Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2016 > marzec / kwiecień

Ślady, numer 2 / 2016 (marzec / kwiecień)

Życie CL. Spotkanie

Dlaczego ksiądz Giussani wymyślił Szkołę Wspólnoty?

W kwietniowy weekend (8-10.04) w Porszewicach koło Łodzi odbyło się spotkanie osób prowadzących Szkoły Wspólnoty w Polsce. Przyjechało na nie ponad 80 osób z kilkunastu miast, aby uczyć sie na nowo, czym jest Szkoła Wspólnoty i jakie jest jej znaczenie dla życia Ruchu.

Urszula Piętka


Notatki ze spotkania na temat Szkoły Wspólnoty

Porszewice, 08-10 kwietnia 2014

  

Wprowadzenie

Francesco Barberis

piątek 08.04.2016

 

Rozpoczynamy gest, który ma na celu pomóc nam odzyskać oryginalność naszej obecności w świecie, jako chrześcijan. Pomimo, że jesteście zmęczeni podróżą proszę was o uwagę, o utożsamienie się z tym, co sobie powiemy, gdyż wydaje mi się, że w czasie tych dwóch dni spróbujemy dotknąć serca naszego charyzmatu. Treścią tych dwóch dni będzie Szkoła Wspólnoty i dzisiejszego wieczoru, wprowadzając w ten czas, chciałbym podjąć ponownie problem dlaczego ks. Giussani zapoczątkował ten gest, dlaczego stworzył Szkołą Wspólnoty.

Zanim jednak rozpocznę ten temat, pozwolę sobie powiedzieć coś, co mi bardzo leży na sercu. Myślę o tym już od rana, zanim wyruszyłem z domu. Jest coś, co poprzedza Szkołę Wspólnoty, coś, co poprzedza każdy gest, który rozpoczynamy, coś, co jest nawet przed pozdrowieniem, którym się witamy, przy spotkaniu. Tym czymś, co wyprzedza jest szacunek, zaufanie do Kogoś, Kto nas połączył. Jedynie to sprawia, że rodzi się nieporównywalny z niczym szacunek między mani. O to modliłem się przez całą podróż, aby pośród nas wydarzył się ten cud, który poprzedza Szkołę Wspólnoty, który powinien poprzedzać każdą Szkołę Wspólnoty. Dobro między nami. Ja nie jestem kimś, kto umie robić Szkołę Wspólnoty, i nie z tego powodu przyjechałem. Jestem tutaj, aby szukać przyjaciół, którzy pragną nauczyć się jak robić Szkołę Wspólnoty. Jeżeli pośród was jest ktoś, kto tego pragnie, niech mi o tym powie, a zostaniemy przyjaciółmi.

Dlaczego ks. Giussani zapoczątkował Szkołę Wspólnoty? W 1992 r. mówił tak: „Propozycja naszego Ruchu zawiera się całkowicie w Szkole Wspólnoty. Szkoła Wspólnoty prezentuje najważniejszą treść, jaka istnieje. Jest punktem odniesienia do osądu i porównania”. Wróćmy jednak do naszych czasów. Dwa tygodnie temu miałem szczęście przebywać cały dzień z ks. Carrónem i na koniec, przy pożegnaniu, powiedziałem mu: „Pięknie byłoby cały czas żyć z tobą”. Musicie wiedzieć, że raczej rzadko mam okazję, aby z nim przebywać. Wówczas on odpowiedział: „Jesteśmy razem co piętnaście dni”. Ponieważ Carrón co piętnaście dni łączy się ze wszystkimi wspólnotami w Włoszech i robi na żywo Szkołę Wspólnoty wideo dla wszystkich. Sposobem w jaki on przebywa ze mną, sposobem najbardziej oryginalnym, prawdziwym, jest Szkoła Wspólnoty.

Praca nad tekstem Szkoły Wspólnoty, mówił ks. Giussani, jest metodą najbardziej konkretną, aby utrzymywać więź z charyzmatem Ruchu. Charyzmat jest darem Ducha Świętego dla całego Kościoła i wierność charyzmatowi, który spotkaliśmy, rodzi obecność i misję. Jaki jest geniusz, oryginalność naszego charyzmatu, który ma w Szkole Wspólnoty swój punkt najbardziej żywy, najbardziej prawdziwy? Geniusz naszego charyzmatu, jak mówił ks. Giussani, jest metodologiczny. Jaka jest zatem metoda naszego Ruchu? Metodę wskazuje słowo wydarzenie. Ruch Comunione e Liberazione zrodził się po to, aby obecność Chrystusa była rozpoznawana jako obecne wydarzenie. Metoda naszego Ruchu zawiera się całkowicie w spotkaniu z wydarzeniem. Nie chodzi o zastępowanie tego jakąś dyskusją. Jest pewne wychylenie, dążenie do objęcia całego życia wydarzeniem, które spotkaliśmy. Chęć, dążenie do przynależności, do porównywania się z tym, czym jest Ruch. Posłuchajcie co mówił ks. Giussani w 1996 r.: „Na Szkole Wspólnoty trzeba oczywiście mówić o życiu, ale w świetle nowego, spotkanego doświadczenia, które stało się naszym udziałem, czyli tego wydarzenia, które tobie się wydarzyło. W przeciwnym razie mówi się o życiu, tak, jak się o nim myśli, jak się je odczuwa, w każdym razie z kryterium innym niż kryterium przynależności”. Szkoła Wspólnoty prezentuje więc najbardziej oryginalną rzecz w naszym Ruchu, gdyż wciąż na nowo odkrywamy życie jako wydarzenie. Właśnie to życie odkryte jako wydarzenie komunikuje się innym.

Skąd bierze początek takie nowe podejście do Szkoły Wspólnoty? Początek tego wydarzenia jest w osobie, która prowadzi Szkołę Wspólnoty. Potrzeba, aby ona poważnie traktowała to, o czym mówi innym. Jeżeli Szkoła Wspólnoty jest zredukowana do dyskursu nie pozwala rozwinąć się Ruchowi, jeżeli natomiast jest pracą, miejscem, punktem porównywania, staje się fascynującym czynnikiem wydarzenia. W czasie Szkoły Wspólnoty powinien być komunikowany entuzjazm, piękno porównania.

Proszę was, abyście jutro spróbowali rozpocząć to porównywanie. W jaki sposób Szkoła Wspólnoty stanie się porównywaniem? Ks. Giussani mówi: „Przede wszystkim musi być przeczytana ze wspólnym wyjaśnieniem znaczenia słów. Trzeba stać się uczniami tekstu”. Tekst, nie jest punktem wyjścia do mówienia o czymś innym. Po drugie, potrzebna jest przestrzeń dla egzemplifikacji, podania przykładów dokonanego porównania między tym czym się żyje, a tym, co się przeczytało. Tekst, który czytamy jest doświadczeniem pewnego człowieka, trzeba zadać sobie pytanie w jaki sposób to, co właśnie przeczytaliśmy i postaraliśmy się zrozumieć osądza życie. W jaki sposób osądza to, co wydarzyło się poprzedniego dnia, co sią wydarza na świecie, w jaki sposób osądza wszystko. Szkoła Wspólnoty nie może być jakimś wewnętrznym seminarium dla nas. Jak Szkoła Wspólnoty może być prawdziwa dla mnie, jeżeli nie czuję, że może być nadzieją dla innych, dla kolegi ze szkoły, z pracy? Jeżeli jest prawdziwa, pożyteczna dla mnie, to dlaczego nie może być ważna dla nich? W 1997 r. Ks. Giussani mówił, że wszystko zależy od tego, kto prowadzi. Jeżeli prowadzący jest obecnością, jeżeli faktycznie przeżywa poważnie i prawdziwie owo porównywanie między tym, co czyta, a tym, czym żyje, przemienia to zarówno jego, jak i tych, których ma przed sobą. Zaczyna się entuzjazm pewnej drogi. Ks Giussani mówi: „Kto prowadzi Szkołę Wspólnoty powinien być źródłem tego momentu jako wydarzenia”. Jeżeli prowadzący przekazuje pozostałym swoje myśli, przyzwyczaja każdego do pójścia za własnymi myślami. Potem ktoś mówi, że Szkoła Wspólnoty mu się nie podoba, że nie jest przekonująca, ale być może nie jest przekonujący sposób w jaki on ją przeżywa. Byłoby łatwiej zacząć uczyć się w jaki sposób ją robić.

Jakie są trzy fundamentalne czynniki, bez których nie ma Szkoły Wspólnoty? Ks. Giussani mówi, że pierwszym czynnikiem jest modlitwa. Nie tylko modlitwa na początku spotkania, ale jako postawa, jako sposób bycia razem, jako pokora w słuchaniu siebie nawzajem, jako nieustanna prośba, aby zrozumieć. Drugi czynnik to zrozumienie tekstu, jak mówiłem wcześniej, tak, aby dotykał on życia, serca, zrozumienie głębokie, sięgające sedna, a więc, nauczenie się porównywania. I trzeci czynnik, czyli pasja komunikowania tego, co spotkaliśmy, ponieważ kiedy traci się ten czynnik, kiedy nie ma pragnienia zapraszania kogoś na Szkołę Wspólnoty, oznacza to, że jest w nas coś, co musi się zmienić. Pasja komunikowania jest bowiem znakiem nowości, wydarzenia, radości, a jeżeli tego nie ma to nie ma Szkoły Wspólnoty. Jest pewien ryt, jakieś nudne seminarium, które nikogo nie interesuje. Przede wszystkim nas samych.

 

 

Notatki z sobotnich spotkań Szkoły Wspólnoty 

sobota 09.04.2016

 

Sobotnie spotkania zostały poprowadzone jako Szkoła Wspólnoty. Jednakże przed jej rozpoczęciem Francesco Barberis raz jeszcze syntetycznie zebrał elementy wskazujące doniosłość Szkoły Wspólnoty w ruchu Comunione e Liberazione. „Jest coś, co poprzedza Szkołę Wspólnoty. Właśnie się modliliśmy, śpiewaliśmy piosenkę, co wam się wydarzyło? Czy to jest pewien ryt? Nie. To wzruszenie. To pamięć o pewnym fakcie, bez którego nie ma rozwoju, nawet rozwoju dyskursu. Szkoła Wspólnoty albo jest rozwinięciem, tego, co przed chwilą przeżyliśmy, albo słowa zostaną stracone”. Przypomniał, że Szkoła Wspólnoty jest najważniejszym gestem w Ruchu, ważniejszym niż genialne idee, czy pomysły, jaki można mieć, ponieważ pozwala nam na relację z charyzmatem. W Szkole Wspólnoty wyłania się metoda CL, czyli wydarzenie: życie księdza Giussaniego, które wchodzi poprzez tekst SW w nasze życie. Uczestnicy są proszeni o prawdziwe porównanie się. Porównanie szczere, aby osądzało i rozjaśniało drogę. Szkoła Wspólnoty nie jest jakimś seminarium, jakimś powtarzanym orędziem, doskonałym dyskursem, które jednak nikogo nie porusza. Jest pewnym napięciem, pragnieniem, aby w sposób prawdziwy osądzać własne życie i świat. Jest to szkoła w prawdziwym znaczeniu tego słowa. wielką odpowiedzialność ma ten, kto prowadzi Szkołę Wspólnoty.

Ponieważ tekstem Szkoły Wspólnoty był rozdział drugi książki Dlaczego Kościół, punktem wyjścia do pracy stało się pytanie o trzy elementy konstytutywne faktu chrześcijańskiego, i w efekcie przypomnienie, że jest to rzeczywistość wspólnotowa możliwa do wyodrębnienia pod względem socjologicznym. Owa wspólnota jest ogarnięta mocą z wysoka, a panują w niej relacje wskazują na pewien nowy rodzaj życia.

„Zapytajmy jednak, podjął Francesco Barberis, jaki rodzaj wspólnoty spotka osoba, jakakolwiek, trafiając dzisiaj do wspólnoty CL w Warszawie, w Krakowie, w Białymstoku?” Pytanie to nie miało na celu osądzanie kogoś, ocenianie, ale spowodowanie aby uczestnicy zdali sobie sprawę, że Szkoła Wspólnoty robiona w ostatnich miesiącach (czytane fragmenty książki Dlaczego Kościół) jest dana jako możliwość porównywania, aby zidentyfikować te niepowtarzalne rysy wspólnoty chrześcijańskiej, po to aby zmierzać do tego rodzaju wspólnoty, do tego rodzaju autentyczności. „Pierwsi chrześcijanie musieli być naprawdę silni, nie w znaczeniu ilości, ale silni, ponieważ byli naprawdę wzruszeni. To było coś nowego w historii świata”.

Następnie uczestnicy skupili się nad pierwszym z tych elementów: Rzeczywistość wspólnotowa możliwa do wyodrębnienia pod względem socjologicznym. Prowadzący przeczytał niektóre fragmenty tekstu, jego zdaniem istotne. Przypomniał, że Ks. Giussani wskazuje, iż owa pierwsza grupa przyjaciół zazwyczaj spotykała się w Portyku Salomona i to był pierwszy nowy element: byli widoczni, można ich było zobaczyć i ludzie wiedzieli, że tam jest jakaś nowość życia. Jednakże Portyk Salomona może się stać pewnego rodzaju gettem. Co może spowodować taką zmianę? Co może sprawić, że wspólnota staje się gettem, że zamiast otwarcia na wszystkich zamyka się w sobie? Ks. Giussani wskazuje cztery warunki przeżywania autentycznej wspólnoty, czyli uniknięcia zredukowania życia wspólnotowego. Pierwszym jest świadomość bycia wybranymi przez Boga, wybranymi, powołanymi do pewnego zadania. Drugi warunek to nowa koncepcja prawdy. Dla pierwszych chrześcijan prawda nie była tylko intuicją, światłem, ale relacją. Trzeci element czyniący wspólnotę autentyczną to fakt, że Bóg nie tylko wzywa osoby, ale je gromadzi, zbiera razem. Bóg gromadzi kogo chce, dając każdemu dary i odpowiedzialności zgodnie ze swoim upodobaniem. Ostatnim warunkiem jest bycie częścią Kościoła powszechnego, a nie wyizolowaną wspólnotą. Wynika z tego, że nawet najmniejsza wspólnota reprezentuje Kościół powszechny. Kolejnym etapem pracy była próba indywidualnego odniesienia tekstu do siebie, porównania się z nim. Uczestnicy spotkania mieli na to pół godziny. Normalnie w pracy Szkoły Wspólnoty jest to wysiłek podejmowany w czasie między spotkaniami. Każdy uczestnik powinien codziennie sięgać do tekstu, aby mogło następować owo utożsamianie się z proponowanym w nim doświadczeniem. Pracę ułatwiały konkretne, zaproponowane przez Francesco Barberisa pytania: 1. W czym dostrzegasz to, że jesteś wybrany i gdzie doświadczasz tego wyboru?

2. Jeżeli prawda jest relacją i zawiera obecność wiarygodnego świadka wewnątrz wspólnoty, kto jest dla ciebie we wspólnocie świadkiem, od kogo uczysz się żyć?

3. Jak patrzymy na naszą wspólnotę i jaką wartość ma dla nas to, że zostaliśmy zebrani przez Boga?

4. Czego uczymy się od siebie nawzajem jako wspólnoty? Jaką mamy świadomość tego, że nie jesteśmy jakąś wyizolowaną wspólnotą, ale wspólnotą wewnątrz Kościoła, wewnątrz całego Ruchu w Polsce?

Szkoła Wspólnoty powinna trwać nie dłużej niż godzinę. Również w Porszewicach uczestnicy dzielili się efektami indywidualnej pracy w czasie dwóch spotkań, z których każde trwało około godziny. Dla wielu uczestników była to okazja do nowego spojrzenia na tekst SW i sposób jego podejmowania, a także uświadomienia sobie jak patrzy na siebie, na swoją wspólnotę, Ruch czy Kościół. Wielu doświadczyło nowości, świeżości, choć nie wszyscy mogli się podzielić swoim doświadczeniem.

Proponujemy lekturę fragmentów tego dialogu.

 

Wczoraj we wprowadzeniu zostało powiedziane, że spotykamy się tutaj, aby dowiedzieć się czym jest Szkoła Wspólnoty i jak ją dobrze prowadzić. Ty powiedziałeś, że przez cały dzień i w czasie podróży modliłeś się, bo intrygowało cię coś, co wydarza się wcześniej, przed SW. Jest coś, co wydarza się wcześniej. U nas na SW pojawiła się kwestia metody. Czym jest metoda Ruchu, Często sprowadzamy to do rzeczy które powinniśmy czynić (czytać tekst, modlić się, chodzić do kościoła, spotykać się) i myślimy, że wtedy będziemy w porządku. Serce podpowiada jednak, że kiedy nie ma tego, co poprzedza wszystko, to prędzej czy później cała reszta, która jest słuszna, stanie się nieatrakcyjna. Chcę zapytać jak podejmować SW, aby wydarzało się nam to, o co modliłeś się wczoraj przez cały dzień? Rzeczywiście dzisiaj we mnie pojawiło się wzruszenie i to co mówiłeś trafiało do mojego serca.

 

„Zanim odpowiem na twoje pytanie, chciałbym abyś ty odpowiedział na moje. Powiedziałeś, że robiąc SW ryzykujemy, że zredukujemy metodę, która została nam przekazana, do pewnej formy, do czynności, które należy zrobić, tak jak powiedziałeś dobrych, ale pozostaje przeświadczenie jakby się coś traciło. Dlaczego tak się dzieje według ciebie?”

 

Z tym właśnie się zmagam: dlaczego redukujemy metodę, skoro pragniemy wydarzenia? Może dlatego, że nie dajemy siebie do końca, nie otwieramy siebie do końca.

 

„Tak. Redukujemy metodę, bo redukujemy siebie samych. SW jest efektem tego, w jaki sposób patrzymy na siebie samych. Redukujemy siebie i myślimy, że SW potrafi przezwyciężyć tę naszą redukcję. Natomiast ks. Giussani wymyślił SW, aby każdy z nas mógł odnaleźć siebie samego, tę świeżość”.

 

Uderzyło mnie to, co powiedziałeś, że zanim przyjedziesz, zanim coś zrobimy, powiemy, podejmiemy decyzje, jest Chrystus, jest przed tym wszystkim. Ja czuję w sobie wielkie pragnienie, aby o tym pamiętać. Niezależnie ile wysiłku wkładam w to, aby pamiętać i mi się nie udaje, to On i tak jest. Jest zanim sobie pomyślę, że może się dziś nie zdenerwuję dziesięć razy na chaos jaki powoduje czasami czwórka dzieci, a potem widzę, że mi się nie udało, mam poczucie słabości, rozczarowanie sobą, które mnie przygniata...

 

„A dlaczego się wzruszyłaś, kiedy mi o tym rano opowiadałaś?”

Bo wiem, że On jest.

 

„Dlatego, że nie zredukowałaś siebie. Dlatego, że całe zamieszanie, jakie masz z czwórką dzieci nie potrafiło sprawić, abyś zredukowała siebie. Właśnie dzięki temu wiesz dobrze czego potrzebujesz. W jaki sposób SW nie zatraci metody, świeżości? Potrzeba wrócić do początku. Trzeba, aby zwyciężyła pamięć o początku. Dwa tygodnie temu, kiedy byłem z Carrónem, przyszedł pewien student, który jest zaręczony od półtora roku i postawił takie pytanie: „Kiedy się zaręczyliśmy byłem bardzo przejęty. Kiedy czekałam na jej «tak» byłem wzruszony, a kiedy mi odpowiedziała czułem się jakbym dotknął nieba, choć nawet jej wcześniej nie pocałowałem. Teraz, po półtora roku, mam wobec niej wiele pretensji, roszczeń. Jakby wszystko się popsuło. W jaki sposób mogę ją naprawdę kochać?”. Carrón odpowiedział mu, że trzeba wrócić do początku. Tak jest też ze SW. Trzeba wrócić do początku, do świeżości początkowego wzruszenia. Trzeba, aby na SW był ktoś, kto nie jest zredukowany, ktoś żywy, kto wnosi ten powiew świeżości. Pan nigdy nie zostawia nas w tym samymi, zawsze nam kogoś takiego daje”.

 

Próbowałem się mierzyć z pytaniami, które nam postawiłeś i chciałem powiedzieć o dwóch rzeczach. Czego uczymy się od siebie nawzajem, jak wyraża się nasza świadomość, że jesteśmy częścią Kościoła powszechnego? Dla mnie wielką pomocą w świadomości tego, w dostrzeganiu tego, jest przyjaźń, która zrodziła się z naszym asystentem kościelnym. Od jakiegoś czasu, jak uczył nas ks. Giussani, aby dbać o więź z Kościołem lokalnym, która się wyraża również w więzi z biskupem, aby też spełnić wymogi formalne związane z Bractwem, staraliśmy się o wyznaczenie asystenta kościelnego. Został nim ks. Mateo, który pisze doktorat o ks. Giussanim, choć sam związany jest z Neokatechumenatem. Poprzez fascynację myślą Giussaniego on pomaga mi lepiej zrozumieć mój charyzmat, a jemu ta fascynacja pomaga być księdzem, pomaga być wiernym swojej drodze. Jest to dla mnie piękne doświadczenie przyjaźni. Druga rzecz to twoje pierwsze pytanie, które okazało się dla mnie prowokacją. Nie zawsze żyję świadomością tego, że jestem wybrany. Myślę, że gdyby ta świadomość, to pytanie, rezonowało we mnie każdego dnia, to moglibyśmy być bardziej jak pierwsi chrześcijanie. Świadomość bycia wybranym to też świadomość do czego wybranym, powołanym, to bardzo mi się wiąże z misyjnością. Czasem dostrzegam, że jestem wybrany w sytuacjach konfrontacji z ludźmi w pracy i innych środowiskach, którzy zauważają to, że jestem pogodny mimo trudów życia, że mam szóstkę dzieci. Bycie wybranym nie odbiera trudów życia, ale wiem, że nie podejmowałbym ich tak, jak to się dzieje, gdybym nie spotkał w sposób tak realny Chrystusa. Gdybym tę świadomość wybrania miał codziennie to mógłbym z większą prostotą zapraszać innych do tego, co spotkałem.

 

„Dlaczego jesteś tutaj?”

Aby żyć jeszcze piękniej.

 

„To też, ale jeszcze coś wcześniej”.

Bo zostało mi to zaproponowane.

„Właśnie, bo zostałeś zaproszony. A zasługujesz na to?”

Nie.

„Jeżeli za każdym razem, kiedy spotykamy się na Szkole Wspólnoty, z tymi trzema, czy dwudziestoma, którzy przychodzą, bez stawiania sobie wprost tego pytania, ale gdyby dwie na trzy osoby miały tę świadomość, że jesteśmy niczym, ale Ktoś nas wezwał, zmieniłoby to wspólnotę. Przez rok mogliby naprawdę nic nie robić, nie podjąć ani jednej inicjatywy, ale ci trzej zmieniliby historię, zmieniliby historię całego ludu chrześcijańskiego, który ich otacza. Tego uczę się od Carróna, który jest z tego powodu atakowany, gdyż nie robi wystarczająco dużo, tymczasem robi to, co konieczne, gdyż człowiek, który pamięta, że jest kochany przez Chrystusa tworzy wspólnotę, rodzi jedność życia, rodzi nowość. Jednak to wydaje się tak banalne. Dlaczego tutaj jestem? Bo na to zasłużyłem? Mogłem zostać w domu. Stoję na wysokości charyzmatu ks. Giussaniego? Nie. Zostałem powołany. Dziękuję Panie, że wciąż mnie kochasz”.

 

Męczę się z odpowiedzią na pierwsze pytanie, gdzie doświadczasz wybrania, po czym poznajesz, że jesteś wybrany? Mam świadomość, że gdybym dobrze sobie odpowiedział na te pytania, tak prawdziwie, gdybym dotarł do sedna odpowiedzi na te cztery pytania, to moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Nie zgadzam się na radość, entuzjazm, na doświadczenie wybrania na 90 czy nawet 99%, ale chcę 100%. Chciałbym, abyś mi dziś odpowiedział jak to zrobić? Czy ja się czuję wybranym? Jako nastolatek byłem niewierzącym. Deklarowałem to i nawet innych przekonywałem. Spotkałem Chrystusa – i było to coś, co zmieniło moje życie –  rozważając, że równie rozumnym jest popełnienie samobójstwa, jak dalsze życie. Stwierdzałem, że skoro jesteśmy stertą komórek, nie ma Boga, wszystko jest relatywne, to każdy wybór jest dobry. W czasie tego rozważania spotkałem staruszkę, która poprosiła mnie o pieniądze na chleb. Wtedy moje serce zostało dotknięte przez doświadczenie miłości, doświadczyłem, że wierzę w miłość i jest to coś, czemu nie potrafię zaprzeczyć. Wiedziałem, że to jest spotkanie Boga. Dzięki temu zdarzeniu pamiętam o tym, że jestem wybrany, bo nie ja to sobie dałem. Po wielu latach, kiedy byłem już w Ruchu, na jednych z wakacji zachęcano nas do wstąpienia do Bractwa. Ktoś powiedział mi wtedy: „Jeżeli rozpoznajesz Ruch, jako swoje ostateczne miejsce, to Bractwo jest dla ciebie”. Zapytałem wtedy: „A jeżeli nie rozpoznaję?”. W odpowiedzi usłyszałem: „To szukaj innego miejsca”. Długo męczyłem się z tym pytaniem, aż w końcu, podczas modlitwy usłyszałem odpowiedź: „To jest miejsce, które dla ciebie przygotowałem”. Była radość, entuzjazm, zaangażowanie, Czy ja się czuję wybrany? Tak, ale codziennie o tym nie pamiętam. Jestem tutaj z rodziną. Wczoraj rano mój syn mnie obudził i zapytał: „Tato, czy ja muszę tam jechać?”. Nie byłem wtedy świadkiem, nakrzyczałem na niego i wstydzę się tego. Na SW dziewczyna zadała mi pytanie, czy możemy być etyczni bez Chrystusa? Odpowiedziałem jej, że w chrześcijaństwie nie chodzi o bycie etycznym, ale o więź z Chrystusem. Nie miałem wtedy świadomości, że mówiąc to świadczę, że jestem wybrany. Jak doświadczać wybrania? Czy jest to możliwe zawsze? Czy znasz takich ludzi? Kto dla ciebie jest takim świadkiem?

 

„Ty. Dlaczego wstałeś? Mogłeś cały czas siedzieć naprzeciwko mnie. Wstałeś, bo coś ci się wydarzyło. Kto jest świadkiem? Ktoś, kto jest w ruchu, ktoś, kto jest poruszony, poruszony w kategoriach serca, ktoś święty. Wczoraj powiedziałem dlaczego tutaj jestem. Przyjechałem, bo szukam kogoś, kto chce nauczyć się robić Szkołę Wspólnoty. Jeżeli w ciągu tych dni znajdę jedną taką osobę to będę zadowolony, gdyż wydaje mi się, że wielkość, tego, co się nam wydarzyło jest częścią charyzmatu, który jest dla wszystkich. Jeżeli ja i ty nauczymy się nie tylko studiować tekst, co też jest ważne, ale nauczymy się faktycznie podejmować pracę jaką jest SW, to możemy się już nigdy nie widzieć, ale będę pewien, że ty w miejscu, w którym jesteś znajdziesz przyjaciół. Tego właśnie dla ciebie pragnę, bardziej niż bezpośredniej relacji między nami. Wielkość polega na tym, aby pragnąć 100% i ani trochę mniej. Nakrzyczałeś na syna i przykro ci, to jest wielkość. Wielkość jest w tym, że ciągle pragniesz. Możemy być dobrymi ludźmi również bez Chrystusa, to prawda, ale ja nie chce być dobrym, ja chcę być świętym. Grzeszny, ale święty. Dlatego chcemy wspólnoty, bo wspólnota to możliwość bycia świętym. Czemu miałaby służyć SW, gdybyśmy chcieli być dobrymi? Aby być dobrymi ludźmi nie potrzeba nawet Chrystusa. Dobrymi w cudzysłowie. Ostatnią cechą nowego życia, jak czytamy w Dlaczego Kościół, jest moralność, która nie polega na byciu dobrymi, ale na dążeniu do prawdy”.

 

Wiele wypowiedzi dotyczyło bycia wybranym. To pytanie okazało się bardzo poruszające. Francesco Barberis pomagał zauważać w wypowiedziach pewne myśli, które mogą być pomocne dla wszystkich. Wybranie wydaje się czasem abstrakcją, może kłócić się z obrazem świata, jaki mamy. Dlaczego wybranie nie jest abstrakcją? Pomyślmy o dialogu Jezusa z Piotrem. Nie ma nic bardziej konkretnego od wybrania. Abstrakcyjny jest sposób w jaki o tym myślimy. Wybranie jest bardzo konkretne. Dlaczego jesteś tutaj? Dlatego, że jesteś dobry? Nie, a jednak jesteś, konkretny. Każdy mógłby powiedzieć, że jest nikim, a mimo to ktoś go zechciał. Można być wybranym nie rozpoznając tego, ale ważne jest czy się tego pragnie? Czy pragniesz przeżywać to wybranie, czy o to prosisz? Taka mała rzecz. Czy prosisz o tę świadomość bycia wybranym? Musimy postawić w centrum słowo prośba, słowo modlitwa, jako sposób patrzenia na życie własne i na życie innych. Musimy przejść od moralizmu do moralności, czyli od miary do dążenia. Świadomość bycia wybranym nie jest miarą, jest prośbą, pragnieniem. Budzisz się w złym nastroju, ale jesteś wybrany. Budzisz się szczęśliwy, ale jesteś wybrany. Nie można tego zrzucić z siebie, pozbyć się.

Poruszający okazał się też temat potrzeby świadka i bycia świadkiem. Szczególnie cenne może być stwierdzenie, że nie wystarczy, aby świadkiem był dla kogoś przyjaciel we wspólnocie, nie wystarczy raz spotkać świadka, ale w każdym momencie szukamy znaków obecności Chrystusa.

Prowadzący pomógł wszystkim zdać sobie sprawę z tego, że doświadczenia uczestników Szkoły Wspólnoty, dzielenie się tym, co człowiek uświadomił sobie pracując nad tekstem jest darem, pomocą dla innych. Poważne podejście, przeżywanie spotkań z uwagą i pragnieniem wydarzenia jest wzajemnym świadectwem. Jeżeli ktoś zauważył czym może być SW, to nawet kiedy upadnie, zdarzą się sytuacje, spotkania, pozwalające odkryć na nowo prawdziwą wartość. Nie możemy pozwolić sobie na jedno, aby traktować SW jako rzecz do zrobienia, jako zadanie. Aby być autentycznym trzeba żyć pragnieniem, pytaniem. Kiedy na Szkołę Wspólnoty przychodzi ktoś nowy jest poruszony osobami, które pytają, szukają, nie tymi, które dają odpowiedzi i tyle. Odpowiedź jest łaską.

 

 

Spotkanie z osobami prowadzącymi Szkoły Wspólnoty

Spotkanie prowadzone przez Francesco Barberisa

sobota 09.04.2016

 

Chciałbym przeczytać wam pewien tekst, ponieważ, jak już zapewne zrozumieliście, w pracy Szkoły Wspólnoty bardzo ważna jest osoba prowadzącego. Wyobrażam sobie, że to nie wy zdecydowaliście o prowadzeniu Szkoły Wspólnoty, ale ktoś was o to poprosił. Zgadza się? Nikt sam nie brałby na siebie tego problemu. Tak więc, również tutaj mamy do czynienia z pewnym wyborem. Ten fakt, że ktoś poprosił was o prowadzenie Szkoły Wspólnoty, jest po to, abyście mogli pozostać w relacji z osobą, która was o to poprosiła. Wydaje mi się, że to jest rzecz najbardziej interesująca w prowadzeniu Szkoły Wspólnoty, to znaczy, możliwość pójścia za. Jeżeli odpowiedzialny za SW nie idzie za, niszczy samego siebie i wspólnotę. Czy jesteście gotowi, aby iść za? To jest prawdziwe pytanie. Ponieważ nie jest to przede wszystkim jakaś technika, której należy się nauczyć, ale dyspozycyjność pójścia za. Czy ta pierwsza rzecz jest jasna? Podajmy jeszcze jeden przykład. Jeżeli ktoś przez rok prowadzi Szkołę Wspólnoty i nie rodzi się w nim pragnienie skontaktowania się z osobą, która go o to poprosiła, jeżeli nie ma ochoty podzielenia się doświadczeniami z innymi prowadzącymi, znaczyłoby to, że ta osoba nie prowadzi Szkoły Wspólnoty.

Chciałbym przeczytać pewien tekst ks. Giussaniego, nie po to aby kogoś z nas przestraszyć, ale by pomóc w rozumieniu jakie jest zadanie prowadzącego we wspólnocie. Ks. Giussani mówi: „Wszystko zależy od tego, kto prowadzi Szkołę Wspólnoty. Jeżeli prowadzący jest obecnością, wówczas rozumność i afektywność zostają poruszone w odmienny sposób, ponieważ to nowość prowadzi. Jeżeli natomiast prowadzi lekcję, wówczas nie jest obecnością i nie porusza nikogo. Co najwyżej uruchamia pewną, dialektykę, dyskusję, może wywołać pewien ciąg myśli, ale następnego dnia, po przebudzeniu, cały ten ciąg myśli nie wiąże się z życiem”. Posłuchajcie naprawdę dobrze, co mówi ks. Giussani: „Znakiem, że Szkoła Wspólnoty jest prowadzona jest to, że ktoś wyszedł z niej odmieniony”. Odmieniony nie oznacza szczęśliwy, na siłę. Może odejść z dodatkowym pytaniem, z dramatem, który został otwarty, w każdym bądź razie odmieniony w porównaniu do tego, jaki był przed spotkaniem.

Po drugie, ten, kto prowadzi Szkołę Wspólnoty musi ułatwić rozwój spotkania, które stało się udziałem uczestniczącej osoby. W końcowej syntezie powinien pomóc wszystkim zrozumieć w jaki sposób to, co zostało współdzielone (powiedziane) może być pożyteczne dla każdego, pomóc w zauważeniu drogi i zachęcić do niej.

Trzecia i ostatnia uwaga. Ks. Giussani mówi: „Bez więzi między słowem a rzeczywistością (życiem) nie można robić Szkoły Wspólnoty”. Szkoła Wspólnoty nie jest wówczas wyrazem doświadczenia.

Chciałbym was teraz zapytać, nie o to czy czujecie się na siłach, gdyż odpowiedź byłaby zapewne, że nie, nie czujemy się na wysokości tego zadania, ale czy pragniecie uczyć się robić Szkołę Wspólnoty w taki sposób? Ponieważ wszystko od tego zależy.

W związku z tym, co zostało powiedziane nasuwa się kilka uwag praktycznych. Potrzeba abyśmy utrzymywali kontakt, musicie kontaktować się między sobą. Może się wydarzyć, że ktoś przeżywa kryzys, jest czymś zmartwiony i trzeba w tym sobie pomagać. Nie można pozostawać samemu. Czy pomagacie sobie w ten sposób? Czy przynajmniej niektórzy z was pomagają sobie w ten sposób? Druga wskazówka praktyczna dotyczy sytuacji, kiedy ktoś zabiera głos na Szkole Wspólnoty i mówi zbyt długo. Prowadzący powinien przerwać taką wypowiedź, aby pomóc osobie w dokonaniu porównania, w zauważeniu jaki jest związek tego, co mówi z tym, co zostało zaproponowane. Doświadczenia powinny być zwięzłe, jasne, proste, tak, aby mogły wszystkim pomóc. Trzecia rzecz dotyczy aspektu, do którego ks. Giussani przykładał dużą wagę, a mianowicie Szkoła Wspólnoty to miejsce, do którego trzeba zapraszać wszystkich. Nie jest ona Bractwem. Bractwo to miejsce prywatne, Szkoła Wspólnoty publiczne. Wymiar misyjny ożywia Szkołę Wspólnoty, ponieważ jeżeli co jakiś czas przychodzi nowa osoba, zostajemy zmuszeni do zdania sobie sprawy z racji własnej wiary, jak mówił św. Paweł. W tym kontekście warto sięgnąć do tekstu Dlaczego Kościół, punkt Nowy rodzaj życia, podpunkt b, Znaczenie instytucjonalne. Jest to paragraf bardzo ważny dla prowadzących Szkołę Wspólnoty, ponieważ ukazuje, że od samego początku w pierwszej wspólnocie chrześcijańskiej były identyfikowane pewne osoby, które pomagały wszystkim w drodze, to, co my dzisiaj nazywamy byciem odpowiedzialnymi za Szkołę Wspólnoty. Istotny jest również podpunkt d, Czynnik, hierarchiczny, gdyż i tu jest poruszony temat tego, kto prowadzi.

Bardzo zależy mi na tym, aby charyzmat ks. Giussaniego był fascynujący dla ludzi, a do tego jest konieczne odkrycie na nowo piękna Szkoły Wspólnoty. Zostawmy różne inicjatywy. Spróbujmy postawić w centrum życia Ruchu Szkołę Wspólnoty. Tak właśnie dzieje się teraz we Włoszech: Szkoła Wspólnoty i gest charytatywny.

Prowadzący Szkołę Wspólnoty musi być świadomy całej drogi jaka jest do przebycia, pewnego etapu ujętego np. w rozdziale tekstu. Rozpoczynając pracę z przyjaciółmi, również z tymi, którzy zostali dopiero co zaproszeni i dołączają w ostatnim momencie, może przedstawić pytania, które wcześniej sobie postawił czytając ten fragment i zaproponować je wszystkim. Potem, na kolejnych spotkaniach, pracuj się nad tekstem dokładnie, kawałek po kawałku. Ważne jest to, że prowadzący ma świadomość całości. Na końcu każdej Szkoły Wspólnoty prowadzący robi syntezę, w której powinno wybrzmieć, że to, co zrobiliśmy jest elementem drogi. W czasie Szkoły Wspólnoty każdy może powiedzieć to, co chce, ale prowadzący musi pomóc w porównaniu, pomóc zrozumieć jaki jest związek tego o czym osoba mówi z tym nad czym pracujemy. Ponieważ, aby ktoś był w drodze, nie wystarczy, że wstanie i powie coś, czym jest aktualnie zatroskany, albo coś, co przyjdzie mu właśnie na myśl. Spotkanie Szkoły Wspólnoty kończy prowadzący, syntetycznie mówiąc czego się nauczył, w świetle tego, co usłyszał i w porównaniu z tekstem. Ks. Giussani wskazywał, że „Synteza jest zakomunikowanym przykładem rozwoju doświadczenia, które w czasie Szkoły Wspólnoty stało się udziałem tego, kto prowadzi”. Prowadzący, mając na myśli drogę, którą chcemy przejść, istotna jest bowiem droga, w syntezie zbiera elementy, które najbardziej wybrzmiały w doświadczeniach. Jest to praca bardzo wymagająca, ale budząca wiele entuzjazmu. Nie ma niczego piękniejszego.

 

Ja nie prowadzę Szkoły Wspólnoty. Zostało tutaj powiedziane, że każdy, kto prowadzi Szkołę Wspólnoty został o to przez kogoś poproszony. W moim życiu nie ma takiej osoby, ponieważ tam gdzie mieszkam, jestem sam. Bardzo się modliłem o możliwość uczestniczenia w SW w mojej obecnej sytuacji. Odpowiedź przyszła w ten sposób, że jestem tu i teraz z moimi pytaniami, na które w tej chwili otrzymuję odpowiedzi. Wszystko to, co mówisz o sposobie komunikowania się, o Szkole Wspólnoty, przeżywam bardzo emocjonalnie, z wielkim wzruszeniem, bo widzę pedagogię Pana Boga w moim życiu, brak przypadkowości i nie mogę zachować spokoju, Jestem przekonany, że to, co usłyszałem do tej pory, że ty to mówisz, i że ja tu jestem, to wszystko jest po to, aby urodziła się wspólnota w moim mieście. Jadąc miałem mnóstwo wątpliwości, czy jestem adekwatny. Teraz mam pewność, że chcę podjąć to wyzwanie.

 

To jest cud, że po kilku godzinach spotkania, w kimś pojawiło się takie pragnienie, to jest cud. Ks. Giussani zawsze nam mówił, że towarzystwo, wspólnota, przede wszystkim rodzi się z samotności. Ponieważ pierwszą wspólnotą jest to, co wydarzyło się w twoim sercu dzisiejszego ranka. Pierwszą wspólnotą jest więź, którą przeżywasz z córką. To jest wspólnota. Czy to rozwinie się również z innymi osobami? To już nie jest nasz problem. Ty możesz powiedzieć Bogu: „Ja jestem, jestem do dyspozycji, a Ty działaj”. I On będzie działał, On będzie działał, w sposób, w jaki zechce i kiedy zechce. Ale to, co nam teraz powiedziałeś to jest cud, to jest wspólnota. Są tysiące sposobów, aby sobie towarzyszyć. Czasem wystarczy telefon, czasem wzajemne odwiedziny, ale to, co opisałeś, to już jest towarzystwo.

 

Odczuwam jako problem fakt, że studenci z którymi prowadzę Szkołę Wspólnoty są dość wierni jeżeli chodzi o przychodzenie na spotkania, natomiast jeżeli chodzi o tekst są bardzo leniwi, nie czytają tekstu Szkoły Wspólnoty. Czy mam się uzbroić w cierpliwość i czy wystarczy jedna osoba, która żyje, po to, żeby pewnego pięknego dnia wszyscy zaczęli czytać i też żyć?

Czy ty, kiedy się przygotujesz do Szkoły Wspólnoty jesteś zadowolona?

Nie, bo to mi nie wystarcza.

 

Szukaj radości dla siebie. Pomyśl o dzieciach: czy satysfakcję budzi to, co potrafią zrobić, czy sam fakt, że są? To jest właśnie problem. Czy dajesz im czasem klapsa? Tak, niczego im nie darujesz. Dam ci jeszcze jedno dziecko, chcesz? Czy wystarczą ci te, które masz? Zdecyduj. Popatrz, problemem nie jest dziecko, problemem jest to, abyśmy pogłębili rację, motyw entuzjazmu z jakim podejmujemy to, co nam zostało podarowane. Jeżeli ktoś jest spokojny co do tego, przychodzi na Szkołę Wspólnoty i okazuje się, że nikt nie przeczytał tekstu. Może powiedzieć: „Jesteście głupcami, że nie czytaliście, a zatem bierzmy się do pracy, przeczytajmy razem”, i jest zadowolony. Jest zadowolony, bo ma okazję przeczytać jeszcze raz. W przeciwnym razie oczekujemy od innych, że wypełnią w nas to, co jest jeszcze puste, a nigdy tego nie wypełnią.

 

 

 

Synteza

Francesco Barberis

niedziela 10.04.2016

 

Przed chwilą śpiewaliśmy razem słowa „Zachowaj nasz lud w drodze, czułością twojej prawdziwej miłości”. Ileż tej czułości doświadczyliśmy w czasie spędzonych tutaj dni. Jak bardzo jesteśmy ukochani. To jest coś, co poprzedza wszystko: ta czułość, ta miłość.

1. Skąd w CL bierze się ten nieustanny nacisk na Szkołę Wspólnoty? Pomyślcie o dzisiejszej Ewangelii. Jezus trzy razy pyta Piotra: „Czy ty mnie miłujesz?”. Za trzecim razem Piotr aż źle się z tym poczuł. Jednak Jezusa interesuje to pytanie, specjalnie stawia je trzy razy, aby uzyskać trzy razy potwierdzenie. Właśnie Szkoła Wspólnoty, pewien określony sposób przeżywania i pragnienia jej, stanowi najbardziej konkretny sposób odpowiadania na wielką miłość, jaką nas ukochał ks. Giussani. Jakby on pytał nas nieustannie, poprzez Szkołę Wspólnoty: ale ty, ty Darku, ty Piotrze, czy chcesz być częścią mojego życia, częścią charyzmatu, który Bóg mi powierzył? Czy interesuje cię tego rodzaju praca na Szkole Wspólnoty? Czy pragniesz tego, co wydarzyło się w czasie tego półtora dnia? Tak, ale ja nie jestem w stanie, nie jestem zdolny do tego... To nie ma nic do rzeczy. Istotne jest czy tego pragniesz? Ponieważ to pragnienie jest najbardziej decydujące. Najbardziej decydujące, aby zacząć coś nowego, coś oryginalnego, coś, co nie jest uznane za oczywiste. To jest pierwsza sprawa, którą chciałem wam powiedzieć.

2. Następnie nasuwa się pytanie jaka nowość rodzi się z takiego sposobu robienia Szkoły Wspólnoty? Tak, jak myślał o niej i chciał jej ks. Giussani? Jaka nowość życia może zrodzić się w miejscach, gdzie Szkoła Wspólnoty jest przeżywana w taki sposób? Rodzi się pewna oryginalna obecność, która jest przeciwieństwem obecności reaktywnej. Obecność oryginalna nie jest zdeterminowana przez jakieś projekty, lub ich efekty, ale tylko i wyłącznie przez spotkany fakt. Posłuchajcie, co mówi ks. Giussani: „Osoba odnajduje siebie samą w żywym spotkaniu”. Pomyślcie o czasie, spędzonym tutaj razem. Mam w oczach niektórych z was, w których to widziałem, na przykład wczoraj. To w wyniku spotkania, z wydarzenia pewnego spotkania, wyzwala się spełniona koncepcja siebie, nowe poznanie i nowa kreatywność, które obejmują każdy zakątek życia osobistego i społecznego. To jest to, co może zdarzyć się na Szkole Wspólnoty, jeżeli będziemy ją przeżywać jako pytanie, jako prośbę, jako porównanie, bez żadnych redukcji. Nową osobowością, tą oryginalną obecnością, jest osoba, która wszystko stawia na owo wzruszenie, rodzące się ze spotkania. W 1998 r. ks. Giussani był już bardzo chory, kiedy postawiono mu pytanie: „Dlaczego Ruch, taki jak nasz, kładzie tak wielki nacisk na «ja», i dlaczego dopiero teraz pojawia się ten nacisk?”. Odpowiedź była następująca: „Początek Ruchu był zdominowany problemem osoby. Kiedy społeczeństwo wydaje się tłamsić cię i powstrzymywać ekspresję nowej osoby, kiedy hegemonia kulturalna i społeczna dąży do przenikania serca, w takiej sytuacji nadszedł czas osoby”. Rozumiecie więc dlaczego jest decydującym, aby podjąć na nowo oryginalną, pierwotną drogę Szkoły Wspólnoty? Dlaczego konieczne jest, aby wszystko postawić na spotkanie i wydarzenie, jeżeli chodzi o metodę Szkoły Wspólnoty? Jeżeli tak się nie stanie będziemy propozycją nieatrakcyjną, zarówno dla nas samych, jak i dla innych.

3. To jest nasz wkład dla świata. Ks. Giussani mówi: „Właśnie dlatego, że żyjemy w społeczeństwie takim, jakie wszyscy znamy, w społeczeństwie absolutnie pluralistycznym, jedyną tamą dla władzy jest «ja», «ja», któremu samoświadomość umożliwia przeżycie w tym kontekście, bez poddania się władzy”. Prawdziwym wyzwaniem, jakie mamy przed sobą jest to, w jaki sposób możemy wszystkim zaproponować coś, co może być bardziej atrakcyjne od tego, co ludzie mogą wybierać, redukując doniosłość własnego pragnienia. Dlatego też dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek, w naszym Ruchu stawia się w centrum prawdziwe podążanie za charyzmatem. Zakończę słowami ks. Giussaniego. Posłuchajcie jak mówił on o swoim charyzmacie: „Istnieją dwie fundamentalne reguły, aby charyzmat był przeżyty, jako posłuszeństwo, które umożliwi Ruchowi komunikowanie pamięci o Chrystusie i świadczenie o Nim. Przede wszystkim jedność”. Jedność, która w Polsce jest gwarantowana przez obecność ks. Jurka, a następnie przez dialog między nami, między różnymi wspólnotami. Bez tego odniesienia wszystko zostaje zredukowane i poddane interpretacji. Zamiast posłuszeństwa zwycięża właśnie interpretacja. Ponieważ w posłuszeństwie potwierdzasz coś, co spotkałeś, coś, co jest większe od ciebie, od czego oczekujesz zbawienia – właśnie wydarzenie. Natomiast w interpretacji, we własnym decydowaniu w jaki sposób Ruch powinien się rozwijać, nie robisz nic innego, jak tylko potwierdzasz siebie samego, ale wówczas nie ma już drogi. Pozostaje jedynie dyskusja, zarozumiałość i podziały. Tak mówi ks. Giussani. Drugą cechą przeżywania charyzmatu jest wolność. To osobista odpowiedzialność. Dostałeś w ręce skarb, którym jest Szkoła Wspólnoty i możesz go użyć jak zechcesz. Możesz go również zniszczyć. Charyzmat przechodzi przez ciebie, przez twoją wolność, przez twoją odpowiedzialność przepełnioną rozumem i sercem, w przylgnięciu do faktu, który został ci podarowany. Wolność jest właśnie umiejętnością rozpoznania tego daru, otwartością na niego, umiejętnością oddania się Temu, który cię pochwycił, bez jakichkolwiek miar.

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją