Ślady
>
Archiwum
>
2016
>
maj / czerwiec
|
||
Ślady, numer 3 / 2016 (maj / czerwiec) Listy Sympatia otwarta na wszystkich i inne⌠Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, wracam z rekolekcji caĹkowicie przepeĹniona wdziÄcznoĹciÄ . Od kilku lat pracujÄ jako fotograf dla czasopism i mediĂłw spoĹecznoĹciowych. ZnajdujÄ siÄ w samym centrum tego Ĺwiata, w ktĂłrym rodzi siÄ powszechna mentalnoĹÄ, i czÄsto zdarza mi siÄ budziÄ i zasypiaÄ z niepokojem wywoĹanym odczuwanymi trudnoĹciami z powodu koniecznoĹci zajÄcia stanowiska w miejscu, ktĂłre wydaje mi siÄ polem bitwy, gdzie kaĹźda iskra czĹowieczeĹstwa jest tĹamszona. Sama idea zajÄcia stanowiska w utarczkach sĹownych sprawia, Ĺźe czujÄ, iĹź to miejsce nie jest dla mnie. Co wiÄcej, wiÄkszoĹÄ moich kolegĂłw znajduje siÄ na antypodach mojej wiary i mojego stylu Ĺźycia: od homoseksualnoĹci po prawo do wolnej miĹoĹci, poprzez ogĂłlnÄ , dominujÄ cÄ juĹź, dezorientacjÄ uczuciowÄ . Ale jednoczeĹnie chodzi o osoby o bardzo duĹźej wraĹźliwoĹci, przepeĹnione pragnieniem szczÄĹcia, potrafiÄ ce siÄ zdumiewaÄ, co sprawia, Ĺźe ich towarzystwo oraz spojrzenie jest mi miĹe. W kaĹźdym razie czÄsto ja sama w pierwszej kolejnoĹci oskarĹźam siebie, mĂłwiÄ c sobie, Ĺźe powinnam osÄ dzaÄ kaĹźdÄ okolicznoĹÄ, przypominajÄ c sobie, jak wielki jest ich bĹÄ d, i Ĺźe jeĹli tego nie robiÄ, jestem wspĂłlnikiem ich winy oraz tchĂłrzem. Ta myĹl mnie tĹamsi i krÄpuje w relacji z nimi, poniewaĹź wprowadza kalkulacjÄ. Pewnego wieczoru mĂłj mÄ Ĺź zaczÄ Ĺ rozmawÄ o âStronie pierwszejâ (zob. âĹladyâ 2/2016), przytaczajÄ c niektĂłre jej fragmenty, co wprowadziĹo radoĹÄ do naszego Ĺźycia rodzinnego. RozmawiaĹam o tym z przyjaciĂłĹmi. MiaĹam wraĹźenie, Ĺźe otrzymaĹam waĹźnÄ wiadomoĹÄ. Teraz naprawdÄ mogÄ patrzeÄ na wszystkich i byÄ w stosunku do nich prawdziwa. A wraĹźenie to wzmocniĹo siÄ podczas rekolekcji. To, co nam proponujesz, jest zupeĹnie inne od tego, co mamy w zwyczaju praktykowaÄ. A jednoczeĹnie czujÄ siÄ swobodnie. Ta definicja moralnoĹci jako ludzkiej sympatii do Chrystusa, jako wzruszenia wobec Jego spojrzenia, ktĂłre kaĹźe nam poszukiwaÄ Jego obecnoĹci dniem i nocÄ , jest tym, co spotkaĹam w Ruchu. Dlatego po pierwszej lekcji poszĹam do spowiedzi. I to wĹaĹnie przebudza we mnie obecnoĹÄ niektĂłrych osĂłb (albo ich Ĺwiadectwo, kiedy je czytam). Wszystkie te spotkania majÄ posmak wolnoĹci, ktĂłry znika, gdy zaczynam szufladkowaÄ filmy, ksiÄ Ĺźki, wystawy, a przede wszystkim osoby, z ktĂłrymi wchodzÄ w relacjÄ, majÄ c na uwadze iloĹÄ popeĹnionych przez nie grzechĂłw, zamiast osÄ dzaÄ Ĺźycie, ktĂłre we mnie rozbudzajÄ . Podczas przygotowaĹ do assemblei w sobotÄ wieczorem ja i moi przyjaciele mieliĹmy to samo wraĹźenie: nie mamy Ĺźadnej wÄ tpliwoĹci. Nie dlatego, Ĺźe nas nie sprowokowaĹeĹ, przeciwnie; patrzyliĹmy na siebie tak, jakbyĹmy znaleĹşli jakiĹ skarb, ale wszystko byĹo jasne. I wszystko byĹo odpowiadajÄ ce. Trzeba byĹo tylko wrĂłciÄ do domu i zaczÄ Ä ĹźyÄ. ChoÄ wiem, Ĺźe Duch ĹwiÄty jest zawsze obecny, jak nigdy wczeĹniej odnoszÄ wraĹźenie, Ĺźe jestem Ĺwiadkiem Jego przemieniajÄ cego dziaĹania w KoĹciele. Lupe, Madryt (Hiszpania)
TOWARZYSTWO KOĹCIOĹA DLA NASZEGO DZIECKA Drogi ksiÄĹźe CarrĂłnie, 23 grudnia urodziĹ siÄ nasz syn, w bardzo ciÄĹźkim stanie. Do momentu porodu wszystko ukĹadaĹo siÄ dobrze, ale niespodziewanie sytuacja siÄ pogorszyĹa i pojawiĹo siÄ niebezpieczeĹstwo Ĺmierci wewnÄ trzmacicznej. Jedna z poĹoĹźnych oraz dyĹźurujÄ cy ginekolodzy w ostatnim momencie zauwaĹźyli zagroĹźenie i zadziaĹali natychmiast; nasz syn przyszedĹ na Ĺwiat przez wykonane niezwĹocznie cesarskie ciÄcie, ale doszĹo juĹź do zatrzymania pracy serca. Na oddziale neonatologii lekarzom udaĹo siÄ go zreanimowaÄ i zastosowano terapiÄ hipertermicznÄ , informujÄ c nas o zwiÄ zanym z tym ryzyku. Po poĹudniu tego samego dnia w zwiÄ zku z brakiem kapĹana, jego tata udzieliĹ mu sakramentu chrztu Ĺw.: nazwaliĹmy go Giovanni Paolo, zawierzajÄ c go w sposĂłb szczegĂłlny temu wielkiemu ĹwiÄtemu, do ktĂłrego duĹźo siÄ modliliĹmy, podobnie zresztÄ jak do innych ĹwiÄtych, bĹogosĹawionych i bliskich osĂłb. Te pierwsze dni byĹy tajemnicze: czekaliĹmy, jakie bÄdÄ dalsze rokowania, i ze zdumieniem patrzyliĹmy na znajdujÄ ce siÄ w ĹpiÄ czce maĹe ciaĹko naszego dziecka, podĹÄ czone do mnĂłstwa rurek; nie zdÄ ĹźyliĹmy go jeszcze przytuliÄ, a juĹź poproszono nas, byĹmy oddali je w rÄce dobrego Boga. Nad jego koĹyskÄ wisiaĹ krzyĹź. Ale o ile w naszym sercu mieszkaĹ bĂłl, jednoczeĹnie radoĹÄ nie zostaĹa unicestwiona: Giovanniego Paola mogĹo w ogĂłle nie byÄ, tymczasem siÄ urodziĹ, istniaĹ, bÄdÄ c juĹź w towarzystwie swojego przeznaczenia. Jak przypominaĹ nam nasz przyjaciel ksiÄ dz Giuseppe, na wĹosku wisiaĹo jego Ĺźycie, ale nie wiecznoĹÄ. Wraz z udzieleniem mu chrztu Ĺw. jasne staĹo siÄ nasze zadanie jako rodzicĂłw: dziÄki nam poznaĹ Jezusa, tÄ racjÄ Ĺźycia, ktĂłrÄ komunikowalibyĹmy mu w codziennym Ĺźyciu, gdyby byĹ na to czas. Od razu caĹa wspĂłlnota w Katanii zmobilizowaĹa siÄ w naszej intencji i zjednoczyĹa wokóŠnaszej rodziny w modlitwie i w konkretnym wspĂłĹdzieleniu: doĹwiadczyliĹmy, czym naprawdÄ jest KoĹciĂłĹ, towarzystwo tych, ktĂłrych BĂłg powoĹuje, by wspĂłĹdzielili sens Ĺźycia, takĹźe w cierpieniu. Otoczyli nas przyjaciele, z ktĂłrymi zawsze spotykaliĹmy siÄ w tym samym kÄ cie na oddziale, by modliÄ siÄ za naszego synka oraz za inne dzieci na intensywnej terapii. Pewnego dnia podeszĹa do nas jakaĹ pani, krewna jednego z pacjentĂłw: âPatrzyĹam na was, przysĹuchiwaĹam siÄ wam z boku i chciaĹabym was uĹciskaÄâ. Z godziny na godzinÄ gÄstniaĹ lud modlÄ cy siÄ za nasze dziecko, takĹźe na odlegĹoĹÄ: drodzy nam przyjaciele z miasta oraz z wielu innych czÄĹci WĹoch i nie tylko, osoby znajome i nieznajome (od Sycylii po KalabriÄ, od Vitorchiano po CascinazzÄ, od Mediolanu po FrancjÄ, od Albanii po Kongo, od Iraku po ZiemiÄ ĹwiÄtÄ , aĹź po USA). Wszystkie narzÄ dy dziecka zostaĹy uszkodzone, ale z biegiem czasu nastÄ piĹa poprawa i ostatecznie zaczÄĹy funkcjonowaÄ normalnie; nasz syn na poczÄ tku uĹpiony wybudzaĹ siÄ stopniowo, aĹź wreszcie w peĹni odzyskaĹ siĹy: dzieĹ po dniu widzieliĹmy, jak wydarzaĹ siÄ cud, o ktĂłry kazali nam prosiÄ lekarze. BÄdÄ c tam, poznaliĹmy takĹźe rodzicĂłw innych leĹźÄ cych w szpitalu dzieci, rĂłwnie zmÄczonych, i zawiÄ zaĹa siÄ prosta relacja, zasadnicza, ktĂłra trwa do dzisiaj. Po miesiÄ cu Giovanni Paolo zostaĹ wypisany i na razie ma siÄ zdecydowanie lepiej, nawet jeĹli kontynuujemy kontrole i wciÄ Ĺź przed nami trudnoĹci zwiÄ zane z traumÄ mĂłzgowÄ , ktĂłrej konsekwencji nie znamy. Ale wobec tego, co siÄ wydarzyĹo, jesteĹmy pewni, Ĺźe Pan przyszedĹ do nas, ocalajÄ c naszego syna, tak ukochanego, za ktĂłrego modliĹ siÄ caĹy lud. Tancredi i Francesca, Katania
NIESPODZIEWANA BURZA W PARKU Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, jak co dnia, z dwojgiem moich dzieci poszĹam do maĹego parku nieopodal domu, gdzie zazwyczaj spotykam siÄ z przyjaciĂłĹkÄ i jej dzieÄmi. DzieĹ wydawaĹ siÄ piÄkny, ale jak to zwykle tutaj, w Dublinie, niespodziewanie nadeszĹa burza. WĂłwczas zaproponowaĹam, byĹmy skryli siÄ w koĹciele, ktĂłry widaÄ z parku. CzÄsto chodzÄ z dzieÄmi do tego wielkiego i jasnego koĹcioĹa. LubiÄ z nimi tam chodziÄ, poniewaĹź chcÄ, by miejsce to staĹo siÄ im bliskie, tak jak dla mnie. Moja przyjaciĂłĹka spojrzaĹa na mnie osĹupiaĹa: âDo koĹcioĹa? Nie chodzÄ tam od swojej Pierwszej Komunii Ĺw. Czy dzieci mogÄ tam wejĹÄ?â. PowiedziaĹam jej, Ĺźe alternatywÄ jest deszcz, dlatego wchodzimy. Jej 4-letni syn, ktĂłry nie jest ochrzczony i nigdy wczeĹniej nie byĹ w koĹciele, zapytaĹ mnie: âDo kogo naleĹźy tak duĹźy dom?â, a potem, kim sÄ ci na Ĺcianach (figury), dlaczego sÄ Ĺwiece, dlaczego jest wanna z wodÄ , dlaczego na wielkim stole narysowana jest ryba, a wreszcie, co to jest to zawieszone (krucyfiks). StaraĹam siÄ wytĹumaczyÄ wszystko w prosty sposĂłb, w czym pomagaĹa mi moja cĂłrka, ktĂłra takĹźe ma 4 lata. Im dĹuĹźej odpowiadaĹam na pytania, zauwaĹźaĹam, Ĺźe moja przyjaciĂłĹka stawaĹa siÄ coraz bardziej milczÄ ca, wreszcie powiedziaĹa mi: âMuszÄ ci coĹ wyznaÄ: to nie przypadek, Ĺźe jesteĹmy tutaj dzisiaj. TydzieĹ temu mĂłj syn miaĹ niebezpieczny upadek, na szczÄĹcie skoĹczyĹo siÄ na dĹugim pĹaczu, a poza tym jest zdrowy jak ryba! Bardzo siÄ przestraszyĹam. Moja mama, ktĂłra byĹa ze mnÄ , powiedziaĹa mi wtedy, Ĺźebym natychmiast zaĹwieciĹa ĹwiecÄ Matce BoĹźej. WeszĹam do jednego z koĹcioĹĂłw, podeszĹam do figury Matki BoĹźej i powiedziaĹam Jej: ÂŤNie wiem, czy istniejesz, czy teĹź nie, ale jeĹli istniejesz, dziÄkujÄ Ci za to, co zrobiĹaĹ dla mojego synkaÂť. I poszĹam sobie, nie zaĹwieciwszy Ĺwiecy, poniewaĹź zorientowaĹam siÄ, Ĺźe nie miaĹam przy sobie pieniÄdzy. Teraz jestem z tobÄ w koĹciele, zaprowadĹş mnie tam, gdzie mogÄ to zrobiÄâ. ZaprowadziĹam jÄ przed oĹtarz i razem z dzieÄmi zapaliĹyĹmy ĹwiecÄ Matce BoĹźej. WrĂłciwszy do domu po zabawach tamtego popoĹudnia, ktĂłre nie róşniĹo siÄ niczym od tysiÄ ca innych popoĹudni, inaczej traktowaĹam moje dzieci, przygotowaĹam smacznÄ kolacjÄ dla mÄĹźa i zamiast usiÄ ĹÄ na kanapie, by oglÄ daÄ telewizjÄ, zatrzymaĹam siÄ na chwilÄ, by zastanowiÄ siÄ nad tym, co siÄ wydarzyĹo. Co takiego? WidziaĹam w dziaĹaniu to, o czym PapieĹź mĂłwiĹ w niedzielÄ BoĹźego MiĹosierdzia: âDroga, ktĂłrÄ wskazuje nam zmartwychwstaĹy Mistrz, jest jednokierunkowa, prowadzi w jednym jedynym kierunku: wyjĹcia od nas samych, wyjĹcia, by zaĹwiadczyÄ o odradzajÄ cej mocy miĹoĹci, ktĂłra nas pozyskaĹa. Widzimy przed sobÄ ludzkoĹÄ czÄsto poranionÄ i zalÄknionÄ , niosÄ cÄ blizny bĂłlu i niepewnoĹci. W obliczu woĹania spragnionego miĹosierdzia i pokoju, odczuwamy dziĹ skierowanÄ do kaĹźdego z nas ufnÄ zachÄtÄ Jezusa: ÂŤJak Ojciec Mnie posĹaĹ, tak i Ja was posyĹamÂťâ (por. w2.vatican.va). Moja przyjaciĂłĹka potrzebowaĹa kogoĹ, komu mogĹaby podziÄkowaÄ, nawet jeĹli nie wiedziaĹa, kim on jest. Pragnienie odczuwane przez osoby, ktĂłre spotykam w parku, w supermarkecie, jest pragnieniem spotkania osoby, ktĂłra zainteresowaĹaby siÄ nimi, ich nieskoĹczonÄ potrzebÄ MiĹosierdzia. To, co dla mnie jest takie oczywiste, tak Ĺźe prawie juĹź mnie nie zdumiewa, dla zwykĹych ludzi wokóŠmnie jest marzeniem, czymĹ upragnionym, uchodzÄ cym jednak za coĹ niemoĹźliwego. Agata, Dublin (Irlandia)
OSIEM GODZIN RAZEM Z NASZYM DZIECKIEM MiesiÄ c temu urodziĹ siÄ Giacomo, dotkniÄty bezmĂłzgowiem. Przed jego narodzinami odczuwaĹam naprawdÄ strach i niepokĂłj. CzekaĹam na ten moment przez dziewiÄÄ miesiÄcy, pokĹadajÄ c ufnoĹÄ i zawierzajÄ c siebie Panu, ale nie czuĹam siÄ gotowa, by pozwoliÄ odejĹÄ temu dziecku. TuĹź po urodzeniu zostaĹ ochrzczony przez mojego mÄĹźa, trzymany w ramionach przez muzuĹmaĹskÄ lekarkÄ, ktĂłra byĹa przy porodzie â i ktĂłra wiele razy mĂłwiĹa nam, byĹmy zdecydowali siÄ na aborcjÄ albo wrĂłcili do WĹoch, by tam siÄ urodziĹ. Gdy tylko wziÄĹam go w ramiona, doĹwiadczyĹam przeogromnej radoĹci. To dziecko, tak zdeformowane, byĹo dla nas przeogromnym darem. KochaliĹmy je i czekaliĹmy na nie przez wiele miesiÄcy, tak jak to byĹo z naszymi cĂłrkami. OtrzymaĹ sakrament namaszczenia chorych z rÄ k ksiÄdza Andrei, ktĂłry specjalnie przyjechaĹ z WĹoch. SpotkaĹ swoje trzy siostry, dziadkĂłw, ciociÄ, wielu przyjaciĂłĹ, ktĂłrzy przybyli z WĹoch z okazji jego narodzin i by nam towarzyszyÄ, oraz RachelÄ, siostrÄ komboniankÄ, ktĂłra pomogĹa nam najbardziej, towarzyszÄ c w tych miesiÄ cach. ZobaczyĹam wtedy muzuĹmaĹskÄ lekarkÄ, ktĂłra patrzyĹa na nas, jakby wreszcie zrozumiaĹa, dlaczego tak nalegaliĹmy, by zatrzymaÄ to dziecko i by urodziĹo siÄ tutaj, w Dubaju, gdzie mieszkamy od piÄciu lat. ZrozumiaĹa, Ĺźe dla nas Giacomo posiadaĹ wartoĹÄ, dla nas byĹ osobÄ , dzieckiem takim jak inne, ktĂłremu chcieliĹmy daÄ to wszystko, czego pragnie dla swojego dziecka kaĹźdy rodzic. WidaÄ byĹo, Ĺźe jest zdumiona, a moĹźe nawet poruszona. Przed wyjĹciem pocaĹowaĹa mnie (ona, ktĂłra prawie nigdy podczas wizyt nie zapytaĹa mnie, jak siÄ czujÄ!) i uĹciskaĹa siostrÄ RachelÄ (ktĂłra spÄdziĹa tam caĹy dzieĹ), proszÄ c jÄ , by siÄ za niÄ pomodliĹa. Kiedy wszyscy odeszli, zostaliĹmy z Giacomo ja i mĂłj mÄ Ĺź. W tamtym momencie odczuwaĹam pokĂłj, ktĂłrego nie doĹwiadczyĹam nigdy wczeĹniej w swoim Ĺźyciu. Najwidoczniej ofiarowany nam przez Pana. PoniewaĹź po ludzku matka nie moĹźe odczuwaÄ pokoju wobec swojego umierajÄ cego dziecka. Nie mogÄ powiedzieÄ, Ĺźe nie byĹo cierpienia, byĹo i to ogromne (i takĹźe teraz bardzo trudne jest to, Ĺźe go tutaj nie mamy). KaĹźda mama pragnie widzieÄ, jak jej dzieci rosnÄ . Ale zaufaliĹmy i zawierzyliĹmy siÄ w tych miesiÄ cach Panu, a On napeĹniĹ nas ĹaskÄ w ciÄ gu tych oĹmiu godzin spÄdzonych z Giacomo. Msza Ĺw. ĹźaĹobna byĹa przepiÄkna, byĹ ksiÄ dz Roberto, byĹo kilkoro przyjacióŠz maĹej wspĂłlnoty z Dubaju oraz bardzo wielu znajomych i przyjacióŠstÄ d (koledzy mojego mÄĹźa, mamy ze szkoĹy cĂłrek, ânowi przyjacieleâ), a wĹrĂłd nich wielu muzuĹmanĂłw. Nie spodziewaliĹmy siÄ tego i byliĹmy wzruszeni oraz wdziÄczni za ten udziaĹ w naszym cierpieniu i za to, w jaki sposĂłb Ĺźycie tego dziecka dotknÄĹo tak wiele osĂłb. Wtedy zrozumiaĹam, dlaczego Pan chciaĹ nas w Dubaju. W tamtym momencie (oraz w tych miesiÄ cach) po cichu byliĹmy Ĺwiadkami obecnoĹci Chrystusa w naszym Ĺźyciu. PrzeĹźyliĹmy i pokazaliĹmy pewnoĹÄ co do tego, Ĺźe Jezus zwyciÄĹźyĹ ĹmierÄ, Ĺźe bez pewnoĹci Zmartwychwstania Ĺźycie byĹoby tylko rozpaczÄ . Silvia, Dubaj (Emiraty Arabskie)
WSPOMNIENIE Z MILICZA
W niedzielÄ 22 maja w Miliczu na Dolnym ĹlÄ sku odbyĹo siÄ coroczne spotkanie z okazji rocznicy Ĺmierci ksiÄdza ZdzisĹawa Seremaka, pierwszego odpowiedzialnego za ruch Comunione e Liberazione w Polsce, wykĹadowcy teologii moralnej i duszpasterza, jednego z pionierĂłw przemian posoborowych w Polsce. W tym roku spotkanie rocznicowe miaĹo szczegĂłlny charakter, gdyĹź mija wĹaĹnie 25 lat od Ĺmierci tego wspaniaĹego czĹowieka, kapĹana i przyjaciela wielu z nas.
Z tej okazji z inicjatywy Piotra Cepielika, czĹonka Towarzystwa DzieĹ CDO Polska, zostaĹa wydana ksiÄ Ĺźka zawierajÄ ca rys biograficzny, wspomnienia i zdjÄcia, przypominajÄ ce tÄ wyjÄ tkowÄ postaÄ. Nawet ci, ktĂłrzy nie znali ksiÄdza ZdzisĹawa, mogÄ wiele skorzystaÄ, siÄgajÄ c po tÄ bardzo ciekawÄ lekturÄ. Zawsze poruszajÄ nas ludzie, ktĂłrzy odnajdujÄ w Ĺźyciu najgĹÄbszy sens swojego istnienia i dziaĹania. KaĹźdy czĹowiek na wĹasny uĹźytek i dla wĹasnego szczÄĹcia potrzebuje odpowiedzi na pytania, ktĂłre rodzÄ siÄ w jego sercu, pytania wĹaĹnie o sens wszystkiego, o to, dlaczego kaĹźdego dnia podejmuje trud swoich obowiÄ zkĂłw, dlaczego troszczy siÄ o swojÄ rodzinÄ, swoje zdrowie, dlaczego zarabia pieniÄ dze, wychowuje dzieci, odpoczywa, walczy z przeciwnoĹciami losu i po prostu pragnie byÄ szczÄĹliwy. KsiÄ dz ZdzisĹaw znalazĹ odpowiedĹş na te pytania i dzieliĹ siÄ niÄ ze wszystkimi, nie tylko z katolikami i ludĹşmi wierzÄ cymi, ale po prostu z kaĹźdym napotkanym czĹowiekiem.
To wyjÄ tkowe spotkanie rocznicowe rozpoczÄĹo siÄ MszÄ Ĺw. w koĹciele Ĺw. Andrzeja Boboli. PrzybyĹa na niÄ siostra ksiÄdza ZdzisĹawa, pani Teresa Radecka, jej najbliĹźsi z rodzinami, koleĹźanki klasowe ksiÄdza (Ĺźaden z kolegĂłw juĹź nie Ĺźyje), osoby z ruchu Comunione e Liberazione, ktĂłre znaĹy go osobiĹcie i w tym dniu mogĹy przybyÄ, a takĹźe ci, ktĂłrzy nigdy siÄ z nim nie spotkali, ale wiele mu zawdziÄczajÄ . Przy oĹtarzu stanÄ Ĺ 80-letni dziĹ kapĹan, ksiÄ dz profesor JĂłzef Swastek z WrocĹawia, kolega z rocznika seminaryjnego ksiÄdza ZdzisĹawa, wybitny historyk KoĹcioĹa i wspaniaĹy kaznodzieja. PrzypomniaĹ mieszkaĹcom Milicza postaÄ ksiÄdza ZdzisĹawa, wskazujÄ c na gĹĂłwne rysy jego osobowoĹci i najwaĹźniejsze wydarzenia z jego Ĺźycia, ktĂłre upĹynÄĹo na niezmordowanej sĹuĹźbie Bogu w ludziach, do ktĂłrych zostaĹ posĹany. PrzypomniaĹ kresowe pochodzenie ksiÄdza Seremaka, ktĂłre w jakiĹ sposĂłb wpĹynÄĹo na jego otwarty, pogodny charakter, jego rodzicĂłw i rodzeĹstwo, a takĹźe trudne Ĺźyciowe doĹwiadczenia.
Po Mszy Ĺw. i wspĂłlnej fotografii z ksiÄdzem profesorem Swastkiem, paniÄ TeresÄ i szkolnymi koleĹźankami ksiÄdza ZdzisĹawa, wszyscy uczestnicy spotkania udali siÄ na pobliski cmentarz, aby pomodliÄ siÄ przy jego grobie. Po wspĂłlnej modlitwie odbyĹ siÄ uroczysty obiad z jego rodzinÄ , podczas ktĂłrego byĹa okazja do wspomnieĹ i zwyczajnej serdecznej rozmowy. Pani Teresa Radecka i jej bliscy wyrazili na koniec serdeczne podziÄkowanie wszystkim zebranym za pamiÄÄ o ksiÄdzu ZdzisĹawie, a w sposĂłb szczegĂłlny za wydanie ksiÄ Ĺźki, ktĂłra pozwoli ocaliÄ tÄ wspaniaĹÄ postaÄ od zapomnienia.
Dariusz Chodyniecki
|