Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2015 > marzec / kwiecień

Ślady, numer 2 / 2015 (marzec / kwiecień)

Ksiądz Giussani

Więcej wiary, by żyć

Pilna potrzeba nawrócenia, „by stawić czoła złu, wychować dzieci, budować dobre życie w społeczeństwie”. Zadanie wskazane przez arcybiskupa Mediolanu w 10 lat po śmierci założyciela CL. Poniżej obszerne fragmenty homilii oraz końcowego pozdrowienia.

kard. Angelo Scola


„Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: «Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie»” (Mt 4, 17). W kontekście orędzia o Królestwie Bożym Ewangelia Matusza umieszcza Kazanie na górze. Gdy Jezus wszedł na jedno ze wzniesień w okolicach Kafarnaum, przybliżyli się do Niego uczniowie. Jezus, usiadłszy, „otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami” (Mt 5, 2).

Sobór Watykański II w Konstytucji o Liturgii czyni niezwykle ważną uwagę, którą my wciąż ignorujemy: Chrystus „jest obecny w swoim słowie, bo gdy w Kościele czyta się Pismo św., On sam przemawia” (Konstytucja o Liturgii św., cyt. za: www.kkbids.episkopat.pl).

Jeśli tego wieczoru, kiedy Jezus do nas mówi, nie jesteśmy obecni, będąc otwartymi na słuchanie płodne w nawrócenie – to znaczy z decyzją w sercu, chociaż obarczonym ciężarem, jaki każdy z nas niesie, o przemianie, i to natychmiastowej przemianie – ten eucharystyczny gest, mający na celu żywe wspomnienie charyzmatu księdza Giussaniego, zredukowałby się do zewnętrznej ceremonii, pozbawionej – ostatecznie – wszelkiej płodności.

Ksiądz Giussani napisał: „Żal za grzechy wyrażany na początku chrześcijańskiego Zgromadzenia oraz w sakramencie pokuty trzeba uczynić, spoglądając w twarz tej Obecności i mówiąc: «Taki jestem, uznaję, że taki jestem». Jest to gest rozpoczynający się w bólu i kończący się radością” (L’Alleanza, Jaca Book, Milano 1979, s. 114). Gdy nie żebrze się – tu i teraz – o przebaczenie, pamięć o księdzu Giussanim słabnie, stając się sentymentalnym wspomnieniem, które nieuniknienie kończy się niszczącymi przesądami.

 

Znany tekst o błogosławieństwach, zanim jeszcze ukazuje nam pewien styl życia, burzy mentalność, która niestety rozlegle dręczy nasze „ja” europejskich narcyzów, opisuje rysy osoby ukochanej przez Jezusa Chrystusa. On, tylko On, jest skałą, na której musimy się opierać, by przyzywać tej przemiany serca, której – jeśli jesteśmy uczciwi, przyznajemy to – potrzebujemy. Więcej wiary – a wiara to dramatyczne słowo – więcej wiary, by przeżywać uczucia, więcej wiary, by przeżywać pracę, odpoczynek, cierpienie nasze i naszych bliskich, śmierć. Więcej wiary, by stawiać czoła popełnianemu przez nas złu i prosić o jego przebaczenie; więcej wiary, by wychować nasze dzieci i by nasze dzieci odkryły korzyść z bycia wychowywanymi; więcej wiary, by wnieść wkład w budowanie dobrego życia w naszym pluralistycznym i konfliktowym społeczeństwie, w czasie, w którym mężczyźni i kobiety – a wśród nich wielu chrześcijan – są mordowani, wypędzani ze swoich ziem i swoich domów, zmuszani do tragicznej emigracji; więcej wiary, by zaakceptować – niech Bóg zachowa – możliwość nowego męczeństwa krwi dla chrześcijan z Europy.

 

Pragnienie, by niczego nie przedkładać nad Chrystusa, nad patrzenie na Jego oblicze spełnionego człowieka – jestem tego pewny – jest żywe w sercach tych, którzy właśnie dzięki księdzu Giussaniemu zdobyli „staranne wychowanie”, jak mówi nam Księga Przysłów (Prz 1, 3).

A w każdym razie – wiemy o tym dobrze – jeśli pragnienie nie wyniszcza codziennie naszego ciała, a poprzez nie całej rzeczywistości, pozostaje wygórowaną ambicją, która wprowadza w błąd. (…)

 

Dziesięć lat po śmierci Sługi Bożego księdza Luigiego Giussaniego wydaje mi się, że warto z uwagą rozważać, osobiście i we wspólnotach, bardzo dobrze znany wam wszystkim urywek pochodzący z Rekolekcji Bractwa z 1997 roku. Osobiście odebrałem go jako cenny fragment jego testamentu, dziedzictwo do „ przemycenia” dla dobra naszych ludzi i ruchu Comunione e Liberazione. Ksiądz Giussani pisze: „To życie mojego życia, Chrystus. W Nim łączy się wszystko to, czego bym chciał, to wszystko, czego szukam, to wszystko, co poświęcam, to wszystko, co jest we mnie, rozwija się z miłości do osób, przy których On mnie postawił”.

 

Księga Rodzaju skłoniła nas do refleksji nad aktem stworzenia: „Wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą” (Rdz 2, 7). Śmiałe wyznanie wiary w Jezusa Chrystusa, uczuciowe centrum życia księdza Giussaniego, opierało się przede wszystkim na uznawaniu tej nieustającej i trwałej zależności od Stwórcy. Tylko On może dać życie i utrzymać przy życiu to, co wcześniej nie istniało. W ten sposób Pan Bóg utrzymuje przy życiu, w tym określonym momencie, każdego z nas.

Pytamy się jednak, jak „Ktoś Inny”, może być „życiem mojego życia”, jeśli ta moja krucha egzystencja jest zależna od pierwszej lepszej okoliczności, sprzyjającej lub niesprzyjającej, od pierwszej lepszej relacji, upodobania lub wyobcowania, aż po odrzucenie… jak może, jednym słowem, dar życia mieć sens i osiągnąć w ten sposób swoją pełnię? Tylko jeśli znajdzie z kolei we mnie, w tobie, w każdym z nas, rozumną dyspozycyjność składania w darze samego swojego życia. Logika składania w darze jest niepokonana, do tego stopnia, że jeśli jej nie praktykujesz, składając w darze swoje życie, czas i tak ci je zabierze. (…)

Przyjaciele, złożenie w darze życia, jak przypominał ksiądz Giussani, pozostaje „poważną sprawą” dla każdego chrześcijanina. I jest nią, w ponaglający sposób, po odejściu założyciela, dla wszystkich członków Comunione e Liberazione oraz wszystkich rzeczywistości, które czynią odniesienie do tego Ruchu. „Jest to moment, w którym uświadomienie sobie odpowiedzialności za każdego jest bardzo poważną sprawą jako pilna potrzeba, jako lojalność i jako wierność. Jest to moment odpowiedzialności za charyzmat, którą każdy bierze na siebie” (L. Giussani, Il sacrificio più grande è dare la propria vita per l’opera di un Altro). (…)

Zakończenie przywołanego wcześniej fragmentu dopełnia opis osobistego doświadczenia wiary, który czyni ksiądz Giussani: „W Chrystusie wszystko się łączy…”, ale w jakim celu? „Z miłości do osób, przy których On mnie postawił”. I, wychodząc od bliskości, ze względu na miłość do wszystkich ludzi.

Człowiek przynależy do Chrystusa, ponieważ codziennie pozwala się przywoływać do komunii z tymi, którzy do Niego należą. Nie ma osobowości bez wspólnoty, nie ma jednak prawdziwej wspólnoty, jeśli nie pozwala ona rozkwitnąć pojedynczemu obliczu każdej osoby. (…)

Jak napisał ksiądz Julián Carrón w liście wystosowanym przed zbliżającym się spotkaniem z papieżem Franciszkiem z okazji 60-lecia ruchu Comunione e Liberazione oraz 10. rocznicy śmierci założyciela, ci, którzy podążają za charyzmatem księdza Giussaniego – charyzmatem wcielenia – są wezwani do coraz mocniejszego zakorzeniania się w życiu Kościoła poprzez wyraźne i bezpośrednie odniesienie do papieża oraz biskupów pozostających w komunii z nim. Nie zapominajmy, że charyzmat księdza Giussaniego jest charyzmatem katolickim, to znaczy uniwersalnym; jest to charyzmat silnie ambrozjański. Ponieważ Kościół powszechny choć przoduje, to jednak urzeczywistnia się „w i poprzez poszczególne Kościoły” (por. Lumen gentium 23). Kościół ambrozjański, jak dobrze wiecie, stara się proponować Jezusa Chrystusa mężczyznom i kobietom tego umęczonego początku tysiąclecia jako Ewangelię człowieczeństwa. (…)

Arcybiskup przypomina wam pokornie, że osobiste i wspólnotowe pogłębianie otrzymanego w darze charyzmatu domaga się pracy w winnicy, w której Ojciec umieścił nas, urzeczywistniając metodę kościelnej komunii: wielopostaciowość w jedności. (…)

 

Z KOŃCOWEGO POZDROWIENIA

Wiem, że wielu z was codziennie odwiedza grób, w którym spoczywa ksiądz Giussani, i w ten sposób spełniacie ważny obowiązek modlitwy do niego, zanosząc mu także prośby, niepokoje, obawy, radości i cierpienia wszystkich członków Ruchu, rozsianych po wielu krajach świata. W ten sposób właśnie rośnie opinia świętości księdza Giussaniego i Pan na niej buduje, a Kościół podąża naprzód.

Zadawałem sobie pytanie: dlaczego lud – ponieważ można już o nim mówić – porusza się z taką czułością ku jakiemuś człowiekowi? Trudno było mi odnaleźć w sobie odpowiedź, która nie byłaby oczywista, a więc nie groziłaby jej banalność. Potem wpadła mi w ręce lekcja księdza Giussaniego na Wielki Post z 1975 roku (…), w której cytował jeden z otrzymanych listów: „Za każdym razem, gdy mówią podczas Mszy św.: «Pełni nadziei oczekiwali…», chciałbym, by to dokonało się od razu. Zastanawiam się, skąd to oczekiwanie”. Ksiądz Giussani, wychodząc od tego, zastanawiał się nad znaczeniem czasu. Zadawał sobie pytanie: po co jest czas? Jaki sens ma czas, jeśli wszystko się już dokonało? Jak możemy go przeżywać, kiedy zamieszkuje w nim dramatyczność (w szlachetnym i pięknym znaczeniu tego słowa) naszej wolności? A więc kiedy zamieszkuje w nim nasza potrzeba i potrzeba innych, radości i cierpienia, niepokoje i nadzieje, wzrastająca z upływem lat świadomość naszego ograniczenia, wciąż zbyt niepewne cierpienie z powodu naszego grzechu… Jak przeżywać czas? Być może chrześcijańskie towarzystwo, towarzystwo wszystkich ochrzczonych na tym świecie, towarzystwo różnych rzeczywistości, w których urzeczywistnia się Kościół – jedną z nich jest Comunione e Liberazione – ma następujący cel: wychowywać nas do przeżywania czasu jako prośby o oblicze Jezusa. (…)

(Tekst nieprzejrzany przez autora)

 

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją