Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2016 > marzec / kwiecień

Ślady, numer 2 / 2016 (marzec / kwiecień)

Ĺťycie CL. Spotkanie

Dlaczego ksiądz Giussani wymyślił Szkołę Wspólnoty?

W kwietniowy weekend (8-10.04) w Porszewicach koło Łodzi odbyło się spotkanie osób prowadzących Szkoły Wspólnoty w Polsce. Przyjechało na nie ponad 80 osób z kilkunastu miast, aby uczyć sie na nowo, czym jest Szkoła Wspólnoty i jakie jest jej znaczenie dla życia Ruchu.

Urszula Piętka


Notatki ze spotkania na temat Szkoły Wspólnoty

Porszewice, 08-10 kwietnia 2014

  

Wprowadzenie

Francesco Barberis

piątek 08.04.2016

 

Rozpoczynamy gest, ktĂłry ma na celu pomĂłc nam odzyskać oryginalność naszej obecności w Ĺ›wiecie, jako chrześcijan. Pomimo, Ĺźe jesteście zmęczeni podróżą proszę was o uwagę, o utoĹźsamienie się z tym, co sobie powiemy, gdyĹź wydaje mi się, Ĺźe w czasie tych dwĂłch dni sprĂłbujemy dotknąć serca naszego charyzmatu. Treścią tych dwĂłch dni będzie Szkoła WspĂłlnoty i dzisiejszego wieczoru, wprowadzając w ten czas, chciałbym podjąć ponownie problem dlaczego ks. Giussani zapoczątkował ten gest, dlaczego stworzył Szkołą WspĂłlnoty.

Zanim jednak rozpocznę ten temat, pozwolę sobie powiedzieć coś, co mi bardzo leĹźy na sercu. Myślę o tym juĹź od rana, zanim wyruszyłem z domu. Jest coś, co poprzedza Szkołę WspĂłlnoty, coś, co poprzedza kaĹźdy gest, ktĂłry rozpoczynamy, coś, co jest nawet przed pozdrowieniem, ktĂłrym się witamy, przy spotkaniu. Tym czymś, co wyprzedza jest szacunek, zaufanie do Kogoś, Kto nas połączył. Jedynie to sprawia, Ĺźe rodzi się nieporĂłwnywalny z niczym szacunek między mani. O to modliłem się przez całą podróş, aby pośrĂłd nas wydarzył się ten cud, ktĂłry poprzedza Szkołę WspĂłlnoty, ktĂłry powinien poprzedzać kaĹźdą Szkołę WspĂłlnoty. Dobro między nami. Ja nie jestem kimś, kto umie robić Szkołę WspĂłlnoty, i nie z tego powodu przyjechałem. Jestem tutaj, aby szukać przyjaciół, ktĂłrzy pragną nauczyć się jak robić Szkołę WspĂłlnoty. JeĹźeli pośrĂłd was jest ktoś, kto tego pragnie, niech mi o tym powie, a zostaniemy przyjaciółmi.

Dlaczego ks. Giussani zapoczątkował Szkołę WspĂłlnoty? W 1992 r. mĂłwił tak: „Propozycja naszego Ruchu zawiera się całkowicie w Szkole WspĂłlnoty. Szkoła WspĂłlnoty prezentuje najwaĹźniejszą treść, jaka istnieje. Jest punktem odniesienia do osądu i porĂłwnania”. Wróćmy jednak do naszych czasĂłw. Dwa tygodnie temu miałem szczęście przebywać cały dzień z ks. CarrĂłnem i na koniec, przy poĹźegnaniu, powiedziałem mu: „Pięknie byłoby cały czas Ĺźyć z tobą”. Musicie wiedzieć, Ĺźe raczej rzadko mam okazję, aby z nim przebywać. WĂłwczas on odpowiedział: „Jesteśmy razem co piętnaście dni”. PoniewaĹź CarrĂłn co piętnaście dni łączy się ze wszystkimi wspĂłlnotami w Włoszech i robi na Ĺźywo Szkołę WspĂłlnoty wideo dla wszystkich. Sposobem w jaki on przebywa ze mną, sposobem najbardziej oryginalnym, prawdziwym, jest Szkoła WspĂłlnoty.

Praca nad tekstem Szkoły WspĂłlnoty, mĂłwił ks. Giussani, jest metodą najbardziej konkretną, aby utrzymywać więź z charyzmatem Ruchu. Charyzmat jest darem Ducha Świętego dla całego Kościoła i wierność charyzmatowi, ktĂłry spotkaliśmy, rodzi obecność i misję. Jaki jest geniusz, oryginalność naszego charyzmatu, ktĂłry ma w Szkole WspĂłlnoty swĂłj punkt najbardziej Ĺźywy, najbardziej prawdziwy? Geniusz naszego charyzmatu, jak mĂłwił ks. Giussani, jest metodologiczny. Jaka jest zatem metoda naszego Ruchu? Metodę wskazuje słowo wydarzenie. Ruch Comunione e Liberazione zrodził się po to, aby obecność Chrystusa była rozpoznawana jako obecne wydarzenie. Metoda naszego Ruchu zawiera się całkowicie w spotkaniu z wydarzeniem. Nie chodzi o zastępowanie tego jakąś dyskusją. Jest pewne wychylenie, dążenie do objęcia całego Ĺźycia wydarzeniem, ktĂłre spotkaliśmy. Chęć, dążenie do przynaleĹźności, do porĂłwnywania się z tym, czym jest Ruch. Posłuchajcie co mĂłwił ks. Giussani w 1996 r.: „Na Szkole WspĂłlnoty trzeba oczywiście mĂłwić o Ĺźyciu, ale w Ĺ›wietle nowego, spotkanego doświadczenia, ktĂłre stało się naszym udziałem, czyli tego wydarzenia, ktĂłre tobie się wydarzyło. W przeciwnym razie mĂłwi się o Ĺźyciu, tak, jak się o nim myśli, jak się je odczuwa, w kaĹźdym razie z kryterium innym niĹź kryterium przynaleĹźności”. Szkoła WspĂłlnoty prezentuje więc najbardziej oryginalną rzecz w naszym Ruchu, gdyĹź wciąż na nowo odkrywamy Ĺźycie jako wydarzenie. Właśnie to Ĺźycie odkryte jako wydarzenie komunikuje się innym.

Skąd bierze początek takie nowe podejście do Szkoły WspĂłlnoty? Początek tego wydarzenia jest w osobie, ktĂłra prowadzi Szkołę WspĂłlnoty. Potrzeba, aby ona powaĹźnie traktowała to, o czym mĂłwi innym. JeĹźeli Szkoła WspĂłlnoty jest zredukowana do dyskursu nie pozwala rozwinąć się Ruchowi, jeĹźeli natomiast jest pracą, miejscem, punktem porĂłwnywania, staje się fascynującym czynnikiem wydarzenia. W czasie Szkoły WspĂłlnoty powinien być komunikowany entuzjazm, piękno porĂłwnania.

Proszę was, abyście jutro sprĂłbowali rozpocząć to porĂłwnywanie. W jaki sposĂłb Szkoła WspĂłlnoty stanie się porĂłwnywaniem? Ks. Giussani mĂłwi: „Przede wszystkim musi być przeczytana ze wspĂłlnym wyjaśnieniem znaczenia słów. Trzeba stać się uczniami tekstu”. Tekst, nie jest punktem wyjścia do mĂłwienia o czymś innym. Po drugie, potrzebna jest przestrzeń dla egzemplifikacji, podania przykładĂłw dokonanego porĂłwnania między tym czym się Ĺźyje, a tym, co się przeczytało. Tekst, ktĂłry czytamy jest doświadczeniem pewnego człowieka, trzeba zadać sobie pytanie w jaki sposĂłb to, co właśnie przeczytaliśmy i postaraliśmy się zrozumieć osądza Ĺźycie. W jaki sposĂłb osądza to, co wydarzyło się poprzedniego dnia, co sią wydarza na świecie, w jaki sposĂłb osądza wszystko. Szkoła WspĂłlnoty nie moĹźe być jakimś wewnętrznym seminarium dla nas. Jak Szkoła WspĂłlnoty moĹźe być prawdziwa dla mnie, jeĹźeli nie czuję, Ĺźe moĹźe być nadzieją dla innych, dla kolegi ze szkoły, z pracy? JeĹźeli jest prawdziwa, poĹźyteczna dla mnie, to dlaczego nie moĹźe być waĹźna dla nich? W 1997 r. Ks. Giussani mĂłwił, Ĺźe wszystko zaleĹźy od tego, kto prowadzi. JeĹźeli prowadzący jest obecnością, jeĹźeli faktycznie przeĹźywa powaĹźnie i prawdziwie owo porĂłwnywanie między tym, co czyta, a tym, czym Ĺźyje, przemienia to zarĂłwno jego, jak i tych, ktĂłrych ma przed sobą. Zaczyna się entuzjazm pewnej drogi. Ks Giussani mĂłwi: „Kto prowadzi Szkołę WspĂłlnoty powinien być ĹşrĂłdłem tego momentu jako wydarzenia”. JeĹźeli prowadzący przekazuje pozostałym swoje myśli, przyzwyczaja kaĹźdego do pĂłjścia za własnymi myślami. Potem ktoś mĂłwi, Ĺźe Szkoła WspĂłlnoty mu się nie podoba, Ĺźe nie jest przekonująca, ale być moĹźe nie jest przekonujący sposĂłb w jaki on ją przeĹźywa. Byłoby łatwiej zacząć uczyć się w jaki sposĂłb ją robić.

Jakie są trzy fundamentalne czynniki, bez ktĂłrych nie ma Szkoły WspĂłlnoty? Ks. Giussani mĂłwi, Ĺźe pierwszym czynnikiem jest modlitwa. Nie tylko modlitwa na początku spotkania, ale jako postawa, jako sposĂłb bycia razem, jako pokora w słuchaniu siebie nawzajem, jako nieustanna prośba, aby zrozumieć. Drugi czynnik to zrozumienie tekstu, jak mĂłwiłem wcześniej, tak, aby dotykał on Ĺźycia, serca, zrozumienie głębokie, sięgające sedna, a więc, nauczenie się porĂłwnywania. I trzeci czynnik, czyli pasja komunikowania tego, co spotkaliśmy, poniewaĹź kiedy traci się ten czynnik, kiedy nie ma pragnienia zapraszania kogoś na Szkołę WspĂłlnoty, oznacza to, Ĺźe jest w nas coś, co musi się zmienić. Pasja komunikowania jest bowiem znakiem nowości, wydarzenia, radości, a jeĹźeli tego nie ma to nie ma Szkoły WspĂłlnoty. Jest pewien ryt, jakieś nudne seminarium, ktĂłre nikogo nie interesuje. Przede wszystkim nas samych.

 

 

Notatki z sobotnich spotkań Szkoły WspĂłlnoty 

sobota 09.04.2016

 

Sobotnie spotkania zostały poprowadzone jako Szkoła WspĂłlnoty. JednakĹźe przed jej rozpoczęciem Francesco Barberis raz jeszcze syntetycznie zebrał elementy wskazujące doniosłość Szkoły WspĂłlnoty w ruchu Comunione e Liberazione. „Jest coś, co poprzedza Szkołę WspĂłlnoty. Właśnie się modliliśmy, śpiewaliśmy piosenkę, co wam się wydarzyło? Czy to jest pewien ryt? Nie. To wzruszenie. To pamięć o pewnym fakcie, bez ktĂłrego nie ma rozwoju, nawet rozwoju dyskursu. Szkoła WspĂłlnoty albo jest rozwinięciem, tego, co przed chwilą przeĹźyliśmy, albo słowa zostaną stracone”. Przypomniał, Ĺźe Szkoła WspĂłlnoty jest najwaĹźniejszym gestem w Ruchu, waĹźniejszym niĹź genialne idee, czy pomysły, jaki moĹźna mieć, poniewaĹź pozwala nam na relację z charyzmatem. W Szkole WspĂłlnoty wyłania się metoda CL, czyli wydarzenie: Ĺźycie księdza Giussaniego, ktĂłre wchodzi poprzez tekst SW w nasze Ĺźycie. Uczestnicy są proszeni o prawdziwe porĂłwnanie się. PorĂłwnanie szczere, aby osądzało i rozjaśniało drogę. Szkoła WspĂłlnoty nie jest jakimś seminarium, jakimś powtarzanym orędziem, doskonałym dyskursem, ktĂłre jednak nikogo nie porusza. Jest pewnym napięciem, pragnieniem, aby w sposĂłb prawdziwy osądzać własne Ĺźycie i świat. Jest to szkoła w prawdziwym znaczeniu tego słowa. wielką odpowiedzialność ma ten, kto prowadzi Szkołę WspĂłlnoty.

PoniewaĹź tekstem Szkoły WspĂłlnoty był rozdział drugi książki Dlaczego Kościół, punktem wyjścia do pracy stało się pytanie o trzy elementy konstytutywne faktu chrześcijańskiego, i w efekcie przypomnienie, Ĺźe jest to rzeczywistość wspĂłlnotowa moĹźliwa do wyodrębnienia pod względem socjologicznym. Owa wspĂłlnota jest ogarnięta mocą z wysoka, a panują w niej relacje wskazują na pewien nowy rodzaj Ĺźycia.

„Zapytajmy jednak, podjął Francesco Barberis, jaki rodzaj wspĂłlnoty spotka osoba, jakakolwiek, trafiając dzisiaj do wspĂłlnoty CL w Warszawie, w Krakowie, w Białymstoku?” Pytanie to nie miało na celu osądzanie kogoś, ocenianie, ale spowodowanie aby uczestnicy zdali sobie sprawę, Ĺźe Szkoła WspĂłlnoty robiona w ostatnich miesiącach (czytane fragmenty książki Dlaczego Kościół) jest dana jako moĹźliwość porĂłwnywania, aby zidentyfikować te niepowtarzalne rysy wspĂłlnoty chrześcijańskiej, po to aby zmierzać do tego rodzaju wspĂłlnoty, do tego rodzaju autentyczności. „Pierwsi chrześcijanie musieli być naprawdę silni, nie w znaczeniu ilości, ale silni, poniewaĹź byli naprawdę wzruszeni. To było coś nowego w historii świata”.

Następnie uczestnicy skupili się nad pierwszym z tych elementĂłw: Rzeczywistość wspĂłlnotowa moĹźliwa do wyodrębnienia pod względem socjologicznym. Prowadzący przeczytał niektĂłre fragmenty tekstu, jego zdaniem istotne. Przypomniał, Ĺźe Ks. Giussani wskazuje, iĹź owa pierwsza grupa przyjaciół zazwyczaj spotykała się w Portyku Salomona i to był pierwszy nowy element: byli widoczni, moĹźna ich było zobaczyć i ludzie wiedzieli, Ĺźe tam jest jakaś nowość Ĺźycia. JednakĹźe Portyk Salomona moĹźe się stać pewnego rodzaju gettem. Co moĹźe spowodować taką zmianę? Co moĹźe sprawić, Ĺźe wspĂłlnota staje się gettem, Ĺźe zamiast otwarcia na wszystkich zamyka się w sobie? Ks. Giussani wskazuje cztery warunki przeĹźywania autentycznej wspĂłlnoty, czyli uniknięcia zredukowania Ĺźycia wspĂłlnotowego. Pierwszym jest świadomość bycia wybranymi przez Boga, wybranymi, powołanymi do pewnego zadania. Drugi warunek to nowa koncepcja prawdy. Dla pierwszych chrześcijan prawda nie była tylko intuicją, światłem, ale relacją. Trzeci element czyniący wspĂłlnotę autentyczną to fakt, Ĺźe BĂłg nie tylko wzywa osoby, ale je gromadzi, zbiera razem. BĂłg gromadzi kogo chce, dając kaĹźdemu dary i odpowiedzialności zgodnie ze swoim upodobaniem. Ostatnim warunkiem jest bycie częścią Kościoła powszechnego, a nie wyizolowaną wspĂłlnotą. Wynika z tego, Ĺźe nawet najmniejsza wspĂłlnota reprezentuje Kościół powszechny. Kolejnym etapem pracy była prĂłba indywidualnego odniesienia tekstu do siebie, porĂłwnania się z nim. Uczestnicy spotkania mieli na to pół godziny. Normalnie w pracy Szkoły WspĂłlnoty jest to wysiłek podejmowany w czasie między spotkaniami. KaĹźdy uczestnik powinien codziennie sięgać do tekstu, aby mogło następować owo utoĹźsamianie się z proponowanym w nim doświadczeniem. Pracę ułatwiały konkretne, zaproponowane przez Francesco Barberisa pytania: 1. W czym dostrzegasz to, Ĺźe jesteś wybrany i gdzie doświadczasz tego wyboru?

2. Jeżeli prawda jest relacją i zawiera obecność wiarygodnego świadka wewnątrz wspólnoty, kto jest dla ciebie we wspólnocie świadkiem, od kogo uczysz się żyć?

3. Jak patrzymy na naszą wspĂłlnotę i jaką wartość ma dla nas to, Ĺźe zostaliśmy zebrani przez Boga?

4. Czego uczymy się od siebie nawzajem jako wspólnoty? Jaką mamy świadomość tego, że nie jesteśmy jakąś wyizolowaną wspólnotą, ale wspólnotą wewnątrz Kościoła, wewnątrz całego Ruchu w Polsce?

Szkoła Wspólnoty powinna trwać nie dłużej niż godzinę. Również w Porszewicach uczestnicy dzielili się efektami indywidualnej pracy w czasie dwóch spotkań, z których każde trwało około godziny. Dla wielu uczestników była to okazja do nowego spojrzenia na tekst SW i sposób jego podejmowania, a także uświadomienia sobie jak patrzy na siebie, na swoją wspólnotę, Ruch czy Kościół. Wielu doświadczyło nowości, świeżości, choć nie wszyscy mogli się podzielić swoim doświadczeniem.

Proponujemy lekturę fragmentów tego dialogu.

 

Wczoraj we wprowadzeniu zostało powiedziane, Ĺźe spotykamy się tutaj, aby dowiedzieć się czym jest Szkoła WspĂłlnoty i jak ją dobrze prowadzić. Ty powiedziałeś, Ĺźe przez cały dzień i w czasie podróşy modliłeś się, bo intrygowało cię coś, co wydarza się wcześniej, przed SW. Jest coś, co wydarza się wcześniej. U nas na SW pojawiła się kwestia metody. Czym jest metoda Ruchu, Często sprowadzamy to do rzeczy ktĂłre powinniśmy czynić (czytać tekst, modlić się, chodzić do kościoła, spotykać się) i myślimy, Ĺźe wtedy będziemy w porządku. Serce podpowiada jednak, Ĺźe kiedy nie ma tego, co poprzedza wszystko, to prędzej czy później cała reszta, ktĂłra jest słuszna, stanie się nieatrakcyjna. Chcę zapytać jak podejmować SW, aby wydarzało się nam to, o co modliłeś się wczoraj przez cały dzień? Rzeczywiście dzisiaj we mnie pojawiło się wzruszenie i to co mĂłwiłeś trafiało do mojego serca.

 

„Zanim odpowiem na twoje pytanie, chciałbym abyś ty odpowiedział na moje. Powiedziałeś, że robiąc SW ryzykujemy, że zredukujemy metodę, która została nam przekazana, do pewnej formy, do czynności, które należy zrobić, tak jak powiedziałeś dobrych, ale pozostaje przeświadczenie jakby się coś traciło. Dlaczego tak się dzieje według ciebie?”

 

Z tym właśnie się zmagam: dlaczego redukujemy metodę, skoro pragniemy wydarzenia? Może dlatego, że nie dajemy siebie do końca, nie otwieramy siebie do końca.

 

„Tak. Redukujemy metodę, bo redukujemy siebie samych. SW jest efektem tego, w jaki sposób patrzymy na siebie samych. Redukujemy siebie i myślimy, że SW potrafi przezwyciężyć tę naszą redukcję. Natomiast ks. Giussani wymyślił SW, aby każdy z nas mógł odnaleźć siebie samego, tę świeżość”.

 

Uderzyło mnie to, co powiedziałeś, że zanim przyjedziesz, zanim coś zrobimy, powiemy, podejmiemy decyzje, jest Chrystus, jest przed tym wszystkim. Ja czuję w sobie wielkie pragnienie, aby o tym pamiętać. Niezależnie ile wysiłku wkładam w to, aby pamiętać i mi się nie udaje, to On i tak jest. Jest zanim sobie pomyślę, że może się dziś nie zdenerwuję dziesięć razy na chaos jaki powoduje czasami czwórka dzieci, a potem widzę, że mi się nie udało, mam poczucie słabości, rozczarowanie sobą, które mnie przygniata...

 

„A dlaczego się wzruszyłaś, kiedy mi o tym rano opowiadałaś?”

Bo wiem, Ĺźe On jest.

 

„Dlatego, Ĺźe nie zredukowałaś siebie. Dlatego, Ĺźe całe zamieszanie, jakie masz z czwĂłrką dzieci nie potrafiło sprawić, abyś zredukowała siebie. Właśnie dzięki temu wiesz dobrze czego potrzebujesz. W jaki sposĂłb SW nie zatraci metody, świeĹźości? Potrzeba wrĂłcić do początku. Trzeba, aby zwyciężyła pamięć o początku. Dwa tygodnie temu, kiedy byłem z CarrĂłnem, przyszedł pewien student, ktĂłry jest zaręczony od półtora roku i postawił takie pytanie: „Kiedy się zaręczyliśmy byłem bardzo przejęty. Kiedy czekałam na jej ÂŤtakÂť byłem wzruszony, a kiedy mi odpowiedziała czułem się jakbym dotknął nieba, choć nawet jej wcześniej nie pocałowałem. Teraz, po półtora roku, mam wobec niej wiele pretensji, roszczeń. Jakby wszystko się popsuło. W jaki sposĂłb mogę ją naprawdę kochać?”. CarrĂłn odpowiedział mu, Ĺźe trzeba wrĂłcić do początku. Tak jest teĹź ze SW. Trzeba wrĂłcić do początku, do świeĹźości początkowego wzruszenia. Trzeba, aby na SW był ktoś, kto nie jest zredukowany, ktoś Ĺźywy, kto wnosi ten powiew świeĹźości. Pan nigdy nie zostawia nas w tym samymi, zawsze nam kogoś takiego daje”.

 

PrĂłbowałem się mierzyć z pytaniami, ktĂłre nam postawiłeś i chciałem powiedzieć o dwĂłch rzeczach. Czego uczymy się od siebie nawzajem, jak wyraĹźa się nasza świadomość, Ĺźe jesteśmy częścią Kościoła powszechnego? Dla mnie wielką pomocą w świadomości tego, w dostrzeganiu tego, jest przyjaźń, ktĂłra zrodziła się z naszym asystentem kościelnym. Od jakiegoś czasu, jak uczył nas ks. Giussani, aby dbać o więź z Kościołem lokalnym, ktĂłra się wyraĹźa rĂłwnieĹź w więzi z biskupem, aby teĹź spełnić wymogi formalne związane z Bractwem, staraliśmy się o wyznaczenie asystenta kościelnego. Został nim ks. Mateo, ktĂłry pisze doktorat o ks. Giussanim, choć sam związany jest z Neokatechumenatem. Poprzez fascynację myślą Giussaniego on pomaga mi lepiej zrozumieć mĂłj charyzmat, a jemu ta fascynacja pomaga być księdzem, pomaga być wiernym swojej drodze. Jest to dla mnie piękne doświadczenie przyjaĹşni. Druga rzecz to twoje pierwsze pytanie, ktĂłre okazało się dla mnie prowokacją. Nie zawsze Ĺźyję świadomością tego, Ĺźe jestem wybrany. Myślę, Ĺźe gdyby ta świadomość, to pytanie, rezonowało we mnie kaĹźdego dnia, to moglibyśmy być bardziej jak pierwsi chrześcijanie. Świadomość bycia wybranym to teĹź świadomość do czego wybranym, powołanym, to bardzo mi się wiąże z misyjnością. Czasem dostrzegam, Ĺźe jestem wybrany w sytuacjach konfrontacji z ludĹşmi w pracy i innych środowiskach, ktĂłrzy zauwaĹźają to, Ĺźe jestem pogodny mimo trudĂłw Ĺźycia, Ĺźe mam szĂłstkę dzieci. Bycie wybranym nie odbiera trudĂłw Ĺźycia, ale wiem, Ĺźe nie podejmowałbym ich tak, jak to się dzieje, gdybym nie spotkał w sposĂłb tak realny Chrystusa. Gdybym tę świadomość wybrania miał codziennie to mĂłgłbym z większą prostotą zapraszać innych do tego, co spotkałem.

 

„Dlaczego jesteś tutaj?”

Aby żyć jeszcze piękniej.

 

„To też, ale jeszcze coś wcześniej”.

Bo zostało mi to zaproponowane.

„Właśnie, bo zostałeś zaproszony. A zasługujesz na to?”

Nie.

„Jeżeli za każdym razem, kiedy spotykamy się na Szkole Wspólnoty, z tymi trzema, czy dwudziestoma, którzy przychodzą, bez stawiania sobie wprost tego pytania, ale gdyby dwie na trzy osoby miały tę świadomość, że jesteśmy niczym, ale Ktoś nas wezwał, zmieniłoby to wspólnotę. Przez rok mogliby naprawdę nic nie robić, nie podjąć ani jednej inicjatywy, ale ci trzej zmieniliby historię, zmieniliby historię całego ludu chrześcijańskiego, który ich otacza. Tego uczę się od Carróna, który jest z tego powodu atakowany, gdyż nie robi wystarczająco dużo, tymczasem robi to, co konieczne, gdyż człowiek, który pamięta, że jest kochany przez Chrystusa tworzy wspólnotę, rodzi jedność życia, rodzi nowość. Jednak to wydaje się tak banalne. Dlaczego tutaj jestem? Bo na to zasłużyłem? Mogłem zostać w domu. Stoję na wysokości charyzmatu ks. Giussaniego? Nie. Zostałem powołany. Dziękuję Panie, że wciąż mnie kochasz”.

 

Męczę się z odpowiedzią na pierwsze pytanie, gdzie doświadczasz wybrania, po czym poznajesz, Ĺźe jesteś wybrany? Mam świadomość, Ĺźe gdybym dobrze sobie odpowiedział na te pytania, tak prawdziwie, gdybym dotarł do sedna odpowiedzi na te cztery pytania, to moje Ĺźycie wyglądałoby zupełnie inaczej. Nie zgadzam się na radość, entuzjazm, na doświadczenie wybrania na 90 czy nawet 99%, ale chcę 100%. Chciałbym, abyś mi dziś odpowiedział jak to zrobić? Czy ja się czuję wybranym? Jako nastolatek byłem niewierzącym. Deklarowałem to i nawet innych przekonywałem. Spotkałem Chrystusa – i było to coś, co zmieniło moje Ĺźycie –  rozwaĹźając, Ĺźe rĂłwnie rozumnym jest popełnienie samobĂłjstwa, jak dalsze Ĺźycie. Stwierdzałem, Ĺźe skoro jesteśmy stertą komĂłrek, nie ma Boga, wszystko jest relatywne, to kaĹźdy wybĂłr jest dobry. W czasie tego rozwaĹźania spotkałem staruszkę, ktĂłra poprosiła mnie o pieniądze na chleb. Wtedy moje serce zostało dotknięte przez doświadczenie miłości, doświadczyłem, Ĺźe wierzę w miłość i jest to coś, czemu nie potrafię zaprzeczyć. Wiedziałem, Ĺźe to jest spotkanie Boga. Dzięki temu zdarzeniu pamiętam o tym, Ĺźe jestem wybrany, bo nie ja to sobie dałem. Po wielu latach, kiedy byłem juĹź w Ruchu, na jednych z wakacji zachęcano nas do wstąpienia do Bractwa. Ktoś powiedział mi wtedy: „JeĹźeli rozpoznajesz Ruch, jako swoje ostateczne miejsce, to Bractwo jest dla ciebie”. Zapytałem wtedy: „A jeĹźeli nie rozpoznaję?”. W odpowiedzi usłyszałem: „To szukaj innego miejsca”. Długo męczyłem się z tym pytaniem, aĹź w końcu, podczas modlitwy usłyszałem odpowiedĹş: „To jest miejsce, ktĂłre dla ciebie przygotowałem”. Była radość, entuzjazm, zaangaĹźowanie, Czy ja się czuję wybrany? Tak, ale codziennie o tym nie pamiętam. Jestem tutaj z rodziną. Wczoraj rano mĂłj syn mnie obudził i zapytał: „Tato, czy ja muszę tam jechać?”. Nie byłem wtedy świadkiem, nakrzyczałem na niego i wstydzę się tego. Na SW dziewczyna zadała mi pytanie, czy moĹźemy być etyczni bez Chrystusa? Odpowiedziałem jej, Ĺźe w chrześcijaństwie nie chodzi o bycie etycznym, ale o więź z Chrystusem. Nie miałem wtedy świadomości, Ĺźe mĂłwiąc to świadczę, Ĺźe jestem wybrany. Jak doświadczać wybrania? Czy jest to moĹźliwe zawsze? Czy znasz takich ludzi? Kto dla ciebie jest takim świadkiem?

 

„Ty. Dlaczego wstałeś? Mogłeś cały czas siedzieć naprzeciwko mnie. Wstałeś, bo coś ci się wydarzyło. Kto jest świadkiem? Ktoś, kto jest w ruchu, ktoś, kto jest poruszony, poruszony w kategoriach serca, ktoś święty. Wczoraj powiedziałem dlaczego tutaj jestem. Przyjechałem, bo szukam kogoś, kto chce nauczyć się robić Szkołę WspĂłlnoty. JeĹźeli w ciągu tych dni znajdę jedną taką osobę to będę zadowolony, gdyĹź wydaje mi się, Ĺźe wielkość, tego, co się nam wydarzyło jest częścią charyzmatu, ktĂłry jest dla wszystkich. JeĹźeli ja i ty nauczymy się nie tylko studiować tekst, co teĹź jest waĹźne, ale nauczymy się faktycznie podejmować pracę jaką jest SW, to moĹźemy się juĹź nigdy nie widzieć, ale będę pewien, Ĺźe ty w miejscu, w ktĂłrym jesteś znajdziesz przyjaciół. Tego właśnie dla ciebie pragnę, bardziej niĹź bezpośredniej relacji między nami. Wielkość polega na tym, aby pragnąć 100% i ani trochę mniej. Nakrzyczałeś na syna i przykro ci, to jest wielkość. Wielkość jest w tym, Ĺźe ciągle pragniesz. MoĹźemy być dobrymi ludĹşmi rĂłwnieĹź bez Chrystusa, to prawda, ale ja nie chce być dobrym, ja chcę być świętym. Grzeszny, ale święty. Dlatego chcemy wspĂłlnoty, bo wspĂłlnota to moĹźliwość bycia świętym. Czemu miałaby słuĹźyć SW, gdybyśmy chcieli być dobrymi? Aby być dobrymi ludĹşmi nie potrzeba nawet Chrystusa. Dobrymi w cudzysłowie. Ostatnią cechą nowego Ĺźycia, jak czytamy w Dlaczego Kościół, jest moralność, ktĂłra nie polega na byciu dobrymi, ale na dążeniu do prawdy”.

 

Wiele wypowiedzi dotyczyło bycia wybranym. To pytanie okazało się bardzo poruszające. Francesco Barberis pomagał zauważać w wypowiedziach pewne myśli, które mogą być pomocne dla wszystkich. Wybranie wydaje się czasem abstrakcją, może kłócić się z obrazem świata, jaki mamy. Dlaczego wybranie nie jest abstrakcją? Pomyślmy o dialogu Jezusa z Piotrem. Nie ma nic bardziej konkretnego od wybrania. Abstrakcyjny jest sposób w jaki o tym myślimy. Wybranie jest bardzo konkretne. Dlaczego jesteś tutaj? Dlatego, że jesteś dobry? Nie, a jednak jesteś, konkretny. Każdy mógłby powiedzieć, że jest nikim, a mimo to ktoś go zechciał. Można być wybranym nie rozpoznając tego, ale ważne jest czy się tego pragnie? Czy pragniesz przeżywać to wybranie, czy o to prosisz? Taka mała rzecz. Czy prosisz o tę świadomość bycia wybranym? Musimy postawić w centrum słowo prośba, słowo modlitwa, jako sposób patrzenia na życie własne i na życie innych. Musimy przejść od moralizmu do moralności, czyli od miary do dążenia. Świadomość bycia wybranym nie jest miarą, jest prośbą, pragnieniem. Budzisz się w złym nastroju, ale jesteś wybrany. Budzisz się szczęśliwy, ale jesteś wybrany. Nie można tego zrzucić z siebie, pozbyć się.

Poruszający okazał się teĹź temat potrzeby świadka i bycia świadkiem. SzczegĂłlnie cenne moĹźe być stwierdzenie, Ĺźe nie wystarczy, aby świadkiem był dla kogoś przyjaciel we wspĂłlnocie, nie wystarczy raz spotkać świadka, ale w kaĹźdym momencie szukamy znakĂłw obecności Chrystusa.

Prowadzący pomógł wszystkim zdać sobie sprawę z tego, że doświadczenia uczestników Szkoły Wspólnoty, dzielenie się tym, co człowiek uświadomił sobie pracując nad tekstem jest darem, pomocą dla innych. Poważne podejście, przeżywanie spotkań z uwagą i pragnieniem wydarzenia jest wzajemnym świadectwem. Jeżeli ktoś zauważył czym może być SW, to nawet kiedy upadnie, zdarzą się sytuacje, spotkania, pozwalające odkryć na nowo prawdziwą wartość. Nie możemy pozwolić sobie na jedno, aby traktować SW jako rzecz do zrobienia, jako zadanie. Aby być autentycznym trzeba żyć pragnieniem, pytaniem. Kiedy na Szkołę Wspólnoty przychodzi ktoś nowy jest poruszony osobami, które pytają, szukają, nie tymi, które dają odpowiedzi i tyle. Odpowiedź jest łaską.

 

 

Spotkanie z osobami prowadzącymi Szkoły Wspólnoty

Spotkanie prowadzone przez Francesco Barberisa

sobota 09.04.2016

 

Chciałbym przeczytać wam pewien tekst, poniewaĹź, jak juĹź zapewne zrozumieliście, w pracy Szkoły WspĂłlnoty bardzo waĹźna jest osoba prowadzącego. WyobraĹźam sobie, Ĺźe to nie wy zdecydowaliście o prowadzeniu Szkoły WspĂłlnoty, ale ktoś was o to poprosił. Zgadza się? Nikt sam nie brałby na siebie tego problemu. Tak więc, rĂłwnieĹź tutaj mamy do czynienia z pewnym wyborem. Ten fakt, Ĺźe ktoś poprosił was o prowadzenie Szkoły WspĂłlnoty, jest po to, abyście mogli pozostać w relacji z osobą, ktĂłra was o to poprosiła. Wydaje mi się, Ĺźe to jest rzecz najbardziej interesująca w prowadzeniu Szkoły WspĂłlnoty, to znaczy, moĹźliwość pĂłjścia za. JeĹźeli odpowiedzialny za SW nie idzie za, niszczy samego siebie i wspĂłlnotę. Czy jesteście gotowi, aby iść za? To jest prawdziwe pytanie. PoniewaĹź nie jest to przede wszystkim jakaś technika, ktĂłrej naleĹźy się nauczyć, ale dyspozycyjność pĂłjścia za. Czy ta pierwsza rzecz jest jasna? Podajmy jeszcze jeden przykład. JeĹźeli ktoś przez rok prowadzi Szkołę WspĂłlnoty i nie rodzi się w nim pragnienie skontaktowania się z osobą, ktĂłra go o to poprosiła, jeĹźeli nie ma ochoty podzielenia się doświadczeniami z innymi prowadzącymi, znaczyłoby to, Ĺźe ta osoba nie prowadzi Szkoły WspĂłlnoty.

Chciałbym przeczytać pewien tekst ks. Giussaniego, nie po to aby kogoś z nas przestraszyć, ale by pomĂłc w rozumieniu jakie jest zadanie prowadzącego we wspĂłlnocie. Ks. Giussani mĂłwi: „Wszystko zaleĹźy od tego, kto prowadzi Szkołę WspĂłlnoty. JeĹźeli prowadzący jest obecnością, wĂłwczas rozumność i afektywność zostają poruszone w odmienny sposĂłb, poniewaĹź to nowość prowadzi. JeĹźeli natomiast prowadzi lekcję, wĂłwczas nie jest obecnością i nie porusza nikogo. Co najwyĹźej uruchamia pewną, dialektykę, dyskusję, moĹźe wywołać pewien ciąg myśli, ale następnego dnia, po przebudzeniu, cały ten ciąg myśli nie wiąże się z Ĺźyciem”. Posłuchajcie naprawdę dobrze, co mĂłwi ks. Giussani: „Znakiem, Ĺźe Szkoła WspĂłlnoty jest prowadzona jest to, Ĺźe ktoś wyszedł z niej odmieniony”. Odmieniony nie oznacza szczęśliwy, na siłę. MoĹźe odejść z dodatkowym pytaniem, z dramatem, ktĂłry został otwarty, w kaĹźdym bądĹş razie odmieniony w porĂłwnaniu do tego, jaki był przed spotkaniem.

Po drugie, ten, kto prowadzi Szkołę WspĂłlnoty musi ułatwić rozwĂłj spotkania, ktĂłre stało się udziałem uczestniczącej osoby. W końcowej syntezie powinien pomĂłc wszystkim zrozumieć w jaki sposĂłb to, co zostało współdzielone (powiedziane) moĹźe być poĹźyteczne dla kaĹźdego, pomĂłc w zauwaĹźeniu drogi i zachęcić do niej.

Trzecia i ostatnia uwaga. Ks. Giussani mĂłwi: „Bez więzi między słowem a rzeczywistością (Ĺźyciem) nie moĹźna robić Szkoły WspĂłlnoty”. Szkoła WspĂłlnoty nie jest wĂłwczas wyrazem doświadczenia.

Chciałbym was teraz zapytać, nie o to czy czujecie się na siłach, gdyż odpowiedź byłaby zapewne, że nie, nie czujemy się na wysokości tego zadania, ale czy pragniecie uczyć się robić Szkołę Wspólnoty w taki sposób? Ponieważ wszystko od tego zależy.

W związku z tym, co zostało powiedziane nasuwa się kilka uwag praktycznych. Potrzeba abyśmy utrzymywali kontakt, musicie kontaktować się między sobą. MoĹźe się wydarzyć, Ĺźe ktoś przeĹźywa kryzys, jest czymś zmartwiony i trzeba w tym sobie pomagać. Nie moĹźna pozostawać samemu. Czy pomagacie sobie w ten sposĂłb? Czy przynajmniej niektĂłrzy z was pomagają sobie w ten sposĂłb? Druga wskazĂłwka praktyczna dotyczy sytuacji, kiedy ktoś zabiera głos na Szkole WspĂłlnoty i mĂłwi zbyt długo. Prowadzący powinien przerwać taką wypowiedĹş, aby pomĂłc osobie w dokonaniu porĂłwnania, w zauwaĹźeniu jaki jest związek tego, co mĂłwi z tym, co zostało zaproponowane. Doświadczenia powinny być zwięzłe, jasne, proste, tak, aby mogły wszystkim pomĂłc. Trzecia rzecz dotyczy aspektu, do ktĂłrego ks. Giussani przykładał dużą wagę, a mianowicie Szkoła WspĂłlnoty to miejsce, do ktĂłrego trzeba zapraszać wszystkich. Nie jest ona Bractwem. Bractwo to miejsce prywatne, Szkoła WspĂłlnoty publiczne. Wymiar misyjny oĹźywia Szkołę WspĂłlnoty, poniewaĹź jeĹźeli co jakiś czas przychodzi nowa osoba, zostajemy zmuszeni do zdania sobie sprawy z racji własnej wiary, jak mĂłwił św. Paweł. W tym kontekście warto sięgnąć do tekstu Dlaczego Kościół, punkt Nowy rodzaj Ĺźycia, podpunkt b, Znaczenie instytucjonalne. Jest to paragraf bardzo waĹźny dla prowadzących Szkołę WspĂłlnoty, poniewaĹź ukazuje, Ĺźe od samego początku w pierwszej wspĂłlnocie chrześcijańskiej były identyfikowane pewne osoby, ktĂłre pomagały wszystkim w drodze, to, co my dzisiaj nazywamy byciem odpowiedzialnymi za Szkołę WspĂłlnoty. Istotny jest rĂłwnieĹź podpunkt d, Czynnik, hierarchiczny, gdyĹź i tu jest poruszony temat tego, kto prowadzi.

Bardzo zaleĹźy mi na tym, aby charyzmat ks. Giussaniego był fascynujący dla ludzi, a do tego jest konieczne odkrycie na nowo piękna Szkoły WspĂłlnoty. Zostawmy róşne inicjatywy. SprĂłbujmy postawić w centrum Ĺźycia Ruchu Szkołę WspĂłlnoty. Tak właśnie dzieje się teraz we Włoszech: Szkoła WspĂłlnoty i gest charytatywny.

Prowadzący Szkołę WspĂłlnoty musi być świadomy całej drogi jaka jest do przebycia, pewnego etapu ujętego np. w rozdziale tekstu. Rozpoczynając pracę z przyjaciółmi, rĂłwnieĹź z tymi, ktĂłrzy zostali dopiero co zaproszeni i dołączają w ostatnim momencie, moĹźe przedstawić pytania, ktĂłre wcześniej sobie postawił czytając ten fragment i zaproponować je wszystkim. Potem, na kolejnych spotkaniach, pracuj się nad tekstem dokładnie, kawałek po kawałku. WaĹźne jest to, Ĺźe prowadzący ma świadomość całości. Na końcu kaĹźdej Szkoły WspĂłlnoty prowadzący robi syntezę, w ktĂłrej powinno wybrzmieć, Ĺźe to, co zrobiliśmy jest elementem drogi. W czasie Szkoły WspĂłlnoty kaĹźdy moĹźe powiedzieć to, co chce, ale prowadzący musi pomĂłc w porĂłwnaniu, pomĂłc zrozumieć jaki jest związek tego o czym osoba mĂłwi z tym nad czym pracujemy. PoniewaĹź, aby ktoś był w drodze, nie wystarczy, Ĺźe wstanie i powie coś, czym jest aktualnie zatroskany, albo coś, co przyjdzie mu właśnie na myśl. Spotkanie Szkoły WspĂłlnoty kończy prowadzący, syntetycznie mĂłwiąc czego się nauczył, w Ĺ›wietle tego, co usłyszał i w porĂłwnaniu z tekstem. Ks. Giussani wskazywał, Ĺźe „Synteza jest zakomunikowanym przykładem rozwoju doświadczenia, ktĂłre w czasie Szkoły WspĂłlnoty stało się udziałem tego, kto prowadzi”. Prowadzący, mając na myśli drogę, ktĂłrą chcemy przejść, istotna jest bowiem droga, w syntezie zbiera elementy, ktĂłre najbardziej wybrzmiały w doświadczeniach. Jest to praca bardzo wymagająca, ale budząca wiele entuzjazmu. Nie ma niczego piękniejszego.

 

Ja nie prowadzę Szkoły WspĂłlnoty. Zostało tutaj powiedziane, Ĺźe kaĹźdy, kto prowadzi Szkołę WspĂłlnoty został o to przez kogoś poproszony. W moim Ĺźyciu nie ma takiej osoby, poniewaĹź tam gdzie mieszkam, jestem sam. Bardzo się modliłem o moĹźliwość uczestniczenia w SW w mojej obecnej sytuacji. OdpowiedĹş przyszła w ten sposĂłb, Ĺźe jestem tu i teraz z moimi pytaniami, na ktĂłre w tej chwili otrzymuję odpowiedzi. Wszystko to, co mĂłwisz o sposobie komunikowania się, o Szkole WspĂłlnoty, przeĹźywam bardzo emocjonalnie, z wielkim wzruszeniem, bo widzę pedagogię Pana Boga w moim Ĺźyciu, brak przypadkowości i nie mogę zachować spokoju, Jestem przekonany, Ĺźe to, co usłyszałem do tej pory, Ĺźe ty to mĂłwisz, i Ĺźe ja tu jestem, to wszystko jest po to, aby urodziła się wspĂłlnota w moim mieście. Jadąc miałem mnĂłstwo wątpliwości, czy jestem adekwatny. Teraz mam pewność, Ĺźe chcę podjąć to wyzwanie.

 

To jest cud, Ĺźe po kilku godzinach spotkania, w kimś pojawiło się takie pragnienie, to jest cud. Ks. Giussani zawsze nam mĂłwił, Ĺźe towarzystwo, wspĂłlnota, przede wszystkim rodzi się z samotności. PoniewaĹź pierwszą wspĂłlnotą jest to, co wydarzyło się w twoim sercu dzisiejszego ranka. Pierwszą wspĂłlnotą jest więź, ktĂłrą przeĹźywasz z cĂłrką. To jest wspĂłlnota. Czy to rozwinie się rĂłwnieĹź z innymi osobami? To juĹź nie jest nasz problem. Ty moĹźesz powiedzieć Bogu: „Ja jestem, jestem do dyspozycji, a Ty działaj”. I On będzie działał, On będzie działał, w sposĂłb, w jaki zechce i kiedy zechce. Ale to, co nam teraz powiedziałeś to jest cud, to jest wspĂłlnota. Są tysiące sposobĂłw, aby sobie towarzyszyć. Czasem wystarczy telefon, czasem wzajemne odwiedziny, ale to, co opisałeś, to juĹź jest towarzystwo.

 

Odczuwam jako problem fakt, że studenci z którymi prowadzę Szkołę Wspólnoty są dość wierni jeżeli chodzi o przychodzenie na spotkania, natomiast jeżeli chodzi o tekst są bardzo leniwi, nie czytają tekstu Szkoły Wspólnoty. Czy mam się uzbroić w cierpliwość i czy wystarczy jedna osoba, która żyje, po to, żeby pewnego pięknego dnia wszyscy zaczęli czytać i też żyć?

Czy ty, kiedy się przygotujesz do Szkoły Wspólnoty jesteś zadowolona?

Nie, bo to mi nie wystarcza.

 

Szukaj radości dla siebie. Pomyśl o dzieciach: czy satysfakcję budzi to, co potrafią zrobić, czy sam fakt, Ĺźe są? To jest właśnie problem. Czy dajesz im czasem klapsa? Tak, niczego im nie darujesz. Dam ci jeszcze jedno dziecko, chcesz? Czy wystarczą ci te, ktĂłre masz? Zdecyduj. Popatrz, problemem nie jest dziecko, problemem jest to, abyśmy pogłębili rację, motyw entuzjazmu z jakim podejmujemy to, co nam zostało podarowane. JeĹźeli ktoś jest spokojny co do tego, przychodzi na Szkołę WspĂłlnoty i okazuje się, Ĺźe nikt nie przeczytał tekstu. MoĹźe powiedzieć: „Jesteście głupcami, Ĺźe nie czytaliście, a zatem bierzmy się do pracy, przeczytajmy razem”, i jest zadowolony. Jest zadowolony, bo ma okazję przeczytać jeszcze raz. W przeciwnym razie oczekujemy od innych, Ĺźe wypełnią w nas to, co jest jeszcze puste, a nigdy tego nie wypełnią.

 

 

 

Synteza

Francesco Barberis

niedziela 10.04.2016

 

Przed chwilą śpiewaliśmy razem słowa „Zachowaj nasz lud w drodze, czułością twojej prawdziwej miłości”. Ileż tej czułości doświadczyliśmy w czasie spędzonych tutaj dni. Jak bardzo jesteśmy ukochani. To jest coś, co poprzedza wszystko: ta czułość, ta miłość.

1. Skąd w CL bierze się ten nieustanny nacisk na Szkołę WspĂłlnoty? Pomyślcie o dzisiejszej Ewangelii. Jezus trzy razy pyta Piotra: „Czy ty mnie miłujesz?”. Za trzecim razem Piotr aĹź Ĺşle się z tym poczuł. Jednak Jezusa interesuje to pytanie, specjalnie stawia je trzy razy, aby uzyskać trzy razy potwierdzenie. Właśnie Szkoła WspĂłlnoty, pewien określony sposĂłb przeĹźywania i pragnienia jej, stanowi najbardziej konkretny sposĂłb odpowiadania na wielką miłość, jaką nas ukochał ks. Giussani. Jakby on pytał nas nieustannie, poprzez Szkołę WspĂłlnoty: ale ty, ty Darku, ty Piotrze, czy chcesz być częścią mojego Ĺźycia, częścią charyzmatu, ktĂłry BĂłg mi powierzył? Czy interesuje cię tego rodzaju praca na Szkole WspĂłlnoty? Czy pragniesz tego, co wydarzyło się w czasie tego półtora dnia? Tak, ale ja nie jestem w stanie, nie jestem zdolny do tego... To nie ma nic do rzeczy. Istotne jest czy tego pragniesz? PoniewaĹź to pragnienie jest najbardziej decydujące. Najbardziej decydujące, aby zacząć coś nowego, coś oryginalnego, coś, co nie jest uznane za oczywiste. To jest pierwsza sprawa, ktĂłrą chciałem wam powiedzieć.

2. Następnie nasuwa się pytanie jaka nowość rodzi się z takiego sposobu robienia Szkoły WspĂłlnoty? Tak, jak myślał o niej i chciał jej ks. Giussani? Jaka nowość Ĺźycia moĹźe zrodzić się w miejscach, gdzie Szkoła WspĂłlnoty jest przeĹźywana w taki sposĂłb? Rodzi się pewna oryginalna obecność, ktĂłra jest przeciwieństwem obecności reaktywnej. Obecność oryginalna nie jest zdeterminowana przez jakieś projekty, lub ich efekty, ale tylko i wyłącznie przez spotkany fakt. Posłuchajcie, co mĂłwi ks. Giussani: „Osoba odnajduje siebie samą w Ĺźywym spotkaniu”. Pomyślcie o czasie, spędzonym tutaj razem. Mam w oczach niektĂłrych z was, w ktĂłrych to widziałem, na przykład wczoraj. To w wyniku spotkania, z wydarzenia pewnego spotkania, wyzwala się spełniona koncepcja siebie, nowe poznanie i nowa kreatywność, ktĂłre obejmują kaĹźdy zakątek Ĺźycia osobistego i społecznego. To jest to, co moĹźe zdarzyć się na Szkole WspĂłlnoty, jeĹźeli będziemy ją przeĹźywać jako pytanie, jako prośbę, jako porĂłwnanie, bez Ĺźadnych redukcji. Nową osobowością, tą oryginalną obecnością, jest osoba, ktĂłra wszystko stawia na owo wzruszenie, rodzące się ze spotkania. W 1998 r. ks. Giussani był juĹź bardzo chory, kiedy postawiono mu pytanie: „Dlaczego Ruch, taki jak nasz, kładzie tak wielki nacisk na ÂŤjaÂť, i dlaczego dopiero teraz pojawia się ten nacisk?”. OdpowiedĹş była następująca: „Początek Ruchu był zdominowany problemem osoby. Kiedy społeczeństwo wydaje się tłamsić cię i powstrzymywać ekspresję nowej osoby, kiedy hegemonia kulturalna i społeczna dąży do przenikania serca, w takiej sytuacji nadszedł czas osoby”. Rozumiecie więc dlaczego jest decydującym, aby podjąć na nowo oryginalną, pierwotną drogę Szkoły WspĂłlnoty? Dlaczego konieczne jest, aby wszystko postawić na spotkanie i wydarzenie, jeĹźeli chodzi o metodę Szkoły WspĂłlnoty? JeĹźeli tak się nie stanie będziemy propozycją nieatrakcyjną, zarĂłwno dla nas samych, jak i dla innych.

3. To jest nasz wkład dla świata. Ks. Giussani mĂłwi: „Właśnie dlatego, Ĺźe Ĺźyjemy w społeczeństwie takim, jakie wszyscy znamy, w społeczeństwie absolutnie pluralistycznym, jedyną tamą dla władzy jest ÂŤjaÂť, ÂŤjaÂť, ktĂłremu samoświadomość umoĹźliwia przeĹźycie w tym kontekście, bez poddania się władzy”. Prawdziwym wyzwaniem, jakie mamy przed sobą jest to, w jaki sposĂłb moĹźemy wszystkim zaproponować coś, co moĹźe być bardziej atrakcyjne od tego, co ludzie mogą wybierać, redukując doniosłość własnego pragnienia. Dlatego teĹź dzisiaj, bardziej niĹź kiedykolwiek, w naszym Ruchu stawia się w centrum prawdziwe podążanie za charyzmatem. Zakończę słowami ks. Giussaniego. Posłuchajcie jak mĂłwił on o swoim charyzmacie: „Istnieją dwie fundamentalne reguły, aby charyzmat był przeĹźyty, jako posłuszeństwo, ktĂłre umoĹźliwi Ruchowi komunikowanie pamięci o Chrystusie i świadczenie o Nim. Przede wszystkim jedność”. Jedność, ktĂłra w Polsce jest gwarantowana przez obecność ks. Jurka, a następnie przez dialog między nami, między róşnymi wspĂłlnotami. Bez tego odniesienia wszystko zostaje zredukowane i poddane interpretacji. Zamiast posłuszeństwa zwycięża właśnie interpretacja. PoniewaĹź w posłuszeństwie potwierdzasz coś, co spotkałeś, coś, co jest większe od ciebie, od czego oczekujesz zbawienia – właśnie wydarzenie. Natomiast w interpretacji, we własnym decydowaniu w jaki sposĂłb Ruch powinien się rozwijać, nie robisz nic innego, jak tylko potwierdzasz siebie samego, ale wĂłwczas nie ma juĹź drogi. Pozostaje jedynie dyskusja, zarozumiałość i podziały. Tak mĂłwi ks. Giussani. Drugą cechą przeĹźywania charyzmatu jest wolność. To osobista odpowiedzialność. Dostałeś w ręce skarb, ktĂłrym jest Szkoła WspĂłlnoty i moĹźesz go uĹźyć jak zechcesz. MoĹźesz go rĂłwnieĹź zniszczyć. Charyzmat przechodzi przez ciebie, przez twoją wolność, przez twoją odpowiedzialność przepełnioną rozumem i sercem, w przylgnięciu do faktu, ktĂłry został ci podarowany. Wolność jest właśnie umiejętnością rozpoznania tego daru, otwartością na niego, umiejętnością oddania się Temu, ktĂłry cię pochwycił, bez jakichkolwiek miar.

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją