Ślady
>
Archiwum
>
1991
>
Biuletyn - maj
|
||
Ślady, numer 2 / 1991 (Biuletyn - maj) Teksty ks. Giussaniego SpeĹniona obietnica Notatki z rozmowy ze studentami, sierpieĹ 1990 Luigi Giussani "Oto pokolenie, ktĂłre CiÄ szuka, szuka Twego oblicza, BoĹźe Izraela": to powinna byÄ definicja naszego towarzystwa. "BoĹźe, mĂłj BoĹźe, szukam Ciebie i pragnie Ciebie moja dusza. CiaĹo moje tÄskni za TobÄ , jak zeschĹa ziemia ĹaknÄ ca wody" (Ps 62). Problem kaĹźdego z nas polega na tym, czy te sĹowa odpowiadajÄ prawdzie naszego Ĺźycia. SkÄ d siÄ bierze cieĹ, ktĂłry natychmiast na nie pada? Nie jest to przede wszystkim problem niewiedzy lecz wolnoĹci."CiaĹo moje tÄskni za TobÄ ": w cienkiej nici prawdy albo szczeroĹci owego pragnienia mieĹci siÄ istota krĂłtkiego ostrza naszej wolnoĹci, gdzie w grÄ wchodzi caĹa nasza osoba. Tym, o co rzeczywiĹcie chodzi w przypadku wolnoĹci, jest odblask Tajemnicy Boga w naszej osobie. PoniewaĹź, chociaĹź zamysĹ Boga speĹnia siÄ niezawodnie, to jednak szczÄĹcie nie moĹźe staÄ siÄ moim udziaĹem, jeĹli go nie chcÄ. Później powrĂłcimy do znaczenia tych uwag. PoczÄ wszy od Ekip 1976, ktĂłre nosiĹy znamienny tytuĹ Od utopii do obecnoĹci (zwracano wtedy uwagÄ na potrzebÄ przejĹcia od polegania na projekcie,reaktywnym i zdominowanym przez klimat ideologiczny tworzony przez innych, do przeĹźywania oryginalnej obecnoĹci), przebyliĹmy drogÄ, ktĂłra przynagla nas teraz do podwaĹźenia i usuniÄcia rĂłwnieĹź sĹowa "obecnoĹÄ". PoniewaĹź wszystko to, co uczyniliĹmy w tych latach na uniwersytetach, caĹa nasza ekspresja obecnoĹci, czerpie swÄ ostatecznÄ konsystencjÄ z osoby. ObecnoĹÄ bierze siÄ z osoby, jedynie i wyĹÄ cznie z osoby; tu chodzi o sprawÄ, ktĂłra utoĹźsamia siÄ z moim ja. Tak Ĺźe, jeĹli posĹuĹźyÄ siÄ porĂłwnaniem, gdyby wszyscy zdradzili, gdyby wszyscy sobie poszli, ja, taki jaki jestem, nieodpowiedni i niezdolny, "pozostanÄ" i wszystko zaczÄĹoby siÄ ode mnie na nowo. Tym, co definiuje osobÄ, jako oĹtarz i bohatera obecnoĹci, jest jasnoĹÄ ĹwiadomoĹci, ktĂłra zwie siÄ wiarÄ . Wiara oznacza pojmowanie rzeczywistoĹci w jej ostatecznej perspektywie: oznacza uznanie, rozpoznanie tego, dziÄki czemu wszystko istnieje, owej wielkiej ObecnoĹci, co umoĹźliwia przeksztaĹcajÄ ce posĹugiwanie siÄ rzeczami, dziÄki ktĂłremu wszystko ukĹada siÄ w pokoju. Inteligencja naturalna nie jest w stanie dosiÄgnÄ Ä ostatecznego horyzontu rzeczywistoĹci. Tylko dziÄki temu, Ĺźe coĹ siÄ nam wydarzyĹo, nasza inteligencja jest go w stanie rozpoznaÄ i dosiÄgnÄ Ä, tylko dziÄki temu nasza osoba jest obecnoĹciÄ . Musimy pamiÄtaÄ, Ĺźe wszystko to odnosi siÄ do kaĹźdego z nas, wskutek decydujÄ cego i najwiÄkszego wydarzenia, jakie nam siÄ przytrafiĹo. 1. "Wydarzenie realne w Ĺźyciu czĹowieka" L. Wittgenstein odnotowaĹ w swoich dziennikach to rewelacyjne spostrzeĹźenie: "ChrzeĹcijaĹstwo nie jest doktrynÄ , nie jest teĹź teoriÄ na temat tego co byĹo i co bÄdzie udziaĹem ludzkiej duszy, lecz jest opisem realnego wydarzenia w Ĺźyciu czĹowieka". Tym co definiuje fenomen chrzeĹcijaĹski jest wydarzenie Chrystusa, ktĂłry napotyka, ogarnia i przenika moje Ĺźycie. ChrzeĹcijaĹstwo jest wydarzeniem Chrystusa jako osoby w mojej egzystencji. Dlatego Ĺw. Augustyn, przeciwstawiajÄ c siÄ kulturze dominujÄ cej, podnosiĹ swego czasu oskarĹźenia: "To jest straszna i ukryta trucizna waszego bĹÄdu, Ĺźe sÄ dzicie jakoby Ĺaska Chrystusa polegaĹa na przykĹadzie do naĹladowania, jaki pozostawiĹ, a nie na darze Jego osoby". Wydarzeniem realnym jest Chrystus, SĹowo Ĺźycia, ktĂłre staĹo siÄ CiaĹem i puka do drzwi mojej egzystencji, jak mĂłwi pierwszy rozdziaĹ Ewangelii Ĺw. Jana. To o czym mĂłwimy zostaĹo mocno podkreĹlone w rozdziale czwartym pierwszego listu Ĺw. Jana: "UmiĹowani, nie dowierzajcie kaĹźdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy sÄ z Boga, gdyĹź wielu faĹszywych prorokĂłw pojawiĹo siÄ na Ĺwiecie. Po tym poznacie Ducha BoĹźego: kaĹźdy duch, ktĂłry uznaje, Ĺźe Jezus Chrystus przyszedĹ w ciele, jest z Boga. KaĹźdy zaĹ duch, ktĂłry nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga; i to jest duch Antychrysta, ktĂłry - jak sĹyszeliĹcie -nadchodzi i juĹź teraz przebywa na Ĺwiecie". ChrzeĹcijaĹstwo jest realnym wydarzeniem Chrystusa, SĹowa Wcielonego, ktĂłre napotyka i ogarnia nasze Ĺźycie. Poza uznaniem tego wydarzenia istnieje tylko kĹamstwo, antychrystus. A kĹamstwo jest Ĺmiertelnym i niszczÄ cym manipulowaniem tym, co ludzkie. StÄ d Ĺw. PaweĹ, ze swojÄ zadziwiajÄ cÄ pasjÄ , mĂłwiĹ: "Nie znam nikogo poza Chrystusem i to Chrystusem ukrzyĹźowanym", co znaczy: nie znam nikogo poza tym historycznym Chrystusem. NiezaleĹźnie od tego, jak bardzo moĹźemy siÄ czuÄ zaĹźenowani tym stwierdzeniem, zostaliĹmy wezwani, aby siÄ z nim utoĹźsamiÄ, to znaczy aby uznaÄ realne wydarzenie Jego obecnoĹci i powtarzaÄ: "Nie mamy nic innego tylko Chrystusa". Nie jest to jakaĹ przesada Ĺw. PawĹa ale najwyĹźsza prawda jakÄ moĹźemy wyraziÄ. 2. Chrzest, poczÄ tek nowej osobowoĹci PostÄ pmy teraz krok naprzĂłd, kierujÄ c siÄ fragmentem Ĺw. PawĹa: "Wszyscy bowiem dziÄki tej wierze jesteĹcie synami BoĹźymi - w Chrystusie Jezusie. Bo wy wszyscy, ktĂłrzy zostaliĹcie ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliĹcie siÄ w Chrystusa" (Gal 3, 26-27). Spotkanie Chrystusa z moim Ĺźyciem, wskutek ktĂłrego Chrystus zaczÄ Ĺ byÄ dla mnie wydarzeniem realnym; to wtargniÄcie Chrystusa do mojego Ĺźycia, poczÄ wszy od ktĂłrego wziÄ Ĺ siÄ On za mnie i podjÄ Ĺ, jako vir pugnator, walkÄ, by zawĹadnÄ Ä mojÄ egzystencjÄ , nazywa siÄ chrztem. W hierarchii wartoĹci i precedencji, ktĂłra rzÄ dzi naszÄ codziennoĹciÄ , nic nie jest nam tak obce jak chrzest. A jednak, w ludzkim Ĺźyciu nie istnieje nic, co byĹoby bardziej decydujÄ ce od tego faktu, ktĂłremu na imiÄ chrzest. Jest to fakt do tego stopnia realny, Ĺźe moĹźna go objÄ Ä w caĹej jego zewnÄtrznoĹci, Ĺźe wyznaczony jest precyzyjnÄ datÄ , Ĺźe dotknÄ Ĺ nas rĂłwnieĹź w sposĂłb fizyczny, w ĹciĹle okreĹlonym momencie. Tak jak kaĹźdy fakt, moĹźe wyglÄ daÄ on bardzo niepozornie. RĂłwnieĹź to, Ĺźe Chrystus wÄdrowaĹ przez pola i przemawiaĹ na placu, mogĹo, na pierwszy rzut oka, wydaÄ siÄ rzeczÄ banalnÄ . Ale wraz z tym wtargniÄciem, ktĂłremu na imiÄ chrzest, zaczÄĹo siÄ we mnie coĹ nieodwoĹalnie nowego, poniewaĹź kiedy wydarzenie realne przenika do wewnÄ trz jakiejĹ sytuacji, zmienia jÄ , okreĹla jÄ w nowy sposĂłb. Ten, okreĹlony w czasie, poczÄ tek moĹźe rĂłwnieĹź zostaÄ pogrzebany pod grubym caĹunem ziemi albo zĹoĹźony w grobie zapomnienia i ignorancji, a jednak, to w nim znajduje oparcie i do niego z koniecznoĹci musi nawiÄ zywaÄ, wszelki rozwĂłj wĹasnego losu. Chrzest jest w Ĺwiecie poczÄ tkiem nowej osobowoĹci albo "nowego stworzenia". WyraĹźenie "nowe stworzenie" jest w Nowym Testamencie jakby stale powtarzajÄ cym siÄ refrenem: na przykĹad w drugim liĹcie do Koryntian, albo we wzruszajÄ cym zakoĹczeniu listu do Efezjan; ale o chrzcie, jako o poczÄ tku "nowego stworzenia" mĂłwi rĂłwnieĹź Ĺw. Jakub, a Ĺw. Piotr mĂłwi o "wspĂłlnocie krwi" z TajemnicÄ , z Bogiem. JeĹli myĹlimy o ewidentnej hierarchii naturalnej bytĂłw, wskutek ktĂłrej roĹlina przewyĹźsza kamieĹ, zwierzÄ jest czymĹ wiÄcej od roĹliny, a czĹowiek jest punktem kulminacyjnym tej hierarchii (jako ĹwiadomoĹÄ potrzeby szczÄĹcia, z ktĂłrej, razem z caĹym Ĺwiatem, jest on utworzony), to chrzest stwarza byt wiÄkszy od czĹowieka, daje poczÄ tek "nowemu stworzeniu". Nowe stworzenie oznacza nowÄ ĹwiadomoĹÄ, zdolnoĹÄ do spojrzenia i pojmowania rzeczywistoĹci, ktĂłrej inni nie sÄ w stanie osiÄ gnÄ Ä, oznacza rĂłwnieĹź nowÄ afektywnoĹÄ, zdolnoĹÄ przylgniÄcia do rzeczywistoĹci, poĹwiÄcenia siÄ dla niej, poĹwiÄcenia siÄ dla kogoĹ innego od siebie, ktĂłrego inni nawet nie sÄ w stanie sobie wyobraziÄ. "Nowe stworzenie" ustala inny rozum i inne serce w jedzeniu i piciu, na jawie i we Ĺnie. SĹowa prawa, ktĂłre w Starym Testamencie przywiÄ zywano do ramienia albo ĹźĹobiono na odrzwiach domu, dla "nowego stworzenia" stajÄ siÄ normalnÄ ĹwiadomoĹciÄ , z ktĂłrÄ przebyÄ trzeba caĹy splot okolicznoĹci. W tym spotkaniu Chrystusa z czĹowiekiem, jakim jest chrzest, zostaliĹmy wybrani: "nie wyĹcie mnie wybrali ale ja was wybraĹem". Pan jak silny wojownik, Dominus quasi vir pugnator, pochwyciĹ nas, zechciaĹ nas. Ale dlaczego? Dlaczego wybraĹ Ciebie, dlaczego wybraĹ mnie? Ĺťeby przez Ciebie, przeze mnie Jego "porwanie" dosiÄgĹo innych ludzi, zakomunikowane zostaĹo innym. To jest metoda, ktĂłrej zdecydowaĹ siÄ On uĹźyÄ. RozpoczÄ Ĺ od Ĺona piÄtnastoletniej dziewczyny (wydarzenie przygotowane przez tysiÄ clecia historii caĹego jednego narodu): z tamtego objÄcia w posiadanie wyniknÄĹo objÄcie w posiadanie ciebie i mnie, to znaczy zawiÄ zaĹy siÄ wiÄzi, ukonstytuowaĹ siÄ przepĹyw ludzi wewnÄ trz wielkiej fali Ĺwiata, ktĂłra dotarĹa aĹź do ciebie i do mnie. GdyĹź w twoim i w moim Ĺźyciu Chrystus staĹ siÄ wydarzeniem realnym. "Nowe stworzenie", zrodzone ze chrztu, przeciwstawia siÄ temu, co Chrystus nazwaĹ "Ĺwiatem" , o ktĂłrym powiedziaĹ: "Ja za nimi proszÄ, nie proszÄ za Ĺwiatem". PogrÄ ĹźyliĹmy siÄ w rzeczywistoĹci ludzkiej przeciwstawiajÄ cej siÄ temu, co nam siÄ wydarzyĹo, w rzeczywistoĹci, ktĂłra potrzebuje tego, co nam siÄ wydarzyĹo, a wiÄc potrzebuje, ĹźebyĹmy Ĺźyli tym, co siÄ nam wydarzyĹo, ale Ĺwiadomie i emocjonalnie jest radykalnie obca, jest w opozycji do tego, co siÄ nam wydarzyĹo: stÄ d teĹź i w opozycji do nowej osobowoĹci, do nowego stworzenia. "Przyjdzie czas - mĂłwi Ĺw. Antoni Pustelnik - gdy ludzie postradajÄ rozum i do kogoĹ, kto nie jest wariatem bÄdÄ mĂłwili: jesteĹ wariat, a powiedzÄ tak jedynie dlatego, gdyĹź nie bÄdzie on do nich podobny". RĂłwnieĹź my, ktĂłrzy zostaliĹmy wybrani, moĹźemy pogrÄ ĹźyÄ siÄ w mulistym oceanie Ĺwiata, nie pamiÄtajÄ c o tym, co nam siÄ wydarzyĹo, popadajÄ c w zapomnienie, to znaczy nie ĹźyjÄ c pamiÄciÄ , ktĂłra jest ĹwiadomoĹciÄ obecnoĹci Chrystusa, realnego wydarzenia w naszym Ĺźyciu. "To jest zwyciÄstwo, ktĂłre zwyciÄĹźa Ĺwiat: wiara"; wiara zaĹ oznacza uznanie owego realnego, determinujÄ cego moje Ĺźycie, wydarzenia. 3. Zasadnicze pytanie "W tych latach - jest to fragment otrzymanego przeze mnie listu - zawsze prosiĹem o wiele rzeczy, niektĂłre byĹy nawet dobre (jako, Ĺźe wszyscy, rĂłwnieĹź ci, co nie wierzÄ , od czasu do czasu proszÄ ; nie tylko marynarze podczas burzy skĹadajÄ Ĺluby), ale nigdy nie prosiĹem o to, co mi siÄ juĹź wydarzyĹo, tzn. o to, Ĺźebym w swoim ciele ĹźyĹ tym do czego BĂłg mnie wezwaĹ. Nigdy nie prosiĹem o to aby Chrystus powrĂłciĹ do mnie tu i teraz. Nie prosiĹem, Ĺźeby zdarzyĹo mi siÄ powoĹanie, poniewaĹź wiem, Ĺźe On bierze na serio proĹby i odpowiada na nie. A wtedy nie moĹźna siÄ juĹź bawiÄ. Dzisiaj po raz pierwszy Ĺwiadomie zwrĂłciĹem siÄ z takÄ proĹbÄ ". Oto jest nasze uczestnictwo w walce, jakÄ toczy w Ĺwiecie Pan, vir pugnator: pamiÄÄ, ktĂłra wyraĹźa siÄ w pokornej proĹbie, Ĺźeby siÄ narzucaĹo, Ĺźeby w ciele naszych dni, tu i teraz, ĹźyĹo to, co juĹź nam siÄ nieodwoĹalnie wydarzyĹo (poniewaĹź objÄcie nas w posiadanie przez Chrystusa jest nieodwracalne, jak uczyĹ katechizm). Niedawno, po niespodziewanej Ĺmierci jednego z naszych drogich przyjaciĂłĹ, ktoĹ bardzo mu bliski napisaĹ: "ĹmierÄ Vico, choÄ peĹna bĂłlu rozĹÄ ki, nie spowodowaĹa mojego zagubienia, jak zdarzaĹo siÄ przy innych okazjach. W naszym towarzystwie uczÄ siÄ patrzeÄ w twarz bĂłlowi, a teraz rĂłwnieĹź Ĺmierci, jako czÄĹci Ĺźycia. A przecieĹź poĹrĂłd nas uczymy siÄ kochaÄ Ĺźycie, prawdÄ wszystkich rzeczy, ich piÄkno, a takĹźe smak posiadania, bez obawy o to, Ĺźe siÄ je straci. PosiadaÄ rzeczy bez obawy o to, Ĺźe siÄ je straci: tu nie chodzi o jakieĹ zgrabne sformuĹowanie literackie, ale o, normalnie rzecz biorÄ c nieznane, doĹwiadczenie nowej inteligencji i afektywnoĹci (miĹoĹci). "A zatem - czytamy dalej w liĹcie - moĹźliwy jest "bĂłl bez rozpaczy", jak mĂłwi Ĺw. PaweĹ, moĹźliwe jest obejmowanie sprzecznoĹci aĹź po ĹmierÄ, poniewaĹź wartoĹciÄ prawdy i piÄkna, bĂłlu i Ĺmierci, jest Chrystus, jest jego obecne towarzystwo", to znaczy: jest wydarzenie, coĹ, czego nie da siÄ juĹź pominÄ Ä. Nawet gdybyĹmy wszyscy przestali wierzyÄ w Chrystusa, zaczÄli go ignorowaÄ i zniewaĹźaÄ, nie bylibyĹmy w stanie Go przez to usunÄ Ä. W wydarzeniu Chrystusa mieĹci siÄ prawda naszego bytu. JeĹli bowiem istnieje wydarzenie, ktĂłre - wtedy, kiedy mnie dosiÄga i ogarnia - czyni mnie "obolaĹym ale nie zrozpaczonym", pozwala mi "objÄ Ä" sprzecznoĹci aĹź po ĹmierÄ, to znaczy to, Ĺźe w tym wydarzeniu jest prawda i Ĺźycie. "ĹmierÄ Vico - koĹczy autor listu - z wiÄkszÄ wyrazistoĹciÄ , ale ostatecznie rĂłwnieĹź z ĹagodnoĹciÄ , postawiĹa mnie przed zasadniczym pytaniem (rĂłwnieĹź to jest cud: stanÄ Ä przed zasadniczym pytaniem z ĹagodnoĹciÄ ): czego chcÄ? Odpowiedzi na to pytanie nie da siÄ juĹź wiÄcej uniknÄ Ä, jeĹli jÄ odĹoĹźÄ, nie tylko na jutro, ale nawet na jednÄ godzinÄ, na jednÄ chwilÄ, gubiÄ siebie, przez caĹy czas trwania tej serii unikĂłw, tracÄ chwile, godziny, dni Ĺźycia. Jestem tu i teraz, aby prosiÄ, by czas stosowania uniku byĹ ciÄ gĹe coraz krĂłtszy, Ĺźeby z biegiem czasu byĹ wchĹoniÄty przez proĹbÄ, by to, co czyniÄ, coraz bardziej odpowiadaĹo temu, czego chcÄ, czego naprawdÄ pragnÄ, tzn. "Ĺźeby mi siÄ staĹo wedĹug Jego sĹowa". A Jego sĹowo jest jasne, poniewaĹź pokrywa siÄ z obliczem towarzystwa, te zaĹ nie jest juĹź wiÄcej po to, by je poddawaÄ w wÄ tpliwoĹÄ, ale by za nim pĂłjĹÄ". Czego chcÄ? Czego ĹźÄ dam? Powrotu Chrystusa do mojego Ĺźycia, tzn. Ĺźeby odĹźyĹo w moim ciele to, co juĹź mi siÄ wydarzyĹo, poniewaĹź Chrystus juĹź mnie wybraĹ, juĹź mnie pochwyciĹ, nie mogÄ Go juĹź wiÄcej oderwaÄ od siebie. ProsiÄ, aby wydarzyĹo siÄ to, co juĹź mi siÄ staĹo, znaczy prosiÄ, Ĺźeby urzeczywistniĹa siÄ moja nowa osobowoĹÄ, prawda mojej inteligencji i mojej afektywnoĹci. We chrzcie mieĹci siÄ jedyne ĹşrĂłdĹo nowej osobowoĹci, nowego bohaterstwa w historii: caĹa reszta sprowadza siÄ do roli, zawodu, obowiÄ zku. We chrzcie, "Nowy CzĹowiek", od ktĂłrego zaczyna siÄ wiecznoĹÄ (wiecznoĹÄ nie jest jakÄ Ĺ dĹugÄ niciÄ czasu lecz prawdÄ rzeczy), tzn. Chrystus, komunikuje siÄ temu, kogo wybiera. A kto zostaĹ wybrany, staĹ siÄ czÄĹciÄ nowego stworzenia, tego, ktĂłre jest przeznaczeniem wszystkich i ktĂłre na koĹcu wybuchnie w powszechnej oczywistoĹci. Kto jest ochrzczony, ten wezwany jest od zaraz, jeszcze w tym Ĺwiecie, do tego, aby stanowiÄ czÄĹÄ strumienia, o nurcie przeciwnym do wielkiego ruchu Ĺmiertelnego grzÄzawiska, ktĂłre wciÄ ga rzeczy do nicoĹci, do bezznaczenia i Ĺmierci. JesteĹmy wezwani do tego, by pĹynÄ Ä w strumieniu, gdzie osoby sÄ protagonistami nowej ĹwiadomoĹci i nowej afektywnoĹci, tzn. gdzie osoby ĹźyjÄ pamiÄciÄ o Chrystusie, ktĂłra nie jest wspomnieniem jakiejĹ przeszĹoĹci, lecz ĹwiadomoĹciÄ czegoĹ teraĹşniejszego, ĹwiadomoĹciÄ realnego wydarzenia w aktualnym Ĺźyciu (por. Rz 12, 1-2). Tym, co nas ze sobÄ ĹÄ czy w tym strumieniu, nie jest nasz akces, lecz coĹ, co siÄ nam juĹź zdarzyĹo. WspĂłlnota krwi, ktĂłra nas wiÄ Ĺźe, jako owoc tego co nam siÄ wydarzyĹo, jako wynik gestu, w ktĂłrym Chrystus zapragnÄ Ĺ naszego Ĺźycia, a, poprzez nas, pragnie Ĺźycia wszystkich ludzi, jest znacznie bardziej realna i gĹÄboka od jakiegokolwiek pokrewieĹstwa naturalnego. 4. Bez Chrystusa, kĹamstwo optymizmu i utopii WeĹşmy teraz pod uwagÄ nastÄpny, decydujÄ cy krok. W cytowanym wyĹźej liĹcie potwierdzono, Ĺźe "jest moĹźliwe obejmowanie sprzecznoĹci bĂłlu i Ĺmierci, poniewaĹź istnieje Chrystus". JuĹź ten fragment odzwierciedla to, co nam siÄ teraz nasuwa. Obecnie musimy dotknÄ Ä ostatecznego unerwienia, Ĺźywotnego centrum tego, o czym mĂłwiliĹmy z punktu widzenia rozumu i serca, a zatem musimy utrafiÄ w sedno ludzkiego problemu. W KsiÄdze MÄ droĹci, w rozdziale pierwszym czytamy: "Bo Ĺmierci BĂłg nie uczyniĹ i nie cieszy siÄ ze zguby ĹźyjÄ cych. StworzyĹ bowiem wszystko po to, aby byĹo, i byty tego Ĺwiata niosÄ zdrowie: nie ma w nich ĹmiercionoĹnego jadu ani wĹadania OtchĹani na tej ziemi. Bo sprawiedliwoĹÄ nie podlega Ĺmierci". Otóş bez Chrystusa to zdanie jestkĹamstwem. Bez Chrystusa Ĺźadne zdanie nie jest aĹź tak kĹamliwe jak to, wobec caĹej haĹby Ĺźycia, ktĂłre staje siÄ zĹem, grzechem, ruinÄ , wobec zĹoĹliwego ataku sprzecznoĹci, ktĂłry koĹczy siÄ zniszczeniem kaĹźdej rzeczy, strÄ ceniem jej w otchĹaĹ Ĺmierci. JednoczeĹnie nie istnieje Ĺźadne inne zdanie, ktĂłre w sposĂłb bardziej bezpoĹredni, wyraĹźaĹoby naturÄ ludzkiego serca, wychodziĹoby naprzeciw jego istotnym wymaganiom. Serce czĹowieka nie zostaĹo uczynione po to, by ulec zniszczeniu, ale po to aby ĹźyÄ, istnieÄ: piÄkno, sprawiedliwoĹÄ, miĹoĹÄ, szczÄĹcie, sÄ istotnym celem pragnienia, ktĂłre definiuje ludzkie serce. Gdyby jednak Chrystus nie byĹ przyszedĹ, nie byĹoby kĹamstwa wiÄkszego od tego stwierdzenia, aĹź do tego stopnia, w sposĂłb makabryczny, byĹoby ono sprzeczne z tym, czym de facto jest rzeczywistoĹÄ. Bez Chrystusa, zdanie z KsiÄgi MÄ droĹci byĹoby wyrazem owego greckiego optymizmu, ktĂłry odziedziczyĹa, od humanizmu poczynajÄ c, i stopniowo wynosiĹa na piedestaĹ, nowoĹźytna kultura. WĹaĹnie ta postawa, w swojej formie liberalno-laickiej, przewaĹźa bezwstydnie na wszystkich stronach gazet, w mentalnoĹci propagowanej przez wĹadzÄ, nawet wbrew najbardziej ewidentnym sprzecznoĹciom. I tak, jeĹli ktoĹ mĂłwi Ĺşle o Ĺźyciu, jakie siÄ zwykĹo prowadziÄ, jest pesymistÄ , a jeĹli oĹmieli siÄ rzec jedno sĹowo, bÄdÄ ce w kontraĹcie ze status quo, zostaje "wykluczony". Bez Chrystusa Ăłw fragment KsiÄgi MÄ droĹci byĹby wyrazem optymizmu bezuĹźytecznego, poniewaĹź nie znajduje on Ĺźadnego odpowiednika, i optymizmu cynicznego, bo jego afirmacja usprawiedliwia potem wszystko to, co uznaje siÄ za swojÄ "powinnoĹÄ". Z drugiej strony, w stosunku do optymizm typu greckiego, znajduje siÄ inny wielki biegun historyczny: bez Chrystusa sĹowa MÄ droĹci byĹyby wyrazemutopii Ĺźydowskiej. Wszystkie utopie, ktĂłre wstrzÄ snÄĹy Ĺwiatem nowoĹźytnym (utopia ze swej natury jest agresywna, rĂłwnieĹź jeĹli mieni siÄ byÄ promotorkÄ demokracji), sÄ pochodzenia Ĺźydowskiego, sÄ wersjÄ owego wielkiego oczekiwania, ktĂłremu w straszny sposĂłb przeczy historia. Chrystus jest odpowiedziÄ na potrzeby ludzkiego serca i na Ĺźydowskie proroctwo. Jedynie dziÄki Chrystusowi, powyĹźszy fragment z KsiÄgi MÄ droĹci, staje siÄ prawdziwy, poniewaĹź Chrystus objawiĹ w sobie realny plan Pana Ĺźycia, plan Tajemnicy. Kto to uznaje i przyjmuje Chrystusa, tak jak Go przyjÄ Ĺ starzec Symeon w Nunc dimittis i jak przedtem przyjÄĹa Go owa maĹa, piÄtnastoletnia kobieta w Magnificat, odczuwa, Ĺźe ksztaĹtuje siÄ w nim prawdziwa osobowoĹÄ, Ĺźe staje siÄ on niepokonywalnym protagonistÄ Ĺźycia i historii, "panem" siebie i rzeczy, peĹnym podziwu, nacechowanego pokorÄ , i tej niewyczerpanej zdolnoĹci do rozpoczynania od nowa, ktĂłra, otóş wĹaĹnie to, charakteryzuje czĹowieka akceptujÄ cego Chrystusa. Pracujemy, jesteĹmy zaaferowani, podejmujemy trud spotykania siÄ i zaangaĹźowania, poniewaĹź nie jesteĹmy juĹź w stanie ominÄ Ä tego, co nam siÄ zdarzyĹo, bez wzglÄdu na to jak niepozornie mogĹo siÄ to wydarzenie ukazaÄ na naszym horyzoncie. Poruszamy siÄ powodowani miĹoĹciÄ do Tego, co nam siÄ wydarzyĹo, czyli powodowani miĹoĹciÄ do nas samych, a wiÄc miĹoĹciÄ do czĹowieka, ktĂłry cierpi, bez wzglÄdu na to, jakiego rodzaju jest jego mÄka. DziaĹamy, Ĺźeby pomnoĹźyli siÄ nowi i niezwyciÄĹźeni protagoniĹci historii, ktĂłrymi sÄ chrzeĹcijanie, dziaĹamy, Ĺźeby zwiÄkszyĹ siÄ wpĹyw Chrystusa na ludzi: "bĹogosĹawieni jesteĹcie wy, ktĂłrym dano poznaÄ to, co geniusze i prorocy pragnÄli poznaÄ a nie poznali. Wam natomiast zostaĹo to objawione". Kto zostaĹ pochwycony mocnÄ rÄkÄ Pana historii, ktĂłry staĹ siÄ czĹowiekiem, kto zostaĹ wezwany, aby poznaÄ i kochaÄ Chrystusa, ten jest wezwany aby trwaÄ, aby gustowaÄ Ĺźycie i pasjonowaÄ siÄ czĹowiekiem, aby byÄ "obecnoĹciÄ " w okolicznoĹciach Ĺźycia wszystkich ludzi, aby staÄ siÄ ĹşrĂłdĹem prawdy - w tej mierze w jakiej mu pomaga Duch Ĺw. - nawet, jeĹli sam musiaĹby pozostaÄ kimĹ obcym. To wĹaĹnie obchodzi nas najbardziej: toĹźsamoĹÄ twojej osoby, twoje trwanie, twoje, jako ochrzczonego, wybranego i ogarniÄtego realnym wydarzeniem, ktĂłrym jest Chrystus. 5. Cierpienie w sĹuĹźbie chwaĹy. Rz 8, 18-25. Podejmijmy na nowo ten wÄ tek. Plan realny Pana Ĺźycia, plan Tajemnicy, ktĂłrÄ Chrystus objawiĹ, polega na tym, Ĺźe cierpienie staje siÄ funkcjÄ czegoĹ wiÄkszego, ma na celu doskonaĹoĹÄ, ktĂłrej na imiÄ chwaĹa przyszĹa, Ĺźe nie jest ĹźadnÄ stratÄ : ĹmierÄ jest po to, aby byĹo zmartwychwstanie. Jednak chwaĹa wieczna, ktĂłra siÄ objawia, nie jest niczym innym, jak rzeczywistoĹciÄ , przedmiotem mojego doĹwiadczenia, ukazanym w prawdzie, bez cieni i bez sprzecznoĹci. Zatem, jak mĂłwi Ĺw. PaweĹ, "stworzenie samo oczekuje", Ĺźeby przyszĹo to czego z upragnieniem oczekuje. PisaĹ Bonhoeffer z wiÄzienia: "kaĹźdy dzieĹ jest peĹny, ale z gĹÄbi wyĹania siÄ, coraz mocniej i okazalej, oczekiwanie". NajgĹÄbszy rdzeĹ mojego ja utoĹźsamia siÄ z oczekiwaniem speĹnienia. PoniewaĹź moje ciaĹo, moja osoba, stworzenie, jest "poddane upadkowi", ze wzglÄdu na tajemniczy plan, ze wzglÄdu na plan Pana Ĺźycia. W tej upadĹoĹci waĹźne miejsce zajmuje nasz grzech, nasz bĹÄ d i bolesne upokorzenie, ktĂłre jest jego skutkiem. StÄ d eksploduje w nas pragnienie, Ĺźeby "byÄ wyzwolonym od zepsucia" NiezaleĹźnie od tego, jak bardzo ludzkie Ĺźycie - i stworzenie - przytĹacza i upokarza upadek, grzech, jest ono okreĹlone przez pragnienie wyzwolenia od zepsucia, ktĂłre polega na niewĹaĹciwym traktowaniu osĂłb, rzeczy, nas samych. Pragnienie wyzwolenia oznacza pragnienie wejĹcia w przestrzeĹ wolnoĹci, przylgniÄcia do Bytu, Ĺźeby gesty, dziaĹania, stosunek do siebie, do rzeczywistoĹci, byĹy znaczone wolnoĹciÄ , byĹy wreszcie prawdziwe. Obecnie przeĹźywamy jakby bĂłle porodu: "caĹe stworzenie jÄczy jak kobieta, ktĂłra rodzi". Nie jesteĹmy osamotnieni w bĂłlu, nie moĹźemy uskarĹźaÄ siÄ na trud, tak jakbyĹmy byli jedynymi, ktĂłrzy nim zostali dotkniÄci; zresztÄ w porodzie nigdy nie wystÄpuje tylko sam bĂłl, lecz i ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe ma narodziÄ siÄ nowy czĹowiek. W bĂłlu rodzenia, pisze Ĺw. PaweĹ, "posiadamy juĹź pierwsze dary Ducha", czyli zaczyna siÄ odsĹaniaÄ fakt "przybrania za synĂłw", zaczyna siÄ odsĹaniaÄ prawda Bytu w nas, brzask prawdziwej wiÄzi z rzeczywistoĹciÄ , poniewaĹź w Ĺźyciu nie trwamy w prawdzie, ale ulegamy mistyfikacji. "Przybranie za synĂłw" polega, mĂłwi Ĺw. PaweĹ, na "odkupieniu naszego ciaĹa", na wywyĹźszeniu bez zwĹoki, na piÄknej i mocnej rĂłwnowadze naszego ciaĹa, na szczÄĹciu mojej osoby, konkretnej i caĹej. W wiÄzi z Chrystusem, w towarzystwie z Nim, "zmartwychwstanie ciaĹ" juĹź siÄ rozpoczÄĹo, jest jak jutrzenka, ktĂłra uĹźyczy miejsca dniowi. KaĹźda chwila dana nam jest po to, ĹźebyĹmy mogli doĹwiadczaÄ owych "pierwszych darĂłw Ducha". JuĹź od teraz jesteĹmy uczynieni prawdziwymi, jesteĹmy "zbawieni w nadziei". Nadzieja jest pewnoĹciÄ przyszĹoĹci, ktĂłra speĹnia siÄ teraz, ktĂłra zaczyna urzeczywistniaÄ siÄ dzisiaj. Dlatego "oczekujemy wytrwale", Ĺźyjemy w oczekiwaniu Ĺwiadomym i uzasadnionym, w oczekiwaniu, ktĂłremu towarzyszy, jak oddech, woĹanie koĹczÄ ce BibliÄ: "PrzyjdĹş Panie". 6. "Wieczne mieszkanie". 2 Kor 5, 1-21. Jeszcze raz trzeba poĹoĹźyÄ nacisk na punkt piÄ ty, rozwijajÄ c go w formie dodatkowego wyjaĹnienia. Pisze Ĺw. PaweĹ: " Tak, wszystko zostaĹo uczynionedla wiecznego mieszkania, mieszkania nie uczynionego rÄkami ludzkimi w niebie". PojÄcie" wieczne mieszkanie" nie wskazuje przede wszystkim na jakiĹ wymiar przestrzenny i czasowy a zatem na jakieĹ "gdzie indziej". Wieczne, oznacza: radykalnie inne od tego co teraz widzisz i czego dotykasz rÄkami i oczyma, oznacza jakby wymiar definitywny tego co widzisz i czego dotykasz, teraĹşniejszoĹÄ, ale innÄ , bardziej gĹÄbokÄ . WiecznoĹÄ jest prawdÄ tego co widaÄ. Niebo jest gĹÄbiÄ ziemi, rzeczy. My, mĂłwi znowu Ĺw. PaweĹ, "pragniemy ciaĹa niebieskiego", to znaczy chcemy osiÄ gnÄ Ä to, czym naprawdÄ jesteĹmy, chcemy osiÄ gnÄ Ä prawdÄ posiadania samych siebie, posiadania innych ludzi i rzeczy. Ale - to jest to dodatkowe podkreĹlenie - chcielibyĹmy, Ĺźeby to ciaĹo niebieskie utoĹźsamiĹo siÄ z tym, ktĂłrego dotykamy, bez koniecznoĹci rozkĹadu, to znaczy chcielibyĹmy, Ĺźeby to co wieczne, prawdziwe, weszĹo w Ĺźycie i ukazaĹo siÄ bez koniecznoĹci owej przeprawy przez straszne rozdarcie Ĺmierci. ĹmierÄ wystÄpuje tu jako ostateczny symbol, ale ta sama dynamika obowiÄ zuje we wszystkich innych, wielkich manifestacjach ludzkiej osobowoĹci: w uczuciowoĹci, w pracy, w sprawowaniu wĹadzy. ChcielibyĹmy, Ĺźeby prawda, wiecznoĹÄ przenikaĹa wiÄĹş uczuciowÄ bez potrzeby umartwiania instynktu, Ĺźeby praca staĹa siÄ doskonaĹym wyrazem osoby, bez potrzeby narzekania na trud i pozbawiona upokorzeĹ niedokĹadnoĹciÄ , Ĺźeby posiadanie byĹo peĹne i pozbawione trudnoĹci, ktĂłre powoduje dystans. To znaczy chcielibyĹmy, Ĺźeby zniesiony zostaĹ krzyĹź. Dlatego bluĹşniĹ Carducci: "UkrzyĹźowany mÄczenniku, ty gnÄbisz Ĺwiat". Bez Chrystusa nic z tego nie daĹoby siÄ zrozumieÄ, co wiÄcej wszystko byĹoby niesprawiedliwoĹciÄ . On, ktĂłry jednym gestem mĂłgĹ zdobyÄ Ĺwiat, przeĹźyĹ Ĺźycie w absolutnym umartwieniu. Chrystus jest tajemnicÄ , ktĂłra staĹa siÄ jednym z nas i poniosĹa ĹmierÄ na krzyĹźu. UmierajÄ c na krzyĹźu Chrystus woĹaĹ, Ĺźe umartwienie, wyrzeczenie i ĹmierÄ nie sÄ obiekcjÄ wobec Ĺźycia, lecz sÄ - w tajemnicy, ktĂłra powoĹuje rzeczy do istnienia - warunkiem Ĺźycia. NaszÄ , najbardziej gĹÄbokÄ i "doĹwiadczalnÄ " rzeczywistoĹciÄ , nie jest przywiÄ zanie do ciaĹa, takiego jakim ono jest, lecz do wiecznoĹci ciaĹa. Nie zostaliĹmy przyczepieni do tego co posiadamy, ale do prawdy tego co posiadamy. Faktem jest, Ĺźe moĹźna wiele posiadaÄ i popeĹniÄ samobĂłjstwo, poza tym nikt nie jest zadowolony z tego co ma. To wiecznoĹÄ ciaĹa, prawda uczucia (miĹoĹci), pracy i posiadĹoĹci jest tym, do czego jesteĹmy przywiÄ zani. W tym celu nas BĂłg uczyniĹ, mĂłwi Ĺw. PaweĹ (a nie dla wiÄzi uczuciowej, takiej, jakÄ ona zazwyczaj jest, zniewieĹciaĹej i zniszczonej przez instynktywnoĹÄ). ZostaliĹmy stworzeni do posiadania, do pracy, do Ĺźycia uczuciem wedĹug tego co wieczne, prawdziwe, wedĹug owej róşnicy, ktĂłrÄ , ten, co przynaleĹźy do Chrystusa, zaczyna juĹź tu doĹwiadczaÄ jako "zadatku Ducha". "W oczekiwaniu z wytrwaĹoĹciÄ ", w trudzie, w umartwieniu, w zdolnoĹci do wyrzeczeĹ, nawet aĹź po ĹmierÄ, rodzi siÄ niemoĹźliwe uczucie: radoĹÄ.Odblaskiem nadziei, dla kogoĹ, kto kroczy "in spem contra spem", jest radoĹÄ, gĹos i ciepĹo, peĹna afektu intensywnoĹÄ ufnoĹci. RadoĹÄ serca i zaufanie do wolnoĹci sÄ ostatecznymi cechami nowej osobowoĹci. 7. Wydarzenie przyjaĹşni: warunki pozytywnoĹci Przypatrzmy siÄ teraz warunkom przejĹcia od powierzchownej obserwacji do gĹÄbi doĹwiadczenia, do prawdziwej pozytywnoĹci istnienia. W przywiÄ zaniu do rzeczywistoĹci wedĹug wĹasnej miary, czĹowiek pozostaje zamkniÄty w ostatecznej i nieprzezwyciÄĹźalnej samotnoĹci, w destruktywnym i desperackim niezadowoleniu. Nic nie jest tak uciÄ Ĺźliwe dla czĹowieka, jak afirmacja pozytywnoĹci Ĺźycia. Nic nie jest bardziej "niemoĹźliwe", a jednoczeĹnie bardziej upragnione i konieczne, od doĹwiadczenia realnej pozytywnoĹci. Eutanazja jest jakby wspĂłĹczesnym symbolem desperackiego sposobu ukĹadania odpowiedzi, jakÄ czĹowiek udziela Ĺźyciu. Optymizm precyzyjnie przykrywa desperackÄ otchĹaĹ, w jakiej znajduje siÄ czĹowiek, skupiajÄ cy wzrok na sobie samym; rozproszenie jest jedynym sposobem, jaki ofiaruje Ĺwiat, Ĺźeby trzymaÄ nas z daleka od tej otchĹani. Otóş, skok od destrukcyjnej samotnoĹci do przypadkowej i konstruktywnej pozytywnoĹci, nie dokonuje siÄ w umyĹle, nie jest owocem myĹli, nie jest kwestiÄ odkryÄ, lecz wydarza siÄ jedynie w kontekĹcie okreĹlonym przez wiÄzi. PrzejĹcie od optymizmu i utopii (ktĂłre mogÄ rĂłwnieĹź skĹadaÄ siÄ ze wszystkich ustalonych przez nas planĂłw, bÄdÄ cych jakby odpowiedziÄ na gĹĂłd pozytywnoĹci) do realnej pozytywnoĹci, przypadkowej i konstruktywnej, moĹźe zdarzyÄ siÄ jedynie razem (w towarzystwie), jedynie w przynaleĹźnoĹci do jakiegoĹ realnego kontekstu. KroczyÄ pod prÄ d dominujÄ cej kultury, przejĹÄ od optymizmu iluzorycznego i od agresywnej utopijnoĹci do efektywnego doĹwiadczenia pozytywnoĹci, moĹźna wyĹÄ cznie w oparciu o moc czegoĹ, co siÄ wydarza, w oparciu o moc jakiegoĹ realnego kontekstu ludzkiego. Na fragment z KsiÄgi MÄ droĹci, to znaczy na wymagania serca, nie sposĂłb udzieliÄ odpowiedzi przy pomocy sĹĂłw; odpowiedziÄ na wymaganie pozytywnoĹci, dla ktĂłrej zostaliĹmy stworzeni, nie mogÄ byÄ myĹli, moĹźe niÄ byÄ jedynie wydarzenie. "Najbardziej rezolutna myĹl - zauwaĹźa Pavese - nie jest niczym wobec tego co siÄ wydarza. SzaleĹstwo polega na uznawaniu zwykĹych myĹli za wydarzenia" (a dominujÄ ca kultura, dodajmy, jest jak wezbrane morze myĹli, o ktĂłrych sÄ dzi siÄ, Ĺźe sÄ wydarzeniami). Ăw kontekst wiÄzi, owo wydarzenie realne, wewnÄ trz ktĂłrego ktoĹ zaczyna pojmowaÄ ukryty sens istnienia, czyli prawdÄ uczuciowoĹci, miĹoĹci, pracy, posiadania, doprowadza do swej peĹni ĹşrĂłdĹo, ktĂłremu na imiÄ Chrystus. Ten kontekst wiÄzi jest miejscem gdzie Chrystus czyni siÄ obecnym, gdzie okazuje siÄ w swoim ciele. Ogarnia on nas jakby niespodziewanie, bÄdÄ c tyleĹź przeczuwany co i nieprzewidziany oraz darmowy, zresztÄ jak kaĹźde wydarzenie: nieprzewidziana chwila, w ktĂłrej nas dotyka nazywa siÄ spotkaniem. Spotkanie to ukazuje wartoĹÄ chrztu, jest rozkwitem tego "spotkania" z naszym ciaĹem, ktĂłre Chrystus urzeczywistniĹ we chrzcie. W spotkaniu staje siÄ znaczÄ ce owo objÄcie mnie w posiadanie przez Chrystusa, dokonujÄ ce siÄ we chrzcie; dla Ĺźycia zaczyna siÄ coĹ nowego i nieodwracalnego. Dlatego moĹźna o spotkaniu zapomnieÄ po jednej godzinie, ale nie bÄdzie moĹźna go juĹź nigdy wymazaÄ. KontynuacjÄ tego spotkania jest towarzystwo, jest wciÄ gniÄcie wĹasnego Ĺźycia do wspĂłlnej wÄdrĂłwki ku przeznaczeniu. Poszerzeniem spotkania jestwydarzenie przyjaĹşni, jako wspĂłĹdzielenia drogi ku przeznaczeniu, jako wzajemne pragnienie, aby speĹniĹo siÄ przeznaczenie drugiego. PrzejĹcie od optymistycznej albo utopijnej iluzji do realnej pozytywnoĹci dokonuje siÄ jedynie poprzez "bycie razem", w uznaniu drugiego, ktĂłry zostaĹ "wezwany", za czÄĹÄ mnie samego, to znaczy poprzez towarzystwo powoĹaniowe (oto natura tego kontekstu, o ktĂłrym mĂłwiliĹmy przedtem). PosĹuchajmy znowu Ĺw. PawĹa: "SĹowo Chrystusa, orÄdzie Jego obecnoĹci, niech w was przebywa z caĹym swym bogactwem. Z wszelkÄ mÄ droĹciÄ nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieĹni peĹne ducha, pod wpĹywem Ĺaski ĹpiewajÄ c Bogu w waszych sercach" (Kol 3, 16)."Nauczajcie siebie nawzajem", jest to jakby sugestywna formuĹa okreĹlajÄ ca wydarzenie przyjaĹşni. Jak wielkieĹź bogactwo nalegaĹ, pouczeĹ, Ĺwiadectw mieszka w naszej przyjaĹşni, nie dziÄki dyskusjom jakie prowadzimy, ale dziÄki Ĺźyciu, ktĂłre daje siÄ zobaczyÄ. Kilka lat przed ĹmierciÄ , juĹź strawiona przez chorobÄ, ktĂłra miaĹa zakoĹczyÄ siÄ ĹmierciÄ , nasza mĹoda przyjaciĂłĹka Laura pisaĹa: "uderza mnie mocno to zdanie Ĺw. PawĹa: "juĹź czas, Ĺźeby powstaÄ ze snu, poniewaĹź teraz nasze zbawienie jest bliĹźej niĹź kiedy uwierzyliĹmy". Po entuzjazmie poczÄ tkĂłw, kiedy wszystko wydaje siÄ jasne i fascynujÄ ce, choÄ kruche, czas przeksztaĹca i rozwija pewnoĹÄ towarzystwa Pana, pewnoĹÄ Jego obecnoĹci, w tyglu codziennej wiernoĹci, w tej wielkiej okolicznoĹci Ĺźycia, jakÄ jest miejsce powoĹania (Ăłw "kontekst", ktĂłrym dla niej byĹy osoby z domu Memores Domini). JesteĹ blisko Panie i kochasz mnie, a ja mogÄ CiÄ objÄ Ä poprzez towarzystwo osĂłb, z ktĂłrymi ĹźyjÄ. Spraw, abym byĹa czujna, Ĺźeby nie zmogĹa mnie sennoĹÄ zapomnienia". Nasze wspĂłlnoty obfitujÄ w tego typu Ĺwiadectwa, w serca, ktĂłre tak ĹźyjÄ . Innym przykĹadem przyjaciela, ktĂłry nas poucza, jest Vico - o odblasku jego Ĺmierci juĹź mieliĹmy okazjÄ usĹyszeÄ wczeĹniej - na Ĺcianie swojego pokoju zawiesiĹ on taki fragment z Claudela: "Owszem sprawiedliwoĹÄ jest piÄkna, ale o ileĹź piÄkniejsze jest, owocujÄ ce wszystkimi ludĹşmi drzewo, zrodzone z eucharystycznego zasiewu (tzn. z Chrystusa, Boga wcielonego i obecnego w naszym ciele), z ktĂłrego rozwija siÄ wszystko, co Ĺźyje tÄ samÄ troskÄ (spĂłjnoĹÄ, ktĂłra rodzi siÄ z jednego korzenia, jakim jest Chrystus, i rozkwita, ĹźyjÄ c troskÄ o ten sam korzeĹ). Ach, gdyby ludzie pojÄli, tak jak ja, tÄ architekturÄ (owÄ spĂłjnoĹÄ w jednoĹci, ktĂłra jest mieszkaniem nieskoĹczonoĹci), któş z nich chciaĹby jeszcze byÄ nieobecny na koniecznym dopeĹnieniu, w miejscu ĹwiÄtym, ktĂłre BĂłg im wyznacza?" Jest to fragment trafnie dopasowany do zawodu, ktĂłry Vico sprawowaĹ (prowadziĹ pracowniÄ architektury), przede wszystkim jednak fragment, w cudowny sposĂłb ostateczny; ostateczny, ze wzglÄdu na obraz jaki proponuje, obraz wiÄzi, ktĂłra ĹÄ czy jednych z drugimi w owym "razem", w towarzystwie, bez ktĂłrego nie moĹźna byĹoby zrozumieÄ jedynej odpowiedzi, na rozdzierajÄ cÄ serce potrzebÄ szczÄĹcia, odpowiedzi jakÄ jest Chrystus. RzeczywiĹcie, odpowiedĹş ta jest paradoksalna: bĂłl Ĺmierci i radoĹÄ wiecznoĹci, bĂłl zepsucia i radoĹÄ trwania, wspĂłĹistniejÄ w niej obok siebie. Paradoks ten jednak nie moĹźe znaleĹşÄ uzasadnienia w logice, moĹźe on zaistnieÄ jedynie w wydarzeniu: w Chrystusie, w towarzystwie Chrystusa. Towarzystwo rzeczywiĹcie jest wydarzeniem, w ktĂłrym odpowiedĹş, jakÄ jest Chrystus, Ĺźyje, budujÄ c nowÄ ludzkoĹÄ. StÄ d Chrystus i towarzystwo sÄ przedmiotem naszej czuĹej miĹoĹci. Nasze towarzystwo jest jak frÄdzel Chrystusowego pĹaszcza, ktĂłrego dotknÄĹa siÄ kobieta z Ewangelii, jest jak rÄka Chrystusa, ktĂłra ciÄ obejmuje, podtrzymuje i podnosi, nawet jeĹli nie widaÄ caĹej tajemnicy osoby, ktĂłrej towarzystwo to jest wyrazem. Znowu u Ĺw. PawĹa mamy taki obraz: "Niechaj was nikt nie odsÄ dza od nagrody, zamiĹowany w uniĹźaniu siebie, i przesadnej czci anioĹĂłw, zgĹÄbiajÄ c to, co ujrzaĹ (anioĹ jest treĹciÄ pretensjonalnej wizji). Taki, nadÄty bez powodu zmysĹowym swym sposobem myĹlenia, nie trzyma siÄ mocno GĹowy - Tego, z ktĂłrego caĹe CiaĹo, zaopatrywane i utrzymywane w caĹoĹci dziÄki wiÄ ĹźÄ cym poĹÄ czeniom czĹonkĂłw, roĹnie BoĹźym wzrostem" (Kol 2, 18-19). Oto obraz naszego towarzystwa, analogiczny do architektonicznego obrazu, ktĂłrego uĹźyĹ Claudel. ReasumujÄ c zatem, zanim postÄ pimy dalej: przejĹcia od mentalnoĹci wspĂłĹczesnej, ktĂłra odczytuje fragment z KsiÄgi MÄ droĹci, entuzjazmujÄ c siÄ iluzorycznym optymizmem i uporczywie obstajÄ c przy agresywnej utopii (utopia ma miejsce rĂłwnieĹź w zakochaniu, i jeĹli jej w porÄ nie skorygowaÄ, staje siÄ agresjÄ pretensji i posiadania), a wiÄc przejĹcia od cielesnej do realnej wizji Ĺźycia, do przeobraĹźonej wiÄzi ze wszystkim - co nie znaczy wymyĹlonej ale przemienionej prawdÄ - nie moĹźna dokonaÄ inaczej jak tylko razem; zaczyna siÄ ono od spotkania a kontynuuje siÄ je poprzez komuniÄ Ĺźycia. 8. W biegu. Hbr 12, 1-2 Ustalmy teraz zachowanie kogoĹ, kto jest wierny spotkaniu i Ĺźyje "razem". List do HebrajczykĂłw przedstawia go w sposĂłb fascynujÄ cy. "I my zatem majÄ c dokoĹa siebie takie mnĂłstwo ĹwiadkĂłw, odĹoĹźywszy wszelki ciÄĹźar, (a przede wszystkim) grzech, ktĂłry nas Ĺatwo zwodzi, winniĹmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach. Patrzmy na Jezusa, ktĂłry nam w wierze przewodzi i jÄ wydoskonala". Postawa kogoĹ kto Ĺźyje razem pokrywa siÄ z odwagÄ uczenia siÄ - poniewaĹź, jeĹli jesteĹmy otoczni przez duĹźÄ liczbÄ ĹwiadkĂłw, od ĹwiadkĂłw siÄ uczymy - i z niezĹomnÄ wiernoĹciÄ w naĹladowaniu: to czyni Ĺźycie biegiem. Bieg, to wielki obraz, ktĂłry definiuje postawÄ nowego czĹowieka: "Nie (mĂłwiÄ), Ĺźe juĹź (to) osiÄ gnÄ Ĺem i juĹź siÄ staĹem doskonaĹym, lecz pÄdzÄ, abym teĹź (to) zdobyĹ, bo i sam zostaĹem zdobyty przez Chrystusa Jezusa" (Flp 3, 12-14). 9. W pokoju. 2 P 3, 13-14 Popatrzmy teraz na rezultat takiej postawy w Ĺźyciu. Pisze Ĺw. Piotr: "UmiĹowani (...) oczekujemy, wedĹug obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w ktĂłrych bÄdzie mieszkaĹa sprawiedliwoĹÄ. Dlatego, umiĹowani, oczekujÄ c tego, starajcie siÄ, aby (On) was zastaĹ bez plamy i skazy - w pokoju". Wynik egzystencjalny odwagi uczenia siÄ, wiernoĹci pĂłjĹcia za, czyli biegu, nazywa siÄ pokĂłj, ktĂłry uczyniony jest na rĂłwni z radoĹci i bĂłlu", jak mawiaĹ Claudel. Rzecz jasna, Ĺźe nie moĹźe tu chodziÄ o rezultat mechaniczny i iloĹciowy, lecz o staĹe dÄ Ĺźenie! WiernoĹÄ, ktĂłra pozwala wzrastaÄ nie oznacza bynajmniej bezgrzesznoĹci; dziecko, ktĂłre ciÄ gle popeĹnia bĹÄdy i tĹucze przedmioty, patrzy na swojÄ matkÄ wiernym spojrzeniem, ktĂłremu nie moĹźna niczego zarzuciÄ. StÄ d teĹź, kiedy mĂłwi siÄ do ciebie: "KaĹźdy zaĹ, kto pokĹada w Nim tÄ nadziejÄ, uĹwiÄca siÄ, podobnie jak On jest ĹwiÄty" (1 J 3, 3), to wiadomo, Ĺźe nie chodzi tu o rezultat mechaniczny czy iloĹciowy, lecz o dÄ Ĺźenie, o bycie w biegu. Któş bowiem moĹźe byÄ czysty, tak jak On? 10. Wielki warunek przebaczenia. Psalm 145 CoĹ jednak pozostaje jeszcze nierozstrzygniÄte. W jaki sposĂłb zostanie zrealizowane pragnienie, aby byÄ bez skazy, bez zarzutu przed Bogiem, owo oczyszczanie samych siebie, tak jak On jest czysty, przy caĹej naszej niezdolnoĹci, niestaĹoĹci, kruchoĹci? Jak, przy wszystkich naszych mankamentach, mogÄ urzeczywistniÄ siÄ kroki, ktĂłre przypomnieliĹmy, od spotkania do towarzystwa, od wiary do oczyszczenia, do pokoju? Jak moĹźna realistycznie mĂłwiÄ o tych rzeczach, ktĂłre zmierzajÄ do pokrzyĹźowania naszego Ĺźycia i jednoczÄ siÄ, wstrzÄ sajÄ c wszystkim i osÄ dzajÄ c wszystko? W jaki sposĂłb moĹźna mieÄnadziejÄ? Potrzeba, aby speĹniĹ siÄ wielki warunek, bÄdÄ cy dla czĹowieka ekstremalnym wyrazem objawienia tajemnicy w Chrystusie: przebaczenie, albo mĂłwiÄ c bardziej jednoznacznie, miĹosierdzie. Przebaczenie, miĹosierdzie obwieszcza i odbija w Ĺźyciu i w historii realne wydarzenie, o ktĂłrym mĂłwiliĹmy - Chrystusa i towarzystwo. "MiĹosierdzie w historii ma jedno imiÄ: Jezus Chrystus", powiedziaĹ Jan PaweĹ II w swojej encyklice Dives in misericordia.Przebaczenie determinuje stosunek Boga, Tajemnicy, do czĹowieka, i jest najwyĹźszÄ treĹciÄ ĹwiadomoĹci nowego czĹowieka w jego zwiÄ zku z rzeczywistoĹciÄ . Wyraz temu daje Psalm 145: "Pan podtrzymuje wszystkich, ktĂłrzy padajÄ , i podnosi wszystkich zgnÄbionych. Oczy wszystkich oczekujÄ Ciebie, Ty zaĹ dajesz im pokarm we wĹaĹciwym czasie. Ty otwierasz swÄ rÄkÄ i wszystko, co Ĺźyje, nasycasz do woli. Pan jest sprawiedliwy na wszystkich swych drogach i Ĺaskawy we wszystkich swoich dzieĹach. Pan jest blisko wszystkich, ktĂłrzy Go wzywajÄ , wszystkich wzywajÄ cych Go szczerym sercem.SpeĹnia wolÄ tych, ktĂłrzy siÄ Go bojÄ , usĹyszy ich woĹanie i przyjdzie im z pomocÄ ". 11. "Szczere serce": krĂłtkie ostrze wolnoĹci Musimy zatem podjÄ Ä ostatni punkt. CzytaliĹmy w Psalmie: "Pan jest blisko tych, ktĂłrzy wzywajÄ Go "szczerym sercem" Tu nie chodzi o coĹ mechanicznego, o coĹ juĹź zdefiniowanego. Z czym utoĹźsamia siÄ owo "szczere serce"? Z cienkim ostrzem na ktĂłrym dziaĹa nasza wolnoĹÄ. Nasza wolnoĹÄ staje naprzeciw Chrystusa, spotkania, towarzystwa, przyjaĹşni jak mur z brÄ zu. WolnoĹÄ, ktĂłra jest kÄ tem otwartym na nieskoĹczonÄ perspektywÄ, na tajemnicÄ, staje siÄ w Ĺźyciu grobem albo wiÄzieniem. WĹasna miara zaĹ jest jak miara muru, z ktĂłrego grĂłb albo wiÄzienie zostaĹy zbudowane. WolnoĹÄ jednak jest stawianiem oporu, ale jednoczeĹnie, zanegowaniem tego oporu, jest cienkim ostrzem, ktĂłre moĹźe zniszczyÄ samo siebie, zniszczyÄ Ăłw mur zagradzajÄ cy drogÄ prawdzie. Oto jest alternatywa, ktĂłrÄ dzierĹźysz w swoim rÄku. ProsiÄ ze szczerym sercem: to jest najprostsze, najcieĹsze ostrze wolnoĹci; prawie jak podmuch, ledwo zaznaczajÄ cy siÄ pĂłĹmrok - wystarczy jeden ruch i juĹź mamy coĹ przeciwnego. W czĹowieku, ktĂłry prosi ze szczerym sercem, nowe niebo i nowa ziemia juĹź siÄ urzeczywistniajÄ . KtoĹ, kto zaczÄ Ĺ prosiÄ szczerym sercem, juĹź siÄ nie cofnie wstecz. ProĹba jest wydarzeniem nieodwracalnym poniewaĹź Chrystus odpowiada. "Darmowe objÄcie, dar Jego obecnoĹci, ktĂłrego nawet nie pragnÄliĹmy w sposĂłb godny - czytamy w innym liĹcie - dosiÄga nas w tajemniczym kontekĹcie: w kontekĹcie ludzkiego towarzystwa, ktĂłrego natura dystansuje inteligencjÄ i wyobraĹşniÄ. Taka oferta darmowoĹci, prosta i wstrzÄ sajÄ ca, ucina w poĹowie kaĹźde czÄĹciowe albo stronnicze zastrzeĹźenie (preteksty wolnoĹci), i wynosi dramat wolnoĹci bardziej w gĂłrÄ. JeĹli pozostaje jakiĹ dystans, to z powodu radykalnej niedyspozycyjnoĹci osoby (mur, o ktĂłrym wyĹźej). Korzeniem moĹźliwego odrzucenia, stawiania oporu wydarzeniu Chrystusa w jego wynurzeniu historycznym (ktĂłrym jest "kontekst", o ktĂłrym mĂłwiliĹmy) jest niechÄÄ do samych siebie, pewien rodzaj nienawiĹci do wĹasnego Ĺźycia". Nie istnieje Ĺźadna inna racja, Ĺźeby powiedzieÄ Chrystusowi i towarzystwu nie. Wszystkie zastrzeĹźenia sÄ czÄĹciowe i stronnicze, nieadekwatne: pozostaje jedynie nienawiĹÄ do siebie. Tu znajduje swĂłj wyraz diabolicznoĹÄ grzechu pierworodnego, ktĂłra pozostaje w nas, jako dziaĹajÄ ca w Ĺźyciu codziennym konsekwencja. Dokumentuje to nasz drugi list: "jak kwiat, ktĂłry caĹkowicie zaleĹźy od aktywnoĹci korzenia, tak ja, jeĹli pozwolÄ siÄ oderwaÄ od Chrystusa, ginÄ. ĹwiadomoĹÄ tego czym jestem - "Ty, ktĂłry mnie czynisz" - umoĹźliwia mi oddanie siebie samej Chrystusowi, potwierdzenie jego panowania nade mnÄ , czyli urzeczywistnienie mojego prawdziwego ja, poniewaĹź moim prawdziwym ja jest owo Ty. JakimĹź codziennym rozĹamem jest zapominanie tego, czym jestem: ja jestem TobÄ , o Chryste, ktĂłry mnie tworzysz, ja nie jestem utworzona z moich reakcji. Moim grobem jest moje ja, ale moim zmartwychwstaniem jesteĹ Ty. ZwyciÄĹźyĹeĹ ĹmierÄ, ktĂłrÄ jestem, poniewaĹź jesteĹ mocniejszy ode mnie, kochasz mnie i dlatego mnie zbawiasz. Moje speĹnienie dokonuje siÄ w Twojej tajemnicy, obecnej w tej rzeczywistoĹci poprzez ktĂłrÄ mnie wezwaĹeĹ". Naszym speĹnieniem jest wydarzenie Chrystusa w naszym Ĺźyciu: "Nie mamy nikogo, poza Chrystusem":
|