Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2015 > styczeń / luty

Ślady, numer 1 / 2015 (styczeń / luty)

Ksiądz Giussani

Dziedzictwo całego Kościoła

Współpracownik pięciu papieży opowiada, w jaki sposób ksiądz Giussani zmienił jego życie. I nie tylko.

Guzmán Carriquiry


Ze wzruszoną wdzięcznością zachowuję w pamięci i w sercu dar spotkania z księdzem Giussanim. Pierwsze spotkania z nim miały miejsce podczas długiej drogi prowadzącej do kościelnego zatwierdzenia ruchu Comunione e Liberazione, którą musiałem pokonać, pracując w Papieskiej Radzie do spraw Świeckich. Najpierw było zderzenie z jego pełnym pasji zainteresowaniem moim życiem, moją rodziną, pracą, w zdumiewającym objęciu człowieczeństwa. Potem była lektura jego pism, przyjaźnie z tymi, którzy za nim podążali, zbliżenie do doświadczenia Ruchu. Mogłem wówczas myśleć z tą próżną zarozumiałością, właściwą „dorosłej osobie świeckiej”, co więcej, podsekretarzowi jednej z dykasterii Stolicy Apostolskiej, że mój chrześcijański kościec był już całkowicie ukształtowany i dobrze skonsolidowany. Tymczasem doświadczyłem radosnej niespodzianki, także pełnej entuzjazmu, że spotkania te rozjaśniały naturę chrześcijańskiego wydarzenia, czyniły je bardziej rozumnym, pięknym i pociągającym dla mojego życia, wychowując mnie do spojrzenia zbliżającego do całej rzeczywistości.

 

Nowy świat. Śledząc z bliska tę wielką fazę porywu i wdzierania się „ruchów” w życie Kościoła, mogłem wyraźnie zauważyć – a jest to już dobrze udokumentowane – te relacje żywego, osobistego poszanowania, jakie istniały między księdzem Giussanim a świętym Janem Pawłem II, a potem między księdzem Giussanim a Benedyktem XVI (z obydwoma zanim jeszcze zostali papieżami). Ksiądz Giussani wychowywał do uważnego i inteligentnego posłuszeństwa nauczaniu następców świętego Piotra. Trzeba jednak zastanowić się nad tym, w jakim stopniu genialna myśl teologiczna i wychowawcza księdza Giussaniego miała czynny wkład w to nauczanie. Arcybiskup Rino Fisichella ośmielił się powiedzieć o Josephie Ratzingerze, że został papieżem bardziej „giussaniowskim”, podkreślając głęboką zgodność w nowym sposobie proponowania wielkiej tradycji katolickiej ludziom naszych czasów. A jak nie wspomnieć, że Jorge Mario Bergoglio – tak daleki od okazywania wszelkich formalnych poważań i oddawania wszystkich protokolarnych hołdów – przyznał, że lektura księdza Giussaniego była ważna w jego kapłańskim życiu! W uwadze, z jaką ksiądz Julián Carrón podąża za słowami i gestami papieża Franciszka, nie zauważa się tylko obowiązku posłuszeństwa, ale dogłębne zadawanie sobie pytania o to, do czego Duch Święty przywołuje charyzmat Ruchu, jego historię i odnawianie się zapału wychowawczego, misyjnego i charytatywnego.

Ksiądz Giussani nigdy nie miał – powtarzał to! – zamiaru zakładać Ruchu, zawsze uważny na osobę, zawsze wyczulony na wszelkie możliwe spłaszczenie charyzmatu zgodnie ze stowarzyszeniową tylko logiką, czujny, by rozrywająca siła charyzmatu nie stała się schematem i instytucją, uczulony na zadawalanie się tym, co uchodzi za już zdobyte, wychowawca poszerzania się wolności i współodpowiedzialności wbrew wszelkiej skrystalizowanej formie, zawsze gotowy rozpoczynać na nowo.

W tym sensie pamiętamy go mniej jako „ruchowca” – nie chciał niczego innego jak tylko wychowywać do prawdziwego chrześcijańskiego doświadczenia; podejmował refleksję nad własnym doświadczeniem, która wraz z refleksjami kardynała Ratzingera pomogła wielu innym ruchom i wspólnotom, w tym kościelnemu magisterium, zrozumieć dar i znaczenie tych nowych pokoleń mężczyzn i kobiet, którzy na nowo odkrywają wdzięczność, radość, prawdę i piękno bycia chrześcijanami, dając o tym wszędzie świadectwo i głosząc z przekonaniem i przeświadczeniem racje otrzymanego i ofiarowanego wszystkim daru.

 

Nawet najbardziej „oddaleni”. Zawsze robi na mnie wrażenie to, jak charyzmat i myśl księdza Giussaniego przekraczają widzialne granice ruchu Comunione e Liberazione, rozprzestrzeniają się nieprzewidywalnymi drogami, oświecają drogi wielu i wzbudzają pytania, refleksje oraz oczekiwania w różnych ludziach, także tych uchodzących za „oddalonych” od Kościoła. Ważną rolę odegrało wydanie jego pism w wielu językach. Pozostaję zdumiony, zwłaszcza w moim latynoamerykańskim środowisku, licznymi biskupami, kapłanami, religijnymi wspólnotami, politykami i wykładowcami, w tym także grupami młodych, którzy mówią o księdzu Giussamim z podziwem i wdzięcznością, nie poznawszy go osobiście, nie będąc w kontakcie z ruchem Comunione e Liberazione. Spośród różnych wydarzeń pamiętam kolację z dwoma latynoamerykańskimi kardynałami, nieznającymi dobrze doświadczenia Ruchu, których twarze i słowa szczególnie zapadły mi w pamięć. Jeden z nich, który wiele wycierpiał jako młody biskup w gorących latach 70.i bolał, widząc, że wielu walczących towarzyszy zredukowało swoją wiarę do zagniewanego, o ile nie pełnego przemocy moralizmu, aż do jej utraty, opowiadał nam, jak zmieniło się jego duszpasterskie i wychowawcze nastawienie, kiedy lepiej zrozumiał, czytając teksty księdza Giussaniego, że chrześcijaństwo jest „faktem”, a nie ideologią. Tymczasem drugi uczył nas z entuzjazmem tego, jak ważna jest „odpowiedniość” między wiarą a pragnieniami osoby…

 

W żadnym razie anonimowy. W Kościele jest dziś o wiele więcej takich osób, które odnośnie do genialnych intuicji księdza Giussaniego zachowują się jak ów pan Jourdain [bohater sztuki Moliera Mieszczanin szlachcicem – przyp. red.], który mówił prozą, nie wiedząc o tym. Ktoś powiedział, że myśliciel osiąga największy sukces, gdy jego poglądy i idee stają się anonimowe, rozprzestrzeniając się wszędzie. W przypadku księdza Giussaniego bardziej niż anonimowe są raczej dziedzictwem całego Kościoła, są „na wspólny użytek”, jak mawiał święty Paweł. Tym, co w 10 lat po jego śmierci w żadnym razie nie jest anonimowe, jest jego świadectwo świętości, które wciąż nam towarzyszy. Tak jak twarze wielu tych, którzy za jego pośrednictwem zostali pociągnięci do Chrystusa, w strumieniu łaski, która wciąż się rozprzestrzenia poza rozmaitymi granicami geograficznymi, kulturalnymi i egzystencjalnymi.

 

Autor jest sekretarzem Papieskiej Komisji do spraw Ameryki Łacińskiej


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją