Ślady
>
Archiwum
>
2017
>
listopad / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 6 / 2017 (listopad / grudzieĹ) Listy Prowokacja dla mnie i inne⌠SĹowa: âProwokacja dla kaĹźdego jest inna. (âŚ) Nie musimy broniÄ siÄ przed rzeczywistoĹciÄ , moĹźemy jÄ przyjÄ Ä, prĂłbowaÄ zrozumieÄ i dziÄki temu siÄ rozwijaÄâ, usĹyszane podczas listopadowego spotkania w Krakowie, bardzo gĹÄboko wniknÄĹy w mojÄ ĹwiadomoĹÄ, budzÄ c w moim sercu pytanie. Pytanie, ktĂłre tak niespodziewanie zaczÄĹo rozbrzmiewaÄ w mojej gĹowie, pytanie, ktĂłre mnie zaskoczyĹo. Zaskoczenie stawaĹo siÄ tym wiÄksze, im bardziej chciaĹam je od siebie odsunÄ Ä, bo odpowiedĹş, ktĂłra od razu zaczÄĹa wybrzmiewaÄ we mnie, wydaĹa mi siÄ zdumiewajÄ ca, niewiarygodna. A jednak⌠PojawiĹo siÄ i pytanie, i odpowiedĹş, ale pozostaĹa wÄ tpliwoĹÄ: czy aby jest to wĹaĹciwe pytanie, a tym bardziej, czy jest to wĹaĹciwe rozpoznanie? Czy mojÄ prowokacjÄ , tÄ rzeczywistoĹciÄ mojego Ĺźycia, przed ktĂłrÄ tak siÄ broniĹam, a ktĂłra mnie zasysaĹa jak czarna dziura â czy tÄ prowokacjÄ dla mnie miaĹo byÄ zwÄ tpienie moich dzieci? Czy to wĹaĹnie takÄ prowokacjÄ postawiĹo na mojej drodze Wydarzenie, aby rozpadĹ siÄ mĂłj formalizm, abym wydostaĹa siÄ z klatki lÄkĂłw, rozerwaĹa wiÄzy krÄpujÄ ce mojÄ duszÄ i zaczÄĹa dostrzegaÄ Jezusa w codziennoĹci? To wĹaĹnie dziÄki tej prowokacji zaczÄĹam pragnÄ Ä â pragnÄ Ä zrozumienia. I wĹaĹnie to pragnienie, nieustanna tÄsknota spowodowaĹa, Ĺźe przede mnÄ zaczÄĹa roztaczaÄ siÄ nowa rzeczywistoĹÄ, nowa droga, ktĂłrÄ chciaĹam podÄ ĹźyÄ â droga rozwoju. WyruszyĹam z punktu swojego skostnienia, wyruszyĹam z punktu, w ktĂłrym staĹam przed murem, z bagaĹźem wĹasnych projektĂłw, z bagaĹźem lÄkĂłw, z bagaĹźem poczucia winy. StaĹam pod tym murem zniewolenia, staĹam â rozpaczajÄ c. I nagle w murze odkryĹam wyĹom, ĹwiatĹo, ktĂłre zaczÄĹo rozjaĹniaÄ moje mroki. DojrzaĹam pojawiajÄ cÄ siÄ nadziejÄ, a z niÄ napeĹniajÄ ce mnie uczucie wolnoĹci. Bierna akceptacja tego, czego zaczÄĹam doĹwiadczaÄ. To moje pragnienie, to moje poszukiwanie i to, Ĺźe BĂłg przemawiaĹ do mnie, przemawiaĹ przez spotykanych przeze mnie ludzi â wĹaĹnie to sprawiĹo, Ĺźe pewnego dnia odnalazĹam Ruch. OdnalazĹam, aby siÄ rozwijaÄ. I jak usĹyszaĹam w Krakowie, âRuch jest czÄĹciÄ Tajemnicy, ktĂłra lituje siÄ nad naszÄ nicoĹciÄ â. Tak wĹaĹnie BĂłg za poĹrednictwem Ruchu ulitowaĹ siÄ nad mojÄ marnoĹciÄ . To wĹaĹnie Ruch pozwala mi kaĹźdego dnia dostrzegaÄ to, czego pragnie moje serce. I pomaga mi w uĹwiadamianiu sobie moich potrzeb, pomaga mi w znajdowaniu odpowiedzi na pytania o sens tego, co siÄ wydarzyĹo z moimi dzieÄmi, o to, jakÄ drogÄ podÄ ĹźajÄ . Po tej bezkresnej nocy duszy, ktĂłra mnÄ owĹadnÄĹa, tej nocy peĹnej lÄkĂłw, oskarĹźania siebie, tej nocy, podczas ktĂłrej zaczÄĹam traciÄ nadziejÄ, nocy, ktĂłra wydawaĹa siÄ wiecznoĹciÄ (bo byĹ to doĹÄ dĹugi okres w moim Ĺźyciu), wĹaĹnie wtedy moje pragnienie, moja modlitwa dotarĹy do ĹwiatĹa â i wtedy doĹwiadczyĹam Jego spojrzenia i zrozumiaĹam, Ĺźe âChrystus zawsze nas poprzedza, Ĺźe inicjatywa jest po Jego stronie, a my powinniĹmy byÄ gotowi na odebranie prowokacji i zaakceptowanie tego, Ĺźe nasza potrzeba nie bÄdzie speĹniona do koĹca (...)â. ZaakceptowaÄ, zrozumieÄ i staraÄ siÄ rozwijaÄ w wierze, uĹwiadamiajÄ c sobie, Ĺźe nic nie mogÄ zrobiÄ sama bez Niego, bez Jego ObecnoĹci tu i teraz. JakiĹ czas temu, gdy zaczÄĹam tonÄ Ä w moich Ĺźalach i projektach, jak Piotr w Jeziorze Tyberiadzkim, zaczÄĹam krzyczeÄ: âPanie, ratuj, bo sama nic nie mogÄ! Panie, ratuj mnie i moich bliskich! Panie, tylko w Tobie moja nadzieja, tylko w Tobie moja ufnoĹÄ. BoĹźe mĂłj, wiem, Ĺźe zsyĹajÄ c na mnie te wszystkie doĹwiadczenia, masz w tym jakiĹ cel, ktĂłrego nie potrafiÄ zauwaĹźyÄ i zrozumieÄ swoim ludzkim pojmowaniem rzeczy. Ale dlaczego? PozwĂłl mi to zrozumieÄ i wĹaĹciwie wykorzystaÄ. Duchu ĹwiÄty, Duchu Mocny, oĹwieÄ mnie i daj przyjÄ Ä mi z pokorÄ serca to wszystko, co jest mi dane. ProszÄ CiÄ, wzmocnij mnie, wzmocnij mojÄ wiarÄ i zeĹlij pocieszenieâ. I pocieszenie zostaĹo mi dane. StaÄ siÄ ubogÄ sercem. ZrozumieÄ i zaakceptowaÄ swojÄ niemoc i zaleĹźnoĹÄ od Boga. UpaĹÄ, aby powstaÄ wolnÄ . DĹugo musiaĹam odkrywaÄ tÄ zaleĹźnoĹÄ. I odkrywam jÄ za kaĹźdym razem od nowa, dzieĹ po dniu, godzina po godzinie, chwila po chwili, nieustannie. ZniosÄ wszystko, bo jest BĂłg, ktĂłry mnie kocha, ktĂłry pragnie mojego dobra, dobra moich bliskich. MyĹlÄ, Ĺźe wĹaĹnie moim bliskim jest potrzebny mĂłj rozwĂłj w wierze, abym mogĹa zrozumieÄ (zrozumieÄ to chyba niewĹaĹciwe okreĹlenie), abym potrafiĹa odczuwaÄ tÄ zaleĹźnoĹÄ, tÄ nieustannÄ ObecnoĹÄ, powierzaÄ tej ObecnoĹci wszystko i zaufaÄ jak dziecko. Wiem, Ĺźe âpoznanie prawdy nie moĹźe nastÄ piÄ z pominiÄciem wolnoĹci, jak i to, Ĺźe nie moĹźna komunikowaÄ prawdy bez wolnoĹciâ. UĹwiadamiam sobie, Ĺźe dziÄki tej ufnoĹci stajÄ siÄ bardziej wolna, bardziej uboga. DziÄki temu dostrzegam wolnoĹÄ innych, ale jednoczeĹnie daje mi to siĹÄ do bycia Ĺwiadkiem Jego ObecnoĹci, daje moc do dziÄkczynienia i ufnej modlitwy, mojej bezustannej proĹby, aby moje dzieci w swojej wolnoĹci daĹy siÄ ogarnÄ Ä tej MiĹosiernej MiĹoĹci Boga. Ania LISTY Z KUBY ĹwiÄta z wiaderkiem Przyjaciele, ĹwiÄta to czas bardzo konkretnego przyjĹcia Pana, ktĂłry utwierdza nas w prawdzie, Ĺźe chrzeĹcijaĹstwo nie jest czymĹ zwyczajnym. KrĂłl Nieba schodzi na ziemiÄ i nie ma dla Niego miejsca. StwĂłrca Ĺwiata leĹźy owiniÄty w pieluchy. ĹmierdzÄ cy pasterze, ĹźyjÄ cy na marginesie Ĺwiata, adorujÄ Go jako swojego Pana⌠Moje ĹwiÄtowanie teĹź byĹo, Ĺźe tak napiszÄ, niecodzienne⌠W sobotÄ obudziĹem siÄ z mega gorÄ czkÄ â nie wiem, jak wysokÄ , bo w mieĹcie nie ma ani jednego termometru â nawet w szpitalu. Później zaczÄĹy siÄ wymioty i biegunka, poza tym wiÄcej nic nie pamiÄtam⌠Wirus czy coĹ tam innego, ale pierwszy raz byĹem tak silnie bezsilny. CaĹe szczÄĹcie owieczki wyczuĹy zapach pasterza i wezwaĹy lekarza â a nawet trzech â i do tego szamankÄ-czarodziejkÄ. Ze mnÄ kontaktu nie byĹo â caĹÄ historiÄ znam tylko z opowieĹci â choÄ wstawaĹem i chodziĹem â zero kontaktu. Lekarz daĹ kroplĂłwkÄ, drugi zrobiĹ masaĹź miÄĹni nĂłg, aby przegoniÄ biegunki. Ale najlepsza byĹa miejscowa uzdrowicielka â ta od rodziny po przejĹciach z martwym kotem (o czym moi wierni nie wiedzieli). PrzyszĹa, zapaliĹa kadzidĹo i liĹciem palmowym wyganiaĹa choroby, podĹpiewujÄ c sobie przy tym, a gdy chcieli jej zapĹaciÄ, z honorem powiedziaĹa: âNie, od kolegĂłw po fachu nie biorÄ!â. I poszĹa. Szamanka, a taki dobry czĹowiek! W niedzielÄ przebudziĹem siÄ z silnym bĂłlem gĹowy, kiedy âmoje Mszeâ odprawiaĹ padre Rogelio, mĂłj sÄ siad z innej diecezji. ZostaĹy wymioty i biegunka, gorÄ czka znikĹa. MiaĹem nawet siĹÄ, Ĺźeby siÄ wykÄ paÄ i wrĂłciÄ do Ĺóşka⌠DĹugo co prawda nie poleĹźaĹem, bo co chwilÄ sprawdzaĹem, czy baczek przy sedesie juĹź siÄ napeĹniĹ⌠Po poĹudniu wypiĹem litr wody i zaraz wszystko wyszĹo, ale wodÄ trzeba piÄ. ZjadĹem kilka tabletek, to znaczy wszystkie trzy dostÄpne na Kubie: róşowÄ , brÄ zowÄ i biaĹÄ oraz takÄ super sĹodkÄ i smacznÄ (przywiĂłzĹ mi jÄ wspominamy Rogelio, widocznie byĹ gdzieĹ za granicÄ ). Ale jako Ĺźem czĹowiek silny i walczÄ cy, wstaĹem i wykÄ paĹem siÄ, Ĺźeby odprawiÄ PasterkÄ o 22.00. W tym roku znowu zjechaĹy siÄ wszystkie wioski, aby ĹwiÄtowaÄ razem: po Mszy Ĺw. jaseĹka, Ĺpiew i wino, ktĂłre zakupiĹem duĹźo wczeĹniej. Ale jako Ĺźe byĹem jeszcze sĹaby i wirusy uchodziĹy ze mnie wszelkimi moĹźliwymi drogami, w zamkniÄtej zakrystii przygotowaĹem wiadro i rÄcznik, i inne takie, a potrzeby tego dnia miaĹem wielkie. ChĂłr wiedziaĹ, Ĺźe dzisiaj Ĺpiewy bÄdÄ niekonwencjonalne i w róşnych, nieprzewidywalnych momentachâŚ. WyglÄ daĹo to mniej wiÄcej tak: âA teraz chĂłr zaĹpiewa kolÄdÄâ, ja tymczasem do ĹwiÄ tecznego wiaderka⌠i dalej. I tak trzy razy⌠MaĹo ĹwiÄ tecznie, ale za to nadzwyczaj poboĹźnie, takĹźe z mojej strony: ileĹź modlitwy, aby nie ustaÄ w drodze, ale byĹem dzielny. A i ludzie pochwalili takie uzupeĹnienie liturgii Ĺpiewami⌠Na zakoĹczenie byĹem zlany potem i zapachem bardziej przypominaĹem betlejemskÄ szopÄ⌠Po zakoĹczeniu padĹem i spaĹem dosyÄ dĹugo. W poniedziaĹek w poĹudnie byĹo juĹź lepiej: pozostaĹa jeszcze biegunka i nie-jedzenie, ale za to wypijaĹem litry wody. Parafianie przynieĹli mi sok jabĹkowy: co za smak! JabĹka na Kubie to prawdziwy rarytas, jak zresztÄ wiÄkszoĹÄ normalnych produktĂłw. Kryzys zaĹźegnany⌠Teraz tylko wyszĹo mi osiem guzĂłw na miÄĹniach i mam usta jak amerykaĹska aktorka: ogromne i czerwone, ale to wszystko przejĹciowe trudnoĹci, bo przecieĹź przyjĹcie Chrystusa jest niewÄ tpliwe i napeĹnia spokojem oraz radoĹciÄ âŚ Wszystkie problemy przeszĹy po kilku dniach. Prace budowlane kontynuujÄ. Teraz pora deszczowa, wiÄc leje, ale kiedyĹ przejdzie. RozpadĹ mi siÄ dach w kaplicy â kolejny kryzys finansowy⌠DziĹ urzÄ dziliĹmy dzieciom wielkie ĹwiÄto z okazji Trzech KrĂłli â dla 70 dzieciakĂłw â z pajacami, ciastem, prezentami⌠Ludzie to stanowczo lepsza inwestycja niĹź Ĺatanie dachĂłw⌠OchrzciĹem 26 dzieci z caĹego Ĺwiata â wszak to czas, gdy niektĂłrzy KubaĹczycy przylatujÄ do swoich rodzin. Przyjechali dwaj nowicjusze od dominikanĂłw, byĹo wiÄc wesoĹo, a momentami powaĹźnie. ZepsuĹ siÄ samochĂłd, ale to standard. âNaprawi siÄâ â usĹyszaĹem. KupiĹem szeĹÄ nowych talerzy, bo pojawiĹy siÄ w sklepie. DziÄkujÄ za przyjaĹşĹ, wsparcie i modlitwÄ.
ks. Adam WiĹski, Jiguani (Kuba) 07.01.2018 SZKOĹA WSPĂLNOTY âODNALAZĹAM MĂJ DOM!â Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, od prawie dwĂłch lat mieszkam w Bergamo, ale nigdy naprawdÄ nie braĹam udziaĹu w Ĺźyciu tutejszej wspĂłlnoty Ruchu. WydawaĹo mi siÄ, Ĺźe nie warto angaĹźowaÄ siÄ w miejscu tak odlegĹym od tego, czym ĹźyĹam: doĹwiadczeniem CLU na Uniwersytecie Katolickim w Mediolanie, chĂłrem Bractwa, diakoniÄ CLU na uczelni z tobÄ âŚ jednym sĹowem, powiedzmy to sobie szczerze, zawsze byĹam w pierwszym szeregu! I na poczÄ tku nieco z powodu tego, Ĺźe nikogo nie znaĹam, nieco z pychy (âW Mediolanie tak nie robiÄ , w Mediolanie byĹo piÄkniejâŚâ), za bardzo siÄ nie zaangaĹźowaĹam. I zaczÄĹam ĹźyÄ, po prostu Ĺźeby przeĹźyÄ, zarĂłwno jeĹli chodzi o relacjÄ z moim mÄĹźem, jak i z mojÄ szeĹciomiesiÄcznÄ cĂłrkÄ . Nie Ĺźeby coĹ siÄ nie ukĹadaĹo albo Ĺźeby byĹy jakieĹ problemy, ale rzecz w tym, Ĺźe nie byĹo mnie w tym wszystkim. I moje Ĺźycie przestaĹo ĹpiewaÄ. DopĂłki nie rozpoczÄĹa siÄ SzkoĹa WspĂłlnoty. Podczas jednego z trudniejszych dla mnie wieczorĂłw, kiedy moja cĂłrka nieĹşle rozrabiaĹa i o 21.00 byĹam jeszcze przed kolacjÄ , powiedziaĹam sobie: âNie idÄâ. W miÄdzyczasie przeczytaĹam fragment z Dnia Inauguracji, w ktĂłrym jest mowa o symptomach oraz dyspozycyjnoĹci âwobec sposobu, w jaki BĂłg poprzez rzeczywistoĹÄ wywaĹźa nasze drzwiâ, i wtedy zrozumiaĹam: dostrzeĹźonym przeze mnie symptomem tego, Ĺźe Ĺźycie jaĹowieje, byĹa moja rozpaczliwa potrzeba, by znĂłw Go zobaczyÄ, jak to juĹź siÄ staĹo, kiedy byĹam w Mediolanie. DostrzegĹam otwierajÄ cÄ siÄ przede mnÄ na moich oczach drogÄ: tego wieczoru byĹa SzkoĹa WspĂłlnoty i w ten sposĂłb poszĹam. Kiedy wrĂłciĹam do domu, wydawaĹo siÄ, Ĺźe byĹam w lunaparku, do tego stopnia, Ĺźe mÄ Ĺź zapytaĹ mnie: âCo ci siÄ staĹo?â. OdpowiedziaĹam mu: âOdnalazĹam mĂłj dom!â. Jakby Chrystus znowu wszedĹ do mojego Ĺźycia i samo tylko pragnienie, by od Niego zaleĹźeÄ, zmieniĹo mojÄ twarz. DziÄki temu znĂłw zaangaĹźowaĹam siÄ w róşne rzeczy: poszĹam na kolacjÄ, na ktĂłrÄ byli zaproszeni wszyscy mĹodzi ze wspĂłlnoty (z tÄ , co zwykle polemicznoĹciÄ i moimi pytaniami, ale poszĹam), angaĹźujÄ siÄ w Ĺpiew itd., poniewaĹź wszystko to pomaga mi lgnÄ Ä do Niego coraz bardziej. WĹaĹnie wczoraj znowu wpadaĹam w formalizm. ZaczÄĹam zastanawiaÄ nad kilkoma piosenkami, ktĂłre mieliĹmy zaĹpiewaÄ przed SzkoĹÄ WspĂłlnoty, poniewaĹź byĹam w chĂłrze, poniewaĹź muszÄ ofiarowaÄ mĂłj gĹos⌠wszystkie powody byĹy formalne. Istotnie, gdy tylko okazaĹo siÄ, Ĺźe moje typy nie zgadzaĹy siÄ z wybranymi piosenkami, zezĹoĹciĹam siÄ i zaczÄĹam polemizowaÄ jak to zwykle ja. Potem jednak powiedziaĹam sobie: przecieĹź nie robiÄ tego wszystkiego dla odpowiedzialnego za Ĺpiew ani teĹź Ĺźeby inni usĹyszeli, jaki mam talent do Ĺpiewania, robiÄ to dla siebie i po to, by Chrystus na nowo wszedĹ do mojego Ĺźycia i pozwoliĹ mi ĹpiewaÄ. Maria, Bergamo (WĹochy) OSTATNI UĹCISK KSIÄDZA PAOLO MogÄ uwaĹźaÄ siÄ za rasowego ex-giessina. Na poczÄ tku liceum spotkaĹem ksiÄdza Paolo BargigiÄ, proboszcza z mojej okolicy, dlatego teĹź doĹÄ czyĹem do GS. Wieczorem zbieraliĹmy siÄ na nieszpory, spotykaliĹmy na Szkole WspĂłlnoty z tÄ osobÄ o tak silnej i odmiennej od innych charyzmie, potrafiÄ cÄ wzbudziÄ takÄ fascynacjÄ, jakiej nie spotkaĹem nigdzie indziej. Potem przyszĹy studia: spotykaliĹmy siÄ na jutrzni, uczyliĹmy razem, chodziliĹmy na wykĹady, jedliĹmy wspĂłlnie i wracaliĹmy do domu, gdy byĹo juĹź ciemno. Nie byĹo gestu, ktĂłremu by nie towarzyszyĹ: od SzkoĹy WspĂłlnoty po ruchowe Msze Ĺw., biesiady, rekolekcje, letnie wakacje itd. Po obronie i Ĺlubie ze wzglÄdu na pracÄ przeprowadziĹem siÄ wraz z ĹźonÄ do Syrakuz, gdzie zamieszkaliĹmy w pobliĹźu innej rodziny z Ruchu. Razem z nimi kontynuowaliĹmy przeĹźywanie tego doĹwiadczenia, ktĂłre dawaĹo nam wiele, pozwalajÄ c wzrastaÄ jako osobom i rodzinie. Po trzech latach ponownie ze wzglÄdu na mojÄ pracÄ przeprowadziliĹmy siÄ, tym razem na pĂłĹnoc, do Friuli, gdzie â moĹźe nieco z powodu odlegĹoĹci, nieco trudnoĹci w pracy, serii zmartwieĹ zwiÄ zanych z dzieÄmi, ale bardziej (zrozumiaĹem to dopiero później) z powodu utraty owej fascynacji poczÄ tkiem â wraz z ĹźonÄ oddaliliĹmy siÄ od Ruchu. A zwaĹźywszy na to, Ĺźe Ruch i wiara pokrywaĹy siÄ dla nas ze sobÄ i jedno nie mogĹo istnieÄ bez drugiego â takĹźe od wiary. Powoli, niemal niezauwaĹźalnie, nie mieliĹmy juĹź ochoty chodziÄ na SzkoĹÄ WspĂłlnoty, zawsze znajdowaĹa siÄ dobra wymĂłwka, by pozostaÄ w domu. NastÄpnie przyszĹa choroba ksiÄdza Paolo Bargigii, stwardnienie rozsiane boczne. OdwiedziĹem go jeden raz, ale to wystarczyĹo. Widok osoby, ktĂłra z radoĹciÄ przeĹźywa podobnÄ sytuacjÄ, jest wydarzeniem siÄ CzegoĹ, czego nie moĹźna âpo ludzkuâ wytĹumaczyÄ, i jakby to, co uderzyĹo mnie w mĹodoĹci, wydarzyĹo siÄ na nowo. Ta tak chora osoba okazaĹa mi uwagÄ, jakiej nie doĹwiadczyĹem nigdy wczeĹniej. PoczuĹem siÄ jak spragniony czĹowiek, ktĂłry niespodziewanie napiĹ siÄ ĹwieĹźej wody: nie ma niczego lepszego. Razem z ĹźonÄ postanowiliĹmy wyskoczyÄ na Meeting, gdzie ponownie mieliĹmy okazjÄ uĹciskaÄ kilkoro przyjaciĂłĹ. I to wĹaĹnie wtedy, gdy byliĹmy na Meetingu, ksiÄ dz Paolo odszedĹ. Ponownie doĹwiadczyĹem objÄcia podczas RóşaĹca odmawianego w jego intencji i lubiÄ myĹleÄ, Ĺźe odejĹcie tej osoby, ktĂłra naznaczyĹa mĂłj poczÄ tek, byĹo dla mnie nowym poczÄ tkiem. Zaraz potem we Florencji odbyĹa siÄ kolacja, w ktĂłrej brali udziaĹ studenci inĹźynierii z czasĂłw CLU, gdzie znĂłw zobaczyĹem osoby, ktĂłre odegraĹy tak wielkÄ rolÄ w moim dorastaniu. NaprawdÄ zdumiewajÄ ce jest to, Ĺźe gĹÄbia niektĂłrych relacji prawie Ĺźe nie odczuĹa niemal dwudziestoletniej nieobecnoĹci, byĹo tak, jakbyĹmy rozstali siÄ dzieĹ wczeĹniej. Mam wiele zainteresowaĹ, dlatego nie brakuje mi relacji z innymi ludĹşmi. Z pewnoĹciÄ nie jestem âsamâ, jednak spojrzenia na mnie i tak gĹÄbokiej odpowiednioĹci z tym, czego pragnÄ, nie znajdujÄ nigdzie indziej. StÄ d mĂłj nowy âpoczÄ tekâ, nie mĂłwiÄ c juĹź o zaskoczeniu, kiedy podczas Dnia Inauguracji Roku, po okoĹo 10 latach mojej nieobecnoĹci, okazaĹo siÄ, Ĺźe tematem jest hasĹo: âNa poczÄ tku tak nie byĹo!â, ktĂłre tak doskonale opisuje mojÄ sytuacjÄ. Massimiliano WAKACJE HAJAR: âNIE BYĹA JUĹť TAKA SAMAâ Podczas Dnia Inauguracji Roku dla mĹodzieĹźy z Cavalieri z Trento, ktĂłry odbyĹ siÄ w Weronie, byĹem Ĺwiadkiem zdumiewajÄ cego cudu. WczeĹniej odbyliĹmy naprawdÄ bogate i intensywne wakacje, w ktĂłrych po raz pierwszy wziÄli udziaĹ przyjaciele z Mantui, a wĹrĂłd nich mĹodzieĹź wywodzÄ ca siÄ z kultury islamskiej. ZaprzyjaĹşniliĹmy siÄ ze wszystkimi stamtÄ d i postanowiliĹmy zobaczyÄ siÄ jeszcze raz. Tak teĹź siÄ staĹo, dwa dni przed rozpoczÄciem szkoĹy, w Mantui: zabawy, Ĺpiewy, Msza Ĺw., wszystko bardzo proste. Podczas Dnia Inauguracji poprosiliĹmy mĹodzieĹź, Ĺźeby przygotowaĹa Ĺwiadectwo: co takiego wydarzyĹo siÄ od tego lata do dzisiaj? Podeszli do mikrofonu zdecydowani ludzie z Mantui, wĹrĂłd nich Insaf (16 lat), siostra Hajar z trzeciej klasy gimnazjum, ktĂłra byĹa na wakacjach. Oto, co powiedziaĹa Insaf: âNie byĹo mnie tego lata. Moja siostra, gdy wyjeĹźdĹźaĹa, byĹa bardzo zmÄczona egzaminami. Kiedy wrĂłciĹa, nie poznawaĹam jej, byĹa jak ktoĹ nieznajomy. ByĹa o wiele bardziej wesoĹa i nie przestawaĹa opowiadaÄ o tym, co siÄ tam dziaĹo. Nie dawaĹa mi nawet spaÄ, poniewaĹź musiaĹa opowiedzieÄ mi o wakacjachâ. PomyĹlaĹem: âJan i Andrzej. Andrzej idzie do swojego brata Szymona, ktĂłry w mig pojmuje, Ĺźe to spotkanie byĹo decydujÄ ce. I idzie za nimâ. Claudio, Bolzano (WĹochy) IMPREVISTO GDZIE ZOBACZYLI TO âNA ZAWSZEâ? W minionych dniach trzech chĹopakĂłw z mÄskiej WspĂłlnoty Terapeutycznej âImprevistoâ zakoĹczyĹo swojÄ terapiÄ. Podczas poĹźegnalnego spotkania, otoczony przez wszystkich swoich towarzyszĂłw podróşy, Matteo powiedziaĹ: âZabieram stÄ d powĂłd, przyczynÄ tego, dlaczego tu jestem, Ĺźe przede wszystkim nie chodzi o narkotyki, ale o wiele wiÄcej: o mojÄ osobÄ, o to, co tu spotkaĹem, o wezwanie skierowane do mojej osoby. Wiem to i rozumiem, poniewaĹź kiedyĹ byĹem niczym i naleĹźaĹem do nikogo, teraz natomiast mam to, czego nigdy nie miaĹemâ. Andrea, drugi chĹopak, potwierdziĹ: âTeraz mam wielkÄ nadziejÄ, czujÄ w sobie przeogromnÄ pozytywnoĹÄ, spotkaĹem coĹ tak piÄknego, Ĺźe mogÄ powiedzieÄ, Ĺźe wszystko, naprawdÄ wszystko, nawet to, co zĹe, zawsze bÄdzie piÄkne. I rozumiem, Ĺźe najwaĹźniejsze nie jest to, co piÄkne, ale to ÂŤzawszeÂť. Kluczowym sĹowem jest ÂŤna zawszeÂťâ. Enrico, ostatni, dodaĹ: âNauczyĹem siÄ sposobu, metody, wiem, o co prosiÄ i kogo prosiÄ, a najbardziej uderzyli mnie w przeĹźytym doĹwiadczeniu pracujÄ cy tutaj ludzie. Nie byĹo dnia, Ĺźebym nie zadaĹ sobie pytania o energiÄ, siĹÄ, jakÄ nieĹli. ZadawaĹem sobie pytanie: kto daje im tÄ caĹÄ siĹÄ, skÄ d jÄ majÄ , gdzie jÄ czerpiÄ ? Kiedy przepeĹnia mnie to pytanie, zauwaĹźam, Ĺźe przepeĹnia mnie wielkie szczÄĹcieâ. To rzeczywiĹcie prawda â mĂłwiĹem sobie â Ĺźe mĹodzieĹź âto nie naczynia, ktĂłre trzeba wypeĹniÄ, ale pĹomienie, ktĂłre trzeba zapaliÄâŚâ, jak mĂłwi Plutarch. PoniewaĹź Ĺźeby pytanie Ĺźycia mogĹo wybuchnÄ Ä, by Ĺźycie byĹo Ĺźyciem i mogĹo wybuchnÄ Ä, potrzeba pĹomienia, wtargniÄcia pĹonÄ cej, rozpalonej nowoĹci. Ale przede wszystkim zadajÄ sobie pytanie, zdumiony i poruszony patrzeniem wciÄ Ĺź na moich chĹopakĂłw, gdzie zobaczyli tÄ siĹÄ, o ktĂłrej mĂłwiÄ , gdzie zobaczyli to âna zawszeâ w nas, wychowawcach, tak biednych i maĹych ludziach? Co znaczy byÄ przepeĹnionym pytaniem i byÄ szczÄĹliwym? Jak te chĹopaki mogÄ tak myĹleÄ i coĹ takiego mĂłwiÄ? To tak jakby stanÄ Ä na skraju przepaĹci, wobec wielkiej tajemnicy⌠To BĂłg zabiera gĹos poĹrĂłd trudĂłw ubogiego i maĹego czĹowieczeĹstwa naszych osĂłb. Silvio Cattarina, Pesaro (WĹochy) NA KONIEC DNIA âBYĹEM GORSZY, NIĹť JESTEM TERAZ, A PRZECIEĹťâŚâ Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, dzisiaj rano przeĹźywaĹem pracÄ jak jakÄ Ĺ oczywistoĹÄ. Na koniec dnia czuĹem z tego powodu bĂłl w sercu. BiadoliĹem nad tym, co mogĹem albo powinienem byĹ zrobiÄ, by tego uniknÄ Ä, ale nie szukaĹem wyjĹcia z tej sytuacji. ZadajÄ c sobie pytanie, jak zachowaÄ siÄ wobec tego biadolenia bez popadania w moralizm, poszedĹem na SzkoĹÄ WspĂłlnoty. ZaczÄ Ĺem sĹuchaÄ wypowiedzi innych i porĂłwnywaÄ to, co mĂłwiÄ , z tym, co mi siÄ przydarzyĹo. W pewnym momencie przyszĹa mi do gĹowy rzecz, o ktĂłrej nie pamiÄtaĹem juĹź od dĹuĹźszego czasu: zanim poznaĹem Ruch, byĹem o wiele gorszy niĹź teraz, a jednak Chrystus daĹ mi siÄ poznaÄ. Pomimo mojej nÄdzy przyciÄ gnÄ Ĺ mnie do siebie caĹÄ swojÄ atrakcyjnoĹciÄ . Dlatego teĹź nie liczy siÄ to, co powinienem albo czego nie powinienem byĹ robiÄ, i jestem wdziÄczny, Ĺźe poczucie dyskomfortu pokazuje mi, Ĺźe nie chcÄ juĹź przeĹźywaÄ Ĺźycia banalnie. Przypomnienie sobie tego pozwoliĹo mi odnaleĹşÄ w sobie zdumienie i odwagÄ, by znĂłw poszukiwaÄ tej atrakcyjnoĹci zaraz po Szkole WspĂłlnoty, gdy od razu zaczÄ Ĺem siÄ rozpraszaÄ. Lorenzo âKIEDY PRZECZYTASZ JUĹť ÂŤTRACCEÂť, PRZYNIESIESZ MI JE?â Od ubiegĹego roku moja mama (ktĂłra wĹaĹnie skoĹczyĹa 84 lata) zaczÄĹa czytaÄ âTracceâ. Co miesiÄ c czekaĹa na nie i jeĹli po jakimĹ czasie nie przynosiĹam jej najnowszego numeru, wypytywaĹa: âPrzeczytaĹaĹ juĹź ÂŤTracceÂť? â Nie, a o co chodzi? â Kiedy przeczytasz, przyniesiesz mi? LubiÄ czytaÄ listy⌠Nic poza tym, ale listy sÄ piÄkneâ. Przyznam, Ĺźe wiele razy przekartkowujÄ je tylko, odkĹadajÄ c lekturÄ na czas, kiedy bÄdÄ mogĹa zrobiÄ to bez poĹpiechu, a tu czasu nigdy nie znajdujÄ. Dlatego czasem odpowiadaĹam jej: âNie, ale i tak ci je przyniosÄ, poniewaĹź teraz ich nie czytamâ. Tak byĹo na poczÄ tku, z czasem, kiedy zobaczyĹam jej zainteresowanie, zaczÄĹam kupowaÄ egzemplarz takĹźe dla niej. W paĹşdzierniku nie miaĹam ku temu okazji, dlatego pod koniec miesiÄ ca zapytaĹa mnie: âNie widziaĹam ÂŤTracceÂť, nie ukazaĹy siÄ w tym miesiÄ cu? â OczywiĹcie, Ĺźe sÄ . Dam ci mĂłj egzemplarzâ. Na co ona: âBardzo lubiÄ je czytaÄ, potem dajÄ je mojej przyjaciĂłĹce Rosannieâ. NastÄpnie wieczorem ucinajÄ sobie dĹugie pogawÄdki przez telefon, podczas ktĂłrych opowiadajÄ sobie takĹźe o tym, co przeczytaĹy w âTracceâ. Kilka dni temu byliĹmy u niej. WychodziliĹmy wĹaĹnie na kolacjÄ do restauracji, gdzie mieliĹmy ĹwiÄtowaÄ jej urodziny. Przy wĹÄ czonej telewizji, miÄdzy jednym sĹowem a drugim oraz komentarzami do emitowanego programu, zaczÄĹa: âNumer w tym miesiÄ cu przewyĹźszyĹ wszystkie inne. Nigdy nie byĹo tak piÄknych ÂŤTracceÂť!â. OdwrĂłciĹam siÄ w jej stronÄ zainteresowana i przyciÄ gniÄta jej entuzjazmem: âCo podoba ci siÄ najbardziej? â Listy sÄ piÄkne, nastÄpnie historie, a potem⌠To, co jest w Ĺrodku. Nie czytam wszystkiego, poniewaĹź niektĂłre artykuĹy czasem sÄ trudne, ale w tym miesiÄ cu to, co jest w Ĺrodku, jest naprawdÄ Ĺwietne!â. Ja wciÄ Ĺź nie rozumiaĹam: âAle co dokĹadnie? â To, co jest w Ĺrodku, z cytatami z ksiÄdza Giussaniego, fragmentami homilii kardynaĹa Ratzingera. Musisz jÄ dla mnie zdobyÄ, poniewaĹź jest piÄkna i muszÄ jÄ zachowaÄ. To, co jest w Ĺrodku, ze starymi fotografiami!â. Wreszcie zrozumiaĹam: âWkĹadka! To jest tekst z Dnia Inauguracji Roku, ktĂłry prowadziĹ ksiÄ dz CarrĂłn!â. Na co ona: âPrzepiÄkne! Ach, jakĹźe piÄkne, czytaĹam to raz, a potem drugi! Dwa razy! Potem daĹam Rosannie, a ona swojej przyjaciĂłĹceâ. NastÄpnego dnia wstaĹam wczeĹnie rano, Ĺźeby przeczytaÄ âTracceâ online i za kaĹźdym razem, gdy to robiÄ, myĹlÄ o niej i o jej sĹowach. Mariolina, Piacenza (WĹochy) ĹťYWNOĹCI âZDRAP I WYGRAJâ ZaprosiĹam jednÄ z moich albaĹskich uczennic do udziaĹu w ZbiĂłrce ĹťywnoĹci. W pewnym momencie widzÄ, Ĺźe stoi w kolejce do kasy z koszykiem w rÄku, pĹaci i szczÄĹliwa idzie w moim kierunku z dwoma siatkami peĹnymi jedzenia. ZapytaĹam jÄ , czy zrobiĹa zakupy do domu: mieszka z mamÄ , trĂłjkÄ rodzeĹstwa, bez ojca. Na co ona mĂłwi, Ĺźe kupiĹa wszystko dla Banku ĹťywnoĹci, poniewaĹź rano weszĹa do baru, kupiĹa zdrapkÄ za 3 euro i wygraĹa 30. W ten sposĂłb wykorzystaĹa je, by wziÄ Ä udziaĹ w ZbiĂłrce ĹťywnoĹci⌠Luisella, Mediolan (WĹochy) MAIL DO SZEFA DZIAĹU KADR Bank, w ktĂłrym pracujÄ juĹź 35. rok, od wielu lat przeprowadza restrukturyzacje, zakup i sprzedaĹź przedsiÄbiorstw z róşnych branĹźy i powaĹźne redukcje pracownikĂłw, co wywoĹuje duĹźe napiÄcia i nerwowoĹÄ w miejscu pracy. W ostatnim czasie dziaĹ, za ktĂłry jestem odpowiedzialny, zostaĹ zmniejszony o poĹowÄ, tymczasem obowiÄ zki pozostaĹy te same, przez co sytuacja stale siÄ pogarszaĹa. WydawaĹo siÄ, Ĺźe to wszystko, co staraĹem siÄ zbudowaÄ w relacjach z kolegami i klientami, wali siÄ, dlatego teĹź pewnego piÄ tkowego wieczoru wĹaĹciwÄ rzeczÄ wydaĹo mi siÄ skontaktowaÄ siÄ z odpowiedzialnym za kadry, robiÄ c mu wyrzuty i mĂłwiÄ c, Ĺźe sÄ niepowaĹźni, kontynuujÄ c tÄ politykÄ, i Ĺźe jeĹli wkrĂłtce sytuacja siÄ nie zmieni, zrezygnujÄ z mojego stanowiska. Gdy tylko odĹoĹźyĹem sĹuchawkÄ, rozlegĹy siÄ brawa moich kolegĂłw, a ja czuĹem zadowolenie z tego, co zrobiĹem. W niedzielÄ razem z Bractwem pojechaliĹmy w odwiedziny do zakonnikĂłw z Cascinazzy i po spotkaniu z ojcem Marco poĹwiÄconym zadaniu, jakie ma do speĹnienia na co dzieĹ kaĹźdy chrzeĹcijanin, czuĹem jakiĹ zgrzyt w Ĺrodku. Nie byĹem juĹź usatysfakcjonowany tym, w jaki sposĂłb przeĹźyĹem okolicznoĹci w pracy, dlatego w poniedziaĹek napisaĹem maila do odpowiedzialnego za kadry, w ktĂłrym opowiedziaĹem o sobie, o doĹwiadczeniu Ĺźycia oraz wiary, ktĂłrym ĹźyjÄ i ktĂłre nauczyĹo mnie przeĹźywaÄ pracÄ nie jako przekleĹstwo, ale jako okazjÄ do spotkania i konfrontacji. Z wielkim zdumieniem dziesiÄÄ minut później nadeszĹa odpowiedĹş. DziÄkowaĹ mi, poniewaĹź po raz pierwszy otrzymaĹ maila z treĹciÄ , ktĂłrÄ wspĂłĹdzieliĹ, i prosiĹ mnie, byĹmy siÄ spotkali w celu ustalenia nowego modelu pracy, ktĂłry moĹźna by zaproponowaÄ dyrekcji generalnej. To rzeczywiĹcie prawda, Ĺźe jeĹli posiadamy serce otwarte szeroko na to, co nam siÄ wydarza, potrafimy stawiÄ czoĹa formalizmowi i nauczyÄ siÄ zawierzaÄ wszystko Chrystusowi w kaĹźdej okolicznoĹci. Luigi BRAZYLIA NA WAKACJACH Z MOJÄ CĂRKÄ Zawsze walczyĹam trochÄ z mojÄ wiarÄ . SÄ dziĹam, Ĺźe mam jej za maĹo. Kiedy zostaĹam zaproszona na wakacje CL do Angory, nie miaĹam ochoty na nie jechaÄ. Ale pojechaĹam, Ĺźeby spÄdziÄ wiÄcej czasu z mojÄ cĂłrkÄ i moĹźe po to, by nieco lepiej zrozumieÄ, co takiego zafascynowaĹo jÄ w Ruchu. Pomimo mojej maĹej wiary zadawaĹam sobie pytanie, jaki bÄdzie owoc mojego pobytu w tym miejscu z osobami, ktĂłre uwaĹźaĹam za obce, i staraĹam siÄ zrozumieÄ, âjak to siÄ staĹo, Ĺźe tu trafiĹamâ. PoruszyĹ mnie widok ludzi tak bardzo pragnÄ cych czyniÄ dobro z prostego powodu: by na Ĺwiecie byĹo wiÄcej ĹwiatĹa, oraz to, Ĺźe pomimo wielu problemĂłw moĹźna ĹźyÄ w peĹni, z lekkoĹciÄ . Po powrocie opowiedziaĹam moim dzieciom, ktĂłre nie rozumiejÄ jeszcze wyboru siostry, Ĺźe te wakacje byĹy dla mnie bardzo waĹźne. Nie rozumiejÄ mnie, ale wiedzÄ , Ĺźe mĂłwiÄ prawdÄ. MusiaĹam to powtarzaÄ wielokrotnie. Jak to moĹźliwe, Ĺźe tak bardzo mi siÄ podobaĹo? Nawet ja tego nie wiedziaĹam. Kiedy zobaczyĹam zaproszenie na spotkanie z ksiÄdzem CarrĂłnem w Sao Paulo, ktĂłre miaĹo siÄ odbyÄ na poczÄ tku wrzeĹnia, coĹ juĹź siÄ we mnie zmieniĹo. ChciaĹam wiedzieÄ wiÄcej. Wiele dowiedziaĹam siÄ o wolnoĹci, widzÄ c, Ĺźe im bardziej moja cĂłrka âprzynaleĹźyâ do Ruchu, tym bardziej jest wolna. A jak mam siÄ dzisiaj? Jeszcze nie wiem, ale zrozumiaĹam, Ĺźe moja cĂłrka znalazĹa drogÄ, dokonaĹa wyboru, ktĂłry sprawia, Ĺźe doskonale czuje siÄ w tym miejscu, pragnÄ c byÄ lepszÄ osobÄ . MĂĄrcia, Minas Gerais (Brazylia) SZKOĹA WSPĂLNOTY âTERAZ OPOWIEDZ MI, JAK TO JEST Z TOBÄâ Wczoraj mieliĹmy SzkoĹÄ WspĂłlnoty z ksiÄdzem CarrĂłnem, jakiĹź to dla nas prezent! Za kaĹźdym razem, gdy widzÄ jego twarz, dociera do mnie, Ĺźe wciÄ Ĺź staje siÄ coraz bardziej moim przyjacielem, nawet jeĹli z nim nie rozmawiam, ale to, czym ja ĹźyjÄ oraz czym Ĺźyje on, dajÄ c o tym Ĺwiadectwo poprzez swoje oblicze i swoje sĹowa, majÄ to samo ĹşrĂłdĹo. I to budzi tak wielki mĂłj entuzjazm, czyni go tak mi znajomym i bliskim, tak jak to jest takĹźe z ksiÄdzem Eugenio, a wiÄc caĹa fizyczna odlegĹoĹÄ jakby nie istnieje⌠Wczoraj do naszego domu przyszli teĹź Maulen i Madina â drugi wspaniaĹy prezent. Maulen uwaĹźnie robiĹ notatki, poniewaĹź bardzo uderzyĹa go treĹÄ SzkoĹy WspĂłlnoty. Podczas kolacji zadawaĹ nam pytania. W pewnym momencie powiedziaĹ: âW porzÄ dku, Ĺźe tak mĂłwi CarrĂłn, ale teraz opowiedz mi, jak to jest z tobÄ , jak ty tym Ĺźyjesz, co to dla ciebie znaczy, wychodzÄ c od rzeczywistego Ĺźyciaâ. PatrzyĹam na niego i dziÄkowaĹam Panu, Ĺźe dawaĹ nam go w tym momencie, poniewaĹź to On wydarzaĹ siÄ w tym momencie w Maulenie oraz w nas, i dla nas wszystkich. Madina zakoĹczyĹa w ten sposĂłb: âTeraz rozumiem, dlaczego wÄdrujemy razem: by nie zagubiÄ w Ĺźyciu samych siebie, by nie utraciÄ sensu Ĺźycia, przeĹźywajÄ c je codziennieâ. Dzisiaj rano obudziĹam siÄ z wdziÄcznoĹciÄ i przeogromnÄ radoĹciÄ oraz pamiÄciÄ o Tym, ktĂłrego zobaczyĹam i dotknÄĹam, z ktĂłrym jadĹam i rozmawiaĹam, a kieruje mnÄ tylko jedno pragnienie: chcÄ znĂłw Go zobaczyÄ, dotknÄ Ä i usĹyszeÄ, pragnÄ, by znĂłw mnie przytuliĹ. Ramsia, Astana (Kazachstan) |