Ślady
>
Archiwum
>
2016
>
lipiec / sierpień
|
||
Ślady, numer 4 / 2016 (lipiec / sierpień) Fakt Twarz Giacomo Mediolan, Cimitero Monumentalne. Niedziela po południu. Przy grobie księdza Giussaniego. Aurora podchodzi do Giacomo i szepcze: „Jest późno, musimy już iść”. Mężczyzna spogląda na zegarek. „Masz rację, jeszcze tylko kilka sekund. Wiesz, nie mogłem wrócić, nie podziękowawszy mu. Te dni były przepiękne. A wszystko zawdzięczamy jemu. Wszystko zawdzięczam jemu”. Giacomo wraca do więzienia, gdzie odbywa swoją karę. Dojeżdżają wieczorem. Żegnają się przed bramą. „Dziękuję, Auroro, do jutra. – Do jutra”. Ten, co zwykle ciąg kontroli, potem na górę, na oddział, gdzie czeka na niego dyżurny strażnik, żeby zaprowadzić go do celi. „Cześć Giacomo, ale masz zadowoloną twarz! Gdzie byłeś na przepustce? – W Rimini. – Można się tam dobrze bawić także o tej porze roku? Myślałem, że tylko latem”. Giacomo się śmieje: „Nie, nie, byłem na rekolekcjach CL”. Strażnik zatrzymuje się niespodziewanie: „O kurczę! To musiało być naprawdę coś specjalnego. Twoje oczy błyszczą”.
Po przejściu kilku metrów znajdują się przed celą. Ze środka dobiega głos: „O, jesteś, wróciłeś!”. Giacomo wchodzi i obejmuje towarzysza. „Cześć Andrea”. Drugi ponagla: „No dalej, opowiadaj”. „Tak, tak, wezmę tylko zeszyt z notatkami”. Przyjaciel spogląda na niego: „Jesteś jakiś inny. Coś ci się przydarzyło. To widać. Kto wie, może w przyszłym roku mnie też dadzą przepustkę, żebym pojechał”. Giacomo znów mocno go obejmuje, potem siada i zaczyna opowiadać. Prawie nie słyszą pożegnania strażnika. Mężczyzna robi kilka kroków, po czym wraca. Zatrzymuje się metr od celi, opiera się o ścianę tak, by nie było go widać, i słucha Giacomo. Miłosierdzie papieża Franciszka, „tak” Piotra, a potem Bóg, który chciał być kochany przez wolnych ludzi… Nie potrafi odejść. Te słowa trafiają prosto do serca. I tak aż do 22.00, kiedy trzeba zgasić światło i cele zostają zamknięte. Giacomo nie przestaje opowiadać.
Następnego dnia punktualnie o 8.30 Aurora przychodzi do więzienia. Zanim zacznie swoją pracę, polegającą na koordynowaniu projektu realizowanego wraz z więźniami, idzie do Giacomo. Ledwie minęła dyżurkę, gdy ktoś ją woła. „Pani Auroro, ma pani minutę? Chciałem z panią porozmawiać”. To strażnik, który poprzedniego wieczoru odprowadził Giacomo do celi. Dziwne. Dyżur kończy się o 6.00. Jak to się stało, że jeszcze tu jest? „Słucham. – Chodzi o Giacomo”. W ułamku sekundy myśli: „Miejmy nadzieję, że nic się nie stało”. Wydaje się, że mężczyzna czyta jej w myślach, dlatego się śmieje: „Spokojnie, nie stało się nic poważnego. Przeciwnie. Coś jednak, owszem, musiało się stać. Giacomo wczoraj wieczorem był promieniejący. Nie mogłem się powstrzymać, by nie posłuchać tego, o czym opowiadał swojemu towarzyszowi z celi. Nie potrafiłem odejść. Dlatego na panią czekałem. – Dziękuję, jestem wzruszona tym, co pan mówi”. Aurora zbiera się do odejścia, mężczyzna zatrzymuje ją jednak: „Chciałem nie tylko o tym opowiedzieć. Widzi pani… Ja też chciałbym mieć takie oblicze. Czy w przyszłym roku zabierze pani także mnie?”. |