Ślady
>
Archiwum
>
2017
>
luty / marzec
|
||
Ślady, numer 2 / 2017 (luty / marzec) Życie CL. Studenci Co jest nieredukowalne? Młodzież i spotkanie z Chrystusem, które zagarnia życie. Całe życie. Naukę, rodzinę, radości, trudy. Setka studentów z różnych części Włoch spotyka się na odbywającej się regularnie rozmowie z księdzem Juliánem Carrónem. Gdzie nie ma miejsca na teorie. Oto jej fragmenty. Paola Bergamini Przyspieszenie i mała granatowa Toyota zajmuje ostatnie wolne miejsce na parkingu. Wychodzi z niej czwórka młodych ludzi, którzy rozprostowują nogi, za wysocy na tak mały samochód. „I co, Carmen, co słychać w Lecce?” – pyta jeden z nich. „Myślę, że wszystko w porządku. W zeszłym tygodniu byłam w Liege odwiedzić przyjaciółkę, która jest tam na Erasmusie. – No ładnie. Chcesz, żebyśmy odwieźli cię potem na lotnisko? – Nie, dzięki. Wrócę pociągiem. Podróżuję nocą, wtedy bilet jest tańszy!”. Wczesne popołudnie w niedzielę 26 lutego. Dziedziniec Instytutu Sacro Cuore, na przedmieściach Mediolanu, roi się od studentów. Niektórzy z zadyszką po biegu przez kładkę dla pieszych. Powitania, pytania, śmiech, przekrzykujące się głosy. Potem jeden głos. „Wszyscy do środka, zaczynamy!”. O godzinie 14.30 wielka aula jest pełna. Przyszło około stu młodych ludzi, przybyłych z całych Włoch, którzy regularnie spotykają się z Carrónem w związku z działalnością Międzynarodowego Centrum CLU. Do nich dołączają inni, z innych części Włoch i z zagranicy, którzy biorą udział w spotkaniu za pośrednictwem transmisji satelitarnej. Temat: życie zagarnięte przez spotkanie z Chrystusem. Całe życie. To znaczy nauka, relacje uczuciowe, trudy i radości. Jest to dynamiczny dialog, który odbywa się w całkowitej wolności. „Czystej wolności”, jak określał ją ksiądz Giussani, który w relacji z samym sobą zachęcał młodzież z CLU, aby starała się, „by ta czysta wolność odpowiadała waszemu pojmowaniu, waszym charakterom, waszemu działaniu, a to pozwoli wam napełnić się pokojem”. Dynamika jest ta sama. Nie ma miejsca na teorie, abstrakcje, ale drogę toruje sobie doświadczenie, nabiera konsystencji w opowieściach oraz w wymianie zdań między Carrónem a młodzieżą. Coś, co się wydarza, wydarzenie człowieczeństwa, które zdumiewa. Na które trzeba patrzeć. Spróbujemy o tym opowiedzieć, przywołując kilka fragmentów tej rozmowy. „Jakiż piękny dzień spędziłem z tobą, nie mogłeś liczyć na więcej. Szczery Przyjaciel przyszedł dla nas, nie mogłem szukać niczego więcej” – wprowadzeniem jest piosenka Claudia Chieffa Di più („Coś więcej”). Potem w postawie stojącej modlitwa Chwała Ojcu… oraz przyzwanie Ducha Świętego. Carrón kładzie na stole kilka białych kartek i długopis. Obok niego siedzi Carmine Di Martino – dla wszystkich Dima, wykładowca filozofii teoretycznej oraz odpowiedzialny za studentów CL wraz z księdzem Stefano Alberto – który rozpoczyna: „Jesteśmy tu, przebywszy pewną drogę: rekolekcje, praca na Szkole Wspólnoty, wywiad z Juliánem w «Jot Down» (wkładka do „Śladów” 1/2017 – przyp. red.). Zostało powiedziane: «Chrystus jako jedyny zaspokaja moje pragnienie». Ale nie wystarcza powtarzanie tego niczym jakiejś magicznej formuły. Co takiego oznacza to pośród magmy mojego życia?”. Carrón: Został więc postawiony problem: jak możemy rozpoznać Chrystusa w człowieku? Gdzie Go zobaczyliśmy? Dalej, odwagi! Czas na przekazanie mikrofonu i zaczynają się wypowiedzi. Carmen, Melisa, Giacomo opowiadają o pasji do nauki, która jednak nie wystarcza; o kłótni z przyjacielem i zdumieniu, że nie istnieje strategia, która by wytrzymała, jeśli wyeliminuje się Kogoś Innego; o zamęcie z powodu starć między policją a organizacjami lewicowymi na uniwersytecie oraz przyjaciółce, która bezinteresownie pomaga w przygotowaniu do egzaminu. Fakty, doświadczenia, które starają się udzielić odpowiedzi. Ale to nie wystarcza. Carrón bierze notatki, w pewnym momencie uderza jednak długopisem o katedrę. Carrón. Kiedy widzimy, że jakaś obecność przyczynia się do relacji z rzeczywistością? Dalej, obudźcie się!
Wstaje chłopak z trzeciego rzędu. Jestem Cedo. Studiuję na Uniwersytecie Państwowym. Tak naprawdę mam pytanie. Carrón. Jeśli otworzysz się na odpowiedź, spróbuj. Cedo. Otwieram się. Kilka miesięcy temu poznaliśmy pewnego chłopaka. Nie uczestniczy on w gestach Ruchu, ale trzyma się z nami. Ma trudną historię rodzinną, z tak wielkimi problemami, że kiedy mi o nich opowiedział, całkowicie mnie to rozbiło. W ostatnich miesiącach stał się o wiele bardziej radosny i te same problemy bierze na poważnie jak nigdy przedtem. Kilka dni temu zaprosił nas na spotkanie poetyckie do swojego domu, do dzielnicy cieszącej się złą sławą. Poszedłem i muszę przyznać, że byłem nieco przestraszony, czułem się nieswojo, znajdowałem się w świecie całkowicie innym od mojego. Miałem wrażenie, że moje doświadczenie, moja pewność się chwieją. W przeciwieństwie do mojego przyjaciela, który był bardzo zadowolony i przedstawiał mnie wszystkim. Jego widok tak zadowolonego, tak pewnego, skłania mnie do stwierdzenia, że pośród nas – niezależnie od tego, na ile jestem tego świadomy – jest coś wielkiego, wydarza się coś nieredukowalnego. Pytanie brzmi: czy naprawdę tak jest? Jak mogę doświadczać wciąż coraz bardziej tej nieredukowalności, uświadamiać ją sobie? Carrón. Dlaczego coś nieredukowalnego? Powiedzcie mi jedno słowo, reszta jest zbędna. Jedno słowo!
Padają odpowiedzi: „Powiedziałbym pragnienie, ale nie wiem”. „Ponieważ Bóg…”. Carrón. Wody, wody! Jedno słowo! Dlaczego coś nieredukowalnego? Twarze trwają w napięciu, rozlega się szmer. Z głębi sali pada: „Ponieważ my tego nie robimy”. Carrón. A skąd to wiesz? Nie unikajcie tego zagadnienia, ponieważ nie poradzicie sobie. Nie możemy iść naprzód, nie traktując poważnie pytania. Jakiś chłopak. „Nie zrozumiałem pytania”. Carrón. Wyjaśnij, Cedo. Cedo. Ok. Widzę, że często jestem bardzo niepewny, tymczasem przyjaciel jest zadowolony. Carrón. Ty się wahasz, a drugi jest zadowolony. Dlaczego istnieje coś ewidentnie nieredukowalnego?
Powstaje poruszenie, wypowiedzi padają jedna po drugiej. Ludzie zapominają się przedstawić. Próbuje ktoś inny. Brną do przodu po omacku. Ton głosu Carróna staje się groźniejszy. W tej przyjaźni tak bliskiej i bez półśrodków nie ma ulg. Carrón. Czy widzisz mnie teraz? Chłopak. Tak. Carrón. Co takiego nieredukowalnego jest między tobą a mną? Chłopak. To, że jesteś. Carrón. Widzisz mnie, ponieważ jestem? Co takiego nieredukowalnego jest między mną a tobą? Chłopak. Obecność. Carrón. Kochani, nie dodawajcie pustych słów! Dlaczego możesz mnie widzieć? Dzięki światłu! Widzimy, ponieważ istnieje światło, to jest nieredukowalne, nawet jeśli nie jesteśmy tego świadomi. A więc przyjaciel Cedo nie widzi „obecności” na każdym kroku, ale jest zadowolony. Nie ze względu na myśli, ale ze względu na coś, co zobaczył. Cedo, ty możesz mieć wątpliwości co do swojej pewności, ale Tajemnica odpowiada ci poprzez obecność drugiego, tego ostatniego z przybyłych, który jest zadowolony. Który jest w stanie rozpoznać nieredukowalność. Tak jak Jan i Andrzej wobec faryzeuszy. Jak to się w nich przejawia? Chłopak. Występowała odpowiedniość. Carrón. To nie jest zrozumiałe. Kiedy tak mówicie, chrześcijaństwo staje się nierzeczywiste. Kto tego doświadczył? Chłopak. Żona.
W tym właśnie rzecz. Carrón rozkłada ramiona. Carrón. Żona doświadczyła tego, co przydarzyło się Andrzejowi poprzez sposób, w jaki on ją objął! To jest rzeczywiste. My czasem, ja w pierwszej kolejności, gubimy się i czujemy się zakłopotani. Ale Pan się lituje i podarowuje nam tych nowych „Janów i Andrzejów”, takich jak przyjaciel Cedo, by za każdym razem zaczynać na nowo, ponieważ odmienność, jaka pojawiła się na świecie, jest dla nas, zawsze. Teraz. Dlatego Ewangelia mówi: „Jeśli znów nie staniecie się jak dzieci…”. Jeśli nie zadziwimy się jak ten, kto przybył jako ostatni, nie widzimy nawet tego, co się wydarza. Jeśli nie pozostaniemy dziećmi, wpadamy w to, co „już wiadome”, w formuły. Tracimy życie. A więc gdzie widzieliśmy to po raz ostatni? Pomóżmy sobie w tym. Felice. Teraz zrozumiałem, co mi się przytrafiło kilka dni temu. Pojechałem na lotnisko po dwójkę przyjaciół z Uniwersytetu Katolickiego, którzy pomagają nam w życiu wspólnoty. Rozmawiając z nimi w ciągu tej trwającej pół godziny podróży, zdarzyło mi się odzyskać świadomość siebie. Doświadczyłem tego samego, co wtedy, gdy spotkałem Ruch i księdza Ciccio Ventorino. Wciąż mam wyryte w sercu to jego zdanie: „Warto żyć, ponieważ można być szczęśliwym”. Wiarygodność, z jaką mi to powiedział, wciąż noszę w sobie, po dziesięciu latach. I właśnie w przypadku tych dwóch osób stało się tak samo. Carrón. Widzicie, w jaki sposób Tajemnica sprawia, że sprawy się rozwijają? Przejście jest następujące: nie wystarcza wydarzenie się faktu, bym go zrozumiał. Potrzebne było pytanie Cedo i to, że ja zadałem je ponownie. W przeciwnym razie nie zrozumiałbyś, co takiego się wydarzyło. Teraz jednak zadam ci inne pytanie: co ma z tym wspólnego zadanie Kościoła, takie, jak jest opisane na Szkole Wspólnoty? Felice. Zadanie polega na rozbudzeniu zmysłu religijnego. Carrón. W porządku. Podałeś mi definicję. Postawmy następny krok. Problem jest następujący: Cedo i Felice nie uświadomili sobie kroku, którego potrzebują i który zrozumieli, gdy im go wyjaśniłem. Jak łączy się to wszystko ze Szkołą Wspólnoty? Felice musi wyjechać stąd, będąc świadomym powodu, dla którego warto przyjechać z Katanii do Mediolanu.
Francesco, Max, Giulia, Emanuele, Masse i inne wypowiedzi. Niektórzy opowiadają o jakimś fakcie, inni o doświadczeniu, jakim jest przygotowanie do egzaminu, o dziewczynie, meczu piłki nożnej. Na bok definicje. Wszystko posuwa się naprzód etapami ze wstrząsającym napięciem. Głowy podnoszą się znad smartfonów i zeszytów z notatkami. By niczego nie stracić.
Carrón. Nie mam żadnego podręcznika, w którym mógłbym szukać rozwiązania. Wszyscy opowiadacie wspaniałe rzeczy. Ale gdyby Felice tu nie przyjechał, nie zdałby sobie sprawy z tego, o czym opowiedział. Kościół jest faktem, który nieustannie otwiera cię na oścież, by przyjmować to, co ci się wydarzyło. Rozumiesz, Felice? Miejscem, w którym można wszystko opowiedzieć i zrobić krok do przodu. Taka jest rola Kościoła: pomaganie w tym, byś zrozumiał to, co się wydarza. Byś tego nie stracił. To, co wydarzyło się Cedo, jest darem Tajemnicy i jest możliwe, ponieważ uczestniczymy w życiu Kościoła. Wydarzają się fakty, które sprawiają, że jesteśmy bardziej zadowoleni. Musimy pozwolić, by to, co się wydarza, nas rodziło. Nie zadawalajcie się czymś mniej. Kościół wprowadza ten ogień, który ponagla nas nieustannie. Czy to jest jasne, Felice? Felice. Wspaniałe! Dodam tylko jeden fakt. Następnego dnia chciałem zabrać dwójkę przyjaciół z Mediolanu w piękne miejsce, by zobaczyli wzburzone morze. Coś bardzo w stylu Sturm und Drang (niem. Burzy i naporu – okresu w literaturze niemieckiej w II poł. XVIII w. – przyp. red.). Patrząc im w twarz, uświadomiłem sobie, że ich to nie interesuje. Uczyliśmy się całe popołudnie na uczelni. W pewnym momencie zaproponowałem przerwę, ale koleżanka była tak szczęśliwa z powodu tego, czego się uczyła – tłumaczyła świętego Ambrożego – że mi odmówiła. Carrón. Jak to możliwe, że święty Ambroży może być tak zajmujący? Felice zdumiał się, że przyjaciółka była tak pochłonięta tym, co czytała. Ale to samo tyczy się fizyki czy też jakiegoś artykułu z kodeksu karnego… Felice: Pragnę czegoś pięknego, tak sugestywnego. Tymczasem oni uczyli się tam zadowoleni! Carrón: Następna cegiełka. Tajemnica odpowiada na twoją potrzebę, przysyłając ci dwójkę przyjaciół zadowolonych z tego, co robią. Tym jest chrześcijaństwo: „To nie ze względu na 30 srebrników, ale na nadzieję, którą on we mnie wzbudził”, jak mówi piosenka o Judaszu. Możemy za Nim podążać albo nie, ale nie możemy wyeliminować tego, co zobaczyliśmy. Kolegów Felice czy też przyjaciela Cedo – nieredukowalności ludzi.
Gdy młodzi zabierają głos, jest czas na szklankę wody, a w międzyczasie na zanotowanie na kartce jakiegoś zdania, imienia… By niczego nie stracić: on i oni. Najpierw Andrea, potem Francesca, w różnych kontekstach, zadali Carrónowi pytanie, na które on nie udzielił odpowiedzi w postaci formuły. Rzucił inne pytanie. Carrón. Dlaczego zadanie pytania jest bardziej kluczowe niż udzielenie odpowiedzi? Jezus, kiedy wszyscy odeszli, mówi apostołom: „Czy wy też chcecie odejść?”. Czy z nich żartuje? Czy zachęca ich, żeby odeszli? Giuseppe. Mam przykład, który może to wyjaśnić. Carrón. Opowiadaj. Giuseppe. Po rekolekcjach powiedziałem ci, że uwierzyłem, iż jest coś, co odpowiada mojemu pragnieniu. Odnosi się to do wszystkiego, ale nie do choroby mojej mamy. Wydaje mi się czymś niemożliwym bycie szczęśliwym w relacji z tą, która mnie wychowała, pomogła zadać pytanie o to, kim jestem, poszukiwać i poznawać Jezusa. Ty mi odpowiedziałeś: „Czy nie wierzysz, że to jest doskonała droga, jaką Jezus obmyślił dla ciebie, dla twojego serca, by cię do Siebie doprowadzić?”. To pytanie całkowicie zmieniło perspektywę. I dodałeś: „Jedyna możliwość, jaką masz, by odpowiedzieć, znajduje się w relacji z twoją mamą”. Carrón. Doskonale. Czego się nauczyłeś? Giuseppe. Ja w 90% nie znajduję rozwiązania problemów, ponieważ nie pytam rzeczywistości. Carrón. Co to ma wspólnego ze Szkołą Wspólnoty? Wrócę do tego potem. Zobaczymy się za 10 minut.
Przerwa. Rozlega się muzyka, ktoś podchodzi do katedry, by się uściskać, przywitać. Większość ludzi wychodzi na dziedziniec. Czas na papierosa, na krótką wymianę zdań. „Idziemy potem na kolację? – A niech to! Mam egzamin za trzy dni. Ale co tam, wyjdę wcześniej”. O godzinie 17.00 aula znów się wypełnia, czas na syntezę. Carrón. Jezus – odpowiedź Boga dla człowieka – prowokował uczniów przy pomocy pytań. Następnie, ponieważ oni nie rozumieli, czynił cud. Giussani wychował nas, że to właśnie w relacji z rzeczywistością rodzą się pytania. Jezusowi nie wystarcza dawanie odpowiedzi, chce, byśmy zrozumieli. I to znów wydarza się dzisiaj, to wydarzyło się Cedo, Felice, Giuseppe. W tym dostrzegamy czułość Jezusa. Tajemnica daje nam wielu „Janów i Andrzejów” – przykłady, o których opowiedzieliście – którzy przypominają nam o początku, na który trzeba patrzeć. Zadanie Kościoła jest następujące: jest to towarzystwo, które nie rozwiązuje problemów, ale w którym można wzrastać w pewności wiary, ciekawiej jest żyć, gdy nie zapomina się o niczym, co nas stanowi. W ten sposób chrześcijaństwo jest interesujące. Ale by móc zobaczyć, trzeba być jak dzieci, zdumione tym, co się wydarza, ponieważ tylko one się tym cieszą. Jeśli was to interesuje, zacznijcie o to prosić, gdyż w przeciwnym razie nie wystarczy wam nawet coś nadzwyczajnego. |