Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2016 > lipiec / sierpień

Ślady, numer 4 / 2016 (lipiec / sierpień)

Świadkowie

Powrót Daniela

Historia przełożonego zakonu. Od dzieciństwa spędzonego w dobrej rodzinie po napady z bronią w ręku. Aż do tych słów…


Daniel Marie, Francuz, pochodzi z dobrej, mieszczańskiej rodziny. W młodości przyłączył się do Rewolucyjnej Ligii Komunistycznej („posiadałem chrześcijańskie korzenie, naprawdę kochałem innych i pragnąłem sprawiedliwości”); Jezus ostatecznie zaczął wydawać mu się abstrakcyjny. Rozdawanie ulotek, manifestacje, metalowe pręty i pały; towarzysze bójek, towarzyszki łóżka – to był codzienny konkret. Zaczął palić haszysz. Pieniądze zdobywał, napadając z bronią na banki.

Poszukiwany przez policję uciekł do Włoch. Nie miał już nic. W Genui nocował na ławkach w parku: „Duch Święty wzbudził we mnie oświecającą myśl: Danielu, teraz jesteś sam. Zrozumiałem, że wszystkie przekazy konsumpcyjnego społeczeństwa zużyły się: status, pieniądze, kobiety, przyjaciele… I co teraz mogę ze sobą zrobić? To był początek wyzwolenia”. Mirabilia – cuda. „We Florencji mieszkałem na ulicy w kartonowych pudłach i myślałem o samobójstwie. Żyję dzięki temu, że mogłem powiedzieć komuś: mój ojcze”. Mirabilia – cuda, ponownie. W Mediolanie sprzedawał podróbki, chodząc od drzwi do drzwi. „Włosi wiedzieli, że był to wybrakowany towar, ale i tak go kupowali. W ten sposób ocalili mi życie, ponieważ jakby pośrednio mówili mi: ty istniejesz!”.

Przełom dokonał się pewnego dnia w Umbrii. „«Danielu – powiedziałem sobie – brakuje ci wszystkiego. Ale w domu ojca miałeś to, czego teraz nie masz». Okazało się, że wypowiedziałem słowa syna marnotrawnego, ale o tej przypowieści w ogóle wówczas nie pamiętałem. Wtedy Ojciec odpowiedział mi: «Danielu, chcesz pracować? Udaj się tam»”.

„Tam”, to znaczy do domu plantatora tytoniu, który dał mu dach nad głową i zatrudnienie. „Ten dom był Opatrznością. Dla mnie Bóg był tym domem. Duch Święty zasugerował mi jednak jedno słowo: Wiekuisty. Otwarłem Biblię na chybił trafił. Przeczytałem: «Ja jestem drogą, prawdą, życiem». Ja jestem. Oto odpowiedź, której oczekiwałem od Wiekuistego. Po dziesięciu latach poszedłem ponownie na Mszę św. Otoczenie nie było zbyt ładne, ale dla mnie była to najpiękniejsza Eucharystia”.

Jakiś czas potem Daniel zaczął odczuwać pragnienie „mistycznego doświadczenia pośród zakonników”. Pewien zaprzyjaźniony antyklerykał, znawca okultyzmu, ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu, dał mu numer telefonu do zakonników znających się na grafologii. O tym, co wydarzyło się od tego pierwszego spotkania do złożenia ślubów zakonnych, można by jeszcze długo opowiadać. Wystarczy jednak napomknąć o dwóch rzeczach. Pierwsza: „Zobaczyłem, że zakonnicy byli ludźmi, ludźmi takimi jak ja, zwyczajnymi ludźmi!”. I co z tego? „Poczułem, że ich towarzystwo było tym, czego poszukiwałem”.

(M.V.)

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją