Ślady
>
Archiwum
>
1994
>
Biuletyn (18-20) maj
|
||
Ślady, numer specjalny / 1994 (Biuletyn (18-20) maj) Memores Domini Moje sÄ niebiosa i moja jest ziemia Alina Rynio âMoje sÄ niebiosa i moja jest ziemia, moi sÄ ludzie i sprawiedliwi sÄ moi i moi sÄ grzesznicy, AnioĹowie sÄ moi i Matka Boga, wszystkie rzeczy sÄ moje. Sam BĂłg jest mĂłj i dla mnie, poniewaĹź Chrystus jest mĂłj i wszystko dla mnieâ ze Ĺw. Jana od KrzyĹźa
ZrzÄ dzeniem BoĹźej OpatrznoĹci, nasze definitywne wejĹcie do Ĺwieckiego stowarzyszenia o nazwie Memores Domini ma miejsce w Riva del Garda. Dla mnie nie jest bez znaczenia to, Ĺźe Ĺaska definitywnego ofiarowania mojego Ĺźycia Bogu ma miejsce wĹaĹnie tu. Przed laty, w otoczeniu piÄknego jeziora Garda, niezmiennie stojÄ cych gĂłr Przedaplpia i majestatycznie rosnÄ cych cyprysĂłw i magnolii, walczÄ c ze sÄ maĹodusznoĹciÄ zaczynaĹam rozumieÄ woĹajÄ cy mnie po imieniu i od lat caĹych, tajemniczy i niepojÄty gĹos Boga. ByĹo to w lipcu 1985 roku. WĹaĹnie tu, na plaĹźy a potem w Rimini w trudzie toczonych wĂłwczas ze sobÄ bojĂłw, bardzo nieĹmiaĹo i ostroĹźnie pozwalaĹam siÄ prowadziÄ Bogu. Tu mĂłwiĹam Mu swoje pierwsze âtakâ. WielkÄ pomocÄ byĹo mi w tym to, co spotykaĹam tu dzieĹ po dniu. DziĹ po dziewiÄciu latach od tamtego bogatego czasu wakacji, gdy mam w sposĂłb publiczny i definitywny opowiedzieÄ siÄ za Jezusem Chrystusem i wszystkim co od Niego pochodzi, niemaĹÄ pomoc odnajdujÄ w obecnoĹci licznie zgromadzonej wspĂłlnoty kobiet i mÄĹźczyzn, bÄdÄ cych czĹonkami Memores Domini. W klimacie milczenia jaki towarzyszy odbywanym przez nas rekolekcjom adwentowym, spotykam dobrze mi znane twarze tych pierwszych â poznawanych w Ustce, Lublinie, Gudo, Rimini i tych poznanych później. Wraz z kaĹźdym z tych milczÄ cych spotkaĹ roĹnie we mnie wdziÄcznoĹÄ. DoĹwiadczenie, w ktĂłrym dane jest mi uczestniczyÄ w istocie swej jest bardzo piÄkne. Ono nadaje ksztaĹt i znaczenie wszystkiemu co Ĺźycie mi ofiarowuje. Bez niego nie moĹźna juĹź ogarnÄ Ä caĹoĹci mego Ĺźycia. I pomyĹleÄ, Ĺźe pragnienie pĂłjĹcia tÄ drogÄ Pan zaszczepiĹ we mnie na wiele lat przed zaistnieniem Ruchu w Polsce. ByĹo to w trakcie polsko-wĹoskich, studenckich wakacji nad BaĹtykiem. Wakacje te zorganizowaĹ nieĹźyjÄ cy juĹź dziĹ ksiÄ dz prof. MieczysĹaw Brzozowski. To on zaprosiĹ do Ustki naszych rĂłwieĹnikĂłw z ruchu Comunione e Liberazione. Mnie ĹciÄ gnÄ Ĺ na te wakacje wysĹany do moich rodzicĂłw jego telegram. ByĹo to w roku 1976. PamiÄtam jak dziĹ, byĹam wĂłwczas poszukujÄ cÄ swego miejsca na ziemi studentkÄ teologii dla Ĺwieckich na KUL. O Gruppo Adulto opowiadaĹa nam wĂłwczas Maria Grazia Borsalino. CharakteryzujÄ c ich sposĂłb Ĺźycia mĂłwiĹa, Ĺźe sÄ to ludzie o wierze dojrzaĹej. StarajÄ siÄ ĹźyÄ radami ewangelicznymi, to znaczy dziewictwem, posĹuszeĹstwem i ubĂłstwem, choÄ nie skĹadajÄ ĹlubĂłw. ĹťyjÄ w Ĺwiecie, ubierajÄ siÄ jak wszyscy, zaĹ ich troskÄ , jest to, aby w sposĂłb permanentny ĹźyÄ pamiÄciÄ Boga, szczegĂłlnie zaĹ w miejscu swojej pracy. MĂłwiĹa teĹź, Ĺźe ĹźyjÄ w domach niczym pierwsi Filipianie i wszystko majÄ wspĂłlne. Swoim Ĺźyciem starajÄ siÄ zaĹwiadczyÄ, ze BĂłg Ĺźyje i jest obecny poprzez Ĺwiadectwo ochrzczonych. W Chrystusie upatrujÄ konsystencjÄ rzeczywistoĹci i starajÄ siÄ posiadaÄ wszystko i wszystkich tak jak On posiadaĹ. Ĺťycie w Memores Domini, na ile zdoĹaĹam je zobaczyÄ osobiĹcie,. Jest piÄkne poprzez prostotÄ pojmowania doczesnoĹci i perspektywÄ wiecznoĹci. Jest piÄkne przez pamiÄÄ wielkich dzieĹ Boga i piÄkne przez milczenie. ZachwyciĹo mnie jakoĹciÄ i bogactwem wzajemnych relacji. Jego piÄkno dostrzegĹam w wiernoĹci przyjaĹşni, miĹoĹci do jednoĹci, a takĹźe w klimacie ciszy i milczenia. To zupeĹnie inny Ĺwiat. SÄ dzÄ, Ĺźe bez przesady, moĹźna powiedzieÄ, ze jest to Towarzystwo niemajÄ ce rĂłwnego sobie. Dla mnie, pomimo ludzkich sĹaboĹci, z ktĂłrymi siÄ spotkaĹam w tym Towarzystwie jest ono fenomenalne. A jest takim przez to, Ĺźe mieszka w nim BĂłg Ĺźywy. To On przemienia i czyni wszystko nowym i moĹźliwym. Z Jego udziaĹem chcÄ od dzisiaj jeszcze energiczniej budowaÄ ten kawaĹek nowego Ĺwiata na polskiej ziemi. Z doĹwiadczenia wiem, Ĺźe czÄsto oznaczaÄ to bÄdzie walkÄ, aby nie stawiaÄ niczego ponad miĹoĹÄ do Boga i Jego KoĹcioĹa. JuĹź nie pytam dlaczego wĹaĹnie ja mam zaĹwiadczyÄ o Chrystusie i wykonaÄ pracÄ, ktĂłra jest do wykonania. Wiem i rozumiem, Ĺźe tajemnica wyboru Boga w moim przypadku sprowadza siÄ do tego, Ĺźe wybraĹ On to co jest wyjÄ tkowo maĹe i nieudane w oczach Ĺwiata. WybraĹ z miĹoĹci i za darmo, a moja maĹoĹÄ nie byĹa i nie jest Jego obiekcjÄ . ĹwiadomoĹÄ tej prawdy jest dla mnie ĹşrĂłdĹem pokoju i chÄci ustawicznego zmagania siÄ o nowÄ jakoĹÄ mojego Ĺźycia i Ĺźycia Ĺwiata. WierzÄ i wiem, Ĺźe powoĹanie zostaĹo mi dane dla wiÄkszej pĹodnoĹci i kreatywnoĹci. Niesamowite jest to, co jest nam tutaj w dniu dzisiejszym mĂłwione. Jest to ten typ sĹĂłw, ktĂłry przemienia myĹlenie i wolÄ, oczyszcza pragnienia i dodaje odwagi. Ci, ktĂłrzy je gĹoszÄ ĹźyjÄ tak jak mĂłwiÄ . Wynika to stÄ d, Ĺźe wierzÄ w to co mĂłwiÄ . To nie jest jakaĹ abstrakcja, ale nazywanie doĹwiadczenia, w ktĂłrym kaĹźdy z nas uczestniczy. SĹyszane sĹowa rodzÄ we mnie pragnienie oddania Ĺźycia Panu Bogu do koĹca i bez reszty. RodzÄ modlitwÄ serca zanoszonÄ za poĹrednictwem Maryi Matki KoĹcioĹa. Modlitwa ta jest niczym innym jak tylko peĹnÄ ufnoĹci proĹbÄ , aby to nasze oddanie na wiecznoĹÄ Bogu w tym Towarzystwie byĹo caĹkowitym i bez reszty. Przyrzeczenia skĹadamy w trakcie wieczornej mszy ĹwiÄtej celebrowanej bardzo uroczyĹcie przez ksiÄdza Luigiego Giussaniego. MajÄ one miejsce po homilii. Ich forma jest bardzo prosta. Polega na tym, ze razem z innymi w obecnoĹci ponad 700 definitywnych czĹonkĂłw stowarzyszenia razem powtarzamy po wĹosku treĹÄ przyrzeczeĹ. MajÄ one charakter pokornej modlitwy. Oto jej treĹÄ: Pewna wiernoĹci Boga w Jego obecnoĹci i wspĂłlnoty, proszÄ Jezusa Chrystusa jedynego mojego Zbawiciela, aby wĹrĂłd zmiennych okolicznoĹci Ĺźycia moje serce pozostaĹo wpatrzone w Niego, w ktĂłrym jest wyzwolenie Ĺwiata i prawdziwa radoĹÄ. Powierzam to zobowiÄ zanie Pannie Maryi i proszÄ JÄ o miĹoĹÄ coraz wiÄkszÄ dla ludu wierzÄ cego. Pewnie dlatego, Ĺźe wszystko odbywa siÄ w tak zaskakujÄ cej dla mnie prostocie i nikt i nic nam nie przeszkadza, przeĹźywam wszystko w czym dane jest mi uczestniczyÄ mocno i gĹÄboko. Z wdziÄcznoĹciÄ i wzruszeniem myĹlÄ o wiernoĹci Boga, ktĂłry nie zniechÄciĹ siÄ mojÄ bylejakoĹciÄ , a widzÄ c kruchoĹÄ mojego drĹźÄ cego pierwszego âtakâ umocniĹ mnie. ZaĹ moje serce uzdolniĹ dziĹ do Ĺpiewania wespóŠz Nim PieĹni nad pieĹniami. W czasie liturgii ofiarowania mam w pamiÄci twarze tych wszystkich, dziÄki ktĂłrym dziĹ, jestem kim jestem. Z wdziÄcznÄ miĹoĹciÄ myĹlÄ o moich bliskich z Polski, z ktĂłrymi tak czy inaczej czujÄ siÄ zwiÄ zana. MyĹlÄ o umiĹowanej wspĂłlnocie ruchu CL mieszkajÄ cej w Riva i tych wszystkich, ktĂłrych Pan powoĹaĹ juĹź do siebie. WyobraĹźam sobie jak muszÄ byÄ radoĹni, szczegĂłlnie mieszkaĹcy nieba, z powodu tego co siÄ tutaj w ten sobotni wieczĂłr dokonuje. Schola wykonuje przepiÄkne Ĺpiewy, a w moim sercu juĹź tylko nieopisany pokĂłj i radoĹÄ. I jest to ten sam pokĂłj i ta sama radoĹÄ, ktĂłrÄ przeĹźywaĹam przed laty, gdy po raz pierwszy w Ĺźyciu mĂłwiĹam Bogu: âTakâ wiem, Ĺźe pomimo wszystko co mnie spotyka chcesz mojego dobra, wiem jak bardzo mnie kochasz i Ĺźe mnie chcesz w Memores Domini i to wystarczy mi za wszystkoâ. W cichej modlitwie proszÄ Pana, aby daĹ mi odwagÄ pokonania wszystkich oporĂłw woli, a moje serce uczyniĹ wedĹug Serca swego. ProszÄ teĹź, abym pamiÄÄ tego wieczoru i minionego dnia i wszystkiego co ten dzieĹ poprzedziĹo, mogĹa zachowaÄ w swoim sercu do koĹca moich dni. Tak pragnÄ, aby pamiÄÄ ta mogĹa byÄ wiernÄ i konkretnÄ dnia kaĹźdego, dlatego teĹź nie przestajÄ powtarzaÄ: âmiĹujÄ CiÄ BoĹźe mocy mojaâ. DziĹ moje âtakâ zostaĹo wypowiedziane bardziej Ĺwiadomie i publicznie. Lata formacji zrobiĹy swoje. W moja ĹwiadomoĹÄ wpisana zostaĹa bogata treĹÄ skĹadajÄ ca siÄ na charyzmat Ĺźycia w Memores Domini. JuĹź wiem i wierzÄ, Ĺźe powoĹanie, ktĂłre zostaĹo mi dane niesie ze sobÄ zadanie podejmowania i przeĹźywania spraw Ĺwiata i ludzi tak, jak Jezus je podejmowaĹ i przeĹźywaĹ. Wiem, Ĺźe wielu ludziom, nie wyĹÄ czajÄ c moich krewnych i znajomych, taki sposĂłb Ĺźycia nie bÄdzie siÄ podobaÄ. Ale przecieĹź ja sobie takiego powoĹania nie wymyĹliĹam. Ono zostaĹo mi dane jako niczym niezasĹuĹźony dar i zostaĹo mi powierzone w okreĹlonym celu. StÄ d jest rzeczÄ drugorzÄdnÄ , co inni o mnie powiedzÄ i pomyĹlÄ . Tych zaĹ, ktĂłrzy dobrze mi ĹźyczÄ , a do tej grupy z pewnoĹciÄ naleĹźÄ czytajÄ cy Biuletyn, prosiÄ nie przestanÄ o modlitwÄ w intencji mojego nawrĂłcenia i dochowania wiernoĹci Bogu na drodze, ktĂłrÄ mi wskazaĹ. I jak Bogu, ktĂłry z maĹoĹci wyprowadza to co chce, nie dziÄkowaÄ za wszystko?
Lublin 27 lutego 1994 |