Ślady
>
Archiwum
>
2017
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2017 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) Listy KtoĹ mnie tu chciaĹ... Tak jak kwiaty nie zakwitnÄ bez ciepĹa sĹoĹca, tak i ludzie nie mogÄ staÄ siÄ ludĹşmi bez ciepĹa przyjaĹşni. Dla mnie przyjaciel to ktoĹ, kto rozumie twojÄ przeszĹoĹÄ, wierzy w ciebie, wspiera ciÄ, akceptujÄ c takim, jakim jesteĹ. To nieprawda, Ĺźe moĹźna nazwaÄ kogoĹ przyjacielem dopiero po dĹugich latach znajomoĹci. Gdyby nie byĹo przyjaĹşni, nie byĹoby tylu piÄknych wspomnieĹ i radoĹci w Ĺźyciu. Dlatego przyjaźŠjest jednÄ z najwaĹźniejszych rzeczy w moim Ĺźyciu. Jednak oprĂłcz przyjaĹşni jest teĹź miĹoĹÄ. Nie chodzi mi tu o miĹoĹÄ dwojga zakochanych (ktĂłra oczywiĹcie teĹź jest piÄkna!), lecz o miĹoĹÄ do bliĹşniego. ZrozumiaĹam na tych wakacjach, Ĺźe miĹoĹÄ i otwartoĹÄ to coĹ, czego mi brakowaĹo. DziÄki wam mogĹam byÄ sobÄ . To wypeĹniĹo dziurÄ w moim sercu. W Holandii czujÄ siÄ tak, jakby ĹźyĹy we mnie dwie osoby: holenderska chuliganka i polska Karolina. Przez to jest mi ciÄĹźko byÄ sobÄ . Nie myĹlaĹam, Ĺźe obdarzycie mnie takim wspaniaĹym darem, jakim jest otwartoĹÄ na mnie â nowÄ , nieznanÄ wam osobÄ. Bardzo dziÄkujÄ za to, Ĺźe mogĹam siÄ z wami ĹmiaÄ, rozmawiaÄ, ĹpiewaÄ i modliÄ, a nawet pĹakaÄ. Jestem osobÄ , ktĂłra boi siÄ bĂłlu zadawanego przez rzeczywistoĹÄ. PostawiĹam sobie na tych wakacjach pytanie: czy jestem warta tego wszystkiego, co Jezus mi daje? Pewna osoba, ktĂłra jest dla mnie bardzo waĹźna, daĹa mi do zrozumienia, Ĺźe muszÄ patrzeÄ na siebie tak, jak patrzy na mnie Chrystus. OdpowiedziÄ na to pytanie byĹo to, Ĺźe skoro ĹźyjÄ, to Chrystus mnie kocha i nigdy nie bÄdÄ w stanie Mu tej miĹoĹci wynagrodziÄ, dlatego muszÄ to po prostu zaakceptowaÄ. Nie mogÄ teĹź ĹźyÄ w oczekiwaniu, aĹź bĂłl i smutek zamieniÄ siÄ w szczÄĹcie i radoĹÄ, poniewaĹź jest to dla mnie Ĺźycie w kĹamstwie. JeĹli sama nic z tym nie zrobiÄ, to zawsze bÄdÄ smutna. ZrozumiaĹam rĂłwnieĹź, Ĺźe wszystkie cierpienia i smutki muszÄ powierzaÄ Bogu, a nie zĹoĹciÄ siÄ na innych, gdy wydarzy mi siÄ coĹ zĹego i to im wypominaÄ. Nie mogÄ pozwoliÄ sobie na to, Ĺźeby inni wypeĹniali moje serce nienawiĹciÄ . PoznaĹam tu wielu wspaniaĹych ludzi, ktĂłrzy sprawili, Ĺźe moje serce staĹo siÄ jeszcze wiÄksze i wraĹźliwsze. W ostatnim okresie czuĹam ogromnÄ pustkÄ w moim Ĺźyciu, ale wiem, Ĺźe teraz na pewno wyjadÄ szczÄĹliwa i przepeĹniona miĹoĹciÄ . Jest mi z jednej strony smutno, Ĺźe was opuszczam, ale cieszÄ siÄ, Ĺźe mogĹam tu byÄ. DziÄkujÄ z caĹego serca kaĹźdej osobie, ktĂłrÄ tu spotkaĹam. Jestem tu, poniewaĹź KtoĹ chciaĹ, abym tu byĹa. Szczerze wierzÄ w to, Ĺźe wszystko, co mi siÄ tutaj wydarzyĹo, jest po to, abym ĹźyĹa inaczej i miaĹa pozytywniejsze spojrzenie na rzeczywistoĹÄ. Codziennie chcÄ mieÄ przed oczami to, co jest najwaĹźniejsze. To znaczy: przyjaĹşĹ, miĹoĹÄ, radoĹÄ i Jezusa Chrystusa. Karolina, Rotterdam (Holandia)
BYÄ SOBÄ MaĹe Ciche to jak kraniec Ĺwiata. I wĹaĹnie w takie miejsce pojechaliĹmy, by odpoczÄ Ä, znĂłw znaleĹşÄ to, co zagubiliĹmy w czasie roku akademickiego, z powodu rutyny, mechanicznego Ĺźycia. Nawet nie wiedziaĹam, Ĺźe zostanÄ tak bardzo zaskoczona przez Tego, ktĂłry nas ĹÄ czy na tych wakacjach. W pierwszych dniach byĹam spiÄta, zdenerwowana oczekiwaniem na to, co siÄ wydarzy, ale zaraz pojawiĹy siÄ osoby, ktĂłre pomogĹy mi na nowo wejĹÄ w ten klimat bez strachu. Bardzo zaprzyjaĹşniĹam siÄ z paroma dziewczynami, ktĂłre byĹy ze mnÄ w pokoju, a wszystkie przyjechaĹy tu po raz pierwszy. Z biegiem czasu coraz bardziej siÄ otwieraĹam, z coraz wiÄkszÄ pasjÄ i wolnoĹciÄ wypeĹniaĹam zadanie prowadzenia Ĺpiewu. DziÄki SzkoĹom WspĂłlnoty odkryĹam, Ĺźe przyjaciele, ktĂłrzy tu sÄ , pomagajÄ mi byÄ sobÄ , co daje poczucie przygarniÄcia, bezpieczeĹstwa, bo wiem, Ĺźe mnie akceptujÄ takÄ , jaka jestem. I wiem, Ĺźe nie robiÄ tego sami z siebie, ale poniewaĹź KtoĹ Inny czyni to moĹźliwym. To jest wĹaĹnie PrzyjaźŠprzez duĹźe âpâ, dziÄki niej serce siÄ poszerza, zapeĹnia siÄ osobami, historiami, imionami i kaĹźdemu Ĺźyczy bezgranicznego szczÄĹcia. DziÄkujÄ wam wszystkim. DzwoĹmy do siebie, piszmy, spotykajmy siÄ, mĂłdlmy za siebie nawzajem i do zobaczenia! Ola, Opole
WSPOMNIENIE PIÄKNA HISTORIA Ostatni czas byĹ dla mnie trudny. Na chwilÄ wszystko siÄ zatrzymaĹo, bĂłl, pustka, dziwny niepokĂłj⌠9 wrzeĹnia 2017 roku, po dĹugim okresie zmagania z chorobami i cierpieniem, odchodzi do Pana Janek Adamowicz, o ktĂłrym mogÄ powiedzieÄ, Ĺźe byĹ i jest moim Przyjacielem, w najgĹÄbszym tego sĹowa znaczeniu. Natychmiast oĹźyĹy wspomnienia, w ktĂłrych na nowo zobaczyĹam, jak jego fascynacja osobÄ Chrystusa, obecnego w charyzmacie ruchu Komunia i Wyzwolenie, rozpalaĹa moje serce i wielu innych osĂłb, dodawaĹa mi odwagi w podejmowaniu róşnych konkretnych wyzwaĹ zwiÄ zanych z Ĺźyciem wspĂłlnoty, ktĂłre stawaĹy przede mnÄ â od sposobu wykorzystania czasu wolnego, poprzez zmianÄ pracy i caĹkowite zaangaĹźowanie siÄ w dzieĹo charytatywne Fundacji âUt Unum Sintâ, aĹź po rozpoznanie osobistego powoĹania. PowrĂłciĹy w pamiÄci przeróşne spotkania, wyjazdy, kolacje, rozmowy, wakacje, Ĺpiewy, koncerty, wspĂłlnie podejmowane inicjatywy, osoby, ktĂłre Janek zapraszaĹ do swojego domu, wciÄ Ĺź krzÄ tajÄ ca siÄ po kuchni i przyjmujÄ ca ciÄ gle nowych goĹci jego Ĺźona Ania, dzieci biologiczne i te przyjÄte do rodziny⌠W tych niezliczonych zdarzeniach Janek szukaĹ osÄ du i wyraĹźaĹ wdziÄcznoĹÄ za dar spotkania z Ruchem poprzez osobÄ swojego brata Olka (ksiÄdza JĂłzefa), za moĹźliwoĹÄ rozpoznania i bliskoĹci konkretnej obecnoĹci Chrystusa w swoim Ĺźyciu. ByĹ przekonany, Ĺźe âto, co czÄsto wydaje siÄ niemoĹźliwe w oczach Ĺwiata, jest moĹźliwe do podjÄcia wyĹÄ cznie w doĹwiadczeniu Komunii ludzi wierzÄ cych, w doĹwiadczeniu Ruchu, KoĹcioĹa jako obecnoĹci Chrystusa ÂŤtu i terazÂť. ByĹ pewny, Ĺźe BĂłg jest obecny na co dzieĹ przez rÄce podajÄ ce chleb gĹodnym, ubierajÄ ce nagich, poprzez sĹowa pociechy, ale i napomnienia, poprzez konkret towarzystwa w codziennym Ĺźyciu, miĹoĹÄ i obecnoĹÄ Boga staje siÄ faktem moĹźliwym do spotkania i rozpoznania. To wĹaĹnie znaczy, Ĺźe SĹowo staĹo siÄ CiaĹemâ (U Boga nie ma nic niemoĹźliwego, âĹladyâ 8-9/1992). Odwaga i pasja, z jakÄ podejmowaĹ problemy i okolicznoĹci, nie pozwalaĹa mi na bierne przyglÄ danie siÄ, lecz wzmagaĹa pragnienie, by iĹÄ razem. ByĹo to dla mnie prawdziwe doĹwiadczenie przyjaĹşni, bardzo ludzkiej, bo naznaczonej takĹźe sĹaboĹciami, cierpieniem i nieustannÄ walkÄ , ale przede wszystkim dlatego, Ĺźe wewnÄ trz tej zwyczajnej, ludzkiej wiÄzi, mĂłwienie âtakâ Chrystusowi byĹo dla mnie proste i piÄkne. Moje serce jest przepeĹnione wdziÄcznoĹciÄ Bogu, Ĺźe postawiĹ na mojej drodze Ĺźycia i drodze wielu z nas osobÄ Janka, i modlÄ siÄ o ĹaskÄ nieba dla Niego. Ta piÄkna historia wciÄ Ĺź trwa w moim Ĺźyciu. Jezus Ĺźyje i prowokuje mnie wewnÄ trz okolicznoĹci, ktĂłre stawia przede mnÄ . TakĹźe odejĹcie Janka staĹo siÄ dla mnie pretekstem do refleksji na temat przyjaĹşni, wspĂłlnoty. W tych dniach odczuĹam, jak czÄsto oddalaĹam siÄ od tego, co do czego miaĹam pewnoĹÄ, przebywajÄ c blisko Janka. Na szczÄĹcie wokóŠmnie wciÄ Ĺź sÄ obecne osoby, ktĂłrym zaleĹźy na moim szczÄĹciu, z ktĂłrymi mogÄ wspĂłĹdzieliÄ swoje Ĺźycie. Znowu poczuĹam siÄ przywoĹana. To wĹaĹnie z tego powodu pragnÄ podÄ ĹźaÄ drogÄ charyzmatu. W twarzach przyjacióŠJezus czyni siÄ obecny i bliski dla mnie takĹźe dziĹ, choÄ minÄĹo wiele lat od pierwszego spotkania. Jeszcze bardziej wzmaga siÄ moje pragnienie, aby powaĹźnie traktowaÄ dar, jakim jest wspĂłlnota. W tym miejscu jesteĹmy sobie podarowani nie po to, by wspĂłlnie przeĹźywaÄ tylko piÄkne chwile, takie jak wakacje, nie po to, by wspĂłlnie podejmowaÄ dzieĹa, angaĹźowaÄ siÄ w zmienianie Ĺwiata. JesteĹmy razem, by uczyÄ siÄ spojrzenia Jezusa, by naprawdÄ wybaczaÄ i przyjmowaÄ siebie nawzajem z miĹoĹciÄ , by naprawdÄ troszczyÄ siÄ o swoje zbawienie. PragnÄ uczestniczyÄ w takiej Komunii. Danka, Ĺwidnica
LISTY Z KUBY TRUDY I RADOĹCI MISJONARZA Przyjaciele i Przyjaciele moich PrzyjaciĂłĹ! Na misjach Ĺźycie kwitnie i jest peĹne niespodzianek. Ĺťycie i kaĹźda chwila sÄ nieprzewidywalne, a w tym wszystkim otrzÄ sajÄ z przyzwyczajenia i wyzwalajÄ od szarzyzny oraz nudy. Nigdy bym nie pomyĹlaĹ, Ĺźe Ĺźycie moĹźna przeĹźywaÄ z takÄ pasjÄ i kaĹźdego dnia budziÄ siÄ jak dziecko zachwycajÄ ce siÄ Ĺwiatem i ludĹşmi. WrĂłciĹem do dziÄkczynnych akatystĂłw, a tam tekst: âWrzuciĹeĹ mnie w to Ĺźycie jak do cudownego ogroduâ, ja zaĹ dodajÄ: a w tym Ĺźadnej mojej zasĹugi czy wielkoĹci, ale wszystko z rÄki Twej. Pan zaskakuje na przeróşne sposoby, ale nie uwalnia od trudĂłw, ktĂłre mi towarzyszÄ âŚ ZacznÄ od radoĹci. Przez dwa tygodnie goĹciĹem dwie siostry: IrenÄ i KrystynÄ ze Zgromadzenia WspomoĹźycielek od Dusz CzyĹÄcowych, ktĂłre przyleciaĹy z natchnieniem, aby w przyszĹoĹci zagoĹciÄ na staĹe w Jego â mojej parafii⌠Jest radoĹÄ i nadzieja, a do tego siostry takie normalne, ludzkie). OczywiĹcie tuĹź po wyjeĹşdzie siĂłstr zepsuĹ mi siÄ samochĂłd â urwaĹ siÄ przewĂłd od hamulcĂłw. Na szczÄĹcie za pomocÄ kawaĹka drutu skutecznie go naprawiĹem: trzeba tylko zrobiÄ druciane uszko i haczyk, po czym odpowiednio zaczepiÄ i juĹź wszystko dziaĹa jak nowe, a w drodze trzeba siÄ duĹźo modliÄ, Ĺźeby dotrzeÄ do celu. KolejnÄ radoĹciÄ jest projekt studentĂłw z CL, aby zorganizowaÄ wakacje dzieciom w parafii w Jiguani. Projekt jeszcze daleki, ale radoĹÄ juĹź jest. W ubiegĹym tygodniu wieczorem podwoziĹem studenta z mojej miejscowoĹci. SamochĂłd na Kubie jest rzadkoĹciÄ i jest dobrem wspĂłlnym, a podwoĹźenie niemalĹźe obowiÄ zkiem â zmÄczeni ludzie godzinami czekajÄ na jakikolwiek pojazd. PodwoĹźenie jest okazjÄ do ewangelizacji â zawsze mam ze sobÄ maĹe ewangelie i obrazki z MateczkÄ z el Cobre. RozmawiaĹem z chĹopakiem o tym, kim jestem i co tu robiÄ â na wyspie, z ktĂłrej kaĹźdy pragnie uciec. OpowiadaĹem mu o Jezusie, a on na zakoĹczenie powiedziaĹ mi: âJeszcze nikt nigdy nie opowiedziaĹ mi o Jezusie i wierze, ale zawsze przechodzÄ c obok twojego domu (czytaj: koĹcioĹa!), mĂłwiĹem: ÂŤJa Ciebie nie znam, a Ty mnie znasz â opiekuj siÄ mojÄ rodzinÄ !Âťâ.Taka niereligijna religijnoĹÄ â prosta wiara bez struktur i osĂłb, ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe On jest. ZdaĹem sobie sprawÄ, Ĺźe sukcesem duszpasterskim jest nie liczba ludzi w koĹciele, ale liczba nowych ludzi, ktĂłrzy wczeĹniej w koĹciele nie byli⌠I Ĺźe szukanie zagubionych jest sercem Ewangelii, takĹźe wszystkich nieregularnych, bez kilogramĂłw âmoralinyâ i regulaminĂłw. CzĹowieka ocala i pociÄ ga BĂłg bÄdÄ cy czĹowiekiem, a nie chodzÄ ce instrukcje obsĹugi przepisowej wiary. Dalecy sÄ blisko, aby bliscy nie byli daleko. Na zakoĹczenie rozmawialiĹmy na luzie o wspĂłlnych znajomych i okazuje siÄ, Ĺźe zna on wielu mĹodych z koĹcioĹa, ale nigdy nie wspomnieli mu oni o Bogu⌠To dopiero smutek â nie byÄ Ĺwiadkiem, nie dzieliÄ serca⌠a przecieĹź miĹoĹÄ jest tak wielka, Ĺźe nie moĹźna jej zatrzymaÄ dla samego siebie, bo moĹźe wybuchnÄ Ä⌠W paĹşdzierniku przeprowadziliĹmy misjÄ w wiosce o nazwie Caimito. W koĹcu caĹy KoĹcióŠjest misyjny i znajduje siÄ w nieustannym stanie misji. Z grupÄ dziewiÄciu osĂłb wyruszyliĹmy, chodzÄ c od domu do domu, modlÄ c siÄ z ludĹşmi, opowiadajÄ c im o Bogu i Maryi, czytajÄ c EwangeliÄ. Wiele prostych i piÄknych spotkaĹ. Chyba wiÄcej otrzymali ci, ktĂłrzy wyruszyli gĹosiÄ, niĹź mieszkaĹcy Caimito⌠To cud dziaĹania Boga: dajÄ c, otrzymujemy po stokroÄ wiÄcej. W ubiegĹym tygodniu przyjÄliĹmy KrzyĹź Ĺwiatowych Dni MĹodzieĹźy i ikonÄ Matki BoĹźej â wywalczyĹem czas dla mojej parafii. Wiele wzruszeĹ, prostego doĹwiadczenia wiary⌠MĹody chĹopak z ulicy, jak siÄ okazaĹo niewidomy, podszedĹ do krzyĹźa i wykrzyczaĹ: âBoĹźe, ja Ciebie nie widzÄ, ale Ty popatrz teraz na mnie!â. Wiara âludzi ulicyâ (bez Ĺźadnych sakramentĂłw) nieustannie mnie uczy, przywoĹuje i wychowuje⌠MyĹlÄ, Ĺźe wielu z tych oddalonych znajduje siÄ bardzo, bardzo blisko⌠NauczyĹem siÄ tutaj i ciÄ gle uczÄ spotykaÄ z czĹowiekiem bez uprzedzeĹ i ideologizacji, takĹźe tej katolickiej. Siadam i patrzÄ ludziom w ich zmÄczone oczy, widzÄ c bĹysk nieĹmiertelnoĹci â wiecznoĹÄ⌠MĂłwiÄ im o ludzkim Bogu, ktĂłry patrzy na nich z czuĹoĹciÄ , a oni opowiadajÄ mi o swojej ulicznej religijnoĹci i czasami im zazdroszczÄ. W zwiÄ zku z wizytÄ KrzyĹźa pracowaĹem bardzo duĹźo, nie chciaĹem zatrzymaÄ siÄ tylko na jednorazowym wydarzeniu, dlatego byĹo wiele przygotowaĹ: folder o sakramencie spowiedzi, naboĹźeĹstwo pokutne⌠Pan wynagradza obficie, co przerasta myĹli i oczekiwania. W dzieĹ przybycia KrzyĹźa niemalĹźe wszyscy, co nigdy wczeĹniej siÄ nie zdarzyĹo, przystÄ pili do spowiedzi ĹwiÄtej. PiÄciu ksiÄĹźy i biskup przez pĂłĹtorej godziny cierpliwie spowiadali moje owieczki. Co za radoĹÄ! Wieczorem i nastÄpnego dnia byĹy uroczystoĹci w Bayamo dla mĹodych. PojechaliĹmy ciÄĹźarĂłwkÄ . Po Mszy Ĺw. odprawiliĹmy DrogÄ KrzyĹźowÄ wokóŠkatedry⌠drogÄ w milczeniu, bez wielu sĹĂłw i bez pieĹni, tylko KrzyĹź i my⌠MĹodzi z ulicy przypatrywali siÄ, zatrzymywali⌠Na ulicy byĹ lekki gwar, odbywaĹ siÄ wszak TydzieĹ Kultury⌠ZrozumiaĹem, Ĺźe moim zadaniem jest szukaÄ zagubionych i wskazywaÄ im na Niego. W oczach mĹodych z koĹcioĹa widziaĹem dumÄ z przynaleĹźnoĹci do KoĹcioĹa, w oczach ludzi z ulicy â ogromnÄ tÄsknotÄ za NieskoĹczonym. DziÄki za kaĹźde napisane sĹowo, modlitwÄ, ofiarÄ, ĹźyczliwoĹÄ! ks. Adam, Jiguani (Kuba) 24.10.2017
PIELGRZYMKA W DRODZE, BY ODPOWIEDZIEÄ NA PYTANIE: âALE KIM JA JESTEM?â Zimno, upaĹ i rozproszenie. Oraz pytania dotyczÄ ce przyszĹoĹci, ktĂłre mÄ cÄ myĹli. NastÄpnie trzy drobne fakty⌠Maria, absolwentka fizyki, opowiada o tym, jak krok po kroku zaczÄĹa dostrzegaÄ ObecnoĹÄ, ktĂłra wzywa jÄ po imieniu.
Dni pielgrzymowania do CzÄstochowy byĹy dla mnie bardzo intensywne i sprawiĹy, Ĺźe wybuchĹo pragnienie bycia naprawdÄ szczÄĹliwÄ , tego, by nie chcieÄ rzeczy maĹych. JednoczeĹnie wydobyĹy takĹźe cienie i mojÄ kruchoĹÄ, na ktĂłrÄ najtrudniej patrzeÄ; dobrze rozumiem, kiedy CarrĂłn mĂłwi, Ĺźe BĂłg dopuszcza trudy, âby dowiedzieÄ siÄ, co masz w sercuâ. Wszystkie pytania dotyczÄ ce przyszĹoĹci wyĹoniĹy siÄ od razu z wielkÄ dramatycznoĹciÄ , Ĺatwo ogarniaĹo mnie poczucie zagubienia i miaĹam wraĹźenie, Ĺźe jasnoĹÄ co do pewnych decyzji jest dla mnie nieosiÄ galna. Wobec tych pytaĹ rozumiaĹam, Ĺźe jestem nieco osamotniona, Ĺźe znajdujÄ siÄ w punkcie, w ktĂłrym nikt nie moĹźe mnie wesprzeÄ.
UderzyĹo mnie, gdy dostrzegĹam, Ĺźe dzieĹ po dniu na to nieogarnione pytanie odpowiadaĹ KtoĹ obecny. Opowiem o kilku faktach. Pewnego ranka na poczÄ tku wÄdrĂłwki byĹo bardzo zimno. SpotkaĹam Giovanniego, przyjaciela, ktĂłry studiowaĹ ze mnÄ fizykÄ. By mĂłc iĹÄ na pielgrzymkÄ, zrezygnowaĹ z wakacji nad morzem zorganizowanych przez bliskich przyjaciĂłĹ. ZapytaĹam go, jak siÄ ma, na co on zadowolony powiedziaĹ mi: âW porzÄ dku, ale naprawdÄ jest mi strasznie zimno, musiaĹem zaĹoĹźyÄ dwa swetryâ. W tym momencie doĹÄ czyĹ do nas inny kolega ze studiĂłw: zapomniaĹ bluzy i bardzo marzĹ. Na co Giovanni, mimo Ĺźe nikt go o to nie prosiĹ, ĹciÄ gnÄ Ĺ jeden ze swoich swetrĂłw i daĹ mu. W tamtej chwili pomyĹlaĹam: âKim jesteĹ, o Chryste, Ĺźe tak bardzo zafascynowaĹeĹ serce tego chĹopaka?â. Inne zdarzenie: podczas jednego z najgorÄtszych dni wÄdrĂłwki dotarĹam bardzo zmÄczona na postĂłj, gdzie miaĹ byÄ obiad, i natychmiast poĹoĹźyĹam siÄ na ĹÄ ce. Gdy tak leĹźaĹam, zobaczyĹam z daleka jednÄ z przyjaciĂłĹek. WykoĹczona patrzyĹam, jak ukĹada worki na Ĺmieci, poniewaĹź zostaĹa poproszona o zajÄcie siÄ sprzÄ taniem. TakĹźe wtedy wzruszyĹam siÄ, patrzÄ c na niÄ , i pomyĹlaĹam: âWszystko wykrzykuje, Ĺźe jesteĹ obecnyâ. Kolejna rzecz: ostatniego wieczoru jadĹyĹmy w namiocie kolacjÄ z moimi czterema przyjaciĂłĹkami z fizyki. Wraz z upĹywem dni nasze relacje zaczÄĹy robiÄ siÄ nieco napiÄte. Ze smutkiem zauwaĹźaĹam, Ĺźe gdy tylko byĹo to moĹźliwe, unikaĹyĹmy momentĂłw, w ktĂłrych trzeba byĹo patrzeÄ sobie w twarz. W dobrej wierze staraĹyĹmy siÄ zapraszaÄ innych z zewnÄ trz i przyjmowaÄ zaproszenia. Ale ostatniego wieczoru zostaĹyĹmy same w piÄ tkÄ. Nie zapowiadaĹo siÄ najlepiej, poniewaĹź wszystkie byĹyĹmy juĹź nieco nabuzowane. UsiadĹam z potrzebÄ niezmarnowania tego wieczoru. ZaczÄĹyĹmy jeĹÄ i jedna z nas zaczÄĹa opowiadaÄ o tym, co uderzyĹo jÄ tego ranka, oraz o tym, co za sprawÄ Tajemnicy wydarzyĹo siÄ w jej Ĺźyciu w zwiÄ zku z tym. PatrzyĹam na niÄ , gdy mĂłwiĹa, myĹlÄ c: âMario, zauwaĹź, Ĺźe ten, kogo masz obok siebie, jest TajemnicÄ i darem, jest niespodziankÄ nawet wtedy, gdy twoja prymitywnoĹÄ juĹź by ciÄ zamknÄĹaâ.
Na koniec powiem, Ĺźe nie zrozumiaĹam wszystkiego z dni wÄdrĂłwki do CzÄstochowy, co wiÄcej, wciÄ Ĺź siÄ rozpraszaĹam i wiÄkszoĹÄ czasu, dosĹownie, wydawaĹa mi siÄ âogromnÄ i przeraĹźajÄ cÄ pustyniÄ â. A jednak codziennie wciÄ Ĺź na nowo wydarzaĹo siÄ to, co przydarzyĹo siÄ Magdalenie: czuĹam siÄ, jakbym znajdowaĹa siÄ przed grobem, zaplÄ tana w gonitwie myĹli oraz otumaniona przez moje wyobraĹźenia, ktĂłre wydajÄ siÄ nie mieÄ koĹca, a On wdziera siÄ w jednej chwili do mojego dnia, wyrywa mnie z grobu moich myĹli i wzywa mnie po imieniu. Przewodnik pielgrzymki zapytaĹ nas w czasie drogi: âJak odpowiedzielibyĹcie na pytanie: ÂŤKim jestem?Âťâ i dochodzÄ c do CzÄstochowy, pomyĹlaĹam: âW tych dniach znĂłw zobaczyĹam, kim jestem: jestem preferowana przez Ciebie, w niewytĹumaczalny sposĂłb wybraĹeĹ mnie, postanowiĹeĹ byÄ wĹaĹnie ze mnÄ , mimo Ĺźe nie zrobiĹam niczego wyjÄ tkowego, i pokochaĹeĹ mnie w mojej teraĹşniejszoĹciâ. Maria Vicenzi
POWRĂT DO DOMU PO 30 LATACH Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, wczoraj wrĂłciliĹmy z wakacji Zacheuszy. Mam 55 lat, troje dzieci. WidziaĹem dziesiÄ tki wakacji, rekolekcji, triduĂłw, promykĂłw, SzkóŠWspĂłlnoty. Gdyby ktoĹ mniej wiÄcej dwa lata temu powiedziaĹ mi, Ĺźe wrĂłcÄ do miejsca takiego jak Pejo, z takimi osobami, powiedziaĹbym, Ĺźe⌠zwariowaĹ. Te wakacje, tak jak wiele wydarzeĹ w tym ostatnim okresie, majÄ dla mnie posmak Cudu. Tak, wĹaĹnie Cudu przez duĹźe âcâ. DoĹwiadczenie Ruchu zafascynowaĹo mnie w liceum, gdzie spotkaĹem entuzjastycznie nastawionego ksiÄdza. ByĹy to waĹźne lata, ktĂłre wypeĹniaĹy róşne starcia, takĹźe twarde i bardzo zaciÄte. Nie zabrakĹo Ĺźadnej okolicznoĹci. KontynuowaĹem to doĹwiadczenie na studiach, a potem⌠nic. OdszedĹem. Przez 30 lat trzymaĹem siÄ z dala, wciÄ Ĺź coraz bardziej wĹciekĹy na Ruch i naleĹźÄ ce do niego osoby, na jego wybory i zajmowane stanowiska. ZostaĹem mÄĹźem i ojcem trĂłjki wspaniaĹych dzieci. Nie brakowaĹo robienia kariery, sukcesĂłw. NastÄpnie znak, od tego, od kogo najmniej byĹ siÄ spodziewaĹ, co wiÄcej, od byĹego przyjaciela, z ktĂłrym w czasach âbuntuâ byĹem najmniej zwiÄ zany. Pretekst, by osÄ dziÄ pracÄ wykonanÄ w naszej wspĂłlnej parafii. E-mail, zaproszenie na piwo i od tego zaczynajÄ siÄ pogawÄdki. Ale wciÄ Ĺź jeszcze ze spojrzeniem peĹnym roszczenia, jak gdyby mĂłwiÄ c: widzisz, ostatecznie to ja miaĹem racjÄ. PoniewaĹź historia skĹada siÄ z naleciaĹoĹci, zĹoĹÄ napeĹnia ciÄ tym, co juĹź wiesz. Wynosisz siÄ do roli boga, pana rzeczy i posiadacza sĹowa, ale w ten sposĂłb nigdy nie czujesz siÄ w domu, masz zawsze niespokojne serce, ktĂłre poszukuje pokoju i go nie znajduje. Wszystko musi braÄ poczÄ tek w tobie, w twojej inteligencji, twojej wizji spraw, ale nigdy nie zaspokaja ciÄ to, co masz albo czym jesteĹ. Potem moĹźe siÄ zdarzyÄ, Ĺźe Ĺźycie obrĂłci siÄ przeciwko tobie. Postanawiasz nie byÄ juĹź kierownikiem i zainicjowaÄ nowÄ dziaĹalnoĹÄ, ktĂłra jednak nie wyglÄ da tak, jak ty to sobie wyobraĹźaĹeĹ, pomimo business planu niemalĹźe doskonaĹego. Wraz z kierownictwem odchodzÄ kariera, sukces i pĹynÄ ce z nich korzyĹci. A najgorsza jest pogĹÄbiajÄ ca siÄ choroba mojej Ĺźony. Wiele spraw nam siÄ wali. Wstawanie rano staje siÄ coraz trudniejsze i nawet âcudowneâ antydepresyjne tabletki wydajÄ siÄ nie przynosiÄ efektu. JesteĹ przygnieciony ciÄĹźarem spraw, ktĂłre siÄ pojawiajÄ . Zaczynasz myĹleÄ, Ĺźe to, co piÄkne w Ĺźyciu, masz juĹź za sobÄ , i Ĺźe nie zostaĹo juĹź wiele. Teraz nie wystarcza juĹź mĂłj wysiĹek, moja performance. Sam nie jestem w stanie siÄ zbawiÄ, nie jestem w stanie byÄ siĹÄ i wsparciem ani dla siebie, ani dla mojej Ĺźony, a tym bardziej dla kogoĹ, kto postanowiĹ ze mnÄ pracowaÄ. Podczas assemblei na zakoĹczenie wakacji powiedziaĹem kilka sĹĂłw, zwracajÄ c siÄ do mojej Ĺźony. PowiedziaĹem jej, Ĺźe sam nie mogÄ jej pomĂłc w jej cierpieniu, nie jestem w stanie daÄ jej juĹź wsparcia. Na tym etapie Ĺźycie staje siÄ proste: albo Chrystusa pisze siÄ z maĹej litery, to znaczy jest On moim bogiem, ktĂłrego naginam do mojej woli i mojej inteligencji, a wĂłwczas stroimy sobie Ĺźarty; albo teĹź BĂłg jest Bogiem historii, a wĂłwczas wszystko siÄ zmienia. Nie wrĂłciliĹmy dlatego, Ĺźe tak postanowiliĹmy, albo poniewaĹź jesteĹmy wspaniali. WrĂłciliĹmy, poniewaĹź KtoĹ zawrĂłciĹ nas do domu. Dzisiaj wystarczy mieÄ âoczy do patrzeniaâ, jak mĂłwiĹ mi ojciec Bernard: âKiedy wstajesz rano i nie pamiÄtasz o Bogu, ale tylko o twoich problemach, moĹźe powinieneĹ odetchnÄ Ä, poniewaĹź nie musisz Go szukaÄ. To On ciÄ znalazĹ i jest z tobÄ , poniewaĹź On nigdy ciÄ nie opuszczaâ. Razem moĹźemy nauczyÄ siÄ na nowo tego, co wydawaĹo nam siÄ, Ĺźe juĹź wiemy. Angelo, Cesano Boscone (Mediolan)
âDLACZEGO WCIÄĹť ZADAWAĹ MI TO PYTANIE?â Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, w listopadzie 2014 roku u mojego mÄĹźa Paolo zostaje zdiagnozowany problem z ĹźoĹÄ dkiem. W grudniu dochodzi do operacji, a nastÄpnie zostaje poddany radio- i chemioterapii. Droga przez chorobÄ nie byĹa Ĺatwa: jeden krok do przodu i trzy w tyĹ, do tego stopnia, Ĺźe zostaĹ zmuszony do pozostawania w domu i zaleĹźenia od innych. On, osoba nad wyraz aktywna: praca, Ĺźycie Ruchu, posĹugiwanie w parafii. Tym, z czego jednak nie rezygnowaĹ, byĹo jego Ĺniadanie i SzkoĹa WspĂłlnoty kaĹźdego ranka. Dla niego byĹ to sposĂłb pomagajÄ cy mu stawiÄ czoĹa caĹemu dniowi skĹadajÄ cemu siÄ z okolicznoĹci, ktĂłrych po ludzku nie chciaĹbyĹ przeĹźywaÄ. W listopadzie 2016 roku, podczas ostatniego pobytu w szpitalu, zaczÄ Ĺ caĹkiem traciÄ siĹy fizyczne i by zmusiÄ go do udziaĹu w Ĺźyciu rodzinnym, wymawiajÄ c siÄ tym, Ĺźe nie rozumiem niektĂłrych szczegĂłĹĂłw w rachunkach, przynosiĹam mu je, w ten sposĂłb on przypominaĹ mi o upĹywie terminu ich pĹatnoĹci. W tych dniach mieliĹmy takĹźe wpĹaciÄ na fundusz wspĂłlny. Codziennie rano, gdy przychodziĹam do szpitala, zadawaĹ mi to samo pytanie: âWpĹaciĹaĹ juĹź na fundusz wspĂłlny?â. OdpowiadaĹam, Ĺźe tak, nawet jeĹli nie byĹa to prawda. Lekarze oznajmili mi wyrok: Paolo miaĹ przed sobÄ niecaĹy miesiÄ c Ĺźycia. ZadawaĹam sobie pytanie: âJak osoba Ĺwiadoma stanu swojego zdrowia moĹźe tak nalegaÄ na zwyczajny rachunek do zapĹacenia? Jakie ma to dla niego znaczenie?â. Wieczorem, zastanawiajÄ c siÄ nad caĹym dniem, przypomniaĹam sobie naszÄ historiÄ: nie mogliĹmy nie byÄ wdziÄczni Panu za to wszystko, co pozwoliĹ nam razem przeĹźyÄ, za narzeczeĹstwo, maĹĹźeĹstwo, cĂłrki. Nie zostaĹa nam oszczÄdzona Ĺźadna trudnoĹÄ, ale dziÄki tej historii Ĺaski, ktĂłrÄ Pan zechciaĹ nam podarowaÄ w spotkaniu z Ruchem, pozwoliĹ nam przeĹźywaÄ ze smakiem i intensywnoĹciÄ to wszystko, co nam siÄ wydarzaĹo. W ksiÄ Ĺźeczce z Rekolekcjami Bractwa w 2016 roku Paolo podkreĹliĹ nastÄpujÄ cy fragment: âTo wĹaĹnie spotkanie z Chrystusem poprzez konkretnÄ ludzkÄ rzeczywistoĹÄ otworzyĹo nam oczy, poszerzyĹo nasz rozum, niszczÄ c miary i przesÄ dy, i zmieniĹo nasz sposĂłb traktowania wszystkiego. I to, co przydarzyĹo siÄ nam, jest jedynÄ drogÄ takĹźe dla innychâ. Wreszcie ulegĹam i wpĹaciĹam na fundusz wspĂłlny, poniewaĹź coraz bardziej uĹwiadamiaĹam sobie, Ĺźe dla mojego mÄĹźa Ruch byĹ najdroĹźszÄ rzeczÄ , jakÄ posiadaĹ. Marina, Pallestrina (Wenecja) |