Ślady
>
Archiwum
>
2015
>
styczeĹ / luty
|
||
Ślady, numer 1 / 2015 (styczeĹ / luty) Ĺťycie CL Przeznaczenie nigdy siÄ nie cofa Historia JosĂŠ Paolo Perego PrzypowieĹÄ o synu marnotrawnym? Ma jÄ w sercu. Odczytuje jÄ na nowo codziennie, w swojej przeszĹoĹci i teraĹşniejszoĹci. JosĂŠ Berdini, 55 lat, prowadzi poĹrĂłd wzniesieĹ w okolicach Maceraty grupÄ odwykowÄ Pars dla uzaleĹźnionych od narkotykĂłw. To wĹaĹnie tutaj, rzut beretem od Corridonii, wraz z piÄcioma innymi rodzinami, z dzieÄmi rodzonymi, adoptowanymi oraz przebywajÄ cymi u nich w rodzinie zastÄpczej, przeprowadziĹ siÄ w 2000 roku, do domĂłw, ktĂłre staĹy siÄ âprzygarniajÄ cymâ sercem dzieĹa, WioskÄ Ĺw. MichaĹa ArchanioĹa, w ktĂłrej goĹci ponad 60 osĂłb. Od momentu, gdy wszystko siÄ zaczÄĹo, byĹo ich juĹź 2000.
âWszystko zrodziĹo siÄ wĹaĹnie za sprawÄ przyjmowaniaâ â opowiada. Kiedy on i jego kuzyn Giorgio Torresetti pod koniec lat 80. przyprowadzajÄ do domu dwĂłch byĹych narkomanĂłw. Jego historia to historia uciekiniera, bankruta. Ale takĹźe czĹowieka przygarniÄtego na nowo, odrodzonego. W ten sposĂłb staĹ siÄ ojcem, nie tylko dla swoich dzieci. âJestem synem wĹoskich emigrantĂłw przebywajÄ cych w Argentynie. MiaĹem 12 lat, kiedy wrĂłciliĹmy do WĹoch, do Montecosaro, niedaleko Civitanova Marcheâ. W pierwszej klasie gimnazjum przychodzi spinel, a krĂłtko potem kwasy i heroina. Ĺwiat, w ktĂłrym wolnoĹÄ jest iluzjÄ , jak powiedziaĹ mu ksiÄ dz Pierino Gelmini, kiedy JosĂŠ wstÄ piĹ do jednej z jego wspĂłlnot w 1984 roku: âPiĂłrko na wietrze jest najmniej wolnym bytem, jaki moĹźna sobie wyobraziÄâ. JosĂŠ byĹ piĂłrkiem. âPowrĂłt do WĹoch byĹ straszny, z powodu nieporozumieĹ rodzinnych i kĹopotĂłw finansowych. Moje wnÄtrze przepeĹniaĹa nieznajdujÄ ca ujĹcia gorycz. NatrafiĹem na Ĺwiat dymu i strzykawek. ByĹa dobra wola, ale wolnoĹÄ to coĹ innegoâ. RóşniĹ siÄ od syna marnotrawnego, ktĂłry prawdopodobnie miaĹ plan. âDla mnie wszystko straciĹo wartoĹÄ. SkoĹczyĹo siÄ na narkotykach zaĹźywanych w gronie osĂłb, z ktĂłrymi ĹźyliĹmy w prawdziwej przyjaĹşni. CzuliĹmy siÄ braÄmi. Prawie wszyscy zmarliâ. Wreszcie przyszedĹ czas wypasu ĹwiĹ i Ĺźywienia siÄ strÄ kami: âTo byĹo wtedy, gdy ta przyjaĹşĹ, ktĂłra wydawaĹa siÄ doskonaĹa, popsuĹa siÄâ. Zdradzali siÄ, podkradali sobie narkotyki, kobiety⌠W ciÄ gu tych wszystkich lat jedna niÄ nie zostaĹa jednak zerwana: âRodzina. ByĹa miĹoĹÄ, ktĂłra siÄ nie skoĹczyĹa, gwaĹtowna, tak jak cierpienie, ktĂłrego doznawaĹem. Moja matka przyjmowaĹa mnie w domu, a ja, naÄpany, nie potrafiĹem na niÄ patrzeÄ, ani ona na mnie. MĂłj ojciec wyrzucaĹ mnie z domu, poniewaĹź nie znosiĹ mojego widoku w takim stanie, i zaraz potem szedĹ mnie szukaÄâ. Wreszcie zaprowadziĹ go do ksiÄdza Gelminiego. ByĹo to 30 lat temu.
Wraca do Marche, wciÄ Ĺź o krok od powrotu do narkotykĂłw. âDoszĹo jednak do spotkania z kilkoma osobami z CL, miÄdzy innymi z Giorgio i LorÄ , ktĂłra dzisiaj jest mojÄ ĹźonÄ . Dawali mi do czytania teksty ksiÄdza Giussaniego. PojawiĹ siÄ nowy cel i ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe tylko Jezus moĹźe urzeczywistniÄ wolnoĹÄ, poniewaĹź On jest najbardziej wolnym bytem, dlatego byĹ zdolny oddaÄ Ĺźycie na krzyĹźu, wychwalajÄ c swojego Ojcaâ. Dzisiaj to on czeka, przyjmuje. âW naszym doĹwiadczeniu przyjmuje siÄ, czeka i cierpi, jest w nim jednak ojcostwo wĹaĹnie dlatego, Ĺźe przepeĹnia je dynamizm komuniiâ. Nigdy nie zastÄpujÄ rodzicĂłw. âTen, kto do nas przychodzi, zostaje nam powierzony. JesteĹmy proszeni o to, by go kochaÄ. ÂŤLedwo coÂť czujÄ siÄ ojcem moich dzieci, majÄ c nadziejÄ, Ĺźe prowadzÄ je do wolnoĹciâŚâ Ten, kogo masz przed sobÄ , moĹźe nawet byÄ wredny, moĹźe wyprowadziÄ ciÄ w pole. âAle ty takĹźe moĹźesz go zabiÄâ. RedukujÄ c go do jakiejĹ idei, reakcji. âPrzywĹaszczasz sobie przeznaczenie drugiego, dokĹadnie tak jak moĹźe siÄ to staÄ z dzieÄmi. I relacja staje siÄ chora â mĂłwi Berdini. â A przecieĹź nawet ktoĹ, kto odchodzi, jest darem. MĂłwiÄ to, nawet jeĹli wydaje siÄ to absurdalneâ. Tak jak caĹe zajĹcie z Alessandro, ktĂłry uciekĹ niedawno, osobÄ dorosĹÄ , uzaleĹźnionÄ od kokainy. MyĹlaĹ, Ĺźe wyjdzie i dostanie od matki pieniÄ dze na kokainÄ. âOna tymczasem nas posĹuchaĹa. Nie daĹa mu ich. Nie majÄ c ani grosza, poszedĹ do Caritasu, a SĹuĹźby do spraw UzaleĹźnieĹ (SERT) nie zgodziĹy siÄ, by do nas wrĂłciĹ. W porzÄ dku. To boli. Ale jednoczeĹnie jest to Ĺaska, ktĂłra wciÄ Ĺź podtrzymuje Ĺźywym pytanie o tajemnicÄ tej osoby. JeĹli go nam przyĹlÄ , przyjmiemy go na nowo. Na razie goĹcimy jego matkÄâŚâ
Czy to nie poraĹźka? âPytasz siÄ siebie, gdzie popeĹniĹeĹ bĹÄ dâ. Jest to jednak oznaka tego, Ĺźe to, co masz przed sobÄ , jest czymĹ wiÄcej niĹź twĂłj plan: âMoja reakcja dzisiaj jest ofiarÄ . Nie zapominasz o nim. MusiaĹbyĹ siÄ wysiliÄ, by wiÄcej o nim nie myĹleÄ. Modlisz siÄ w kaĹźdej chwili. To czyni ciÄ wolnym. I ze wzglÄdu na to jesteĹ gotowy przyjÄ Ä go na nowo, nie bez warunkĂłw i sankcji. PoniewaĹź nie ignoruje siÄ rzeczywistoĹci. Jest jednak jeden czynnik wiÄkszy i bardziej tajemniczy, ktĂłry nazywa siÄ Jezusâ. Veni Sancte Spiritus, powtarza zawsze. âCzĹowieczeĹstwo, przeznaczenie â nigdy go nie brakuje w moim przypadku. BraĹem narkotyki, czyniĹem siÄ. Ale to tylko Jezus czyni Ĺźycie, a teraĹşniejszoĹÄ jest tym, co je speĹniaâ.
|