Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 1996 > Biuletyn (31-32) lipiec / październik

Ślady, numer specjalny / 1996 (Biuletyn (31-32) lipiec / październik)

Życie CL w Polsce

Rzeczywistość niosąca zbawienie

Zapiski z homilii ks. Józefa Adamowicza wygłoszonej podczas Mszy św. dn. 28 czerwca 1996 r. na wakacjach Ruchu w Zakopanym


Jeśli zbieramy się razem, jeśli sprawujemy Eucharystię, jeśli przeżywamy wspólnie wakacje czy rekolekcje, to po to, żeby bardziej wyraźna stawała się świadomość uczestnictwa w historii, która nie jest naszą historią - jest tworzona z nas, lecz zamysłem i rękami Pana.

Przypomina nam to pierwsze czytanie: wielka klęska Jerozolimy, morderstwa, uprowadzanie ludu do niewoli. „Lecz spośród biednego ludu ziemi dowódca straży przybocznej pozostawił niektórych jako uprawiających winnice i jako rolników” (2 Krl 25, 12). A potem psalm o Jeruzalem, jako jedynym miejscu, dla którego warto żyć, uprawiać ziemię i coś czynić. Warto żyć dla tej jedynej rzeczywistości, stworzonej wewnątrz tego świata dla zbawienia człowieka. Pan prowadzi swoje dzieło pośród najeźdźców, żeby została Reszta Izraela (Anawim Jahwe), żeby przetrwać mogła rzeczywistość niosąca zbawienie.

My jesteśmy - o ile ma mieć sens nasze przebywanie razem w tym miejscu - nasze życie jest tą cząstką rzeczywistości tworzonej przez Boga, zachowywanej Jego ręką, prowadzonej Jego ojcowską ręką. Każdy z nas jest wezwany, aby to stało się bardziej wyraźne. To właśnie wezwanie winno określać naszą tożsamość, naszą odpowiedź na pytanie: „Kim jestem?”. Droga, którą należy podjąć prowadzi do rzetelnego wzrostu tej świadomości, określonej przez Kogoś Innego.

Ewangelii o trędowatym zwraca uwagę na polecenia jakie pozostawił uzdrowionemu Jezus: „Nie mów nikomu, pokaż się kapłanowi, złóż ofiarę na świadectwo dla nich”. Nie zostało wyakcentowane to, że trędowaty został uwolniony z trądu, ale fakt, iż rozpoczęło się dla niego coś nowego, nowa droga, która winna być przedmiotem jego szczególnej uwagi i troski. Ten, który go uwolnił z trądu - powinniśmy na to zwrócić uwagę - wyraźnie określa formę, kształt tej drogi, która zapewni ciągłość i owocowanie, trwanie „w zdrowiu”.

Wakacje, które przeżyliśmy, jako czas szczególnie uprzywilejowany (bo możemy z większą uwagą i sercem poddawać się temu prowadzeniu drogą Pańską) są swoistego rodzaju „szkołą pamięci” o metodzie, jaką stosuje Ten, który nas zebrał i prowadzi, który włączył się w nurt naszych historii i staje się mistrzem, przewodnikiem, nauczycielem i Panem. Myślę, że jesteśmy bliżsi sercem przez te drobne gesty, by z gotowością poddać się tej pedagogii Bożej, która dotarła do nas w formie charyzmatu Comunione e Liberazione.

Zwrócę uwagę na 2 podstawowe punkty, które powinniśmy mocnej pielęgnować:

1. Jesteśmy uczestnikami tego, co rodzi się z Boga, z Jego Obecności. To „rodzenie” obejmuje każdą cząstkę życia i wszystkie wymiary życia.

2. Owocowanie w nas tej stwórczej i zbawczej działalności Boga uzależnione jest od poddania się formie życia, która nie jest wynikiem naszych zdolności do refleksji i planowania, ale poprzedza nas. Spotkaliśmy ją i została ona zdecydowana przez Tego, który nas wzywa do drogi.

 

Żyjemy, bo coś nam się wydarzyło.

Notatki ze wskazań końcowych ks. Józefa Adamowicza

Kończą się nasze wakacje. Żyjemy w doczesności tyle, ile nam Pan Bóg pozwoli, ale przed nami otwiera się bezkres wieczności. Żyjemy, nie wegetujemy, bo coś nam się wydarzyło. Żyjemy w tych kilku chwilach wyjętych z codzienności, aby żyć codziennością. Życie ma na imię Jezus Chrystus. Żyjemy nieustannie w organizmie Chrystusowego Ciała - stanowimy Kościół. Życie to fakt obleczony w ludzką rzeczywistość, żyjący przedziwnie. My stanowimy jego cząstkę, każdy ochrzczony jest jego cząstką.

W tekście, który był punktem odniesienia, czytaliśmy: „Nic tak nie wzrusza jak fakt, że Bóg stał się człowiekiem, aby z dyskrecją, z czułością i mocą towarzyszyć trudnej wędrówce każdego człowieka w poszukiwaniu swojego ludzkiego oblicza”. Fakt, któremu na imię Chrystus, któremu na imię Kościół, fakt, któremu na imię Ruch, ta cząstka, którą my stanowimy, to jest to Boże towarzystwo dla nas, dla nas wszystkich, aby droga do dojrzałości mojego „ja” była prawdziwa. Musimy być uważni, bo jeśli tylko usłyszymy o tym, to jeszcze nic się nie wydarzy. Nie wydamy owocu. Ale jeśli poddamy swoje życie tej Obecności, to owocowanie jest pewne.

Wakacje to jest ten czasem, gdzie możemy przez 24 godziny na dobę być razem. Możemy w naszej jedności czuć fizycznie widzialną i dotykalną Obecność Boga. Ta tkanka przebywania razem jest uporządkowana. Nie przez genialną myśl, ale przez tych, którzy nas prowadzą, wkładają nam do rąk tekst ks. Giussaniego. Możliwe jest obcowanie z jego doświadczeniem dzięki książkom. Praca razem w szkole wspólnoty pozwala nam pełniej, wyraziściej przeżywać tę Obecność, towarzystwo Boga w ludzkim ciele niż wtedy, gdy jesteśmy sami. Ta fizyczna samotność pozbawia nas możliwości ogarnięcia całego życia. Jeśli pada propozycja: „idziemy w góry”, „bawimy się”, „o 23.00 cisza nocna!”, to co to oznacza? Ktoś sobie wymyślił taki sposób zorganizowania czasu? Nie! To znaczy, że ktoś dokonał osądu, z rozumem i wolnością. Ktoś, kto poddanie się temu osądowi, kryterium wspólnoty, ktoś, kto dał się poprowadzić, staje przed nami jako „ja”. Kto poszedł za tym doświadczeniem - wygrał, kto nie poszedł - stracił!

Kryterium owego osądu stanowi Szkoła wspólnoty. Oby nic w moim życiu nie zostało wyjęte spod tego osądu, którym jest Szkoła wspólnoty! Ona daje się zastosować do wszystkich sytuacji. Nic nie może być wyjęte spod właśnie osądu, zrodzonego na Szkole wspólnoty. Można się spierać, co ten tekst ma wspólnego z moja sytuacją? Jeśli będziemy rzeczywiście wierni pracy w szkole wspólnoty, to każdy z nas po jakiś czasie potwierdzi, że jest inaczej. Trzeba tu być pokornie odważnym.

Cząstka Kościoła, która została nam podarowana, to osoba Ks. Luigi Giussaniego. Któż z nas tak naprawdę wzruszył się tą Obecnością Boga miedzy nami? Ty? Ja? Ja nie! Natomiast nie wzruszyć się, to znaczy przegrać życie! Jeśli więc ktoś wzruszył się w taki sposób, że to wzruszenie stało się punktem scalającym całe jego życie, to rzeczą najmądrzejszą jaką mogę zrobić jest przyłączyć się do Niego. Jeśli ktoś zaczyna używać innego kryterium, to trzeba powiedzieć, że postępuje nierozumnie.

My rodzimy się z tej Obecności, której na imię Jezus Chrystus, żyjemy inaczej. Z tego wyrasta bliskość i pokrewieństwo miedzy nami. Stąd zaś rodzi się prośba o przyjęcie do Bractwa CL. Chcielibyśmy w tym roku utworzyć jakąś formę życia Bractwa CL w Polsce.

Zasadnicza sprawa, która musi nam pozostać jako owoc tych wakacji, to ta, że musimy zabrać się do pracy w Szkole wspólnoty. To jest rzecz, którą trzeba podjąć w sposób pilny. Żeby w momencie, gdy przykłada się jakieś inne kryterium, można było powiedzieć: „my nie żyjemy w ten sposób”.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją