Ślady
>
Archiwum
>
2017
>
luty / marzec
|
||
Ślady, numer 2 / 2017 (luty / marzec) Listy Odkrywanie czĹowieczeĹstwa i inne... KrĂłtki wyjazd w gĂłry na rekolekcje studenckie do MaĹego Cichego okazywaĹ siÄ dla mnie na kaĹźdym kroku prowokacjÄ i znakiem do odkrywania rzeczy, ktĂłrych nie byĹam Ĺwiadoma. JuĹź w piÄ tek (ktĂłry byĹ tylko dniem przyjazdu) wzruszyĹo mnie zatroskanie moich przyjacióŠo mnie: dziewczyny z Opola jechaĹy tym samym pociÄ giem co ja, ale w innym wagonie, i pilnowaĹy, byĹmy nie rozminÄĹy siÄ w Krakowie. Potem podróşowaliĹmy juĹź samochodem, co byĹo miĹÄ niespodziankÄ , gdyĹź wczeĹniej nie wiedziaĹam, Ĺźe ktoĹ pomyĹlaĹ o miejscu dla mnie. Wieczorem rozwaĹźania do Drogi KrzyĹźowej czytaĹam bez przygotowania, a jednak byĹam znakiem takĹźe dla innych, nie wiedzÄ c o tym, po prostu czytajÄ c. W sobotÄ kaĹźda chwila coraz wyraĹşniej pokazywaĹa mi, w jak piÄknej relacji Ĺźyjemy razem â jest to PrzyjaźŠprzez duĹźe âpâ, w ktĂłrej wszyscy traktujemy siebie (takĹźe wychowawcy) na rĂłwni, caĹkiem powaĹźnie i w wolnoĹci. A drobna wzajemna pomoc (choÄby uprzÄ tniÄcie szklanek) byĹa odruchowa i naturalna, bez krzty wymuszonej uprzejmoĹci, obojÄtnoĹci, rutyny. Wszystkie rozmowy, na jakikolwiek temat, pokazywaĹy mi to bardzo wyraĹşnie â jesteĹmy tu wszyscy sobÄ i jednoczeĹnie trwamy w komunii, tworzymy niesamowitÄ wspĂłlnotÄ, w ktĂłrej wszystko jest waĹźne i nikt nie jest pominiÄty. W czasie wspĂłlnej wspinaczki na wzgĂłrze, na ktĂłrym leĹźaĹ jeszcze Ĺnieg (wszyscy szli w krĂłtkich rÄkawkach, bo byĹo tak sĹonecznie i ciepĹo), dostrzegĹam zapierajÄ ce dech w piersiach piÄkno przyrody i doĹwiadczyĹam figlarnej radoĹci z rzucania siÄ ĹnieĹźkami. WyjÄ tkowe byĹo rĂłwnieĹź schodzenie w ciszy, zastanawianie siÄ nad tekstem, nad pragnieniem, ktĂłre we mnie jest i o ktĂłrym czytamy: âDo ciebie siÄ zwraca caĹe moje pragnienieâ, oraz nad tym, Ĺźe âwciÄ Ĺź nie znalazĹem tego, czego szukamâ i wciÄ Ĺź biegnÄ, by to znaleĹşÄ, choÄ podskĂłrnie czujÄ, Ĺźe rozwiÄ zaniem jest Chrystus i Ĺźe peĹni zjednoczenia z Nim dostÄ piÄ dopiero po Ĺmierci. Ale nie wolno mi spĹaszczaÄ tego pragnienia ani zadowalaÄ siÄ czymĹ mniejszym, ziemskim, lecz wciÄ Ĺź zadawaÄ pytania o sens okolicznoĹci i o ich znaczenie: dlaczego tu jestem? dlaczego to mi siÄ przytrafia? kto mi to daje? Kilka zdaĹ z pewnej rozmowy wbiĹo mi siÄ w pamiÄÄ: âCaĹa rzeczywistoĹÄ (ze wszystkimi problemami) jest po to, by prowokowaÄ ciÄ do stawiania pytaĹ o to, kim jesteĹ, jaka jesteĹ, do kogo naleĹźysz. To odkrywanie czĹowieczeĹstwa. Problemy sÄ po to, byĹmy nie skamienieli, byĹmy byli w ruchu â tacy jesteĹmy, kiedy zajmujemy okreĹlone stanowisko wobec nich. To pokazuje, Ĺźe Chrystus nie odbiera ci problemĂłw, ale idzie z tobÄ , pomaga ci nieĹÄ krzyĹź, jeĹli Go do tego zaprosisz. KaĹźdego dnia decyduj siÄ na to, by zapraszaÄ Chrystusa do caĹego dnia razem z jego problemami. Ale gdy to zrobisz, pozostaw Mu wolnoĹÄ, by to On ciÄ prowadziĹ. Nie proĹ Go jak dobrÄ wróşkÄ o konkretne rzeczy, ale bÄ dĹş otwarta na okolicznoĹci, na znajdowanie Go w nich, na odkrywanie wciÄ Ĺź na nowo, Ĺźe On z tobÄ idzie. I nigdy siÄ nie zaĹamuj, gdy coĹ nie wyjdzie. Patrz tak, jak patrzy na ciebie Chrystusâ. Ola, Opole
PLAKAT TE SPOJRZENIA SKIEROWANE NA JEZUSA Giuseppe Frangi W latach 1439-1446 Fra Angelico pracowaĹ nad jednym z najbardziej nadzwyczajnych XV-wiecznych cyklĂłw malarskich we WĹoszech: nad freskami w klasztorze Ĺw. Marka we Florencji, gdzie z woli MedyceuszĂłw osiedlili siÄ dominikanie. Angelico (ktĂłry naprawdÄ nazywaĹ siÄ Giovanni da Fiesole) zrealizowaĹ projekt przemyĹlany w najdrobniejszym szczegĂłle, ubogacajÄ c cele przedstawieniami, ktĂłre towarzyszyĹy medytacjom braci. KaĹźda czÄĹÄ klasztoru zostaĹa przeanalizowana z uwzglÄdnieniem tego, kto miaĹ w niej zamieszkiwaÄ. Na przykĹad scena z Kazaniem na gĂłrze znajduje siÄ w czÄĹci klasztoru przeznaczonej dla konwersĂłw: braci, ktĂłrzy pozostali w stanie Ĺwieckim, niedopuszczeni do kapĹaĹstwa, i troszczyli siÄ o materialne potrzeby wspĂłlnoty. Przeznaczono dla nich siedem cel. OgĂłlnie chodziĹo o osoby pochodzÄ ce z ubogich warstw, a wiÄc sĹabo wyksztaĹcone. Dlatego Angelico przedstawiĹ prosty program ikonograficzny, by uĹatwiÄ zrozumienie przekazu, opierajÄ c siÄ na Ewangelii Ĺw. Mateusza. W drugiej celi konwersĂłw, o numerze 32, namalowaĹ wĹaĹnie Kazanie na gĂłrze (z Mt 5, 1-48). Przedstawienie jest bardzo esencjonalne, na wzĂłr solidnej konstrukcji, ktĂłrej Angelico nauczyĹ siÄ od Masaccia. Na skalistej pĹaszczyĹşnie, ktĂłra ma symbolizowaÄ wiarygodnoĹÄ orÄdzia Jezusa, widaÄ apostoĹĂłw odwrĂłconych plecami, siedzÄ cych w pĂłĹkolu i sĹuchajÄ cych Pana. Rozmieszczeni w ten sposĂłb reprezentujÄ KoĹcióŠw jego zarodkowym stadium. Angelico przerywa prawie Ĺźe szorstkÄ surowoĹÄ kontekstu chromatycznÄ , niemal rytmicznÄ przeplatankÄ szat apostoĹĂłw: kolejno nastÄpujÄ po sobie zgniĹa zieleĹ, czerwieĹ, ochra şóĹta i czerwona, jak gdyby chodziĹo o zwrĂłcenie uwagi na wyjÄ tkowe cechy kaĹźdego, a punktem zbieĹźnym caĹego przedstawienia jest znajdujÄ ca siÄ w jego centrum postaÄ Jezusa, ktĂłry siedzi na wyĹźej poĹoĹźonej skale. W jednej rÄce trzyma zwĂłj Ewangelii, a drugÄ wskazuje na Ojca jako na ĹşrĂłdĹo bĹogosĹawieĹstw, ktĂłre gĹosi. Angelico na tym wielkim placu budowy zatrudniaĹ swĂłj zespóŠ(do ktĂłrego naleĹźaĹ miÄdzy innymi Benozzo Gozzoli). Ale dwie rzeczy z pewnoĹciÄ wyszĹy spod jego rÄki: nadzwyczajna, niemal kinematograficzna inwencja przedstawienia caĹej grupy oraz postaÄ Jezusa, ktĂłry przyciÄ ga biedne spojrzenia swojÄ ojcowskÄ mowÄ .
TEN, KTĂRY BUDUJE NASZÄ RODZINÄ Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, mĂłj brat Luca zginÄ Ĺ na miejscu w wypadku motocyklowym. Kiedy poszedĹem z rodzicami do kostnicy, byĹ tylko bĂłl oraz widok, ktĂłry na zawsze pozostanie wyryty w mojej pamiÄci: napuchniÄta twarz, uĹmiechajÄ ca siÄ jednak. Ten uĹmiech towarzyszy mi wraz z cierpieniem. NastÄpne dni byĹy naprawdÄ trudne: drugi mĂłj brat, Pietro, mieszka ze swojÄ ĹźonÄ w Stanach Zjednoczonych i kiedy przyjechaĹ, poczuĹem siÄ jak dziecko w noc przed BoĹźym Narodzeniem, oczekujÄ ce z drĹźeniem na swĂłj prezent, ktĂłrym byĹ dla mnie jego uĹcisk. MusieliĹmy czekaÄ caĹy dzieĹ, zanim mogliĹmy iĹÄ poĹźegnaÄ LukÄ w sali poĹźegnaĹ. TakĹźe za drugim razem wydawaĹo mi siÄ, Ĺźe umieram. PoĹrĂłd Ĺez znĂłw przytuliĹem siÄ do Pietra, ktĂłry mi szepnÄ Ĺ: âMatteo, to jest tylko jego ciaĹo; teraz Luca jest czÄĹciÄ wiÄkszej MiĹoĹci znajdujÄ cej siÄ poĹrĂłd nasâ. Nasz umysĹ nie jest w stanie pomyĹleÄ o czymĹ takim, moĹźna do tego dojĹÄ tylko wtedy, gdy spotkaĹo siÄ Chrystusa. Jeszcze lepiej potrafi to wytĹumaczyÄ mĂłj tata w jednym z listĂłw napisanych w nocy w tamtym tygodniu. Nie pisaĹ od 30 lat: âDzisiaj wokóŠciebie kwiaty, wiele kwiatĂłw, a ty poĹrĂłd nich z otwartymi ramionami. Na kaĹźdym grobie krzyĹź, na twoim jesteĹ ty i w tym kontekĹcie najlepiej go symbolizujesz: In hoc signo vinces⌠Czy chcesz mi powiedzieÄ, Ĺźe wĹaĹnie tak jest? Czy chcesz mnie wĹaĹnie przekonaÄ, Ĺźe symbol Ĺmierci zwyciÄĹźa samÄ ĹmierÄ? Czy jest to moĹźe jakaĹ sprzecznoĹÄ? Twoja ofiara jest moim krzyĹźem, nieporĂłwnywalnym z niczym cierpieniem. Pomóş mi dostrzegaÄ, Ĺźe przed drzewem krzyĹźa znajdujesz siÄ ty, z wolnymi juĹź ramionami, otwierasz je, by przytuliÄ mnie w kaĹźdym dniu mojego Ĺźyciaâ. Nasz rodzina kilka lat temu przeĹźyĹa wielkie cierpienie. Luca odbudowaĹ wszystko w Chrystusie, w przeciwnym razie, jakim cudem ojciec byĹby w stanie napisaÄ coĹ takiego? Jak matka moĹźe ĹpiewaÄ na cmentarzu nad trumnÄ swojego syna? Przed koĹcioĹem byĹem w stanie objÄ Ä moich przyjacióŠz uĹmiechem, odczuwaĹem i odczuwam w bĂłlu radoĹÄ, ktĂłra nie jest ludzka, nie jest owocem mojej wyobraĹşni, ale Jego obecnoĹci, ktĂłra wypeĹnia nasze rozdarte serca. Moja mama chciaĹa, by z tyĹu obrazka z wizerunkiem Luki znajdowaĹa siÄ modlitwa AnioĹ PaĹski, âponiewaĹź Ĺźycie zawsze rozpoczyna siÄ na nowo od ÂŤtakÂť, tak jak dyskretnie zrobiĹ to Lucaâ. Mama zawsze wiedziaĹa, Ĺźe bardziej niĹź jej dzieÄmi jesteĹmy dzieÄmi KogoĹ Innego, i kiedy BĂłg uznaĹ to za konieczne, nie zawahaĹ siÄ zabraÄ Luki do siebie; zabraĹ go, ale przywrĂłciĹ solidne podstawy naszej rodzinie â Chrystusa. Matteo, Varese
PRZED WODOSPADEM, WOLNA, BY SPIÄÄ WĹOSY Kiedy postanowiĹam pojechaÄ na wakacje CLU, gĹĂłwnym motywem, ktĂłry mnie do tego skĹoniĹ, byĹy spacery, zabawy oraz moĹźliwoĹÄ poznania nowych osĂłb. To znaczy nie postanowiĹam jechaÄ z zasadniczych powodĂłw: Mszy Ĺw. i spotkania z mĹodymi, ktĂłrzy niezaleĹźnie od tego, jak bardzo siÄ od siebie róşniÄ , mieli ze sobÄ coĹ, co byĹo im wspĂłlne: wiarÄ. PomijajÄ c to wszystko, nigdy nie ĹÄ czyĹa mnie z Chrystusem albo z Bogiem bezpoĹrednia âwiÄĹşâ: zawsze wierzyĹam, ale nie chodziĹam czÄsto na MszÄ Ĺw. ani teĹź siÄ nie modliĹam. Pierwszego dnia wakacji podczas Mszy Ĺw. siadĹam z tyĹu, zwracajÄ c uwagÄ na muzykÄ oraz osoby. ZauwaĹźyĹam, Ĺźe wiÄkszoĹÄ z nich uczestniczyĹa w niej z wielkÄ uwagÄ . To mnie zafascynowaĹo i zaciekawiĹo. NastÄpnego ranka poszliĹmy na plaĹźÄ, gdzie miaĹy odbyÄ siÄ gry i zabawy. ByĹam w druĹźynie zielonych i od razu zauwaĹźyĹam, Ĺźe wiele osĂłb, tak jak ja, chciaĹo wygraÄ. Nie straciliĹmy szacunku do przeciwnika, ale tak czy inaczej rywalizowaliĹmy. Przed zabawami myĹlaĹam, Ĺźe wszyscy bÄdÄ âgrzeczniâ, ale tego dnia uĹwiadomiĹam sobie, Ĺźe moĹźna byÄ intensywnie ludzkim. Później uczestniczyliĹmy we Mszy Ĺw. w kaplicy znajdujÄ cej siÄ w pobliĹźu plaĹźy; tam siÄ modliĹam. Trzeciego dnia zrobiliĹmy wycieczkÄ do wodospadu i ten dzieĹ najbardziej mnie poruszyĹ, poniewaĹź w pewnym momencie jeden z odpowiedzialnych poprosiĹ nas o milczenie w czasie wÄdrĂłwki. MyĹlÄ, Ĺźe niektĂłrzy siÄ modlili, inni podziwiali przyrodÄ. Mnie byĹo gorÄ co, bardzo siÄ pociĹam i chciaĹam spiÄ Ä sobie wĹosy. W normalnych warunkach nigdy bym tego nie zrobiĹa w obecnoĹci tylu osĂłb, poniewaĹź niedosĹyszÄ. Zawsze bardzo siÄ tego wstydziĹam i od szkoĹy Ĺredniej nie pokazywaĹam publicznie mojego aparatu. Nie wiem jednak, co mi przyszĹo do gĹowy, Ĺźe w pewnym momencie zwiÄ zaĹam wĹosy, odsĹaniajÄ c uszy. W tej samej chwili towarzyszyĹy mi róşne odczucia: wstydu, zdenerwowania, ale przede wszystkim czuĹam siÄ wolna. ZauwaĹźyĹam, Ĺźe kiedy zwracaĹam uwagÄ na tego, kto na mnie patrzyĹ, traciĹam czas, ograniczaĹam siÄ, nie dostrzegaĹam juĹź piÄkna miejsca, w ktĂłrym siÄ znajdowaĹam, dlatego przestaĹam zwaĹźaÄ na spojrzenia innych. StojÄ c przed wodospadem, miaĹam jakby wraĹźenie odniesionego zwyciÄstwa i postanowiĹam pozostaÄ ze spiÄtymi wĹosami: nigdy nie chciaĹam juĹź straciÄ wolnoĹci wynikajÄ cej z niepewnoĹci. Po poĹudniu odwaĹźyĹam siÄ opowiedzieÄ o moim doĹwiadczeniu, chociaĹź nie przypuszczaĹam, Ĺźe moĹźe to poruszyÄ inne osoby. Jedna z nich, Milena, podziÄkowaĹa mi i powiedziaĹa, Ĺźe Chrystus byĹ tam ze mnÄ . WĂłwczas przypomniaĹam sobie, Ĺźe kiedyĹ ktoĹ z nas powiedziaĹ, Ĺźe Chrystus gĹosiĹ wolnoĹÄ. ZaczÄĹam inaczej patrzeÄ na tego CzĹowieka, jakby byĹ bliĹźej mnie. Bracco zapytaĹ mnie, czy mogĹabym opowiedzieÄ o tym nastÄpnego dnia podczas assemblei, poniewaĹź jego zdaniem byĹby to wielki gest miĹoĹci wobec wszystkich. Na poczÄ tku siÄ zgodziĹam, ale do ostatniej chwili w Ĺrodku wahaĹam siÄ miÄdzy âtakâ i ânieâ. Wreszcie wziÄĹam mikrofon i zabraĹam gĹos. MiaĹam wraĹźenie, Ĺźe jestem jeszcze bardziej wolna. Potem dĹugo pĹakaĹam. PĹakaĹam, bo zwyciÄĹźyĹam. Wiem, Ĺźe odniosÄ inne zwyciÄstwa, ale to byĹo dla mnie wyjÄ tkowe. Na zakoĹczenie assemblei inne osoby podchodziĹy do mnie, by mi opowiedzieÄ swoje historie. NiektĂłrzy powiedzieli mi, Ĺźe nie powinnam zwracaÄ uwagi na te rzeczy, poniewaĹź i tak jestem piÄkna. Po raz pierwszy zdaĹam sobie sprawÄ, Ĺźe wszyscy jesteĹmy braÄmi. Larissa, Salvadore de Bahia (Brazylia) |