Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2016 > listopad / grudzień

Ślady, numer 6 / 2016 (listopad / grudzień)

Adwent. Lektury

Czas oczekiwania

Adwent „przywołuje pojęcie drogi i celu czasu”. Fragment pochodzący z nowej publikacji zawierającej rozważania księdza Luigiego Giussaniego poświęcone chrześcijańskiej liturgii, która właśnie ukazała się we Włoszech w wydawnictwie San Paolo. Pomoc w zrozumieniu i przeżyciu „uprzywilejowanych momentów” wiary.

ks. Luigi Giussani


Czas Adwentu to czas oczekiwania, czas pierwszego znaku jedności między naszą wolnością a wolnością Boga. Jest to czas Starego Testamentu, tego, co musi zostać spełnione, czas drogi.

U proroków oczekiwanie było oczekiwaniem na Mesjasza – wzbudzonym przez Boga i przez nich zaakceptowanym – i kształtowało się według ich własnych idei, odczuć i mentalności, zarówno rasy, jak i pojedynczej osoby, danej chwili. Oczekiwanie nieuniknienie kształtowało się zgodnie z ich uczuciami, koncepcjami i aspiracjami. To byli ludzie pustyni i Bóg był dla nich „zakwitającą ziemią”; byli niewolnikami, i myśleli, że królestwo Boże jest potęgą, ich panowaniem nad światem; byli podzieleni i dla nich królestwo Boże było jednością narodu.

Utożsamiali tajemnicę Boga ze swoją koncepcją, to znaczy w gruncie rzeczy zapominali, że Bóg jest tajemnicą. Tymczasem ich wyobrażenie o tajemnicy było środkiem przekazu prowadzącym do tajemnicy, uczepienie się tego wyobrażenia stawało się przeciwieństwem królestwa Bożego.

Dzisiaj sens tajemnicy jest wciąż przywoływany przez życie Kościoła.

Nie istnieje taki czas w roku liturgicznym, który nie przywoływałby Boga jako tajemnicy. To zaczyna stawać się jasne w oczekiwaniu: jest nim nasze życie. Wiemy, że to oczekiwanie jest tajemnicą jako początek, ponieważ zostaliśmy stworzeni, i jako koniec.

Także dla nas oczekiwanie przekłada się na nasze idee, koncepcje, lęki, na nasze wyobrażenie dobra, zła, cnoty i ułomności. Oczekiwanie wciela się we wszystkie te rzeczy. Całe życie jest proroctwem Boga dla nas, to znaczy proroctwem królestwa Bożego.

Jednak to królestwo jest wciąż inne, nieprzewidywalne, ponieważ to, co należy do Boga, zawsze jest nieprzewidywalne. Dlatego biada temu, kto przeciwstawia wydarzenie swojego grzechu Bogu; temu, kto odrzuca przebaczenie. To jest kryzys oczekiwania: niebezpieczeństwo, że nasze myśli, uczucia zablokują nas, sprawią, że zaczniemy gnić. Podczas gdy wszystko jest dobrem i współpracuje na rzecz dobra, nic nie wyczerpuje tajemnicy, ale wszystko jest proroctwem o niej, punktem, od którego rozpoczyna się nieprzewidywalny rozwój.

Zasadnicza dwuznaczność w pojmowaniu prawa oczekiwania polega na niebezpieczeństwie oczekiwania na królestwo Boże bez prawdziwego pragnienia „tego” królestwa, pragnienia, by przyszło, bez prawdziwej miłości do królestwa Bożego. Faryzeusze, na przykład, pragnęli, by naprawdę przyszło królestwo Boże, kochali Boga, ale nie potrafili naprawdę kochać tego, co miało się wydarzyć. Można zrobić wszystko, żeby spełniła się wola Boża, nie kochając z przekonaniem i prawdziwie Jego metod. Jest to pozostałość moralizmu, ostatni kawałek siebie, który nigdy nie ustępuje, który nie jest miłością tego, co się wydarza. To jest brak zatracenia swojego „ja”, brak akceptacji, by „ja” zniknęło, rozpuściło się w Jego imieniu. W ten sposób ktoś może przejawiać wielką aktywność, ale nigdy nie będzie miał miłości. Tymczasem właśnie wtedy, gdy ktoś uznaje, że w ten sposób popełnia błąd, Bóg oczyszcza go do szpiku kości: właśnie w tym odkryciu naszego oporu rozumiemy, czym jest miłość, czym jest dla nas Bóg.

Trzeba mieć na uwadze, że Bóg jest wierny: wzbudził oczekiwanie, by je spełnić. Każdy rodzaj sprawiedliwości będzie spełniony.

 

„Zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: «Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: ‘Oto tu jest’, albo: ‘Tam’. Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest». Do uczniów zaś rzekł: «Przyjdzie czas, kiedy zapragniecie ujrzeć choćby jeden z dni Syna Człowieczego, a nie zobaczycie. Powiedzą wam: ‘Oto tam’, lub: ‘Oto tu’. Nie chodźcie tam i nie biegnijcie za nimi. Bo jak błyskawica, gdy zabłyśnie, świeci od jednego krańca widnokręgu aż do drugiego, tak będzie z Synem Człowieczym w dniu Jego. Wpierw jednak musi wiele wycierpieć i być odrzuconym przez to pokolenie. Jak działo się za dni Noego, tak będzie również za dni Syna Człowieczego: jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki; nagle przyszedł potop i wygubił wszystkich. Podobnie jak działo się za czasów Lota: jedli i pili, kupowali i sprzedawali, sadzili i budowali, lecz w dniu, kiedy Lot wyszedł z Sodomy, spadł z nieba deszcz ognia i siarki i wygubił wszystkich; tak samo będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi. W owym dniu kto będzie na dachu, a jego rzeczy w mieszkaniu, niech nie schodzi, by je zabrać; a kto na polu, niech również nie wraca do siebie. Przypomnijcie sobie żonę Lota. Kto będzie się starał zachować swoje życie, straci je; a kto je straci, zachowa je. Powiadam wam: Tej nocy dwóch będzie na jednym posłaniu: jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony. Dwie będą mleć razem: jedna będzie wzięta, a druga zostawiona»”[1].

 

W naszym rozważaniu o oczekiwaniu wyłania się kilka zasadniczych czynników.

Nasze życie zostanie osądzone, ponieważ nic nie zbawia się inaczej jak poprzez osąd. Święty Paweł porównuje ten osąd z ogniem, który sprawia, że z rzeczy pozostaje prawda: czy rzeczy są złotem albo srebrem, drewnem czy też słomą okaże się to za sprawą ognia, za sprawą osądu. Z osądu wyłoni się Boży plan, jak widać w przytoczonym fragmencie Ewangelii, i dlatego ponownie ukaże się prawda rzeczy; za sprawą osądu ukaże się nasze uznanie Bożego planu, a przez to prawdy, z jaką czynimy wszystko. Ukaże się prawda, z jaką osądzamy sprawy, i ukaże się prawda, z jaką manipulujemy rzeczami, ponieważ – jak zostało powiedziane w Ewangelii – wtedy wszystko będzie jasne, będzie jasne w takim sensie, że wyjdzie na jaw; jak zaznaczył Jezus, „nie ma nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw”[2].

 

„Zaraz też po ucisku owych dni słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku; gwiazdy zaczną padać z nieba i moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wówczas ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego, i wtedy będą narzekać wszystkie narody ziemi; i ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich z wielką mocą i chwałą. Pośle On swoich aniołów z trąbą o głosie potężnym, i zgromadzą Jego wybranych z czterech stron świata, od jednego krańca nieba aż do drugiego”[3].

„Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec. A jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie”[4].

 

Oprócz słowa nadchodzącego osądu trzeba będzie też podkreślić inną rzecz: znaczenie tymczasowości życia, „to nie to jest prawdziwe oblicze relacji i spraw”[5].

„Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka, jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym”[6].

„Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie! A wy [bądźcie] podobni do ludzi, oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie. 

A to rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie złodziej ma przyjść, nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”[7].

 

Paradoksalnie jednak w rzeczach znajduje się dla nas przywołanie do odpowiedzialności, którego nie można uniknąć, tak jak nie można ujść przed Bożym spojrzeniem (Psalm 139). Otóż sąd ostateczny stał się aktualny, dosłownie, za sprawą życiowych prób. Próby poprzedzają sąd ostateczny: próby wszelkiego rodzaju, fizyczne i moralne, ale przede wszystkim próby w znaczeniu kryzysu naszej wierności Bogu. Są one sprawdzianem naszej prawdy, są zarzutem wobec nas, nie wobec Boga.

Sąd ostateczny jest zresztą następstwem tych historycznych osądów, które w próbie Bóg wydaje o nas. Próba zobowiązuje nas do zrozumienia, że ostateczny wymiar ukazuje prawdę wszystkich innych wymiarów naszego życia.

 

Liturgia Adwentu, na początku drogi nowego roku, słusznie przywołuje koniec samej drogi, zakończenie drogi i cel czasu. Koniec drogi i cel czasu są tym końcem, kiedy Chrystus powróci i rzeczy naprawdę i ostatecznie będą takie, jak powinny być.

Wszystko naprawdę będzie sobą, ponieważ nic już nie zatrzyma Bożego światła i Chrystus dopełni swojego dzieła, tak że naprawdę wszystko będzie należało do Chrystusa, tak jak Chrystus należy do Boga[8]. Nie możemy wejść do sanktuarium Boga inaczej jak tylko poprzez osąd, osąd wartości nad istnieniem i historią, osąd uznania siły, jaki wydaje nasz czas i czas historii. Całe nasze zło, wszystkie niepewności, cały opór i wszystkie nasze ucieczki biorą się z braku, ze słabości osądu w nas. I to właśnie słowo Boże utrwala w nas osąd. Tak jak Słowo Boże utrwali osąd na końcu życia, tak słowo Boże utrwala osąd o tym, co się nam wydarza: w Słowie Bożym zostanie przezwyciężony każdy kryzys, próba zostaje przezwyciężona, uwalniamy się od zła.

 

„Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. 

Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: «Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie». Wówczas zapytają sprawiedliwi: «Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie, spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię, lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?». A Król im odpowie: «Zaprawdę, powiadam wam: wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili». 

Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: «Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie». Wówczas zapytają i ci: «Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?». Wtedy odpowie im: «Zaprawdę, powiadam wam: wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili». I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego”[9].

„Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie”[10].

 

Fragment świętego Pawła oraz Ewangelia świętego Mateusza ogólnie, lecz wyczerpująco opisują kryterium sądu ostatecznego, ale także kryterium osądów, którymi są próby życia. Próba zgniata tego, kto nie żyje zgodnie z przywołanym wymiarem. Święta Teresa mówi: „Na końcu waszego życia zostaniecie osądzeni z waszej miłości”[11]. Miłość nie jest dyskursem, ale jest umieszczeniem swojego życia w Dyskursie. W jego imię zmienia się sposób życia, który zmienia się naprawdę tylko wtedy, gdy zmienia się u korzenia. W przeciwnym razie nie robi nic innego, jak tylko uwidacznia tę maskę, którą już był, a kiedy maska jest noszona w imię Ducha Świętego, jest nieskończenie gorsza.

Nie posiadamy żadnego innego programu poza programem caritas, a caritas nie jest jakimś sentymentem albo szczególną skłonnością do czynienia dobra albo współczuciem, litością czy też falą uczucia, ale urzeczywistnianiem się osądu, który dokonał się pośród nas.

W Adwencie jedynym tematem jest „…On, który przychodzi”; i nie ma żadnej innej widocznej i odczuwalnej konsekwencji tego „On, który przychodzi” jak tylko obietnica nowych relacji między nami.

Nawrócenie przyniesione przez Chrystusa jest konkretnym faktem; miłość Boga do ludzi jest rzeczywistością w łonie pewnej kobiety, płodem, rodzącym się dzieckiem, mężczyzną, dlatego jest dotykalną rzeczywistością, odczuwalną, fizyczną. Uznanie tego faktu pośród nas przekłada się jednocześnie na rzeczywistość fizyczną, doświadczalną, odczuwalną, nową.

Świadomość nieuchronności Jego przyjścia, a więc czuwanie, życie przeżywane w świadomości siebie jako oczekiwanie pozwala wyłonić się nowym relacjom.

A to dokonuje się proporcjonalnie do pamięci o Chrystusie, którą żyjemy, proporcjonalnie do modlitwy, jaką jesteśmy, proporcjonalnie do ciszy, jaką zachowujemy jako istotę naszych działań.

Jego przyjście jest Jego osądem, dlatego nasze działania muszą się nawrócić, w caritas, w komunii.

Ale żeby nasze działania stały się osądem i poprzedziły Jego przyjście, ażeby Kościół się budował, a praca stała się domem Boga oraz miejscem dla uciskanych, ślepych, przybyszów, wdów, sierot – potrzeba cierpliwości.       

„Bądźcie cierpliwi, bracia, aż do przyjścia Pana”[12].

„Oto rolnik czeka wytrwale na cenny plon ziemi, dopóki nie spadnie deszcz wczesny i późny. Tak i wy bądźcie cierpliwi i umacniajcie serca wasze, bo przyjście Pana jest już bliskie”[13]. Jest to coś nieuchronnego, nawet gdybyśmy musieli wędrować dwa tysiące lat.

„Za przykład wytrwałości i cierpliwości weźcie, bracia, proroków, którzy przemawiali w imię Pańskie”[14].

A kiedy nasza cierpliwość, która jest czymś nędznym, upada, tak jak u Achaza w Księdze Izajasza, wówczas przyjdzie Pan: „I znowu Pan przemówił do Achaza tymi słowami: «Proś dla siebie o znak od Pana, Boga twego, czy to głęboko w Szeolu, czy to wysoko w górze!». Lecz Achaz odpowiedział: «Nie będę prosił i nie będę wystawiał Pana na próbę». Wtedy rzekł [Izajasz]: «Słuchajcie więc, domu Dawidowy: czyż mało wam naprzykrzać się ludziom, iż naprzykrzacie się także mojemu Bogu? Dlatego Pan sam da wam znak: oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel»”[15].

Gdy nasza cierpliwość dojdzie do kresu, Jego znak ukaże się pośród nas.

W ten sposób historia Izraela rozwijała się bez wyraźnej logiki, zawsze z czymś nowym i często sprzecznym z początkowym zapałem, aż po bożka, aż po niewolę oraz zepsucie – w czasie którego przyszedł Emmanuel, Bóg pośród nas. Dlatego wobec każdego z nas staje wolność Boga.

Bliskość Jego przyjścia, caritas w działaniu, które poprzedza sąd ostateczny, oznacza budowanie nowych relacji. Na tym właśnie polega nasza odpowiedzialność i inicjatywa, osobista. Natomiast to, by inni je rozpoznali i uznali, jest zadaniem Boga: „Nie nadeszła jeszcze Moja godzina”[16] – powiedział Jezus do Maryi podczas wesela w Kanie Galilejskiej.

Cierpliwość i godność czynią nas w każdym działaniu wolnymi od wszystkiego, a jednocześnie obecnymi we wszystkim.

 

Luigi Giussani

Dalla liturgia vissuta. Una testimonianza

red. Francesco Braschi

(San Paolo 2016, 168 s.)

 


1 Łk 17, 20-36.

[2] Por. Łk 8, 17.

[3] Mt 24, 29-31; Mk 13, 24-27; Łk 21, 25-28.

[4] Mk 24, 36-42; Mk 13, 32.

[5] 1 Kor 7.

[6] Łk 21, 34-36.

[7] Łk 12, 35-40.

[8] Por. 1 Kor 3, 23.

[9] Mt, 25, 31-46.

[10] 1 Kor 13, 4-8.

[11] Autorem tych słów jest św. Jana od Krzyża, towarzysz św. Teresy z Avila w reformie karmelitańskiej; pochodzą one z Avisos y sentencias, 57 (Biblioteca Mistica Carmelitana, vol. 13), Burgos.

[12] Por. Jk 5, 7a.

[13] Por. Jk 5, 7b-8.

[14] Jk 5, 10.

[15] Iz 7, 10-14.

[16] Por. J 2, 4.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją