Ślady
>
Archiwum
>
2016
>
listopad / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 6 / 2016 (listopad / grudzieĹ) Ĺťycie CL. SzkoĹa WspĂłlnoty Tylko po to, by ĹźyÄ W Burgundii popoĹudniami przez Internet w przerwie od nauki. Albo teĹź na parkingu w muzuĹmaĹskiej dzielnicy w Lagos w Nigerii. Lektura tekstu⌠Oraz porĂłwnanie z Ĺźyciem, ktĂłre ponagla. MaĹa podróş po SZKOĹACH WSPĂLNOTY, gdy wznowiona zostaje (takĹźe w ĹÄ cznoĹci z resztÄ Ĺwiata) wspĂłlna praca z ksiÄdzem JuliĂĄnem CarrĂłnem. A. Leonardi, P. Perego, P. Ronconi, A. Stoppa FRANCJA Grom z jasnego nieba W Dijon w Ĺrodkowej Francji poĹrĂłd winnic i opactw nigdy nie sĹyszano o Szkole WspĂłlnoty. Tak byĹo jeszcze dwa lata temu, kiedy Olivier, profesor ekonomii, przez przypadek poznaje osobÄ ksiÄdza Luigiego Giussaniego. âByĹ czerwiec 2014 roku. PrzygotowywaĹem kurs zatytuĹowany Business ethics. Gdy poszukiwaĹem w Internecie informacji o osobach zwiÄ zanych z wĹoskim katolicyzmem, odkryĹem istnienie tego kapĹana oraz ruchu CLâ. OdkĹada na bok wykĹad i przez caĹy dzieĹ czyta wszystko, co znajduje po francusku. Jest to prawdziwy coup de foudre (grom z jasnego nieba). W nastÄpnych dniach pisze do sekretariatu wspĂłlnoty, by poprosiÄ o jakieĹ informacje: âDla mnie byĹo to coĹ jak wĹoĹźenie wiadomoĹci do butelki i wrzucenie jej do wielkiego morza sieci. Tymczasem odpowiedzieli mi Isabel i Silvio z ParyĹźa, ktĂłrzy radzili mi zaczÄ Ä od kilku tekstĂłw: Ryzyka wychowawczego i trzech tomĂłw PerCorsoâ. ByÄ moĹźe SzkoĹa WspĂłlnoty zrodziĹa siÄ w tym momencie, podczas wymiany smsĂłw miÄdzy Olivierem a Silvio, ktĂłrzy przez caĹe letnie wakacje dzielili siÄ pytaniami i refleksjami przy pomocy wiadomoĹci tekstowych. Kilka miesiÄcy później spotykajÄ siÄ w ParyĹźu, w indyjskiej restauracji: âW jednej chwili zobaczyĹem to, o czym czytaĹem w ksiÄ Ĺźkach â opowiada Olivier. â I zrozumiaĹem, Ĺźe bez takiej przyjaĹşni nie mogÄ siÄ obejĹÄâ. Gdy tylko wsiada do pociÄ gu do Dijon, czuje budzÄ cÄ siÄ tÄsknotÄ: âSilvio opowiedziaĹ mi o tym momencie nazywanym SzkoĹÄ WspĂłlnoty, ale Lyon i ParyĹź leĹźÄ zbyt daleko od siebie. Natychmiast napisaĹem do niego, proszÄ c o pomoc. I on mi powiedziaĹ: ÂŤA dlaczego ty sam nie zaczniesz w Dijon?Âťâ. TuĹź przed BoĹźym Narodzeniem Olivier wysyĹa maila do okoĹo dziesiÄ tki przyjacióŠi kolegĂłw. W zaĹÄ czniku tekst ksiÄdza JuliĂĄna CarrĂłna z okazji Inauguracji Roku Pracy. âJeĹli was to interesuje, z przyjemnoĹciÄ opowiem wam o tym, co odkryĹem kilka miesiÄcy temuâ. Na spotkanie przychodzi piÄÄ osĂłb. OglÄ dajÄ razem nagranie o Ruchu PiÄkna droga. Olivier opowiada o nowych przyjacioĹach z ParyĹźa, o ksiÄdzu Giussanim i proponuje, by spotykaÄ siÄ regularnie i razem czytaÄ jakiĹ jego tekst. Z piÄciu obecnych osĂłb naprawdÄ zainteresowane sÄ trzy. SÄ to Philippe, Pierre i Eric. Od tamtej pory w kaĹźdy piÄ tek wieczorem spotykajÄ siÄ w sali, ktĂłrÄ udostÄpnia im biskup.
W drodze.âOlivier budziĹ moje zaciekawienie â opowiada Philippe, 42 lata. â Ale przede wszystkim byĹo pewne zdanie, ktĂłre przeczytaĹem i ktĂłre wciÄ Ĺź miaĹem w gĹowie: ÂŤNie ma mnie, kiedy nie ma ciebieÂť. WrĂłciĹem, poniewaĹź chciaĹem zrozumieÄ, co te sĹowa mĂłwiĹy do mnieâ. Philippe w tamtym czasie byĹ w najgorÄtszym okresie przeprowadzania separacji ze swojÄ ĹźonÄ , po 20 latach maĹĹźeĹstwa. StawiaĹ czoĹa wielkiemu cierpieniu, swojemu i czworga swoich dzieci, z ktĂłrych najmĹodsze miaĹo zaledwie rok. âSzkoĹa WspĂłlnoty nie pokrywaĹa siÄ z konkretnÄ pomocÄ z ich strony. Ale zaczÄ Ĺem czuÄ siÄ lepiej. ByĹo to dziwne: odzyskiwaĹem wolÄ Ĺźycia, nawet jeĹli ci przyjaciele nie robili dla mnie niczego szczegĂłlnego. Po prostu byli. I czuĹem, Ĺźe byĹo we mnie coĹ, co wzrastaĹo: powracaĹa miĹoĹÄ do samego siebie poprzez spojrzenie ksiÄdza Giussaniegoâ. TakĹźe jego przyjaciele podróşy, Pierre i Eric, do ktĂłrych szybko doĹÄ czy Sarah, przeĹźywajÄ trudne momenty: âNikt z nas nie miaĹ uporzÄ dkowanego Ĺźycia: razem przeĹźyliĹmy zwolnienia z pracy, bezrobocie, uczuciowe osamotnienie, kĹopoty dzieci. ByliĹmy SzkoĹÄ WspĂłlnoty nieszczÄĹnikĂłw, ale nie czuliĹmy siÄ juĹź ofiarami. Wreszcie byliĹmy w drodzeâ. CaĹy rok 2015 jest naznaczony wiernoĹciÄ temu gestowi. NiektĂłrym z nich udaje siÄ wziÄ Ä udziaĹ w Rekolekcjach oraz letnich wakacjach. I kiedy Olivier na koniec roku zostaje przeniesiony i opuszcza BurgundiÄ, nikomu z nich nie zaĹwitaĹa myĹl, Ĺźeby zaprzestaÄ robienia SzkoĹy WspĂłlnoty. âWziÄ Ĺem na siebie odpowiedzialnoĹÄ za grupkÄ, do ktĂłrej w miÄdzyczasie doĹÄ czyĹa Catherine â opowiada Philippe. â PowiedziaĹem ÂŤtakÂť, nawet jeĹli nie potrafiÄ i mam tak pogmatwane Ĺźycie rodzinne. PoniewaĹź SzkoĹa WspĂłlnoty jest jedynym sposobem, jaki posiadam, by trzymaÄ razem wszystkie kawaĹki mnie samego. Jest to niemoĹźliwe do zrobienia o wĹasnych siĹachâ. Dzisiaj do maĹej grupy z Dijon doĹÄ czyli Sabine i RĂŠgis. Silvio z ParyĹźa przyjeĹźdĹźa do nich, gdy tylko jest to moĹźliwe. âCzytaliĹmy fragment rekolekcji, w ktĂłrym ksiÄ dz Giussani opowiada o ÂŤtakÂť Piotra. WystarczyĹo kilka linijek, po czym 70-letni RĂŠgis, ktĂłrego firma zbankrutowaĹa, a on sam w ostatnim roku przeszedĹ piÄÄ zawaĹĂłw, mĂłwi: ÂŤTakĹźe do nas, do naszego rozdeptanego Ĺźycia, Jezus mĂłwi w ten sposĂłbÂťâ.
NIGERIA Zeszyt Nyemike Niedziela, wczesne popoĹudnie. 42 stopnie Celsjusza, parking kliniki poĹoĹźonej w muzuĹmaĹskiej dzielnicy Idi Araba w Lagos w Nigerii. W zgieĹku miasta, poĹrĂłd minaretĂłw i zakorkowanych ulic, Godfrey, 32 lata, stoi sobie na uboczu z ksiÄ ĹźkÄ w rÄce. Przed nim Steve, trzy lata mĹodszy od niego, dwoje dzieci i dobra posada w wielkiej firmie, ktĂłra jednak wiÄ Ĺźe siÄ z pracÄ na zmiany w dziwnych godzinach przez siedem dni w tygodniu. W ten sposĂłb znaleĹşli tÄ dziurÄ czasowÄ , by zrobiÄ SzkoĹÄ WspĂłlnoty, a jeĹli siÄ nie udaje, organizujÄ siÄ wieczorem w jakimĹ lokalu przy piwie. To Steve poprosiĹ przyjaciela, by siÄ zobaczyli, poniewaĹź nie udawaĹo mu siÄ przyjĹÄ na âoficjalnyâ moment. âUmieram bez SzkoĹy WspĂłlnoty. Tutaj odzyskujÄ samego siebieâ â powiedziaĹ wzruszony Steve podczas jednej z assemblei. âRuch w Nigerii istnieje od koĹca lat 80. JesteĹmy maĹÄ wspĂłlnotÄ , dzisiaj jest nas prawie 50 osĂłb, studentĂłw, mĹodych pracujÄ cych i kilku ÂŤstarszychÂť, w mieĹcie liczÄ cym ponad 20 milionĂłw mieszkaĹcĂłwâ â opowiada Barbara, wĹoska Memor Domini, przebywajÄ ca w Lagos od ponad 10 lat, odpowiedzialna za wspĂłlnotÄ CL. âMniej wiÄcej trzy lata temu przyjechaĹa tu nasza przyjaciĂłĹka Rose z Ugandy, by zrobiÄ z nami assembleÄ. Wszystkich uderzyĹ sposĂłb, w jaki mĂłwiĹa o Szkole WspĂłlnoty. Jak bardzo jest potrzebna do Ĺźyciaâ. Po tej assemblei zaczÄĹy powstawaÄ grupki. Na przykĹad wĹrĂłd studentĂłw; ale takĹźe grupa Steveâa i Godfreya albo tego, kto pracuje w organizacji poĹźytku publicznego Loving Gaze, liczÄ ca okoĹo 15 osĂłb. âJa takĹźe, rok później, stworzyĹam nowÄ grupkÄ wraz z kilkoma osobami â opowiada dalej Barbara. â Z Rolandem, mĹodym pracownikiem, pojechaĹam do WĹoch na MiÄdzynarodowe Spotkanie Odpowiedzialnych w CL. ByĹ on nieco ÂŤzdoĹowanyÂť. Gdy rozmawiaĹam z Rose, ona mi powiedziaĹa: ÂŤRĂłb z nim SzkoĹÄ WspĂłlnoty, zobaczysz, Ĺźe poczuje siÄ lepiejÂťâ. Po powrocie do Lagos grupka zaczyna siÄ spotykaÄ, przychodzÄ takĹźe Charles i David, 28 i 29 lat: âZauwaĹźyĹam, Ĺźe to, co powstaĹo dla Rolanda, ktĂłry oczywiĹcie miaĹ siÄ lepiej, zaczynaĹo byÄ niezbÄdne dla mnie. Kierownik budowy, agent nieruchomoĹci, odpowiedzialny za biuro zaopatrzenia w jednej z firm⌠Zadawali konkretne pytania, ktĂłre dotyczyĹy szczegĂłĹĂłw tego, czym Ĺźyli na co dzieĹ, wystawiajÄ c na prĂłbÄ to wszystko, o czym czytaliĹmyâ. Zgrana grupa. âTak, ale to nie wystarcza, by tak byĹo. Sercem jest drugi czĹowiek â wyjaĹnia Barbara. â Z czasem grupa siÄ zmieniĹa. Roland zostaĹ przeniesiony do Abuja, takĹźe Charlesowi groziĹo wysĹanie w inne miejsce. Ale ja potrzebowaĹam kontynuowaÄ to doĹwiadczenie. W ten sposĂłb poprosiĹam Godfreya, by przyszedĹ. Potem Rubena, przyjaciela, ktĂłry jakiĹ czas temu wyjechaĹ do Port Harcourt, a teraz wrĂłciĹ do Lagosâ. âSzkoĹa WspĂłlnoty pozwala mi oddychaÄâ â mĂłwi Godfrey. Przede wszystkim w takim historycznym momencie jak ten, ktĂłry przeĹźywa Nigeria. Z kryzysem ekonomicznym, ktĂłry kÄ sa, zwiÄ zanym z kryzysem naftowym, niepewnÄ pracÄ , Boko Haramem. Ludzie odchodzÄ . I istnieje rozpowszechniona mentalnoĹÄ, zgodnie z ktĂłrÄ twojÄ wartoĹÄ okreĹla osiÄ gniÄty sukces. Godfrey miaĹ siÄ oĹźeniÄ, wszystko byĹo juĹź gotowe, takĹźe dom. Ostatecznie jednak rozstaĹ siÄ ze swojÄ dziewczynÄ : âDomyĹliĹem siÄ, Ĺźe wyszĹaby za mnie, Ĺźeby siÄ urzÄ dziÄ. KochaĹem jÄ , ona natomiast nie tak, jak kochajÄ mnie przyjaciele z Ruchu, z ktĂłrymi doĹwiadczyĹem, co znaczy byÄ kochanym w peĹni. Czy mogÄ ĹźyÄ dla czegoĹ mniej od tego?â. TakĹźe Nyemike jest trudno. Ma problemy w pracy, od wielu miesiÄcy nie dostaje wynagrodzenia. Na Szkole WspĂłlnoty duĹźo mĂłwiĹo siÄ o miĹosierdziu. WĂłwczas zaczÄĹa prowadziÄ zeszyt, by notowaÄ sobie âkaĹźdÄ chwilÄ, w ktĂłrej Jezus dziaĹa, w ktĂłrej dostrzegam Jego miĹosierdzie w dziaĹaniu, w ktĂłrej mnie kochaâ. Odczytuje notatki przyjacioĹom: pierwszego dnia dwa razy, drugiego â trzy. Potem rubryka bez notatek. Bo jesteĹmy ludĹşmi, czasem roztargnionymi. âAle to, co On czyni, zwyciÄĹźa wszystkoâ.
Autobus albo obiad. Na ostatnie spotkanie przyszĹa takĹźe kobieta z noworodkiem przy piersi. âĹťona Christophera, ktĂłry jest rolnikiem. Wyjechali na kilka miesiÄcy do jej rodzinnego miasteczka, do rodziny, w zwiÄ zku z porodemâ â opowiada Barbara. Po powrocie on pragnÄ Ĺ na nowo rozpoczÄ Ä SzkoĹÄ WspĂłlnoty. Przy pierwszej nadarzajÄ cej siÄ okazji, ktĂłra pojawia siÄ szybko, Ĺźona mĂłwi mu: âNie moĹźemy pĂłjĹÄ. PowiedziaĹam cioci, Ĺźe przyjdziemy do niej z maĹym. IdĹş sam. â Nie, idziemy na SzkoĹÄ. Ty teĹź chodĹş. PoniewaĹź to wszystko, co mamy: nasze maĹĹźeĹstwo, nasze Ĺźycie, nie istniaĹoby bez tego miejsca. Nawet dziecko, ostatecznie, byĹoby tylko buziÄ do wykarmienia i powodem tysiÄ ca trosk. Tymczasem tam moĹźemy przeĹźywaÄ to wszystko jako darâ. NiektĂłrzy podróşujÄ ponad dwie godziny zdezelowanymi busami komunikacji miejskiej, by przyjechaÄ na assembleÄ. âOdbyliĹmy takĹźe pielgrzymkÄ jubileuszowÄ . PomyĹlaĹam, Ĺźe my sami moĹźemy zorganizowaÄ busa, ale wiÄ zaĹo siÄ to z kosztami. W ten sposĂłb ludzie z CLU, ktĂłrych byĹo 17, nie mieli juĹź prawie pieniÄdzy na obiad. Kupili sobie bagietkÄ i podzielili jÄ miÄdzy siebie â opowiada Barbara. â Widzisz, jak wzrastajÄ , ale dzieje siÄ to tylko wobec czegoĹ, co rzeczywiĹcie moĹźe zmieniÄ Ĺźycie. Dlatego kilka dni temu podczas zebrania studentĂłw opowiedziaĹam im o tym, co zmieniĹo moje Ĺźycieâ. Barbara zauwaĹźyĹa tam nowego chĹopaka, Tonyâego. âPonury, z zagubionym spojrzeniem. ÂŤCo mam mu do zakomunikowania?Âť â zapytaĹam samÄ siebieâ. Opowiada o swoim spotkaniu, o tamtym razie, gdy usĹyszaĹa ksiÄdza Giussaniego. Oraz o sĹowach, ktĂłre zawieraĹo jego wystÄ pienie: âĹťebyĹ ty byĹ szczÄĹliwy!â. âPragnÄĹam tego dla niegoâ â dodaje jeszcze. Kilka dni później Abraham, odpowiedzialny za studentĂłw, dzwoni do niej: âRozmawiaĹem z Tonym. MĂłwi, Ĺźe chciaĹby przyjĹÄ na assembleÄ Bractwa. Zapisz sobie jego dane: Tony Abdullah⌠Acha, on jest muzuĹmaninemâ.
GRECJA Dla kogo siÄ Ĺźyje? âCoĹ zasadniczego? WiÄcej. SzkoĹa WspĂłlnoty jest niezbÄdnaâ. To nie sĹowa Rosarii ucieleĹniajÄ to zdanie, ale caĹa jej historia. WĹoszka, ktĂłra przeniosĹa siÄ do Larysy, do serca Grecji w 1997 roku, 24 godziny po Ĺlubie z NicolÄ , greckim lekarzem poznanym na studiach w Neapolu. Pani domu, z dwĂłjkÄ dzieci, dzisiaj w rodzinie konfrontujÄ siÄ z kryzysem, wciÄ Ĺź coraz dotkliwszym: âWielu ludzi wyjeĹźdĹźa, zamykajÄ sklepy, roĹnie bezrobocie. SÄ takĹźe tysiÄ ce uchodĹşcĂłw. Czarny tunel. I nie widaÄ wyjĹciaâ. Tylko zapowiadane nowe podatki. ZostaĹo 12 osĂłb, ktĂłre przychodzÄ na SzkoĹÄ WspĂłlnoty, odbywajÄ cÄ siÄ w parafii. Kilku greckich protestantĂłw oraz cudzoziemcy: Rumuni, AlbaĹczycy. âJest to ciÄ gĹe porĂłwnywanie z trudami, ktĂłre przeĹźywamyâ â wyjaĹnia Rosaria. WĹaĹnie tak jak na poczÄ tku, kiedy przyjechaĹa do Larysy. âSpotkaĹam Ruch pod koniec lat 80. w Neapolu, miÄdzy jednym wykĹadem a drugim. ByĹ to dla mnie bardzo trudny okres, niczym pustynia, odczuwaĹam wielkie pragnienie. I rozpoczÄĹa siÄ przygoda Ĺźycia. PozostawaĹam niespokojna, ale istniaĹo miejsce, drogaâ. Razem z NicolÄ zaczyna siÄ spotykaÄ z nowymi przyjaciĂłĹmi. âZawsze z kimĹ byĹam, zawsze w pierwszym szeregu. Kiedy trzeba byĹo sprzedawaÄ nasze czasopismo, zawsze byĹam numerem jeden. Mimo Ĺźe czasem nawet go nie przeczytaĹamâ.
List Teresy. Gdy tylko przyjechaĹa do Grecji, wszystko siÄ zmieniĹo: âByĹam sama. MijaĹy tygodnie, w ktĂłrych widziaĹam tylko twarz mojego mÄĹźa. A czasem nawet maĹo co, tak duĹźo pracowaĹ. Ja, ktĂłra zawsze potrzebowaĹam przebywaÄ z ludĹşmiâŚâ. PojawiajÄ siÄ dzieci, dni stajÄ siÄ jeszcze trudniejsze. âPrzyszĹa depresja. Nie spaĹam w nocy. CaĹy dzieĹ miÄdzy domem, pieluchami, papkamiâŚâ Coraz rzadsze sÄ takĹźe telefony od przyjacióŠpozostawionych we WĹoszech, pomimo obietnicy czÄstych kontaktĂłw. âNie wychodziĹam z domu, przestaĹam o siebie dbaÄ. Co pomyĹleliby o mnie ludzie? Ĺťona lekarzaâŚâ. Jedynym towarzystwem byĹy âTracceâ. âCzekaĹam na nie, poĹźeraĹam je. Moimi przyjaciĂłĹmi byli nieznajomi, ktĂłrzy podpisywali siÄ pod listami. NastÄpnie byĹy historie, sĹowa ksiÄdza Giussaniegoâ. Rosaria wspomina jeden list: âNapisaĹa go Teresa, Memor Domini mieszkajÄ ca w Stanach Zjednoczonych. OpowiadaĹa o swojej pracy, o wykluczeniu z projektu, ktĂłre jÄ zaĹamaĹo. ÂŤA ty, dlaczego Ĺźyjesz?Âť â zapytaĹ jÄ ksiÄ dz Giussaniâ. To byĹa iskra: âZaczÄĹam robiÄ SzkoĹÄ WspĂłlnoty, codziennie. ByĹa ĹwiatĹem. Na przykĹad sĹowo ÂŤwolnoĹÄÂť. Dla mnie idea ta wyraĹźaĹa moĹźliwoĹÄ robienia czegoĹ innego, wyjĹcia z tej klatki. Tymczasem dla ksiÄdza Giussaniego mogĹam byÄ wolna wĹaĹnie tam. A potem, kiedy mĂłwiĹ o smutkuâŚâ. PrĂłbowaĹa ten smutek cenzurowaÄ, spÄdzajÄ c czasem caĹe godziny przy telefonie. Potem w ksiÄ Ĺźce Czy moĹźna tak ĹźyÄ? przeczytaĹa o âdobrymâ smutku: âChodziĹo o brak ukochanego! IstniaĹa moĹźliwoĹÄ dostrzeĹźenia Jezusa. StawaĹa siÄ uprzywilejowanÄ okazjÄ â. SzkoĹa byĹa âobliczem, pomocÄ , nie tylko ksiÄ ĹźkÄ . SoczewkÄ , ktĂłra pozwalaĹa zogniskowaÄ wszystkie sprawy, wyzwalajÄ c mnie z myĹli oraz z moich koncepcji rzeczywistoĹciâ. To nie byĹo wyobraĹźenie. To tutaj wĹaĹnie zaczynajÄ przychodziÄ nowi przyjaciele, z dzielnicy i z parafii. W Larysie znajduje siÄ baza NATO. Grupa wĹoskich wojskowych przychodziĹa na MszÄ Ĺw. do parafialnego koĹcioĹa. Zapisali siÄ teĹź do chĂłru, w ktĂłrym ĹpiewaĹa takĹźe Rosaria. Pewnego wieczoru, podczas kolacji w pizzerii, ĹźoĹnierze rozmawiajÄ o tÄsknocie. âPowiedziaĹam im, Ĺźe mnie takĹźe brakuje WĹoch. Ĺťe zostawiĹam wielu przyjaciĂłĹ, ale Ĺźe tym, co spotkaĹam w Neapolu, ĹźyjÄ takĹźe tutaj, w Grecjiâ. Po kilku dniach grupka ĹźoĹnierzy spotyka siÄ w pokoju goĹcinnym u Rosarii, mierzÄ c siÄ ze ZmysĹem religijnym. âPo zakoĹczeniu misji wyjechali. Ale przyszli inni, tymczasem ja nie chciaĹam mieÄ z tym nic wspĂłlnego. CierpiaĹam, gdy pierwsi wyjechali. Tyle Ĺźe tamci dali mĂłj adres nowym. Ostatecznie poddaĹam siÄâ. WkrĂłtce do âtych z NATOâ doĹÄ czajÄ przyjaciele z parafii i z dzielnicy. âPan nigdy nie pozostawiĹ mnie samej. Oni sÄ jak Ĺodzie przybywajÄ ce do portu, cumujÄ na chwilÄ, a potem odpĹywajÄ . W ostatnich czasach z niektĂłrymi bardzo siÄ zaprzyjaĹşniliĹmy, ale z powodu kryzysu oni takĹźe wyjechaliâ. Potrzeba âtakâ kaĹźdego dnia, dodaje jeszcze Rosaria: âCzasem myĹlaĹam, Ĺźe gdybym byĹa w Mediolanie, bliĹźej CarrĂłna⌠Tymczasem wolnoĹÄ, jakÄ zaczÄĹam przeĹźywaÄ w tych latach, daĹa mi moĹźliwoĹÄ pokochania wszystkiego, okolicznoĹci i twarzy. Ale moĹźesz kochaÄ tylko wtedy, gdy ty jesteĹ kochany. OdkryĹam to dziÄki Szkole WspĂłlnocie. I Ĺźe poza mnÄ nie trzeba nic wiÄcejâ. âPod koniec lata zadzwoniĹ do mnie jeden z ĹźoĹnierzy poznanych 15 lat temu. ZostaĹ generaĹem. ÂŤCzy jestem zadowolony? OczywiĹcie â powiedziaĹ mi. Ale tÄskniÄ za naszymi spotkaniami. Za tym, co siÄ wyĹaniaĹo. Wszystko poĹwiÄcone dla kariery. Ale terazâŚÂťâ.
CHORWACJA To BĂłg jest wierny Jedna jest z Korculi, najbardziej wysuniÄtej na poĹudnie wyspy Dalmacji, poĹoĹźonej na wysokoĹci Medjugorje. A druga z Dubrownika, ale mieszka we Fryburgu w Szwajcarii. Jedna jest mamÄ piÄ tki dzieci; druga â lekarzem, juĹź na emeryturze, babciÄ trĂłjki wnuczÄ t. IvanÄ i MarijÄ ĹÄ czÄ regularne rozmowy telefoniczne przez Skypeâa â to jest ich SzkoĹa WspĂłlnoty. Ich historia rozpoczyna siÄ we wĹoskiej Albendze, gdzie Ivana, ktĂłrej mama jest WĹoszkÄ , przeprowadziĹa siÄ z Chorwacji, by tam ukoĹczyÄ liceum. I gdzie nauczyciel religii Carlo i jego Ĺźona Marisa mieli w sobie coĹ wiÄcej. âWywodziĹam siÄ z chrzeĹcijaĹskiej tradycji mojego kraju, ale szybko siÄ zmÄczyĹam. Oni mĂłwili mi, Ĺźe wiara nie jest dodatkiem do Ĺźycia, ale tym, co pozwala ci przeĹźywaÄ Ĺźycieâ. Ivana zaczyna chodziÄ na spotkania mĹodzieĹźy z GS. I nawet gdy latem wraca na kilka tygodni do Chorwacji, poszukuje tego towarzystwa. Podczas wakacji chorwackiej wspĂłlnoty z ksiÄdzem Gaetano TortellÄ z Werony spotyka MarijÄ, ktĂłra wiekowo mogĹaby byÄ jej mamÄ âŚ WkrĂłtce Ivana znĂłw wraca do Chorwacji: zapisuje siÄ na uniwersytet w Splicie, na matematykÄ. Potrzeba prawdziwych relacji jest ponaglajÄ ca, ale w Splicie nie ma nikogo z Ruchu. MaĹa wspĂłlnota CLU jest w Zagrzebiu. Dzisiaj, by pokonaÄ drogÄ ze Splitu do Zagrzebia potrzeba co najmniej 4,5 godzin jazdy samochodem. 15 lat temu â nawet dwa razy tyle, âale co jakiĹ czas jeĹşdziĹam ich odwiedziÄ. SpÄdzaliĹmy razem czas, urzÄ dzaliĹmy wycieczki, robiliĹmy SzkoĹÄ WspĂłlnotyâ, nie tracÄ c kontaktu z MarijÄ i innymi przyjaciĂłĹmi z Ligurii: âKsiÄ dz Pino z Chiavari mĂłwiĹ mi za kaĹźdym razem: ÂŤBÄ dĹş wierna jednemu punktowi, ktĂłry pozwala ci dostrzegaÄ istotÄ rzeczyÂťâ. Wierna⌠Ivana wraca na KorculÄ, wychodzi za mÄ Ĺź, na Ĺwiat przychodzi pierwsze dziecko. Potem drugie. âZadzwoniĹa do mnie Marija: ÂŤJeĹli chcesz, zrĂłbmy SzkoĹÄ WspĂłlnoty we dwĂłjkÄ przez SkypeâaÂť. Ale z dzieÄmiâŚ, za duĹźo robotyâ. PiÄÄ lat temu coĹ zaczyna siÄ psuÄ. Smutek, poczucie nieadekwatnoĹci, ktĂłre sprawia, Ĺźe Ivana potrafi mĂłwiÄ tylko: âNie dam radyâ. Przychodzi depresja. Tam, na jej wyspie, nie ma przyjaciĂłĹ, ktĂłrzy podtrzymujÄ jÄ przy Ĺźyciu. Bardzo pomaga jej mama, ale wielu znajomych nie potrafi z niÄ wytrzymaÄ, a mÄĹźowi trudno zrozumieÄ, Ĺźe nie chodzi tylko o âkaprysyâ. Jest teĹź Marija, ktĂłra domyĹla siÄ powagi sytuacji. Telefony ze Szwajcarii sÄ coraz czÄstsze: âMĂłwiĹam jej: ÂŤMarijo, nie dajÄ rady zajmowaÄ siÄ dzieÄmi, zmywaÄ naczyĹ, modliÄ siÄÂť â opowiada Ivana. â Na co ona: ÂŤRazem stawimy czoĹa tej chorobie, a jeĹli trzeba, takĹźe leczeniu i szpitalowiÂťâ.
âZaczynamy?â Ivana walczy. Powoli wraca do Ĺźycia. Marija towarzyszy jej nieprzerwanie, mimo Ĺźe z daleka. Tamtego lata jest w La Thuile w zwiÄ zku ze Spotkaniem Odpowiedzialnych z Ruchu. Dzwoni komĂłrka. To Ivana: âCzy moĹźemy zaczÄ Ä robiÄ SzkoĹÄ WspĂłlnoty?â. âI tak zaczÄĹyĹmyâ â opowiada Marija. Spotkanie odbywa siÄ co tydzieĹ. âWychodzimy od tekstu i zawsze docieramy do Ĺźycia â mĂłwi dalej. â Matka piÄ tki dzieci nie traci czasu na niepotrzebne sprawy: ona pomaga mi nie bujaÄ w chmurach sĹĂłw, schodziÄ do doĹwiadczenia, poĹrĂłd trudĂłw z dzieÄmi i wnukamiâ. Obydwie kobiety wiedzÄ to dobrze: âTowarzyszy nam prawda o tym, Ĺźe BĂłg jest wierny przez tÄ drugÄ osobÄâ. Dzisiaj Ivana patrzy na dĹugie miesiÄ ce depresji i wciÄ Ĺź nie rozumie: âDlaczego mi siÄ to przydarzyĹo? MogÄ tylko powiedzieÄ, Ĺźe BĂłg nigdy nie pozostawiĹ mnie samej. Choroba pozwoliĹa mi zrozumieÄ, Ĺźe jest KtoĹ, kto wszystko moĹźe uczyniÄ nowym, Ĺźe nic do mnie nie naleĹźy. ZrozumiaĹam, Ĺźe nie mam prawa domagaÄ siÄ, by mĂłj mÄ Ĺź mnie zrozumiaĹ, kto wie, ilu rzeczy on potrzebuje, ktĂłrych ja nie widzÄâŚâ. Przez lata âzĹoĹciĹam siÄ, pĹakaĹam. WydawaĹo siÄ, Ĺźe rozmawialiĹmy dwoma róşnymi jÄzykami. Dzisiaj dziÄkujÄ mu, Ĺźe mimo wszystko wciÄ Ĺź trwaĹ u mojego bokuâ. Ivana wie jednak dobrze, Ĺźe nie mogĹaby tego powiedzieÄ âbez tego telefonu, ktĂłry rozlega siÄ regularnie od czterech lat. To wĹaĹnie praca nad SzkoĹÄ WspĂłlnoty nie pozwala, by moje pokrzykiwania na dzieci zmiaĹźdĹźyĹy mnie, ale wciÄ Ĺź pozwala mi kochaÄâ. |