Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2016 > lipiec / sierpień

Ślady, numer 4 / 2016 (lipiec / sierpień)

Życie CL. Wilno

Niespodzianki charyzmatu

W Wilnie na Litwie w związku ze spotkaniem odpowiedzialnych z państw byłego Związku Radzieckiego spotykają się katoliccy i prawosławni członkowie Ruchu, po raz pierwszy od spotkania i wymiany uścisków papieża Franciszka z Cyrylem. Temat spotkania? Czym jest Ruch. I co takiego przezwycięża „codzienność, która ścina z nóg”.

Luca Fiore


Przybyć tutaj w tym Roku Świętym, w tydzień po niedzieli Miłosierdzia, to nie to samo, co przyjechać w jakikolwiek inny dzień. Przejść przez Ostrą Bramę i odwrócić się do tyłu, by spojrzeć na ikonę Matki Bożej Miłosiernej, jeden z symboli miasta, a potem kilkaset metrów dalej wejść do małego sanktuarium, w którym znajduje się obraz Jezu, ufam Tobie, wykonany na prośbę świętej siostry Faustyny Kowalskiej… Wszystko to skłania do zastanowienia: dlaczego właśnie teraz? Dlaczego właśnie tutaj?

W Wilnie odbywa się spotkanie odpowiedzialnych za wspólnoty CL w Rosji, na Białorusi, w Kazachstanie, na Litwie i Ukrainie. Przybyło około stu osób. Wraz z katolickimi członkami Ruchu jest też około 30 prawosławnych, którzy przywieźli ze sobą z Moskwy niedawno poznaną przyjaciółkę protestantkę.

Ksiądz Julián Carrón nigdy nie był w stolicy Litwy. Przed assembleą zaplanowano otwarte spotkanie na uniwersytecie. Dwieście osób stłoczonych w audytorium w stylu Empire, zdobionym stiukami, z marmurowymi kolumnami. Tematem spotkania jest pytanie Dostojewskiego: „Czy człowiek wykształcony, współczesny Europejczyk, może wierzyć, naprawdę Ksiądz Carrón zaczyna od porównania swojej Hiszpanii z czasów po generale Franco z Litwą po upadku Związku Sowieckiego. W obydwu sytuacjach chrześcijanie doświadczyli dezorientacji. Przetrwali czasy dyktatury, zwierając szeregi, zaciskając pięści, chwytając się form tradycji. Działało. Dzisiaj jednak wydaje się, że to już nie wystarcza, by powstrzymać falę sekularyzmu. Paola, która mieszka w Wilnie od 16 lat, opowiada, że czasem zauważa osoby, które przeszedłszy przez Ostrą Bramę, zatrzymują się, by spojrzeć na obraz i się przeżegnać. Większość jednak przechodzi jakby nigdy nic. A więc co czyni dzisiaj wiarę atrakcyjną na Litwie, która od 12 lat jest członkiem Unii Europejskiej i NATO?

 

Zaryzykować wszystko. Na scenie znajduje się także Vytautas Radžvilas, profesor filozofii, bohater życia politycznego Litwy na początku lat 90., dzisiaj rozczarowany opiniotwórca, skłonny kreślić czarne scenariusze. Jest promotorem doktoratu Domantasa, odpowiedzialnego za wspólnotę CL w Wilnie, który prowadzi spotkanie z księdzem Carrónem. Na zakończenie młody człowiek oddaje głos Radžvilasowi, prosząc go o jakiś komentarz. Profesor mówi, że nie zgadza się z tym, że obecne czasy przypominają pierwsze wieki chrześcijaństwa. Na zakończenie spotkania stwierdzi jednak, że„było nieźle”.

„Zaprosiłem go, ale nie wiedziałem, czy przyjdzie – opowiada Domantas podczas assemblei. – Sprowokowałem go nie po to, by uczynić spotkanie bardziej widowiskowym, ale żeby było prawdziwsze. Nie przyszliśmy tam, by rozmawiać o wielkich ideach politycznych, ale o spotkaniu z Chrystusem. Chciałem go zapytać, czy jego zdaniem jest ono bezsilne w obliczu współczesnych wyzwań. Gdybym tego nie zrobił, zdradziłbym samego siebie”. To jest sprawdzian wiary, wyjaśnia ksiądz Carrón: „Jest to świadectwo tego, że nasze bycie razem na nowo rozbudza pragnienie. Domantas odczuł potrzebę zweryfikowania, czy to, co przekonało jego, może przekonać wszystkich. Nie chodziło o to, by przekonać profesora, pokazać, że mamy rację, ale o ciekawość sprawdzenia, w jaki sposób Chrystus objawi to, że jest przekonywujący dla Hotel, w którym odbywa się assemblea, znajduje się obok dworca głównego. Dziesięć osób z Białorusi przyjechało pociągiem – do Mińska jest stąd zaledwie dwie godziny drogi. Ten, kto przyjechał z Nowosybirska, musiał przesiadać się w Stambule, a cała podróż trwała 20 godzin.

W przeddzień spotkania w Wilnie poproszono uczestników, by przygotowali się do niego, próbując odpowiedzieć na pytanie: „Jakie doświadczenia pomogły ci zrozumieć naturę naszego charyzmatu?”. Nikołaj, Ukrainiec z Charkowa, opowiada o swojej pracy: „Prowadzę chór w jednym z prawosławnych kościołów i często zauważam, że przepiękne słowa i melodie nie dotykają serc słuchaczy. Jak Ruch może mi w tym pomóc?”. „To trochę tak, jakbyś pytał, czym jest charyzmat Ruchu – odpowiada ksiądz Carrón. – Ale to, co wydarza się tobie z prawosławnymi śpiewami, mnie przydarzyło się, kiedy wstąpiłem do seminarium jako dziecko. W pewnym momencie zauważyłem, że cała teologia, której się nauczyłem, nie była w stanie poruszyć ludzkich serc. Życie pozostawało takie samo. W spotkaniu z Ruchem odkryłem, że to właśnie wydarzenie Chrystusa czyni wyłom”.

Podczas kolacji wychodzą na jaw różne ciekawe sprawy. Ieva z Wilna poznała Ruch w jednej z faveli w Buenos Aires. Siergiej organizuje natomiast w Moskwie wystawę ikon poświęconą świętym Kościoła z pierwszego tysiąclecia, jeszcze sprzed schizmy.

Assemblea jest karuzelą temperamentów i stylów: od porywczości księdza Alfreda Feconda, misjonarza z Nowosybirska, po spokój Tatiany Kasatkiny, jednej z największych znawczyń Dostojewskiego w Rosji. Wyłaniają się zagadnienia autorytetu Ruchu, dualizmu, relacji ze współczesną kulturą („O jakie spojrzenie na to, co się wydarza, nas prosisz?” – pyta Andrius z Wilna).

 

Ani niewolnik, ani człowiek wolny. Aleksiej z Kijowa, także prawosławny, opowiada, że istotę charyzmatu pomaga mu odkrywać codzienne życie: „Doświadczenie wszystkich tych chwil, w których brakuje możliwości odnalezienia w swojej historii punktów, na których można by się opierać. Te momenty, w których okazuje się, że nie masz nic, czego mógłbyś się uchwycić. Wraz z Ruchem odkryłem, że Chrystus kocha mnie tu i teraz”. To jest zwycięstwo nad tym, co Cesare Pavese nazywał „codziennością, która ścina z nóg”. „Nie istnieje piękniejsza definicja Ruchu od tej, którą dał Aleksiej – wyjaśnia ksiądz Carrón. – Ponieważ dramat polega na tym, by – parafrazując T.S. Eliota – nie „stracić życia, żyjąc”, ale zyskać je, żyjąc”. To pragnienie, wyjaśnia, „ta pilna potrzeba wyłania się z wnętrzności życia, łagodzi różnice między W minionych tygodniach wiele mówiło się o historycznym spotkaniu na Kubie papieża Franciszka z patriarchą Cyrylem. Dla prawosławnych obecnych w Wilnie było ono powodem wielkiej radości, która musiała się jednak zderzyć z wieloma negatywnymi reakcjami wewnątrz ich Kościoła (nie wahano się oskarżać Patriarchę o herezję, jak opowiada podczas obiadu Dmitrij z Mińska).

Ale także w samej wspólnocie CL wzrastająca obecność prawosławnych w ostatnich latach zdezorientowała niektórych. „Boga nie obchodzi nasze rozumowanie, ponieważ to On uczynił to, co tu widzimy. To tak jakbyśmy znaleźli się wobec tego, co opisuje święty Paweł: nie ma już Żyda ani Greka, niewolnika ani człowieka wolnego, mężczyzny ani kobiety. Także święty Paweł musiał wykonać pewną pracę, by to uznać. On, nawrócony faryzeusz, musiał przekonać nawet apostołów, nawet świętego Piotra, wyjaśnia dalej ksiądz Carrón, cytując List do Galatów. „Tylko sam Chrystus decyduje o tym, komu zostaje zakomunikowany charyzmat. Jak możemy się nie wzruszać tym, czego Tajemnica dokonuje pośród nas? Tylko Duch Święty może zgromadzić razem tak różne osoby. A to zostało nam dane jako dar dla całego Kościoła: jest to potwierdzenie tego, ile zrobili Franciszek i Cyryl”.

 

To, co pozytywne. Ksiądz Carrón kładzie nacisk na konieczność otwierania się na to, co czyni Bóg – jest to prawdziwa postawa chrześcijanina, wywyższenie ludzkiego rozumu. Jak pisze ksiądz Giussani w 1998 roku w książce Zostawić ślady w historii świata: „Wydarzenie Chrystusa jest prawdziwym źródłem krytycznej postawy, która nie oznacza znajdowania ograniczenia we wszystkim, ale dostrzeganie wartości wszystkiego”. Jest to przeciwieństwo tego, co jesteśmy przyzwyczajeni robić. I otwiera nowy świat: „Trzeba podkreślać to, co pozytywne, mimo że ograniczone, i zawierzać całą resztę Miłosierdziu Ojca”.

 

ŚWIADECTWO

„ŻYJĄC RAZEM WOBEC BOGA”

Yana ma 19 lat, pochodzi z Moskwy, jest protestantką. Spotkała CL za pośrednictwem prawosławnych przyjaciół. Oto jej historia, zapisana w liście.

 

Drogi księże Juliánie, mam na imię Yana, mam 19 lat i jestem protestantką. Jestem wierząca od maleńkości i wszyscy moi przyjaciele są chrześcijanami. Kilka lat temu, podczas wielowyznaniowego letniego obozu poznałam wspaniałą młodzież prawosławną. W pewnym momencie zaczęli oni mówić o jakichś Włochach z Ruchu, którzy zajmowali wszystkie ich myśli. Obawiałam się, że wymkną się z mojego życia, dlatego poprosiłam, bym mogła ich poznać. Na początku nie rozumiałam, dlatego powiedziałam jednemu z nich: „Nie chcę być tylko twoją przyjaciółką, chcę uczestniczyć w tym towarzystwie”. Na co on mi odpowiedział: „Ty już jesteś w tym towarzystwie!”.

Ciekawi mnie to, co ksiądz Giussani mówi o protestantach. Zazwyczaj przeciwstawia on doświadczenie Kościoła katolickiego doświadczeniu Kościoła protestanckiego. Podczas ostatniej Szkoły Wspólnoty czytaliśmy fragment mówiący o tym, że wśród protestantów „każda wspólnota uważa się za autonomiczną”. W tym przypadku zadaję sobie pytanie: czy to, co mówi, jest prawdą? W ostatnim czasie zadałam sobie także pytanie: jakie doświadczenie pomaga mi zrozumieć charakter naszego charyzmatu?

 

Odpowiedziałam sobie w ten sposób: dzisiaj ludzie żyją każdy dla siebie, zarówno w świecie, jak i w Kościele. Zauważyłam, że to nie tylko wspólnoty, ale także osoby działają autonomicznie. Każdy jest tak bardzo sam, że nie zauważa innych, jak gdyby zbawienie było problemem tylko osobistym. W ten sposób wydaje ci się, że zostałeś porzucony na pastwę woli losu. Owszem, są przyjaciele, ale nie ma nikogo, z kim można by porozmawiać na poważnie o tym, co cię ponagla – o wieczności.

 

Tymczasem nie! Jest taki Ruch. Doświadczenie jedności, które pozwala mi postrzegać Kościół w jego pełni. Tego właśnie mi brakowało i to właśnie tak bardzo uderza mnie w CL. Doświadczenie tej przyjaźni stało się moim życiem.

Poza tym doświadczam wspólnego zmierzania konkretną drogą, nieustannego trenowania pamięci o Tym, który mnie zbawia i wspiera. Zostaje mi zakomunikowane doświadczenie, a wówczas ja także mogę współdzielić swoje doświadczenie, i w tym dostrzegam nieustanne działanie Ducha Świętego w Kościele.

Obecnie doświadczenie Ruchu staje się dla mnie bardziej rzeczywiste, ponieważ dwoje moich najlepszych przyjaciół, przebywa aktualnie daleko stąd w związku ze studiami. I dla mnie Bóg jest obecny w ich nieobecności, ponieważ uczę się Mu zawierzać. Teraz nie boję się już ich stracić, ponieważ to, co nas jednoczy, jest czymś więcej niż zwykła przyjaźń – Jestem bardzo wdzięczna Bogu, że w moim życiu są przyjaciółki z Memores Domini, które swoim życiem przypominają mi, że można pamiętać o Chrystusie rano, po południu i wieczorem, pozwalając Mu wypełniać całe życie cudem.

Yana, Moskwa


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją