Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2018 > styczeń / luty

Ślady, numer 1 / 2018 (styczeń / luty)

Rumunia. Rozmowa z Franciszkiem

„Dlaczego taki los?”

Notatki ze spotkania z Papieżem, które odbyło się 4 stycznia. „Nie wiemy «dlaczego» w znaczeniu przyczyny, ale znamy cel, który Bóg chce wyznaczyć: jest nim uzdrowienie, życie”.


SIMONA CAROBENE. Umiłowany Ojcze Święty, jesteśmy tutaj dzisiaj pełni zdumienia i wdzięczności za te 20 lat przyjaźni, która na zawsze naznaczyła nasze życie. Jest z nami grupa rumuńskiej młodzieży, która doświadczyła zranienia porzucenia i choroby, wraz z kilkorgiem swoich dzieci. Dzieci zdumiewających, szczęśliwych, które w każdej chwili przywołują nas do prawdy o tym, że życie jest darem. Nasze dzieci są najpiękniejszym prezentem, jaki mógł się nam przytrafić. Nieoczekiwanym darem, przede wszystkim dlatego, że mówiono nam, że to życie nie jest możliwe, a wręcz byłoby lepiej powiedzieć temu życiu „nie”. A tymczasem te dzieci pomagają nam pamiętać o tym, że życie każdego jest darem, przepięknym, nawet pośród okoliczności, których byśmy nie chcieli.

Jesteśmy tu dzisiaj, by świętować zwycięstwo naszego życia. Życia, które pozornie było mało warte – przynajmniej tak kazano nam sądzić – a które tymczasem okazało się rodzicielką i znakiem piękna dla całego świata. Ponieważ Bóg patrzy na nas w odmienny sposób. Jego nie obchodzi, czy jesteśmy mali, niepełnosprawni i czy dużo wycierpieliśmy. On patrzy na nas i kocha nas takimi, jacy jesteśmy.

Wszyscy potrzebujemy mamy. Wszyscy potrzebujemy taty. Kiedy ich nie ma, życie jest trudne i wydaje się, że nie można nikomu zaufać. Tymczasem kiedy zdarzy się, że ktoś nas pokocha, zaczynamy ufać i życie staje się piękniejsze. Kiedy zauważamy kogoś, kto z sympatią patrzy na nas, na to, kim naprawdę jesteśmy, nasze życie staje się piękniejsze.

Tak jak dzisiaj, Ojcze Święty! Możliwość bycia tutaj jest dla nas fantastycznym prezentem! Jesteśmy naprawdę za niego wdzięczni! Pragniemy, by zawsze tak na nas patrzono. Na to, kim jesteśmy: na osoby, które posiadają niesamowitą wartość, jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne, przepełnione pragnieniami i nadzieją. Osoby, które walczyły całe życie z odwagą, które cierpią z powodu swoich zranień z przeszłości oraz trudnej teraźniejszości, i mają także wiele pytań.

 

PAPIEŻ FRANCISZEK. Drodzy młodzi, drodzy bracia i siostry, dziękuję wam za to spotkanie oraz za zaufanie, z jakim skierowaliście do mnie wasze pytania, w których wyczuwa się rzeczywistość waszego życia.

Zanim wam odpowiem, chciałbym podziękować razem z wami Panu za to, że tu jesteście, za to, że On, współpracując z wieloma przyjaciółmi, pomógł wam podążać naprzód i wzrastać. A zarazem wspominamy wiele dzieci oraz młodzież, którzy poszli do nieba: modlimy się za nich oraz za tych, którzy żyją w bardzo trudnej sytuacji, w Rumunii oraz w innych krajach na świecie. Zawierzamy Bogu i Pannie Maryi wszystkie dzieci cierpiące z powodu chorób, wojny i współczesnego niewolnictwa.

A teraz chciałbym odpowiedzieć na wasze pytania. W tych pytaniach jest wiele „dlaczego”. Na niektóre z tych „dlaczego” mogę udzielić odpowiedzi, na inne nie, może to zrobić tylko Bóg.

 

PYTANIE. Dlaczego życie jest tak trudne i często kłócimy się między sobą, będąc przyjaciółmi? Wy, księża, mówicie nam, żebyśmy chodzili do kościoła, ale zaraz po wyjściu stamtąd błądzimy i popełniamy grzechy. A więc dlaczego idę do kościoła? Jeśli uważam, że Bóg znajduje się w mojej duszy, dlaczego ważne jest chodzenie do kościoła?

Jest jedna odpowiedź na twoje „dlaczego”: jest nią grzech, ludzki egoizm. Dlatego też – jak mówisz – „często się kłócimy”, „wyrządzamy sobie zło”, „oszukujemy się”. Sam przyznajesz, że nawet jeśli chodzimy do kościoła, wciąż pozostajemy grzesznikami. A więc słusznie się pytasz: po co chodzić do kościoła? Po to, żebyśmy stawali przed Bogiem tacy, jacy jesteśmy. Mówili: „Oto, Panie, jestem grzesznikiem i proszę Cię o przebaczenie. Ulituj się nade mną”. A Jezus mówi nam, że jeśli tak robimy, wrócimy do domu, otrzymując przebaczenie. I tak Bóg powoli przemienia nasze serce przy pomocy miłosierdzia, i przemienia także nasze życie. Nie pozostaniemy na zawsze tacy sami, jesteśmy „urabiani”, jak glina w rękach garncarza, miejsce naszego egoizmu zajmuje miłość Boga. Oto, mój drogi, dlaczego ważne jest chodzenie do kościoła.

 

PYTANIE. Dlaczego są rodzice, którzy kochają zdrowe dzieci, a tych chorych albo z problemami nie?

Powiedziałbym następującą rzecz: w obliczu kruchości innych, takiej jak choroby, są dorośli, którzy są słabsi, nie mają wystarczająco sił, by podołać kruchości. A to dlatego, że oni sami są krusi. Jeśli mam duży kamień, nie mogę położyć go na kartonowym pudełku. Są rodzice, którzy są krusi. Ponieważ są mężczyznami i kobietami mającymi swoje ograniczenia, grzechy i kruchość i wszystko to niosą w swoim wnętrzu. I może nie mieli szczęścia, żeby ktoś im pomógł, kiedy oni byli mali. Czy się z tym zgadzasz?

 

PYTANIE. W ubiegłym roku zmarł jeden z naszych przyjaciół, który został w sierocińcu. Zmarł w Wielkim Tygodniu, w Wielki Czwartek. Ksiądz powiedział nam, że zmarł jako grzesznik i dlatego nie pójdzie do Raju. Nie wierzę, że tak jest.

Bardzo dziwne wydaje mi się to, co usłyszałeś od tego księdza, trzeba by to wyjaśnić, może doszło do jakiegoś nieporozumienia. Tak czy inaczej, mówię ci, że Bóg chce nas wszystkich zaprowadzić do Raju i w Wielkim Tygodniu celebrujemy właśnie to: Mękę Jezusa, który jako Dobry Pasterz oddał swoje życie za nas, którzy jesteśmy Jego owieczkami. I jeśli jedna owieczka się zagubi, On idzie jej szukać, dopóki jej nie znajdzie, a kiedy ją znajduje, wkłada ją sobie na ramiona i rozradowany zanosi ją do domu. Oto co Pan robi w Wielkim Tygodniu, także z waszym przyjacielem.

 

PYTANIE. Dlaczego nam przypadł taki los? Dlaczego? Jaki to ma sens?

Twoje „dlaczego” jest jednym z tych, na które nie ma ludzkiej odpowiedzi, ale tylko boska. Nie potrafię ci powiedzieć, dlaczego przypadł ci w udziale „taki los”. Nie wiemy „dlaczego” w znaczeniu przyczyny, ale wiemy „dlaczego” w znaczeniu celu, jaki Bóg chce wyznaczyć twojemu losowi. A celem jest uleczenie, życie. Mówi o tym Jezus w Ewangelii, kiedy spotyka człowieka niewidomego od urodzenia. Uczniowie pytają Go: „Dlaczego tak jest? Czy to z jego winy, czy z winy jego rodziców?”. A Jezus odpowiada: „Nie, to nie jest jego wina ani wina jego rodziców, ale jest tak, żeby objawiły się w nim dzieła Boże” (por. J 9, 1-3). Oznacza to, że Bóg w obliczu wielu złych sytuacji, w których możemy znajdować się od dziecka, chce je uleczyć, uzdrowić, chce przynieść życie tam, gdzie jest śmierć. To czyni Jezus i to czynią także chrześcijanie, którzy są naprawdę zjednoczeni z Jezusem. Doświadczyliście tego.

 

PYTANIE. Zdarza się, że czuję się osamotniona i nie wiem, jaki sens ma moje życie. Moja córeczka jest w rodzinie zastępczej i niektóre osoby uważają, że nie jestem dobrą mamą. Ja natomiast uważam, że mojej córeczce jest dobrze i że dokonałam właściwego wyboru, także dlatego, że często się widujemy.

Zgadzam się z tobą, że rodzina zastępcza w pewnych trudnych sytuacjach może być pomocą. Ważne jest to, żeby wszystko było robione z miłością, z troską o osoby, z wielkim szacunkiem… Rozumiem, że często czujesz się osamotniona. Radzę ci się nie zamykać, poszukiwać towarzystwa chrześcijańskiej wspólnoty: Jezus przybył ukształtować nową rodzinę, swoją rodzinę, gdzie nikt nie jest sam i wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami, dziećmi naszego Ojca w niebie i Matki, którą dał nam Jezus, Panny Maryi. I w rodzinie Kościoła możemy zebrać się wszyscy, lecząc nasze rany i zapełniając miłością miejsca, w których jej brakuje, często obecne w naszych ludzkich rodzinach.

 

PYTANIE. Kiedy miałem dwa miesiące, moja mama porzuciła mnie w sierocińcu. W wieku 21 lat odszukałem moją matkę i zostałem z nią dwa tygodnie, ale nie traktowała mnie dobrze, dlatego odszedłem. Mój ojciec nie żyje. Czego jestem winny, że ona mnie nie chce? Dlaczego ona mnie nie akceptuje?

To nie kwestia winy, to kwestia wielkiej kruchości dorosłych, wynikającej w waszym przypadku z wielkiej biedy, wielu społecznych niesprawiedliwości, które zgniatają małych i ubogich, oraz wielkiego ubóstwa duchowego. Tak, ubóstwo duchowe sprawia, że serca twardnieją, i prowokuje to, co wydaje się niemożliwe, że matka opuszcza swoje dziecko: to jest owoc ubóstwa materialnego i duchowego, owoc nieprawidłowego, nieludzkiego, systemu społecznego.

 

SIMONA. Bardzo uderzyło mnie orędzie Jego Świątobliwości z okazji Światowego Dnia Ubogich. Wzbudziło niepokój, ponieważ zadałam sobie pytanie: w jaki sposób patrzę na moją młodzież? Czasem zauważam, że jestem pochłonięta „działaniem” i zapominam o tym, dlaczego Jezus sprawił, że jesteśmy razem. Przede mną jeszcze droga nawrócenia, a ta droga jest ciągła i nigdy nie może być uważana za pewnik. Dlatego wciąż podążam za moją młodzieżą, ponieważ oni są „moimi świętymi”. I pozostaję przyklejona do Świętej Matki Kościoła poprzez charyzmat księdza Giussaniego, będący konkretnym sposobem, poprzez który pokochałam Jezusa. Jednocześnie jednak przywołanie orędzia Jego Świątobliwości było bardzo konkretne. Mówiłeś, Ojcze Święty, o prawdziwym współdzieleniu. Zaczęłam zadawać sobie pytanie, czy może nie nadszedł czas, by zrobić jeszcze jeden krok więcej w moim życiu, krok w przyjmowaniu i współdzieleniu. Jest to pragnienie serca, które się we mnie rodzi i które chciałabym zweryfikować w najbliższym czasie. Na jakie znaki trzeba patrzeć, by zrozumieć, jaki plan jest dla mnie dobry? Co znaczy przeżywać powołanie do ubóstwa do końca?

 

FRANCISZEK. Simono, dziękuję za twoje świadectwo. Tak, nasze życie zawsze jest drogą, drogą podążającą za Panem Jezusem, który z cierpliwą i wierną miłością nigdy nie przestaje nas wychowywać, pozwala nam dojrzewać zgodnie ze swoim planem. I czasem robi nam niespodzianki, by zburzyć nasze schematy. Twoje pragnienie wzrastania we współdzieleniu oraz w ewangelicznym ubóstwie pochodzi od Ducha Świętego i On pomoże ci podążać naprzód tą drogą, na której ty i twoi przyjaciele uczyniliście tyle dobra. Pomogliście Panu spełnić swoje dzieła dla tej młodzieży.

Jeszcze raz dziękuję wam wszystkim! Spotkanie z wami bardzo wiele mi dało. Zanoszę was w moich modlitwach i proszę was: wy także módlcie się za mnie!


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją