Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 1991 > Biuletyn - maj

Ślady, numer 2 / 1991 (Biuletyn - maj)

Teksty ks. Giussaniego

Spełniona obietnica

Notatki z rozmowy ze studentami, sierpień 1990

Luigi Giussani


"Oto pokolenie, które Cię szuka, szuka Twego oblicza, Boże Izraela": to powinna być definicja naszego towarzystwa. "Boże, mój Boże, szukam Ciebie i pragnie Ciebie moja dusza. Ciało moje tęskni za Tobą, jak zeschła ziemia łaknąca wody" (Ps 62). Problem każdego z nas polega na tym, czy te słowa odpowiadają prawdzie naszego życia. Skąd się bierze cień, który natychmiast na nie pada? Nie jest to przede wszystkim problem niewiedzy lecz wolności."Ciało moje tęskni za Tobą": w cienkiej nici prawdy albo szczerości owego pragnienia mieści się istota krótkiego ostrza naszej wolności, gdzie w grę wchodzi cała nasza osoba. Tym, o co rzeczywiście chodzi w przypadku wolności, jest odblask Tajemnicy Boga w naszej osobie. Ponieważ, chociaż zamysł Boga spełnia się niezawodnie, to jednak szczęście nie może stać się moim udziałem, jeśli go nie chcę. Później powrócimy do znaczenia tych uwag.

Począwszy od Ekip 1976, ktĂłre nosiły znamienny tytuł Od utopii do obecności (zwracano wtedy uwagę na potrzebę przejścia od polegania na projekcie,reaktywnym i zdominowanym przez klimat ideologiczny tworzony przez innych, do przeĹźywania oryginalnej obecności), przebyliśmy drogę, ktĂłra przynagla nas teraz do podwaĹźenia i usunięcia rĂłwnieĹź słowa "obecność". PoniewaĹź wszystko to, co uczyniliśmy w tych latach na uniwersytetach, cała nasza ekspresja obecności, czerpie swą ostateczną konsystencję z osoby. Obecność bierze się z osoby, jedynie i wyłącznie z osoby; tu chodzi o sprawę, ktĂłra utoĹźsamia się z moim ja. Tak Ĺźe, jeśli posłuĹźyć się porĂłwnaniem, gdyby wszyscy zdradzili, gdyby wszyscy sobie poszli, ja, taki jaki jestem, nieodpowiedni i niezdolny, "pozostanę" i wszystko zaczęłoby się ode mnie na nowo.

Tym, co definiuje osobę, jako ołtarz i bohatera obecności, jest jasność świadomości, ktĂłra zwie się wiarą. Wiara oznacza pojmowanie rzeczywistości w jej ostatecznej perspektywie: oznacza uznanie, rozpoznanie tego, dzięki czemu wszystko istnieje, owej wielkiej Obecności, co umoĹźliwia przekształcające posługiwanie się rzeczami, dzięki ktĂłremu wszystko układa się w pokoju. Inteligencja naturalna nie jest w stanie dosięgnąć ostatecznego horyzontu rzeczywistości. Tylko dzięki temu, Ĺźe coś się nam wydarzyło, nasza inteligencja jest go w stanie rozpoznać i dosięgnąć, tylko dzięki temu nasza osoba jest obecnością. Musimy pamiętać, Ĺźe wszystko to odnosi się do kaĹźdego z nas, wskutek decydującego i największego wydarzenia, jakie nam się przytrafiło.

1. "Wydarzenie realne w życiu człowieka"

L. Wittgenstein odnotował w swoich dziennikach to rewelacyjne spostrzeżenie: "Chrześcijaństwo nie jest doktryną, nie jest też teorią na temat tego co było i co będzie udziałem ludzkiej duszy, lecz jest opisem realnego wydarzenia w życiu człowieka". Tym co definiuje fenomen chrześcijański jest wydarzenie Chrystusa, który napotyka, ogarnia i przenika moje życie. Chrześcijaństwo jest wydarzeniem Chrystusa jako osoby w mojej egzystencji. Dlatego św. Augustyn, przeciwstawiając się kulturze dominującej, podnosił swego czasu oskarżenia: "To jest straszna i ukryta trucizna waszego błędu, że sądzicie jakoby łaska Chrystusa polegała na przykładzie do naśladowania, jaki pozostawił, a nie na darze Jego osoby". Wydarzeniem realnym jest Chrystus, Słowo życia, które stało się Ciałem i puka do drzwi mojej egzystencji, jak mówi pierwszy rozdział Ewangelii św. Jana.

To o czym mówimy zostało mocno podkreślone w rozdziale czwartym pierwszego listu św. Jana: "Umiłowani, nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie. Po tym poznacie Ducha Bożego: każdy duch, który uznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest z Boga. Każdy zaś duch, który nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga; i to jest duch Antychrysta, który - jak słyszeliście -nadchodzi i już teraz przebywa na świecie".

Chrześcijaństwo jest realnym wydarzeniem Chrystusa, Słowa Wcielonego, które napotyka i ogarnia nasze życie. Poza uznaniem tego wydarzenia istnieje tylko kłamstwo, antychrystus. A kłamstwo jest śmiertelnym i niszczącym manipulowaniem tym, co ludzkie. Stąd św. Paweł, ze swoją zadziwiającą pasją, mówił: "Nie znam nikogo poza Chrystusem i to Chrystusem ukrzyżowanym", co znaczy: nie znam nikogo poza tym historycznym Chrystusem. Niezależnie od tego, jak bardzo możemy się czuć zażenowani tym stwierdzeniem, zostaliśmy wezwani, aby się z nim utożsamić, to znaczy aby uznać realne wydarzenie Jego obecności i powtarzać: "Nie mamy nic innego tylko Chrystusa". Nie jest to jakaś przesada św. Pawła ale najwyższa prawda jaką możemy wyrazić.

2. Chrzest, początek nowej osobowości

Postąpmy teraz krok naprzĂłd, kierując się fragmentem św. Pawła: "Wszyscy bowiem dzięki tej wierze jesteście synami BoĹźymi - w Chrystusie Jezusie. Bo wy wszyscy, ktĂłrzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa" (Gal 3, 26-27). Spotkanie Chrystusa z moim Ĺźyciem, wskutek ktĂłrego Chrystus zaczął być dla mnie wydarzeniem realnym; to wtargnięcie Chrystusa do mojego Ĺźycia, począwszy od ktĂłrego wziął się On za mnie i podjął, jako vir pugnator, walkę, by zawładnąć moją egzystencją, nazywa się chrztem. W hierarchii wartości i precedencji, ktĂłra rządzi naszą codziennością, nic nie jest nam tak obce jak chrzest. A jednak, w ludzkim Ĺźyciu nie istnieje nic, co byłoby bardziej decydujące od tego faktu, ktĂłremu na imię chrzest. Jest to fakt do tego stopnia realny, Ĺźe moĹźna go objąć w całej jego zewnętrzności, Ĺźe wyznaczony jest precyzyjną datą, Ĺźe dotknął nas rĂłwnieĹź w sposĂłb fizyczny, w ściśle określonym momencie. Tak jak kaĹźdy fakt, moĹźe wyglądać on bardzo niepozornie. RĂłwnieĹź to, Ĺźe Chrystus wędrował przez pola i przemawiał na placu, mogło, na pierwszy rzut oka, wydać się rzeczą banalną. Ale wraz z tym wtargnięciem, ktĂłremu na imię chrzest, zaczęło się we mnie coś nieodwołalnie nowego, poniewaĹź kiedy wydarzenie realne przenika do wewnątrz jakiejś sytuacji, zmienia ją, określa ją w nowy sposĂłb. Ten, określony w czasie, początek moĹźe rĂłwnieĹź zostać pogrzebany pod grubym całunem ziemi albo złoĹźony w grobie zapomnienia i ignorancji, a jednak, to w nim znajduje oparcie i do niego z konieczności musi nawiązywać, wszelki rozwĂłj własnego losu.

Chrzest jest w świecie początkiem nowej osobowości albo "nowego stworzenia". WyraĹźenie "nowe stworzenie" jest w Nowym Testamencie jakby stale powtarzającym się refrenem: na przykład w drugim liście do Koryntian, albo we wzruszającym zakończeniu listu do Efezjan; ale o chrzcie, jako o początku "nowego stworzenia" mĂłwi rĂłwnieĹź św. Jakub, a św. Piotr mĂłwi o "wspĂłlnocie krwi" z Tajemnicą, z Bogiem.

Jeśli myślimy o ewidentnej hierarchii naturalnej bytĂłw, wskutek ktĂłrej roślina przewyĹźsza kamień, zwierzę jest czymś więcej od rośliny, a człowiek jest punktem kulminacyjnym tej hierarchii (jako świadomość potrzeby szczęścia, z ktĂłrej, razem z całym światem, jest on utworzony), to chrzest stwarza byt większy od człowieka, daje początek "nowemu stworzeniu". Nowe stworzenie oznacza nową świadomość, zdolność do spojrzenia i pojmowania rzeczywistości, ktĂłrej inni nie są w stanie osiągnąć, oznacza rĂłwnieĹź nową afektywność, zdolność przylgnięcia do rzeczywistości, poświęcenia się dla niej, poświęcenia się dla kogoś innego od siebie, ktĂłrego inni nawet nie są w stanie sobie wyobrazić. "Nowe stworzenie" ustala inny rozum i inne serce w jedzeniu i piciu, na jawie i we śnie. Słowa prawa, ktĂłre w Starym Testamencie przywiązywano do ramienia albo żłobiono na odrzwiach domu, dla "nowego stworzenia" stają się normalną świadomością, z ktĂłrą przebyć trzeba cały splot okoliczności.

W tym spotkaniu Chrystusa z człowiekiem, jakim jest chrzest, zostaliśmy wybrani: "nie wyście mnie wybrali ale ja was wybrałem". Pan jak silny wojownik, Dominus quasi vir pugnator, pochwycił nas, zechciał nas. Ale dlaczego? Dlaczego wybrał Ciebie, dlaczego wybrał mnie? Ĺťeby przez Ciebie, przeze mnie Jego "porwanie" dosięgło innych ludzi, zakomunikowane zostało innym. To jest metoda, ktĂłrej zdecydował się On uĹźyć. Rozpoczął od łona piętnastoletniej dziewczyny (wydarzenie przygotowane przez tysiąclecia historii całego jednego narodu): z tamtego objęcia w posiadanie wyniknęło objęcie w posiadanie ciebie i mnie, to znaczy zawiązały się więzi, ukonstytuował się przepływ ludzi wewnątrz wielkiej fali świata, ktĂłra dotarła aĹź do ciebie i do mnie. GdyĹź w twoim i w moim Ĺźyciu Chrystus stał się wydarzeniem realnym.

"Nowe stworzenie", zrodzone ze chrztu, przeciwstawia się temu, co Chrystus nazwał "światem" , o ktĂłrym powiedział: "Ja za nimi proszę, nie proszę za światem". Pogrążyliśmy się w rzeczywistości ludzkiej przeciwstawiającej się temu, co nam się wydarzyło, w rzeczywistości, ktĂłra potrzebuje tego, co nam się wydarzyło, a więc potrzebuje, Ĺźebyśmy Ĺźyli tym, co się nam wydarzyło, ale świadomie i emocjonalnie jest radykalnie obca, jest w opozycji do tego, co się nam wydarzyło: stąd teĹź i w opozycji do nowej osobowości, do nowego stworzenia. "Przyjdzie czas - mĂłwi św. Antoni Pustelnik - gdy ludzie postradają rozum i do kogoś, kto nie jest wariatem będą mĂłwili: jesteś wariat, a powiedzą tak jedynie dlatego, gdyĹź nie będzie on do nich podobny".

Również my, którzy zostaliśmy wybrani, możemy pogrążyć się w mulistym oceanie świata, nie pamiętając o tym, co nam się wydarzyło, popadając w zapomnienie, to znaczy nie żyjąc pamięcią, która jest świadomością obecności Chrystusa, realnego wydarzenia w naszym życiu. "To jest zwycięstwo, które zwycięża świat: wiara"; wiara zaś oznacza uznanie owego realnego, determinującego moje życie, wydarzenia.

3. Zasadnicze pytanie

"W tych latach - jest to fragment otrzymanego przeze mnie listu - zawsze prosiłem o wiele rzeczy, niektĂłre były nawet dobre (jako, Ĺźe wszyscy, rĂłwnieĹź ci, co nie wierzą, od czasu do czasu proszą; nie tylko marynarze podczas burzy składają śluby), ale nigdy nie prosiłem o to, co mi się juĹź wydarzyło, tzn. o to, Ĺźebym w swoim ciele Ĺźył tym do czego BĂłg mnie wezwał. Nigdy nie prosiłem o to aby Chrystus powrĂłcił do mnie tu i teraz. Nie prosiłem, Ĺźeby zdarzyło mi się powołanie, poniewaĹź wiem, Ĺźe On bierze na serio prośby i odpowiada na nie. A wtedy nie moĹźna się juĹź bawić. Dzisiaj po raz pierwszy świadomie zwrĂłciłem się z taką prośbą". Oto jest nasze uczestnictwo w walce, jaką toczy w świecie Pan, vir pugnator: pamięć, ktĂłra wyraĹźa się w pokornej prośbie, Ĺźeby się narzucało, Ĺźeby w ciele naszych dni, tu i teraz, Ĺźyło to, co juĹź nam się nieodwołalnie wydarzyło (poniewaĹź objęcie nas w posiadanie przez Chrystusa jest nieodwracalne, jak uczył katechizm).

Niedawno, po niespodziewanej śmierci jednego z naszych drogich przyjaciół, ktoś bardzo mu bliski napisał: "Śmierć Vico, choć pełna bĂłlu rozłąki, nie spowodowała mojego zagubienia, jak zdarzało się przy innych okazjach. W naszym towarzystwie uczę się patrzeć w twarz bĂłlowi, a teraz rĂłwnieĹź śmierci, jako części Ĺźycia. A przecieĹź pośrĂłd nas uczymy się kochać Ĺźycie, prawdę wszystkich rzeczy, ich piękno, a takĹźe smak posiadania, bez obawy o to, Ĺźe się je straci. Posiadać rzeczy bez obawy o to, Ĺźe się je straci: tu nie chodzi o jakieś zgrabne sformułowanie literackie, ale o, normalnie rzecz biorąc nieznane, doświadczenie nowej inteligencji i afektywności (miłości). "A zatem - czytamy dalej w liście - moĹźliwy jest "bĂłl bez rozpaczy", jak mĂłwi św. Paweł, moĹźliwe jest obejmowanie sprzeczności aĹź po śmierć, poniewaĹź wartością prawdy i piękna, bĂłlu i śmierci, jest Chrystus, jest jego obecne towarzystwo", to znaczy: jest wydarzenie, coś, czego nie da się juĹź pominąć. Nawet gdybyśmy wszyscy przestali wierzyć w Chrystusa, zaczęli go ignorować i zniewaĹźać, nie bylibyśmy w stanie Go przez to usunąć. W wydarzeniu Chrystusa mieści się prawda naszego bytu. Jeśli bowiem istnieje wydarzenie, ktĂłre - wtedy, kiedy mnie dosięga i ogarnia - czyni mnie "obolałym ale nie zrozpaczonym", pozwala mi "objąć" sprzeczności aĹź po śmierć, to znaczy to, Ĺźe w tym wydarzeniu jest prawda i Ĺźycie.

"Śmierć Vico - kończy autor listu - z większą wyrazistością, ale ostatecznie rĂłwnieĹź z Ĺ‚agodnością, postawiła mnie przed zasadniczym pytaniem (rĂłwnieĹź to jest cud: stanąć przed zasadniczym pytaniem z łagodnością): czego chcę? Odpowiedzi na to pytanie nie da się juĹź więcej uniknąć, jeśli ją odłożę, nie tylko na jutro, ale nawet na jedną godzinę, na jedną chwilę, gubię siebie, przez cały czas trwania tej serii unikĂłw, tracę chwile, godziny, dni Ĺźycia. Jestem tu i teraz, aby prosić, by czas stosowania uniku był ciągłe coraz krĂłtszy, Ĺźeby z biegiem czasu był wchłonięty przez prośbę, by to, co czynię, coraz bardziej odpowiadało temu, czego chcę, czego naprawdę pragnę, tzn. "Ĺźeby mi się stało według Jego słowa". A Jego słowo jest jasne, poniewaĹź pokrywa się z obliczem towarzystwa, te zaś nie jest juĹź więcej po to, by je poddawać w wątpliwość, ale by za nim pĂłjść".

Czego chcę? Czego żądam? Powrotu Chrystusa do mojego życia, tzn. żeby odżyło w moim ciele to, co już mi się wydarzyło, ponieważ Chrystus już mnie wybrał, już mnie pochwycił, nie mogę Go już więcej oderwać od siebie. Prosić, aby wydarzyło się to, co już mi się stało, znaczy prosić, żeby urzeczywistniła się moja nowa osobowość, prawda mojej inteligencji i mojej afektywności.

We chrzcie mieści się jedyne źródło nowej osobowości, nowego bohaterstwa w historii: cała reszta sprowadza się do roli, zawodu, obowiązku. We chrzcie, "Nowy Człowiek", od którego zaczyna się wieczność (wieczność nie jest jakąś długą nicią czasu lecz prawdą rzeczy), tzn. Chrystus, komunikuje się temu, kogo wybiera. A kto został wybrany, stał się częścią nowego stworzenia, tego, które jest przeznaczeniem wszystkich i które na końcu wybuchnie w powszechnej oczywistości. Kto jest ochrzczony, ten wezwany jest od zaraz, jeszcze w tym świecie, do tego, aby stanowić część strumienia, o nurcie przeciwnym do wielkiego ruchu śmiertelnego grzęzawiska, które wciąga rzeczy do nicości, do bezznaczenia i śmierci. Jesteśmy wezwani do tego, by płynąć w strumieniu, gdzie osoby są protagonistami nowej świadomości i nowej afektywności, tzn. gdzie osoby żyją pamięcią o Chrystusie, która nie jest wspomnieniem jakiejś przeszłości, lecz świadomością czegoś teraźniejszego, świadomością realnego wydarzenia w aktualnym życiu (por. Rz 12, 1-2). Tym, co nas ze sobą łączy w tym strumieniu, nie jest nasz akces, lecz coś, co się nam już zdarzyło. Wspólnota krwi, która nas wiąże, jako owoc tego co nam się wydarzyło, jako wynik gestu, w którym Chrystus zapragnął naszego życia, a, poprzez nas, pragnie życia wszystkich ludzi, jest znacznie bardziej realna i głęboka od jakiegokolwiek pokrewieństwa naturalnego.

4. Bez Chrystusa, kłamstwo optymizmu i utopii

WeĹşmy teraz pod uwagę następny, decydujący krok. W cytowanym wyĹźej liście potwierdzono, Ĺźe "jest moĹźliwe obejmowanie sprzeczności bĂłlu i śmierci, poniewaĹź istnieje Chrystus". JuĹź ten fragment odzwierciedla to, co nam się teraz nasuwa. Obecnie musimy dotknąć ostatecznego unerwienia, Ĺźywotnego centrum tego, o czym mĂłwiliśmy z punktu widzenia rozumu i serca, a zatem musimy utrafić w sedno ludzkiego problemu. W Księdze Mądrości, w rozdziale pierwszym czytamy: "Bo śmierci BĂłg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby Ĺźyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było, i byty tego świata niosą zdrowie: nie ma w nich śmiercionośnego jadu ani władania Otchłani na tej ziemi. Bo sprawiedliwość nie podlega śmierci". Otóş bez Chrystusa to zdanie jestkłamstwem. Bez Chrystusa Ĺźadne zdanie nie jest aĹź tak kłamliwe jak to, wobec całej hańby Ĺźycia, ktĂłre staje się złem, grzechem, ruiną, wobec złośliwego ataku sprzeczności, ktĂłry kończy się zniszczeniem kaĹźdej rzeczy, strąceniem jej w otchłań śmierci. Jednocześnie nie istnieje Ĺźadne inne zdanie, ktĂłre w sposĂłb bardziej bezpośredni, wyraĹźałoby naturę ludzkiego serca, wychodziłoby naprzeciw jego istotnym wymaganiom. Serce człowieka nie zostało uczynione po to, by ulec zniszczeniu, ale po to aby Ĺźyć, istnieć: piękno, sprawiedliwość, miłość, szczęście, są istotnym celem pragnienia, ktĂłre definiuje ludzkie serce. Gdyby jednak Chrystus nie był przyszedł, nie byłoby kłamstwa większego od tego stwierdzenia, aĹź do tego stopnia, w sposĂłb makabryczny, byłoby ono sprzeczne z tym, czym de facto jest rzeczywistość.

Bez Chrystusa, zdanie z Księgi Mądrości byłoby wyrazem owego greckiego optymizmu, ktĂłry odziedziczyła, od humanizmu poczynając, i stopniowo wynosiła na piedestał, nowoĹźytna kultura. Właśnie ta postawa, w swojej formie liberalno-laickiej, przewaĹźa bezwstydnie na wszystkich stronach gazet, w mentalności propagowanej przez władzę, nawet wbrew najbardziej ewidentnym sprzecznościom. I tak, jeśli ktoś mĂłwi Ĺşle o Ĺźyciu, jakie się zwykło prowadzić, jest pesymistą, a jeśli ośmieli się rzec jedno słowo, będące w kontraście ze status quo, zostaje "wykluczony". Bez Chrystusa Ăłw fragment Księgi Mądrości byłby wyrazem optymizmu bezuĹźytecznego, poniewaĹź nie znajduje on Ĺźadnego odpowiednika, i optymizmu cynicznego, bo jego afirmacja usprawiedliwia potem wszystko to, co uznaje się za swoją "powinność".

Z drugiej strony, w stosunku do optymizm typu greckiego, znajduje się inny wielki biegun historyczny: bez Chrystusa słowa Mądrości byłyby wyrazemutopii Ĺźydowskiej. Wszystkie utopie, ktĂłre wstrząsnęły światem nowoĹźytnym (utopia ze swej natury jest agresywna, rĂłwnieĹź jeśli mieni się być promotorką demokracji), są pochodzenia Ĺźydowskiego, są wersją owego wielkiego oczekiwania, ktĂłremu w straszny sposĂłb przeczy historia.

Chrystus jest odpowiedzią na potrzeby ludzkiego serca i na Ĺźydowskie proroctwo. Jedynie dzięki Chrystusowi, powyĹźszy fragment z Księgi Mądrości, staje się prawdziwy, poniewaĹź Chrystus objawił w sobie realny plan Pana Ĺźycia, plan Tajemnicy. Kto to uznaje i przyjmuje Chrystusa, tak jak Go przyjął starzec Symeon w Nunc dimittis i jak przedtem przyjęła Go owa mała, piętnastoletnia kobieta w Magnificat, odczuwa, Ĺźe kształtuje się w nim prawdziwa osobowość, Ĺźe staje się on niepokonywalnym protagonistą Ĺźycia i historii, "panem" siebie i rzeczy, pełnym podziwu, nacechowanego pokorą, i tej niewyczerpanej zdolności do rozpoczynania od nowa, ktĂłra, otóş właśnie to, charakteryzuje człowieka akceptującego Chrystusa.

Pracujemy, jesteśmy zaaferowani, podejmujemy trud spotykania się i zaangażowania, ponieważ nie jesteśmy już w stanie ominąć tego, co nam się zdarzyło, bez względu na to jak niepozornie mogło się to wydarzenie ukazać na naszym horyzoncie. Poruszamy się powodowani miłością do Tego, co nam się wydarzyło, czyli powodowani miłością do nas samych, a więc miłością do człowieka, który cierpi, bez względu na to, jakiego rodzaju jest jego męka. Działamy, żeby pomnożyli się nowi i niezwyciężeni protagoniści historii, którymi są chrześcijanie, działamy, żeby zwiększył się wpływ Chrystusa na ludzi: "błogosławieni jesteście wy, którym dano poznać to, co geniusze i prorocy pragnęli poznać a nie poznali. Wam natomiast zostało to objawione". Kto został pochwycony mocną ręką Pana historii, który stał się człowiekiem, kto został wezwany, aby poznać i kochać Chrystusa, ten jest wezwany aby trwać, aby gustować życie i pasjonować się człowiekiem, aby być "obecnością" w okolicznościach życia wszystkich ludzi, aby stać się źródłem prawdy - w tej mierze w jakiej mu pomaga Duch św. - nawet, jeśli sam musiałby pozostać kimś obcym. To właśnie obchodzi nas najbardziej: tożsamość twojej osoby, twoje trwanie, twoje, jako ochrzczonego, wybranego i ogarniętego realnym wydarzeniem, którym jest Chrystus.

5. Cierpienie w służbie chwały. Rz 8, 18-25.

Podejmijmy na nowo ten wątek. Plan realny Pana Ĺźycia, plan Tajemnicy, ktĂłrą Chrystus objawił, polega na tym, Ĺźe cierpienie staje się funkcją czegoś większego, ma na celu doskonałość, ktĂłrej na imię chwała przyszła, Ĺźe nie jest Ĺźadną stratą: śmierć jest po to, aby było zmartwychwstanie. Jednak chwała wieczna, ktĂłra się objawia, nie jest niczym innym, jak rzeczywistością, przedmiotem mojego doświadczenia, ukazanym w prawdzie, bez cieni i bez sprzeczności. Zatem, jak mĂłwi św. Paweł, "stworzenie samo oczekuje", Ĺźeby przyszło to czego z upragnieniem oczekuje. Pisał Bonhoeffer z więzienia: "kaĹźdy dzień jest pełny, ale z głębi wyłania się, coraz mocniej i okazalej, oczekiwanie". Najgłębszy rdzeń mojego ja utoĹźsamia się z oczekiwaniem spełnienia. PoniewaĹź moje ciało, moja osoba, stworzenie, jest "poddane upadkowi", ze względu na tajemniczy plan, ze względu na plan Pana Ĺźycia. W tej upadłości waĹźne miejsce zajmuje nasz grzech, nasz błąd i bolesne upokorzenie, ktĂłre jest jego skutkiem. Stąd eksploduje w nas pragnienie, Ĺźeby "być wyzwolonym od zepsucia" NiezaleĹźnie od tego, jak bardzo ludzkie Ĺźycie - i stworzenie - przytłacza i upokarza upadek, grzech, jest ono określone przez pragnienie wyzwolenia od zepsucia, ktĂłre polega na niewłaściwym traktowaniu osĂłb, rzeczy, nas samych. Pragnienie wyzwolenia oznacza pragnienie wejścia w przestrzeń wolności, przylgnięcia do Bytu, Ĺźeby gesty, działania, stosunek do siebie, do rzeczywistości, były znaczone wolnością, były wreszcie prawdziwe.

Obecnie przeĹźywamy jakby bĂłle porodu: "całe stworzenie jęczy jak kobieta, ktĂłra rodzi". Nie jesteśmy osamotnieni w bĂłlu, nie moĹźemy uskarĹźać się na trud, tak jakbyśmy byli jedynymi, ktĂłrzy nim zostali dotknięci; zresztą w porodzie nigdy nie występuje tylko sam bĂłl, lecz i świadomość, Ĺźe ma narodzić się nowy człowiek. W bĂłlu rodzenia, pisze św. Paweł, "posiadamy juĹź pierwsze dary Ducha", czyli zaczyna się odsłaniać fakt "przybrania za synĂłw", zaczyna się odsłaniać prawda Bytu w nas, brzask prawdziwej więzi z rzeczywistością, poniewaĹź w Ĺźyciu nie trwamy w prawdzie, ale ulegamy mistyfikacji. "Przybranie za synĂłw" polega, mĂłwi św. Paweł, na "odkupieniu naszego ciała", na wywyĹźszeniu bez zwłoki, na pięknej i mocnej rĂłwnowadze naszego ciała, na szczęściu mojej osoby, konkretnej i całej. W więzi z Chrystusem, w towarzystwie z Nim, "zmartwychwstanie ciał" juĹź się rozpoczęło, jest jak jutrzenka, ktĂłra uĹźyczy miejsca dniowi. KaĹźda chwila dana nam jest po to, Ĺźebyśmy mogli doświadczać owych "pierwszych darĂłw Ducha". JuĹź od teraz jesteśmy uczynieni prawdziwymi, jesteśmy "zbawieni w nadziei". Nadzieja jest pewnością przyszłości, ktĂłra spełnia się teraz, ktĂłra zaczyna urzeczywistniać się dzisiaj. Dlatego "oczekujemy wytrwale", Ĺźyjemy w oczekiwaniu świadomym i uzasadnionym, w oczekiwaniu, ktĂłremu towarzyszy, jak oddech, wołanie kończące Biblię: "PrzyjdĹş Panie".

6. "Wieczne mieszkanie". 2 Kor 5, 1-21.

Jeszcze raz trzeba połoĹźyć nacisk na punkt piąty, rozwijając go w formie dodatkowego wyjaśnienia. Pisze św. Paweł: " Tak, wszystko zostało uczynionedla wiecznego mieszkania, mieszkania nie uczynionego rękami ludzkimi w niebie". Pojęcie" wieczne mieszkanie" nie wskazuje przede wszystkim na jakiś wymiar przestrzenny i czasowy a zatem na jakieś "gdzie indziej". Wieczne, oznacza: radykalnie inne od tego co teraz widzisz i czego dotykasz rękami i oczyma, oznacza jakby wymiar definitywny tego co widzisz i czego dotykasz, teraĹşniejszość, ale inną, bardziej głęboką. Wieczność jest prawdą tego co widać. Niebo jest głębią ziemi, rzeczy. My, mĂłwi znowu św. Paweł, "pragniemy ciała niebieskiego", to znaczy chcemy osiągnąć to, czym naprawdę jesteśmy, chcemy osiągnąć prawdę posiadania samych siebie, posiadania innych ludzi i rzeczy. Ale - to jest to dodatkowe podkreślenie - chcielibyśmy, Ĺźeby to ciało niebieskie utoĹźsamiło się z tym, ktĂłrego dotykamy, bez konieczności rozkładu, to znaczy chcielibyśmy, Ĺźeby to co wieczne, prawdziwe, weszło w Ĺźycie i ukazało się bez konieczności owej przeprawy przez straszne rozdarcie śmierci. Ĺšmierć występuje tu jako ostateczny symbol, ale ta sama dynamika obowiązuje we wszystkich innych, wielkich manifestacjach ludzkiej osobowości: w uczuciowości, w pracy, w sprawowaniu władzy. Chcielibyśmy, Ĺźeby prawda, wieczność przenikała więź uczuciową bez potrzeby umartwiania instynktu, Ĺźeby praca stała się doskonałym wyrazem osoby, bez potrzeby narzekania na trud i pozbawiona upokorzeń niedokładnością, Ĺźeby posiadanie było pełne i pozbawione trudności, ktĂłre powoduje dystans. To znaczy chcielibyśmy, Ĺźeby zniesiony został krzyĹź. Dlatego bluĹşnił Carducci: "UkrzyĹźowany męczenniku, ty gnębisz świat".

Bez Chrystusa nic z tego nie dałoby się zrozumieć, co więcej wszystko byłoby niesprawiedliwością. On, który jednym gestem mógł zdobyć świat, przeżył życie w absolutnym umartwieniu. Chrystus jest tajemnicą, która stała się jednym z nas i poniosła śmierć na krzyżu. Umierając na krzyżu Chrystus wołał, że umartwienie, wyrzeczenie i śmierć nie są obiekcją wobec życia, lecz są - w tajemnicy, która powołuje rzeczy do istnienia - warunkiem życia.

Naszą, najbardziej głęboką i "doświadczalną" rzeczywistością, nie jest przywiązanie do ciała, takiego jakim ono jest, lecz do wieczności ciała. Nie zostaliśmy przyczepieni do tego co posiadamy, ale do prawdy tego co posiadamy. Faktem jest, Ĺźe moĹźna wiele posiadać i popełnić samobĂłjstwo, poza tym nikt nie jest zadowolony z tego co ma. To wieczność ciała, prawda uczucia (miłości), pracy i posiadłości jest tym, do czego jesteśmy przywiązani. W tym celu nas BĂłg uczynił, mĂłwi św. Paweł (a nie dla więzi uczuciowej, takiej, jaką ona zazwyczaj jest, zniewieściałej i zniszczonej przez instynktywność). Zostaliśmy stworzeni do posiadania, do pracy, do Ĺźycia uczuciem według tego co wieczne, prawdziwe, według owej róşnicy, ktĂłrą, ten, co przynaleĹźy do Chrystusa, zaczyna juĹź tu doświadczać jako "zadatku Ducha".

"W oczekiwaniu z wytrwałością", w trudzie, w umartwieniu, w zdolności do wyrzeczeń, nawet aĹź po śmierć, rodzi się niemoĹźliwe uczucie: radość.Odblaskiem nadziei, dla kogoś, kto kroczy "in spem contra spem", jest radość, głos i ciepło, pełna afektu intensywność ufności. Radość serca i zaufanie do wolności są ostatecznymi cechami nowej osobowości.

7. Wydarzenie przyjaźni: warunki pozytywności

Przypatrzmy się teraz warunkom przejścia od powierzchownej obserwacji do głębi doświadczenia, do prawdziwej pozytywności istnienia. W przywiązaniu do rzeczywistości według własnej miary, człowiek pozostaje zamknięty w ostatecznej i nieprzezwyciężalnej samotności, w destruktywnym i desperackim niezadowoleniu. Nic nie jest tak uciążliwe dla człowieka, jak afirmacja pozytywności życia. Nic nie jest bardziej "niemożliwe", a jednocześnie bardziej upragnione i konieczne, od doświadczenia realnej pozytywności. Eutanazja jest jakby współczesnym symbolem desperackiego sposobu układania odpowiedzi, jaką człowiek udziela życiu. Optymizm precyzyjnie przykrywa desperacką otchłań, w jakiej znajduje się człowiek, skupiający wzrok na sobie samym; rozproszenie jest jedynym sposobem, jaki ofiaruje świat, żeby trzymać nas z daleka od tej otchłani.

Otóş, skok od destrukcyjnej samotności do przypadkowej i konstruktywnej pozytywności, nie dokonuje się w umyśle, nie jest owocem myśli, nie jest kwestią odkryć, lecz wydarza się jedynie w kontekście określonym przez więzi. Przejście od optymizmu i utopii (ktĂłre mogą rĂłwnieĹź składać się ze wszystkich ustalonych przez nas planĂłw, będących jakby odpowiedzią na głód pozytywności) do realnej pozytywności, przypadkowej i konstruktywnej, moĹźe zdarzyć się jedynie razem (w towarzystwie), jedynie w przynaleĹźności do jakiegoś realnego kontekstu. Kroczyć pod prąd dominującej kultury, przejść od optymizmu iluzorycznego i od agresywnej utopijności do efektywnego doświadczenia pozytywności, moĹźna wyłącznie w oparciu o moc czegoś, co się wydarza, w oparciu o moc jakiegoś realnego kontekstu ludzkiego. Na fragment z Księgi Mądrości, to znaczy na wymagania serca, nie sposĂłb udzielić odpowiedzi przy pomocy słów; odpowiedzią na wymaganie pozytywności, dla ktĂłrej zostaliśmy stworzeni, nie mogą być myśli, moĹźe nią być jedynie wydarzenie. "Najbardziej rezolutna myśl - zauwaĹźa Pavese - nie jest niczym wobec tego co się wydarza. Szaleństwo polega na uznawaniu zwykłych myśli za wydarzenia" (a dominująca kultura, dodajmy, jest jak wezbrane morze myśli, o ktĂłrych sądzi się, Ĺźe są wydarzeniami). Ów kontekst więzi, owo wydarzenie realne, wewnątrz ktĂłrego ktoś zaczyna pojmować ukryty sens istnienia, czyli prawdę uczuciowości, miłości, pracy, posiadania, doprowadza do swej pełni ĹşrĂłdło, ktĂłremu na imię Chrystus. Ten kontekst więzi jest miejscem gdzie Chrystus czyni się obecnym, gdzie okazuje się w swoim ciele.

Ogarnia on nas jakby niespodziewanie, będąc tyleĹź przeczuwany co i nieprzewidziany oraz darmowy, zresztą jak kaĹźde wydarzenie: nieprzewidziana chwila, w ktĂłrej nas dotyka nazywa się spotkaniem. Spotkanie to ukazuje wartość chrztu, jest rozkwitem tego "spotkania" z naszym ciałem, ktĂłre Chrystus urzeczywistnił we chrzcie. W spotkaniu staje się znaczące owo objęcie mnie w posiadanie przez Chrystusa, dokonujące się we chrzcie; dla Ĺźycia zaczyna się coś nowego i nieodwracalnego. Dlatego moĹźna o spotkaniu zapomnieć po jednej godzinie, ale nie będzie moĹźna go juĹź nigdy wymazać.

Kontynuacją tego spotkania jest towarzystwo, jest wciągnięcie własnego Ĺźycia do wspĂłlnej wędrĂłwki ku przeznaczeniu. Poszerzeniem spotkania jestwydarzenie przyjaĹşni, jako współdzielenia drogi ku przeznaczeniu, jako wzajemne pragnienie, aby spełniło się przeznaczenie drugiego. Przejście od optymistycznej albo utopijnej iluzji do realnej pozytywności dokonuje się jedynie poprzez "bycie razem", w uznaniu drugiego, ktĂłry został "wezwany", za część mnie samego, to znaczy poprzez towarzystwo powołaniowe (oto natura tego kontekstu, o ktĂłrym mĂłwiliśmy przedtem).

Posłuchajmy znowu św. Pawła: "Słowo Chrystusa, orędzie Jego obecności, niech w was przebywa z całym swym bogactwem. Z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach" (Kol 3, 16)."Nauczajcie siebie nawzajem", jest to jakby sugestywna formuła określająca wydarzenie przyjaĹşni. Jak wielkieĹź bogactwo nalegań, pouczeń, świadectw mieszka w naszej przyjaĹşni, nie dzięki dyskusjom jakie prowadzimy, ale dzięki Ĺźyciu, ktĂłre daje się zobaczyć.

Kilka lat przed śmiercią, juĹź strawiona przez chorobę, ktĂłra miała zakończyć się śmiercią, nasza młoda przyjaciółka Laura pisała: "uderza mnie mocno to zdanie św. Pawła: "juĹź czas, Ĺźeby powstać ze snu, poniewaĹź teraz nasze zbawienie jest bliĹźej niĹź kiedy uwierzyliśmy". Po entuzjazmie początkĂłw, kiedy wszystko wydaje się jasne i fascynujące, choć kruche, czas przekształca i rozwija pewność towarzystwa Pana, pewność Jego obecności, w tyglu codziennej wierności, w tej wielkiej okoliczności Ĺźycia, jaką jest miejsce powołania (Ăłw "kontekst", ktĂłrym dla niej były osoby z domu Memores Domini). Jesteś blisko Panie i kochasz mnie, a ja mogę Cię objąć poprzez towarzystwo osĂłb, z ktĂłrymi Ĺźyję. Spraw, abym była czujna, Ĺźeby nie zmogła mnie senność zapomnienia". Nasze wspĂłlnoty obfitują w tego typu świadectwa, w serca, ktĂłre tak Ĺźyją.

Innym przykładem przyjaciela, ktĂłry nas poucza, jest Vico - o odblasku jego śmierci juĹź mieliśmy okazję usłyszeć wcześniej - na ścianie swojego pokoju zawiesił on taki fragment z Claudela: "Owszem sprawiedliwość jest piękna, ale o ileĹź piękniejsze jest, owocujące wszystkimi ludĹşmi drzewo, zrodzone z eucharystycznego zasiewu (tzn. z Chrystusa, Boga wcielonego i obecnego w naszym ciele), z ktĂłrego rozwija się wszystko, co Ĺźyje tą samą troską (spĂłjność, ktĂłra rodzi się z jednego korzenia, jakim jest Chrystus, i rozkwita, Ĺźyjąc troską o ten sam korzeń). Ach, gdyby ludzie pojęli, tak jak ja, tę architekturę (ową spĂłjność w jedności, ktĂłra jest mieszkaniem nieskończoności), któş z nich chciałby jeszcze być nieobecny na koniecznym dopełnieniu, w miejscu świętym, ktĂłre BĂłg im wyznacza?" Jest to fragment trafnie dopasowany do zawodu, ktĂłry Vico sprawował (prowadził pracownię architektury), przede wszystkim jednak fragment, w cudowny sposĂłb ostateczny; ostateczny, ze względu na obraz jaki proponuje, obraz więzi, ktĂłra łączy jednych z drugimi w owym "razem", w towarzystwie, bez ktĂłrego nie moĹźna byłoby zrozumieć jedynej odpowiedzi, na rozdzierającą serce potrzebę szczęścia, odpowiedzi jaką jest Chrystus. Rzeczywiście, odpowiedĹş ta jest paradoksalna: bĂłl śmierci i radość wieczności, bĂłl zepsucia i radość trwania, współistnieją w niej obok siebie. Paradoks ten jednak nie moĹźe znaleźć uzasadnienia w logice, moĹźe on zaistnieć jedynie w wydarzeniu: w Chrystusie, w towarzystwie Chrystusa. Towarzystwo rzeczywiście jest wydarzeniem, w ktĂłrym odpowiedĹş, jaką jest Chrystus, Ĺźyje, budując nową ludzkość. Stąd Chrystus i towarzystwo są przedmiotem naszej czułej miłości.

Nasze towarzystwo jest jak frędzel Chrystusowego płaszcza, którego dotknęła się kobieta z Ewangelii, jest jak ręka Chrystusa, która cię obejmuje, podtrzymuje i podnosi, nawet jeśli nie widać całej tajemnicy osoby, której towarzystwo to jest wyrazem. Znowu u św. Pawła mamy taki obraz: "Niechaj was nikt nie odsądza od nagrody, zamiłowany w uniżaniu siebie, i przesadnej czci aniołów, zgłębiając to, co ujrzał (anioł jest treścią pretensjonalnej wizji). Taki, nadęty bez powodu zmysłowym swym sposobem myślenia, nie trzyma się mocno Głowy - Tego, z którego całe Ciało, zaopatrywane i utrzymywane w całości dzięki wiążącym połączeniom członków, rośnie Bożym wzrostem" (Kol 2, 18-19). Oto obraz naszego towarzystwa, analogiczny do architektonicznego obrazu, którego użył Claudel.

Reasumując zatem, zanim postąpimy dalej: przejścia od mentalności współczesnej, która odczytuje fragment z Księgi Mądrości, entuzjazmując się iluzorycznym optymizmem i uporczywie obstając przy agresywnej utopii (utopia ma miejsce również w zakochaniu, i jeśli jej w porę nie skorygować, staje się agresją pretensji i posiadania), a więc przejścia od cielesnej do realnej wizji życia, do przeobrażonej więzi ze wszystkim - co nie znaczy wymyślonej ale przemienionej prawdą - nie można dokonać inaczej jak tylko razem; zaczyna się ono od spotkania a kontynuuje się je poprzez komunię życia.

8. W biegu. Hbr 12, 1-2

Ustalmy teraz zachowanie kogoś, kto jest wierny spotkaniu i Ĺźyje "razem". List do HebrajczykĂłw przedstawia go w sposĂłb fascynujący. "I my zatem mając dokoła siebie takie mnĂłstwo świadkĂłw, odłoĹźywszy wszelki ciężar, (a przede wszystkim) grzech, ktĂłry nas łatwo zwodzi, winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach. Patrzmy na Jezusa, ktĂłry nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala". Postawa kogoś kto Ĺźyje razem pokrywa się z odwagąuczenia się - poniewaĹź, jeśli jesteśmy otoczni przez dużą liczbę świadkĂłw, od świadkĂłw się uczymy - i z niezłomną wiernością w naśladowaniu: to czyni Ĺźycie biegiem. Bieg, to wielki obraz, ktĂłry definiuje postawę nowego człowieka: "Nie (mĂłwię), Ĺźe juĹź (to) osiągnąłem i juĹź się stałem doskonałym, lecz pędzę, abym teĹź (to) zdobył, bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa" (Flp 3, 12-14).

9. W pokoju. 2 P 3, 13-14

Popatrzmy teraz na rezultat takiej postawy w Ĺźyciu. Pisze św. Piotr: "Umiłowani (...) oczekujemy, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w ktĂłrych będzie mieszkała sprawiedliwość. Dlatego, umiłowani, oczekując tego, starajcie się, aby (On) was zastał bez plamy i skazy - w pokoju". Wynik egzystencjalny odwagi uczenia się, wierności pĂłjścia za, czyli biegu, nazywa się pokĂłj, ktĂłry uczyniony jest na rĂłwni z radości i bĂłlu", jak mawiał Claudel. Rzecz jasna, Ĺźe nie moĹźe tu chodzić o rezultat mechaniczny i ilościowy, lecz o stałe dążenie! Wierność, ktĂłra pozwala wzrastać nie oznacza bynajmniej bezgrzeszności; dziecko, ktĂłre ciągle popełnia błędy i tłucze przedmioty, patrzy na swoją matkę wiernym spojrzeniem, ktĂłremu nie moĹźna niczego zarzucić. Stąd teĹź, kiedy mĂłwi się do ciebie: "KaĹźdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty" (1 J 3, 3), to wiadomo, Ĺźe nie chodzi tu o rezultat mechaniczny czy ilościowy, lecz o dążenie, o bycie w biegu. Któş bowiem moĹźe być czysty, tak jak On?

10. Wielki warunek przebaczenia. Psalm 145

Coś jednak pozostaje jeszcze nierozstrzygnięte. W jaki sposĂłb zostanie zrealizowane pragnienie, aby być bez skazy, bez zarzutu przed Bogiem, owo oczyszczanie samych siebie, tak jak On jest czysty, przy całej naszej niezdolności, niestałości, kruchości? Jak, przy wszystkich naszych mankamentach, mogą urzeczywistnić się kroki, ktĂłre przypomnieliśmy, od spotkania do towarzystwa, od wiary do oczyszczenia, do pokoju? Jak moĹźna realistycznie mĂłwić o tych rzeczach, ktĂłre zmierzają do pokrzyĹźowania naszego Ĺźycia i jednoczą się, wstrząsając wszystkim i osądzając wszystko? W jaki sposĂłb moĹźna miećnadzieję? Potrzeba, aby spełnił się wielki warunek, będący dla człowieka ekstremalnym wyrazem objawienia tajemnicy w Chrystusie: przebaczenie, albo mĂłwiąc bardziej jednoznacznie, miłosierdzie. Przebaczenie, miłosierdzie obwieszcza i odbija w Ĺźyciu i w historii realne wydarzenie, o ktĂłrym mĂłwiliśmy - Chrystusa i towarzystwo. "Miłosierdzie w historii ma jedno imię: Jezus Chrystus", powiedział Jan Paweł II w swojej encyklice Dives in misericordia.Przebaczenie determinuje stosunek Boga, Tajemnicy, do człowieka, i jest najwyĹźszą treścią świadomości nowego człowieka w jego związku z rzeczywistością. Wyraz temu daje Psalm 145: "Pan podtrzymuje wszystkich, ktĂłrzy padają, i podnosi wszystkich zgnębionych. Oczy wszystkich oczekują Ciebie, Ty zaś dajesz im pokarm we właściwym czasie. Ty otwierasz swą rękę i wszystko, co Ĺźyje, nasycasz do woli. Pan jest sprawiedliwy na wszystkich swych drogach i łaskawy we wszystkich swoich dziełach. Pan jest blisko wszystkich, ktĂłrzy Go wzywają, wszystkich wzywających Go szczerym sercem.Spełnia wolę tych, ktĂłrzy się Go boją, usłyszy ich wołanie i przyjdzie im z pomocą".

11. "Szczere serce": krótkie ostrze wolności

Musimy zatem podjąć ostatni punkt. Czytaliśmy w Psalmie: "Pan jest blisko tych, ktĂłrzy wzywają Go "szczerym sercem" Tu nie chodzi o coś mechanicznego, o coś juĹź zdefiniowanego. Z czym utoĹźsamia się owo "szczere serce"? Z cienkim ostrzem na ktĂłrym działa nasza wolność. Nasza wolność staje naprzeciw Chrystusa, spotkania, towarzystwa, przyjaĹşni jak mur z brązu. Wolność, ktĂłra jest kątem otwartym na nieskończoną perspektywę, na tajemnicę, staje się w Ĺźyciu grobem albo więzieniem. Własna miara zaś jest jak miara muru, z ktĂłrego grĂłb albo więzienie zostały zbudowane. Wolność jednak jest stawianiem oporu, ale jednocześnie, zanegowaniem tego oporu, jest cienkim ostrzem, ktĂłre moĹźe zniszczyć samo siebie, zniszczyć Ăłw mur zagradzający drogę prawdzie. Oto jest alternatywa, ktĂłrą dzierĹźysz w swoim ręku. Prosić ze szczerym sercem: to jest najprostsze, najcieńsze ostrze wolności; prawie jak podmuch, ledwo zaznaczający się półmrok - wystarczy jeden ruch i juĹź mamy coś przeciwnego. W człowieku, ktĂłry prosi ze szczerym sercem, nowe niebo i nowa ziemia juĹź się urzeczywistniają. Ktoś, kto zaczął prosić szczerym sercem, juĹź się nie cofnie wstecz. Prośba jest wydarzeniem nieodwracalnym poniewaĹź Chrystus odpowiada.

"Darmowe objęcie, dar Jego obecności, którego nawet nie pragnęliśmy w sposób godny - czytamy w innym liście - dosięga nas w tajemniczym kontekście: w kontekście ludzkiego towarzystwa, którego natura dystansuje inteligencję i wyobraźnię. Taka oferta darmowości, prosta i wstrząsająca, ucina w połowie każde częściowe albo stronnicze zastrzeżenie (preteksty wolności), i wynosi dramat wolności bardziej w górę. Jeśli pozostaje jakiś dystans, to z powodu radykalnej niedyspozycyjności osoby (mur, o którym wyżej). Korzeniem możliwego odrzucenia, stawiania oporu wydarzeniu Chrystusa w jego wynurzeniu historycznym (którym jest "kontekst", o którym mówiliśmy) jest niechęć do samych siebie, pewien rodzaj nienawiści do własnego życia". Nie istnieje żadna inna racja, żeby powiedzieć Chrystusowi i towarzystwu nie. Wszystkie zastrzeżenia są częściowe i stronnicze, nieadekwatne: pozostaje jedynie nienawiść do siebie. Tu znajduje swój wyraz diaboliczność grzechu pierworodnego, która pozostaje w nas, jako działająca w życiu codziennym konsekwencja. Dokumentuje to nasz drugi list: "jak kwiat, który całkowicie zależy od aktywności korzenia, tak ja, jeśli pozwolę się oderwać od Chrystusa, ginę. Świadomość tego czym jestem - "Ty, który mnie czynisz" - umożliwia mi oddanie siebie samej Chrystusowi, potwierdzenie jego panowania nade mną, czyli urzeczywistnienie mojego prawdziwego ja, ponieważ moim prawdziwym ja jest owo Ty. Jakimż codziennym rozłamem jest zapominanie tego, czym jestem: ja jestem Tobą, o Chryste, który mnie tworzysz, ja nie jestem utworzona z moich reakcji. Moim grobem jest moje ja, ale moim zmartwychwstaniem jesteś Ty. Zwyciężyłeś śmierć, którą jestem, ponieważ jesteś mocniejszy ode mnie, kochasz mnie i dlatego mnie zbawiasz. Moje spełnienie dokonuje się w Twojej tajemnicy, obecnej w tej rzeczywistości poprzez którą mnie wezwałeś".

Naszym spełnieniem jest wydarzenie Chrystusa w naszym życiu: "Nie mamy nikogo, poza Chrystusem":

  • poniewaĹź Chrystus stanowi motyw, dzięki ktĂłremu Ĺźycie jest rzeczą rozumną, stanowi prawdziwy cel jedzenia i picia, czuwania i snu, Ĺźycia i śmierci.
  • poniewaĹź Chrystus uskutecznia cud nie-obcości, (swojskości), stwarza nieprawdopodobną siłę, dzięki ktĂłrej obcy czują się, dlatego Ĺźe są, jedno(domownikami). "Bo wy wszyscy, ktĂłrzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa. Nie ma juĹź Ĺťyda ani Greka (wielki podział kulturalny), nie ma juĹź niewolnika ani człowieka wolnego (wielki podział socjalny), nie ma juĹź mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie" (Gal 3, 27-28). We wszystkich ideologiach jest to nieprawdopodobna utopia.
  • poniewaĹź w Chrystusie przebaczony został grzech: przede wszystkim to ostatnie. Grzech przestaje być zwycięski, nie określa juĹź więcej obrazu człowieka: tym co go określa jest Chrystus rozpoznany w towarzystwie. Dar przebaczenia pozwala odrodzić się w nas zdumieniu stwĂłrczemu, budzi dziewicze zdumienie pierwotnego spojrzenia na stworzenie. Nie ma nic bardziej dziewiczego od zdumienia wobec faktu, iĹź zostało nam przebaczone.

    tłum.: ks. Joachim Waloszek

  •  


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją