Ślady
>
Archiwum
>
1996
>
Biuletyn (31-32) lipiec / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer specjalny / 1996 (Biuletyn (31-32) lipiec / paĹşdziernik) Listy - Relacje - Notatki CoĹ nieprzewidywalnego jest jedynÄ nadziejÄ ÂŤDrogi Ks. Giussani, kiedy w zeszĹym roku pisaĹam do Ciebie, a ty wskazaĹeĹ mi poczÄ tek drogi w Bractwie Ĺw. JĂłzefa, przeczuwaĹam coĹ, lecz nigdy nie myĹlaĹam, Ĺźe ta droga, tak krĂłtka, ktĂłrÄ przebyĹam w tym roku, ukaĹźe mi tÄ wielkÄ rzecz jakÄ jest KoĹciĂłĹ, tÄ fascynujÄ cÄ rzecz jakÄ jest KoĹciĂłĹ. PoniewaĹź od tamtego czasu, w kaĹźdej rzeczy, ktĂłra mi siÄ przytrafiĹa, czujÄ siÄ przygarniÄta i przytulona przez dobre oblicze Tajemnicy, jak Ty to nazywasz. PoniewaĹź Ĺźadnej z rzeczy, ktĂłre siÄ wydarzyĹy, a ktĂłre normalnie ludzie biorÄ za rzeczy negatywne (choroba, koniecznoĹÄ poddania siÄ operacji, niebezpieczeĹstwo, Ĺźe cĂłrka straci rok w szkole, utrata pracy), poniewaĹź niczego z tego, co wydarzyĹo mi siÄ w tym czasie, nie przeĹźyĹam w oderwaniu od ĹwiadomoĹci bycia otoczonÄ i pielÄgnowanÄ przez KoĹciĂłĹ. A kiedy mĂłwiÄ KoĹcióŠmam na myĹli Ciebie, Alvera, FranceskÄ, mojÄ cĂłrkÄ LaurÄ, ale rĂłwnieĹź proboszcza z mojego osiedla, moich przyjaciĂłĹ, przyjacióŠmojej cĂłrki, ludzi z mojej SzkoĹy WspĂłlnoty, ludzi z daleka, ktĂłrzy, jak siÄ dowiadujÄ, modlÄ siÄ za mnie, nie znajÄ c mnie, nie wiedzÄ c nawet kim jestem. Nazywam siÄ Marta Dubois, przed miesiÄ cem zachorowaĹam na raka. Choroba rozwija siÄ - zdaniem lekarzy - w sposĂłb wymykajÄ cy siÄ kontroli, tak, Ĺźe nie ma Ĺźadnej wÄ tpliwoĹci, iĹź uzdrowienie moĹźliwe jest tylko na drodze cudu. Ta postaÄ raka, to coĹ bardzo gwaĹtownego i szybkiego. Kiedy po operacji postawiono mi takÄ diagnozÄ, zdaĹam sobie w tym momencie sprawÄ z tego, co znaczy wiara, poniewaĹź stanÄĹam w obliczu pytania: ÂŤi co teraz zrobimy? Âť. I jedynÄ moĹźliwÄ odpowiedziÄ byĹo, ĹźebyĹ Ty zrobiĹ, Panie. I spĂłjrz jak jestem otoczona miĹoĹciÄ KoĹcioĹa; w tym samym momencie, kiedy to mĂłwiĹam, nadeszĹa z Izraela, poprzez FranceskÄ, nowenna do Ĺw. Riccardo Pampuri, ktĂłrÄ zaczÄliĹmy natychmiast wspĂłlnie odmawiaÄ. I tak mijajÄ , dzieĹ po dniu, wszystkie dni tego okresu, w geĹcie codziennego powierzania siÄ woli BoĹźej, nadziei, Ĺźe to co mnie spotyka jest czymĹ dobrym i Ĺźe bÄdÄ uzdrowiona. Ty zaczynasz teraz rekolekcje. ChcÄ tylko, ofiarowaÄ ci, w ramach moich skromnych moĹźliwoĹci, moje trudnoĹci, mojÄ chorobÄ, Ĺźeby miĹoĹÄ KoĹcioĹa objawiĹa siÄ innym ludziom, tak jak siÄ objawiĹa w przekonywujÄ cy sposĂłb mnie. DziÄkujÄ Ci, za wszystkie te lata przyjaĹşni, za dobre sĹowa i wielkich przyjaciĂłĹ, ktĂłrych mi daĹeĹ. Marta, Buenos Aires, 30 kwietnia 1996
|