Ślady
>
Archiwum
>
2017
>
lipiec / sierpieĹ
|
||
Ślady, numer 4 / 2017 (lipiec / sierpieĹ) Spotkanie. ks. Adam WiĹski Wszystkiemu winny W tym roku towarzyszyĹ nam podczas ruchowych wakacji w Zembrzycach, gdzie w fascynujÄ cy sposĂłb opowiadaĹ o swojej pracy na misjach. Teraz natomiast w âwywiadzie z samym sobÄ â, jak sam nazwaĹ tÄ rozmowÄ, dzieli siÄ z nami wspomnieniami o tym, jak rozpoczÄĹa siÄ jego przygoda z Ruchem, oraz refleksjami dotyczÄ cymi tego, w jaki sposĂłb Ruch jest obecny w jego codziennym Ĺźyciu. Kolejne nasze spotkanie na Ĺamach âĹladĂłwâ z ksiÄdzem ADAMEM WIĹSKIM. Gabriela Cyrys W jaki sposĂłb poznaĹeĹ Ruch? Ruch poznaĹem, bÄdÄ c na trzecim roku seminarium. Od tego czasu minÄĹo 12 lat. WykĹady z pedagogiki prowadziĹ wtedy ksiÄ dz Adam Skreczko, ktĂłry z pasjÄ opowiadaĹ o swoich spotkaniach z ksiÄdzem Giussanim. On teĹź zaprosiĹ mnie na pierwszÄ SzkoĹÄ WspĂłlnoty, ktĂłra, prawdÄ mĂłwiÄ c, w ogĂłle mi siÄ nie podobaĹa. Grupa duĹźo starszych ode mnie ludzi, opowiadajÄ ca o swoim Ĺźyciu, przypominaĹa mi bardziej grupÄ AA niĹź spotkanie poruszajÄ ce Ĺźycie i serce⌠âMatkÄ â mojego uczestnictwa w Ruchu jest Henia KaczyĹska, ktĂłra zaprosiĹa mnie na mĹodzieĹźowe rekolekcje do Ĺwidnicy, gdzie mogĹem zrozumieÄ, czym jest Komunia i Wyzwolenie. Od tego momentu wszystko siÄ zaczÄĹo. DziĹ nie wyobraĹźam sobie swojego Ĺźycia i kapĹaĹstwa bez Ruchu, to znaczy bez oceny rzeczywistoĹci w Ĺwietle Chrystusa, oraz bez twarzy konkretnych przyjaciĂłĹ, ktĂłrzy budzÄ mnie do prawdziwszego i gĹÄbszego Ĺźycia z Chrystusem w codziennoĹci. Tym, co mnie poruszyĹo w wymiarze wspĂłlnotowym, byĹa jednoĹÄ chrzeĹcijaĹstwa z codziennym Ĺźyciem â czĹowiek wiary moĹźe robiÄ wszystko i poprzez to wszystko, co codzienne i prozaiczne â bardziej kochaÄ Chrystusa. Od poczÄ tku mojego bycia w Ruchu codziennie, podczas komplety, zadajÄ sobie pytanie: czego siÄ dzisiaj nauczyĹem i gdzie spotkaĹem ĹźyjÄ cego Chrystusa? To taka maĹa, codzienna SzkoĹa WspĂłlnoty z Jezusem.
Dlaczego pojechaĹeĹ na misje? Nie chciaĹeĹ byÄ ânormalnymâ ksiÄdzem pracujÄ cym w parafii? MĂłj, a w zasadzie Jego, to znaczy Chrystusa, wyjazd na misje zaprzÄ taĹ juĹź pierwsze myĹli o kapĹaĹstwie, ktĂłrego wcale nie chciaĹem⌠KoĹcióŠkojarzyĹ mi siÄ z czymĹ stÄchĹym i zalatujÄ cym naftalinÄ , czymĹ dla starych babek⌠W mojej wizji Ĺźycia chciaĹem mieÄ duĹźo dzieci, podróşowaÄ i czytaÄ ksiÄ Ĺźki, a nie byÄ ksiÄdzem. Jednak pociÄ gniÄty przez Chrystusa od poczÄ tku chciaĹem byÄ misjonarzem w zgromadzeniu KombonianĂłw â nawet napisaĹem do nich list, ale nieugiÄty proboszcz po tygodniowej ,,walceââ przekonaĹ mnie do wstÄ pienia do seminarium diecezjalnego. I tak zostaĹem ânormalnymâ ksiÄdzem i powoli zasypywaĹem w sobie pragnienie misji. Ale Chrystus ciÄ gle dopominaĹ siÄ o mnie i nie dawaĹ mi spokoju. Aby jakoĹ ,,zaĹagodziÄâ sprawÄ z Jezusem, pojechaĹem do pracy duszpasterskiej do WĹoch, do Frascati, ale nie udaĹo mi siÄ ,,przekupiÄâ Jezusa. On ciÄ gle dopominaĹ siÄ o misje. Po czterech latach spÄdzonych we WĹoszech decyzja zapadĹa: jadÄ ma misje. Ale jeszcze nie wiedziaĹem gdzie. Wyboru miejsca dokonaĹ za mnie On. Po odprawionej nowennie do Ducha ĹwiÄtego wysĹaĹem maila do biskupĂłw z krajĂłw misyjnych, gdzie jÄzykiem oficjalnym jest hiszpaĹski. Jednym klikniÄciem wysĹaĹem prawie 40 maili, ufajÄ c, Ĺźe ten biskup, ktĂłry pierwszy odpowie, otrzyma mnie w prezencie. Tak siÄ staĹo, Ĺźe pierwszy odpowiedziaĹ biskup Alvaro z diecezji Bayamo-Manzanillo na Kubie, gdzie pracujÄ juĹź dwa lata. W ten sposĂłb codziennie doĹwiadczam troski z GĂłry o mnie i utwierdzam siÄ w powoĹaniu oraz sĹusznoĹci co do obranej drogi. Mojemu wyjazdowi na misje ,,winnyâ jest oczywiĹcie Ruch, bo inaczej na takie ,,odlotyâ i szaleĹstwa na pewno bym siÄ nie porwaĹ. Zatem misja na Kubie nie jest moja â jest Chrystusa, KoĹcioĹa, archidiecezji biaĹostockiej oraz ruchu Komunia i Wyzwolenie.
Jakie masz doĹwiadczenie zwiÄ zane ze zmysĹem religijnym w Twojej posĹudze na Kubie? JechaĹem na misje z ogromnym spokojem i ufnoĹciÄ , Ĺźe w koĹcu to nie ja jestem zbawicielem Ĺwiata, Ĺźe uczestniczÄ w misji Chrystusa, ktĂłry byĹ, jest i bÄdzie obecny na Kubie. Dopiero tutaj zrozumiaĹem, Ĺźe w kaĹźdym czĹowieku jest religijna struna, ktĂłra drga, a moim zadaniem jest owe drgania pobudzaÄ. Ostatecznie jest to odpowiedĹş na najgĹÄbsze pragnienia czĹowieka, ktĂłre nie sÄ , nie mogÄ byÄ przemijajÄ ce. RozmawiajÄ c z ludĹşmi, ktĂłrzy mĂłwiÄ o sobie, Ĺźe sÄ niewierzÄ cy, widzÄ w nich wielkie pragnienia czegoĹ wiÄcej albo KogoĹ wiÄkszego. Pewnego dnia jeden z tak zwanych niewierzÄ cych zadaĹ mi pytanie: âJak to jest, Ĺźe nawet niewierzÄ cy w momencie zachwytu albo cierpienia wykrzykujÄ : O BoĹźe!?â.To jest to podĹwiadome pragnienie Boga, a zarazem uznanie Jego ObecnoĹci. A z drugiej strony uwielbiam definicjÄ wierzÄ cego podanÄ przez Bruno Forte podczas rekolekcji gĹoszonych dla Jana PawĹa II i Kurii Rzymskiej: ,,WierzÄ cy jest biednym ateistÄ , ktĂłry kaĹźdego dnia wysila siÄ, aby wierzyÄâ. LubiÄ pojmowaÄ wiarÄ (i tego uczymy siÄ w Ruchu) bardziej jako pytania niĹź odpowiedzi. Ewangelia caĹa utkana jest z pytaĹ, bo one ĹwiadczÄ o tym, Ĺźe czĹowiek jest istotÄ poszukujÄ cÄ Tego, ktĂłry juĹź nas znalazĹ.
Czym jest dla Ciebie spotkanie? JakbyĹ je zdefiniowaĹ? Spotkanie moĹźe zaistnieÄ jedynie pomiÄdzy osobami i polega na wzajemnym obdarzaniu siÄ czĹowieczeĹstwem. Jest wielu ludzi, w tym teĹź duchownych, ktĂłrzy majÄ kalendarz wypeĹniony spotkaniami, a tak naprawdÄ z nikim siÄ nie spotykajÄ , ale jedynie stykajÄ . Ĺwiat jest peĹen pustych pseudo-spotkaĹ, ktĂłre nic nie znaczÄ . Prawdziwe spotkanie uczy mnie, wychowuje, porusza, prowokuje, stawia pytania o moje serce. Podobnie jest ze spotkaniem z Bogiem â OsobÄ . MogÄ caĹe Ĺźycie byÄ w KoĹciele, Ruchu, a nigdy nie spotkaÄ siÄ z Bogiem, rozminÄ Ä siÄ z Nim. Dlatego trzeba nam mniej spotkaĹ, aby siÄ spotkaÄ. Modelem prawdziwego spotkania jest Jezus przy studni i Samarytanka (J 4) â otwartoĹÄ na drugiego, stawianie prawdziwych pytaĹ bez uprzedniego obmyĹlania odpowiedzi, podróş w gĹÄ b samego siebie i ,,kopâ w codziennoĹÄ, aby ĹźyÄ Spotkaniem.
Czym jest dla Ciebie towarzystwo, wspĂłlnota? Towarzystwo jest dla mnie troskÄ i czuĹoĹciÄ Boga o mnie i moje kapĹaĹstwo. Poprzez przyjacióŠwidzÄ, jak BĂłg troszczy siÄ o mnie i wzywa do bycia kimĹ lepszym kaĹźdego dnia. DostÄ piĹem wielkiej Ĺaski, w ogĂłle na niÄ nie zasĹugujÄ c. Od strony negatywnej stawiam sobie pytanie: gdzie byĹbym dzisiaj, gdyby nie to, Ĺźe Chrystus mnie przygarnÄ Ĺ w Ruchu? Bycie w CL nie jest dla mnie jakÄ Ĺ opcjÄ , pomysĹem na spÄdzanie wolnego czasu, ale⌠şyciem. I dlatego powtarzam za ApostoĹami: âPanie, gdzie pĂłjdÄ, gdzie spotkam takie miejsce, ktĂłre da mi wszystko, czego moje serce potrzebuje?â.Twarze przyjacióŠsÄ dla mnie prowokacjÄ , przebudzeniem wiary, pytaniem o mojÄ relacjÄ z Chrystusem. WspĂłlnota jest dla mnie miejscem wzrostu, ale teĹź miejscem trudnym, ktĂłre weryfikuje mojÄ wiarÄ. Nie szukam wspĂłlnoty doskonaĹej, bo sam doskonaĹy nie jestem, dlatego we wspĂłlnocie mogÄ pozwoliÄ sobie na âluksus niedoskonaĹoĹciâ, ktĂłry ze strony Chrystusa jest pytaniem: âA ty czy nie ulÄkniesz siÄ Mnie, przychodzÄ cego w tej osobie, ktĂłrej tak nie znosisz?â. To takĹźe jest BoĹźa troska o mnie, abym nie zatrzymywaĹ siÄ na pozorach, na tym, co zewnÄtrzne, ale wszÄdzie szukaĹ Jego. To byĹo pragnieniem ksiÄdza Giussaniego â aby Chrystus byĹ jak najbardziej widoczny w Ĺwiecie.
Czy tam, na Kubie, robisz SzkoĹÄ WspĂłlnoty? Realia na Kubie sÄ zupeĹnie inne, ale praktykujÄ codziennÄ SzkoĹÄ WspĂłlnoty z Jezusem, tak jak juĹź o tym wspomniaĹem. Poza tym metodÄ Ruchu wykorzystujÄ w duszpasterstwie i spotkaniach z ludĹşmi. W ostatnim czasie razem z dwoma innymi emigrantami â ksiÄdzem Radkiem Kowalskim i MaÄkiem KaczyĹskim (z jego inicjatywy) â rozpoczÄliĹmy mailowÄ SzkoĹÄ WspĂłlnoty w klasycznej formie: tekst, pytania albo sugestie do tekstu, dzielenie siÄ doĹwiadczeniem oraz podsumowanie. Wymaga to wysiĹku i wytrwaĹoĹci oraz systematycznoĹci. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
ZDJÄCIA
|