Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2015 > styczeń / luty

Ślady, numer 1 / 2015 (styczeń / luty)

Ekumenizm

Ziarno, które zakiełkuje

Spotkanie Ojca Świętego z Bartłomiejem I, głową Ekumenicznego Patriarchatu Konstantynopolitańskiego, z perspektywy świata prawosławnego. Rozbieżne interpretacje i nowe nadzieje. Z pewnością to, co się wydarzyło, uniosło zasłonę sceptycyzmu oraz „kościelnej polityki”, pokazując, że istnieje inny wymiar, w którym „cud jest prawem egzystencji”.

Giovanna Parravicini


„Papież Franciszek poprosił ekumenicznego patriarchę Bartłomieja o błogosławieństwo. Chwała Panu!... W tym geście zawarła się nadzieja dążenia do jedności, autentyczna jako że przeorana bolesnymi próbami. Uznanie, że jedność Kościoła została utracona… I nie chodzi o to, że Kościół miał przetrwać w swojej integralności na Wschodzie (podczas gdy Rzym upadł, utraciwszy swoją łaskę), albo że Rzym zawsze miał mieć otwarte bramy (być może boczne wejście) dla oddzielonych braci ze Wschodu. Niech Pan ma w swojej opiece Nowy Rzym i biskupów Rzymu, którzy powodowani niewiarygodną odwagą, pokorą, roztropnością i miłością wzywają nas do jedności w Chrystusie”. W tych słowach młodego moskiewskiego historyka Siergieja Brjuna rozlega się echem świadomość otwierającej się przed nami pokutnej drogi ku pojednaniu, ale także pełne wzruszenia zdumienie, z którym wiele osób w Rosji patrzyło na moment rozpoczęcia tej jedności, urzeczywistnionej już w jakiś sposób w Chrystusie, w której świat uczestniczył 29 listopada, podczas spotkania Papieża i Głowy Kościoła konstantynopolitańskiego w drugim dniu wizyty w Turcji.

Jak jednak postrzegają to, co się wydarzyło, prawosławni? Jakie znaczenie ma prośba o błogosławieństwo i ucałowanie głowy Papieża na oczach tego podzielonego wewnętrznie świata? Dość oczywista w środowiskach rosyjskiego prawosławia jest postawa podejrzliwości i rywalizacji w stosunku do Konstantynopola: na progu soboru wszechprawosławnego, przewidzianego na rok 2016, Kościół rosyjski, liczebnie większy, nie może pogodzić się z honorowym prymatem siedziby apostoła Andrzeja, i nie przepuszcza okazji – zarówno w międzynarodowych komisjach teologicznych, jak i w wewnętrznych wydawnictwach – by oskarżać ją o „papizm” i „despotyzm”.

 

Naiwność? Bardzo poważne oskarżenia pojawiły się także przy okazji spotkania Franciszka z Bartłomiejem. „Jakże chciałoby się być świadkami metahistorycznego wydarzenia! To wszystko jednak, co jest dyktowane przez kalkulacje i polityczne intrygi, nigdy nie może się dobrze skończyć – napisał 17 grudnia na łamach „Nezavisimajej Gazety” Mark Smirnow. – Wciąż trwa walka o władzę między Kościołami, co więcej, kto wie, dlaczego za wszelką cenę chcą nas przekonać, że bizantyjski papież jest dla Rosji lepszy od papieża rzymskiego… Dopóki pragmatyzm i polityka będą obecne w życiu oraz w relacjach między Kościołami, dostrzeganie w tego rodzaju spotkaniach braterskiej i chrześcijańskiej miłości jest co najmniej naiwnością”.

Fakty na Ukrainie oraz ryzyko, że lokalny Kościół prawosławny, znajdujący się obecnie pod jurysdykcją Patriarchatu moskiewskiego, zwróci się do Konstantynopola z prośbą o autonomię, przyczyniły się z pewnością do spotęgowania nieufności i obaw. To nie przypadek, że w obliczu tak ważnego dla prawosławia wydarzenia oficjalne portale Patriarchatu moskiewskiego ograniczyły się rygorystycznie do nagiej, lakonicznej kroniki wydarzeń.

 

Grób małżonków. A jednak obserwuje się pewne poruszenie, choćby nawet w opinii publicznej kształtowanej przez agresywność dominującej linii. Moskiewska Akademia Teologiczna, na stronie www.bogoslov.ru, opublikowała długi artykuł ojca Giovanniego Guaity, który prezentuje rosyjskiej publiczności obszerne fragmenty wystąpień obydwu dostojników. Niektóre głosy – zwłaszcza młoda generacja uczonych oraz świeckich wykładowców nauk historycznych i kościelnych – mówiły o zasadniczej nowości tego spotkania, którego biblista Andriej Deśnicki nie wahał się nazwać „najbardziej intensywnym i najważniejszym wydarzeniem całego pontyfikatu Franciszka, wydarzeniem, które wzbudza w nas wielkie nadzieje”.

Pierwszym zasadniczym powodem jest to, że przy tej okazji zrewolucjonizowała się, oczyściła koncepcja „ekumenizmu” (nie zapominajmy, że w Rosji słowo to ma znienawidzony wydźwięk, przypomina bowiem oficjalne parady ludzi Kościoła, którzy wspierali imperialistyczną politykę sowiecką, kamuflując ją religijnymi hasłami). Byliśmy przyzwyczajeni do „ekumenizmu instytucji – zauważa Deśnicki – a tymczasem zostaje nam zaproponowana interpersonalna relacja, pokonująca wszelką przeszkodę”.

„Klasyczne formy dialogu ekumenicznego – kontynuuje Deśnicki – zakładają relację między przedstawicielami Kościołów jako instytucji, z której każda posiada swoją dogmatykę, swoje prawo kanoniczne, swoje tradycje itd. Przedstawiciele takich instytucji wchodzą w dialog, starając się powstrzymać od stereotypów i przesądów w stosunku do chrześcijan innych wyznań oraz znaleźć możliwie jak najwięcej łączących ich kwestii, nikt jednak nie wychodzi ze świata swojego wyznania. Rezultatem tego jest obraz bardzo podobny do grobowca dwojga małżonków w Północnej Irlandii, katoliczki i protestanta, pochowanych z tego powodu w dwóch, oddzielonych od siebie murem, częściach cmentarza”. Jest jednak wspólny pomnik nagrobny, na którym małżonkowie ściskają sobie kamienne ręce ponad murem. „Mur wciąż jednak tam stoi, na swoim miejscu. Możemy tylko starać się sobie wyobrazić, co takiego powiedzą sobie osoby pochowane w tych grobach, kiedy razem staną przed Chrystusem…”.

Według Deśnickiego Papież pokazał nowe podejście: „Zamiast niekończących się posiedzeń oraz nieufnych i wyszukanych sformułowań zaproponował nam przykład osobistego dialogu z Głową Kościoła konstantynopolitańskiego. Czy nie jesteście gotowi przyłączyć się do niego? Nikt was do tego nie zmusza. Nikt jednak nie będzie czekał na waszą deklarację gotowości. Niech zaczną ci, którzy tego pragną, i zobaczymy, co się stanie. Koniec końców, z tak odważnego kroku, pomijając wszystkie istniejące normy i plany, w chrześcijaństwie rozpoczęło się wiele rzeczy: na przykład święty Piotr wyszedł z łódki i udał się na spotkanie Zbawiciela, krocząc po wodzie. To prawda, nie wystarczyło mu wiary, natychmiast zaczął tonąć, ale jakże ważny mimo wszystko był ten krok, ten przykład, ta odwaga …”.

W ostatnich czasach – i to nie tylko w Rosji – bardzo modna była inna, redukująca ekumenizm idea, zgodnie z którą, jak podkreśla wykładowca Akademii Teologicznej Artemij Safjan, „kontakty ekumeniczne ograniczyłyby się wyłącznie do analizy rozmaitych międzyreligijnych i międzywyznaniowych problemów, do wspólnej obrony tradycyjnych europejskich wartości oraz służby społeczeństwu”.

 

Tu i teraz. To spotkanie natomiast, jak wyjaśnia nam Safjan, pomaga nam „pojmować ekumenizm jako narzędzie do osiągnięcia rzeczywistej jedności w chrześcijańskim świecie”. Zasadnicze jest zdanie Papieża: „Kościół katolicki, aby osiągnąć upragniony cel pełnej jedności, nie zamierza stawiać żadnych warunków, oprócz wyznania wspólnej wiary i że jesteśmy gotowi szukać razem, w świetle nauczania biblijnego i doświadczenia pierwszego tysiąclecia, sposobów, które zapewnią niezbędną jedność Kościoła w obecnej sytuacji” (Przemówienie papieża Franciszka podczas Boskiej Liturgii, kościół św. Jerzego, Stambuł, 29 listopada 2014 r., cyt. za: www.vatican.va). Jakże można nie pomyśleć o słowach starca Jana z Legendy o Antychryście Sołowiowa? Skomentował je ojciec Władimir Zieliński, rosyjski duchowny prawosławny: wbrew powszechnemu przekonaniu, że jedność jest „rzeczą bardzo upragnioną, która mimo wszystko jest nieosiągalna i odległa”, w tym spotkaniu widać było „radość bycia razem w pełni objawiającego się Chrystusa… w pełni, która może jaśnieć przez chwilę na obliczu Kościoła niepodzielonego w swojej istocie”.

Wydaje się, że tak zobowiązujące słowa i gesty Papieża oraz Patriarchy, widoczne podczas spotkania, uniosły zasłonę – zasłonę podstępnej i sceptycznej codzienności polityki kościelnej, odmierzającej, co można i co trzeba, a czego nie można i nie trzeba, albo przynajmniej chrześcijańskiej ograniczoności, która wcale nie cierpi z powodu podziałów, a więc nie dąży do jedności – odsłaniając inny wymiar, wymiar profetyczny, w który z mocą tchnie Duch Święty, a cud ustanawia prawo istnienia.

Cudem, który staje się dostrzegalny i który ustanawia drugą nowość podkreślaną przez coraz więcej głosów w Rosji, jest „eucharystyczna komunia, do której papież Franciszek miał odwagę zaprosić tych, którzy uważają ją za ważną i konieczną i są gotowi wyruszyć ku niej tu i teraz, nie czekając na zaistnienie idealnych warunków (czy kiedykolwiek takowe były?). Ziarno zostało rzucone w ziemię i niewątpliwie zakiełkuje. Być może nie od razu i nie w sposób dla wszystkich oczywisty, nie może być jednak inaczej”.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją