Ślady
>
Archiwum
>
2017
>
maj / czerwiec
|
||
Ślady, numer 3 / 2017 (maj / czerwiec) KsiÄ Ĺźka na lato Szansa ostatniej godziny i inne... BOSKA KOMEDIA, KTĂRA STAĹA SIÄ CZÄĹCIÄ CZASU Luca Doninelli KtoĹ powiedziaĹ, Ĺźe sÄ zasadniczo cztery arcydzieĹa literatury wĹoskiej: Boska Komedia, Orlando szalony, Narzeczeni i Pinokio. Dwa z tych czterech sÄ jednak czymĹ wiÄcej. I o ile pierwsze, to znaczy Boska Komedia, jest najniezwyklejszym, jedynym w swoim rodzaju, niewyobraĹźalnym nigdy wczeĹniej ani później wydarzeniem wszystkich epok, tak drugie â Narzeczeni â jest przeĹźyciem, poĹkniÄciem, przetrawieniem na przestrzeni wiekĂłw tego, co Dante przyrzÄ dziĹ w taki sposĂłb, Ĺźe dzisiaj wciÄ Ĺź zdumiewa Ĺwiat. Ale pozostawiwszy zdumienie wĹaĹciwe uczonym, analitykom, interpretatorom, moĹźemy odnowiÄ to samo zdumienie wedĹug klucza bardziej uĹźytecznego dla zrozumienia tego, co Dante posiaĹ w sercu ludu. CaĹe wieki miĹoĹci, badaĹ, uczenia siÄ ze wzglÄdu na czysty smak wiedzy i powtarzania (mĂłj dziadek, rocznik 1900, w piÄ tej klasie szkoĹy podstawowej znaĹ na pamiÄÄ trzy czwarte Boskiej Komedii) uksztaĹtowaĹy postacie, sytuacje, idee, serce tego ogromnego dziedzictwa, ktĂłre nazywamy âWĹochamiâ, aĹź po stworzenie drugiego cudu, nie mniej zdumiewajÄ cego i odwaĹźnego od pierwszego, ktĂłry Alessandro Manzoni â mediolaĹski szlachcic, nawrĂłcony na chrzeĹcijaĹstwo, ale ze swoim nietkniÄtym bagaĹźem doĹwiadczeĹ oĹwieceniowca, darzÄ cy umiarkowanÄ sympatiÄ romantycznÄ myĹl, ale nie jej tony â podarowaĹ WĹochom w swojej ostatecznej szacie w 1840 roku.
W Narzeczonych caĹy bezmiar Boskiej Komedii wschodzi na nowo w rzeczywistych ciaĹach, codziennych zdarzeniach, obliczach niewinnych albo dwuznacznych, groĹşnych albo durnie wyniosĹych, diabolicznie inteligentnych albo Ĺwiadomie pokornych â jednym sĹowem: w obliczach Ĺźycia. W Narzeczonych PiekĹo, CzyĹciec i Raj wchodzÄ w czas, godziny, chwile z niezwykĹÄ wciÄ Ĺź dzisiaj siĹÄ . Otóş wydaje siÄ to dziwne, ale podczas gdy BoskÄ KomediÄ czyta siÄ, studiuje i kocha wszÄdzie, trudniej jest zaakceptowaÄ Narzeczonych, nawet w naszej szkole.
Napisana u zarania epoki europejskiej powieĹci (jesteĹmy w czasach Balzaca, Stendhala, Puszkina i Gogola, kiedy Dostojewski jest nastolatkiem, a ToĹstoj dzieckiem) powieĹÄ Narzeczeni jest laboratorium idei, jÄzykĂłw i narracyjnych eksperymentĂłw, ktĂłre mogÄ naprawdÄ zaskoczyÄ. Jej bohaterowie nie âwychodzÄ â od Ĺźycia (istotnie, wychodzÄ od literatury, sztuki, ludowych opowieĹci), a jednak âdocierajÄ â do Ĺźycia tak, jak potrafi to robiÄ ten, kto wie, Ĺźe poczÄ tkiem nie jest Ĺźycie takpo prostu, ale Ĺťycie w swoim peĹnym ĹwiatĹa przejawie, ktĂłre Manzoni ukazuje nam w niektĂłrych kluczowych fragmentach ksiÄ Ĺźki, w pierwszej kolejnoĹci w ânocy Bezimiennegoâ, z jego zrozpaczonym krzykiem i nieprzewidywalnÄ odpowiedziÄ , albo teĹź w kluczowej scenie âprzebaczenia Renzaâ. Ale tym, co zawsze zdumiewa i porusza kogoĹ, kto czyta tÄ ksiÄ ĹźkÄ (od Gaddy po Testoriego i niĹźej podpisanego), jest to, Ĺźe Manzoni, by opowiedzieÄ nam o WszechĹwiecie, wybraĹ najprostszÄ i najpopularniejszÄ , najbardziej âwĹoskÄ â historiÄ, jaka istnieje: miĹoĹÄ dwojga mĹodych ludzi, ktĂłrej coĹ staje na przeszkodzie (tak jak w przekazywanych ustnie opowieĹciach znanych w caĹych WĹoszech albo u Goldoniego), walka miÄdzy Dobrem a ZĹem z finaĹowym pojedynkiem (przebaczenie, ktĂłre jest prawdziwym pojedynkiem). I zwyciÄstwo Dobra, ktĂłre tutaj przyjmuje swoje konkretne i straszliwe oblicze: oblicze darmowoĹci i miĹosierdzia.
Alessandro Manzoni |