Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2017 > styczeń / luty

Ślady, numer 1 / 2017 (styczeń / luty)

Syria. Archeologia

Strzeżemy przyszłości

Po pięciu latach archeolodzy GIORGIO I MARILYN BUCCELLATI wracają do kraju pogrążonego w wojnie. I opowiadają o odważnej pracy kolegów, którzy ryzykują (a czasem oddają) życie, by ocalić kulturę. Dlaczego w przeszłości znajduje się odpowiedź na współczesną przemoc?

Giorgio i Marilyn Buccellati


Miesiąc temu byliśmy w Damaszku, po raz pierwszy po pięciu latach nieobecności. Była to nieobecność narzucona przez okoliczności wojny, wojny, która niestety trwa dalej. Ale nawet w tym tak tragicznym okresie znajomi archeolodzy w Syrii pozostali bardzo aktywni, a spotkanie z nimi dało nam sposobność do uzyskania najnowszych informacji o liczącej się i odważnej pracy, którą wykonali i wciąż wykonują. Przeważał spokój w odpowiedzi na rozjuszoną prowokację, wraz z pragnieniem ocalenia wartości właśnie w momencie, w którym zostają one zanegowane w imię pseudo-wartości. Było to nieustanne wezwanie do konieczności stawienia czoła przemocy, z odwagą i determinacją, opierając się na tej wewnętrznej sile, która pochodzi z wiary w prawdziwe wartości. W naszym przypadku wartości kultury przeszłości, takiej, jaką znamy dzięki zabytkom, które przyjechaliśmy odkrywać.

Na myśl przychodził temat zaproponowany na najbliższy Meeting w Rimini: „To, co dziedziczysz po swoich ojcach, zyskaj na nowo, by to posiąść”. Syryjczycy zyskują swoją przyszłość. Znajomi archeolodzy robią to, broniąc i dowartościowując przeszłość, która w Syrii, tak samo jak we Włoszech, przemawia ze zdumiewającą wymownością. Są to koledzy z Generalnego Departamentu Starożytności Syrii. W Syrii żyją i umierają, dosłownie. Khaled As’ad, dyrektor Zakładu Starożytności w Palmirze i bliski przyjaciel licznych syryjskich archeologów, został brutalnie zamordowany właśnie dlatego, że był pracownikiem Departamentu. Innych 15 pracowników także zginęło podczas wykonywania swojej pracy. Wielu jest takich, którzy kontynuują pracę w całej Syrii, pomimo wszystko. Doświadczyliśmy także tego, jak głęboka jest więź łącząca ich z generalnym dyrektorem Maamounem Abdulkarim, postacią charyzmatyczną zarówno w ojczyźnie, jak i za granicą. Wielu jest młodych i mówią z głęboko poruszającym entuzjazmem o swoim obowiązku pozostania na miejscu, dla dzisiejszej i jutrzejszej Syrii. By zyskać dla siebie przyszłość.

 

Stały punkt. Robią to z największym profesjonalizmem, który zawsze wyróżniał Departament, a który uwidocznił się jeszcze bardziej za sprawą kryzysu. Potrzebny był ważny cel, byśmy zawitali do Damaszku z żywymi słowami, które wymieniliśmy osobiście, a nie tylko z płynącymi z daleka pięknymi formułkami. Wraz z około 15 kolegami przybyłymi z Europy i ze Stanów Zjednoczonych wymieniliśmy informacje techniczne oraz uwagi dotyczące metody z profesjonalizmem właściwym każdej innej naukowej rozmowie: obecni byli archeolodzy i kilku młodych studentów. Ale w tym kontekście profesjonalizm zyskiwał wymowę, której nie doświadczyliśmy podczas żadnego innego spotkania tego rodzaju. Pochodził ze współdzielenia idei, że archeologia posiada głęboką ludzką wartość. Były różnice w opiniach, była gorycz, ale przede wszystkim była świadomość, że przeszłość ocalona dla przyszłości przewyższa wiedzę dla samej wiedzy i oferuje stały punkt, w którym można się zakotwiczyć, kiedy przychodzi nieszczęście. Dostąpiliśmy zaszczytu bycia częścią przedsięwzięcia naszych syryjskich kolegów z Damaszku. Objęli nas tym niepowtarzalnym syryjskim objęciem, które wyraża pragnienie przygarnięcia poprzez jednoczesne oddanie się drugiemu.

Spotkaliśmy się także z młodymi archeologami z „naszego” rejonu i długo rozmawialiśmy o naszych wykopaliskach, których nie mogliśmy odwiedzić. Od samego początku naszej pracy w Urkesz mierzyliśmy się, nie będąc tego nawet świadomymi, z tematem najbliższego Meetingu: zyskać dla siebie przeszłość! Ponieważ wiedzieliśmy, że przyszłość czeka na nas, mimo że nigdy nie byliśmy w stanie przewidzieć tego naszego tragicznego dzisiaj. I to właśnie o tym eksperymencie rozmawialiśmy w Damaszku. Rozmawialiśmy o naszym pragnieniu zaangażowania miejscowej wspólnoty, zaczynając od naszych robotników poprzez uwrażliwienie ich na ich lokalną historię oraz na wartość architektury oraz przedmiotów, które wykopywali. I chcieliśmy wnieść możliwie jak najbardziej namacalny wkład w te lokalne wspólnoty.

 

Model.Kiedy rozpoczęliśmy nasz projekt, szkoła mieściła się w ciemnym pokoju z przeciekającym dachem. Z czasem zbudowaliśmy nową szkołę. Nie był to duży budynek, ale miał dwa pokoje z nowym dachem i dużymi oknami wpuszczającymi światło. Na szczęście kilka lat później rząd zbudował jeszcze lepsze szkoły zarówno w naszej, jak i w okolicznych wioskach.

Inny przykład: zatrudnialiśmy osoby niepełnosprawne i rozmawialiśmy z nimi, ich krewnymi i przyjaciółmi o tym, jaki rodzaj pracy mogliby wykonywać w bezpieczny sposób. Rozwinęliśmy rzemieślniczą pracę kobiet na rzecz możliwego do stworzenia w przyszłości parku ekoarcheologicznego. I tak dalej. O tym rozmawialiśmy w Damaszku, przedstawiając jako możliwy model tego nowego życia, w który archeologia może wnieść wkład. Model, który nasi koledzy pokazali z wielu punktów widzenia.

Chcemy zatrzymać się na chwilę zwłaszcza przy dwóch wystąpieniach, które wydają nam się szczególnie interesujące.

Pierwsze wygłosił kolega z Uniwersytetu Warszawskiego, Bartosz Markowski. Jego prezentacja była skoncentrowana na długiej tradycji polskich prac w Palmirze. Podczas prac w odległym roku 1977 polska misja odkryła gigantyczny posąg lwa, symbol przedislamskiego bóstwa o imieniu Allat, identyfikowanego z Ateną. Posąg był w kawałkach, został więc odrestaurowany w dwóch fazach, właśnie przez polską misję, i ustawiony w ważnym miejscu przy wejściu do muzeum. W ten sposób stał się łatwym celem niszczycielskiej przemocy tak zwanego Państwa Islamskiego i roztrzaskany na jeszcze mniejsze kawałki niż w starożytności. Kiedy Palmira została odbita, Departament natychmiast umożliwił Markowskiemu udanie się na miejsce, by odzyskać wszystkie części posągu oraz innych monumentów zniszczonych w muzeum, i przewiezienie do Damaszku w celu przeprowadzenia ich renowacji. Wystąpienie Markowskiego podczas naszego kolokwium zawierało opowieść o aspektach technicznych całej historii, z bogatą dokumentacją, której kilka przykładów możemy tutaj przedstawić z uprzejmości Markowskiego. Ale właśnie wtedy, gdy rozpoczynał swoje wystąpienie, dotarła wiadomość, że Palmira znów została zdobyta. Łatwo więc można sobie wyobrazić stan duszy wszystkich obecnych na zjeździe…

Drugie wystąpienie, które wzruszyło nas głęboko, dotyczyło Maluli. Jest to małe centrum położone niedaleko Damaszku, które wchodzi w okręg sekcji Departamentu zajmującego się całym okolicznym terytorium. Tamtejsza ludność jest chrześcijańska i mówi dialektem aramejskim bardzo zbliżonym do języka używanego w Palestynie w czasach Jezusa; znajduje się tam duża liczba kościołów, a wśród nich klasztor pod wezwaniem świętej Tekli (której zresztą był także zadedykowany kościół, na miejscu którego powstała potem katedra w Mediolanie). Wpadło ono w ręce przeciwników rządu w grudniu 2013 roku i zostało odbite przez oddziały rządowe w kwietniu 2014 roku. Wystąpienie naszego kolegi Mahmouda Hamouda, dyrektora sekcji Departamentu na terytorium Damaszku, przedstawiło z wielką wymownością straszliwe zniszczenia domów oraz kościołów podczas tych czterech miesięcy oraz podjęte następnie prace renowacyjne. Zdjęcia, które zawdzięczamy jego uprzejmości, przedstawiają niektóre momenty tej tak świeżej historii. Tak naprawdę mówią one same za siebie. Musimy jednak uwidocznić zwłaszcza dwa ujęcia. Pierwsze przedstawia miasto przed zniszczeniem: z zapalanymi o zmroku krzyżami pokazuje silną obecność chrześcijan, która mogła manifestować się w sposób wolny i widzialny. Drugie zdjęcie pochodzi z 2015 roku: na górze po prawej wznosi się statua „Pani Pokoju”, jak mówi znajdujący się u jej stóp napis w języku arabskim, a poniżej na skale – krzyż, krzyż z arabską inskrypcją, która głosi: „Światłość świata”.

 

„Sztukobójstwo”. Możemy wyjaśnić wam symbol tego, o czym pisaliśmy na początku. Wcześniejsza statua została zniszczona w 2013 roku. Nowa statua jest nie tylko odzyskaniem przeszłości. Jest bardzo silnym stwierdzeniem, że ta odzyskana przeszłość jest przyszłością. Jest nią zarówno w historii Maluli, jak i w sposobie, w jaki została nam ona przedstawiona w Damaszku, modelem tego, jak stawiać czoła tej ideologii przemocy, którą widzimy, jak smutnie dotyka domy i kościoły Maluli. W tak systematycznym wymiarze przemoc ta ma na celu uczynienie z Syrii Oświęcimia kultury, jest „sztukobójstwem”, które chce zrujnować same fundamenty wielkiej syryjskiej kultury. Nie jest to zajadła niekontrolowana przemoc. Jest to przemoc pewnej idei, która z zimną krwią odrzuca możliwość istnienia innej idei. Nie wystarcza zabicie człowieka, trzeba zabić jego dzieło. W ten sposób grupie społecznej zostają odebrane podstawowe współrzędne, na których możliwa byłaby budowa tożsamości. W tym kontekście atak na Syrię zyskuje nową, straszliwą tragiczność.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją