Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2018 > styczeń / luty

Ślady, numer 1 / 2018 (styczeń / luty)

Pierwszy Plan. Na świecie. Japonia i Korea Południowa

Dni początku. Jak lawa z wulkanu

Z najodleglejszych miejsc kronika faktu, który wciąż się dokonuje. Spotkanie z chrześcijaństwem, zarówno w Korei, jak i na Ukrainie, podążając za „powiewem” bardzo konkretnej historii. Życie przyjaciół z Tokio, Hiroszimy i Seulu w społeczeństwie, które „tłumi człowieczeństwo”. Wiernych sercu, które nie milknie…

Alessandra Stoppa


„To maleńkie nasionko Ruchu za każdym razem daje mi świadectwo. A ich wierność wzrusza mnie do łez” – pisze Mauro Biondi, który właśnie wrócił z Japonii i Korei Południowej. Mieszka w Irlandii, ale przyjaźni się ze wspólnotami CL na Dalekim Wschodzie od wielu lat. Więź ta zrodziła się dzięki jego częstym podróżom służbowym. W minionych tygodniach był w Tokio, Hiroszimie i Seulu, by przeżyć z nimi Dzień Inauguracji Roku.

W Hiroszimie we wspólnocie byli w 18 osób: ksiądz Arnaldo i ksiądz Alberto, misjonarze z PIME (Papieskiego Instytutu Misji Zagranicznych), oraz Japończycy. Większość z nich spotkała CL w parafii; niektórzy w inny sposób, tak jak Yoko. Jest muzykiem. Na uczelni poznała Sako, Memor Domini, jedną z pierwszych osób z Ruchu w Japonii. Pewnego dnia dwa lata temu, rozmawiając z nią, Yoko rozpłakała się: „Nie jestem szczęśliwa nawet, kiedy gram – powiedziała jej. – Po co gram? Po co żyję?”. Sako w odpowiedzi na to zaprosiła ją na Szkołę Wspólnoty.

Wołanie serca popycha do wyjścia na zewnątrz również tam, gdzie wszystko wydaje się hermetycznie zamknięte i spłaszczone, w społeczeństwach, takich jak japońskie, które „tłumią człowieczeństwo – mówi Mauro. – To są złote klatki. Osoba znajduje się w perfekcyjnej machinie, która planuje jej życie od szkoły po emeryturę. Ale serce pozostaje sercem. Wylewa się na zewnątrz jak lawa z wulkanu”. Powraca myślami do tego, co wydarzyło się jednemu z przyjaciół w Tokio, miasta liczącego 30 milionów mieszkańców: pewnego wieczoru w metrze, gdzie nic nie odrywa uwagi pasażerów od zegarków zsynchronizowanych z połączeniami pociągów, zauważa pijanego mężczyznę. Wiadomo, jak to się skończy: podczas ostatniego kursu ochrona wyrzuci go na ulicę. On tymczasem zabiera go ze sobą i odprowadza na nocleg do hotelu. Mauro rzuca: „To Opatrzność zesłała mu ciebie!”. Na co przyjaciel odpowiada: „Nie. To mnie Opatrzność zesłała tego człowieka. On połączył mnie z Tajemnicą”.

„W tak rywalizującym świecie jak świat azjatycki – kontynuuje Mauro – Szkoła Wspólnoty pomaga nie dać złapać się okolicznościom w pułapkę”. We wszystkich miastach pracowali razem nad tekstem Dnia Inauguracji Roku: „Przede wszystkim zobaczyliśmy, że wszystkiemu można spojrzeć w twarz”. Strachowi po niespodziewanej śmierci szefa, monotonii pracy, całkowitej niepewności co do przyszłości albo poczuciu bezsilności, które ogarnia podczas gestu charytatywnego pośród bezdomnych.

 

Pustka i chrzest św. Marco, Włochowi mieszkającemu w Tokio, który otwarł swój dom, by ugościć uczestników Dnia Inauguracji Roku, lekcja księdza Juliána Carróna wydawała się „napisana właśnie dla niego”. Opowiedział o nowości związanej z przeprowadzką do Japonii z powodu pracy, rozpoczęciu na nowo gry o wszystko, pozostawieniu schematów życia „składającego się z pięknych przyzwyczajeń”, a potem o większej jedności z jego żoną Eleną, a teraz o pragnieniu, by ogień, który się rozpalił, nie wygasł. A Elena podzieliła się najbardziej palącym ją pytaniem: „Budzę się rano i robię delikatny znak krzyża. Jest to jakby zwyczaj. I rozpoczyna się mój dzień”. Wszystkie zajęte godziny, spotkania, które trzeba odbyć, dzieci do odebrania ze szkoły, a potem zadania domowe, kolacja, sen. „Przychodzi wieczór i mija kolejny dzień. W jaki sposób moje życie może przyczynić się do budowania Królestwa Bożego?”. Mariko z Hiroszimy opowiedziała o żalu przepełniającym ją z powodu niewierzącego męża. „Jest poszukujący i czasem wydaje się, że niesie coś ciężkiego, o czym nie potrafi mi powiedzieć: jego widok w takim stanie sprawia mi ból, a ja nie wiem, co zrobić, żeby jego serce wypełniło się. Ale jedna z przyjaciółek zaproponowała mi, żebyśmy codziennie odmawiały wspólnie w jego intencji jedno Zdrowaś Maryjo…”.

W kulturze japońskiej obnażenie swojego życia wobec innych jest najmniejszym pewnikiem. „Relacje są bardzo formalne – opowiada Sako. – Kolejną cechą jest skrajna nieśmiałość, dlatego bardzo rzadko zdarza się, żeby ktoś mówił o sobie. Kiedy przyjeżdża do nas w odwiedziny Mauro albo przyjaciele z Tajwanu, spotykam właśnie człowieczeństwo. Mauro ofiarował nam bliskość i opowiedział o sobie”. Wielka pustka, jaką przeżywa się w relacjach, sprawia, że wielu ludzi zbliża się do Kościoła, a nawet prosi o chrzest św., by do czegoś przynależeć. „Ale relacja z rzeczywistością jest sentymentalna – kontynuuje Sako – i gdy pojawia się pierwszy problem, zostawia się wszystko. Wystarcza jakaś kłótnia; jeśli zdarza się z przyjaciółką, znajomość się kończy. Nie ma innego rozwiązania, nie ma przebaczenia. Na Szkole Wspólnoty pomagamy sobie w zrozumieniu prawdy o tym, że przyjaźń nie jest owocem jakiegoś naszego wysiłku, ale prosimy o dyspozycyjność przyjęcia drugiego człowieka. Możemy nie zatrzymywać się na skrępowaniu, jakie w nas wywołuje, ponieważ Pan podarowuje nam go dla naszej świętości, a więc dla naszego szczęścia. Na tym polega wychowanie księdza Giussaniego”.

Mauro pozostaje pod wrażeniem tego, jak ci przyjaciele żyją potrzebą charyzmatu, w jaki sposób czekają cały miesiąc na transmisję Szkoły Wspólnoty z Mediolanu. „Praca, którą wykonują w oparciu o nagranie, służy patrzeniu w twarz miejscu jedności ze źródłem całego Ruchu”. Assemblea z Carrónem odbywa się w środę wieczorem; w czwartek Marcia, Japonka brazylijskiego pochodzenia, która także jest Memor Domini, bierze jeden dzień urlopu, żeby przetłumaczyć nagranie; w piątek spotykają się, by oglądnąć wystąpienie po włosku: przy każdej wypowiedzi Marcia zatrzymuje nagranie i robi streszczenie. Ale w całości śledzą rozmowy Carróna oraz osób zabierających głos, mimo że niczego nie rozumieją. „Wszyscy pragniemy – opowiada Sako – zobaczyć to, co się tam wydarza. Za każdym razem obserwuję moich uważnych przyjaciół oglądających nagranie w ciszy, nierozumiejących ani słowa, i przychodzi mi na myśl to, co Giussani mówił o uczniach przebywających z Jezusem: «Patrzyli na Niego, gdy mówił»”.

Do Korei Południowej ziarno Ruchu przybyło dzięki pewnej włoskiej rodzinie, sześć lat temu: dzisiaj Francesco Berardi i jego żona Antonietta mieszkają w Malezji, ale znak, który pozostawili w Seulu, jest wciąż widoczny w przyjaźni małej wspólnoty, która 19 listopada spotkała się z Mauro, żeby wspólnie rozpocząć nowy rok pracy. Jest to jedyne miejsce na świecie, gdzie katolicyzm rozkwitł dzięki ewangelizacji prowadzonej przez osoby świeckie, przez zwykłych ludzi, w spontaniczny sposób. I także w przypadku tej małej grupki przyjaciół nie ma żadnej innej struktury, która trzymałaby ich razem, jak tylko wierność historii, która do nich dotarła dzięki ich intuicji.

 

Hojiin i przyszłość. Jest Maria z mężem, który nawrócił się dwa lata temu i na chrzcie św. przyjął imię Piotr; Kyoung Su, który został Alfredem, następnie James i inni, 12 osób współdzielących troski z powodu napięć politycznych oraz sytuacji w Korei Północnej, presję związaną z pracą w świecie, gdzie szczęście pokrywa się z bogactwem, oraz całą potrzebę miejsca, w którym można by zadać najprawdziwsze pytania.

Oprócz nich Mauro spotkał 23-letnią Hojiin. Podczas nauki w Holandii pewnego dnia została okradziona; była tak załamana, że weszła do kościoła, nie robiła tego już od dawna, i tam spotkała księży z CL. Została już z nimi. Teraz, gdy wróciła do Korei, pragnie kontynuować rozpoczęte doświadczenie. „Rozmawialiśmy, czując niewyobrażalną zażyłość, a przecież się nie znaliśmy – mówi Mauro, który po powrocie z podróży wie, że niczego im nie przywiózł, ale otrzymał. – Zobaczyłem, że Bóg wybiera ich, tak jak wybrał Abrahama, żeby dać się poznać. Oraz ogromne ich pragnienie pozostania w spotkanej historii. Z sercem czekającym już na następne spotkanie…”.

  


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją