Ślady
>
Archiwum
>
2017
>
listopad / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 6 / 2017 (listopad / grudzieĹ) Ĺťycie CL. SzkoĹa WspĂłlnoty Dlaczego sam nie rozpoczniesz? âMoment Ĺźyciaâ w Newtown. Dom otwierajÄ cy swoje podwoje w Holandii. A w Portoryko odkrycie, Ĺźe posiada siÄ ârodzinÄâ. W czasie, gdy rozpoczyna siÄ nowy rok pracy nad SZKOĹÄ WSPĂLNOTY, trzy historie z róşnych stron Ĺwiata. âSprawdza siÄ tylko jedno: spotkanieâ. Paola Bergamini, Anna Leonardi USA / NEWTOWN âPRZYJDĹšCIE ZOBACZYÄâ âNajbezpieczniejsze miejsce na Ĺwiecieâ. W ten sposĂłb pewien rodzic okreĹliĹ Newtown, bogate miasteczko w Connecticut, z malutkim centrum i wielkimi domami w stylu New England rozproszonymi w miejscu, ktĂłre naprawdÄ moĹźna nazwaÄ lasem. Do 14 grudnia 2012 roku, kiedy niezrĂłwnowaĹźony mĹody mÄĹźczyzna napada na szkoĹÄ podstawowÄ , zabijajÄ c 26 osĂłb, w tym 20 dzieci. W tych dramatycznych dniach parafia pod wezwaniem Ĺw. Róşy z Limy staje siÄ miejscem, gdzie osoby dotkniÄte tragediÄ mogÄ przyjĹÄ i siÄ spotkaÄ. Nie tylko. JuĹź wczeĹniej, w kaĹźdÄ niedzielÄ, ksiÄ dz Peter Cameron, ktĂłry spotkaĹ Ruch wiele lat wczeĹniej w Nowym Jorku, przyjeĹźdĹźaĹ do maĹego miasteczka, by odprawiaÄ tu MszÄ Ĺw. Do niego, po tej rzezi, zwraca siÄ wiele osĂłb, by zaczÄ Ä ĹźyÄ na nowo, by odzyskaÄ nadziejÄ. WĹrĂłd parafian jest 80-letni Harry, ktĂłrego uderza prostota, z jakÄ kapĹan mĂłwi o Jezusie podczas homilii. ZostajÄ przyjaciĂłĹmi. W ten sposĂłb, gdy ksiÄ dz Cameron mĂłwi mu o Ruchu i zaprasza go na SzkoĹÄ WspĂłlnoty, Harry postanawia mu zaufaÄ i przyjmuje zaproszenie. Przez trzy lata pokonuje samochodem 45 minut drogi w jednÄ stronÄ, by dotrzeÄ do wspĂłlnoty w New Haven. Ale z biegiem lat prowadzenie samochodu nocÄ staje siÄ problemem. Co zrobiÄ? âDlaczego sam nie rozpoczniesz SzkoĹy WspĂłlnoty w Newtown?â â sugeruje mu ksiÄ dz Cameron. âPotrzebowaĹbym pomocy. â W porzÄ dkuâ. Pomoc nazywa siÄ Olivetta Danese, Memor Domini, mieszkajÄ ca w Nowym Jorku. Jest paĹşdziernik 2014 roku. Dla Olivetty nie jest to Ĺatwy moment. KsiÄ dz praĹat Lorenzo Albacete, ktĂłrego jest sekretarkÄ , ale przede wszystkim przyjaciĂłĹkÄ , jest umierajÄ cy; takĹźe Frankowi, innemu serdecznemu przyjacielowi, pozostaje niewiele Ĺźycia. âPewnego wieczoru otrzymujÄ propozycjÄ, by pojechaÄ do tego naznaczonego ĹmierciÄ miasteczka. WydawaĹo mi siÄ, Ĺźe jest to koĹo ratunkowe, ktĂłre rzuca mi Jezus: SzkoĹa WspĂłlnoty, moment Ĺźycia. Dla mnie i dla nichâ. Co tydzieĹ Olivetta pokonuje sto kilometrĂłw autostradÄ poĹrĂłd lasĂłw, by spotkaÄ siÄ z Harrym i trzema zaprzyjaĹşnionymi maĹĹźeĹstwami z parafii, ktĂłre zaprosiĹ. âMimo Ĺźe nie wiedzieli nic o Ruchu, tak jak Harry zaufali ksiÄdzu Cameronowi. SÄ to bardzo proste osoby, ktĂłre wierzÄ w Jezusa. Do tego stopnia, Ĺźe po pierwszych spotkaniach, zadawaĹam sobie pytanie, po co ja tu przyjeĹźdĹźam. DopĂłki nie dostrzegĹam, Ĺźe dla nich Jezus, Ĺźe tak powiem, byĹ ÂŤodseparowanyÂť w koĹciele. Nie poruszaĹ Ĺźyciaâ. Tymczasem SzkoĹa WspĂłlnoty coĹ poruszaĹa. Pewnego wieczoru Dawn, nauczycielka ze szkoĹy, w ktĂłrej doszĹo do masakry, oraz mama autystycznego dziecka, wyznaje: âSprawy, o ktĂłrych tu mĂłwimy, o ktĂłrych mĂłwi ksiÄ dz Giussani, widzÄ wszÄdzieâ. To jest pierwszy krok. Czasami do grupki doĹÄ cza takĹźe ksiÄ dz Alphonse, Hindus. Olivetta wciÄ Ĺź ma wraĹźenie, Ĺźe przyjeĹźdĹźa, by kontrolowaÄ âortodoksyjnoĹÄâ jej sĹĂłw. Podczas jednego ze spotkaĹ kapĹan wyraĹşnie wystÄpuje przeciwko jej zdaniu. Jest to moment wielkiego zakĹopotania dla wszystkich. Olivetta wie, jak duĹźym szacunkiem ci nowi przyjaciele darzÄ kapĹanĂłw z parafii, i nie chce tworzyÄ niezrÄcznej sytuacji. Z pomocÄ przychodzi jej czas: pora siÄ rozejĹÄ, koĹczy spotkanie, proszÄ c o modlitwÄ. Nie chce jednak, by sprawa przeminÄĹa bez echa. Gdy inni wychodzili, podchodzi do ksiÄdza Alphonseâa, mĂłwiÄ c mu: âDziÄkujÄ ci, poniewaĹź widzÄ, Ĺźe ty takĹźe poszukujesz Jezusa tak, jak ja Go poszukujÄ. ProszÄ ciÄ, ĹźebyĹ mi pomĂłgĹ, poniewaĹź razem Ĺatwiej moĹźemy do Niego dotrzeÄâ. KsiÄ dz nic nie odpowiada, ale Olivetta poznaje z jego twarzy, Ĺźe jej sĹowa go poruszyĹy. Mija rok. Pewnego wieczoru czytajÄ razem kilka stron z ksiÄ Ĺźki La bellezza disarmata na temat rodziny. Dla wszystkich rozwiÄ zaniem âproblemuâ jest tylko doraĹşne realizowanie programĂłw duszpasterskich w Ĺźyciu parafii. KaĹźdy ma coĹ do powiedzenia na temat tego, co trzeba zrobiÄ. O tym, co ksiÄĹźa powinni robiÄ, a nie robiÄ âŚ âStraszne. Nie wiedziaĹam, jak przejÄ Ä kontrolÄ nad sytuacjÄ â â wspomina Olivetta. Robi to ksiÄ dz Alphonse, ktĂłry ucisza wszystkich: âNic z tego, o czym mĂłwicie, nie sprawdza siÄ, wasze plany nie sprawdzajÄ siÄ ani teĹź nie mogÄ siÄ sprawdzaÄ. Sprawdza siÄ tylko jedno: spotkanieâ. I by to wyjaĹniÄ, opowiada o Zacheuszu, o Samarytance. âPosiadaĹ siĹÄ i byĹ tak szczery, Ĺźe caĹkiem straciĹam orientacjÄ. W ciÄ gu tych trzech lat nie tylko pilnowaĹ mojej ÂŤortodoksyjnoĹciÂť, ale dostrzegĹ coĹ, co zaszczepiĹo siÄ w jego sercuâ. Pod koniec paĹşdziernika zorganizowano w parafii projekcjÄ filmu âo podĹoĹźu religijnymâ z dyskusjÄ na zakoĹczenie prowadzonÄ przez ksiÄdza Camerona. Dla wielu parafian film nie byĹ jednak âwystarczajÄ co katolickiâ. Krytyka pojawiĹa siÄ jeszcze przed projekcjÄ . âOni siÄ nie wycofali, by uzasadniÄ dokonany wybĂłrâ â mĂłwi Olivetta. MĂłwili wszystkim: âPrzyjdĹşcie zobaczyÄ!â.
PORTORYKO / SAN JUAN âJEDYNE, CO MAMYâ Silvia opada na krzesĹo. Mimo Ĺźe jest juĹź ciemno, tropikalny upaĹ nie daje ĹźyÄ. To normalne w maju w Portoryko, ale w ich domu jest jak w piekarniku. âMiguelu, czy pamiÄtasz Daniela, psychologa, ktĂłrego poznaĹam w pracy? ZaprosiĹ mnie w najbliĹźszy piÄ tek na spotkanie do parafii Ĺw. Jana od KrzyĹźa. ChciaĹabym tam pĂłjĹÄ, ale to na drugim koĹcu miasta. Zawieziesz mnie?â. MÄ Ĺź stojÄ cy przy otwartym na oĹcieĹź oknie odwraca siÄ. âW porzÄ dkuâ. Ani sĹowa wiÄcej. Silvia wie, Ĺźe nie poprosi o wyjaĹnienia. Taki jest. Praca na polach trzciny cukrowej od dziecka, a potem na placach budowy jako murarz zakonserwowaĹa jego szczupĹÄ sylwetkÄ, ale sprawiĹa rĂłwnieĹź, Ĺźe staĹ siÄ milczÄ cy. TakĹźe teraz, gdy jest na emeryturze i czÄsto sÄ sami we dwoje. âTaki po prostu jestâ â myĹli Silvia, uĹmiechajÄ c siÄ do siebie. Jest rok 2010, spotkaniem jest SzkoĹa WspĂłlnoty, ktĂłrÄ Daniel, Memor Domini, prowadzi w San Juan z grupkÄ ludzi pracujÄ cych. Od tego pierwszego wieczoru Silvia i Miguel nie opuszczajÄ ani jednego piÄ tku. Ona rozmawia, zabiera gĹos, wciÄ Ĺź coraz bardziej zafascynowana tym towarzystwem oraz pracÄ nad tekstem, dziÄki ktĂłremu odkrywa ĹźywÄ wiarÄ; on â zawsze milczÄ cy, z wciÄ Ĺź zapalonym papierosem. âSilvia wyznaĹa nam, Ĺźe byĹ praktycznie analfabetÄ , dlatego w domu to ona czytaĹa mu SzkoĹÄ WspĂłlnoty. Ale widziaĹem, Ĺźe wzrokiem ĹledziĹ kaĹźde sĹowoâ â wspomina JosĂŠ Francisco. Tylko jeden raz, gdy minÄ Ĺ ponad rok, odpowiadajÄ c Ĺźonie, Miguel rzuca zdanie: âMusimy byÄ wdziÄczni, poniewaĹź wszystko daje nam Panâ. W 2015 roku, po serii badaĹ kontrolnych, zostaje u niego wykryty nowotwĂłr w zaawansowanym stadium. W przeciÄ gu krĂłtkiego czasu choroba zmusza go do pozostania w Ĺóşku. Pewnego piÄ tkowego wieczoru mocno pada deszcz. Silvia podchodzi do Miguela, leĹźÄ cego z zamkniÄtymi oczami: âNie czujÄ siÄ na siĹach, Ĺźeby iĹÄ sama. ZostanÄ z tobÄ w domuâ. MÄ Ĺź bierze jÄ za rÄkÄ, mĂłwiÄ c jej: âMusisz iĹÄ. Obiecaj mi, Ĺźe nigdy nie opuĹcisz SzkoĹy WspĂłlnoty. Mamy tylko jÄ â. Silvii wydaje siÄ, Ĺźe âwidzi goâ pierwszy raz, Ĺźe ma przed sobÄ nowego czĹowieka. âKiedy nam o tym opowiedziaĹa â wspomina Pinuccio, WĹoch, ktĂłry od poczÄ tku towarzyszyĹ tej Szkole WspĂłlnoty â pojÄ Ĺem, co to takiego ubĂłstwo, prawdziwe ubĂłstwoâ. Dla Sylvii sĹowa te zmieniajÄ sposĂłb przeĹźywania tej godziny piÄ tkowego wieczoru. Bycia z tymi przyjaciĂłĹmi, ktĂłrzy codziennie wpadajÄ do domu, by pobyÄ z Miguelem, i zrzucajÄ siÄ na klimatyzator. âNie tylko Silvia, ale kaĹźdy z nas siÄ zmieniĹ â wyjaĹnia Pedro. â Miguel tak pokorny i majÄ cy tak pewnÄ wiarÄ pokazaĹ mi dzieĹo Ĺaski wĹaĹnie poprzez SzkoĹÄ WspĂłlnotyâ. Choroba postÄpuje bardzo szybko. Miguel wie o tym dobrze. Pewnego popoĹudnia mĂłwi do JosĂŠ Francisco: âOdchodzÄ spokojnyâ. NastÄpnie nabierajÄ c powietrza: âPoniewaĹź zostawiam SilviÄ tobie, Pinuccio, Danielowi, AimĂŠe, Alisie, Alejandro, Karen, Aurze, Wadiemu, Pedo. Wy jesteĹcie jej rodzinÄ â. O nikim nie zapomniaĹ. Kilka dni później Pan zabraĹ go do siebie. W lipcu tego roku z okazji urodzin Silvii i Daniela Pinuccio zorganizowaĹ wielkÄ kolacjÄ, zapraszajÄ c na niÄ wszystkich przyjacióŠze wspĂłlnoty. Kiedy nadszedĹ czas powrotu do domu, Silvia patrzÄ c na âswojÄ rodzinÄâ, mĂłwi Danielowi: âNie wiedziaĹam, Ĺźe moĹźna byÄ szczÄĹliwym nawet w cierpieniuâ.
HOLANDIA / KAMPEN SOBOTA, BY WSZYSTKO PRZEĹťYÄ Przed przyjazdem do Kampen w Holandii Gianni ma juĹź za sobÄ trochÄ przeprowadzek jak na swoje 34 lata. UrodziĹ siÄ i dorastaĹ w Materze, nastÄpnie przeniĂłsĹ siÄ do Neapolu na studia, gdzie spotkaĹ Ruch i Claudine, swojÄ przyszĹÄ ĹźonÄ. StamtÄ d razem przenieĹli siÄ do Bresci, gdzie znaleĹşli pracÄ, pobrali siÄ, tam teĹź na Ĺwiat przyszĹo ich dwoje dzieci. Pozostali tam przez dziewiÄÄ lat, do czasu, gdy w 2013 roku Gianni zostaje zwolniony. PostanawiajÄ wyemigrowaÄ do NiderlandĂłw, w rodzinne strony Claudine. PrzechodzÄ c kolejne etapy swojej drogi, peĹne pudeĹ oraz rozstaĹ, i przemieszczajÄ c siÄ coraz bardziej na pĂłĹnoc, zawsze brali ze sobÄ SzkoĹÄ WspĂłlnoty. âGdziekolwiek byliĹmy, zawsze szukaliĹmy kogoĹ, z kimĹ moĹźna by jÄ robiÄ â opowiada Gianni, ktĂłry w Holandii zaczÄ Ĺ pracowaÄ jako szef kuchni i pizzaiolo. â SzkoĹa WspĂłlnoty pomagaĹa nam ĹźyÄ tak, by nie udusiÄ siÄ w trudnoĹciach zwiÄ zanych z brakiem pracy, byciem obcymi i koniecznoĹciÄ rozpoczynania wciÄ Ĺź na nowoâ. PrawdÄ mĂłwiÄ c, takĹźe ich maĹĹźeĹstwo siÄga korzeniami pracy SzkoĹy WspĂłlnoty: âClaudine przyjechaĹa do Neapolu w 2002 roku z grupÄ holenderskich studentĂłw. Nie bÄdÄ c nawet ochrzczonÄ , zakochaĹa siÄ w Ruchu i we mnieâ. KsiÄ dz, ktĂłry przygotowywaĹ jÄ do sakramentĂłw, wraz z lekturÄ Katechizmu zaproponowaĹ obojgu pracÄ nad ksiÄ ĹźkÄ SzkoĹy WspĂłlnoty: ChrzeĹcijaĹstwo jako wyzwanie. âPorĂłwnywanie siÄ z tymi sĹowami towarzyszyĹo nam aĹź po najwaĹźniejszÄ decyzjÄ. Nie wyobraĹźaliĹmy sobie, Ĺźe moĹźemy siÄ bez nich obejĹÄâ. Dzisiaj ich dom w Kampen w jednÄ sobotÄ w miesiÄ cu otwiera swoje drzwi, by goĹciÄ maĹÄ grupÄ SzkoĹy WspĂłlnoty. Prawie wszyscy to WĹosi przyjeĹźdĹźajÄ cy tu z innych holenderskich miast. Spotkanie jest o godzinie 15.00: kawa, kilka piosenek, a potem podjÄcie wspĂłlnie notatek ze SzkoĹy WspĂłlnoty, ktĂłrÄ co miesiÄ c ksiÄ dz JuliĂĄn CarrĂłn prowadzi w Mediolanie, ĹÄ czÄ c siÄ z róşnymi wspĂłlnotami. Potem znĂłw Ĺpiew i wspĂłlna kolacja. âZaczynaliĹmy w piÄÄ osĂłb. Wszyscy byli gotowi jechaÄ samochodem kilka godzin, byle tylko byÄ razem i wspĂłĹdzieliÄ to, przed czym stawiaĹo nas Ĺźycieâ. Potem niespodziewanie liczba wzrosĹa. âByĹo tak piÄknie, Ĺźe kaĹźdy zaczÄ Ĺ zapraszaÄ swoich przyjaciĂłĹ. W ten sposĂłb na poczÄ tku ubiegĹego roku policzyliĹmy siÄ i okazaĹo siÄ, Ĺźe byĹo nas ponad 30â. Grupka zmienia oblicze i jÄzyk, przechodzi siÄ z wĹoskiego na holenderski. âTo byĹo zaraĹşliwe: w naszych spotkaniach byĹo coĹ, co potrafiĹo przezwyciÄĹźyÄ samotnoĹÄ ogarniajÄ cÄ róşne Ĺrodowiska Ĺźycia. W Holandii ludzie czÄsto zaprzyjaĹşniajÄ siÄ po dĹugich latach znajomoĹci. Trzeba daÄ osobom czas, by przezwyciÄĹźyĹy swoje opory. Tutaj w ciÄ gu dnia pracuje siÄ bez wytchnienia, potem jednak o 17.00 wszystko siÄ zatrzymuje. Kolacja jest o 18.00, a wiÄc pozostaje wiele godzin, ktĂłre moĹźna poĹwiÄciÄ na to, co siÄ lubiâ. PeĹnia przeĹźywana podczas tych sobotnich popoĹudni staje siÄ moĹźliwoĹciÄ , ktĂłrej poszukuje siÄ w tygodniach dzielÄ cych jedno spotkanie od drugiego. Tak jak przydarzyĹo siÄ to Monice, mĹodej naukowiec z Genui: âKiedy przyjechaĹam do Holandii, zimno bijÄ ce od ludzi wprawiaĹo mnie w zakĹopotanie. MiaĹam duĹźe trudnoĹci z zaaklimatyzowaniem siÄ i po jakimĹ czasie przyszedĹ kryzys, ale tak naprawdÄ rozpadaĹa siÄ moja wiaraâ. By dotrzeÄ do Kampen do Gianniego, Monica przemierza pociÄ giem holenderskie rĂłwniny: âTam znalazĹam dom: nie ze wzglÄdu na makaron i biesiadowanie. Ale poniewaĹź zobaczyĹam spojrzenie, ktĂłre towarzyszy mi w tym wszystkim, co muszÄ zrobiÄ. ZaczynajÄ c od mojej relacji z kolegamiâ. W pracy dla Moniki zmienia siÄ wszystko, rodzÄ siÄ nieoczekiwane rozmowy: âZaczÄto zadawaÄ mi pytania dotyczÄ ce mojej wiary. Przeczuli, Ĺźe stÄ d wszystko wypĹywa. ZaczÄĹam regularnie zapraszaÄ ich na kolacjÄ, kupiĹam nawet fortepian, byĹmy mogli razem ĹpiewaÄ, poniewaĹź jest to dla nich bardzo bezpoĹredni sposĂłb zrozumienia naszego doĹwiadczeniaâ. Pewien jej kolega, wychodzÄ c z biura, pewnego wieczoru na poĹźegnanie mĂłwi jej: âOd lat czekaĹem na kogoĹ, z kim mĂłgĹbym porozmawiaÄ o Ĺźyciuâ. Dzisiaj, wraz z nowym poczÄ tkiem SzkoĹy WspĂłlnoty, podczas odczytywania listy obecnoĹci brakuje niektĂłrych. âZostaliĹmy w dziesiÄ tkÄ. Wiele osĂłb musiaĹo przeprowadziÄ siÄ do innych miast albo wyjechaÄ za granicÄ. Tutaj trudno dĹuĹźej zagrzaÄ miejsca, wszystko wciÄ Ĺź siÄ zmieniaâ â opowiada Gianni. Sprawa nie daje mu jednak spokoju. Nie tyle ze wzglÄdu na liczby, co budzÄ ce siÄ w nim pytanie dotyczÄ ce tego miejsca. âW ostatnim okresie pojawiĹy siÄ pewne trudnoĹci. WidzÄ c, Ĺźe ludzi jest coraz wiÄcej, zaczÄliĹmy martwiÄ siÄ o formÄ, zdefiniowanie i koordynowanie tego, czym jesteĹmy. Ale to nas zablokowaĹo. Trudno byĹo zabraÄ gĹos i czÄsto zapadaĹa cisza, pojawiaĹo siÄ zakĹopotanieâ. To jednak ich nie zraĹźa. âNie chcÄ traciÄ czasu na analizy, zaczynam na nowo od mojego pragnienia oraz od tego, Ĺźe to prawda, iĹź duĹźo ludzi wyjeĹźdĹźa, ale teĹź Ĺźe duĹźo przychodziâ â opowiada Gianni, myĹlÄ c o swoich kolegach, o kolegach Moniki oraz ksiÄdzu Michielu z Bractwa Ĺw. Karola Boromeusza, ktĂłry mieszka w Tilburgu i kiedy tylko moĹźe, bierze samochĂłd w sobotÄ i pokonuje wiele kilometrĂłw tylko po to, by ich odwiedziÄ i odprawiÄ dla nich MszÄ Ĺw. âW ten sposĂłb zauwaĹźam, Ĺźe ktoĹ mnie chce, Ĺźe mogÄ byÄ szczÄĹliwy takĹźe poĹrĂłd bĹÄdĂłw â wyjaĹnia Gianni. â Najbardziej pragnÄ tego, by znĂłw siÄ spotykaÄ tylko po to, by KtoĹ Inny mĂłgĹ przemawiaÄ w naszym Ĺźyciuâ. |