Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2016 > styczeń / luty

Ślady, numer 1 / 2016 (styczeń / luty)

Pierwszy Plan. Ksiądz Giussani

Aktualne pytanie

W rocznicę śmierci założyciela CL (22 lutego) poprosiliśmy wydawcę ALESSANDRA LATERZĘ, by podzielił się z nami refleksjami na temat świadectwa księdza Giussaniego Uznać Chrystusa, które znajdziecie na załączonym DVD. Poniżej także inne wypowiedzi. Tego, kto go znał i tego, kto uznaje go za przyjaciela, mimo że nigdy nie spotkał się z nim osobiście.

Fabrizio Sinisi


„Jedną z rzeczy, które uderzają mnie w księdzu Giussanim, jest jego relacja z Ewangeliami. Jest to dla niego pełna pasji lektura, z którą chętnie się konfrontuje. Nie robi teatru, nie przekazuje jej jak jakiegoś świętego tekstu – to jest osoba komunikująca doświadczenie”. Alessandro Laterza jest jedną z najważniejszych postaci włoskiego świata wydawniczego, a jego nazwiska we Włoszech nie trzeba przedstawiać nikomu. Wydawnictwo Laterza zostało założone w 1901 roku, od roku 1991 Alessandro zarządza nim wraz z kuzynem Giuseppe. Jest wiceprezydentem Powszechnej Konfederacji Przemysłu Włoskiego (tzw. Confindustrii), był przewodniczącym Komisji Kultury i zastępcą rektora Wolnego Międzynarodowego Uniwersytetu Studiów Społecznych im. Guida Carliego w Rzymie (LUISS). Alessandro Laterza jest wybitną osobistością świata kultury i zarządu Południowych Włoch, kontynuatorem wielkiej tradycji laickiej i liberalnej, która od Benedetto Crocego dotarła aż do naszych czasów. W grudniu wraz z rektorem Uniwersytetu San Marino Corrado Petrocellim w obecności księdza Juliána Carróna zaprezentował w Bari jego książkę La bellezza disarmata („Bezbronne piękno”). Wystąpienie Laterzy składało się nie tyle ze stwierdzeń, co z pytań. Poprosiliśmy go, by obejrzał nagranie z lekcją Uznać Chrystusa. Kiedy pytam, czy coś jeszcze uderzyło go w Giussanim, odpowiada: „Zdolność Giussaniego do wzruszania się”.

 

To znaczy?

Istnieje pewien rodzaj emocjonalności, którą on potrafi przekazywać. Kiedy czyta list chłopaka chorego na AIDS, nie robi show – wzrusza się szczerze. Trudno o coś takiego, prawdziwe wzruszenie dzisiaj stało się czymś rzadko spotykanym. To sprawia, że wszystko jest w nim wiarygodne.

 

„Nie da się zaprzeczyć: istnieje ktoś nieznany (…). Na horyzoncie rzeczywistości, którą oko obejmuje, serce odczuwa, a rozum sobie wyobraża, jest ów ktoś nieznany. Wszyscy go odczuwają. Wszyscy zawsze go odczuwali”. Co oznacza dla Pana to nieznane, o którym mówi ksiądz Giussani?

Jest to przeczucie, że pytanie o sens potrafimy uznać za istotne. Możemy znaleźć na nie różne odpowiedzi, ale według Giussaniego znajduje ono spełnienie nie ogólnie w religiach, ale w Chrystusie. Wydaje mi się, że to jest jego wielka charyzmatyczna intuicja: uchwycił u mężczyzn i kobiet swojego i naszego czasu zasadniczą potrzebę.

 

O jaką potrzebę chodzi?

O potrzebę pytania o znaczenie. W chwili zaspokojenia pierwotnych potrzeb materialnych wynurzają się pytania, zadajemy sobie pytanie, jaki jest następny cel. Utożsamienie pytania o szczęście z wymogiem konsumpcjonizmu bardzo szybko ukazuje swoje ograniczenia: ile rzeczy możemy nabyć, zanim wyczerpie się nasza materialna ciekawość? Następnie pojawia się nieunikniona kwestia śmierci. Możemy nawet udawać, że ją wysterylizowaliśmy i odsunęliśmy w kąt, wszyscy jednak jesteśmy świadomi, że bardzo trudno jest pojąć kres naszego fizycznego przeznaczenia. W ten sam sposób poza zachodnią cywilizacją, gdzie występują skrajnie trudne warunki życia, wyłania się analogiczne pytanie o sens: ktoś zadaje sobie pytanie: dlaczego? – dlaczego właśnie ja, dlaczego tutaj? Oto właśnie, w Giussanim nie dostrzegam tylko zwykłego ducha ewangelizacji, ale pragnienie zrozumienia pytania. Wydaje mi się, że zasadniczym punktem jego lekcji jest właśnie to: uchwycić pytanie o sens, połączyć je z horyzontem obecności. Nie wiązać sensu swojego życia z odzyskaniem albo tęsknotą za przeszłością czy też z przyszłą projekcją, ale rozpoznać i uznać sens dzisiaj. W każdym pojedynczym momencie życia.

 

W lekcji znajduje się przykład zaczerpnięty z wiersza Victora Hugo: przeogromna równina, na której mnóstwo ludzi usiłuje zbudować most mający połączyć ich z niebem. Jest tylko jeden człowiek, jeden w całej historii, który pojawia się niespodziewanie i mówi: „Ja jestem tym mostem”. To jest roszczenie zawarte w chrześcijaństwie. Ksiądz Giussani kładzie duży nacisk na tę historyczną „nieredukowalność”.

Historyczność chrześcijaństwa jest stwierdzonym faktem. Była to pierwsza wielka religia, która nie tylko związała się z jakimś wydarzeniem, ale mierzy czas w odniesieniu do tego wydarzenia. Giussani posługuje się bardzo skutecznym obrazem, przenosząc Chrystusa w teraźniejszość: przywołuje pierwsze spotkanie z apostołami, przedstawione w pierwszym rozdziale Ewangelii św. Jana. Z tamtej chwili, mówi, „wypływa ludzki strumień, który dotarł aż do mojej matki; ona powiedziała o tym mnie, a ja mówię o tym wam”. A więc przeszłość staje się trwałą teraźniejszością, która odpowiada teraz na moje i wasze pytanie.

 

Ksiądz Giussani, opowiadając o epizodzie przywołującym spotkanie z Chrystusem na plaży po Zmartwychwstaniu, mówi, że Piotr „poczuł się jakby przytłoczony ciężarem swojej nieudolności, swej nieumiejętności bycia człowiekiem”. Czym jest dla Pana to „bycie człowiekiem”, to „człowieczeństwo”, o którym mówi ksiądz Giussani?

Dla mnie tym wymiarem człowieka, który postrzegam jako coś, co nas wyróżnia, jest wymiar darmowości. Udaje nam się – obawiam się, że zbyt rzadko – wyrażać nasze człowieczeństwo w momentach albo w gestach, w których wychodzimy ku drugiemu bez żadnego innego celu jak tylko ze względu na sam ten gest, na tego kogoś, na to coś, bez żadnych kalkulacji ani chęci zysku. Sądzę, że jest to cecha, w której możemy rozpoznać się dogłębnie jako istoty ludzkie. Może chodzić o wielkie heroiczne czyny albo mikroskopijne codzienne działania, ale rozpoznaję w nich znamię wymogu głębszego instynktu społecznego, który nie opiera się po prostu na współegzystencji, ale na idei, że pięknie jest się poświęcać, ponieważ to poświęcenie jest nieoszacowaną inwestycją, największą z możliwych. To jest wymiar, który dostrzegam w refleksji Giussaniego i w który bardzo wierzę.

 

Ksiądz Giussani mówi o tej darmowości także jako o czystości w relacji z rzeczami.

Jestem przekonany, że nie jest to wymiar zarezerwowany wyłącznie dla chrześcijaństwa; zapewne jest to wymiar bardzo mocno akcentowany, ale także bardzo gorszący w kontekście, w którym dojrzewa obecność Chrystusa. Sądzę jednak, że ta darmowość jest czymś głębokim, jakby biologicznym, czymś, co przynależy do ludzkiej natury. Nie wiem, czy jest to wartość zmieniająca się w czasie; sądzę jednak, że jest to jedna z najsilniejszych cech sukcesu ewolucyjnego naszego gatunku. Jest to jedno ze źródeł ludzkiej kreatywności, tych narzędzi niepotrzebnych z punktu widzenia praktycznego, takich jak poezja, sztuka, teatr, filozofia. Są one częścią tego wymiaru hojności, darmowości, który w pewien sposób jest nadzwyczajnym, zasadniczym, napędem tego, czym jesteśmy.

 

W lekcji jest także mowa o świadkach, osobach, epizodach. Czy jest coś, co szczególnie Pana uderzyło?

List kobiety z Kampali, która pyta samą siebie: „Co ja tutaj robię?”. I przyznaje, że sensem jej obecności jest pochylanie się nad cierpiącym ciałem niepełnoletniego więźnia. Według mnie to dużo znaczy. Myślę o osobach, które wciąż pracują w trudnych kontekstach ze świadomością, że codziennie ryzykują swoje życie. Sądzę, że to jest bardzo konkretna forma świadczenia o tej darmowości, o której mówiliśmy.

 

Pana obecność jest ważna zarówno w świecie kultury, jak i w środowisku pracy. Czy dostrzega Pan użyteczność chrześcijaństwa we współczesnym świecie?

Dostrzegam go w bardzo konkretnym wymiarze: trzeba uznać, że katolickie doświadczenia, które są bardzo ważnymi elementami społecznej spójności, wnoszą przeogromny wkład. Nie sądzę, że jest to tylko zwykły zbieg okoliczności, że w wielu bardzo trudnych kontekstach punktem odniesienia jest świat Kościoła. Coś to najwidoczniej oznacza. I nie postrzegam tego tylko w odniesieniu do działalności charytatywnej, lecz widzę, że jest częścią pewnej misyjnej propozycji, która w naszym świecie jest bardzo ważna. Jest to świat, którego my, laicy, być może nie znamy wystarczająco.

 

Ksiądz Giussani kończy lekcję w ten sposób: „Tak przeżywane wzruszenie staje się walką z nihilizmem, jest przeciwko nihilizmowi” i mówi o człowieczeństwie Kościoła, o jego życiu. Czym jest dla Pana przeżywanie wzruszenia w ten sposób?

Jeśli uważamy, że nihilizm jest całkowitym spustoszeniem każdej wartości, zgnieceniem każdego naszego działania i myśli w wymiarze innym niż indywidualny, mogę być tylko przeciwko nihilizmowi. Wierzę w wartości społeczne. Myślę, że bycie przedsiębiorcą jest także służbą dla innych. Nie kocham przyszłości, nie podoba mi się projekcja przyszłości jako ucieczki od teraźniejszości, nie patrzę w ogóle w terminarz. Wierzę, że istnieją jakieś niesamowicie ważne sposoby relacji z rzeczywistością, z którą trzeba się liczyć, nawet jeśli rodzi ona niezgodę i sprzeciw. Wierzę we współudział i darmowość. Nie wiem, czy w ten sposób można ująć przeżywanie wzruszenia, ale ja tak bym to wyraził.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją