Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2018 > marzec / kwiecień

Ślady, numer 2 / 2018 (marzec / kwiecień)

Pierwszy Plan. Evangelii gaudium

Prymat radości

Uważna lektura EVANGELII GAUDIUM. By uchwycić istotę „programowego dokumentu” Franciszka. Oraz to, jakie mamy dzisiaj zadanie do spełnienia wobec wszystkich ludzi.

Ks. Stefano Alberto


Papież Franciszek wielokrotnie nazywał adhortację Evangelii gaudium „programowym dokumentem” swojego pontyfikatu, zapraszając wszystkich wiernych do jej lektury, medytacji i przyswojenia treści. Dlatego pięć lat po wyborze na Stolicę Piotrową, by spróbować zrozumieć to, jak zmienia się Kościół i jakiej przemiany domaga się od każdego z nas, warto przede wszystkim podjąć myśl przewodnią tego tekstu. Wspólna lektura pozwoli nam docenić głębię spojrzenia wiary oraz wierność Magisterium i Tradycji Kościoła, a zarazem nowość stanowiska potrafiącego uchwycić doniosłość wyzwań „epokowej zmiany”, której stawiamy czoła. Jest to najlepsza odpowiedź zarówno dla tych, którzy zgłaszają trudności związane z domniemaną doktrynalną „słabością” nauczania Papieża, jak i tych, którzy redukują jego doniosłość do pewnych częściowych konsekwencji socjologicznych i politycznych.

Adhortacja apostolska, opublikowana 24 listopada 2013 roku, jest owocem prac XIII Synodu Zwyczajnego Biskupów, zwołanego przez Benedykta XVI, który odbył się w Rzymie w październiku 2012 roku, zatytułowanego Nowa ewangelizacja dla przekazu chrześcijańskiej wiary. Dokument gromadzi wiele wypowiedzi ojców synodalnych, odczytując je ponownie w świetle Soboru, zwłaszcza konstytucji Lumen gentium i Dei Verbum, nauki Pawła VI, Jana Pawła II i Benedykta XVI.

Zasadniczy sens zawiera się już w zdaniu wprowadzającym: „Radość Ewangelii napełnia serce i całe życie tych, którzy spotykają się z Jezusem. Ci, którzy pozwalają, żeby ich zbawił, zostają wyzwoleni od grzechu, od smutku, od wewnętrznej pustki, od izolacji. Z Jezusem Chrystusem radość zawsze rodzi się i odradza”*.

Od samego początku rozbrzmiewa mocne zaproszenie skierowane do wszystkich chrześcijan, „niezależnie od miejsca i sytuacji, w jakiej się znajdują, by odnowili już dzisiaj swoje osobiste spotkanie z Jezusem Chrystusem, albo chociaż podjęli decyzję, by być gotowymi na spotkanie z Nim, na szukania Go nieustannie każdego dnia. Nie ma powodów, dla których ktoś mógłby uważać, że to zaproszenie nie jest skierowane do niego, ponieważ «nikt nie jest wyłączony z radości, jaką nam przynosi Pan». Pan nie zawiedzie tego, kto zaryzykuje, by uczynić mały krok w kierunku Jezusa. Przekona się wówczas, że On już na niego czekał z otwartymi ramionami. Jest to sposobna chwila, by powiedzieć Jezusowi Chrystusowi: «Panie, pozwoliłem się oszukać, znalazłem tysiąc sposobów, by uciec przed Twoją miłością, ale jestem tu znowu, by odnowić moje przymierze z Tobą. Potrzebuję Cię. Wybaw mnie ponownie, Panie, weź mnie w swoje odkupieńcze ramiona». Jak dobrze powrócić do Niego, gdy się pogubiliśmy! Powtarzam jeszcze raz z naciskiem: Bóg nigdy nie męczy się przebaczaniem; to nas męczy proszenie Go o miłosierdzie”.

Radość rodzi się ze spotkania z Chrystusem, w którym objawia się wciąż coraz większa miłość Boga. To właśnie jest pierwotna natura chrześcijaństwa. W dość znaczący sposób, właśnie w początkowych fragmentach adhortacji, papież Franciszek podejmuje incipit pierwszej encykliki Benedykta XVI: „Niezmordowanie będę powtarzał słowa Benedykta XVI, wprowadzające nas w serce Ewangelii: «U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie» (Deus caritas est, 1)”.

„Jedynie dzięki temu spotkaniu – lub ponownemu spotkaniu – z miłością Bożą, które przemienia się w  pełną szczęścia przyjaźń – nalega Franciszek – jesteśmy oswobodzeni z wyobcowanego sumienia i skoncentrowania się na sobie. Stajemy się w pełni ludzcy, gdy przekraczamy nasze ludzkie ograniczenia, gdy pozwalamy Bogu poprowadzić się poza nas samych, aby dotrzeć do naszej prawdziwej istoty. W tym tkwi źródło działalności ewangelizacyjnej. Jeśli bowiem ktoś przyjął tę miłość przywracającą mu sens życia, czyż może powstrzymać pragnienie przekazania jej innym?”.

Błędem byłoby pojmowanie misji chrześcijanina jako heroicznego osobistego zadania,  „ponieważ jest to przede wszystkim Jego dzieło, niezależnie od tego, co możemy odkryć i pojąć. Jezus jest «pierwszym i największym głosicielem Ewangelii» (Paweł VI, Evangelii nuntiandi, 7). W każdej formie ewangelizacji prymat zawsze należy do Boga”.

„Wszyscy mają prawo przyjąć Ewangelię. Chrześcijanie mają obowiązek głoszenia jej, nie wykluczając nikogo, nie jak ktoś, kto narzuca nowy obowiązek, ale jak ktoś, kto dzieli się radością, ukazuje piękną perspektywę, wydaje upragnioną ucztę. Kościół nie rośnie przez prozelityzm, ale «przez przyciąganie»” – przypomina Franciszek, cytując historyczne wystąpienie Benedykta XVI w Aparecidzie w 2007 roku. Także „Jan Paweł II zachęcił nas do uznania, że «należy troszczyć się żywo o przepowiadanie» skierowane do tych, którzy stoją z dala od Chrystusa, «gdyż jest to pierwsze zadanie Kościoła» (Redemptor missio, 34)”.

W ten sposób Franciszek w pięciu rozdziałach postanawia zaproponować kilka linii dla działalności misyjnej Kościoła.

 

Primerear. Reforma Kościoła wyruszającego na misje (rozdz. I, § 20-51)

Natychmiast wprowadza nas do jednego z tematów najdroższych jego sercu. Kościół, który jest posłuszny misyjnemu poleceniu Jezusa, to Kościół wyruszający w drogę, to znaczy stanowiący „wspólnotę misyjną uczniów, którzy podejmują inicjatywę, włączają się, towarzyszą, przynoszą owoc i świętują. «Primerear – to podjąć inicjatywę»: zechciejcie wybaczyć mi ten neologizm. Wspólnota ewangelizacyjna doświadcza, że to Pan podjął inicjatywę, że On sam nas umiłował (por. 1 J 4, 10) i dlatego wie, jak kroczyć naprzód i dotrzeć na rozstaje dróg, by zaprosić wykluczonych. Żyje niewyczerpalnym pragnieniem ofiarowania miłosierdzia, będącego owocem doświadczenia nieskończonego miłosierdzia Ojca i jego udzielającej się mocy”.

To wszystko wymaga głębokiego i ciągłego nawracania, „otwarcia na nieustanną reformę samego siebie ze względu na wierność Jezusowi Chrystusowi”, od ochrzczonego wiernego po Papieża, to odnosi się także do sposobu komunikowania ewangelicznego przesłania: „Duszpasterstwo w kluczu misyjnym nie ma obsesji na punkcie niespójnego  przekazu doktryn, które próbuje się narzucić. (…) Przepowiadanie skoncentruje się na tym, co istotne, na tym, co jest piękniejsze, większe, bardziej pociągające i jednocześnie bardziej potrzebne”.

Franciszek podejmuje tutaj kwestię wyjaśnienia Soboru dotyczącego pojęcia „hierarchii” prawd w katolickiej doktrynie, łącznie z nauczaniem moralnym: „Wszystkie prawdy objawione pochodzą z tego samego boskiego źródła i należy wierzyć w nie z tą samą wiarą, ale niektóre z nich są ważniejsze, ponieważ wyrażają bardziej bezpośrednio istotę Ewangelii. W tym fundamentalnym rdzeniu jaśnieje piękno zbawczej miłości Boga objawionej w Jezusie Chrystusie, który umarł i zmartwychwstał”.

Ewangelia, podkreśla Papież, w pierwszej kolejności zaprasza nas, „byśmy odpowiedzieli Bogu, który nas kocha i nas zbawia (…). To zaproszenie nie może być przysłonięte w żadnych okolicznościach! Wszystkie cnoty pozostają na służbie tej odpowiedzi miłości. Jeśli to zaproszenie nie jaśnieje mocno i pociągająco, moralnej budowli Kościoła grozi, że stanie się zamkiem z papieru, a to jest naszym najgorszym niebezpieczeństwem”. Nigdy nie zostaje zagubiony realizm uwzględnienia tego, w jaki sposób orędzie wcieli się w ludzkie ograniczenia: „Olbrzymie i szybkie zmiany kulturowe wymagają, abyśmy nieustannie zwracali uwagę na to, by starać się wyrażać odwieczne prawdy w języku pozwalającym dostrzec ich nieustanną nowość (…). Niekiedy wierni słuchając języka ściśle ortodoksyjnego, wynoszą coś całkowicie obcego autentycznej Ewangelii Jezusa Chrystusa, ze względu na język przez nich używany i rozumiany. Mając święty zamiar przekazania im prawdy o Bogu i człowieku, przekazujemy im w pewnych sytuacjach fałszywego boga lub ideał ludzki, który naprawdę nie jest chrześcijański. W ten sposób pozostajemy wierni jakiemuś sformułowaniu, ale nie przekazujemy istoty rzeczy. To jest najpoważniejsze ryzyko”.

Dlatego Kościół „wyruszający w drogę” jest Kościołem, którego drzwi są otwarte. „Wszyscy mogą w jakiś sposób uczestniczyć w życiu Kościoła; wszyscy mogą należeć do wspólnoty, i nawet drzwi sakramentów nie powinno się zamykać z byle jakich powodów. Odnosi się to przede wszystkim do sytuacji, w której chodzi o ten sakrament, który jest «bramą» – o chrzest. (…) Jeśli cały Kościół przyjmuje ten misyjny dynamizm, powinien dotrzeć do wszystkich, bez wyjątku”.

Stąd docieramy do jednego z najbardziej znanych fragmentów: „Wolę raczej Kościół poturbowany, poraniony i brudny, bo wyszedł na ulice, niż Kościół chory z powodu zamknięcia się i wygody kurczowego przywiązania do własnego bezpieczeństwa”.

 

Kontekst, w którym żyjemy: wyzwania i pokusy (rozdz. II, § 52-110)

Jakie jest realistyczne spojrzenie chrześcijanina, który nie chce popaść w diagnostyczną przesadę albo w socjologiczne redukcje dotyczące „kontekstu, w którym przychodzi nam żyć i działać”?

Przeżywamy „epokową zmianę, historyczny przełom” – stwierdza Papież. Mimo że uznaje on sukcesy i postęp, które przyczyniają się do dobrobytu osób na różnych polach, nie może w żadnym razem zapomnieć o tym, że „większość mężczyzn i kobiet w naszych czasach żyje codziennie w niedostatku, rodzącym fatalne konsekwencje”.

Tutaj jego oskarżenie staje się mocne, jak oskarżenie proroka ze Starego Testamentu, w obliczu powagi zjawisk i nowych form bardzo często anonimowej władzy. I mówi dobitnie „nie”. Przede wszystkim „nie” dla ekonomii wykluczenia: „Ta ekonomia zabija. (…) Samego człowieka uważa się za dobro konsumpcyjne, które można użyć, a potem wyrzucić”. Następnie „nie” dla nowego bałwochwalstwa pieniądza („Kryzys finansowy sprawia, że  zapominamy, iż u jego początków tkwi głęboki kryzys antropologiczny: negacja prymatu istoty ludzkiej!”), dla „pieniądza, który rządzi, zamiast służyć”, dla „nierówności społecznej rodzącej przemoc”.

Tymczasem pośród aktualnych wyzwań, którym misja Kościoła musi stawić czoła, Franciszek wspomina ataki na wolność religijną oraz nowe przypadki prześladowania chrześcijan: „Wyrządza to szkodę nie tylko Kościołowi, ale ogólnie życiu społecznemu”. Ponadto „proces sekularyzacji zmierza do sprowadzenia wiary i Kościoła do sfery prywatnej i wewnętrznej. (…) «[Do] pewnej formy relatywizmu moralnego, (…) [która] idzie w parze, nie bez sprzeczności, z zaufaniem do absolutnych praw jednostki. W tej wizji Kościół jest postrzegany, jakby promował szczególne uprzedzenia i ingerował w  wolność indywidualną»”.

Jako dzieci swojej epoki także chrześcijanie znajdują się pod wpływem dominującej kultury, a przez to często w swoim byciu i działaniu są warunkowani przez pokusy. W ten sposób „taki kształt przybiera największe zagrożenie, jakim «jest szary pragmatyzm codziennego życia Kościoła, w którym pozornie wszystko postępuje normalnie, podczas gdy w rzeczywistości wiara się wyczerpuje i stacza w miernotę» (Ratzinger)”.

Zamiast jednak ulec „jałowemu pesymizmowi”, trzeba nieustannie odkrywać na nowo „nowe relacje stworzone przez Jezusa Chrystusa”. Chrześcijański ideał „będzie zawsze wzywał do przezwyciężania podejrzliwości, nieustannej nieufności, obawy przed utratą prywatności, postaw obronnych, jakie narzuca nam dzisiejszy świat. (…) Ewangelia zawsze nas zachęca do podejmowania ryzyka spotkania z obliczem drugiego człowieka, z jego fizyczną obecnością stawiającą pytania, z jego cierpieniem i prośbami, z jego zaraźliwą radością, stale ramię w ramię. (…) Syn Boży przez swoje wcielenie zachęcił nas do rewolucji czułości”. Bardziej niż przed ateizmem „stajemy przed wyzwaniem, by właściwie odpowiedzieć na pragnienie Boga u wielu ludzi, by nie starali się ugasić go przez propozycje alienujące, lub przez Jezusa Chrystusa bez ciała, bez zaangażowania na rzecz drugiego człowieka”.

Przeciwnie, uleganie duchowej światowości, „kryjącej się za pozorami religijności, a nawet miłości Kościoła”, oznacza ostatecznie „szukanie «własnego pożytku, a nie – Chrystusa Jezusa» (Flp 2, 21)”.

Pośród możliwych form tej światowości Franciszek wskazuje dwie: zafascynowanie gnostycyzmem, „wiarę zamkniętą w subiektywizmie, gdzie liczy się jedynie określone doświadczenie albo zbiór idei czy informacji, które – jak się sądzi – przynoszą otuchę i oświecenie, ale gdzie podmiot ostatecznie zostaje zamknięty”; oraz „prometejski neopelagianizm ludzi, którzy w ostateczności liczą tylko na własne siły i stawiają siebie wyżej od innych, ponieważ zachowują określone normy (…). W żadnym z tych przypadków nie ma prawdziwego zainteresowania ani Jezusem Chrystusem, ani też innymi ludźmi”.

 

Kościół jako całość Ludu Bożego, który ewangelizuje (rozdz. III, § 111-176) 

Papież zatrzymuje się na podmiocie ewangelizacji, na Kościele, który „jest czymś więcej niż instytucją ukonstytuowaną i hierarchiczną. Jest on przede wszystkim ludem zmierzającym ku Bogu”. Istotnie „zbawienie ofiarowane nam przez Boga jest dziełem Jego miłosierdzia. Nie ma takiego ludzkiego działania, niezależnie od tego jak mogłoby być dobre, przez które moglibyśmy zasłużyć na tak wielki dar. (…) Wyraził to trafnie Benedykt XVI, otwierając refleksje Synodu: «Zawsze trzeba pamiętać, że pierwsze słowo, prawdziwa inicjatywa, prawdziwe działanie pochodzi od Boga, i tylko wtedy, gdy włączamy się w tę Bożą inicjatywę, tylko gdy usilnie prosimy o tę Bożą inicjatywę, my również możemy stać się – z Nim i w Nim – ewangelizatorami»”.            

Następnie owo zbawienie, „dokonywane przez Boga i radośnie głoszone przez Kościół, jest dla wszystkich”. Dlatego „Kościół powinien być miejscem bezinteresownego miłosierdzia, w którym wszyscy mogą się czuć przyjęci, kochani, w którym mogą doświadczyć przebaczenia i być zachęceni do życia zgodnego z Ewangelią”.       Franciszek zaprasza nas następnie do ciągłego odkrywania na nowo egzystencjalnej doniosłości chrztu św.: „Na mocy otrzymanego chrztu każdy członek Ludu Bożego stał się uczniem-misjonarzem (…). Każdy chrześcijanin jest misjonarzem w takiej mierze, w jakiej spotkał się z miłością Boga w Chrystusie Jezusie”. Doświadczenie spotkania z Chrystusem komunikuje się w życiu we wciąż nowych spotkaniach, od osoby do osoby. Działanie Ducha Chrystusa w każdym ochrzczonym wzbogaca się także poprzez dar różnych charyzmatów służących ewangelizacyjnej komunii: „Nie są one zamkniętą w sobie spuścizną, powierzoną jakiejś grupie, aby jej strzegła. Chodzi raczej o dary Ducha włączone w ciało Kościoła, skierowane ku centrum, którym jest Chrystus, skąd się rozchodzą jako bodziec dla ewangelizacji”.             

Dla Franciszka zasadniczą rzeczą jest to, by głoszenie Chrystusa pokazywało, iż „wierzyć w Niego i iść za Nim jest nie tylko rzeczą prawdziwą i sprawiedliwą, ale także piękną, zdolną napełnić życie nowym blaskiem i głęboką radością”.

 

Wymiar społeczny ewangelizacji (rozdz. IV, § 177-261)

Franciszek wychodzi od stwierdzenia, że głoszenie Ewangelii „posiada nieuchronnie treść społeczną: w samym sercu Ewangelii znajduje się życie wspólnotowe i zaangażowanie się na rzecz innych. Treść pierwszego przepowiadania ma natychmiastową reperkusję moralną, której centrum jest miłość”. I jeszcze: „Nikt nie może od nas żądać, abyśmy spychali religię w tajemniczą przestrzeń wewnętrzną człowieka (…). Autentyczna wiara – która nie jest nigdy wygodna ani indywidualistyczna – zawsze pociąga za sobą głębokie pragnienie zmiany świata”.

Papież Franciszek koncentruje się na dwóch ważnych kwestiach, które jego zdaniem są zasadnicze w obecnym momencie historii: włączenie społeczne ubogich; pokój i dialog społeczny.

1. Włączenie społeczne ubogich. Troska o integralny rozwój najbardziej opuszczonych w społeczeństwie wypływa „z naszej wiary w Chrystusa, który stał się ubogim, będąc zawsze blisko ubogich i wykluczonych”, zaraz przypomina: „W sercu Boga jest szczególne miejsce dla ubogich, On sam bowiem «stał się ubogim» (2 Kor 8, 9)”. Nie tylko: „Cała droga naszego odkupienia naznaczona jest ubogimi. Zbawienie to dotarło do nas dzięki wypowiedzianemu «tak» pokornej dziewczyny z małego kraju, zagubionego na peryferiach wielkiego imperium. (…) Uginających się pod brzemieniem cierpienia, dotkniętych ubóstwem zapewnił, że Bóg nosi ich w głębi swego serca: «Błogosławieni [jesteście] ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże» (Łk 6, 20); utożsamił się także z nimi: «Bo byłem głodny, a daliście mi jeść», i nauczał, że miłosierdzie względem nich jest kluczem do nieba (por. Mt 25, 35n)”.

Stąd zasadnicze spostrzeżenie: „Dla Kościoła opcja na rzecz ubogich jest bardziej kategorią teologiczną niż kulturową, socjologiczną, polityczną czy filozoficzną. Bóg użycza im «swego pierwszego miłosierdzia» (Jan Paweł II). Ta Boża preferencja ma konsekwencje w życiu wiary wszystkich chrześcijan, wezwanych do tego, by mieć «te same uczucia co Jezus» (por. Flp 2, 5). Inspirując się nią, Kościół dokonał opcji na rzecz ubogich, pojmowanej jako «specjalna forma pierwszeństwa w praktykowaniu miłości chrześcijańskiej (…). Dlatego pragnę Kościoła ubogiego dla ubogich. Oni mogą nas wiele nauczyć. Oprócz uczestnictwa w sensus fidei, dzięki własnym cierpieniom znają Chrystusa cierpiącego. Trzeba, abyśmy wszyscy pozwolili się przez nich ewangelizować. (…) Jesteśmy wezwani do odkrycia w nich Chrystusa, do użyczenia im naszego głosu w ich sprawach, ale także do bycia ich przyjaciółmi, słuchania ich, zrozumienia ich i przyjęcia tajemniczej mądrości, którą Bóg chce nam przekazać przez nich”.

Owa uwaga zostaje także skierowana na nowe formy ubóstwa, „w których powinniśmy rozpoznać cierpiącego Chrystusa”: „Bezdomni, narkomani, uchodźcy, ludy tubylcze, coraz bardziej samotne i opuszczone osoby w podeszłym wieku itd. Migranci (…), dzieci mające się narodzić”, które „są (…) najbardziej bezbronne i niewinne ze wszystkich”. Godność „każdej osoby ludzkiej oraz dobro wspólne – przypomina Franciszek – to kwestie, które powinny nadawać kształt całej polityce ekonomicznej”. Która, mimo że „tak bardzo oczerniana, jest powołaniem wzniosłym, jest jedną z najcenniejszych form miłości, ponieważ szuka dobra wspólnego”.

2. Dobro wspólne i pokój społeczny. „Stawanie się ludem (…) wymaga nieustannego procesu, w którym bierze udział każde nowe pokolenie. Jest to powolna i żmudna praca, wymagająca gotowości integrowania się oraz uczenia, by to czynić aż do stworzenia kultury spotkania w wielokształtnej harmonii”. I w celu czynienia postępów w budowaniu ludu Franciszek odsyła do „czterech zasad odnoszących się do dwubiegunowych napięć, właściwych każdej rzeczywistości społecznej. Wypływają one z wielkich postulatów nauki społecznej Kościoła”, stanowią busolę myśli „politycznej” Papieża. A są to kolejno: „czas jest ważniejszy niż przestrzeń”; „jedność jest ważniejsza niż konflikt”; „rzeczywistość jest ważniejsza od idei”; „całość jest ważniejsza niż część”.

Ewangelizacja zakłada także „drogę dialogu”. Zwłaszcza w tym czasie są trzy obszary dialogu, na których Kościół „powinien być obecny (…): dialog z państwami, ze społeczeństwem – obejmujący dialog z kulturami i nauką – oraz dialog z innymi wierzącymi nienależącymi do Kościoła katolickiego”. A dialog ten ma jedno założenie: „poszanowanie wolności religijnej, uważanej za podstawowe prawo człowieka”.

 

Ewangelizować z Duchem (rozdz. V, § 262-288)

Na zakończenie adhortacji Franciszek, stawiając głębokie i osobiste akcenty, powraca ze zdumiewającym ze względu na intensywność wiary naciskiem do zasadniczych racji misji oraz natury chrześcijaństwa, które dzisiaj jest wezwane do patrzenia na Źródło, na obecnego Chrystusa, oraz na poczatki swoich historycznych dziejów: „Dobrze jest pamiętać o pierwszych chrześcijanach i o tych wszystkich braciach na przestrzeni dziejów, którzy byli pełni radości, pełni niezmordowanej odwagi w głoszeniu Słowa oraz zdolni do wielkiej wytrwałości. Niektórzy się pocieszają, twierdząc, że dzisiaj jest trudniej, jednak musimy przyznać, że okoliczności istniejące w Imperium Rzymskim nie sprzyjały ani głoszeniu Ewangelii, ani walce o sprawiedliwość, ani obronie ludzkiej godności. (…) A więc nie mówmy, że dzisiaj jest trudniej; jest inaczej. Dlatego uczmy się od świętych, którzy nas poprzedzili i stawiali czoło trudnościom występującym w ich epoce”.

Zasadniczą racją świadectwa chrześcijan w tak trudnym kontekście jest osobiste spotkanie ze zbawiającą nas miłością Jezusa: „Pierwszą motywacją do ewangelizacji jest miłość Jezusa, jaką przyjęliśmy, doświadczenie bycia zbawionym przez Niego, skłaniające nas, by Go jeszcze bardziej kochać. Lecz cóż to za miłość, która nie odczuwa potrzeby mówienia o ukochanej istocie, ukazywania jej, starania się, by inni ją poznali?”.

Za każdym razem, kiedy ponownie odkrywa się dzisiaj Chrystusa obecnego, „przekonuje się, że Jezus jest Tym, którego inni potrzebują, nawet Go nie znając (…). Czasami tracimy entuzjazm dla misji, zapominając, że Ewangelia odpowiada na najgłębsze potrzeby człowieka, ponieważ wszyscy zostaliśmy stworzeni do tego, co proponuje nam Ewangelia: do przyjaźni z Jezusem i miłości braterskiej”.

Problem polega na tym, zauważa Papież, że „nie można wytrwać w ewangelizacji pełnej zapału, jeśli nie jest się przekonanym na podstawie doświadczenia, że to nie to samo: poznać Jezusa lub nie znać Go; że to nie jest to samo: podążać z Nim lub kroczyć po omacku; (…) móc spocząć w Nim, niż nie móc tego czynić”. Dlatego „zjednoczeni z Jezusem, szukamy tego, czego On szuka, kochamy to, co On kocha. Ostatecznie to, czego szukamy, jest chwałą Ojca (…). Jeśli chcemy się zaangażować w pełni i wytrwale, to musimy przekroczyć wszelką inną motywację. To powód ostateczny, najgłębszy i największy, racja i ostateczny sens całej reszty”.

W naszej relacji ze światem jesteśmy zawsze wzywani do uzasadniania naszej nadziei, „ale nie jako nieprzyjaciele, którzy wytykają palcem i potępiają innych. (…) Benedykt XVI powiedział, że «zamykanie oczu na bliźniego czyni człowieka ślepym również na Boga» (Deus caritas est, 16). (…) Za każdym razem, gdy otwieramy oczy, by rozpoznać drugiego, bardziej zostaje oświecona wiara, by rozpoznać Boga”.

Głębokim źródłem naszej nadziei, przypomina Papież, jest Chrystus zmartwychwstały i chwalebny, obecny tu i teraz: „Jego zmartwychwstanie nie należy do przeszłości; zawiera żywotną siłę, która przeniknęła świat. Tam, gdzie wszystko wydaje się martwe, ze wszystkich stron pojawiają się ponownie kiełki zmartwychwstania. Jest to siła niemająca sobie równych”. A wiara „oznacza również wierzyć Jemu, wierzyć, że naprawdę On nas kocha, że żyje, że jest zdolny wkraczać tajemniczo, że nas nie opuszcza, że wydobywa dobro ze zła swoją mocą i swoją nieskończoną kreatywnością. (…) Zmartwychwstanie Chrystusa sprawia, że w każdym miejscu pojawiają się zarodki tego nowego świata, i nawet gdyby zostały ścięte, wyrastają na nowo, ponieważ zmartwychwstanie Pana przeniknęło już ukryte wątki historii”.

Ale „ponieważ nie zawsze dostrzegamy te zarodki – zauważa – potrzebujemy wewnętrznej pewności, czyli przekonania, że Bóg może działać w każdych okolicznościach, nawet pośród widocznych niepowodzeń (…). Pewność ta jest tym, co nazywamy «poczuciem misterium». Oznacza to wiedzieć z całą pewnością, że kto się ofiaruje i oddaje Bogu z miłości, z pewnością będzie przynosił obfity owoc (por. J 15, 5). (…) Ktoś jest przekonany, że jego życie przyniesie owoc, ale nie zamierza wiedzieć: jak ani gdzie, ani kiedy. (…) Wiemy tylko, że nasz dar z siebie jest konieczny”.

W gruncie rzeczy może właśnie to jest zasadniczy punkt nauczania Franciszka. Słowa i gesty nieustannie do tego prowadzą, do tej świadomości: „Nauczmy się odpoczywać w czułości ramion Ojca, pośród naszego ofiarnego i twórczego zaangażowania. Idźmy naprzód, dajmy z siebie wszystko, ale pozwólmy, aby to On uczynił nasze wysiłki tak owocnymi, jak Jemu się podoba”.

 

* Tłumaczenie adhortacji Evangelii gaudium za: w2.vatican.va.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją