Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2016 > styczeń / luty

Ślady, numer 1 / 2016 (styczeń / luty)

Dokument. Rodzina

Prawa tradycyjne i wartości podstawowe

We Włoszech rozgorzała debata w związku z zatwierdzeniem projektu ustawy Cirinnà (która reguluje prawa związków cywilnych, także tych zawieranych między osobami tej samej płci, dopuszczając je do tak zwanej „stepchild adoption”, czyli adopcji dziecka, które jest biologicznym dzieckiem jednej z osób w homoseksualnej parze). Ostro sprzeciwiają się temu uczestnicy manifestacji Family Day. Poniżej proponujemy list księdza Juliána Carróna, przewodniczącego Bractwa CL, opublikowany na łamach dziennika „Corriere della Sera” 24 stycznia.

ks. Julian Carrón


W swoim artykule ksiądz Carrón próbuje skonfrontować się z zasadniczym pytaniem związanym z tym legislacyjnym zagadnieniem, ukazując oryginalny wkład, jaki wiara może mieć w stawianiu czoła aktualnym wyzwaniom. Chcemy włączyć wszystkich do dyskusji, ponieważ są to kwestie dotyczące każdego z nas, nawet jeśli włoska polityka nie dotyczy nas bezpośrednio.

 

Szanowny Dyrektorze, po miesiącach dyskusji na temat związków partnerskich projekt ustawy Cirinnà trafia do parlamentu, wywołując nową falę manifestacji ulicznych, co więcej, dwie fale: zwolenników ustawy i jej przeciwników. Ci, którzy ją popierają, domagają się uznania owych nowych praw; kto się jej sprzeciwia, czyni to w obronie tradycyjnych praw. Jaka jest przyczyna zaciekłości trwającego konfliktu? Jedna część opinii publicznej żąda uznania tych nowych praw za osiągnięcie cywilizacyjne; druga postrzega je jako atak na wartości leżące u podstaw zachodniej cywilizacji. Stąd też wokół nich dochodzi do podziałów społecznych i konfliktów politycznych, które wydają się nie do pogodzenia. Dlaczego tak wiele fascynacji i tak wiele niechęci?

Zadajmy sobie pytanie, skąd biorą początek owe tak zwane nowe prawa? Każde z nich, ostatecznie, czerpie z najgłębszych ludzkich wymogów: z potrzeby kochania i bycia kochanym; z pragnienia bycia ojcami i matkami; ze strachu przed cierpieniem i śmiercią, z poszukiwania własnej tożsamości. Oto przyczyna ich atrakcyjności i mnożenia się, czemu towarzyszy skryte oczekiwanie, że porządek prawny będzie w stanie rozwikłać dramat życia i „mocą prawa” zdoła zagwarantować satysfakcję nieskończonych potrzeb właściwych każdemu sercu.

 

Propozycja Cirinnà rodzi się w takim kontekście, z zamiarem udzielenia odpowiedzi na pragnienie afektywnego spełnienia między osobami tej samej płci, które się ze sobą łączą, tworząc nowe formacje społeczne i domagając się ich uznania. Z całym szacunkiem należnym debacie prawnej pragnę podkreślić, że w centrum zawsze znajduje się człowiek i jego spełnienie. Za każdym ludzkim usiłowaniem kryje się wołanie o spełnienie. Ale czy to usiłowanie, jakkolwiek szczere, jest w stanie na nie odpowiedzieć?

Nie zawsze współczesna kultura, której częścią wszyscy jesteśmy, patrzy na najgłębsze wymogi „ja”, pojmując w pełni nieskończone znaczenie owych konstytutywnych ludzkich wymogów, często udziela cząstkowych, a zatem nieadekwatnych odpowiedzi. Ale czy to ludzkie pragnienie naprawdę pozwala się tak łatwo zawęzić? Jak uczył nas Cesare Pavese, „to, czego człowiek szuka w przyjemnościach, jest czymś nieskończonym, i nikt zgoła nie zrezygnuje z nadziei osiągnięcie tego czegoś nieskończonego”. Kropla nigdy nie wypełni szklanki życia. Przykładem tego jest świadectwo – z którym zetknąłem się niedawno – pewnego homoseksualisty, który zajmuje się modą, ma całkiem dobrą pracę i pozostaje w dobrej relacji z partnerem. Pewnemu spotkanemu przypadkowo zaprzyjaźnionemu małżeństwu wyznał, że nie jest szczęśliwy, mówiąc im: „Jest tak, jakby mi czegoś brakowało; to tak jakbym przeżywał moje życie, wychodząc od reaktywności, broniąc się przed czymś. To czyni mnie niespokojnym”.

Niespokojny, jak wszyscy. Wszyscy nieustannie skłaniamy się ku redukowaniu naszego pragnienia zgodnie ze stworzonym przez nas samych obrazem, ponieważ w ten sposób myślimy, iż rozwiązanie znajduje się na wyciągnięcie ręki. Ale człowiek realny nigdy się tym nie zadowoli. Co więcej, cena do zapłacenia jest bardzo wysoka: stłamszenie za kratami więzienia, które sami sobie zbudowaliśmy. Czyż brak satysfakcji może zostać uzdrowiony przez ustanowienie prawa? Wielu sądzi, że tak. To tłumaczy tę zażartą walkę o jego zatwierdzenie. Z drugiej strony jednak ci, którzy uważają, że to niszczy fundamenty społeczeństwa, sprzeciwiają się często z taką samą zawziętością, nie będąc w stanie w najmniejszym stopniu rzucić wyzwania zwalczanej pozycji, co więcej, jeszcze ją umacniają.

 

„Kto nas wyzwoli z tej śmiertelnej sytuacji?” – pytał się już święty Paweł. Jedynie żywe spotkanie, które wywyższa człowieczeństwo w człowieku i przywraca mu jego pierwotny oddech, będzie w stanie wyzwolić go spod dyktatury jego zredukowanych pragnień, sprawiając, że zrodzi się w nim pragnienie innej formy życia; tylko tego rodzaju spotkanie może stać się adekwatną i szanującą wolność drugich odpowiedzią na redukcje, które przecież widzimy. Tak jak relacja przyjaźni owego małżeństwa, którą obdarzyli tego zaprzyjaźnionego homoseksualistę i która doprowadziła go do stwierdzenia: „Pięknie byłoby przeżywać pracę i relacje tak, jak przeżywasz je ty i twoja żona. Jesteście wyjątkowi w normalnym sposobie życia. Przyjemnie jest z wami rozmawiać”. A potem zapytał: „Jak udaje wam się tak żyć?”.

Oto właśnie dokumentacja tego, do czego zawsze przywoływał nas ksiądz Giussani: „W społeczeństwie takim jak to nie sposób stworzyć czegoś nowego inaczej jak tylko poprzez życie: nie ma struktury, organizacji lub inicjatyw, które by się ostały. I właśnie jedynie odmienione i nowe życie potrafi zrewolucjonizować struktury, relacje, inicjatywy, wszystko”. To właśnie takie życie stało się wyzwaniem dla pragnienia Samarytanki, której nie było w stanie zaspokoić pięciu mężów.

 

Czyż nie tego właśnie oczekują wszyscy od nas, chrześcijan? „Tym, czego brakuje, nie jest słowne lub kulturowe głoszenie orędzia. Dzisiejszy człowiek oczekuje, być może nawet nieświadomie, doświadczenia spotkania z osobami, dla których fakt Chrystusa jest rzeczywistością tak obecną, że ich życie się zmieniło”. Tego, według księdza Giussaniego, dzisiaj potrzeba, i tylko to porusza: „Tylko zderzenie z czymś ludzkim może wstrząsnąć dzisiejszym człowiekiem: wydarzenie, które byłoby echem tego początkowego wydarzenia, gdy Jezus spojrzał w górę i rzekł: «Zacheuszu, zejdź prędko, chcę przyjść do twego domu»” (ksiądz Giussani). Tutaj zostaje nam wskazana metoda, dzięki której chrześcijaństwo się wydarzyło i nadal wydarza. Innymi słowy, Chrystus nie jest ozdobnikiem rozwiązania, którego trzeba poszukiwać gdzie indziej, ale właściwym kluczem tego rozwiązania. Jedynie Chrystus jako obecne wydarzenie w życiu osób jest w stanie uwolnić człowieka od jego redukcji i pozwolić mu pragnąć i doświadczać owej pełni, do której jest stworzony. „Byłoby pięknie tak przeżywać pracę i relację, jak przeżywacie je ty i twoja żona”. Bez podobnego doświadczenia wyzwolenia jakakolwiek odpowiedź, tak zwana „konkretna”, będzie zawsze niewystarczająca. Potwierdzenie tego każdy z nas odnajduje w swoim życiu.

Jaki więc jest ów prawdziwy wkład, jaki każdy z nas, chrześcijan, jest powołany, aby zaoferować w toczącej się debacie, w wierności tradycji Kościoła i jego nauczaniu, których nikt nie kwestionuje? „Wiemy, że najlepszą odpowiedzią na konfliktowy wymiar człowieka, ukazany w słynnym powiedzeniu Thomasa Hobbesa homo homini lupus, jest Ecce Homo opisujące Jezusa, który nie oskarża, ale przygarnia, płacąc osobiście, zbawia”. To właśnie dzięki tej pewności, o której daje świadectwo papież Franciszek, możemy wchodzić w relację z kimkolwiek, aby „wraz z innymi budować społeczeństwo obywatelskie” (Florencja, 10 listopada 2015 r.), wnosząc – wszędzie, gdzie jest to możliwe – nasz wkład w poprawę spraw, mając na uwadze dobro wszystkich.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją