Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2016 > styczeń / luty

Ślady, numer 1 / 2016 (styczeń / luty)

Pierwszy Plan. Gioventù Studentesca

Historia pewnego życia

Cztery lata pracy nad nieopublikowanymi dotąd źródłami i nowe rekonstrukcje. MARTA BUSANI, doktor nauk w dziedzinie historii współczesnej, przestudiowała dzieje Gioventù Studentesca oraz jej oryginalność.

Alessandra Stoppa


„Przede wszystkim jeden fenomen podtrzymuje wibrujący łuk ludzkiego życia, przede wszystkim jeden fenomen jest wspólną duszą każdego ludzkiego zainteresowania, jeden fenomen jest siłą napędową każdego problemu – jest to fenomen pragnienia. Pragnienia, które popycha nas ku rozwiązywaniu problemów, pragnienia, które jest wyrazem naszego ludzkiego życia. W ostatecznej analizie jest to głęboka atrakcyjność, poprzez którą Bóg przywołuje nas do siebie”.

W ten sposób ksiądz Luigi Giussani mówił o pragnieniu w pierwszych latach historii Ruchu. Był rok 1955. Centralne miejsce, jakie zajmuje w jego wychowawczej propozycji to, co później nazwie zmysłem religijnym, jest jednym z wyjątkowych aspektów myśli założyciela CL, wyłaniającym się z książki Gioventù Studentesca. Storia di un movimento cattolico dalla ricostruzione alla contestazione („Gioventù Studentesca. Historia katolickiego ruchu od rekonstrukcji do kontestacji”). „Chodzi o próbę zgłębienia historycznych dziejów GS w kontekście społecznym i kościelnym tamtych lat, których poznanie wydaje mi się nieodzowne do zrozumienia jej zasadniczej specyfiki” – wyjaśnia autorka Marta Busani, doktor nauk w dziedzinie historii współczesnej na Uniwersytecie Katolickim w Mediolanie.

Książka jest owocem czteroletniej pracy, prowadzonej w oparciu o bardzo wiele dokumentów archiwalnych, w większości niepublikowanych, oraz źródeł drukowanych, takich jak periodyki, dzienniki i broszury. Nie jest to studium myśli księdza Giussaniego, ale badanie, które przedstawia kapłana i członków GS w działaniu.

 

Co wyłania się z dokumentów poświęconych początkom GS?

Często, kiedy mówimy o Gioventù Studentesca, wyobrażamy sobie rzeczywistość, która od samego początku pojmowała siebie jako ruch kościelny w pełnym tego słowa znaczeniu. Tak naprawdę wydaje się, że nie mieściło się to w horyzoncie księdza Giussaniego wtedy, gdy GS zaczyna stawiać pierwsze kroki. Jeśli już, pośród preferowanych przez niego modeli odniesienia znajdują się ruchy ze środowiska belgijskiej i francuskiej Akcji Katolickiej. Jednym słowem, nie chcąc podważać parafialnego modelu włoskiej Akcji Katolickiej, ksiądz Giussani przejawia pragnienie spotykania ludzi tam, gdzie oni są. Zauważa w istocie, że w obliczu mocno ukształtowanej katolickiej elity, istnieje świat młodych, do którego Kościół nie dociera.

 

Jak rozwija się doświadczenie GS?

Pierwszym zasadniczym faktem jest to, że GS właśnie rozwija się z czasem i zmienia się stopniowo. W istocie, mam wrażenie, że ksiądz Giussani nigdy nie patrzył na swój Ruch w sposób programowy. W przeciwieństwie do niektórych usiłowań podjętych wcześniej przez innych, on nie opracowuje przy biurku planu jakiegoś katolickiego ruchu. Oczywiście chce ożywić chrześcijańską obecność w szkole, ale formy i sposoby, w jakich się to dokonuje, wyłaniają się w dialogu między nim a uczniami. Zawsze horyzontem był dla niego szybko rozwijający się kontekst społeczny i kulturalny epoki.

 

Co jeszcze charakteryzuje jego usiłowanie?

Sądzę, że odejście od postawy dominującej we włoskim katolicyzmie lat 50., w której katolicka stowarzyszeniowość kładła nacisk na wymiar organizacyjny, przygotowawczy i liczbowy. Propozycja księdza Giussaniego koncentruje się natomiast na osobie, na podmiocie. Co zresztą jest powodem krytyki ze strony tych, którzy – zarówno pośród kleru, jak i świeckich – zauważają w GS niebezpieczeństwo wiary zdeprawowanej przez pewien rodzaj „egzystencjalizmu”.

 

Czy może Pani dać nam przykład?

By przywołać jakąś ważną kwestię, pomyślmy o zagadnieniu pragnienia. Dla księdza Giussaniego pragnienie jest motorem poruszającym podmiot, a przez to czymś stawiającym na równi wszystkich ludzi. Mówi o tym po raz pierwszy w 1955 roku, kiedy pisze Risposte cristiane ai problemi dei giovani („Chrześcijańskie odpowiedzi na problemy młodych”), tekst mający być odniesieniem dla kierujących Akcją Katolicką. Według niego to właśnie pragnienie jest tym, co umożliwia dialog między chrześcijaństwem a współczesnością. Ta tematyka, która w Kościele w tamtych latach często jest kojarzona z problemem modernizmu, potępionego przez Piusa X w encyklice Pascendi (1907), jest jednym z aspektów myśli księdza Giussaniego, który najmocniej kształtuje życie GS, czyniąc z niej ruch, który nie odrzuca nowoczesności, ale nieustannie się z nią konfrontuje na polu najgłębszych ludzkich wymogów. Ksiądz Giussani, mimo że czasem jest zbyt pośpiesznie kojarzony z bardziej tradycjonalnymi obszarami katolickiego świata, sytuuje się, moim zdaniem, w nurcie najbardziej znaczących fermentów odnowy Kościoła w latach przedsoborowych.

 

W jaki sposób przekłada się to na życie GS?

Kiedy zaczyna istnieć GS, ksiądz Giussani konfrontuje się wielokrotnie z radykalną myślą laicką, wyraźnie obecną w mediolańskich szkołach, zwłaszcza z tezami filozofa Guida Calogera, które w centrum umieszczają zagadnienie dialogu. „Dialog” nie jest zbyt modnym słowem w katolickim świecie w tych latach (pomimo chlubnych wyjątków), ponieważ nie został jeszcze „oclony” przez Sobór Watykański II. Ksiądz Giussani tymczasem często go używa, zwłaszcza na początku, tak że ostatecznie definiuje Promyk (cotygodniowe spotkania GS w szkołach – przyp. red.) jako „dialog”. Jest to zagadnienie, które powróci jako centralne w GS w latach 60.

 

Co ksiądz Giussani rozumie przez dialog?

Próbując po raz pierwszy wyjaśnić, czym jest GS, ksiądz Giussani mówi, że fundament Ruchu stanowią „caritas” i „dialog”. Laicka myśl utrzymuje, że dialog jest dialektyką, tymczasem on nadaje mu nowe znaczenie. Podczas jednej z lekcji dla „szefów Promyków” z GS mówi: „Dialog jest życiem. Nie dialektyką, mniej lub bardziej błyskotliwym starciem idei i mentalnych miar. Jest wzajemnym komunikowaniem siebie. Akcent nie zostaje postawiony na ideach, ale na osobie w jej istocie, na wolności. Jest życiem, którego idee są jakąś częścią”.

 

Wychodząc od takiej idei dialogu, jak umiejscawia Pani relację ze światem szkolnym?

Wyszłam od obrazu wywodzącego się z pewnej włoskiej historiografii: GS jako ruch charakteryzujący się poszukiwaniem hegemonii. Z dokumentów, do których miałam dostęp, wyłania się w każdym razie całkiem odmienny obraz. Ksiądz Giussani zawsze ostrzegał GS przed pokusą hegemonii. Nieprzypadkowo jedna z najcięższych krytyk, jakie kieruje pod jego adresem żeńska młodzież Akcji Katolickiej w Mediolanie, dotyczy tego, że ksiądz Giussani nie pozwolił uczestniczyć masowo uczniom GS w samorządach uczniowskich, co pozwoliłoby katolikom nimi rządzić.

 

Do czego prowadzi ta decyzja?

Ksiądz Giussani utrzymuje, że w szkole nie może istnieć tylko jeden samorząd uczniowski o charakterze formacyjnym i rekreacyjnym, który rościłby sobie prawo do reprezentowania wszystkich uczniów oraz organizowania ich czasu wolnego. Uważa za bardziej konstruktywne, by w szkole mogły występować i wyrażać się wszystkie młodzieżowe stowarzyszenia i ruchy. To jest obrona przestrzeni wolności, możliwości wyrażania się dla wszystkich: walka o pluralizm, którą niewielu, także pośród katolików, wydaje się rozumieć.

 

Mówiła Pani, że temat dialogu powraca w latach 60., w latach decydujących dla GS.

To prawda, a dokonuje się to przede wszystkim za sprawą Soboru. Ale GS zajmuje odmienne stanowisko w tej kwestii w stosunku do stanowisk wyrażonych przez FUCI (Federazione Universitaria Cattolica Italiana – Włoską Katolicką Federację Uniwersytecką), które w imię współpracy z innymi siłami uniwersyteckimi – w przekonaniu GS – wydają się zapowiadać ideę dialogu usuwającego różnice. W tych samych latach, w samej GS, nacisk kładziony na dialog przekłada się na otwieranie perspektyw misyjnych oraz na zaangażowanie w ekumeniczne inicjatywy. Nie brakuje w każdym razie punktów krytycznych, które ksiądz Giussani przedstawia przy wielu okazjach.

 

Jakich?

Począwszy od 1962 roku, ksiądz Giussani zaczyna mówić o kryzysie nowości, dotykającym wielu świeckich odpowiedzialnych w GS, którzy w jego przekonaniu przeżywają już Ruch jako mechaniczne stosowanie pewnej metody. Na ogół odpowiedzialni w GS, w imię wolności, do której zostali wychowani, zaczynają przywłaszczać sobie różne wymogi współdzielone przez katolicki świat młodych: pragnienie przyczynienia się do rozwoju świata oraz do poprawy sytuacji społecznej, a jednocześnie pilną potrzebę włączenia się jako bohaterowie w toczącą się debatę kulturową. Stąd też niektórzy z nich w 1965 roku proponują przekształcenie GS, wychodząc od stwierdzenia, że Ruch osiągnął takie wymiary, że konieczne jest wypracowanie własnego dyskursu kulturalnego, a następnie stworzenie struktur działalności społecznej. Ksiądz Giussani odrzuca ten pomysł, który w jego przekonaniu zagraża u samych podstaw celowi powstania GS: personalizacji wiary. Potwierdza, że GS jest chrześcijańską wspólnotą, a nie ruchem idei.

 

W książce przytacza Pani fragment, w którym ksiądz Giussani nakreśla dwa niezbędne warunki przekształcenia społeczeństwa: „religijność” oraz „zaakceptowanie prawa ewolucji”, bowiem życie człowieka przynosi powolny rozwój w historii.

Fragment pochodzi z pewnej lekcji z 1965 roku. Kiedy ksiądz Giussani zauważa, że wielu kieruje się ku społecznemu aktywizmowi, zaczyna mówić w bardziej systematyczny sposób o osobie i samoświadomości. Miejmy na uwadze, że jesteśmy u progu roku ’68: rewolucyjne żądania szerzą się także pośród katolików. Osąd księdza Giussaniego w tej kwestii jest wyjątkowo jasny, rozpoznaje on za każdą rewolucyjną hipotezą formę przemocy oraz odrzucenie prawa ludzkiego rozwoju, który wyłania się w czasie, stopniowo. Ale jednocześnie ksiądz Giussani wymyśla na nowo samą ideę rewolucji. Dla Kościoła, utrzymuje, człowiek posiada niezbywalną wartość: tylko to może naprawdę przekształcić świat. Podczas tej samej lekcji mówi: „To jest prawdziwa rewolucja, to jest prawdziwy opór historii, (…) ta rewolucja w was samych. Ponieważ wartością absolutną jest osoba. (…) Nie istnieje człowieczeństwo, nie istnieje zbiorowość, nie istnieje postęp i człowieczeństwo, ale istniejesz ty, istnieje człowiek, człowiekiem jesteś ty, jest nim osoba”.

 

Opowieść Marty Busani o GS i początkach Ruchu podczas spotkania z polskimi studentami w czasie wakacji CLU w Małem Cichem w 2015 roku.

