Ślady
>
Archiwum
>
2017
>
styczeń / luty
|
||
Ślady, numer 1 / 2017 (styczeń / luty) Kościół. Japonia Milczenie i oblicze 17 lutego na ekrany polskich kin wszedł film Martina Scorsese, historyczne spojrzenie na wydarzenia z życia XVII-wiecznych japońskich męczenników oraz na pytania o wiarę na najmniej schrystianizowanym kontynencie. W kontekście książki, której treść nie dawała spokoju reżyserowi. Oraz głosu współczesnych misjonarzy. Alessandra Stoppa O filmie Martina Scorsese, który wchodzi w tych dniach na ekrany polskich kin, mówiło się już wiele. Milczenie opowiada o prześladowaniu chrześcijan w XVII-wiecznej feudalnej Japonii. Film powstał w oparciu o tak samo zatytułowaną powieść japońskiego katolickiego pisarza Shusaku Endo. Jest to książka (ukazała się w 1956 roku), która intrygowała Scorsese od bardzo dawna. „Książka dotykała we mnie tak głębokich pokładów, że nie wiedziałem nawet, czy będę potrafił stawić jej czoła”. Przygotowania do filmu trwały 19 lat. Amerykański reżyser powiedział, że przyszło mu „żyć” z tą historią, „przeżywać swoje życie wokół idei znajdujących się w książce”. Przede wszystkim wiary, Wcielenia, łaski i tego, jak się ją otrzymuje. Wiele jest problemów wibrujących w opowieści Endo, są bardzo ważne, splecione ze sobą i w większości pozostawione otwartymi, ale streszczają się w jednym zdaniu: co oznacza życie Ewangelią i jej głoszenie. Protagonistą jest ojciec Sebastião Rodrigues, który w 1634 roku, wraz z dwoma innymi portugalskimi jezuitami dopływa do brzegów Japonii, podążając śladami przełożonego prowincji Towarzystwa Jezusowego Cristóvão Ferreiry. Rozchodziły się bowiem wieści, że został on schwytany w Nagasaki. I że wyparł się wiary. Czymś niepojętym dla tych jezuitów było to, że ich ukochany mistrz dopuścił się apostazji. Nie wierząc w to, wyruszają w podróż. Wychodząc na spotkanie prześladowaniom. „Mamy nadzieję, że film pomoże lepiej poznać chrześcijaństwo i jego historię” – mówi „Tracce” ojciec Renzo De Luca, argentyński jezuita wysłany do Japonii przez Jorgego Bergoglia w 1985 roku, a który kieruje dzisiaj Muzeum 26 Męczenników w Nagasaki, najważniejszym chrześcijańskim muzeum w tym kraju. Jest to historia Kościoła japońskiego, która wciąż jeszcze jest mało znana, wraz z poddawanym represjom podziemnym życiem kakure kirishitan, „ukrytych chrześcijan”, którzy przez dwa wieki strzegli w milczeniu wiary. Japońska wspólnota chrześcijańska rodzi się wraz z rozpoczęciem ewangelizacji przez Franciszka Ksawerego, który przybył tu w 1549 roku. Trzydzieści lat później wspólnota ochrzczonych liczyła 150 tysięcy osób. Ale podejrzliwość wobec katolików rośnie, co wiąże się z interesami handlowymi. Sytuację zaostrzyła wrogość protestanckich kupców, tak że w 1612 roku wiara katolicka została prawnie zakazana i uznana za szkodliwą doktrynę (jakyo). Misjonarze zostają wydaleni z kraju i rozpoczynają się okrutne prześladowania wspólnoty, liczącej już 300 tysięcy osób.
Fumie. Dzisiaj wiele osób odwiedza muzeum, by dowiedzieć się, co się wydarzyło: „Posiadamy jedyne w swoim rodzaju materiały na świecie. Przychodzą tutaj nawet ci, którzy nigdy nie weszliby do kościoła – kontynuuje ojciec De Luca. – Liczba pielgrzymów pokazuje, jak bardzo ta historia, mimo że bolesna, jest ważna dla całej Japonii”. Tym bardziej dzisiaj, kiedy „życie wiary jest tutaj osłabione. Istnieje, ale jest mniej widoczne niż wcześniej. Brakuje żywotności. Jesteśmy w kraju, gdzie panuje całkowita wolność religijna: są tu chrześcijańskie uczelnie i szkoły, nie ma żadnych restrykcji. Ale występuje silne zobojętnienie na doświadczenie religijne”. Jakby zaprzeczając swojemu tytułowi, książka Endo jest pełna historii „mówiących” o Bogu. Także tych, którzy się Go wypierają, tego, kto Go zdradza, prosi o przebaczenie i znowu zdradza, a potem ponownie szuka przebaczenia. Także ojca Ferreiry, który postanawia wyprzeć się wiary (w rzeczywistości powrócił do wiary i został ponownie włączony do Towarzystwa Jezusowego). „Milczenie” w tym filmie przybiera wiele postaci. Jest cisza, w której muszą spędzać dni ukryci w górach jezuici, czekający na moment, w którym mogliby odprawić Mszę św. i udzielić chrztów. Milczenie twarzy nawróconych, które życie w podziemiu uczyniło maskami, albo tego, kto znosi tortury bez zająknienia: tych, którzy trwają w wierze, zostają powieszeni głową w dół, zanurzeni we wrzącej wodzie, ukrzyżowani na palach wbitych w morze w taki sposób, że fale dzień po dniu wypłukują ich ciało, pozostawiając ostatecznie tylko nagie szkielety. Wiatr niosący ich śpiew („Jesteśmy w drodze, jesteśmy w drodze ku rajskiej świątyni”), błaganie, które tłumi głos i pozostawia miejsce milczeniu morza, w którym ojciec Rodrigues słyszy milczenie Boga. „Dlaczego milczysz?” – pyta Go błagalnym głosem. Ale nie jest to najdramatyczniejsze pytanie. Najdramatyczniejsze jest to, do którego bohater dochodzi w zawirowaniu świadomości, stając przed obliczem Jezusa: co znaczy podążać za Tobą? Jest to oblicze, które ojciec Rodrigues kocha najbardziej na świecie, które zawsze ma przed oczami, ale musi zdecydować, czy je podeptać. Chrześcijanie są bowiem poddawani praktyce fumie, muszą sprofanować stopami ikony Chrystusa i Matki Bożej na znak apostazji. Jeśli jezuita zdepcze to oblicze, ocali życie innych konwertytów, którzy mieli być straceni. Do podjęcia takiego wyboru byli zmuszani misjonarze. Przybywali oni, by oddawać życie za miejscową ludność, tymczasem stawali wobec wieśniaków i rybaków, matek, ubogich ludzi, którzy za nich umierali.
Samuraj. „W pierwszej kolejności z historii naszych męczenników uczymy się – kontynuuje ojciec De Luca – że prześladowanie nie niszczy chrześcijaństwa, ale je wzmacnia”. Ta tajemnicza płodność ukazała się wyraźnie wszystkim 7 lutego poprzez osobę „Chrystusowego samuraja”, pierwszego daimyo, pana feudalnego, który został ogłoszony błogosławionym z woli papieża Franciszka. Takayama Ukon, który na chrzcie otrzymał imię Justyn, zmarł na wygnaniu na Filipinach, ponieważ nie chciał odstąpić od zakazanej „religii Zachodu”. „Jest to ważny fakt dla naszego małego Kościoła” – mówi ojciec Mario Bianchin, przełożony Papieskiego Instytutu Misji Zagranicznych (PIME) w Japonii, który opowiada, przed jakim wyzwaniem staje dzisiaj misjonarz na najmniej schrystianizowanym ze wszystkich pięciu kontynentów. Pomijając wielu imigrantów pochodzących z katolickich krajów, japońska wspólnota katolików nie liczy nawet pół miliona osób, dokładnie tyle samo, „co w latach 50.-60.” – wyjaśnia ojciec Bianchin. W Japonii mieszka od prawie pół wieku. Cały ten czas był dla niego „duchową wędrówką”. Mówi: „Misje tutaj dzisiaj nie są już «przygodowe», ale są przygodą. Odkrywaniem, nieprzerwanym zgłębianiem, przede wszystkim wewnętrznym, za które jestem niezmiernie wdzięczny”. Przybył tu, gdy miał 31 lat, z tym samym prostym pragnieniem, które odczuwał jako dziecko: „Znałem Jezusa, ale na świecie było dużo dzieci, które Go nie znały. Gdyby ktoś do nich nie pojechał…, pozostałyby nieszczęśliwe”. A wyzwanie od tamtej pory do dzisiaj jest takie samo: „By wizja, z jaką się przybywa, została zreformowana i rozjaśniona przez doświadczenie. Trzeba szukać nowych dróg. Znaleźć bardziej odpowiedni sposób głoszenia Chrystusa”. W Japonii wszyscy znają „Ksawerego”, uczą się o nim w szkole, „ale historia chrześcijaństwa jest wciąż przeżywana przez znaczną część ludzi jako historia polityczna. I po dzień dzisiejszy wiara chrześcijańska doświadcza trudności wzrostu”. Kiedy po dwóch stuleciach, w XIX wieku, misjonarze powrócili do kraju Wschodzącego Słońca, „Kościół rozpoczął od najuboższych, jak robi to zawsze, ale we wrogim kontekście. To inteligencja była wroga Zachodowi i jego wierze. Rozpoczęliśmy od caritas”. I do dzisiaj właśnie ta pozytywna obecność jest uznawana i naśladowana. „Ale nie wzięta w ramiona – podkreśla ojciec Bianchin. – Japońskie społeczeństwo wyznaje te same wartości, ale są to wartości pozbawione duszy”. Ponadto głoszenie wiary jest „wciąż bardzo często wyrażane przy pomocy kulturowych pojęć, których Japończycy nie odnajdują w swoich korzeniach. Postrzegają je jako alternatywę”. Dlatego podziwiają, dziękują, ale mówią: „To nie dla mnie”. „To musi zmuszać nas do zadawania sobie pytania – mówi misjonarz. – Jest to ważny problem relacji między kulturą a wiarą: chrześcijańska wiara nie jest kulturą. Tworzy kulturę, ale nią nie jest – błogosławi kultury, które spotyka i je wzbogaca”.
Niespodzianka. W Japonii żyje się w „kręgach”, w grupach wsparcia występujących w określonych środowiskach: „Ludzie tutaj żyją pod silną presją z zewnątrz, presją społeczną. Jeśli Kościół przedstawia się jako inny «krąg», ludzie go odrzucają, ponieważ jest dodatkiem. Nie przynosi radości”. Jak napisał w 2005 roku ojciec Adolfo Nicolás, ówczesny przełożony generalny jezuitów, o kryzysie chrześcijaństwa w Azji: „Nasze przesłanie nie stało się widoczne poprzez nasze życie”. Kiedy dochodzi do głębokiego spotkania z wiarą, „dokonuje się ono za sprawą działania Pana. A z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że wielokrotnie przechodzi ono próbę. Próbę trudności rodzinnych, choroby… Przede wszystkim nigdy nie jest procesem intelektualnym. Ewangelizacja przy pomocy pojęć nie przyjmuje się. Liczy się tylko głęboka relacja serca z sercem”. To „nieznane ludzkie ciepło” – jak opisuje je Endo, który podbił serca Japończyków za czasów szogunatu Tokugawy. Do tego stopnia, że wiara potajemnie pozostała żywa, mimo że nie było już ani kościołów, ani księży. „To francuscy misjonarze odkryli potajemne wspólnoty wiernych, kiedy w XIX wieku Japonia, wstrząśnięta swoją izolacją, ponownie z trudem otworzyła drzwi Kościołowi” – wyjaśnia ojciec Bianchin. W archiwach Towarzystwa Misji Zagranicznych w Paryżu zachowała się historia ojca Bernarda Petitjeana, który w 1865 roku zbudował kościół w Ourze, dzielnicy położonej na południe od Nagasaki. „Ukrywający się chrześcijanie”, którzy żyli w okolicznych wioskach, zrozumieli, że powrócili bateren, ci ojcowie, którzy nauczyli religii Jezusa ich przodków. W ten sposób zaczęli poszukiwać kontaktu z nimi: grupka staje pewnego ranka przed ojcem Petitjeanem. W imieniu wszystkich przemawia jedna z kobiet: „Nasze serce nie różni się od waszego serca – mówi mu. – Tam, gdzie mieszkamy, żyje 1300 osób, które posiadają serce takie samo jak nasze…”.
Wywiad o. Antonia Spadaro z Martinem Scorsese w „Civiltà Cattolica” (http://www.laciviltacattolica.it/wp-content/uploads/2016/12/3996_intervista_scorsese.pdf); |