Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2015 > marzec / kwiecień

Ślady, numer 2 / 2015 (marzec / kwiecień)

Pierwszy Plan. Ameryka Łacińska

Prawdziwe szczęście

W tydzień po audiencji Spotkanie Odpowiedzialnych z CL zgromadziło w Brazylii trzysta osób z całej Ameryki Łacińskiej. Trzy dni pokazywania tego, co wydarzyło się w minionym roku. I dokładnego uświadamiania sobie „naszego szczęścia”. Życie ludu z placu św. Piotra, które tutaj ma ciąg dalszy.

Alessandra Stoppa


„Wszystko w naszym życiu – powiedział papież – zaczyna się wraz ze spotkaniem”. I nie wcześniej ani nie później, ale teraz. Minął tydzień od audiencji i Alexandre, lekarz z Sao Paolo, opowiada o spotkaniu z kilkoma swoimi studentami. „Możemy wszyscy iść do domu” – mówi ksiądz Julián Carrón, wysłuchawszy go. W ten sposób rzucił wyzwanie trzystu uczestnikom Spotkania Odpowiedzialnych z Ameryki Łacińskiej (ARAL), przybyłym z 20 krajów i zgromadzonym w dniu ulewnego deszczu tego brazylijskiego lata. Nikt się jednak nie podnosi z miejsca; to jasne, zaczyna się najlepsze.

Alexandre wykłada na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Sao Paolo, gdzie kształcą się brazylijskie elity. Atmosfera jest tu napięta, mnożą się zgromadzenia studenckie i bitwy o każdy rodzaj praw. Do tego stopnia, że w auli podczas wykładu musi być obecnych dwóch profesorów, by „zagwarantować obiektywność”. „Wyostrzyło się we mnie pytanie – opowiada. – Jak można głosić nowość Chrystusa poprzez przedmiot, którego uczę?”. Na zakończenie kursu czeka na niego student: „Chcę uczyć się u pana”. Kilka dni później dwóch innych chłopaków, tak jak pierwszy, ateistów i zwolenników lewicy: „Chcemy być bardziej ludzkimi lekarzami, tak jak pan: czy to jest wrodzone, czy tego człowiek się uczy?”.

 

Niewidzialna walka. Zaczynają się spotykać raz na tydzień, nie napomykając ani słowem o wierze. Przyjaźń umacnia się aż do wycieczki w góry, kiedy Alexandre opowiada o sobie: chłopaki osłupieli, gdy okazało się, że odpowiedzią na wiele ich pytań jest Kościół. Następnego dnia szukają informacji o CL w Internecie i wracają do niego: „Chcemy robić Szkołę Wspólnoty, nawet jeśli jesteśmy ateistami”. Zaczynają pracować nad Zmysłem religijnym. „Jeden z nich powiedział mi: «Droga, którą pokonujemy razem, otwiera mi serce» – mówi dalej Alexandre. – Zaprosili innych kolegów i poprosili mnie, by mogli płacić fundusz wspólny i podjąć działalność charytatywną”. Historia trwa, ksiądz Carrón prowokuje jednak: „Czy my naprawdę wierzymy, że wiara ma powab? Dwa tysiące lat później wydarza się na nowo to samo. Ostatni przybywający uświadamia sobie nowość, która pochwyciła nasze życie, poprzez odmienność, z jaką wszystko czynimy. My emocjonujemy się wobec wyzwań, myślimy, że alternatywą jest zderzenie czołowe albo niemożliwość bycia sobą w rzeczywistości. Odpowiadamy na pozory, tymczasem trzeba tylko przeżywać skarb, który mamy przed sobą”. To w ten sposób w drugim rozpoczyna się walka, tak jak w sercu tamtego studenta, walka, której świat nie widzi, ale która niespodziewanie wybucha w prośbie: „Chcę uczyć się u pana”.

To jest „metoda Boga”. Często powróci podczas assemblei, która rozpoczęła się od nagrania z audiencji, trzy dni zdominowane przez fakt, który trwa tutaj dalej. „To jest klucz do rozgrywki: co takiego przydarzyło nam się w Rzymie?”. Albo dziesięć tysięcy kilometrów stąd. Była 4.30 rano 7 marca i Silvia oglądała transmisję na żywo w salonie w swoim domu w Limie w Peru. Kiedy transmisja się zakończyła, jej mąż Ivan, wysoki i postawny mężczyzna, płakał. Powiedział jej tylko: „Mam serce, które wybucha z powodu tego, w jaki sposób Chrystus mnie kocha”.

„Pojechaliśmy do Rzymu, by przygarnęła nas Jego Obecność niezależnie od sytuacji, w jakiej się znajdujemy – mówi ksiądz Carrón. – Papież sprawił, że wydarzyło się to, o czym nam mówił”. Ktoś, kto przychodzi i cię kocha, mimo że wie o tobie wszystko, wciąż cię wzywa, pokłada w tobie nadzieję, oczekuje czegoś od ciebie. „Tamtej soboty na nowo dosięgło mnie spojrzenie, które wstrząsnęło moim życiem pewnego dnia – opowiada Marco zwany „Bracco”, odpowiedzialny z Brazylii. – Właśnie wtedy, gdy pogubiłem się w moich sprawach, tak jak Mateusz”.

Tak jak Abraham. „Wybór mnie, ciebie, każdego z nas. Wybranie człowieka – mówi ksiądz Carrón. – W ten sposób Bóg zmienia świat, nawet jeśli sądzimy, że nie ma na niego wpływu. Jedyne, co trzeba zrobić, to się nawrócić: życie ze świadomością bycia kochanym jest najdonośniejszym z istniejących faktów politycznych, kulturalnych i społecznych”. Codzienność wielu przedstawicieli państw obecnych na ARAL-u wystawiana jest na liczne próby. Ale sposób, w jaki działa Pan, obezwładnia niczym objęcie ramionami pośród przemocy i jest nieproporcjonalne jak mały lud młodzieży, matek, ojców, misjonarzy, rozproszonych po rozległej Ameryce.

 

Wiara i rock. Wenezuelscy przyjaciele zaznali głodu. Ojciec Leonardo mieszka w Caracas: „To rzeczywistość mnie decentralizuje. To wszystko, co się wydarza, bardziej skłania mnie do uznania pieszczoty miłosierdzia dotykającej mojego życia”. Odnowiona jedność wspólnoty, aż po stanie w kolejce do apteki, mając w pamięci potrzeby wszystkich; czułość, z jaką spogląda się na szefa policji w starciu ze studentami; przyjaciele, którzy nie mają pieniędzy, ale wpłacają na fundusz wspólny, „ponieważ Ruch daje im w zamian życie”. I tutaj, na Spotkaniu Odpowiedzialnych, widok dostarczanych siatek i walizek z innych krajów, z jedzeniem i lekarstwami. „Czujemy się jak pierwsi chrześcijanie” – to wzruszony Alejandro, który dopiero co dostał parę nowych jeansów od kolumbijskiego przyjaciela.

Oliverio ma 39 lat i mieszka w Coatzacoalcos, w stanie Veracruz, jednym ze stanów najbardziej dotkniętych przemocą. Pracuje w sklepie ojca, który kilka lat temu został porwany i zamordowany. Gdy słuchał papieża, ogarnęła go wielka nostalgia: „Grałem w zespole, brałem narkotyki i piłem. A śmierć mojego taty uratowała mi życie, ponieważ wtedy spotkałem Ruch. To wszystko, co dzisiaj posiadam, mam za sprawą tego miłosierdzia”. Teraz także on jest ojcem, ma troje dzieci, i wraz z kilkoma przedsiębiorcami, uderzonymi jego pragnieniem zaryzykowania, rozpoczął projekt pomocy miastu i w miejscu tak bardzo zniszczonym nie utracił pasji do życia (i do muzyki, dopiero co wydał płytę rockową). Ksiądz Julián de la Morena, odpowiedzialny za CL w Ameryce Łacińskiej, jest zdumiony tymi przyjaciółmi wciąż coraz bardziej zaangażowanymi w rzeczywistość swojego kraju: „W drodze stajemy się coraz bardziej świadomi, że całym naszym wkładem jest budowanie ludu: ludu, który ma w swoich oczach spojrzenie Jana i Andrzeja”.

 

PalmaditaW ciągu trzech dni wchodzi się razem na drogę, którą zaproponował papież, a robi się to w świetle „preferencji Tajemnicy”, która jak mówi ksiądz Carrón, dociera do każdego „nie z palmadita, poklepywaniem po ramieniu, ale z tym, kto mówi o Chrystusie i Jego miłosierdziu, o tym, czego potrzebujemy do tego, by żyć. Źle rozumiemy preferencję, ponieważ nie znamy naszej potrzeby: jesteśmy preferowani, ponieważ Go spotkaliśmy! Całe nasze szczęście znajduje się tutaj”.

Santiago, 33 lata, Argentyńczyk z Urugwaju, pyta, co oznacza owo: „Bądźcie wolni!”. „Tracę miejsce pracy – opowiada – i w żadnym razie nie jestem wolny. Co znaczy być wolnym?” Ksiądz Carrón odpowiada: „Papież mówi: bądźcie wolni! A więc zacznij teraz: bądź wolny, od razu. Ryzykuj. Właśnie odnośnie do tego zdania: postaw hipotezę w oparciu o twoje doświadczenie. Lepiej się pomylić niż nie być wolnym. Dlatego ty mi powiedz: co takiego mówi jego przywołanie tobie i twojej sytuacji? Gdzie znajdujesz wolność?”. Santiago opowiada, że zabrał się za poszukiwanie innej pracy, to jednak nie uczyniło go wolnym. I że dużo się modlił, co uczyniło go „poquito – troszeczkę wolnym…”. „Zaklinowujemy się dwa razy – odpowiada ksiądz Carrón. – Oprócz tego, że tracimy pracę, mamy również problem z tym, że nie potrafimy być wolni. Przeczytajmy więc, co mówi Ojciec Święty o wolności: ksiądz Giussani «wychowywał do wolności, prowadząc do spotkania z Chrystusem, ponieważ Chrystus daje nam prawdziwą wolność». Czy jest to owoc naszego wysiłku, naszej energii? Nie. A więc co daje nam wolność?”. Ponownie powraca do spotkania Jana i Andrzeja z Jezusem: zdumienie, które napełnia ich milczeniem, to żegnanie się bez pożegnania, ponieważ są jednym, a potem Andrzej, który przychodzi do domu i obejmuje żonę, płacząc: „Co zrobiłeś?”. To był on, ale ktoś inny. W ten sposób ksiądz Carrón stawia przed oczami wszystkich, że nie jest się wolnym, ale uwolnionym, że cała wolność jest dana. „Musisz to zweryfikować w twoim doświadczeniu – mówi do Santiago. – Możesz zobaczyć, czy odkrywasz, że jesteś wolny, nie w teorii, ale w rzeczywisty sposób, oraz gdzie rodzi się wolność. Nie mogę ci odpowiedzieć. Nie mogę ci tego zaoszczędzić. Jest to przykład pracy, którą musimy wykonać względem propozycji papieża Franciszka”.

W dniu audiencji na schodach przed wejściem do bazyliki byli także Cleuza i Marcos Zerbini. „Poruszył mnie widok tego ludu”. Gdy tylko Marcos zaczyna mówić, jego twarz znaczą ślady łez. On, który zna wielkie rzesze, tysiące osób z Trabalhadores Sem Terra: „Przybywając ze wszystkich stron świata, byliśmy jednym. Problem nie polega na przynależeniu do ludu, ale na uświadomieniu sobie tego. Nietraktowaniu tego jako oczywistości”.

 

U ujścia. „Piękno tego, co mi się wydarzyło, potrzebuje czasu – mówi Cleuza. – Teraz wiem tylko, że żyję z innym sercem. Gdziekolwiek jestem”. Dzień po powrocie z Rzymu już była zanurzona w zebraniach związanych z pracą: „Ale to było to samo, co bycie na placu. Różnicę czyni to, czy Chrystus jest moim centrum, czy nie”. Podaje prosty przykład, jak to ona: „Byliśmy na Wybrzeżu Amalfitańskim, gościliśmy w hotelu należącym do przyjaciół, którzy przebywali jednak wtedy za granicą. Przygotowali nam wszystko, na tarasie w tym przepięknym miejscu… A jednak nie było tak jak za każdym razem wcześniej: ponieważ brakowało ich. Z Chrystusem jest tak samo”.

„Pozwólmy, by wyzwanie rzucały nam piękne rzeczy: działania Boga” – jest to zaproszenie powracające podczas assemblei, gdzie wyłaniają się problemy, pytania i rośnie pragnienie, by nie być wszechwiedzącymi i samowystarczalnymi, ale by przesunął się w nas środek ciężkości. Brazylijka Jovana, świeżo upieczona magister, odkrywa, że jest „zdecentralizowana” przez towarzystwo, „ponieważ ono nie rozwiązuje mi problemów tak, jak się tego spodziewam, ale mnie podtrzymuje”. Tymczasem Horacio, który pisze zdesperowany komentarz na temat politycznej sytuacji Argentyny, zatrzymuje się i go wymazuje: „Czy ta analiza pomaga mi w relacji z moją żoną? Czy pomaga mi żyć?”. Osoba jest warta więcej niż cały świat, a aktywna obecność Boga dotyka ran życia, o który opowiada się sobie podczas śniadań, obiadów i kolacji. Są tutaj po raz pierwszy młodzi Chilijczycy i ksiądz Marco przebywający pośród nich na misjach od lat, spogląda na nich z wdzięcznością: „Ich piękno jest warte wszystkiego. To jest to, co mi pomaga i każde mi pragnąć dawać życie, tak jak świadectwa, które tutaj widzę: łańcuch «tak», które pozwalają mi wypowiedzieć moje «tak»”.

Także Claudia z Macapà, położonego u ujścia rzeki Rio delle Amazzoni, jest na Spotkaniu Odpowiedzialnych po raz pierwszy. Po projekcji nagrania o księdzu Giussanim ostatniego wieczoru czuje się tak jak wtedy, gdy spotkała Ruch: „To wszystko, co ten człowiek mówił, do końca swoich dni, jest dla mnie: chciał mi to dać. Pozwolił mi zrozumieć wymiar ofiary Chrystusa dla mojego życia”.

 

Fotogaleria

http://www.tracce.it/default.asp?id=266&id2=356&id_n=46948


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją