Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2017 > lipiec / sierpień

Ślady, numer 4 / 2017 (lipiec / sierpień)

Kultura. Ernesto Sabato

Znaki wieczności

Był cytowany podczas ostatnich Rekolekcji Bractwa CL. Portret ERNESTO SABATO, jednego z największych argentyńskich pisarzy. Nauka, komunizm, śmierć syna. Dzieje człowieka, który wiedział, że istnieje odpowiedź dla tego, kto poszukuje. I „może już się wydarza, po cichu i skrycie…”.

Cecilia Porfirio


Fizyk, eseista, pisarz, malarz; syn, mąż, ojciec. Ernesto Sabato ukazuje wiele twarzy badaczom swojej twórczości; niezliczone są przymiotniki próbujące opisać jego osobę, dzieło, jednym słowem: jego wkład w świat. Ale pomijając to wszystko, co zostało powiedziane i co można powiedzieć, to właśnie jego człowieczeństwo i nieprzerwane poszukiwanie tego, z czego uczyniona jest jego osoba, trwale odciska się w każdym uważnym czytelniku jego dzieł.

W bardzo młodym wieku wstępuje do Partii Komunistycznej, przekonany, że w ten sposób będzie mógł przyczynić się do wyeliminowania niesprawiedliwości, do poprawy życia wielu cierpiących opresje świata wciąż coraz bardziej materialistycznego, „technochwalczego”, jak powiedział, nieludzkiego. Lata indoktrynacji, by dotrzeć do nieuniknionego rozczarowania: propozycja komunizmu nie jaśniała już tym samym światłem. Skierowuje się ku fizyce i matematyce, otrzymuje stypendium, by pracować w Laboratorium Curie, do którego się przenosi w celu prowadzenia badań, ale przychodzi jedynie drugie rozczarowanie: jako świadka rozpadu atomu uranu – który da potem początek bombie atomowej – ogarnia go paniczny strach przed zdolnością zniszczenia człowieka. W jego biografii Julia Constenla pisze: „Ani komunizmowi, ani nauce nie uda się uchronić go od niepewności (…). Pozostaje sam wobec świata. Jedynym miejscem, w którym może poszukiwać odpowiedzi na pytania właściwe człowiekowi wszystkich epok, jest głębia własnego serca”.

Mimo że rozczarowany przez dwie podjęte wcześniej próby, Sabato czuje, że może jedynie podążać za tym wewnętrznym wezwaniem, które woła, by odnalazł prawdziwą drogę do odpowiedzi na życie, nie tylko swoje, ale całej ludzkości. Czuje się odpowiedzialny za wkład w ustrzeżenie „świętości człowieka”, jak pisze we wspomnieniach Antes del fin („Przed końcem”). Ale jednocześnie wie, że jest osamotniony w tym zadaniu, które nieodwołalnie przypisuje pisarzowi: „Posiadający władzę nazwą go komunistą ze względu na jego nawoływanie do sprawiedliwości wobec uciskanych i głodnych; komuniści nazwą go reakcjonistą ze względu na to, że domagał się sprawiedliwości i poszanowania dla istoty ludzkiej. W tym straszliwym dualizmie będzie żył wykorzeniony i znieważony (…)”. Cóż więc zrobić? Życiowy impuls popycha go do kontynuowania poszukiwań, ponieważ musi dotrzeć do odpowiedzi. Inny impuls prowadzi go do zarzucenia poszukiwań: jeśli istnieje tak wielkie cierpienie, oznacza to, że Zło zwyciężyło Dobro i nie ma już ratunku. W każdym razie wobec tej ostatniej myśli wyłania się coś niepodważalnego: człowiek kocha, śmieje się, płacze, walczy o to, czego pragnie; to znaczy człowieczeństwo wciąż istnieje. Sabato waha się „między rozpaczą a nadzieją, która ostatecznie przeważa, ponieważ w przeciwnym razie ludzkość znikłaby niemal na początku, gdyż wiele jest powodów, by we wszystko wątpić”.

 

Śmierć i życie. W swojej walce o poszukiwanie tego, co mogłoby wybawić człowieka od niego samego i pozwoliło odzyskać w ten sposób zagubione człowieczeństwo, Sabato stawia czoła cierpieniu, które go dogłębnie przenika i przyczynia się do ukierunkowania tego rozpoczętego w młodości poszukiwania: jego syn Jorge, wracając znad morza, ginie w wypadku samochodowym. „Wraz z jego śmiercią wszystko się zawaliło (…) i nie potrafię powstrzymać tego przygnębienia, który mnie dusi” – mówi Sabato. Próbując zakomunikować ten niewypowiedziany ból, porównuje się z człowiekiem „zagubionym w ciemnym i odludnym lesie, który stara się na próżno pokonać nieprzezwyciężony smutek”.

Daleki od przekonania się, że nie istnieje nic, co mogłoby bić zgodnie z rytmem jego serca i że – przeciwnie – życie jest praktycznie pułapką, Sabato zaczyna sobie uświadamiać, że jeszcze bardziej niż wcześniej potrzebuje dotrzeć do tej wieczności, której w głębi gorąco pragnie, jedynej rzeczy, jaka może uzdrowić jego zranioną duszę: „Mogę powiedzieć, że czas mojego życia się podzielił i że po śmierci Jorge’a nie jestem już taki sam; zmieniłem się w istotę skrajnie potrzebującą, nieprzestającą poszukiwać znaku, który pokazałby mi tę wieczność, w której znowu będę mógł go przytulić”.

Począwszy od uświadomienia sobie tego, że jest potrzebujący, zaczyna rozpoznawać w samej rzeczywistości te znaki, które prowadzą go do jego przeznaczenia: „Nie ma innego sposobu dotarcia do wieczności, jak tylko pogłębiając chwilę, ani innej drogi dotarcia do uniwersalności jak tylko poprzez przeżywane okoliczności”. Wszystko staje się znakiem: muzyka, dobrze nakryty stół, książka, kwiaty, zwierzęta, piękno pojedynczego gestu, wszystkie te „ślady, które pozostawiają nam ludzie, jak kamyczki, które upuszczali na ziemię Jaś i Małgosia w nadziei, że ktoś ich odnajdzie”; wszystkie znaki tego Absolutu, którego poszukuje każdy człowiek, także on: „W niepowetowanej samotności tego poranka słucham Brahmsa i jak zawsze poprzez jego melancholijne trąby znów dostrzegam, niewyraźny, ale pewny próg Absolutu”.

Odwieczne poszukiwanie, z bardziej określoną drogą. To właśnie pomaga mu patrzeć w twarz cierpieniu spowodowanemu śmiercią syna oraz wielu innym cierpieniom: chorobie jego ukochanej Matyldy, ubóstwu, niesprawiedliwości i przemocy w jego ojczyźnie i na świecie. Trwanie w rzeczywistości czyni go bardziej inteligentnym, wrażliwszym. Zrozumienie, że poszukuje Absolutu, czyni go bardziej ludzkim. Rozumie, że tej tęsknoty „nie można wytłumaczyć, ale pośród niej człowiek czuje jakby wspomnienie jakiejś harmonii, która była naszą najbardziej autentyczną formą istnienia”. Zaczyna pojmować, że ta „głębia” uczyniona z tęsknoty za wiecznością jest „niewidzialna, nierozpoznawalna, ale przy jej pomocy mierzy się całe życie”. To, że pozwala się uchwycić obecnym w rzeczywistości znakom Wieczności, budzi w nim pragnienie zakomunikowania tego odkrycia innym, przede wszystkim młodym, do których zwraca się czule: „Życie świata trzeba objąć jako zadanie ściśle osobiste i trzeba być gotowym, by go bronić (…), gdyż to jest nasza misja”.

Wielkość, którą Sabato odkrywa wreszcie w codzienności, pozwala mu stwierdzić z pewnością, że „życie jest otwarte na naturę”, co oznacza, że życie jest pozytywne, posiada w swoim wnętrzu ziarno zwycięstwa, nawet jeśli nie zawsze widzimy je wyraźnie: „Choroba może być otwarciem się na oścież, albo wtargnięcie jakiegokolwiek cudu do życia: osoby, która cię kocha pomimo twojego zamknięcia. (…) Miłości, której nie otrzymuje się nigdy jako pewnika i która zawsze przynależy do kategorii cudu”.

Sabato mógł stwierdzić, żyjąc na świecie, pozwalając zaskoczyć się temu, co go otaczało, że w świecie znajduje się odpowiedź dla niego, który poszukuje. Zweryfikował, że część odpowiedzi zakłada wielokrotne podejmowanie ryzyka dla drugiego i że zawsze trzeba oczekiwać z otwartymi ramionami tego, „że towarzyszyć nam będzie nowa fala historii”. Ponieważ „być może – mówi – już się wydarza, w sposób cichy i skryty, jak nasiona, które pulsują zimą pod ziemią”.

 

KIM JEST

Urodził się w 1911 r. w Rojas (Buenos Aires), jako dziesiąte z 11 dzieci dwójki włoskich imigrantów. Po karierze fizyka, rozdarty między Argentyną a Paryżem, uciekając od Partii Komunistycznej, do której wstąpił, w 1945 r. porzuca naukę, by oddać się literaturze. Jego wielkość odkrył Albert Camus.

Pozostawszy sam po śmierci syna Jorge’a oraz żony Matyldy, ożenił się z Elvirą, z którą miał syna Mario. W trakcie wojskowej dyktatury (1976-1983) został nominowany przewodniczącym Narodowej Komisji do spraw Desparecidos, z której powstanie dossier Nunca más („Nigdy więcej”).

Sabato zmarł w 2011 r., dwa miesiące przed swoimi setnymi urodzinami. „Ledwo nauczysz się żyć – pisze – a już musisz umrzeć”. We wszystkich jego pismach jest obecne to, co nazywa „zdecydowaną przemianą”, to znaczy „odzyskiwanie całego tego człowieczeństwa, które utraciliśmy”.

Wśród jego książek, różnych esejów poświęconych człowiekowi, znajdują się także trzy powieści (przetłumaczone również na język polski): Tunel (El túnel,1948 – najnowsze wyd. pol.: Książnica 2004), jego arcydzieło O bohaterach i grobach (Sobre héroes y tumbas,1961 – najnowsze wyd. pol.: Znak 2011) Abaddon – Anioł zagłady (Abaddón el Exterminador, 1973 – najnowsze wyd. pol. Znak 2006). Zbiór jego wspomnień nosi tytuł Antes del fin (1998).


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją