Ślady
>
Archiwum
>
1991
>
Biuletyn - maj
|
||
Ślady, numer 2 / 1991 (Biuletyn - maj) Ĺťycie CL w Polsce WiÄcej niĹź wizja Jak wspĂłlnota Ruchu CL z Heidelbergu poznaĹa FundacjÄ dla zaniedbanych dzieci w Ĺwidnicy i jak z tego zrodziĹo siÄ spotkanie. Tekst zamieszczony w numerze 1/1991 Biuletynu CL ukazujÄ cego siÄ w Niemczech tĹum. Wojciech Murdzek PiÄ tek godzina 16.00 Danusia, z zawodu przedszkolanka wracajÄ c prosto z pracy wchodzi do budynku na Placu Ludowym 3. Na Ĺcianie frontowej budynku widnieje ĹwieĹźy napis Fundacja Pomocy Biednym Dzieciom âUt unum sintâ (aby byli jedno). Kiedy Danusia wchodzi do maĹej Sali z wszystkich stron rzucajÄ siÄ niÄ dzieci. Powitanie jest burzliwe. Dzieci znajÄ ja i kochajÄ , poniewaĹź ona zawsze jest tutaj, kaĹźdego dnia. Danusia jest odpowiedzialna za âOratoriumâ. Tak zwane âOratoriumâ jest domem o dwĂłch salach zebraĹ, maĹej kuchni i pokoju, ktĂłry jest teraz urzÄ dzony jako przedszkole. Na wiosnÄ ubiegĹego roku otrzymaĹa je Fundacja do korzystania od znajdujÄ cej siÄ w Ĺwidnicy Fabryki RÄkawiczek. Od tego czasu jest to miejsce codziennych spotkaĹ dla mnĂłstwa dzieci i grupy czĹonkĂłw ruchu Komunia i Wyzwolenie. Jest otwarte od godziny trzeciej. Dzieci odrabiajÄ tu swoje zadania domowe, bawiÄ siÄ i dokazujÄ ze sobÄ . OtrzymujÄ takĹźe ciepĹy posiĹek â coĹ, czego nie zawsze mogÄ oczekiwaÄ w domu. Ich rodziny sÄ czÄsto rozbite, rodzice sÄ alkoholikami, bezrobotnymi, biednymi⌠Bieda, w ktĂłrej ĹźyjÄ dzieci nie pozostaje na zewnÄ trz oratorium. Brutalne sprzeczki, umyĹlne lub prawie nieĹwiadome zĹoĹliwoĹci dzieci przynaleĹźÄ do dnia codziennego. SiĹa do poĹwiÄcenia siÄ tym dzieciom przychodzi z pamiÄci o Tym, dla ktĂłrego opĹaca siÄ byÄ dobrym i z ktĂłrego Fundacja âUt unum sintâ wyrosĹa: âCokolwiek uczyniliĹcie jednemu z tych najmniejszych, mnie uczyniliĹcieâ. Wszystko zaczÄĹo siÄ przed szeĹcioma laty w czasie uroczystoĹci ĹwiÄtego MikoĹaja. WspĂłlnota w Ĺwidnicy ĹwiÄtowaĹa ten dzieĹ z najbiedniejszymi dzieÄmi z sÄ siedztwa. Kiedy zapytano siÄ po ĹwiÄcie co ma byÄ dalej, zostaĹ poĹoĹźony kamieĹ wÄgielny pod rozpoczÄte dzieĹo. Przed paroma laty poznaliĹmy, StaĹ, Sabina, Anette i inni przyjaciele z Heidelbergu wspĂłlnotÄ w Ĺwidnicy. Ĺťyczenie pogĹÄbienia wiÄzi pozostawaĹo poczÄ tkowo ograniczone do sporadycznych spotkaĹ. W czasie wspĂłlnych wakacji dla wspĂłlnot CL z róşnych krajĂłw Europy Wschodniej w roku 1989 poprosili polscy przyjaciele, aby umoĹźliwiÄ jednemu z nich udziaĹ w kursie jÄzykowym w Niemczech. W semestrze letnim 1990 roku zdarzyĹo siÄ tak: Wojtek uczyĹ siÄ trzy miesiÄ ce w Heidelbergu jÄzyka niemieckiego. ZdjÄcia, filmy i niejeden wspĂłlny wieczĂłr opowiadaĹ, daĹy nam chociaĹź w Ĺamanej niemczyĹşnie wglÄ d i udziaĹ w Ĺźycie nieznanych przyjacióŠw Ĺwidnicy. Pomimo wielkiej odlegĹoĹci przestrzennej nie oddzielaĹo go nic od jego przyjacióŠw OjczyĹşnie. Nie byĹo zatem dziwnym nasze pragnienie ich osobistego poznania. W lecie pierwsi z nas pojechali do Ĺwidnicy, w czasie, gdy akurat odbywaĹy siÄ w Krzeszowie wakacje dla dzieci. Prostota i wolnoĹÄ naszych polskich przyjacióŠw obchodzeniu siÄ z dzieÄmi byĹy dla nas urzekajÄ ce. Naznaczone przez bezwzglÄdnoĹÄ ich dnia codziennego twarze dzieci promieniaĹy w peĹnych radoĹci Ĺźycia zabawach. RĂłwnieĹź niektĂłrzy rodzice brali udziaĹ w tych wakacjach. Jeden uzaleĹźniony od alkoholu ojciec spytaĹ po wakacjach Janka, odpowiedzialnego za Ruch w Ĺwidnicy: âSÄ dzisz, Ĺźe takie Ĺźycie moĹźe byÄ moĹźliwe rĂłwnieĹź dla mnie?â. Ten odpowiedziaĹ: âTak, jest to moĹźliwe, ale pod warunkiem, Ĺźe zostaniesz wĹrĂłd nas, kaĹźdego dnia i pĂłjdziesz tÄ droga z namiâ. Jak to jest moĹźliwe; znajdujÄ cemu siÄ w katastrofalnej sytuacji czĹowiekowi powiedzieÄ szczerze takie TAK? Janek zawsze podkreĹlaĹ, Ĺźe oni nie wiedzÄ czy zdoĹajÄ wyprowadziÄ kogoĹ z alkoholizmu. Ale oni sÄ wĹrĂłd tych ludzi, nie w pierwszym rzÄdzie po to, aby chcieÄ âsukcesĂłwâ, ale z powodu tego, co ich samych spotkaĹo. W ciÄ gu roku przyjechaĹo jeszcze wielu z Heidelbergu do Ĺwidnicy i Ĺźaden nie pozostaĹ nieporuszony tym spotkaniem. WidzieÄ dzieĹo naszych przyjacióŠbyĹo jak wizja speĹnionej obietnicy â a nie byĹo to przecieĹź wizja. Wydarzenie Chrystusa przez ktĂłrego zostaliĹmy spotkani, zmienia Ĺźycie w potÄĹźnym i niewyobraĹźalnym wymiarze, jeĹźeli tylko z oddaniem âidziemy zaâ i je rzeczywiĹcie dopuszczamy do swego Ĺźycia. Nasze pragnienie brania udziaĹu w tym doĹwiadczeniu i wspĂłĹuczestniczenia przez to wyraziĹo siÄ w Kiermaszu, ktĂłry zorganizowaliĹmy na rzecz Fundacji w czasie adwentu, przez ponad dwa tygodnie. SprzedaĹź dzieĹ sztuki rÄkodzielniczej utrzymywaĹa pamiÄÄ o przyjaĹşni, ktĂłra trafiĹa nam siÄ na tej niezwykĹej drodze i ktĂłra obudziĹa i wzmocniĹa doĹwiadczenie jednoĹci. PracÄ w skromnym miejscu strefy handlowej odkryliĹmy jako moĹźliwoĹÄ dzielenia z ludĹşmi w naszym mieĹcie tego, co nas spotkaĹo, zanim poznaliĹmy FundacjÄ âUt unum sintâ â co jednakĹźe w tym dziele znalazĹo konkretny i robiÄ cy wraĹźenie wyraz. W czasie tego Kiermaszu odwiedzili nas przyjaciele z Polski. Naturalnie zainteresowanie naszym Ĺźyciem, kaĹźdym z nas z osobna byĹo dla nas znakiem jednoĹci. TÄ jednoĹciÄ chcemy ĹźyÄ nadal i proponowaÄ jÄ dalej, jednoĹciÄ â co jak siÄ okazaĹo â jest moĹźliwa miÄdzy tak róşnymi i geograficznie oddalonymi wspĂłlnotami. (tekst opublikowany w Biuletynie nr 1 ukazujÄ cym siÄ w Niemczech, tĹum. W. Murdzek)
|