Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 1991 > Biuletyn - lipiec

Ślady, numer 3 / 1991 (Biuletyn - lipiec)

Życie CL w Polsce

Ecce Homo

Homilia wygłoszona w Krakowie na spotkaniu CL w Sanktuarium ECCE HOMO 17 grudnia 1989

ks. Francesco Ricci


Dzisiaj znajdujemy się w nowej sytuacji Polski. Chciałbym zwrócić uwagę na ten jej aspekt, na który trzeba mieć zawsze otwarte oczy. Jest coś podstawowego, istotnego w chrześcijaństwie, co kultura współczesna stara się utrudnić w dotarciu do naszego serca. Istnieje nowa trudność wobec chrześcijaństwa. Już nie ma tej trudności, której wy doświadczaliście. Wy znacie trudność silnego, twardego starcia z chrześcijaństwem. Przez wiele lat byliście wobec kogoś, czegoś, wroga, który właśnie dlatego, że walczył z wiarą, uznawał ją, przyczynił się do wzmocnienia wiary. Nowa trudność, wobec której my chrześcijanie jesteśmy dzisiaj - jest odwrotna. Nie ma już twardego oporu wobec wiary, ale jest miękki opór. Formą tego miękkiego oporu wobec wiary jest kultura, kultura, która uniemożliwia rozumienie pewnych istotnych prawd wiary katolickiej. Najistotniejszą prawdą, która dzisiaj stała się bardzo trudną do zaakceptowania i życia, jest prawda o wcieleniu Chrystusa. Bóg, który stał się człowiekiem, który uobecnia się w ciele! Ten obraz Chrystusa, który się rodzi, żyje i umiera - człowiek - jest obrazem, który stał się zwyczajnym. Tak jak ktoś, kto mieszka na rynku krakowskim. Co rano idąc do pracy, nie podziwia z otwartymi ustami kościoła mariackiego, nie jest zaskoczony jego widokiem.

Natomiast, gdy przyby­wa do Krakowa ze Stanów Zjednoczonych syn emigranta, któremu ojciec całymi godzinami opowiadał o pięknie kościoła mariackiego, kiedy znajduje się na rynku jest onie­miały z zachwytu. A kiedy otwierają ołtarz Wita Stwosza, ma otwarte ze zdumienia usta. W umyśle i sercu jest przepełniony jego pięknem, jest pełen podziwu. Ale kiedy my patrzymy na krzyż, trudno nam jest mieć umysł i serce pełne podziwu. Dla nas jest to obraz zwyczajny. I kiedy nawet stajemy do modlitwy, padamy na kolana w czasie adoracji, w ciszy wpat­rujemy się w tajemnicę wiary, w sercu nie wybucha podziw i entuzjazm.

Nie przeżywamy tego, co przeżyli ci pierwsi, którzy Go spotkali. Pomyślcie, dam wam przykład: wyobraźcie sobie wielkiego geniusza ­religijnego, wielkiego ascetę, mistyka, człowieka, który przeżywa głę­boko intymność Boga i Go szuka. W nocy patrzy na gwiazdy i całym sobą stara się wchodzić w tajemnicę i poświęca całe swoje życie dla tej relacji z Bogiem. Wyobraźcie sobie takiego człowieka, możnaby powie­dzieć świętego, mistyka. I pewnej nocy, kiedy spogląda - przez okno na gwiazdy i modli się w ciszy do Boga, słyszy w pewnym momencie, że ktoś głośno kicha. Odwraca się gwałtownie wyrwany z kontemplacji i pyta: ktoś ty? Skąd się tu wziąłeś? Nie znam cię! A on mu na to: jestem Bogiem, którego ty szukasz. Wyobraźcie sobie, co może się stać w tym człowieku. Może się śmiać i mówić: nie wygłupiaj się, nie rób kawałów, albo może się wściec i krzyknąć: bluźnisz! Albo może sobie zadać py­tanie: a jeśli to jest prawdą?

Na tym polega cała sprawa, że to jest prawda! Że Bóg ma nos, usta, uszy, ręce, nogi, poci się, je, pije, śpi, męczy się, włóczy się po ulicach, mówi, chrapie. Ale muszę podkreślić, że powiedzieć "ciało Boga" z punktu widzenia ściśle religijnego, jest bluźnierstwem. Bóg nie może być ciałem. Natomiast jest! I to jest to, że chrześcijań­stwo jest piękne. Chrześcijaństwo nie może stać się muzeum religii, nie jest religią. Jest faktem, wydarzeniem. Gdybym był naukowcem i pracowałbym nad modelem teoretycznym, wzorem, musiałbym dostosować do tego odpowiednią metodę, która pozwoliłaby mi zbudować wzór spójny z zasadami teoretycznymi. To jest dobry przykład by wytłumaczyć re­ligię. Religie są teoretycznymi pracowniami do budowania wzoru naj­bardziej odpowiedniego do Boga. Spróbujmy sobie wyobrazić zakład doś­wiadczalny, w którym się badana między innymi produkt rośliny odpowiedni do sytuacji w Polsce. Ten teoretyczny wzór, który jest wynikiem badań jest - załóżmy - bardzo podobny do ziemniaka. A czy rolnik hoduje ziemniaki na bazie wzorów teoretycznych? Znajduje je, spotyka je, sadzi je w ziemi i ziemniak zakwita.

Różnica między religią a chrześcijaństwem jest ta, że religia wyobraża sobie Boga na bazie wzorów teoretycznych, natomiast chrześci­jaństwo jest faktem. Pewnego dnia, ludzie tacy jak my, spotkali człowieka jak ja i my. I ten człowiek nie mówił zbyt wielu słów, nie powiedział im: ja jestem Bogiem. Ale powoli, stopniowo, dzień po dniu objawiał, że jest synem Boga. To wszystko było wielką treścią przez 2 tysiące lat. Pomyślcie o waszej sztuce ludowej, o tym często spotykanym obrazie przedstawianym przez waszych malarzy i rzeźbiarzy, o Chrystu­sie frasobliwym. Ten Chrystus jest człowiekiem, który myśli, cierpi, ma ciało. To wszystko jako fakt było przeżywane spontanicznie przez blisko 2 tysiące lat. Wiara była uznaniem tego wydarzenia. Była uczest­nikiem w tym wydarzeniu. To wszystko stało się w nas po ludzku prawie niemożliwe. Kultura współczesna chciałaby odebrać Bogu ciało, krew, kości, aby ten Bóg stał się jak bożek pogański, idea, pojęcie abstrak­cyjne, pojęcie poza rzeczywistością, obce człowiekowi, niepotrzebne. Jeśli jest niepotrzebne - nie istnieje. Ale nie potrzeba mówić, że nie istnieje, nie ma potrzeby deportować na Sybir tych, którzy twierdzą, że istnieje. Można zbu­dować społeczeństwo, ład społeczny, sprawiedliwość społeczną - bez Boga. „My” zbudujemy sprawiedliwy świat, my zbudujemy ekonomię, która działa, „my” stworzymy prawdę. Jeśli ktoś chce utrzymać relację z Bogiem, niech to robi. Nawet Gorbaczow tak mówi. Religia jest czymś dobrym, mamy z niej korzyść. Ludzie otrzymują od niej pomoc, aby byli lepsi.

Więc, ku jakiemu społeczeństwu idziemy? Nawet Polska, która teraz ma takie ekonomiczne trudności, może stanąć wobec tego problemu. Chrystus - Bóg, który stał się ciałem, Chrystus - Bóg, który stał się człowiekiem, Chrystus - fakt, wydarzenie - będzie zapomniany. Tak jak zostali zapom­niani Jowisz, Saturn, Wenus - zapomniani bogowie przeszłej religii.

Może myślicie, że to, co powiedziałem jest zbyt pesymistyczne. Wielu uradowało się z tego, co stało się w Rosji, nie ma wątpliwości, że jest lepiej. Już nie ma prześladowań religijnych i nareszcie można otwierać kościoły. Ale jeżeli ceną tej "pierestrojki" byłoby wejście krajów słowiańskich w krąg tych, którzy zapomnieli o Bogu, to byłoby to tra­gedią. Jestem przekonany, że dla was Polaków walka się nie skończyła. Zaczyna się nowa walka, może trudniejsza walka, aby uratować ten is­totny czynnik, to, co jest istotą chrześcijaństwa: wiara jako udział w ciele Chrystusa. Więc chrześcijaństwo jako przynależność do ciała Chrystusa, którym jest Kościół. Kościół jako ciało Chrystusa. Wiem, że macie dużo zadań, wielkie odpowiedzialności i też wielkie cierpienia, i wielkie niepokoje, ale pozwalam sobie sugerować, jaka powinna być wasza pierwsza troska, wasz cel wszystkiego, lepszego, bardziej sprawiedliwego społeczeństwa. Te wszystkie wielkie ambicje, które budzą powszechny entuzjazm i zarazem niepokoją, to wszystko musi być podporządkowane jednemu celowi. Ten cel nazywa się Kościół. Ten cel znaczy utrwalić na świecie Boga cielesnego, ciało Boże. Mówię, ponieważ jest to cel Ruchu Comunione e Liberazione. Dlaczego istnieje Ruch CL? (CL - znaczy, „Comunione Liberazione”, czyli „Komunia i Wyzwolenie”, dziś już można nazywać się tak). Dlaczego istnieje nasz Ruch? Jaki jest cel naszego Ruchu? Dlaczego zostałem tu zapro­szony? Aby budować ciało Boże w historii. Kiedy mówimy ruch, wspólnota, chcemy po prostu powiedzieć ciało Boga obecne dzisiaj w historii. To jest wielkie wyzwanie, bo w tym społeczeństwie nie ma miejsca dla tego ciała. Ale jeżeli nie ma tego ciała, nigdy nie może być ani prawdziwej wolności, ani prawdziwej godności człowieka.

Dlatego właśnie w tym 1989 roku, w tym wielkim roku historii, musimy mieć oczy wpatrzone w to Dziecko. Bóg dla nas, z nami, na zawsze, tak­że dziś. Uznać Go i mówić: moje życie służy Tobie, oddaję siebie samego, żeby być Twoim ciałem obecnym dzisiaj.

Dlatego jest rzeczą wspaniałą, że możemy tu być razem, my biedacy. Ale możecie mi powiedzieć: Ricci przesadzasz trochę, kim my jesteśmy? - cztery biedne koty! Ale to jest logika Boga: wybierać ciągle te czte­ry biedne koty i czynić z tych biednych kotów, prawdziwy początek his­torii.

Kiedy siostra mówiła o bracie Albercie, myślałem o tym, że świętość katolicka nie jest świętością pogańską lub niechrześcijańską poszukiwa­nego Boga. Świętość chrześcijańska jest świętością człowieka, który roz­kochał się w Chrystusie. Świętość chrześcijańska jest to osoba zakocha­na w drugiej osobie, w Chrystusie. Więc w tym sensie my też jes­teśmy trochę święci. W nas już jest początek świętości z powodu tej miłości do Chrystusa, którą już mamy w sercu. Nasza świętość jest naszą afektywną więzią z Chrystusem. Możemy bardziej go kochać, musimy bar­dziej go kochać, jesteśmy przyjaciółmi, ponieważ chcemy sobie wzajemnie pomagać w miłowaniu Go. Dlatego słuszne jest stwierdzenie, że Comunione e Liberazione jest ruchem dla świętości. Dla twojej świętości, abyś i ty stał się świętym. Nie świętym, dlatego, żebyś czynił cuda i fruwał jak anioł, ale świętym, gdyż twoje serce jest pochwycone przez Chrystu­sa. W sercu masz zapał i poczucie przynależności do Chrystusa. To jest nasz cel, dla którego robimy szkołę wspólnoty i odmawiamy brewiarz, spo­tykamy się, budujemy ruch po to, aby w dzisiejszym świecie byli ludzie, w których życiu Chrystus Bóg przybiera ciało. To wszystko!

Zazdroszczę wam Polacy, bo wy jeszcze jesteście w pełni tej tradycji, nadziei katolickiej, w sensie, że Bóg stał się ciałem Dzieciątka Jezus, Jezusa ukrzyżowanego, Chrystusa Zmartwychwstałego. Zazdroszczę wam, bo dla was jest to łatwiejsze i mam nadzieję, że będziecie mogli nam pomóc, jak to uczyniliście dzisiaj waszą wiernością. Comunione e Liberazione chce być obecne w tej tradycji katolickiej, chce pomagać w przeżywaniu jej dzisiaj z powodu miłości do człowieka. Bo dzisiaj nie byłoby więk­szej tragedii niż ta, że człowiek nie może się dowiedzieć, iż Bóg stał się człowiekiem. Pomyślcie, ile milionów Chińczyków jeszcze o tym nic nie wie, nigdy o tym nie słyszało. Pomyślcie, ile setek milionów muzuł­manów nie usłyszało jeszcze nigdy słowa „Chrystus”, nie widziało nigdy ciała Chrystusa. Ale może i tam, gdzie ty pracujesz, są tacy „chińczycy”, „chińczycy-polacy”, to znaczy ludzie, którzy nie mają tych oczu, aby Go widzieć. Trzeba uczynić cud otwierania ich oczu, aby i oni mogli wi­dzieć i wierzyć. Tu trzeba budować Ruch, wszędzie - to jest cel!


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją