Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2015 > wrzesień / październik

Ślady, numer 5 / 2015 (wrzesień / październik)

Ameryka. Podróż papieska

Zaskoczeni

Przemyślany dziennik podróży papieża na Kubę i do Stanów Zjednoczonych. Od wystąpienia w ONZ po małą szkołę na nowojorskim Harlemie. Dni głębokich gestów i pokornych przywołań: bezbronna siła Ewangelii zwyciężyła zakłady i kategorie. Aż po tę intymną modlitwę: „Strzeż wszystkich tych, którzy na mnie spojrzeli”.

Andrea Tornielli


„Kiedy samolot wyrusza w drogę po wizycie, przychodzą mi na myśl spojrzenia wielu ludzi i chcę się za nich pomodlić, i powiedzieć Panu: «Przybyłem tutaj, aby coś zrobić, aby czynić dobro; może zrobiłem coś źle, przebacz mi, Panie. Ale strzeż wszystkich tych ludzi, którzy na mnie spojrzeli, myśleli o tym, co powiedziałem, którzy słuchali, a także tych, którzy mnie krytykowali, wszystkich…»”*. W najintymniejszej i najbardziej osobistej odpowiedzi – której towarzyszyło stwierdzenie, że „tego nie można powiedzieć w gazetach” – udzielonej przez Franciszka podczas spotkania z dziennikarzami w czasie przelotu z Filadelfii do Rzymu, znajduje się klucz do zrozumienia tej długiej podróży, która zaprowadziła go na Kubę oraz do Stanów Zjednoczonych.

„Zaskakującej” podróży papieża, który przybył przede wszystkim po to, by spotkać, poznać, objąć, współdzielić. Który mógł – dzięki darowi swojego świadectwa składającego się zarówno z gestów, jak i ze słów – dotrzeć do ludzkich serc, wytrącając z ręki broń temu, kto miał nadzieję, że będzie mógł go zaszufladkować, umieścić wśród komunałów i przesądów, albo sądził, że już z góry przewidział, jaka będzie ta podróż, zwłaszcza domniemane „trudności”, które wywodzący się z Ameryki Łacińskiej papież miał napotkać w Stanach Zjednoczonych.

 

Wrota do USA. Franciszek początkowo chciał wjechać do Stanów Zjednoczonych przez granicę z Meksykiem, tę samą, którą usiłuje przekroczyć wielu migrantów. Nie było to możliwe, ponieważ nie można było pojechać do Meksyku, nie odwiedziwszy znajdującego się w stolicy sanktuarium Matki Bożej z Guadalupe. I w ten sposób, dzięki ociepleniu stosunków, o które starała się watykańska dyplomacja, karaibska wyspa, rządzona przez castryzm, stała się „wrotami”.

Na Kubie Franciszek podążał śladami Jana Pawła II i Benedykta XVI, by usprawnić powolną drogę, którą zmierza miejscowy Kościół. Gdy tylko Franciszek przybył do Hawany, w obecności Raula Castro, mówił, odnosząc się do ocieplenia stosunków z USA, o „wydarzeniu napełniającym nas nadzieją”, „o znaku zwycięstwa kultury spotkania i dialogu”, „przykładzie pojednania dla całego świata”. I poprosił, by Kościół mógł dalej towarzyszyć i dodawać odwagi kubańskiemu narodowi w jego nadziejach i troskach, z wolnością i przy pomocy środków oraz przestrzeni koniecznych do zanoszenia orędzia o Królestwie aż na egzystencjalne peryferia społeczeństwa.

Pozostała część podróży przebiegła w duchu nauczania pasterskiego. Odprawiając Mszę św. na placu Rewolucji w Hawanie, pod przeszywającym spojrzeniem wizerunku Che Guevary, papież przypomniał, że „służba nigdy nie jest ideologiczna, ponieważ nie służy ideom, ale osobom”, zapraszając jednocześnie Kubańczyków, by nie pozwalali się wciągać w projekty mogące „wydawać się kuszące, które jednak nie są zainteresowane obliczem tego, kto jest obok”. By być wielkim, trzeba stać się małym i „troszczyć się o kruchość”. Prosta i konkretna propozycja: patrzeć „zawsze w twarz bratu”, który cierpi, dotykać „jego ciała”, czuć „jego bliskość, a nawet w pewnych przypadkach «znosić» ją” i starać się „go wspierać”. Ponieważ ten, „kto nie żyje, aby służyć, nie zasługuje, aby żyć”.

Po wizycie Jana Pawła II Fidel Castro przywrócił Boże Narodzenie jako święto państwowe, po wizycie Benedykta XVI to samo uczynił Raul z Wielkim Piątkiem. Tym razem Kościół kubański ma nadzieję, że przyjazd Franciszka pozwoli mu mieć więcej środków finansowych i większy dostęp do środków komunikacji.

 

Mateusz i spojrzenie Jezusa. Do najbardziej poruszających momentów kubańskiego etapu pielgrzymki należała zapewne Msza św. na placu Rewolucji w Holguín, odprawiona 21 września. Było to w święto św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty oraz dzień, w którym 61 lat wcześniej życie Jorgego Marii Bergoglia zmieniło się, gdy poczuł się ogarnięty dokładnie takim samym spojrzeniem, jak wezwany przez Jezusa poborca podatkowy. Słońce przypieka, panuje nieznośny zaduch. Raul Castro siedzi w pierwszym rzędzie w słomkowym kapeluszu z szerokim rondem. Połowa miasta oczekuje Franciszka od wielu godzin.

Papież przypomina w homilii o „grze spojrzeń”, przemieniającej życie Mateusza, grzesznika, znienawidzonego przez lud poborcy podatków, który za sprawą tego tylko spojrzenia „powstał i poszedł za Nim”. Bóg zawsze nas uprzedza, podkreśla Franciszek. „Chociaż nie ośmielamy się podnieść wzroku na Pana, to On zawsze pierwszy spogląda na nas”, wykracza poza „to, co pozorne, poza grzech, niepowodzenie czy nikczemność” albo kategorię społeczną. Ponieważ przybył, by szukać nie sprawiedliwych i doskonałych, ale grzeszników, tych wszystkich, którzy czują się „niegodni”.

 

Syn emigrantów. W Stanach Zjednoczonych, gdzie życie polityczne, a także kościelne cierpi z powodu plagi upraszczającej polaryzacji – demokratyczny albo republikański, liberalny albo konserwatywny – Franciszek wchodzi dyskretnie z bezbronną i rozbrajającą siłą Ewangelii. Pierwsze słowa wypowiada publicznie w ogrodach Białego Domu, stając przy boku Baracka Obamy: „Jako syn rodziny imigrantów, cieszę się, iż goszczę w tym Przywołanie do ponaglającej konieczności zmiany nastawienia w stosunku do migrantów napierających przez meksykańską granicę nie zostaje wypowiedziane ex cathedra. Papież mówi o sobie i o Ameryce, o najprawdziwszych wartościach, o ojcach założycielach. To samo czyni następnego dnia podczas wystąpienia w Kongresie. Po raz pierwszy papież przemawia w siedzibie Kongresu Stanów Zjednoczonych. Robione są zakłady o to, kto co będzie oklaskiwał podczas papieskiego wystąpienia. Franciszek po raz kolejny zaskakuje. Nie dąży do zachowania równowagi między hasłami pro life i w obronie rodziny a przywołaniami w obronie ubogich i migrantów. Po pierwsze dlatego, że pomoc ubogim i migrantom oznacza bycie pro life: życie to nie tylko stadium embrionalne, a następnie zagrożona eutanazją jego końcowa faza, ale także 70–80 lat, które są pomiędzy. A następnie dlatego, że jego postawa to pokorne przywołanie, osobiste świadectwo dotykające serca rozmówcy. „My, mieszkańcy tego kontynentu, nie boimy się cudzoziemców, ponieważ większość z nas kiedyś była cudzoziemcami. Mówię to do was jako syn imigrantów, wiedząc, że wielu z was jest również potomkami imigrantów”. I „gdy obcy żyjący pośród nas błaga, nie możemy powtarzać grzechów i błędów przeszłości”, takich jak te popełnione niegdyś wobec rdzennych mieszkańców Ameryki.

Franciszek prosi także o zniesienie kary śmierci. Kluczowymi postaciami jego wystąpienia są czterej wielcy Amerykanie. Abraham Lincoln, Martin Luther King, Dorothy Day i Thomas Merton bronili wolności, równouprawnienia dla wszystkich, sprawiedliwości społecznej i praw uciskanych, możliwości prowadzenia dialogu. Jak gdyby Franciszek mówił: Ameryko, pamiętaj, kim jesteś!

 

Dobrzy i źli? Najbardziej oryginalną i śmiałą częścią wystąpienia w Kongresie było zaproszenie do nieulegania pokusie upraszczania, które jest kluczem postępowania, charakterystycznym dla wielu polityków i współczesnych środków przekazu informacji. Upraszczania, które bardzo łatwo dzieli świat na dobrych i złych, sprawiedliwych i grzeszników. Upraszczania bardzo użytecznego, gdy chce się usprawiedliwić wojny i interwencje zbrojne, ponieważ posługuje się demonizacją przeciwnika.

Franciszek z pewnością nie przemilcza groźby fundamentalizmu religijnego, przywołując jego „brutalne zbrodnie”. Ale wyjaśnia: „Współczesny świat, z jego otwartymi ranami, które naznaczają wiele naszych braci i sióstr, wymaga od nas przeciwstawiania się wszelkim formom polaryzacji, które dzieliłby go na te dwa obozy. Wiemy, że próbując się uwolnić od wroga zewnętrznego, możemy ulec pokusie, aby umacniać wroga wewnętrznego. Naśladowanie nienawiści i przemocy tyranów i morderców jest najlepszym sposobem, aby zająć ich miejsce. To jako naród odrzucacie”. Także wystąpienie przed Zgromadzeniem Generalnym ONZ lokowało się na tej linii: Franciszek zaprasza do bronienia „z mocą” praw wykluczonych ze społeczeństwa oraz ochrony środowiska, prosi o zaprzestanie zbrojeń, które czynią nas „Narodami Zjednoczonymi strachem” oraz unikania konfliktów przy pomocy negocjacji, reformując ONZ i rozszerzając obecność Rady Bezpieczeństwa.

 

Kościół ludu. Wraz z tłumami przyjmującymi papieża oraz gestami takimi jak wizyta w szkole na nowojorskim Harlemie albo w filadelfijskim więzieniu kluczem do amerykańskiego etapu pielgrzymki są dwa przemówienia skierowane do biskupów. Biskupom północnoamerykańskim Franciszek przestawia się jako „brat pośród braci”. Prosi, by nie posługiwali się „wojowniczym językiem” ani nie ograniczali do „proklamacji”. Trzeba „zdobyć miejsce w ludzkich sercach”, nie czyniąc nigdy z krzyża „sztandaru ziemskich zmagań”.

Biskupów pochodzących z całego świata, obecnych na spotkaniu rodzin, prosi o wyjście poza użalanie się i potępianie tego, co nie układa się pomyślnie: „My biskupi, jako pasterze, jesteśmy wezwani do zebrania naszych sił i odbudowania entuzjazmu dla czynienia rodzin coraz pełniej zgodnymi z błogosławieństwem Boga, zgodnymi z ich powołaniem! Musimy zaangażować nasze siły nie tyle w powtarzanie problemów otaczającego nas świata i zasług chrześcijaństwa, ale skierowując do ludzi młodych szczerą zachętę, aby byli odważni i zdecydowali się na małżeństwo i rodzinę”. Zaprasza do „tracenia czasu” z rodzinami, poprzez przebywanie z nimi i współdzielenie ich trudności, w bliskości z tymi, którzy są „zagubieni, opuszczeni, zranieni, złamani, poniewierani i pozbawieni swej godności”.

„Jeśli okażemy się zdolni do wymagającego zadania, by odzwierciedlać Bożą miłość, kultywując nieskończoną cierpliwość i pokój ducha, starając się siać jej ziarno w często krzywych bruzdach, w które mamy rzucać ziarno – bo naprawdę musimy wiele razy siać w krzywych bruzdach – wówczas nawet Samarytanka z pięcioma mężczyznami, którzy nie byli jej mężami, odkryje, że jest w stanie dawać świadectwo. A do każdego bogatego młodzieńca, który z bólem odczuwa, że musi na nowo przemyśleć swoje sprawy, zejdzie z drzewa starszy celnik, dając czterokrotnie tyle ubogim, o których wcześniej nigdy nie pomyślał”.

Konkretny przykład tej postawy i tego spojrzenia, tego „duszpasterskiego nawrócenia”, papież Franciszek ofiarowywał na każdym etapie swojej amerykańskiej podróży.

 

* Tłumaczenia tekstów papieskich wystąpień cytowane za: w2.vatican.va.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją