Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2015 > marzec / kwiecień

Ślady, numer 2 / 2015 (marzec / kwiecień)

Rozmowa

Towarzystwo ożywiające ducha

Siostra GABRIELA GASZ opowiada o tym, w jaki sposób doświadczenie przyjaźni w wierze poprzez charyzmat księdza Giussaniego jest wpisane w jej powołanie i dlaczego każde spotkanie z przyjaciółmi z Ruchu wciąż ożywia jej ducha.

Gabriela Cyrys


Pochodzi ze Zdzieszowic, miasteczka położonego u stóp Góry św. Anny. Odpowiedź na swoje powołanie odnalazła na ziemi brytyjskiej, gdzie stanęła u początków tworzenia nowej wspólnoty zakonnej – Community of Our Lady of Walsingham. Siostra GABRIELA GASZ opowiada o tym, w jaki sposób doświadczenie przyjaźni w wierze poprzez charyzmat księdza Giussaniego jest wpisane w jej powołanie i dlaczego każde spotkanie z przyjaciółmi z Ruchu wciąż ożywia jej ducha.

 

Jak spotkałaś Ruch?

Spotkanie z Ruchem zawsze wiąże się z osobistym spotkaniem, które jest propozycją nowego życia. Dla mnie wydarzyło się ono poprzez osobę nowego wikariusza, księdza Marka Stecko, kiedy przyszedł do mojej rodzinnej parafii w Zdzieszowicach w 1987 roku. Poprosiłam go, żeby poprowadził naszą małą grupę młodzieżową, a jego pozytywna odpowiedź była mocno związana z propozycją Ruchu. Nie miałam wtedy pojęcia, co ta propozycja właściwie oznacza, ale ciekawość i pewność Bożej inspiracji w spotkaniu z tym księdzem pociągała mnie. Byłam wtedy nastolatką, dopiero co zaczęłam szkołę średnią i czytanie tekstów księdza Giussaniego nie było dla mnie proste. Serce jednak było coraz bardziej poruszone cotygodniowym łamaniem proponowanego nam przez księdza Giussaniego „chleba” w osobistych doświadczeniach życia przyjaciół z Ruchu. Zaczęłam odkrywać, że to towarzystwo pogłębia moją wiarę i przynależność do Chrystusa, nie mówiąc już o radości, jaką wprowadził w moje życie Ruch.

 

A w jaki sposób spotkanie z Ruchem pomogło ci odnaleźć Twoje osobiste powołanie?

Patrząc wstecz na moją drogę powołaniowego rozeznania, mogę stwierdzić, że Ruch miał dla niego ogromne znaczenie od samego początku. Od moich nastoletnich lat formował moją osobę pod wieloma względami – kształtował moją wiarę, moje wartości i nastawienie do życia, ucząc mnie poznawania siebie w prawdzie, weryfikacji swojego doświadczenia, a przez to rozwijając mnie w coraz większej wolności. Ruch stał się miejscem stawiania powołaniowych pytań. Przed spotkaniem Ruchu odkrywałam w sobie powołanie do życia zakonnego, ale w Ruchu ujrzałam szersze spektrum powołaniowych wyborów, spotykając małżeństwa oddane Bogu, osoby konsekrowane ze wspólnoty Memores Domini lub powołane do życia w samotności. Pociągało mnie zarówno małżeństwo, jak i życie konsekrowane. Istotne było to, że w Ruchu spotkałam osoby, szczególnie księży, które pomogły mi w podjęciu decyzji dotyczących rozpoznania powołania. Ostatecznie pierwszy zryw serca w nastoletnich latach do oddania się Bogu w życiu zakonnym przemówił na nowo, kiedy byłam w Anglii po raz trzeci.

 

A dlaczego nie Memores Domini?

Powołanie jest tajemnicą, choć odpowiada się na nie prostym „tak” w pójściu za Chrystusem. Ja tylko odpowiedziałam na najgłębsze pragnienie, które Bóg umieścił w moim sercu: pragnienie zupełnego oddania Mu się w ślubach posłuszeństwa, ubóstwa i czystości oraz w życiu kontemplacyjnym. To, czego zdecydowanie nie planowałam, to znalezienia odpowiedzi na moje powołanie na ziemi brytyjskiej i stanięcie u początków tworzenia nowej wspólnoty zakonnej – Community of Our Lady of Walsingham. W tym momencie dziękuję Bogu za przyjaciół CL w Anglii, bo ich przyjaźń była dla mnie wsparciem, szczególnie w początkowym etapie rozwoju naszej wspólnoty. To jest właśnie piękne, że Ruch jest obecny gdziekolwiek się znajdziemy… Może z wyjątkiem Antarktydy… Czuję więc, że Ruch jest wpisany w moje powołanie, karmiąc mnie doświadczeniem Chrystusa i wskazując drogę pójścia za Nim, co podkreślałam w swoim świadectwie opublikowanym na stronie internetowej naszej wspólnoty [www.walsinghamcommunity.org – przyp. red.].

 

Co znaczy dla Ciebie żyć charyzmatem Ruchu? W jaki sposób jest on obecny w Twoim życiu?

To prawda, że zetknięcie się z Ruchem pozostawia w człowieku głęboki ślad. 17 lat aktywnej przynależności do Ruchu – jak było w moim przypadku – nie może zostać tak po prostu wymazane z życia. Jak mówi przysłowie, „z kim przystajesz, takim się stajesz”. Więc dziś, mimo że żyję we wspólnocie zakonnej niezwiązanej formalnie z Ruchem, czuję, że żyję ciągle charyzmatem Ruchu.

 

Co to znaczy?

Po pierwsze, charyzmat mojej młodej wspólnoty, choć ciągle jest w procesie tworzenia, nosi w sobie istotne elementy charyzmatu CL. Jeśli zauważymy, że charyzmat Wspólnoty Matki Bożej z Walsingham jest zakorzeniony w tajemnicy Wcielenia i tajemnicy Zwiastowaniu Maryi i Jej „Fiat”, to musimy stwierdzić, że żyjemy tą samą pasją życia, która mówi o żywej obecności Boga wśród nas i dążeniu do tego, aby życie było odpowiedzią na miłość Boga. Odkrywa to przede mną wydarzenie Obecności, którym żyje i przekazuje światu ruch CL, wpatrując się w oblicze Chrystusa, który jest obecny w naszym tu i teraz. Charyzmat Ruchu przekłada się na przeżywanie tej Obecności w codziennej rzeczywistości życia. To jest bardzo kontemplacyjny wymiar Ruchu, którym ja nadal żyję, dając priorytet modlitwie w moim zakonnym życiu, które jest oparte na regule karmelitańskiej. Charyzmat Ruchu akcentuje aspekt Maryjny. Ksiądz Giussiani powtarzał nieustannie: „Przyjdź Duchu Święty, przyjdź przez Maryję” i słowami tej modlitwy żyje Ruch. Te słowa zawsze były mi drogie i stały się również wołaniem mojej zakonnej wspólnoty, pragnącej, aby przez działanie Ducha Świętego w naszym codziennym życiu „Słowo stało się Ciałem” i żeby za Maryją nasze życie było odpowiedzią na codzienne osobiste „zwiastowanie”. Pragnę razem z moją wspólnotą żyć powołaniem, a więc odpowiadając na Jego Obecność i Jego wolę, tak jak objawia się ona w rytmie każdego dnia. Myślę, że trudno byłoby mi podążać drogą, która miałaby diametralnie inną duchowość od tej, z której wyrosłam w Ruchu. Dlatego to, co jest mi dane w charyzmacie naszej wspólnoty, jest dla mnie częścią tej pasji, która dotknęła mnie w Ruchu.

 

W czym konkretnie pomaga Ci doświadczenie Ruchu, jak wpływa na Twoje posługiwanie ludziom?

Doświadczenie Ruchu ukazało mi bardzo mocno wartość towarzystwa, które jest życiem w komunii jako dar Chrystusa. To doświadczenie odkryło nade wszytko tę podstawową prawdę, że „pójście za” potrzebuje towarzystwa. Teraz to doświadczenie przeżywam nade wszystko w mojej wspólnocie zakonnej, ale idę dalej, towarzysząc innym w odkrywaniu siebie i woli Bożej, by mogli ostatecznie powiedzieć „tak” małżeństwu, kapłaństwu, życiu zakonnemu czy samotności. „Przyjdź i zobacz” to metoda CL zapraszania innych, aby mogli zakosztować takiego smaku życia, jakiego doświadcza towarzystwo CL. To samo wezwanie Jezusa przekładamy na grunt naszej wspólnoty, zapraszając szczególnie ludzi młodych, którzy starają się rozeznać swoje powołanie, do nas, do Domu Modlitwy Abbotswick czy Maryjnego sanktuarium w Walsingham, aby poznali ważność i radość powołania. Poza tym Ruch poprzez metodę Szkoły Wspólnoty uformował we mnie nastawienie do świadomego przeżywania życia poprzez angażowanie się w życie we wszystkich jego aspektach, rozpoznając w nich Boże działanie. Taka świadomość umożliwia proces ciągłego wzrastania ku wewnętrznej wolności. To najlepsza formacja, jaką otrzymałam i którą razem z siostrą Camillą, założycielką wspólnoty, pogłębiamy w dalszej naszej formacji i w towarzyszeniu innym. Dzięki coraz głębszemu poznawaniu siebie w Chrystusie żyjemy pełniej dla Niego i w Nim, a więc żyjemy powołaniowo.

 

W mailu z życzeniami bożonarodzeniowymi napisałaś: „Takie towarzystwo ożywia ducha”. Co miałaś na myśli? Wiemy, że pozostajesz w kontakcie ze wspólnotą Ruchu z Opola… Dlaczego?

Kiedy przyjeżdżam do Polski, do domu, spotykam się z rodziną i przyjaciółmi, w tym oczywiście z przyjaciółmi z Ruchu. Nie zawsze zdołam odwiedzić opolską wspólnotę, ale ciągle w zasięgu ręki pozostaje wspólnota zdzieszowicka. Dla mnie ten kontakt jest ważny z perspektywy tego, co już powiedziałam: rodzina i przyjaciele stanowią istotną część mojego powołania i dlatego należy te relacje pielęgnować. Przyjaciele z Ruchu są tymi, którzy pomogli mi na tej drodze powiedzieć „Fiat” mojemu powołaniu i nadal pomagają. Nie chodzi mi koniecznie o aktywną pomoc. Sam fakt wierności moich „ruchowych” przyjaciół miejscu i charyzmatowi jest dla mnie radością umacniającą moje powołanie i odnawiającą we mnie dar, jaki otrzymałam przez Ruch. Dlatego każde spotkanie z przyjaciółmi z Ruchu ożywia mojego ducha, ożywia przynależność, którą nadal czuję.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją