Ślady
>
Archiwum
>
1996
>
Biuletyn (31-32) lipiec / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer specjalny / 1996 (Biuletyn (31-32) lipiec / paĹşdziernik) Listy - Relacje - Notatki CzeĹÄ doktorze... Jestem lekarzem anestezjologiem i pracujÄ w szpitalu w Mediolanie. Od kilku miesiÄcy powierzono mi troskÄ o przychodniÄ dla pacjentĂłw spoza szpitala. Praca inna niĹź dotychczas. Nigdy o takiej nie myĹlaĹem. Po pierwszych wahaniach zgodziĹem siÄ, choÄ przewidujÄ c wielki szkopuĹ, na wizyty preanestezjologiczne kobiety z listy dla Ivg (interruzione volontaria di gravidanza = dobrowolne przerwanie ciÄ Ĺźy). ZgodziĹem siÄ myĹlÄ c sobie, Ĺźe jeĹli nie udzielÄ dobrej rady tym kobietom ja, to kto to inny zrobi? KtĂłregoĹ dnia rano przychodzi Ivana, mĹoda Peruwianka. Prosi o badanie dla Ivg. Podczas, gdy spisujÄ jej dane w rejestrze, pokonujÄ c moje zdenerwowanie, mĂłwiÄ do niej nieĹmiaĹym gĹosem: âJest pani pewna tego, co pani zamierza uczyniÄ? Czy pani nie wie, Ĺźe to niewinne Ĺźycie, to ktĂłre chce pani zlikwidowaÄ?â Od razu jej oczy napeĹniajÄ siÄ Ĺzami i szlochajÄ c opowiada mi swojÄ historiÄ. Po Ĺmierci mÄĹźa zostawiĹa cĂłrki w Per, Ĺźeby poszukaÄ jakiejĹ pracy we WĹoszech. Tu spotkaĹa swojego rodaka, ktĂłry, po tym jak zaszĹa z nim w ciÄ ĹźÄ, zaczÄ Ĺ jÄ Ĺşle traktowaÄ, biÄ. StÄ d jej decyzja, Ĺźeby rzuciÄ tego mÄĹźczyznÄ i - majÄ c na uwadze nÄdzne warunki ekonomiczne - usunÄ Ä ciÄ ĹźÄ. Staram siÄ jÄ pocieszyÄ, mĂłwiÄ jej, Ĺźe jeĹli zrezygnuje z aborcji, ja mam przyjaciĂłĹ, ktĂłrzy mojÄ jej pomĂłc przed i po porodzie. Jej oczy nabierajÄ blasku, i mĂłwi do mnie: âDoktorze, ma pan racjÄ!â Lecz od razu powracajÄ wÄ tpliwoĹci: âJak sobie poradzÄ w przyszĹoĹci, gdzie zostawiÄ dziecko, czyje bÄdzie?â I tak, raz w tÄ, raz w tamtÄ stronÄ, przez okoĹo godzinÄ. Poczekalnia roi siÄ od coraz gĹoĹniejszych pomrukĂłw niezadowolenia. Na koniec jestem zmuszony zrobiÄ jej badania, ale uzyskawszy obietnicÄ, Ĺźe przemyĹli to jeszcze w tym dniu. Zostawiam jej wszystkie moje numery telefonĂłw, pod ktĂłrymi jestem osiÄ galny. âPrzemyĹl to jeszcze, jeszcze jest czas!â WychodzÄ c, zatrzymuje siÄ i patrzÄ c na mnie mĂłwi: âAle dlaczego to wszystko robisz? Kim ja jestem dla ciebie, zwyczajnie obcÄ osobÄ ?â Potem, pĹaczÄ c: âPowiedz mi, kto ciÄ nauczyĹ, Ĺźeby mieÄ tak wielkie serce?â Mija dziesiÄÄ dni: juĹź jestem prawie pewny co postanowiĹa. Potem wiadomoĹÄ nagrana na sekretarce telefonicznej: âDoktorze, jestem Ivana, zadzwoniÄ późniejâ. W czasie kolacji dzwoni telefon, poznajÄ jÄ : âczeĹÄ doktorze, chcÄ siÄ z tobÄ spotkaÄ. Wiesz, potem zdecydowaĹam, Ĺźe miaĹeĹ racjÄ i zostawiĹam dzieckoâ. Giulio, Mediolan
Spotkania na Sardynii PracowaliĹmy przez caĹy miesiÄ c sierpieĹ w restauracji na Sardynii. Od razu daĹ nam siÄ we znaki fizyczny trud, poĹÄ czony z poczÄ tkowym skrÄpowaniem wynikĹym z koniecznoĹci pracy razem z ludĹşmi pozostajÄ cymi z dala od chrzeĹcijaĹskiego doĹwiadczenia. Wszystko wydawaĹo siÄ absurdalne, czuliĹmy siÄ jak ryby bez wody i pytaliĹmy siÄ o sens tego, co kazano nam robiÄ. StaraliĹmy siÄ narzuciÄ sobie pewnÄ reguĹÄ, z obawy przed Ĺźyciem w zapomnieniu: rano jutrznia i wieczorem kompleta⌠choÄ czÄsto zasypialiĹmy wczeĹniej. OdtÄ d niespodziewanie wszystko okazaĹo siÄ prostsze. Od razu spostrzegliĹmy, Ĺźe kaĹźdy speĹniany gest, nawet najbardziej banalny, jak mycie podĹogi, przyciÄ gaĹ uwagÄ ludzi, ktĂłrzy pracowali razem z nami. Wszyscy siÄ dziwili, czasem gorszyli tym, Ĺźe speĹniamy prace, ktĂłre do nas nie naleĹźaĹy, albo Ĺźe jesteĹmy gotowi pomagaÄ, pracujÄ c w godzinach nie przewidzianych umowÄ , bÄ dĹş w czasie wolnym. StawaĹo siÄ coraz bardziej widoczne, Ĺźe nasza obecnoĹÄ wywoĹywaĹa ciekawoĹÄ i pytania. U Mario, ktĂłry pomiÄdzy jednym a drugim przekleĹstwem, powtarzaĹ, Ĺźe nie spotkaĹ dotÄ d ludzi takich jak my; u Paolino, ktĂłry pytaĹ o znaczenie kaĹźdego zdania napisanego na koszulkach kolekcjonowanych na róşnych happeningach i wakacjach Clu; u Salvatore, ktĂłremu wydawaĹo siÄ rzeczÄ niemoĹźliwÄ , Ĺźe potrafimy byÄ zadowolone i bawiÄ siÄ nie chodzÄ c na dyskotekÄ; u Luisy, ktĂłra za kaĹźdym razem, kiedy przynosiliĹmy jej niespodzianie kawÄ albo lody, dziÄkowaĹa nam uĹmiechem. âWszystko dla chwaĹy Chrystusaâ. To rzeczywiĹcie byĹa prawda, Ĺźe we wszystkim co czyniliĹmy - od usĹugiwania klientom przy stole po czyszczenie Ĺazienek - naszym pragnieniem byĹo, Ĺźeby wszystko dziaĹo siÄ dla Jego ChwaĹy. Przed wyjazdem podarowaliĹmy Salvatore Si puo vivere cosi? (Czy moĹźna tak ĹźyÄ?). Kilka dni później zadzwonili o nas: âZ kilku stron, ktĂłre przeczytaĹem, zrozumiaĹem skÄ d bierze siÄ wasza pogoda ducha i pokĂłj, ktĂłry widaÄ na waszych twarzach. Brakuje mi waszych twarzyâ. âLudzi nie wzrusza gadanie, ale uderza ich ObecnoĹÄâ. Cristina i Daniela
Dobry projekt Niedawno znalazĹam siÄ w klinice uniwersyteckiej, gdzie od razu poddana zostaĹam operacji, ktĂłra na szczÄĹcie skoĹczyĹa siÄ pomyĹlnie. Mniej szczÄĹcia miaĹa Rosalba, kobieta, ktĂłrÄ poznaĹam podczas mojej hospitalizacji, zaatakowana przez nowotwĂłr zĹoĹliwy. Lekarze powiedzieli jej, Ĺźe nic siÄ juĹź nie da zrobiÄ, z tego powodu przestaĹa siÄ modliÄ, winiÄ c Chrystusa za swojÄ chorobÄ. KtĂłrejĹ nocy, widzÄ c jak wiĹa siÄ z bĂłlu, spontanicznie odezwaĹam siÄ do niej: âRosalba, pomodlimy siÄâ. OdpowiedziaĹa mi, Ĺźe nie potrafi, Ĺźe modli siÄ za wszystkich, ale przestaĹa modliÄ siÄ za siebie. PrzyszĹo mi na myĹl to czego nauczyĹem siÄ w ruchu, Ĺźe modliÄ siÄ i ofiarowaÄ to najwiÄksza rzecz jakÄ moĹźna zrobiÄ. Dlatego powtĂłrzyĹem jej: âWĹaĹnie teraz powinnaĹ siÄ modliÄ za siebie samÄ , modliÄ siÄ i ofiarowaÄ swojÄ chorobÄâ. Rosalba odpowiedziaĹa znowu: âNie potrafiÄâ. Na krĂłtko przed moim pobytem w szpitalu udaĹam siÄ z mojÄ rodzinÄ i przyjaciĂłĹmi z ruchu na pielgrzymkÄ do Ĺw. Riccardo Pampuri. I dlatego pomyĹlaĹam sobie, Ĺźeby podarowaÄ niektĂłrym kobietom w szpitalu obrazek z podobiznÄ ĹwiÄtego z Trivolzio i opowiedzieÄ im historiÄ tego ĹwiÄtego lekarza. Rosalba sĹuchaĹa w milczeniu. JeĹli Chrystus kazaĹ jej cierpieÄ w ten sposĂłb to dlatego, Ĺźe miaĹ co do niej swoje zamiary, o wiele wiÄksze. NastÄpnego ranka przyszĹa do mnie i poprosiĹa o obrazek ze Ĺw. Pampuri. Tej samej nocy sĹyszaĹam jÄ modlÄ cÄ siÄ pĂłĹgĹosem. Rano prosiĹa mnie, Ĺźebym odmĂłwiĹa AnioĹ PaĹski, i napisaĹa jej tÄ modlitwÄ, Ĺźeby mogĹa siÄ jej nauczyÄ. Po wyjĹciu ze szpitala pozostaliĹmy w kontakcie i ktĂłregoĹ dnia Rosalba powiedziaĹa mi przez telefon: âTeraz rozumiem zamiary, ktĂłre Chrystus miaĹ, co wiÄcej, ktĂłre ma wzglÄdem mojej osoby: umoĹźliwiÄ mi spotkanie kogoĹ takiego jak ty, ludzi takich jak wyâ. Lella, Turyn |