Ślady
>
Archiwum
>
2015
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2015 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) Pierwszy Plan. Meeting Nieprzewidywalna iskra Meeting potrzeby nieskoĹczonoĹci i metody Boga: spotkanie po spotkaniu, nieprzewidywalny spektakl czĹowieczeĹstwa, ktĂłre siÄ rozpala. I buduje jednoĹÄ oraz âinny rodzaj Ĺźyciaâ. Wolontariusze, wiele Ĺwiadectw, goĹcie âz dalekaâ, ktĂłrzy czujÄ siÄ jak w domu⌠Na tych stronach najwaĹźniejsze fakty z caĹego tygodnia. Davide Perillo âTo od tego wĹaĹnie rozpoczyna siÄ na nowo!â W powietrzu wciÄ Ĺź jeszcze rozlega siÄ echo skrzypiec grajÄ cych Bacha. Joseph Weiler na dĹuĹźszÄ chwilÄ wstrzymaĹ oddech, po czym powiedziaĹ ze Ĺmiechem: âPotrzeba minuty, by zĹapaÄ oddechâ. A ksiÄ dz JuliĂĄn CarrĂłn, rozmawiajÄ cy na scenie z MonicÄ Maggioni o Abrahamie i o wyzwaniach teraĹşniejszoĹci, zabiera niespodziewanie gĹos: âI to jest wĹaĹnie to, od czego siÄ rozpoczyna! Od tej chwili, w ktĂłrej czĹowiek zostaje pochwycony na nowo. Jest w rzeczywistoĹci coĹ, co pociÄ ga bardziej niĹź wszystkie braki, wszystkie ograniczenia. Wobec czegoĹ takiego ÂŤjaÂť rozpoczyna na nowo. I nie potrzeba nic wiÄcej. Trzeba tylko, by siÄ wydarzaĹoâ. Jest to chwila streszczajÄ ca caĹy Meeting, a zauwaĹźa to siedem tysiÄcy osĂłb zgromadzonych w sali. Siedem kolejnych dni, 78 spotkaĹ, 220 goĹci, 15 wystaw, 880 zwiedzajÄ cych, niekoĹczÄ ce siÄ, zapierajÄ ce dech w piersiach piÄkno, a wszystko tak naprawdÄ moĹźna zawrzeÄ w wymianie zdaĹ przyjÄtych niespodziewanymi i przepeĹnionymi wdziÄcznoĹciÄ oklaskami. ByĹ to Meeting Mario Luziego i tÄsknoty za nieskoĹczonoĹciÄ , wyraĹźonej w tych wersach, ktĂłre podarowaĹy jeden z najpiÄkniejszych tytuĹĂłw w historii (âCzego brakiem jest ten brak, o serce, ktĂłry wypeĹnia ciÄ niespodziewanie?â), staĹ siÄ takĹźe, z czasem, Meetingiem Abrahama. Nie tylko ze wzglÄdu na rozmowÄ przewodnika CL i wielkiego Ĺźydowskiego prawnika, prowadzonÄ przez nowÄ szefowÄ telewizji RAI (caĹy tekst znajdziecie we wkĹadce). Ani nawet ze wzglÄdu na wystawÄ, ktĂłrÄ przygotowaĹ biblista ksiÄ dz Ignacio Carbajosa wraz z archeologiem Giorgio Buccellatim. Ale wĹaĹnie ze wzglÄdu na to, co wydarzyĹo siÄ na Meetingu. Gdzie wydarzyĹa siÄ metoda Boga, ten nieprzewidywalny moment, w ktĂłrym Tajemnica odsĹania siÄ czĹowiekowi w historii, kaĹźe sobie mĂłwiÄ âTyâ i poprzez jednÄ osobÄ komunikuje siÄ caĹemu Ĺwiatu. WidaÄ byĹo, jak siÄ wydarza. Nieustannie. WydarzyĹa siÄ juĹź wobec orÄdzia papieĹźa Franciszka, ktĂłre jest pochwaĹÄ serca, braku przeszywajÄ cego nasze wnÄtrze (ânie jest to znak tego, Ĺźe urodziliĹmy siÄ ÂŤz wadÄ Âť, ale Ĺźe nasza natura jest stworzona do rzeczy wielkichâ), a zarazem przesĹaniem o tym, Ĺźe âBĂłg, nieskoĹczona Tajemnica, pochyliĹ siÄ nad naszÄ spragnionÄ Go nicoĹciÄ i ofiarowaĹ odpowiedĹş, na ktĂłrÄ wszyscy czekajÄ , nie zdajÄ c sobie nawet z tego sprawy (âŚ). Tylko inicjatywa Boga StwĂłrcy mogĹa napeĹniÄ miarÄ serca; i On wyszedĹ nam na spotkanie, aby pozwoliÄ nam siÄ znaleĹşÄ tak, jak znajduje siÄ przyjacielaâ. Oto przyjaciel. Sprzymierzeniec, powiedziaĹby Joseph Weiler. A to, co rodzi to przymierze z Bogiem i jakÄ stwarza przyjaźŠmiÄdzy ludĹşmi i narodami, moĹźna byĹo zobaczyÄ przy wielu okazjach. W czwartek â niezwykĹy dzieĹ na rozpoczÄcie â goĹÄmi w audytorium byli kardynaĹ (Jean Louis Tauran), rabin (HaĂŻm Korsia) i imam (Azzedine Gaci). ChrzeĹcijanie, Ĺźydzi, muzuĹmanie. âReligie abramistyczneâ. Czy sÄ czÄĹciÄ problemu, ĹşrĂłdĹem konfliktĂłw, ktĂłre zaogniajÄ siÄ na naszych oczach, czy teĹź pomocÄ w ich rozwiÄ zaniu? Meeting przyjÄ Ĺ teĹź gorÄ ce powitanie Bana Ki-Moona, sekretarza ONZ, i gĹÄbokie sĹowa Sergia Mattarella, dyrektora âRepubblikiâ, o âzarodkach trzeciej wojny Ĺwiatowejâ oraz o naszej odpowiedzialnoĹci w zwalczaniu tej tendencji (ânaszym zadaniem jest poĹoĹźenie kresu nienawiĹci, przyczynienie siÄ do wzrostu zaufania i wspĂłĹpracy, ukazania zalet pokojuâ). I tam, na sali, widaÄ, Ĺźe zaufanie siÄ wydarza, podczas rozmowy, ktĂłrÄ kardynaĹ Tauran zakoĹczyĹ zaproszeniem: âDziÄkujÄ wam, ktĂłrzy otwieracie drzwi, by powiedzieÄ wÄdrowcom: ÂŤChodĹşcie i zobaczcie, BĂłg nie umarĹ!Âťâ.
Pierwsza dama i GaudĂ. Przy tych drzwiach stanÄĹo wielu. GoĹcie cieszÄ siÄ miÄdzynarodowÄ sĹawÄ , tak jak Rula Ghani, chrzeĹcijaĹska pierwsza dama umÄczonego Afganistanu, ktĂłra bez reszty zaangaĹźowaĹa siÄ w niesĹychanÄ rozmowÄ z osobami zebranymi w sali (âponiewaĹź moja praca polega na sĹuchaniu ludziâ), pokazujÄ c, Ĺźe ma jasne zdanie na temat dialogu: âW jaki sposĂłb moĹźe siÄ on urzeczywistniÄ? Trzeba go po prostu przeĹźywaÄâ. Albo jak JosĂŠ Almuzara, przewodniczÄ cy Stowarzyszenia do spraw Beatyfikacji Antoniego GaudĂego, przybyĹy w zwiÄ zku z wystawÄ opowiadajÄ cÄ o przyjaĹşni Etsuro Sotoo, rzeĹşbiarza Sagrady FamĂlii, z Sandro RondenÄ , niedawno zmarĹym architektem, restauratorem opactwa w Morimondo, i âwzruszyĹ siÄ tym, jak bardzo czuĹ siÄ u siebie w domu w kaĹźdej sytuacji ze wszystkimiâ. Pietro Modiano, przewodniczÄ cy SEA (SocietĂ Esercizi Aeroportuali â Stowarzyszenia ÄwiczeĹ Lotniskowych), wyznaĹ natomiast na zakoĹczenie szczerego do bĂłlu wystÄ pienia, w ktĂłrym opowiedziaĹ o tym, jak odkrywa ksiÄdza Giussaniego, Ĺźe âznajduje siÄ w proguâ tego domu, on, pochodzÄ cy z odlegĹego dla Ruchu Ĺwiata, dodajÄ c: âI nie sÄ dzÄ, Ĺźeby spotkanie was przynaleĹźaĹo do przeznaczenia, ktĂłre byĹo mi wczeĹniej pisaneâ. Nieprzewidywalne. Iskra, ktĂłra siÄ zapaliĹa. Ta sama iskra zajÄĹa serca sĹuchaczy, ktĂłrzy spotkali drugiego Abrahama tych dni: ojca Alsabagha, proboszcza z Aleppo w Syrii. Na imiÄ ma wĹaĹnie Ibrahim. Jego opowiadanie, po twardych i przepeĹnionych cierpieniem sĹowach ksiÄdza Douglasa Baziego, kapĹana z Erbil, naznaczyĹo Meeting (zob. s. 16); a jeszcze bardziej â jeĹli jest to w ogĂłle moĹźliwe â jego oblicze, ze wzglÄdu na niewyobraĹźalnÄ radoĹÄ czĹowieka, ktĂłry Ĺźyje i cierpi ze swoim ludem dosĹownie w odlegĹoĹci strzaĹu od ISIS. Pytano go z tysiÄ c razy, na stoisku wystawowym i w korytarzach: âJak moĹźemy wam pomĂłc?â. I odpowiadaĹ zawsze w ten sam sposĂłb: âSwojÄ wiarÄ . MĂłdlcie siÄ i niÄ Ĺźyjcieâ. DodajÄ c czÄsto zaproszenie, ktĂłre odbieraĹo mowÄ: âOdwagi, czyĹcie tak dalej i my dalej bÄdziemy tak czyniÄ. Zjednoczeniâ. Odwagi. On mĂłwi to nam! Kto wie, czy ma to coĹ wspĂłlnego z ziemiÄ obiecanÄ Abrahamowi, o ktĂłrej bÄdzie mĂłwiĹ Weiler? âNie jest to tylko terytorium: to inny rodzaj Ĺźycia, relacji miÄdzy czĹowiekiem a czĹowiekiem i czĹowiekiem a Bogiemâ. Z pewnoĹciÄ byĹy dziesiÄ tki momentĂłw, w ktĂłrych ten inny sposĂłb Ĺźycia byĹ obecny, zobaczyli go wszyscy. PrzykĹad? Kolacja, ktĂłra w poĹowie Meetingu jednoczy goĹci, by mogli siÄ poznaÄ. NiezwykĹy mix, w ktĂłrym nadarza siÄ okazja spotkania siÄ prawosĹawnego biskupa i egipskiego adwokata, dziennikarzy i filozofĂłw, menadĹźerĂłw miÄdzynarodowych firm i siostry misjonarki. I gdzie w pewnym momencie odnosisz jasne wraĹźenie, Ĺźe w tym tkwi sedno tego wieczoru, przy stole, obok ktĂłrego znajduje siÄ nieruchomy czĹowiek, na wpóŠleĹźÄ cy na wĂłzku inwalidzkim. To Ugo Rossi, chory na stwardnienie zanikowe boczne, ktĂłremu towarzyszy spojrzenie i troska Ĺźony Silvii. Nie moĹźe nic powiedzieÄ, nie moĹźe nic zrobiÄ. Tylko kochaÄ i byÄ kochany. Ale Patrzysz wokóŠi rozumiesz nieco lepiej zaskakujÄ ce zdanie Lyndona Neri, chiĹskiego designera: âPo raz pierwszy widzÄ wydarzenie, w ktĂłrym zawiera siÄ wszystkoâ. Nie mĂłwiĹ tylko o róşnorodnoĹci zagadnieĹ, o tym, Ĺźe na Meetingu rozmawiano o Europie i o badaniu przestrzeni kosmicznej, o Trybunale Konstytucyjnym (z Sabino Cessese i MartÄ CartabiÄ ) i jÄzykoznawstwie (podczas wideokonferencji z Noamem Chomskym, jednym z najwiÄkszych ĹźyjÄ cych intelektualistĂłw). MĂłwiĹ o czĹowieczeĹstwie. Jest tutaj wszystko. W caĹoĹci. Dlatego Pupi Avati, mistrz kina, kiedy zostanie poproszony o komentarz na temat Meetingu, powie: âNie ma juĹź nikogo we WĹoszech, kto proponowaĹby wspĂłlny projekt, coĹ potrafiÄ cego ludzi zaangaĹźowaÄ i przyciÄ gnÄ Ä. Tutaj to siÄ wydarza. Ten, kto wymyĹliĹ Meeting, wymyĹliĹ coĹ niemoĹźliwegoâ. NiemoĹźliwe. Tak powiedziaĹa Sara, podeszĹa w wieku Ĺźona Abrahama, Bogu, ktĂłry zwiastowaĹ jej narodziny syna. Tak wciÄ Ĺź myĹlimy my, uporczywie prĂłbujÄ c zmierzyÄ i posiÄ ĹÄ rzeczywistoĹÄ, ktĂłra nie jest nasza â jest nieprzewidywalna, jest miejscem, w ktĂłrym Tajemnica odsĹania siÄ tak, jak chce. W obliczu mnicha Shodo Habukawy, szczÄĹliwego jak dziecko na zakoĹczenie momentu, ktĂłry poĹÄ czyĹ buddyjskie modlitwy shomyo z tradycyjnymi chrzeĹcijaĹskimi pieĹniami. Albo w przyjaĹşni z osobami, ktĂłre jeszcze kilka lat temu trudno byĹo sobie wyobraziÄ, Ĺźe bÄdÄ tak bliskie, a tymczasem sÄ tutaj za sprawÄ rozwijajÄ cych siÄ z czasem relacji, poniewaĹź za kaĹźdÄ obecnoĹciÄ znajduje siÄ historia: od Luigiego Berlinguera [wĹoskiego polityka, eurodeputowanego â przyp. red.] po Luciano Violante [wĹoskiego dziaĹacza komunistycznego â przyp. red.], od Piera Sansonettiego [lewicowego dziennikarza â przyp. red.], ktĂłry szczerze opowiedziaĹ o sobie, po Alberto SavoranÄ w jednej z najpiÄkniejszych rozmĂłw Meetingu.
Na parkingu. MiÄdzy pawilonami krÄ ĹźyĹ takĹźe dĹugo inny czĹowiek lewicy, Fausto Bertinotti, byĹy przywĂłdca Partii Odbudowy Komunistycznej. OpowiedziaĹ o sobie podczas jednego ze spotkaĹ. PrzysĹuchiwaĹ siÄ rozmowie o Abrahamie (âwszedĹem z wieloma pytaniami, wyszedĹem juĹź bez nichâ). PatrzyĹ, pytaĹ, rozmawiaĹ. I wzruszyĹ siÄ na wystawie o metropolicie Antoniju Bloomie, stajÄ c przed Aleksandrem FilonenkÄ , ktĂłry nie wiedziaĹ, kim jest czĹowiek tak poraĹźony zdaniem: âBĂłg wierzy w czĹowiekaâ. âPowiedziaĹem mu: ÂŤProszÄ pana, na zawsze bÄdziemy razemÂťâ. Bertinotti podziÄkowaĹ i wyszedĹ w milczeniu. Ale wrĂłciĹ kilka minut później: âBrakuje mi sĹĂłw, by wyraziÄ, jak bardzo jestem panu wdziÄcznyâ. To byĹa ta sama wystawa, ktĂłra powstaĹa z inicjatywy niebywaĹej grupy (zjednoczyĹa Rosjan, UkraiĹcĂłw, BiaĹorusinĂłw, WĹochĂłw) i zostaĹa zaprezentowana podczas historycznego spotkania: na scenie trzech prawosĹawnych (UkraiĹcy Filonenko i Konstantin Sigov oraz BiaĹorusin Dima Strotsev) z jedynym katolikiem â ksiÄdzem Francesco Braschim â ktĂłry ogranicza siÄ tylko do wprowadzenia ich w dyskusjÄ. Filonenko zaczÄ Ĺ, cytujÄ c Antonija Blooma: âBĂłg pozwoliĹ nam spotkaÄ siÄ dzisiajâ. Jest to dobra synteza Meetingu. Mogliby podpisaÄ siÄ pod niÄ wszyscy. Na przykĹad ten, kto pracowaĹ przy innych wystawach, na ktĂłrych spotkaĹy siÄ dwa inne Ĺwiaty: dzieĹa katedralne z Florencji, amerykaĹscy Millenials [inaczej âGeneracja Yâ lub âpokolenie cyfroweâ, czyli pokolenie osĂłb urodzonych w latach 80. i 90. XX w. â przyp. red.], naukowcy, ktĂłrzy opowiadali o wodzie, siedmiu wspĂłĹczesnych artystĂłw z wystawy âPodtrzymaÄ ogieĹ Ĺźywymâ, gdzie miÄdzy innymi wielkie rzesze przyciÄ gnÄĹo nagranie pochodzÄ cej z byĹej JugosĹawii artystki intermedialnej Mariny Abramovic (to znaczy âcĂłrki Abrahamaâ). Ale mogliby to powiedzieÄ takĹźe wolontariusze. ByĹo ich prawie trzy tysiÄ ce, dĹugie dyĹźury, mÄczÄ ce wieczory, wiele pytaĹ o to, âdlaczego tu jestemâ. Kiedy w âQuotidiano Meetingâ [codziennej gazecie wydawanej podczas Meetingu â przyp. red.] ukazaĹ siÄ artykuĹ o trudnym Ĺźyciu âparkingowychâ, spÄdzajÄ cych caĹe godziny na sĹoĹcu i widzÄ cych maĹo co albo nic z caĹego wydarzenia, pewien ksiÄ dz z Brianzy zaczÄ Ĺ codziennie zanosiÄ im napoje i sĹodycze. Tymczasem Marghericie, ktĂłra studiuje na Uniwersytecie Katolickim, po tym jak przez trzy dni namawiaĹa pewnego policjanta do zakupienia losu na loteriÄ, w koĹcu udaĹo siÄ nawiÄ zaÄ rozmowÄ: on pyta, ona opowiada. I po jakimĹ czasie przyznaje, Ĺźe spotkanie z ksiÄdzem CarrĂłnem i Weilerem bardzo go zaskoczyĹo, âponiewaĹź na nowo odczytaĹo moje Ĺźycieâ. Ponownie Abraham. Ponownie metoda Boga: nieprzewidywalne. Jednym z ostatnich spotkaĹ byĹo Ĺwiadectwo GrĂŠgoireâa Ahongbonona. Mieszka na WybrzeĹźu KoĹci SĹoniowej, powoĹaĹ do istnienia dzieĹo charytatywne, zrodzone ze spotkania z pewnym chorym (âzaczÄ Ĺem patrzeÄ na niego nowymi oczami, poniewaĹź zrozumiaĹem, Ĺźe byĹ to Jezus, ktĂłry stawaĹ przede mnÄ âŚâ) i rozwinÄĹo siÄ w pokornÄ pewnoĹÄ: âJestem niczym, ale to jest BoĹźy plan. On szuka, kogo chceâ i kiedy chce. âZdumiewajÄ ce jest to, Ĺźe Tajemnica, aby zmieniÄ Ĺwiat, wybiera Abrahama, ÂŤjaÂťâ â komentowaĹ Marco Bertoli, psychiatra i przyjaciel GrĂŠgoireâa: âCzy ta metoda jest szalona czy teĹź jest najbardziej rzeczywista z moĹźliwych? Wiemy, co zrodziĹo siÄ z wybrania Abrahamaâ.
Ĺťycie za Ĺźycie. No wĹaĹnie, zrodziĹo siÄ âjaâ. A z niego lud. Taki jak ten, o ktĂłrym opowiada ojciec Charly Olivero, mĂłwiÄ c o swojej Villi 21â24, faveli w Buenos Aires, i o wspĂłlnocie, ktĂłra rosĹa tam spotkanie po spotkaniu, stawiajÄ c na âzaufanie, Ĺźe druga osoba, posiada dar do ofiarowania i do wspĂłĹdzieleniaâ i Ĺźe âBĂłg ma nam wiele do podarowania poprzez tÄ osobÄâ. Jest to niemal zapowiedĹş tytuĹu nastÄpnego Meetingu: âTy jesteĹ dla mnie dobremâ. ByÄ moĹźe to wĹaĹnie takich ludzi jak Brunello Cucinelli, przedsiÄbiorcÄ Ĺwiata mody, skĹania do stwierdzenia, Ĺźe âto miejsce ma wizjÄâ. Albo teĹź kardynaĹa Georgeâa Pella, watykaĹskiego âministra finansĂłwâ, a zarazem autora przepiÄknej relacji o âKoĹciele i pieniÄ dzuâ, Ĺźe powrĂłciĹ tu takĹźe po to, âby sĹuchaÄ i siÄ uczyÄâ. ByÄ moĹźe to wĹaĹnie skĹania Matteo Renziego, niezwykle wyczekiwanego na Meetingu premiera, do wyznania, Ĺźe przyjechaĹ do Rimini âradosny i wdziÄcznyâ, jak wiele lat temu napisaĹ mu Graziano Grazzini, radny z prowincji w Toskanii, zmarĹy w 2006 roku, naleĹźÄ cy do Ruchu, przeciwnik polityczny, ale âprzyjaciel wielu z was i nasâ, poniewaĹź byĹ Ĺwiadkiem âpewnego sposobu Ĺźyciaâ. Innego rodzaju Ĺźycia. Tego obiecanego Abrahamowi. |