Ślady
>
Archiwum
>
2016
>
listopad / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 6 / 2016 (listopad / grudzieĹ) Strona Pierwsza âZechciaĹ przybyÄ Ten, ktĂłry mĂłgĹ przyjĹÄ z pomocÄ â Notatki z syntezy ks. Juliana Carrona koĹczÄ cej rekolekcje dla kapĹanĂłw zaproponowane przez ruch Comunione e Liberazione. Pacengo del Garda (Werona), 26 paĹşdziernika 2016 W miarÄ upĹywu czasu coraz bardziej uĹwiadamiam sobie, jak prawdziwe jest to, co twierdzi ksiÄ dz Giussani o doniosĹoĹci okolicznoĹci: nie mogÄ one byÄ czymĹ drugorzÄdnym, ale sÄ czymĹ zasadniczym dla zrozumienia â moĹźemy powiedzieÄ w skrĂłcie â natury chrzeĹcijaĹstwa (por. L. Giussani, Lâuomo e il suo destino, Marietti 1820, Genua 1999, s. 63). Chodzi o pewnÄ percepcjÄ, ktĂłrÄ spotykamy w osobach bardziej Ĺwiadomych tego, co siÄ wydarza. KtoĹ cytowaĹ ostatnio znany tekst Josepha Ratzingera, napisany w latach 60., o zjawisku ateizmu, ktĂłre pojmowaĹ on jako przywoĹanie dla chrzeĹcijan do bardziej Ĺwiadomego przeĹźywania wiary: âW odniesieniu do wspĂłĹczesnych pogan naleĹźy stwierdziÄ, Ĺźe chrzeĹcijanin moĹźe upatrywaÄ ich zbawienia w BoĹźej Ĺasce, od ktĂłrej zaleĹźny jest takĹźe jego ratunek, ale patrzÄ c na ich ostojÄ, nie moĹźe dyspensowaÄ siÄ od powagi wĹasnej wierzÄ cej egzystencji, lecz wĹaĹnie ich niewiara ma byÄ dla niego tym silniejszÄ zachÄtÄ do peĹniejszej wiary, w ktĂłrej czuje siÄ wĹÄ czony w zastÄpcze dziaĹanie zbawcze Jezusa Chrystusa, gdyĹź od niego zaleĹźy zbawienie Ĺwiata, a nie tylko samych chrzeĹcijanâ (Neopoganie i KoĹciĂłĹ, w: J. Ratzinger, Ostatnie rozmowy, pod red. P. Seewalda, Rafael, KrakĂłw 2016, s. 305). Wiele lat później Ratzinger opisywaĹ ze stanowczÄ jasnoĹciÄ wynik trwajÄ cego caĹe wieki usiĹowania uchronienia uniwersalnych wartoĹci (wprowadzonych przez chrzeĹcijaĹstwo) od konfliktĂłw religijnych majÄ cych miejsce po Reformacji poprzez oderwanie ich od historycznego faktu, za sprawÄ ktĂłrego siÄ wyĹoniĹy i staĹy oczywiste. PoĹrĂłd pogĹÄbiajÄ cych siÄ sprzecznoĹci miÄdzy wyznaniami oraz w nadchodzÄ cym kryzysie obrazu Boga zostaĹa podjÄta prĂłba uchronienia zasadniczych wartoĹci moralnych od sprzecznoĹci poprzez poszukiwanie dla nich autonomicznej oczywistoĹci, ktĂłra uniezaleĹźniĹaby je od sporĂłw i niepewnoĹci róşnych filozofii i wyznaĹ. Na tamtÄ chwilÄ waĹźne, zasadnicze przekonania wprowadzone przez chrzeĹcijaĹstwo wydawaĹy siÄ wytrzymywaÄ i utrzymywaÄ w swojej niezaprzeczalnoĹci. Ale, koĹczyĹ Ratzinger, ânie powiodĹo siÄ poszukiwanie takiego pewnika, ktĂłry byĹby bezsporny ponad wszelkimi róşnicamiâ (Europa Benedykta w kryzysie kultur, Edycja ĹwiÄtego PawĹa, CzÄstochowa 2005, s. 69). Inny niezwykle uwaĹźny obserwator, jakim byĹ Henry de Lubac, pisaĹ, Ĺźe liczne usiĹowania wspĂłĹczesnego spoĹeczeĹstwa âzachowujÄ (âŚ) wiele spoĹrĂłd wartoĹci pochodzenia chrzeĹcijaĹskiego, lecz poniewaĹź odciÄĹy te wartoĹci od ich ĹşrĂłdĹa, nie zdoĹaĹy utrzymaÄ ich pierwotnej siĹy, a nawet ich autentycznej prawoĹci. Duch, rozum, prawda, braterstwo, sprawiedliwoĹÄ: te wielkie sprawy, bez ktĂłrych nie ma prawdziwej ludzkoĹci, ktĂłrych kontury dostrzegaĹo antyczne pogaĹstwo i ktĂłre chrzeĹcijaĹstwo oparĹo na solidnej podstawie, szybko stajÄ siÄ nierealne [zdumiewajÄ ce: nierealne!] z chwilÄ , gdy przestajÄ siÄ ukazywaÄ jako promieniowanie Boga, gdy przestaje je zasilaÄ swoimi sokami wiara w Boga Ĺźywegoâ. Albo dalej przedstawiajÄ siÄ jako promieniowanie Boga, albo stajÄ siÄ nierzeczywiste. Nie sÄ dzÄ, Ĺźeby moĹźna byĹo to okreĹliÄ w bardziej trafny sposĂłb: nierzeczywiste. âStajÄ siÄ wĂłwczas pustymi formami. WkrĂłtce sÄ juĹź tylko ideaĹem bez Ĺźyciaâ, poniewaĹź âbez Boga nawet prawda jest boĹźkiem, nawet sprawiedliwoĹÄ jest boĹźkiem. Ale sÄ to boĹźki zbyt eteryczne i zbyt blade w konfrontacji z boĹźyszczami z krwi i koĹci, ktĂłre podnoszÄ gĹowÄ; sÄ to ideaĹy nazbyt abstrakcyjne w obliczu wielkich zbiorowych mitĂłw, ktĂłre budzÄ najpotÄĹźniejsze instynktyâ (H. de Lubac, Dramat humanizmu ateistycznego, Wydawnictwo WAM, KrakĂłw 2004, s. 85-86). By przeĹźywaÄ naszÄ wiarÄ dzisiaj, nie moĹźemy obejĹÄ siÄ bez tej ĹwiadomoĹci, udokumentowanej przez najuwaĹźniejsze umysĹy naszych czasĂłw. U ĹşrĂłdeĹ epokowej przemiany, ktĂłrÄ przeĹźywamy, znajduje siÄ owo oddzielenie najprawdziwszych spraw â ktĂłre przez wieki charakteryzowaĹy naszÄ historiÄ â od ich ĹşrĂłdĹa. Na tym wĹaĹnie polegaĹo oĹwieceniowe usiĹowanie, jak powiedzieliĹmy juĹź pierwszego dnia, cytujÄ c G.E. Lessinga: âPrzypadkowe prawdy historyczne nigdy nie mogÄ staÄ siÄ dowodem koniecznych prawd racjonalnychâ (âSul cosiddetto ÂŤargomento dello spirito e della forzaÂťâ, w: La religione dellâumanitĂ , Laterza, Roma-Bari 1991, s. 68). Kant poruszaĹ siÄ po tej samej linii: âOparta jedynie na faktach wiara historyczna nie potrafi rozszerzyÄ swoich wpĹywĂłw dalej, niĹź dociera [o niej] wieĹÄ, a to uzaleĹźnione jest od zdolnoĹci oceny jej wiarygodnoĹci, warunkĂłw czasu i miejscaâ (I. Kant, Religia w obrÄbie rozumu, Wydawnictwo Homini, KrakĂłw 2007, s. 141).
Co takiego ĹÄ czy te uwagi z rekolekcjami, z tym, co wydarzyĹo siÄ poĹrĂłd nas w tych dniach? ĹÄ czÄ siÄ z nimi przede wszystkim dlatego, Ĺźe mogliĹmy przeĹźyÄ ten moment dualistycznie â z jednej strony wiedza, prowokacje historii, z drugiej wiara, chrzeĹcijaĹskie orÄdzie â umieszczajÄ c doĹwiadczenie rekolekcji niejako âobokâ wyzwania wskazanego przez Ratzingera, de Lubaca albo papieĹźa Franciszka, ktĂłry mĂłwi o epokowej przemianie, redukujÄ c konsekwentnie ĹwiadomoĹÄ i doniosĹoĹÄ tego, co przeĹźyliĹmy. SprĂłbujmy wiÄc zobaczyÄ, co takiego siÄ zdarzyĹo. PowiedzieliĹmy, Ĺźe bez doĹwiadczenia miĹosierdzia dualizm miÄdzy wiedzÄ a wiarÄ nie zostaje przezwyciÄĹźony. Dlatego pierwsza weryfikacja dotyczy nas: co takiego wydarzyĹo siÄ miÄdzy nami, co takiego wydarzyĹo siÄ w kaĹźdym z nas? Musimy zdaÄ sobie sprawÄ ze wszystkich czynnikĂłw doĹwiadczenia, ktĂłre przeĹźyliĹmy, w przeciwnym razie ostatecznie zredukujemy je. Powiemy: âTo, co sĹyszeliĹmy, jest odpowiednie dla nasâ, ale w obliczu ponaglania pewnej mentalnoĹci, wobec doniosĹoĹci kulturowych wyzwaĹ, jest to zbyt kruche; metoda jest zbyt sĹaba, nadaje siÄ na rekolekcje, ale by stawiÄ czoĹa Ĺwiatu, potrzeba czegoĹ innego. W tym sensie decydujÄ ce wydaje mi siÄ to, w zrozumieniu czego pomaga nam ksiÄ dz Giussani, to znaczy Ĺźe epokowa przemiana czyni koniecznym zrozumienie relacji miÄdzy przynaleĹźnoĹciÄ a kulturowym wyrazem. JeĹli nie pojmiemy do koĹca tego zwiÄ zku, ostatecznie bÄdziemy proponowaÄ te same rozwiÄ zania, te same usiĹowania, ktĂłre poniosĹy juĹź w naszej przeszĹoĹci poraĹźkÄ. Uwaga, dotyczy to naszego codziennego Ĺźycia, poniewaĹź w sposobie, w jaki jesteĹmy kapĹanami, pokazujemy wszystkim pewien kulturowy wyraz, to znaczy dokumentujemy pewien sposĂłb zajmowania stanowiska w rzeczywistoĹci. Kulturowy wyraz âwyraĹźaâ nasze bycie kapĹanami, to znaczy przynaleĹźnoĹÄ, jakÄ Ĺźyjemy, koncepcjÄ wiary, jakÄ posiadamy. W obliczu tego, co siÄ wydarza, my takĹźe moĹźemy, pomimo powtarzania wĹaĹciwych sĹĂłw, prĂłbowaÄ proponowaÄ ludziom âwielkie sprawyâ, o ktĂłrych mĂłwiĹ de Lubac, ale oderwane od ich korzenia, od ich ĹşrĂłdĹa, od metody, poprzez ktĂłrÄ Tajemnica zakomunikowaĹa o nich ludziom. My takĹźe moĹźemy posĹugiwaÄ siÄ odmiennÄ metodÄ od tej wybranej przez TajemnicÄ, to znaczy moĹźemy powielaÄ tÄ metodÄ, ktĂłra sprawiĹa, Ĺźe staĹy siÄ one ânierzeczywisteâ, staĹy siÄ âpustymi formamiâ dla oczu wspĂłĹczesnych nam ludzi. SÄ dzÄ, Ĺźe jest to najpotÄĹźniejsze wyzwanie, przed jakim stoi KoĹciĂłĹ, a dotyczy ono takĹźe nas. Dlatego w pierwszej kolejnoĹci trzeba rozwaĹźyÄ, jakie byĹo nasze doĹwiadczenie: punkt wyjĹcia bierze siÄ zawsze z naszego doĹwiadczenia. Co takiego otwarĹo na oĹcieĹź nasz rozum, pozwalajÄ c nam posĹugiwaÄ siÄ nim w odpowiedni sposĂłb, co takiego pozwoliĹo siÄ wyĹoniÄ caĹej naszej zdolnoĹci do braterstwa? Co wspĂłlnego majÄ ze sobÄ wszystkie spostrzeĹźenia dotyczÄ ce obecnej epoki z tym, co przeĹźyliĹmy w tych dniach? Co wspĂłlnego ma nasza wolnoĹÄ, nasze pragnienie prawdy i sprawiedliwoĹci z naszymi rekolekcjami? SkÄ d biorÄ siÄ âwielkie sprawyâ, o ktĂłrych mĂłwiliĹmy, co jest ich ĹşrĂłdĹem? GdybyĹmy nie pojÄli zwiÄ zku, przynaleĹźnoĹci, w ktĂłrej my takĹźe jesteĹmy zanurzeni w tych dniach, pozostaĹby âpoboĹźnyâ akt, mniej lub bardziej intymistyczny, ktĂłry nie dotyczyĹby naszej zdolnoĹci pojmowania, to znaczy poznawania rzeczywistoĹci; zwyciÄĹźyĹby w nas rozĹam miÄdzy wiedzÄ a wiarÄ . Historia pokazaĹa nam, Ĺźe bez obecnoĹci Tego, ktĂłry pozwala wyĹoniÄ siÄ najpiÄkniejszym, najwiÄkszym, najprawdziwszym rzeczom, tym, ktĂłre najbardziej nas fascynujÄ , stajÄ siÄ one nierzeczywiste, upadajÄ w swojej oczywistoĹci: juĹź ich nie widzimy, juĹź ich nie dotykamy, wydaje siÄ, Ĺźe juĹź ich nie ma. Co w odniesieniu do tego mĂłwi nam ĹwiÄty Bernard, cytowany przez ojca Leporiego w czasie tych rekolekcji? âÂŤZechciaĹ przybyÄ Ten, ktĂłry mĂłgĹ zadowoliÄ siÄ przyjĹciem nam z pomocÄ Âť. (âŚ) Tak, BĂłg mĂłgĹ siÄ zadowoliÄ pospieszeniem z pomocÄ naszej nÄdzy, naszej potrzebie. MĂłgĹ ocaliÄ caĹÄ ludzkoĹÄ przy pomocy jednej myĹli, przy pomocy jednego sĹowa. Tak jak na poczÄ tku powiedziaĹ: ÂŤNiech stanie siÄ ĹwiatĹoĹÄÂť, i byĹa ĹwiatĹoĹÄ, mĂłgĹ powiedzieÄ: ÂŤNiech dokona siÄ ZbawienieÂť, i wszyscy bylibyĹmy zbawieni. Nie byĹo konieczne, by wchodziĹ w czas, w historiÄ, ktĂłrÄ On sam stworzyĹ, by StwĂłrca wszedĹ w stworzenie, by staĹ siÄ jego towarzyszem, by SĹowo, ktĂłre mogĹo wszystko urzeczywistniÄ jednym sĹowem, staĹo siÄ CiaĹem, czĹowiekiem, Ĺźyciem czĹowieka, nie tylko przez 33 lata, ale przez caĹy czas KoĹcioĹa, jego CiaĹem, przez caĹy czas koĹcielnego, eucharystycznego, apostolskiego rozprzestrzeniania jego ObecnoĹci. Ale tak chciaĹ, zrobiĹ to. StaĹ siÄ ÂŤTym, ktĂłry siÄ staĹÂť; przyszedĹ, wydarzyĹ siÄ jako ÂŤWydarzenieÂťâ (M.G. Lepori, âRiconoscere Cristo, misericordia del Padreâ, tom jest przygotowywany do publikacji w wydawnictwie Itaca). âZechciaĹ przybyÄ Ten, ktĂłry mĂłgĹ zadowoliÄ siÄ przyjĹciem nam z pomocÄ â (Ĺw. Bernard z Clairvaux, In vigilia Nativitatis Domini, Sermo III, 1, PL 183). W tym zdaniu ĹwiÄty Bernard mĂłwi nam o istocie metody Boga, o caĹej jej doniosĹoĹci. Nie redukujmy go do poboĹźnego, dewocyjnego zdania, do ktĂłrego byÄ moĹźe lgniemy szczerze â nikt w to nie wÄ tpi â nie pozwalajÄ c jednak, by wyzwanie zostaĹo nam rzucone do koĹca. KsiÄ dz Giussani mĂłwiĹ w odniesieniu do tego o âcharakterystycznej dla chrzeĹcijaĹskiego objawienia zbieĹźnoĹci treĹci i metodyâ (L. Giussani, âIl metodo di una Presenzaâ, âTracceâ 1/2003, s. 108). Historyczna okolicznoĹÄ, ktĂłrÄ przeĹźywamy, pomaga nam pojÄ Ä caĹÄ doniosĹoĹÄ spostrzeĹźenia ĹwiÄtego Bernarda. Dzisiaj z jasnoĹciÄ rozumiemy, jak bardzo â w przeciwieĹstwie do tego, co myĹlaĹ Lessing â konieczny byĹ historyczny fakt, by pozwoliÄ nam odkryÄ konieczne racjonalne prawdy. Dlaczego przybyĹ Ten, ktĂłry mĂłgĹ siÄ zadowoliÄ przyjĹciem nam z pomocÄ bez wchodzenia w czas? PrzyszedĹ, poniewaĹź ze wzglÄdu na naszÄ ĹmiertelnÄ sĹaboĹÄ nasze czĹowieczeĹstwo nie potrafi sprostaÄ temu, do czego jest stworzone: nasz rozum mÄ ci siÄ, nasza wolnoĹÄ sztywnieje, nasza miĹoĹÄ blokuje siÄ. Bez obecnoĹci Tego, za sprawÄ ktĂłrego rozbĹyskujÄ âwielkie sprawy, bez ktĂłrych nie ma prawdziwej ludzkoĹciâ (duch, rozum, wolnoĹÄ, prawda, braterstwo, sprawiedliwoĹÄ), stajÄ siÄ one nierzeczywiste: to Chrystus pozwala nam odkryÄ, czym jest rozum, poniewaĹź otwiera go szeroko dziÄki swojej obecnoĹci; pozwala nam odkryÄ, czym jest wolnoĹÄ, poniewaĹź daje jej speĹnienie, wypeĹniajÄ c swojÄ atrakcyjnoĹciÄ ; pozwala nam odkryÄ, czym jest komunia, braterstwo, poniewaĹź czyni nas jednym w Sobie. Oto dlaczego jedynÄ moĹźliwoĹciÄ , aĹźeby te âwielkie sprawyâ staĹy siÄ dostÄpne dla czĹowieka, jest to, Ĺźe bÄdÄ one, jak przypomina de Lubac, âpromieniowaniem Bogaâ poprzez czĹowieczeĹstwo Chrystusa. Po to posĹaĹ swojego Syna: chcÄ c naprawdÄ nam pomĂłc, nie zadowoliĹ siÄ zrobieniem czegoĹ innego, chciaĹ staÄ siÄ wydarzeniem w Ĺźyciu czĹowieka.
Pan pozwala nam odkryÄ to wszystko w doĹwiadczeniu. Dlatego chciaĹ przyjĹÄ i to wĹaĹnie wprawia w zdumienie, jak powiedziaĹ ojciec Lepori: âTo wĹaĹnie z zaskoczeniem, ze zdumieniem ĹwiÄty Bernard wykrzykuje, i z pewnoĹciÄ powtarza sobie nieustannie, ÂŤVenire voluit, qui potuit subvenireÂť. Nie zaczyna niczego rozumieÄ, patrzy na fakt, niewiarygodne wydarzenie. Podziwia ÂŤgodne podziwu miĹosierdzieÂť, wypeĹnia go zdumienie w obliczu miĹosierdzia Boga, ktĂłry objawia siÄ w Chrystusieâ. Wiara jest tym peĹnym zdumienia uznaniem, otwarciem siÄ na âprzyjĹcie Chrystusa do naszego domu, do naszego Ĺźycia, do Ĺźycia naszych najbliĹźszych, do Ĺźycia Ĺwiata, by nas zbawiÄ. (âŚ) Wiara zaczyna siÄ, kiedy poddajemy siÄ temu zdumieniu, postÄpujemy jak dzieci, ktĂłre gdy znajdujÄ siÄ w obliczu piÄkna, otwierajÄ szeroko oczy, buziÄ, nozdrza, rozpoĹcierajÄ ramiona, wyciÄ gajÄ rÄce, w instynktownym otwieraniu siÄ, w stawaniu siÄ rezerwuarem tego, co nas zdumiewa, tego, kto nas zdumiewa, by pozwoliÄ mu wypeĹniÄ siebie, by pozwoliÄ, by weszĹo w nas dobre piÄkno, ktĂłre nas zdumiewaâ (M.G. Lepori). Do czego wiÄc jesteĹmy zaproszeni? Do tego, byĹmy pozwolili, by zawsze ogarniaĹo nas â zawsze i wczeĹniej niĹź kaĹźda inna rzecz â Jego spojrzenie, ktĂłre wzywa nas po imieniu. StÄ d rodziĹo siÄ w Piotrze uznanie Tego, ktĂłry uznaĹ Go jako pierwszy, Tego, ktĂłry uznaje Piotra i ktĂłry uznaje takĹźe nas. âJeĹli chodzi o uznanie Chrystusa (âŚ), niewyczerpanym punktem odniesienia jest doĹwiadczenie Piotra, tak czÄsto przywoĹywane i pogĹÄbiane na naszej drodze. On takĹźe, przede wszystkim on, musiaĹ mieÄ zasadnicze doĹwiadczenie â zasadnicze dla niego, a nastÄpnie dla caĹego KoĹcioĹa â uznania Tego, ktĂłry uznawaĹ jego. Niewielu ĹwiÄtych, niewielu uczniĂłw miaĹo tyle dowodĂłw na to, Ĺźe Jezus uznaje nas ÂŤwczeĹniejÂť, ile miaĹ ich Piotrâ (M.G. Lepori). Bez zanurzenia siÄ w tym doĹwiadczeniu wszystko staje siÄ abstrakcyjne; nierzeczywiste wĹaĹnie. WĂłwczas â odnoĹnie do tego, co zostaĹo powiedziane o epoce, w ktĂłrej Ĺźyjemy â problem polega na tym, czy my, ktĂłrzy doĹwiadczyliĹmy tego spojrzenia â kto nie doĹwiadczyĹ przynajmniej jego okruchu? â podporzÄ dkowujemy rozum doĹwiadczeniu, zdajÄ c sobie sprawÄ, Ĺźe nie moĹźemy go komunikowaÄ innym inaczej, niĹź dokonaĹo siÄ to w nas: poprzez Ĺwiadectwo, w ktĂłrym uobecnia siÄ w nas promieniowanie Boga. MoĹźemy wspĂłĹpracowaÄ z Chrystusem tylko wtedy, gdy pozwolimy Mu siÄ pociÄ gnÄ Ä. PodÄ Ĺźanie za jest jedynie przyzwoleniem na pociÄ ganie, i dlatego alternatywÄ dla podÄ Ĺźania za jest dialektyka: albo Jan, albo Judasz, to znaczy âdwa sposoby przeĹźywania podÄ Ĺźania za Chrystusem, bycia uczniem Chrystusa. Jan przeĹźywa je zgodnie z zamysĹem Chrystusa, odpowiadajÄ c do koĹca na spotkane wydarzenie; Judasz zgodnie z wĹasnÄ koncepcjÄ wydarzenia, zgodnie z wĹasnÄ interpretacjÄ Chrystusaâ (M.G. Lepori). Przyjaciele, gra toczy siÄ tutaj dokĹadnie o wiarÄ: nie o konsekwencje, ktĂłre my moĹźemy wyciÄ gnÄ Ä, ale o ĹşrĂłdĹo. Dlatego stawiajÄ c problem relacji miÄdzy przynaleĹźnoĹciÄ a kulturowym wyrazem, ksiÄ dz Giussani odpowiada na niego przy pomocy âtakâ Piotra, rzucajÄ c nam radykalnie wyzwanie: âW dwudziestym pierwszym rozdziale Ewangelii ĹwiÄtego Jana w fascynujÄ cy sposĂłb zostaje ukazane pojawienie siÄ nowej etyki w historii. Opowiedziany w nim wyjÄ tkowy epizod jest kluczem do zrozumienia chrzeĹcijaĹskiej koncepcji czĹowieka, jego moralnoĹci w jego relacji z Bogiem, Ĺźyciem oraz Ĺwiatemâ (L. Giussani â S. Alberto â J. Prades, ZostawiÄ Ĺlady w historii Ĺwiata, Wydawnictwo Ĺw. KrzyĹźa, Opole 2011, s. 83). Musimy pojÄ Ä decydujÄ ce znaczenie tego stwierdzenia, w przeciwnym razie nasz sposĂłb przeĹźywania wiary bÄdzie, chcÄ c nie chcÄ c, dualistyczny; nawet jeĹli mĂłwimy wciÄ Ĺź o âtakâ Piotra, bÄdziemy komunikowaÄ moralnoĹÄ i kulturÄ, jak gdyby pochodziĹy one z innego ĹşrĂłdĹa, nie z zanurzenia siÄ w wydarzeniu wyjÄ tkowej historii. Oto prawdziwe wyzwanie, jakie przed nami stoi: uĹwiadomienie sobie, Ĺźe nie moĹźemy obejĹÄ siÄ bez âwyjÄ tkowej historiiâ â uznanej za metodÄ â by ĹźyÄ i przekazywaÄ chrzeĹcijaĹskÄ koncepcjÄ, by ĹźyÄ i przekazywaÄ moralnoĹÄ, kulturÄ, poniewaĹź bez ObecnoĹci â twierdzi ksiÄ dz Giussani, mĂłwiÄ c o âtakâ Piotra â bez przylgniÄcia do ObecnoĹci, nie istnieje moralnoĹÄ, wartoĹci nie zakorzeniajÄ siÄ w nas, nie wchodzÄ w nasze wnÄtrznoĹci i wczeĹniej czy później stajÄ siÄ ânierzeczywisteâ. Bez spotkania z Chrystusem, ktĂłre nieustannie otwiera mi szeroko oczy, patrzÄ tak jak wszyscy, nie znikajÄ moje przesÄ dy i nie zmienia siÄ moja mentalnoĹÄ, pozostaje ona taka jak mentalnoĹÄ wszystkich. BroniÄ c wartoĹci, o ktĂłrych mĂłwiĹ de Lubac, ĹźyjÄ c jednak w oderwaniu od ich historycznego pochodzenia, takĹźe w nas mogÄ staÄ siÄ one nierzeczywiste, âstajÄ siÄ wĂłwczas pustymi formami. WkrĂłtce sÄ juĹź tylko ideaĹem bez Ĺźycia (âŚ). Ale sÄ to boĹźki zbyt eteryczne i zbyt blade w konfrontacji z boĹźyszczami z krwi i koĹci, ktĂłre podnoszÄ gĹowÄ; sÄ to ideaĹy nazbyt abstrakcyjne w obliczu wielkich zbiorowych mitĂłw, ktĂłre budzÄ najpotÄĹźniejsze instynktyâ. Bez obecnoĹci Chrystusa tu i teraz â zweryfikowaliĹmy to takĹźe w doĹwiadczeniu tych dni â ani chrzeĹcijaĹska antropologia, ani chrzeĹcijaĹska moralnoĹÄ nie majÄ punktu zaczepienia i nie zakorzeniajÄ siÄ w nas. Dlatego potrzeba Ĺona, potrzeba miejsca â KoĹcioĹa, naszego towarzystwa, szczegĂłlnej historii â w ktĂłrym Jego wspĂłĹczesna obecnoĹÄ stanie siÄ oczywista, doĹwiadczalna i uksztaĹtuje nasz rozum, przyciÄ gnie naszÄ wolnoĹÄ, wychowa nasze spojrzenie.
Prawdziwa decyzja, jakÄ musimy podjÄ Ä, polega wiÄc na tym, czy zgadzamy siÄ czy teĹź nie na Jego inicjatywÄ, czy podÄ Ĺźamy za czy teĹź nie. Co takiego zaproponowaĹ nam w tych dniach ojciec Lepori? âPodÄ Ĺźanie za jest wĹaĹnie zgodÄ na to, by pociÄ gnÄĹo nas przyjĹcie Chrystusa na Ĺwiat. Ten, kto zdumiewa siÄ tym, dlaczego BĂłg zechciaĹ przyjĹÄ, kiedy mĂłgĹ siÄ zadowoliÄ wysĹaniem nam pomocy, podÄ Ĺźa za. Co innego moĹźe zrobiÄ, jeĹli nie podÄ ĹźaÄ za? Jak podÄ ĹźaÄ za tÄ ObecnoĹciÄ w jej ciÄ gĹym, darmowym i bezwarunkowym przychodzeniu na Ĺwiat, przychodzeniu po to, by nas zbawiÄ, a nie tylko nam pomĂłc?â. W tym miejscu pojawia siÄ zagadnienie autorytetu. Kto jest autorytetem? Autorytetem jest Chrystus. Autorytet jest metodÄ , przy pomocy ktĂłrej Chrystus czyni wszystko. Autorytetem jest Chrystus, ktĂłry wprowadziĹ nas w chrzeĹcijaĹskÄ koncepcjÄ w pewien konkretny sposĂłb, poprzez okreĹlonÄ metodÄ: stajÄ c siÄ ciaĹem. âZechciaĹ przybyÄ Ten, ktĂłry mĂłgĹ zadowoliÄ siÄ przyjĹciem nam z pomocÄ â. JakÄ Ĺź doniosĹoĹÄ majÄ te sĹowa! Ale kto pojmuje te sprawy? Kto pojmuje doniosĹoĹÄ âtakâ Piotra oraz fakt, Ĺźe ta szczegĂłlna historia jest kluczem do chrzeĹcijaĹskiej koncepcji? PodÄ Ĺźanie za autorytetem jest posĹuszeĹstwem metodzie, jakÄ posĹuĹźyĹ siÄ BĂłg, tej samej metodzie, ktĂłrÄ posĹuĹźyĹ siÄ i zaproponowaĹ charyzmat, ktĂłry do nas dotarĹ. Nie myĹlcie, Ĺźe ksiÄ dz Giussani jest jakimĹ naiwniakiem, kiedy mĂłwi nam o âtakâ Piotra, poniewaĹź on precyzyjnie dialoguje ze wspĂłĹczesnÄ kulturÄ . PosĹuchajmy, co takiego mĂłwi: âDzisiejsza kultura uznaje za niemoĹźliwe poznanie i przemianÄ samego siebie oraz rzeczywistoĹci ÂŤjedynieÂť w oparciu o pĂłjĹcie za jakÄ Ĺ osobÄ [to znaczy uwaĹźa chrzeĹcijaĹstwo za coĹ niemoĹźliwego]. W naszej epoce osoba nie jest brana pod uwagÄ jako narzÄdzie poznania i przemiany, jako Ĺźe zarĂłwno poznanie jak i przemianÄ pojmuje siÄ w sposĂłb okrojony, poznanie jako refleksjÄ analitycznÄ , a przemianÄ jako coĹ praktycznego i zastosowanie reguĹ (L. Giussani, âMetoda pĹynÄ ca z wiaryâ, âCL â Komunia i Wyzwolenieâ 4-5/1994, s. 3). To byĹo stanowisko oĹwieceniowe i o to toczy siÄ dzisiaj gra, poniewaĹź â jak zobaczyliĹmy â uniwersalne prawdy, ktĂłre chciaĹy siÄ broniÄ w abstrakcyjny sposĂłb, staĹy siÄ nierzeczywiste. Ta prĂłba siÄ nie powiodĹa, wĹaĹnie dlatego, Ĺźe nie brano juĹź pod uwagÄ osoby jako narzÄdzia poznania. Ale takĹźe dzisiaj rozum na sposĂłb oĹwieceniowy jest pojmowany tylko âjako refleksja analityczna i teoretycznaâ, dlatego moĹźemy poznawaÄ, nie muszÄ c za nikim podÄ ĹźaÄ, bez Ĺźywego i decydujÄ cego spotkania z drugim czĹowiekiem: wystarcza âanalityczna i teoretyczna refleksjaâ; a wraz z tym do tego, by siÄ zmieniÄ, wystarczÄ reguĹy do zastosowania, przemiana pojmowana jako praktykowanie i zastosowanie reguĹ. Taka postawa moĹźe wkraĹÄ siÄ takĹźe do chrzeĹcijaĹskiego kontekstu. To tak jakby powiedzieÄ: âReguĹy zostaĹy nam dane, nie pozostaje nam nic innego, jak je zastosowaÄ. Nie potrzeba niczego innego!â. NiepokojÄ ce jest jednak, kiedy chce siÄ to upowszechniaÄ nie przy pomocy innych sĹĂłw, ale chrzeĹcijaĹskich: z tych samych identycznych sĹĂłw, z tych samych skĹadnikĂłw, otrzymujemy w ten sposĂłb zupeĹnie innÄ zupÄ. Od czego wychodzi ksiÄ dz Giussani, by odpowiedzieÄ na problem rozumu, poznania i moralnoĹci? âTymczasem Jan i Andrzej â ci dwaj, ktĂłrzy pierwsi napotkali Jezusa, wĹaĹnie postÄpujÄ c za tÄ wyjÄ tkowÄ osobÄ , nauczyli siÄ poznawaÄ inaczej i zmieniaÄ samych siebie i rzeczywistoĹÄâ. Nie czerpie odpowiedzi z jakiegoĹ sĹownika filozofii albo moralnoĹci, z jakiegoĹ tajemniczego tekstu: âTymczasem Jan i AndrzejâŚâ, poszukuje odpowiedzi w doĹwiadczeniu pierwszych, ktĂłrzy za Nim podÄ Ĺźyli, tak jak jest to opisane w Ewangelii, nie redukujÄ c tego doĹwiadczenia do intymizmu. âJan i Andrzejâ sÄ kluczem BoĹźej metody, wskazujÄ c moralnoĹÄ, poprzez ktĂłrÄ my sami moĹźemy poznaÄ, dokĹadnie tak jak przydarzyĹo siÄ to im. âTymczasem Jan i Andrzej (âŚ), wĹaĹnie postÄpujÄ c za tÄ wyjÄ tkowÄ osobÄ nauczyli siÄ poznawaÄ inaczej i zmieniaÄ samych siebie i rzeczywistoĹÄ. Od tamtej pierwszej chwili spotkania metoda ta zaczÄĹa siÄ rozwijaÄ w czasieâ (tamĹźe, s. 3-4). KsiÄ dz Giussani nalega: âNasze towarzystwo okreĹlone jest przez pewnÄ metodÄ. MoĹźna powiedzieÄ, Ĺźe caĹa ÂŤgenialnoĹÄÂť naszego Ruchu polega na jego metodzie. StÄ d teĹź jest to przede wszystkim ÂŤgenialnoĹÄÂť typu wychowawczego, jako Ĺźe metoda jest drogÄ , na ktĂłrej czĹowiek osiÄ ga ĹwiadomoĹÄ proponowanego mu doĹwiadczenia. WĹaĹnie ocalajÄ c autentycznoĹÄ metody, moĹźna przekazywaÄ treĹÄ naszego doĹwiadczeniaâ. Tutaj widzimy, w jaki sposĂłb ksiÄ dz Giussani stawia czoĹa i przezwyciÄĹźa stanowisko Lessinga, emblematyczne stanowisko wspĂłĹczesnoĹci, to znaczy rozĹam miÄdzy wiedzÄ a wiarÄ , potwierdzajÄ c na nowo BoĹźÄ metodÄ: âWĹaĹnie ocalajÄ c autentycznoĹÄ metody [ktĂłrÄ posĹuguje siÄ BĂłg], moĹźna przekazywaÄ treĹÄ [prawdÄ] naszego doĹwiadczeniaâ. Nie ma innej drogi. A my musimy zdecydowaÄ, czy niÄ podÄ ĹźaÄ czy nie; jest to decydujÄ ce dla nas, dla KoĹcioĹa i dla Ĺwiata. âOwa metoda ma swoje ĹşrĂłdĹo w wierze, ktĂłra jest rozpoznaniem i uznaniem we wĹasnym Ĺźyciu wyjÄ tkowej obecnoĹci, pozostajÄ cej w zwiÄ zku z przeznaczeniem. Poprzez wiÄĹş z obecnoĹciÄ , ktĂłra odpowiada sercu, wiara ogarnia caĹy horyzont Ĺźyciaâ (tamĹźe, s. 3). Na tym polega epokowa doniosĹoĹÄ zdania ĹwiÄtego Bernarda. âJeĹli nie otworzymy siÄ na to doĹwiadczenie, mĂłwienie o miĹosierdziu, (âŚ) przebaczanie nieprzyjacioĹom, oddawanie Ĺźycia za innych, wszystko staje siÄ abstrakcyjne, wszystko zniĹźa siÄ do moralizmu i ideologiiâ (M.G. Lepori). Prawdziwa decyzja polega wiÄc na tym, czy popieramy tÄ metodÄ, podporzÄ dkowujemy siÄ doĹwiadczeniu, jak zrobili to Jan i Andrzej: podÄ Ĺźyli za Nim, poniewaĹź ulegli temu, czego doĹwiadczali. Po tym jak Go spotkali, nie musieli iĹÄ szukaÄ gdzie indziej kultury i moralnoĹci, nie potrzebowali czerpaÄ spoza swojego doĹwiadczenia kryteriĂłw do tego, by osÄ dzaÄ i stawiaÄ czoĹa prowokacjom rzeczywistoĹci. Jednym sĹowem, nie byĹo konieczne odrywanie siÄ od relacji z Nim, od Jego historycznej obecnoĹci, by poznaÄ prawdÄ i byÄ moralnymi. Wszystko zawieraĹo siÄ w tej relacji: uczniowie nie oddzielali przeĹźywanego z Nim doĹwiadczenia od wyĹaniania siÄ prawdy, poniewaĹź doĹwiadczenie zawiera w sobie osÄ d, w przeciwnym razie nie jest doĹwiadczeniem: pozostaĹoby czystym nieosÄ dzonym, nieprzydatnym do poznania âusiĹowaniemâ. DoĹwiadczenie âprzynosi swoje racjeâ â mĂłwiĹ ksiÄ dz Giussani (Vivendo nella carne, BUR, Milano 1998, s. 211). A âtym, co rzuca wyzwanie spoĹeczeĹstwu (âŚ), moĹźe byÄ tylko doĹwiadczenie, ktĂłre niesie, umieszcza na swojej fasadzie swoje racjeâ (L. Giussani, Dallâutopia alla presenza. 1975-1978, BUR, Milano 2006, s. 295). Ale wĹaĹnie to z trudem w nas âwnikaâ, gdyĹź dostrzegamy wyĹaniajÄ ce siÄ na nowo pewne problemy z przeszĹoĹci. Inni mogli byÄ tego Ĺwiadomi albo nie, ale dla ksiÄdza Giussniego byĹo to jasne od poĹowy lat 60., Ĺźe z wnÄtrza samej przynaleĹźnoĹci mogÄ wyĹoniÄ siÄ dwa sposoby przeĹźywania wiary, ktĂłre dokumentujÄ siÄ w odmiennym kulturowym wyrazie: âCi, ktĂłrzy mieli opuĹciÄ GS, stawiali akcent na koncepcjÄ, zgodnie z ktĂłrÄ chrzeĹcijaĹstwo byĹo wcielane w Ĺźycie jako forma moralnego i spoĹecznego zaangaĹźowania. PostÄpujÄ c w ten sposĂłb, tracili oni z pola widzenia samÄ specyficznÄ naturÄ chrzeĹcijaĹskiego faktu, a wiÄc koĹczyli nieuniknienie, pokĹadajÄ c swoje nadzieje w ludzkim dziaĹaniu i organizacji, a nie w darmowym geĹcie, przy pomocy ktĂłrego BĂłg postanowiĹ wejĹÄ do historii (L. Giussani, Il movimento di Comunione e Liberazione 1954-1986. Conversazioni con Robi Ronza, BUR, Milano 2014, s. 62). W kaĹźdej epoce pojawia siÄ na nowo ten sam dramat, od poczÄ tkĂłw aĹź do dzisiaj. Nie jest inaczej. âTymczasem Jan i AndrzejâŚâ â to sformuĹowanie ksiÄdza Giussaniego bÄdzie nam towarzyszyĹo zawsze. âTymczasem Jan i Andrzej â ci dwaj, ktĂłrzy pierwsi napotkali Jezusa, wĹaĹnie postÄpujÄ c za tÄ wyjÄ tkowÄ osobÄ , nauczyli siÄ poznawaÄ inaczej i zmieniaÄ samych siebie i rzeczywistoĹÄâ! To jest Ĺaska, ktĂłra zostaĹa nam dana: doĹwiadczenie, ktĂłre pozwala nam pojÄ Ä caĹÄ doniosĹoĹÄ BoĹźej metody, jej uĹźytecznoĹÄ do przezwyciÄĹźenia wspĂłĹczesnego zastoju, ktĂłry zrodziĹ klimat, w ktĂłrym Ĺźyjemy, przez co najĹwiÄtsze sprawy staĹy siÄ nierzeczywiste. DoĹwiadczenie, ktĂłre nie pozwala nam siÄ ĹudziÄ, Ĺźe moĹźemy zaradziÄ temu brakowi rzeczywistoĹci, posĹugujÄ c siÄ tÄ samÄ metodÄ , ktĂłra zrodziĹa problem, ktĂłra sprawiĹa, Ĺźe âwielkie sprawyâ przyniesione przez Chrystusa staĹy siÄ nierzeczywiste.
Pomóşmy sobie zrozumieÄ te sprawy, by nie staÄ siÄ z naszej strony czÄĹciÄ problemu; nie przez zĹoĹliwoĹÄ â tego by brakowaĹo! â ale poniewaĹź zdajemy sobie sprawÄ, o co toczy siÄ gra. WyobraĹşcie sobie, jaka spoczywa na nas odpowiedzialnoĹÄ za to zadanie, do ktĂłrego zostaliĹmy wezwani naszym urzÄdem! MoĹźemy przeĹźywaÄ to inaczej â i wcale nic nie musi siÄ zmieniaÄ w wymiarze okolicznoĹci i wysiĹkĂłw â stawiajÄ c po prostu czoĹa codziennym zadaniom z nowoĹciÄ w Ĺrodku, to znaczy posiadajÄ c za treĹÄ naszej ĹwiadomoĹci Jego teraĹşniejszÄ obecnoĹÄ, jak zrobiĹ to Jezus: âNie widziano, Ĺźeby ten CzĹowiek, Jezus z Nazaretu â ogarniÄty tajemnicÄ SĹowa i przez to majÄ cy udziaĹ w samej naturze Boga (ale Jego wyglÄ d byĹ absolutnie taki sam jak wyglÄ d wszystkich ludzi) â czyniĹ choÄby jeden gest tak, by jego ksztaĹt nie ukazywaĹ ĹwiadomoĹci Ojcaâ (L. Giussani, âUn uomo nuovoâ, âTracceâ 3/1999, s. VII, IX). Sama forma Jego ĹwiadomoĹci dokumentowaĹa Jego konstytutywnÄ relacjÄ z Ojcem. âTo objawienie tajemnicy SĹowa, ktĂłre pokazuje nam tajemnicÄ czĹowieka, pochodzi od Jezusa tylko w takim stopniu, w jakim znajduje siÄ On ÂŤw Ĺonie OjcaÂťâ â przypomniaĹ ojciec Lepori. Tylko przeĹźywajÄ c na nowo w nas to utoĹźsamienie siÄ z tajemnicÄ Chrystusa, bÄdziemy mogli odpowiedzieÄ na potrzebÄ naszych braci w czĹowieczeĹstwie: âĹwiadectwo, misja, jest miĹoĹciÄ do drogi czĹowieka, do jednoĹci BoĹźej owczarni, do wzrostu naszych braci i siĂłstr, caĹej ludzkoĹci, ktĂłra jest moĹźliwa tylko wtedy, gdy lgniemy z caĹym naszym pragnieniem miĹoĹci do pragnienia miĹoĹci Chrystusa, podÄ ĹźajÄ c za ObecnoĹciÄ , ktĂłra na nas patrzy, mĂłwi do nas i nas kochaâ (M.G. Lepori).
ILUSTRACJE Tutaj i na dalszych stronach: Giotto i uczniowie, Historie z dzieciĹstwa Chrystusa: Narodzenie, ok. 1313. Bazylika dolna Ĺw. Franciszka, AsyĹź
CYTATY
|