Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2017 > maj / czerwiec

Ślady, numer 3 / 2017 (maj / czerwiec)

Filmy na lato. Clint Eastwood

208 sekund i czynnik x i inne...


Eastwood. 208 sekund i czynnik X

SULLY

reż. Clint Eastwood, wyst. Tom Hanks, Aaron Eckhart. USA 2016

„Nic nie wydarzyło się nigdy wcześniej, dopóki nie wydarza się po raz pierwszy”. Jest to piękna kwestia z filmu. Tyle tylko że została wypowiedziana naprawdę. Możesz spędzić całe życie na „przejmowaniu kontroli”, ale próba przychodzi, kiedy narzuca ci się rzeczywistość i masz 208 sekund na podjęcie decyzji. Historia kapitana Sullenberga, który 15 stycznia 2009 roku wodował swojego Airbusa 300 na zmrożonych wodach rzeki Hudson, jest prawdziwą historią. Zdumiewa „niczym cud”, a było to święto duszy i narodu, Nowego Jorku i Ameryki pogrążonych w gospodarczym kryzysie. Sceptyczne stwierdzenie: „Coś takiego nie wydarzyło się nigdy wcześniej” wypowiadają specjaliści od prawa (komisja bezpieczeństwa lotniczego, która prowadzi dochodzenie) z założeniem wykazania, że Sully popełnił błąd, że powinien stosować się do regulaminu. Nawet jeśli ocalił wszystkich swoich 155 pasażerów. Ale Sully nie popełnił błędu, ponieważ potrafił odczytać rzeczywistość, zaufał swojemu doświadczeniu i nie kalkulował (gdyby kalkulował, wszyscy by zginęli). Udało mu się, ponieważ był doświadczony: całe życie spędził, latając w chmurach i mając oczy otwarte na świat. A na sercu leżało mu to, co dobre w jego życiu i w życiu wszystkich. Udało mu się, ponieważ nie robił tego tylko ze względu na siebie. W tej historii jest „czynnik X, bez którego cała historia nie trzymałaby się kupy”, przyznaje na końcu oficer śledczy. Nie, odpowiada Sully, „czynnikiem X” jesteśmy my wszyscy razem, załoga, pasażerowie, ratownicy, moja rodzina. Człowiek. Realizm nie rodzi się z uczucia, jest świadomością bycia częścią ludu.

 

Darabont. „Najpiękniejsza rzecz na świecie”

SKAZANI NA SHAWSHANK

reż. Frank Darabont, wyst. Tim Robbins, Morgan Freeman. USA 1994

Główna scena w tym filmie, w którym jest wiele istotnych scen, należy do Mozarta. Kiedy Andy, niewinny skazaniec, który nie ugina się przed „indoktrynacją”, by stać się jedną z rzeczy pośród wielu innych rzeczy, zamyka się w biurze naczelnika i przez głośniki puszcza Wesele Figaro. Subtelne nuty, które szybują nad smutną galerą, nad więźniami i strażnikami, nad ofiarami i przestępcami, i są skrzydłami wolności. Jego przyjaciel „Red” Redding nie jest już chłopcem, który zamordował, teraz jest starym skazańcem, który mu powiedział: „Nadzieja jest niebezpieczna, przyjacielu, może zabić człowieka”. Andy odpowiada mu muzyką: „Jest coś w twoim wnętrzu, czego nikt nie może ci zabrać. – Ale o czym ty mówisz? – pyta go Red. – O nadziei”. Mówi „nadzieja”, ale właściwym słowem jest słowo „wolność”: nie możesz z niej zrezygnować, nawet jeśli budzi lęk. W oryginalnym tytule (The Shawshank Redemption,zaczerpniętym z opowiadania Stephena Kinga) pojawia się natomiast słowo „odkupienie”. Odkupienie nie takie, jakie daje więzienie, ale takie, jakie potrzebuje odnaleźć „ja”. Andy nie jest lepszy od Reda („Tutaj w środku wszyscy jesteśmy niewinni”). Jest słaby, cierpi z powodu okrucieństw, o których nie sposób opowiedzieć. Ale oprócz wysokiego ilorazu inteligencji ma to: nie poddaje się, ponieważ nadzieja jest „najpiękniejszą rzeczą na świecie”. Pragnienie liczące się z materią, którą ma pod ręką. W więzieniu nie jest to nic wielkiego, ale nie wolno zmarnować ani grama pozytywności, która jest: „Robisz wszystko, by żyć, albo robisz wszystko, żeby umrzeć”. Andy nie poddaje się dlatego, że jest lepszy, ale ponieważ jest Red. Red się nie poddaje, ponieważ ufa Andy'emu. Skrzydła fruwają, jeśli masz kogoś, do kogo możesz pójść.

 

Bergman. Kiedy wielki jest świat i ten, kto go bacznie obserwuje

FANNY I ALEKSANDER

reż. Ingmar Bergman

Szwecja 1982

Kino nie jest dokładnie snem, mówił francuski krytyk, jest rêvere, snem na jawie, w którym mieszają się rzeczywistość, iluzja, sugestie. Czy to jest celem sztuki? Wielki reżyser Ingmar Bergman nieprzypadkowo zatytułował swoją autobiografię Laterna magica, fabryka snów. Bogate obrazy i kolory jednego z największych fotografów kina, Svena Nykvista, wspaniała muzyka, symbologia, oniryczne chwile. Deszcz Oskarów. W Fannym i Aleksandrze Bergman chciał streścić swoją wizję sztuki i życia, która zawsze przegrywała gdzieś między poszukiwaniem prawdy a resentymentem za rygorystyczną wiarą luterańską, w której został wychowany. Film (po części) autobiograficzny: jesteśmy w Uppsali, na początku XX wieku. Bogata rodzina obchodzi Boże Narodzenie, dwoje dzieci obserwuje ten zaczarowany świat. Tatuś jest dyrektorem teatru, kocha go, ponieważ „jest on małym światem, który zamyka w sobie wielki świat znajdujący się na zewnątrz”. Zmiana sceny: tatuś umiera, mama wychodzi ponownie za mąż za ponurego luterańskiego pastora. Nowy dom jest więzieniem. Czy do tego, by ocaleć, wystarczy patrzeć na życie zaspanymi oczami dziecka? W kluczowym dialogu wujek Gustaw mówi: „Nie przyszliśmy na świat, by go gruntownie przebadać… Nie jesteśmy przygotowani, wyposażeni do przeprowadzenia niektórych badań… Będziemy przestawać na małym. I tym się zadowolimy”. Życie jako zapomnienie o swoim pragnieniu, szczęście, które jest cieszeniem się „dobrą kuchnią, słodkimi uśmiechami, kwitnącymi drzewami owocowymi”. Oczy Aleksandra w końcowej scenie wydają się patrzeć dalej.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją