Ślady
>
Archiwum
>
2016
>
maj / czerwiec
|
||
Ślady, numer 3 / 2016 (maj / czerwiec) Gest charytatywny. Wolontariat âNie daĹem, otrzymaĹemâ Od Bassy w latach 50. po dziĹ: doĹwiadczenie GESTU CHARYTATYWNEGO angaĹźuje tysiÄ ce osĂłb na caĹym Ĺwiecie. ZarĂłwno we Francji, jak i w Kazachstanie, w robotniczych dzielnicach albo w wiÄzieniach. By nauczyÄ siÄ âprawa Ĺźyciaâ. Oraz tego, jak bardzo konkretna jest czuĹoĹÄ Boga. Paola Bergamini GEST CHARYTATYWNY
âNa przeĹomie lat 1957 i 1958 chĹopcy i dziewczÄta z GioventĂš Studentesca z Mediolanu zaczÄli co tydzieĹ udawaÄ siÄ do Bassy, na rozlegĹe rolnicze tereny poĹoĹźone na poĹudnie od Mediolanu. Jest to imponujÄ cy gest, ktĂłry w kaĹźdÄ niedzielÄ angaĹźuje setki licealistĂłwâ â pisze Alberto Savorana w ksiÄ Ĺźce Vita di don Giussani, opowiadajÄ c o poczÄ tkach GS. Jedna z czarno-biaĹych fotografii z tych lat pokazuje tych mĹodych ludzi, niektĂłrych ubranych w marynarki i w mokasyny, ktĂłrzy bawiÄ siÄ z dzieÄmi z gospodarstw. UjÄcie utrwaliĹo uwaĹźne i radosne oblicza zarĂłwno jednych, jak i drugich. Nie rozwiÄ zywali tysiÄ ca problemĂłw tych dzieciakĂłw â wspĂłĹdzielili Ĺźycie. KsiÄ dz Giussani mĂłwiĹ: âPotrzeba zainteresowania siÄ drugimi (âŚ) jest tak pierwotna, tak naturalna, Ĺźe jest w nas, zanim jÄ sobie uĹwiadomimy, sĹusznie wiÄc nazywamy jÄ prawem istnienia. (âŚ) Ĺťycie jest wspĂłĹdzieleniem. Prawem Ĺźycia jest caritasâ (por. L. Giussani, Sens gestu charytatywnego, www.opoka.org.pl). Takie jest ĹşrĂłdĹo gestu charytatywnego, gestu, ktĂłry otwiera szeroko serce i wychowuje do Ĺźycia w peĹni. âOd tamtej pory tysiÄ ce osĂłb we WĹoszech i na caĹym Ĺwiecie wychowuje siÄ do uczenia siÄ tego, Ĺźe prawem Ĺźycia jest darmowoĹÄ, na wzĂłr Chrystusaâ â czytamy dalej w biografii ksiÄdza Giussaniego. Dzisiaj oglÄ dane na komputerze zdjÄcia, pochodzÄ ce ze wszystkich zakÄ tkĂłw Ĺwiata, ukazujÄ ten sam wymĂłg wspĂłĹdzielenia i tÄ samÄ radoĹÄ. Nie ma juĹź klepisk, ale oratoria, domy opieki dla osĂłb starszych, Ĺwietlice, wiÄzienia, stoĹĂłwki dla ubogich i wiele innych. Ale dlaczego po 50 latach ten gest jest wciÄ Ĺź zasadniczy? Albo lepiej: co takiego zdumiewa tego, kto go podejmuje, tak Ĺźe ânie moĹźe siÄ juĹź bez niego obejĹÄâ, Ĺźeby ĹźyÄ? I czego moĹźna siÄ nauczyÄ od tego rodzaju faktu w Roku MiĹosierdzia? Chcemy opowiedzieÄ o tym zdumieniu poprzez kilka prostych doĹwiadczeĹ, ktĂłre dla ludzi w wieku 16, 20 i 60 lat czyniÄ czuĹoĹÄ Boga konkretnÄ . To oblicze MiĹosierdzia pokazuje siÄ w naszym Ĺźyciu, âpoznajemy [je] [âŚ] jako bliskoĹÄ i czuĹoĹÄ, a ze wzglÄdu na to takĹźe jako wspĂłĹczucie i dzielenie siÄ, jako pocieszenie i przebaczenie. [âŚ] To coĹ, co rozpala serce i pobudza je do miĹowaniaâ (tĹum. por. w2.vatican.va) â jak powiedziaĹ ostatnio sam papieĹź Franciszek podczas modlitewnego czuwania przed Jubileuszem BoĹźego MiĹosierdzia.
RozgwieĹźdĹźone niebo. 19.00, Piazza della LibertĂ we Florencji. Michela podchodzi do bezdomnego, ktĂłry stara siÄ osĹoniÄ przed przenikliwym zimnem. Pyta go: âJak siÄ pan czuje?â. Na co mÄĹźczyzna, kaszlÄ c mocno: âDoskonale, ale kiedyĹź to znĂłw nadarzy siÄ okazja, by zobaczyÄ takie rozgwieĹźdĹźone niebo?!â. Michela podnosi wzrok: niebo jest usiane gwiazdami. âPoĹrĂłd caĹej ohydy powiedziaĹ mi, bym spojrzaĹa na coĹ piÄknego, czego ja nawet nie zauwaĹźyĹamâ. Michela z trzeciego roku pielÄgniarstwa wraz z 15 zaprzyjaĹşnionymi studentami dwa razy w miesiÄ cu w sobotÄ wspiera dzieĹo WspĂłlnoty Ĺw. Egidia, zaangaĹźowanej w pomoc bezdomnym: pakujÄ kolacjÄ do woreczkĂłw â kurczak, makaron, butelkÄ wody â a potem w dwĂłch turach roznoszÄ je bezdomnym, ktĂłrzy âzamieszkujÄ â w kilku staĹych miejscach, albo na ulicach i placach w mieĹcie. Francesco opowiada: âZawsze majÄ wiele pytaĹ. ChcÄ wiedzieÄ, kim jesteĹ, co robisz, sÄ zaciekawieni tobÄ . Masz wraĹźenie, Ĺźe bardziej niĹź torebkÄ z jedzeniem interesujÄ siÄ tobÄ . Przyjaciele ze wspĂłlnoty powtarzajÄ nam, byĹmy zapamiÄtywali ich imiona, poniewaĹź dla tych osĂłb waĹźne jest to, Ĺźe sÄ rozpoznawane. W nich widzisz wszystko: szczÄĹcie bez powodu oraz rozpacz i pĹacz z powodu ukradzionego kartonu, ktĂłrego potrzebowali na noc. Widzisz emocje, ktĂłre odczuwasz wobec najbanalniejszych sprawâ. Gdy Giulio przyszedĹ tu po raz pierwszy, obraĹ szeĹÄ kilogramĂłw cebuli. âRobi siÄ to, co ci kaĹźÄ â. Pewnego wieczoru poznaje chĹopaka. âNie rozumiaĹem, dlaczego byĹ taki szczÄĹliwy, dlatego zapytaĹem go o to. Na co on: ÂŤCodziennie muszÄ siÄ mierzyÄ z zimnem, gĹodem, biciem i kiedy zasypiam, mam nadziejÄ ujrzeÄ nastÄpny dzieĹ. Potem siÄ budzÄ i wciÄ Ĺź jestemÂť. MiaĹ na sobie tylko cienki sweter, mnie natomiast grzaĹa ciepĹa kurtka. PomyĹlaĹem: a ile razy ja budzÄ siÄ, pamiÄtajÄ c o tej obietnicy? DziÄki temu niczego nie uwaĹźasz juĹź za pewnik. JesteĹ wdziÄczny za to, Ĺźe jesteĹ. Tego wieczoru innego wymiaru nabraĹo nawet poĹźegnanie z mojÄ dziewczynÄ , zwykĹe ÂŤDo zobaczenia jutroÂťâ.
âKto wam to kaĹźe robiÄ?â Na drugiej pĂłĹkuli w Hiroszimie (Japonia) Sako, 58 lat, w kaĹźdÄ ĹrodÄ wieczorem z okoĹo 30 osobami roznosi bezdomnym chleb i zupÄ. Wszystko zaczÄĹo siÄ 20 lat temu w odpowiedzi na propozycjÄ pewnego kapĹana z Papieskiego Instytutu Misji Zagranicznych (PIME). Sam Sako nie miaĹ Ĺźadnego zamiaru siÄ przyĹÄ czyÄ, ale jego przyjaciel, ksiÄ dz Ambrogio Pisoni, zapytaĹ go wtedy: âCharytatywnoĹÄ jest gestem, ktĂłry uczy darmowoĹci. Podejmiesz go?â. To zdanie wzbudziĹo jego zainteresowanie. âZaczÄ Ĺem i juĹź nie przestaĹemâ. Trudno jest nawiÄ zaÄ relacjÄ z tymi osobami, czasem trzeba caĹych lat, by otrzymaÄ zdawkowÄ odpowiedĹş na pytanie: âCo sĹychaÄ?â. Nie poszukujÄ relacji. Co jednak kaĹźe ci wracaÄ tu co ĹrodÄ? âPozostawanie wiernym temu gestowi, ktĂłry po ludzku moĹźe wydawaÄ siÄ bezpĹodny, nie przynoszÄ c Ĺźadnego konkretnego zysku, wciÄ Ĺź na nowo pokazuje mi znaczenie tego, dlaczego go podejmujÄ â czystÄ darmowoĹÄ. Tego wĹaĹnie uczÄ siÄ w kaĹźdÄ ĹrodÄâ. âAle kto wam to kaĹźe robiÄ? Bawcie siÄ dobrze, tym lepiej dla was!â â takÄ cynicznÄ zaczepkÄ usĹyszaĹ pewnego razu Nicola od straĹźniczki wiÄziennej, gdy przekraczaĹ bramy zakĹadu karnego w Ferrarze. Co dwa tygodnie w sobotÄ na zaproszenie tamtejszego kapelana wraz z innymi zaprzyjaĹşnionymi studentami uczy wiÄĹşniĂłw piosenek na niedzielnÄ EucharystiÄ. Przychodzi okoĹo 10 skazanych, wielu z nich to obcokrajowcy. W przerwie miÄdzy prĂłbami rozmawiajÄ , opowiadajÄ , zadajÄ pytania. Pierwszy raz Nicola nieco siÄ baĹ. âPotem zauwaĹźasz, Ĺźe nie majÄ twarzy kryminalistĂłw, Ĺźe sÄ ludĹşmi takimi jak ty, ja jednak otrzymaĹem w darze coĹ, dziÄki czemu siÄ nie pogubiĹemâ. Od dwĂłch lat organizujÄ DrogÄ KrzyĹźowÄ z pracownikami wymiaru sprawiedliwoĹci i wiÄĹşniami, ktĂłrzy ĹźyjÄ w oddzielnym sektorze, nie majÄ c w ogĂłle kontaktu z innymi wiÄĹşniami. Na zakoĹczenie jeden z nich, dziÄkujÄ c im, powiedziaĹ: âKtoĹ o nas pamiÄtaâ. Marco pomyĹlaĹ: âJa takĹźe potrzebujÄ byÄ kochany w tak bezinteresowny sposĂłb, potrzebujÄ kogoĹ, kto by o mnie pamiÄtaĹâ. Podczas Ĺpiewu wiÄĹşniowie dajÄ z siebie wszystko, czasem w sposĂłb brutalny, jakby byli na stadionie. Dla Vincenza, ktĂłry ukoĹczyĹ AkademiÄ MuzycznÄ w klasie fortepianu, muzyka to studia, poszukiwanie doskonaĹoĹci, âale potem, przebywajÄ c z nimi, zauwaĹźyĹem, Ĺźe to nie wystarcza. Nauczyli mnie docieraÄ do istoty muzyki. Swoimi ÂŤkrzykamiÂť zniszczyli moje doskonaĹe pod wzglÄdem technicznym zamki. Ostatecznie to ja zyskaĹem najwiÄcejâ.
Milion dolarĂłw. W wiÄzieniu wartoĹÄ czasu zmienia siÄ radykalnie. Czas jest czymĹ, co nie mija, a jednoczeĹnie jest ogoĹocone z treĹci. âDla chÄtnych na koĹcu sali leĹźÄ egzemplarze ÂŤTracceÂťâ. SĹyszÄ c ogĹoszenie Silvia, wiÄĹşniowie bijÄ brawo, ktoĹ gĹoĹno krzyczy: âWiwat!â. Prawie Ĺźe owacja na stojÄ co. Raz w miesiÄ cu grupka ze wspĂłlnoty Ruchu od trzech lat przygotowuje Ĺpiewy i uczestniczy we Mszy Ĺw. odprawianej w wiÄzieniu w Fleury-MĂŠrogis, na obrzeĹźach ParyĹźa. Czas przebywania z wiÄĹşniami ogranicza siÄ do kilku minut przed i po Eucharystii. Nie jest powiedziane, Ĺźe ci, ktĂłrzy czekajÄ na proces, przyjdÄ w nastÄpnym miesiÄ cu. W pewnym momencie rodzi siÄ pytanie: jak w tak krĂłtkim czasie moĹźemy âbyÄ sobÄ â? To znaczy wspĂłĹdzieliÄ Ĺźycie, nasze i ich, docierajÄ c do istoty, to znaczy do tego, dlaczego nawet za kratkami warto budziÄ siÄ rano. OdpowiedĹş znajdujÄ w swoich rÄkach: âTracceâ. Co miesiÄ c zanoszÄ egzemplarze czasopisma, takĹźe wczeĹniejsze roczniki, w piÄciu jÄzykach. PoczÄ wszy od tytuĹu, od zdumiewajÄ cej wiÄĹşniĂłw okĹadki, ten krĂłtki czas siÄ wydĹuĹźa, wypeĹniajÄ c siÄ pytaniami, treĹciÄ . Silvio opowiada: âMyĹl o tym, Ĺźe w tym miejscu moĹźna czytaÄ ÂŤStronÄ pierwszÄ Âť, listy, artykuĹ wstÄpny, odkrywaÄ caĹe bogactwo Ĺźycia, ktĂłre jest, zmienia przede wszystkim mnie. Jest to okazja do tego, by pokazaÄ, Ĺźe wiÄzienne kraty nie ograniczajÄ pragnienia nieskoĹczonoĹciâ. Do tego stopnia, Ĺźe niektĂłrzy wiÄĹşniowie pytajÄ : âMogÄ wziÄ Ä kilka egzemplarzy wiÄcej? ChcÄ daÄ jeden mojemu towarzyszowi z celi, ktĂłry nie mĂłgĹ przyjĹÄ na MszÄ Ĺw.â. Praca, wiele spraw do zorganizowania, âwaĹźne zajÄciaâ. Andrei, odpowiedzialnemu za AVSI w Nairobi w Kenii, wydaje siÄ, Ĺźe nie ma po prostu czasu na gest charytatywny. Ale âjako Ĺźe wszyscy go podejmowaliâ, w pewnym momencie czuje siÄ niemal do niego zobowiÄ zany i podÄ Ĺźa za przyjaciĂłĹmi, ktĂłrzy pomagajÄ siostrom Matki Teresy z Kalkuty w centrum dla niepeĹnosprawnych. Przez jakiĹ czas ogranicza siÄ do obierania ziemniakĂłw i do sprzÄ tania. AĹź do momentu, gdy pewnego dnia, zatrzymuje siÄ, by popatrzeÄ na zakonnicÄ, ktĂłra z nieskoĹczonÄ cierpliwoĹciÄ karmi chĹopaka cierpiÄ cego na zesztywnienie koĹczyn. Nie jest w stanie pozostaÄ na progu ani odejĹÄ: podchodzi, bierze miseczkÄ i zaczyna go karmiÄ. Siostra szepcze do niego: âJest niewidomy: pogĹaskaj go, w ten sposĂłb poczuje, Ĺźe jesteĹâ. Delikatnie gĹadzi mu twarz. âW tamtej chwili pomyĹlaĹem, Ĺźe byĹ on tam dla mnie, by przypomnieÄ mi o Jezusieâ. Tamtego dnia wrĂłciĹ do domu z nowÄ radoĹciÄ , ktĂłrej nie doĹwiadczyĹ nigdy wczeĹniej. Teraz rozumie, dlaczego przyjaciele ze wspĂłlnoty, ktĂłrzy nie majÄ nic, raz w miesiÄ cu w sobotÄ wstajÄ o 5.00 rano i jadÄ dwie godziny, by pobyÄ z tymi osobami. Pisarz Bruce Chatwin, widzÄ c MatkÄ TeresÄ caĹujÄ cÄ trÄdowatego, powiedziaĹ: âNie zrobiĹbym tego nawet za milion dolarĂłwâ. Na co ona odpowiedziaĹa: âZa milion dolarĂłw ja takĹźe bym tego nie zrobiĹaâ. Tylko dla Jezusa. Bassa z koĹca lat 50. nie zniknÄĹa, Ĺźyje dzisiaj w robotniczych dzielnicach miast, gdzie mĹodzi ludzie, tak jak wĂłwczas, toczÄ grÄ o wszystko. Jest tak na przykĹad w Cagliari, gdzie w kaĹźdÄ niedzielÄ o 7.45 Mariella zwoĹuje mĹodzieĹź: âJesteĹmy wszyscy? Pospieszcie siÄ, autokar odjeĹźdĹźaâ. O 8.20 sÄ w SantâElia, robotniczej dzielnicy miasta. Od stycznia GS pomaga tam dwĂłm siostrom Matki Teresy z Kalkuty przy dzieciach z okolicy. âOto oni, wrĂłcili!â â woĹa jakiĹ chĹopczyk, gdy tylko widzi, Ĺźe wysiadajÄ z autokaru. Czekali na nich. Alex idzie po Francesca, ktĂłry cierpi na autyzm, ale z tym nowym przyjacielem chÄtnie przebywa. Maria, gdy tylko widzi FatimÄ na wĂłzku inwalidzkim, podchodzi do niej i mĂłwi: âDzisiaj bÄdÄ z tobÄ , popcham ciÄâ. Inni rozchodzÄ siÄ po ulicach, pukajÄ do drzwi, by zawoĹaÄ dzieciaki. Co niedzielÄ do grupy doĹÄ cza coraz wiÄcej dzieci, zaczyna siÄ takĹźe angaĹźowaÄ kilka mam. Ze Ĺpiewem przemierzajÄ dzielnicÄ i docierajÄ do oratorium. Giuseppe wyciÄ ga kartki z zanotowanymi wczeĹniej zabawami, ktĂłre wymyĹlili w ciÄ gu tygodnia: âTeraz podzielimy was na dwie druĹźynyâ. BawiÄ siÄ, dajÄ c z siebie wszystko, aĹź do Mszy Ĺw., potem wszyscy udajÄ siÄ do koĹcioĹa, ktĂłrego parafianie nigdy jeszcze nie widzieli tak wypeĹnionego. W godzinach obiadowych sÄ z powrotem w domu. ĹťegnajÄ c siÄ, ktoĹ z nich mĂłwi Marinelli: âJestem szczÄĹliwy! Jestem bardziej sobÄ , nie wiem, jak to wytĹumaczyÄ. Niczego nie daĹem, nauczyĹem siÄ czegoĹ dla siebieâ.
Rentgen. CoĹ, co otrzymujesz bezinteresownie i czego nie moĹźesz zatrzymaÄ dla siebie. W jednej z parafii w Reggio di Calabria mĹodzieĹź z CLU, studenci z CL, od piÄciu lat katechizujÄ dzieci ze szkoĹy podstawowej i Ĺredniej. A w niedzielÄ rano oĹźywiajÄ oratorium zabawami, âw ten sposĂłb wszyscy idÄ potem na MszÄ Ĺw.â. Z propozycjÄ wyszedĹ ksiÄ dz Pietro Sergi. Lorena byĹa w szkole Ĺredniej, kiedy poznaĹa Ruch wĹaĹnie za poĹrednictwem ksiÄdza Pietra. Opowiada: âKatechizowanie byĹo jak odwzajemnienie objÄcia, spojrzenia, ktĂłre otrzymaĹam i ktĂłrych nie mogÄ zatrzymaÄ dla siebieâ. FascynujÄ ce odkrycie, dlatego mĂłwi: âTo jest to, co chcÄ robiÄ w Ĺźyciuâ. W ten sposĂłb schowaĹa do szuflady dyplom z architektury i zapisaĹa siÄ na pedagogikÄ. Dzieciaki przeĹwietlajÄ na wylot twoje sĹowa oraz to, w jaki sposĂłb jesteĹ z nimi. âJeĹli zauwaĹźÄ , Ĺźe to, co mĂłwisz, jest tylko dyskursem, natychmiast odejdÄ od ciebie bez skrupuĹĂłw. Musisz w tym byÄ caĹym sobÄ . A to zawsze jest piÄkne wyzwanieâ â wyjaĹnia Martina. Nie brakuje kreatywnoĹci. Marco pokazuje dwa nagrania: jedno o stworzeniu, a drugie o bawiÄ cej siÄ mĹodzieĹźy. Kiedy zapalajÄ siÄ ĹwiatĹa, 11-letnia Francesca, jedna z tych, ktĂłre nigdy nie usiedzÄ w miejscu, podchodzi do Martiny i mĂłwi: âZrozumiaĹam, Ĺźe jesteĹmy najwiÄkszym cudem na Ĺwiecieâ. Cudem zaraĹşliwym, przekazywanym z osoby na osobÄ. PoniewaĹź odpowiadanie na potrzebÄ drugiego rodzi nieoczekiwanÄ harmoniÄ. KomĂłrka wibruje. 22-letnia Giulia, studentka, spoglÄ da na ekran telefonu: numer nieznany. MyĹli: âTo onaâ. Ona to Ada, koleĹźanka mamy, ktĂłra poprzedniego dnia weszĹa do biura, wybuchajÄ c pĹaczem, zrozpaczona z powodu rodzinnej tragedii. A mama potrafiĹa powiedzieÄ jej tylko tyle: âDam ci numer do mojej cĂłrki, zadzwoĹ do niej i idĹş tam, gdzie chodzi onaâ. Wieczorem, opowiadajÄ c Giulii o tym, co siÄ staĹo, mama wyjaĹnia jej: âJakiĹ czas temu Ada powiedziaĹa mi, Ĺźe chciaĹaby pomagaÄ dzieciom. A ja opowiedziaĹam jej o dzieciach, ktĂłrym ty i twoi przyjaciele towarzyszycie popoĹudniami w odrabianiu lekcji, u siĂłstr miĹosierdzia w Martinengo. Dlatego powiedziaĹam jej, Ĺźeby do ciebie zadzwoniĹa. MoĹźesz jej pomĂłc, tak jak pomagasz mnieâ. Giulia odbiera telefon. UmawiajÄ siÄ na obiad, by potem wziÄ Ä udziaĹ w geĹcie charytatywnym.
Dwa razy.W metrze, przed przyjazdem do Corvetto, poĹoĹźonego na poĹudniowych peryferiach Mediolanu, Ada mĂłwi do Giulii: âWiem, Ĺźe sÄ to nieco problematyczne dzieciaki. Mam nadziejÄ, Ĺźe dam sobie radÄ: wiesz, zawsze brakuje mi pewnoĹci siebie. â Nie przejmuj siÄ, dzisiaj bÄdziesz blisko mnieâ. Gdy wspĂłlnie spÄdzone popoĹudnie dobiega koĹca, Giulia pyta AdÄ, czy chce tu wrĂłciÄ. Na co ona: âTak. Mam jeszcze nieco wÄ tpliwoĹci, czy zostaÄ z mĹodzieĹźÄ z gimnazjum, czy z dzieÄmi z podstawĂłwkiâ. W nastÄpnym tygodniu wciÄ Ĺź trzymajÄ siÄ blisko siebie. Ale tym razem po kilku minutach Ada przejmuje inicjatywÄ i z zapaĹem zaczyna wyjaĹniaÄ jakieĹ zagadnienie. W drodze powrotnej Giulia pyta jÄ : âZdecydowaĹaĹ juĹź, komu chcesz pomagaÄ? â Wiesz, chyba podejmÄ ten gest dwa razy w tygodniu: z dzieÄmi z podstawĂłwki i z gimnazjumâ. Kilka dni później mama Giulii mĂłwi jej: âAda jakby narodziĹa siÄ na nowo, na jej oblicze powrĂłciĹ uĹmiechâ.
POLECAMY Sens gestu charytatywnego ksiÄdza Luigiego Giussaniego. http://www.cl.opoka.org.pl/aktualnosci/Sens_gestu_charytatywnego.pdf; |