 

Piosenka Il seme („Ziarno”)

 

Chciałabym opowiedzieć wam, co było ziarnem, które Pan zasiał w życiu księdza Giussaniego, a które potem dotarło aż do nas, aż do dzisiejszych czasów. Życie księdza Giussaniego jest takie jak nasze życie, rozwija się z ziarna, które Pan umieścił w jego ogrodzie, tak jak umieścił je w naszym życiu. A on, tak jak i my. widział, jak wraz z upływem czasu roślina wzrasta i wydaje owoce. Ksiądz Giussani nie planował ani rośliny, ani jej owoców, to znaczy Ruchu, ale przeżywał tylko swoją relację z Panem Jezusem i szedł tam, dokąd On go prowadził, a potem zobaczył, jak rodziły się owoce. W rzeczywistości ksiądz Giussani zawsze powtarzał: „Nie chciałem niczego zakładać”.

To stwierdzenie ma dwa znaczenia: to, o którym już wam powiedziałam, i jeszcze jedno. Ksiądz Giussani rozpoczynał wewnątrz Kościoła, nie zaplanował nowego ruchu, siedząc przy stoliku (jak wiecie, ruchy zostały uznane dopiero przez Jana Pawła II). Kiedy ksiądz Giussani zaczyna towarzyszyć młodzieży w 1953 roku, we Włoszech działała tylko Akcja Katolicka. I on rozpoczyna właśnie jako duszpasterz młodzieży w Akcji Katolickiej. Tworzy grupę uczniów i uczennic, nazywając ją GS [Gioventù Studentesca – Młodzież Uczniowska], ponieważ o to został poproszony przez przełożonych. On chce tylko służyć Kościołowi.

Jest to ważne, ponieważ co nowego wnosi na początku do Kościoła ksiądz Giussani? Nie jakąś strukturę, formę, ruch, ale odnawia treści. W pierwszych latach istnienia GS, 1953–1955, ksiądz Giussani mówi: „Widzę, że Jezus Chrystus nigdy nie traci swojego uroku. Dzisiaj jednak nie brakuje uroku Jezusa, ale nowego, współczesnego, sposobu zakomunikowania Go, sposobu poznania Chrystusa tak, aby ludzie naszych czasów mogli Go zrozumieć. I brakuje jeszcze jednej rzeczy: chrześcijanie myślą, że chrześcijaństwo jest serią norm moralnych, stylów zachowań, rzeczy, które należy robić”; we Włoszech w latach 50. chrześcijanin był „dobrym chłopcem”. Natomiast ksiądz Giussani podczas pierwszego zebrania GS w 1953 roku mówi, że chrześcijaństwo jest wcieleniem Jezusa Chrystusa: „I właśnie tym musimy żyć”, mówi do pierwszych uczniów z Akcji Katolickiej.

Ksiądz Giussani już w latach seminaryjnych, gdy był jeszcze bardzo młody, zrozumiał, że w centrum chrześcijaństwa znajduje się wcielona osoba Chrystusa. Był to, tak opowiadał, dla niego okres wielkich pytań: czytając w seminarium włoskiego poetę Giacomo Leopardiego, zadawał sobie pytanie o człowieka, o jego szczęście.

Pewnego dnia, podczas lekcji z księdzem Gaetano Cortim, swoim profesorem z seminarium, mówi, iż zrozumiał co oznaczają słowa z Ewangelii: „A Słowo Boże stało się ciałem”. I opowiada: „Wciąż jeszcze słyszę rozbrzmiewające słowa księdza Gaetana: «Sprawiedliwość, prawda, piękno stały się ciałem»”. Oto Jezus jest wcieleniem wszystkich ludzkich wymogów i dlatego odpowiada na potrzebę człowieka. Kościół jest właśnie tą obietnicą. Kimś, kto odpowiada na twoje pragnienie bycia szczęśliwym.

 

Dlatego Chrystus jest odpowiedzią na człowieka takiego, jakim on jest, to znaczy na jego pragnienia i na jego rozum. Dlatego, drugi punkt, wiara musi mieć związek z życiem, musi mieć coś do powiedzenia naszemu życiu, sprawom, które kochamy i problemom, wobec których stajemy itd. Wiara nie może być czymś znajdującym się obok życia, czymś na czas wolny.

Kiedy ksiądz Giussani rozpoczyna, kościoły we Włoszech w niedzielę są pełne, wszyscy są ochrzczeni i chodzą na niedzielną Mszę św. Ale ksiądz Giussani, zanim dostrzegli to inni, zauważa, że wszyscy robią to „ze względu na tradycję”, a nie „z przekonania”. Osoby uczestniczą we Mszy św., ale nie są już chrześcijanami. I ksiądz Giussani widział dobrze, jak było we Włoszech (historia Włoch jest oczywiście inna niż historia Polski, wy macie inne problemy, nie wiem, jaka jest sytuacja Kościoła tutaj dzisiaj, potem mi powiecie). W każdym razie ksiądz Giussani miał dobre przeczucie, ponieważ we Włoszech kilka lat później, w latach 1967–1968, Kościół zanika z dnia na dzień. Przykład: do seminarium w Venegono, do którego uczęszczał ksiądz Giussani, każdego roku wstępowało 100 seminarzystów, a w 1968 roku nie wstąpiło nawet 10, a niektórzy księża, profesorowie teologii, odpowiedzialni w seminarium porzucili kapłaństwo!

Oto, co mówi ksiądz Giussani w pierwszym artykule, który pisze jako asystent GS w 1954 roku: „Rzeczywistość Królestwa Bożego nie może być mierzona ilością osób, które wypełniają kościoły w wyznaczone święta czy przy określonych okazjach, albo też oratoriami zapełnionymi przez młodych widzów przybyłych ze względu na interesujący turniej piłki nożnej, lub też notującymi duże wpływy parafialnymi salami kinowymi, ale raczej wzrostem prawdziwej chrześcijańskiej osobowości” (L. Giussani, C. Oggioni, Conquiste fondamentali per la vita e la presenza cristiana nel mondo, Gioventù Italiana di Azione Cattolica, Milano 1954, s. 21)

Były to rzeczy, o których wówczas nikt nie mówił, wszyscy byli zadowoleni, ponieważ kościoły były pełne i księża nie zdawali sobie sprawy z tego, co się wydarza.

A ksiądz Giussani w 1957 roku mówi: „Młody człowiek jest chrześcijaninem, kiedy idzie w góry, kiedy idzie do kina, kiedy czyta książkę, kiedy jest ze swoimi przyjaciółmi”. Bycie chrześcijaninem dotyczy całego życia osoby.

A więc ksiądz Giussani zaczyna prowadzić lekcje religii w 1954 roku w liceum Bercheta i tam wielu jego uczniów zaczyna brać udział w spotkaniach GS. Na początku jest 20 uczniów, potem 200, następnie 500, a na początku lat 60. w całej diecezji będzie ich 3000. Czym jest GS w pierwszych latach swojego istnienia? Jest „wspólnotą chrześcijan w szkole”, a potem na uniwersytecie. To jest pierwsza wielka nowość, jaką wnosi ksiądz Giussani. Wielu w ówczesnym Kościele mówiło, że chrześcijańskie świadectwo polega na byciu „dobrym przykładem” chrześcijanina. A chrześcijanin był sam, to było indywidualne świadectwo. Natomiast ksiądz Giussani w 1955 roku mówi: „Jezus Chrystus nie powiedział: «Po waszej indywidualnej doskonałości rozpoznają, że jesteście chrześcijanami», mówił natomiast: «Kochajcie się wzajemnie, jak Ja was umiłowałem: po tym poznają, że jesteście moimi uczniami»” (AFCL, Gioventù Studentesca, b. GS/3, f. 9, „Linee ideali del Movimento studenti”, 1955). Dla księdza Giussaniego to właśnie komunia chrześcijan jest świadectwem. A nie tylko przyjaźń, ponieważ patrząc się na grupę komunistów, którzy byli w szkole, gdzie uczył, mówił: oni mogą być przyjaciółmi lub mogą być razem dla jakiejś wspólnej idei, tymczasem chrześcijańska wspólnota jest czymś innym. Ponieważ chrześcijanie stali się jednym, odkąd zostali wybrani przez Jezusa, zjednoczeni przez Jezusa.

Jak należy przeżywać jedność wewnątrz wspólnoty? Jednym z najczęściej używanych przez księdza Giussaniego słów w pierwszych latach było słowo miłość (caritas), W 1959 roku mówi: „Miłość miłosierna jest paradoksem mojego istnienia, w którym odbija się tajemnica istnienia Boga w Trójcy Jedynego: by być sobą, muszę dawać się innym; by moja osobowość miała konsystencję, muszę zatracić się w rzeczywistości innych; aby żyć, muszę umrzeć” (L. Giussani, GS. Riflessioni sopra un’esperienza, a cura di Gioventù Studentesca – via Statuto, prima edizione, Milano 1959, s. 22–23).

Ale słowa te mogły pozostać pięknymi słowami, którymi nie dało się żyć. Dlatego też ksiądz Giussani proponuje młodzieży gest, dzięki któremu mogłaby się nauczyć żyć tą miłosierną miłością także między sobą. W ten sposób rodzi się „gest charytatywny”. W niedzielę młodzież z GS jeździ na wieś pod Mediolan, gdzie panują warunki skrajnej biedy. Alkoholizm, analfabetyzm, brud, bieda itd. I zaczynają towarzyszyć ludziom, których tam spotykają. Najpierw bawią się z dziećmi, potem organizują grupy dla młodych, spotkania dla matek, ponieważ znaczna ich część nie potrafiła zajmować się swoimi dziećmi, uczą, jak je myć, odżywiać itp. A potem powstaną popołudniowe szkoły nauki języka włoskiego dla dzieci. Zaczynają w 10 osób: 5 chłopaków i 5 dziewczyn, a po trzech latach jest ich już 500. Jest to coś tak niesamowitego, że informacje o tym trafiają do prasy ogólnokrajowej. Wszyscy się pytają, kim są ci młodzi, którzy w taki sposób spędzają wolny czas. Ale wszystko zaczęło się po to, by nauczyć się kochać przyjaciół, rodzinę, kolegów w szkole, na uniwersytecie i w pracy.

 

Ostatnia rzecz, o której chcę wam opowiedzieć (potem wszystkie pytania, jakie tylko chcecie). Jak rodzi się misja? Wiecie, że Ruch jest dziś obecny w wielu krajach na całym świecie. Ale kim byli ci pierwsi, którzy wyjechali, i dlaczego wyjechali? Ludzie zaczynają wyjeżdżać na misje pod koniec lat 50., to jest w pierwszych latach istnienia Ruchu. We włoskiej prasie rozpoczyna się wielka polemika, ponieważ ludzie zauważają, że moralna i seksualna postawa młodzieży jest bardzo dyskusyjna. Praktycznie wszyscy młodzi współżyją przez ślubem, dziewczęta ubierają się coraz bardziej prowokująco itp. Teraz u nas jest to normalne, ale wtedy jeszcze tak nie było! Tradycja chrześcijańska wydawała się jeszcze bardzo silna. Kościół jest zaniepokojony. Księża zaczynają podejmować ten problem, ale odpowiedź, którą dają, jest zawsze ta sama: musimy nauczyć młodych zachowywać właściwe postawy moralne, a w kościołach, w parafiach musimy oddzielić chłopców od dziewcząt. Natomiast GS było wymieszane, byli zarówno chłopcy, jak i dziewczęta. Ksiądz Giussani idzie więc do innych księży, zaproszony na spotkanie poświęcone temu problemowi. Kapłani są zatrwożeni i pytają go, co należy zrobić. Wtedy ksiądz Giussani zaskakuje wszystkich swoją odpowiedzią, mówiąc: „Pierwszym warunkiem […] tego, by jakieś działanie mogło być sprowokowane moralnie, jest to, że perspektywa, w imię której działanie to zostaje podjęte, musi być odpowiednio rozległa, musi być wszechogarniająca, musi być uniwersalna. Moim zdaniem rozległość motywu przywołania jest jedyną rzeczą (oprócz łaski Bożej), ze względu na którą młody człowiek potrafi działać także w konkretnej sytuacji. […] Młody człowiek nadaje wymiar moralny danej chwili tylko dlatego, że kocha wszystko, a pragnienie nieskończoności sprawi, że naznaczy wiecznością nawet cztery ściany celi” (L. Giussani, Crisi e possibilità della gioventù studentesca, w: La gioventù attuale e i problemi della spiritualità,XI Tydzień Duchowości organizowany przez Uniwerystet Sacro Cuore (Mediolan, 2 – 7 maja 1960) / XI Settimana di spiritualità promossa dall'Università Cattolica del Sacro Cuore (Milano, 2–7 maggio 1960), Milano, Vita e pensiero, 1961, s. 29–40).

Wytłumaczę o co chodzi, bo zdanie jest trudne. Ksiądz Giussani mówi, że jeśli chcecie, by młodzi byli moralni, nie możecie kłaść nacisku na spójność i siłę woli, ale dać im do zrozumienia, jaki jest związek pojedynczego gestu, to znaczy nauki, przyjaciół, dziewczyny, jaki związek mają te rzeczy z ich przeznaczeniem, z ich szczęściem i ze szczęściem całego świata.

Ale jeszcze raz: jak można żyć, kochając cały świat? Jak można, idąc na zajęcia, mieć w pamięci potrzebę całego świata? Wiele razy – mnie często się to zdarza – osoba żyje, pamiętając tylko o swoich małych troskach, niepokojąc się tylko o egzamin, do którego trzeba się przygotować, własne wygody itd. A więc jak to zrobić? To niemożliwe!

Dlatego właśnie ksiądz Giussani proponuje młodym coś, co nazywa „inicjatywą misyjną”. Młodzi z GS zaczynają uczyć się kultury i historii innych narodów oraz innych religii, a następnie pod koniec miesiąca robią zbiórkę pieniędzy, ażeby utrzymać pierwszych członków GS, którzy wyjechali do Brazylii w 1962 roku. Wszyscy ci, którzy wyjechali na misje do Brazylii, są studentami lub właśnie ukończyli studia. A więc fakt, że pięć osób ze wspólnoty jest w Brazylii, myślenie o nich, to jest to, co według księdza Giussaniego służy i wychowuje wszystkich do pamięci o całym świecie podczas zwyczajnych dni życia na uniwersytecie.

A potem do pierwszych członków GS, którzy byli w Belo Horizonte, jednej z najuboższych wiosek Brazylii, ksiądz Giussani pisze w 1963 roku: „Uważajcie na fundamentalny cel do osiągnięcia: wasz prawdziwy chrześcijański wzrost. Moi drodzy, nie ma znaczenia, czy dacie radę, czy też nie dacie rady tego zrobić: Bóg sprawia, iż stajemy się przywódcami ludu tak jak Mojżesz, samotni tak jak Chrystus na krzyżu. (…) Ojciec Beduschi, jeden z pierwszych misjonarzy w Afryce, pozostał tam trzy lata, chrzcząc, po czym zmarł na czarną ospę” (A. Savorana, Vita di don Giussani, s. 285. Listy, do których odnosi się A. Savorana, zostały wydane w: L. Giussani, Tu sol – pensando – o ideal, sei vero, „Tracce – Litterae communionis”, styczeń 1999, s. I–XII).

Tak jak w przypadku charytatywności, to, co proponuje ksiądz Giussani, jest zawsze dla osoby, dla pojedynczej osoby, ażeby każdy stał się wielki.

 

Na koniec powiem o czymś, co uważam za jedną z najważniejszych rzeczy, które odkryłam podczas prowadzenia badań. Dla księdza Giussaniego zawsze było jasne, że Ruch nie jest niczym innym jak próbą życia w osobistej relacji z osobą Chrystusa, by wcielać i świadczyć o spotkanym pięknie. Tak więc CL jest rzeczywistością, która ciągle się zmienia. Tak, „zmienia się”, jest to termin, którego ksiądz Giussani używa już w latach 60. Mówi: „GS pięć lat temu było jedną rzeczą, dziś jest inną i mam nadzieję, że za pięć lat Ruch będzie jeszcze czymś innym, innym od tego, czym jest teraz”. To nie oznacza zdradzania przeszłości albo zapominania o przeszłości czy też nieuczenia się o tym, co nauczał ksiądz Giussani, w przeciwnym razie także moje studiowanie historii byłoby niepotrzebne. Ale oznacza, że dzisiaj musimy żyć nie serią formuł, wyuczonych dyskursów o tym, co jest sprawiedliwe, a co jest błędem, nie zgodnie z określonym sposobem robienia rzeczy, ale naszą relacją z Jezusem, wcielonym w twarze tych, którzy są tu z nami, a następnie tych, którzy prowadzą dziś CL. Musimy żyć nią dzisiaj, w dzisiejszych okolicznościach, pośród dzisiejszych prowokacji, we współczesnych okolicznościach naszego życia i naszego kraju, Kościoła i świata, które różnią się od tych sprzed 60 lat.

Pomyślałam o tym, słuchając Papieża, kiedy na placu św. Piotra mówił: „Nie adorujcie popiołów, ale podtrzymujcie żywym płomień charyzmatu”.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją