Ślady
>
Archiwum
>
2016
>
lipiec / sierpień
|
||
Ślady, numer 4 / 2016 (lipiec / sierpień) Pierwszy plan. Giorgio Buccellati Niespodzianka, jaką jesteś "ty" W Meetingu bierze udział od 2012 roku. Odkrył tam miejsce, w którym dialog jest „wolny od jakiejkolwiek retoryki” oraz idei, ponieważ jest „żyjącą rzeczywistością”. Luca Fiore „Jeśli pyta mnie pan, co uderza mnie na Meetingu i dlaczego wciąż tu powracam, muszę być szczery: moja odpowiedź wiąże się przede wszystkim z tym, co dotyczy samego ruchu Comunione e Liberazione”. Giorgio Buccellati, światowej sławy archeolog, znawca cywilizacji mezopotamskiej, który z żoną Marilyn spędził całe życie pośród wykopalisk w Syrii i Iraku, jest już dobrym przyjacielem wydarzenia w Rimini. Po raz pierwszy przyjechał tu w 2012 roku na spotkanie z księdzem Ignacio Carbajosą, poświęcone konfrontacji koncepcji państwa w Mezopotamii i w narodzie izraelskim. Rok 2014 jest rokiem wielkiej wystawy „Z głębi czasu: u źródeł komunikacji i wspólnoty w starożytnej Syrii”. W ubiegłym roku tematem wystawy, przygotowanej także wspólnie z księdzem Carbajosą, była postać Abrahama. W tym roku natomiast Marylin Buccellati zaproponuje wystawę o starożytnej Gruzji. „Po raz pierwszy przyjechałem z pewną dozą nieufności wobec Ruchu. Długo mieszkałem w Stanach Zjednoczonych, nie miałem bezpośredniego doświadczenia Ruchu i nie znałem włoskich problemów. Byłem obciążony tym wyobrażeniem, współdzielonym przez znaczną część świata katolickiego, że Meeting jest miejscem ideologii – opowiada Buccellati. – Następnie odkryłem, że tak nie jest, wręcz przeciwnie. Doświadczenie przeżyte w Rimini skłoniło mnie do refleksji. Zadałem sobie pytanie: dlaczego na Meetingu się nie ideologizuje? W jakim sensie wiara nie może być stanowiskiem ideologicznym? Na tym skoncentrowałem się w Rimini: ideologia polega na przedstawianiu idei bez oparcia jej na jakiejś wartości. Przeciwieństwem ideologii jest natomiast doświadczenie. To znaczy przedstawianie wartości jako żywej rzeczywistości, która jest w stanie nadać kształt ideom i jednocześnie posiada życie właśnie poza ideami”.
Wolna relacja. Ta wartość – wyjaśnia profesor – jest czymś, z czym można się konfrontować osobiście. „Na Meetingu wszyscy, od ostatniego wolontariusza po «dyrekcję», współdzielą tego samego ducha otwartości oraz pragnienie zgody na bycie prowadzonym przez prawdziwe wartości. Wartości, które zresztą ja także współdzielę. Ponieważ ostatecznie największą «wartością» jest sam Bóg. Bardzo pomogło mi to, że zobaczyłem je przeżywane w tak konkretny, tak żywy i Dla Bucellatiego ważne było także rozpoznanie w Rimini pewnej cechy, która w jego przekonaniu jest właściwa Kościołowi: wielka ilość ludzi. Wielka, nieanonimowa rzesza, w której zawsze widać osobową rzeczywistość. „Na Meetingu każdy w indywidualny sposób ma na uwadze centralne wartości, te, które zadziwiają w życiu. Widziałem to dobrze, pracując z grupą studentów będących przewodnikami na wystawie o Syrii. Na nasze inicjatywy odpowiadali w osobisty sposób, który był zawsze spójny z tymi żywymi wartościami, o których mówiłem. To samo widziałem u dorosłych: A tytuł edycji 2016? Co przywodzi panu na myśl hasło: „Ty jesteś dobrem dla mnie”? „Wiąże się z problemem nowoczesności. Nasze społeczeństwo usiłuje dotrzeć do rodzaju wirtualnej, algorytmicznej rzeczywistości. W ten sposób nie konfrontujemy się między sobą jak z «ty», ale jak z komputerem albo ze zwierzęciem domowym, które robi to, czego od niego oczekujemy. Od drugiej osoby nie oczekujemy odmienności, co więcej, zawsze staramy się ją udomowić, tak by była możliwie najbardziej podobna do nas”. Buccellati mówi tu o swojego rodzaju anonimowym ujednoliceniu, które w jego przekonaniu staje się wciąż coraz bardziej ostatecznym celem życia. „Tymczasem «ty» jest niespodzianką – często używacie tego słowa: czymś, czego się nie spodziewam i co może nawet zakłócić mój spokój, ale właśnie dlatego może być ubogaceniem. Zapewnienie: «Ty jesteś dobrem dla mnie» oznacza, że «różnisz się ode mnie». Tak jak w małżeństwie, gdzie musimy być gotowi na integrację, przyjęcie, docenienie odmienności, która dąży do komunii. Otóż to: «Comunione e liberazione» jest wyrażeniem samym w sobie nieco dziwnym, ale dobrze ukazuje także tę dynamikę. Ponieważ «komunia» oznacza, że istnieje włączenie się w życie drugiego, natomiast «wyzwolenie» wskazuje, że w tej relacji jesteśmy wolni od egoizmu, który dąży do redukowania komunii do procesu wchłaniania”. W tym sensie – wyjaśnia Buccellati – rodzi się dobrowolna relacja, prowadząca do konfrontacji, a konfrontacja rodzi wzajemne ubogacenie. „Jest to zresztą to, co w moim przekonaniu Kościół powszechny może dać świeckiemu światu, społeczeństwu. Kościół proponuje możliwie jak najbardziej osobistą rzeczywistość, relację z Chrystusem, w «komunii świętych», jednoczącą wszystkich: przeogromna rzesza ludzi, która rozciąga się w czasie i przestrzeni, od starożytnych z Mezopotamii aż po tego, kto ujrzy to, co nazywamy «końcem świata». Niewyobrażalna rzesza, jednak każdy pozostaje w niej jedyną w swoim rodzaju osobą. Jest to przesłanie piękna, które chrześcijaństwo proponuje wszystkim, i właśnie to przyciąga także laików”.
|