Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2015 > styczeń / luty

Ślady, numer 1 / 2015 (styczeń / luty)

NEW YORK ENCOUNTER

This is it!

Trzy dni „w poszukiwaniu ludzkiego oblicza”. Pośród naukowców, menadżerów, studentów… Podróż w temat, który dzisiaj w Stanach Zjednoczonych rozpala dyskusje.

Mattia Ferraresi


Można zorganizować wydarzenie, ale nie spotkanie. Spotkanie jest nieprzewidywalne, nie ustala się go wcześniej, jest nadwyżką w sumie czynników, tak jak operacja matematyczna powtórzona tysiąc razy, w której rachunki nigdy się nie zgadzają. Na New York Encounterze widać nieprzewidywalny owoc tego nadmiaru, staje się wobec tego niezgadzającego się rachunku. Nikt niczego nie organizuje, to się dzieje.

W tym roku tytuł brzmiał: „W poszukiwaniu ludzkiego oblicza”, podróż w temat tożsamości, który rozpala na różnych poziomach dyskusje w Ameryce. Punktem wyjścia do dialogu jest zdanie księdza Giussaniego: „Nic nie jest tak fascynujące jak odkrycie rzeczywistych wymiarów własnego «ja», nic nie jest tak bogate w niespodzianki jak odkrycie swojego ludzkiego oblicza”. Potem podąża się za tym, co się wydarza.

W ten sposób w ciągu trzech nowojorskich dni (16–18 stycznia) mają miejsce panele, wystawy, jest nowe jasne miejsce w sercu Chelsea, dzielnicy artystów oraz mieszkań na strychach poindustrialnych budynków, są międzynarodowej sławy profesorowie i biesiadowanie przy spaghetti all’amatriciana, jest muzyka i świadectwa, jest dążenie do wzniosłości i intensywna praca batalionu wolontariuszy – ponad 300 – ubranych w fioletowe koszulki. Te wszystkie elementy nie wystarczają jednak, żeby wytłumaczyć „uderzenie”, jakiego doznał Brad Stuart, lekarz zaproszony, by opowiedzieć o leczeniu osób starszych, zdeklarowany ateista: „Mogę naprawdę powiedzieć, że udział w New York Encounterze, choć trwał tylko jeden dzień, był wydarzeniem, które zmieniło moje życie”.

Kiedy zobaczył dokument przygotowany z okazji 60-lecia Ruchu, Piękna droga, został porażony: „This is it!”, oto to, czego szukał. I pomyśleć, że kiedy odwiedził stronę Encountera, z tymi wszystkimi znakami przynależności do Kościoła, przez chwilę chciał się wycofać. Skończyło się na tym, że pragnąc zobaczyć dokument do końca, zapomniał o obiedzie. Zaproszono go ze względu na ludzki i inteligentny sposób, w jaki proponuje towarzyszenie najstarszym pacjentom w ich domach, zamiast zawożenia ich do szpitala, a tamten dzień w Nowym Jorku był wtargnięciem intuicji, że człowieczeństwo zaryzykowane w pracy nie jest przeciwne chrześcijaństwu.

To jest to, co powiedział w trafnej anegdocie arcybiskup Nowego Jorku, kardynał Timothy Dolan, w swoim powitaniu, mówiąc o charyzmacie księdza Giussaniego: „Dla niego Bóg i człowiek nie byli jak woda i oliwa, raczej jak gin i wermut”. Odwrócenie perspektywy: „Jeśli to jest Kościół, wówczas mnie interesuje” – komentował Stuart w rozmowie z niektórymi.

Spotkanie – encounter właśnie – wydarza się w ten sposób, przez nadmiar i „uderzenie”. Tego samego „uderzenia” doznał Martin Nowak, profesor biologii i matematyki na Harwardzie, który zabrał głos przy okrągłym stole w dyskusji na temat ewolucji człowieka, konkretnym miejscu wyłaniania się oblicza człowieka, który może zostać zredukowany do swoich biologicznych praw albo też obserwowany przez szerszy pryzmat rozumu: „Jedyne, co wiem po tych dwóch dniach, to to, że muszę studiować księdza Giussaniego” – mówi naukowiec.

 

Kręte drogi. Czym jest człowiek? Jest to pytanie, które zawsze fascynowało paleontologa Richarda Pottsa, kierującego Human Origins Program, wystawą o początkach człowieka, którą w Smithsonian Institute odwiedziło ponad 25 milionów zwiedzających; a pytanie przekształca się w najbardziej osobisty i najintymniejszy krzyk w świadectwie tego, kto w różnych okolicznościach został pociągnięty przez obecność księdza Giussaniego. Może nawet nie spotkawszy go nigdy wcześniej osobiście. W ten sposób Kim Shankman, dziekan Benedictine College w Kansas, może powiedzieć, że jej syn John, który zapadł w śpiączkę w wieku 17 lat na skutek wypadku samochodowego (zob. „Ślady” 1/2014), „jest świadectwem pozytywności rzeczywistości”, ponieważ „przynależy do Kogoś Innego, kto nas ocala”.

Kontury Kogoś Innego wyłaniają się na filigranie ludzkiego oblicza. A czasem, by odnaleźć te rysy, człowiek obiera kręte drogi i uczepia się, czego się da, angażuje się w tworzenie nowych praw, by zrekonstruować brakujące części tego oblicza, wyjaśniały wiceprzewodnicząca Włoskiego Sądu Konstytucyjnego Marta Cartabia i profesor Jennifer Nedelsky. Albo też „wypełnia pustkę istnienia stałym łączem”, innym zastępnikiem nieskończonego łącza, którego każdy gorąco pragnie, a które socjolog Christian Smith próbował dokładnie opisać wraz z badaczką Donną Freitas.

 

Klucz. „Zrozumieć nasze człowieczeństwo znaczy zrozumieć naszą zależność” – powiedział kardynał Sean O’Malley, arcybiskup Bostonu, na poświęconym niepełnosprawności spotkaniu z Timothym Shriverem, założycielem paraolimpiady, który nosi znak przynależności do rodziny Kennedych w postaci elokwencji i kwadratowego kształtu podbródka. John Fitzgerald był jego wujkiem, on jednak mówił raczej o Rosemary, cioci urodzonej z poważnym upośledzeniem, od której nauczył się „bezwarunkowej miłości”. Jean Vanier, teolog i założyciel wspólnoty Arka, która przyjmuje osoby niepełnosprawne, miał wkład w debatę poprzez poruszający wywiad wideo.

To, że ludzkie oblicze wyłania się w zależności, jest ryzykowną i fascynującą hipotezą, która rzuca wyzwanie ludzkiemu rozumowi na wszystkich poziomach, jak przypomniał ksiądz Lorenzo Albacete w filmie z 2004 roku, zatytułowanym „Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz?”. Film ten został zaproponowany na nowo jako hołd złożony zmarłemu niedawno wielkiemu przyjacielowi. Aż po dotknięcie misterium Wcielenia: „To jest klucz do chrześcijańskiego życia: zanim Chrystus stał się centrum kosmosu i ludzkiej historii, był skrzepem krwi w łonie kobiety” – mówił ksiądz Albacete.

Jakie narzędzia posiadamy jednak do zweryfikowania zawrotnej, wiecznej tajemnicy, która wdziera się w historię? Ksiądz Julián Carrón podczas kończącego wydarzenie spotkania, zatytułowanego „W poszukiwaniu nowego początku”, powrócił do nieomylności serca. Serce nie pozostawia nas w niepewności, rozpoznaje obiektywną odpowiedniość, ale „trzeba nauczyć się używać tego kryterium”. Jest to kwestia wychowania i wolności, „ponieważ metoda Boga polega na żebraniu o wolność, przechodzenia przez wolność, by się objawić”. Naszym problemem, dodał ksiądz Carrón, jest prostota serca. Nam wydaje się to mało, ale to jest wszystko. I uwaga: jest to problem poznania, nie etyki. Nie jest to kwestia spójności, ale relacji”. Tak jak w przypadku dziecka, które „jest pewne, kiedy jest z matką, a nie kiedy potrafi więcej”.

 

Frank i oczy aniołów. Serce jest jak ludzka struna wibrująca w tych, którzy wzięli udział w wydarzaniu się New York Encountera, z jego nieredukowalnymi nadmiarami i „uderzeniami”, raz widzialnymi i oczywistymi, to znów zapisanymi w uśmiechach wolontariuszy, którzy przyjmują cię w wejściu; w młodzieży pracującej w kuchniach; w nawróceniach, które są widoczne tylko dla oczu aniołów; w tajemnicy cierpienia Franka Simmondsa.

Był jednym z odpowiedzialnych w nowojorskiej wspólnocie, niegdyś miał do czynienia z narkotykami i przebywał w więzieniu. I jedną z twarzy pojawiającą się w filmie zrealizowanym z okazji 60-lecia Ruchu. Chory od dawna, zmarł w poniedziałek rano 19 stycznia. Poczekał na zakończenie Encountera, a potem stawił się na swoim spotkaniu z Tajemnicą.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją