Ślady
>
Archiwum
>
1992
>
Biuletyn (6) styczeĹ
|
||
Ślady, numer 1 / 1992 (Biuletyn (6) styczeĹ) Teksty ks. Giussaniego WspĂłĹodpowiedzialnoĹÄ Urywki z dyskusji na Radzie MiÄdzynarodowej Comunione e Liberazione - sierpieĹ 1991 ks. Luigi Giussani NADSZEDĹ MOMENT w najwyĹźszym stopniu znaczÄ cy, nieomal moment brania decydujÄ cego dla Ĺźycia ruchu zakrÄtu. WSPĂĹODPOWIEDZIALNOĹÄ Ăw moment konstytuujÄ czynniki, ktĂłre powinny wyjĹÄ na wierzch w sposĂłb jasny i nieodwoĹalny. Pierwszym jest wspĂłĹodpowiedzialnoĹÄ. Ruch moĹźe dziaĹaÄ i wnosiÄ swĂłj wkĹad w Ĺźycie KoĹcioĹa wyĹÄ cznie dziÄki wspĂłĹodpowiedzialnoĹci wszystkich. Gdyby wszyscy inni zniknÄli, kaĹźdy z nas musiaĹby nieĹÄ dalej osobiĹcie i z pasjÄ ostatecznÄ odpowiedzialnoĹÄ za caĹy ruch. Nie ma wspĂłĹodpowiedzialnoĹci, jeĹli ktoĹ uwaĹźa inaczej.
MIĹOĹÄ DO TOWARZYSTWA "Nie poddawajcie Pana prĂłbie. Kto sÄ dzi, Ĺźe stoi, niech baczy, aby nie upadĹ". Ta antyfona przypomina o dobrodziejstwie naszego towarzystwa: bez niego wystawialibyĹmy bezustannie Pana na prĂłbÄ, sÄ dzÄ c, Ĺźe stoimy na nogach o wĹasnych siĹach. To towarzystwo przywoĹuje nas do czystej Ĺaski, ktĂłra zostaĹa nam dana. StÄ d miĹoĹÄ do naszego towarzystwa jest sposobem - kompleksowym a jednoczeĹnie prostym - na "stanie na nogach i wystrzeganie siÄ upadku", Ĺźeby "nie poddawaÄ Pana prĂłbie", a wiÄc sposobem na korzystanie z Jego Ĺaski. W towarzystwie rodzi siÄ intensywne przywiÄ zanie (affezione = przywiÄ zanie, sympatia, czuĹoĹÄ), wiÄksze od przywiÄ zania braterskiego. PrzywiÄ zanie do towarzystwa jest wdziÄcznoĹciÄ , w pierwszym rzÄdzie wdziÄcznoĹciÄ do spotkanej prawdy. JeĹli zauwaĹźasz prawdÄ i spostrzegasz, Ĺźe ktoĹ inny zauwaĹźa jÄ razem z tobÄ , przywiÄ zanie do prawdy staje siÄ przywiÄ zaniem do niego. JeĹli to przywiÄ zanie nie rodzi siÄ z decyzji na Ĺźycie, wtedy staje siÄ ono relacjÄ politycznÄ , i apologiÄ wĹasnego stanowiska. CzÄsto koncepcja przyjaĹşni jest dwuznaczna; ze spotkania z wydarzeniem moĹźe siÄ zrodziÄ przyjaĹşĹ; powinna ona dalej karmiÄ siÄ przeĹźytym spotkaniem, a wiÄc dalej siÄ uczyÄ - w przeciwnym wypadku natychmiast zostaje zdegradowana do spoĹecznej wiernoĹci, do klubu. NadszedĹ moment, w ktĂłrym nasze przywiÄ zanie do siebie nawzajem, nabraĹo osobliwej doniosĹoĹci, doniosĹoĹci przewyĹźszajÄ cej nawet jasnoĹÄ dogmatycznÄ , intensywnoĹÄ myĹli teologicznej albo siĹÄ przewodnictwa. PrzywiÄ zanie, ktĂłrym winniĹmy ĹźyÄ miÄdzy sobÄ , moĹźna porĂłwnaÄ jedynie z modlitwÄ , z przywiÄ zaniem do Chrystusa. I rzeczywiĹcie, nadszedĹ moment, w ktĂłrym ruch kroczy wyĹÄ cznie w oparciu o siĹÄ przywiÄ zania do Chrystusa, jakim Ĺźyje kaĹźdy z nas, o ktĂłre kaĹźdy z nas prosi Ducha.
TOTALNA PERSPEKTYWA Istnieje drugi czynnik. OdpowiedzialnoĹÄ kaĹźdego z nas, albo jest pojmowana - i dlatego chciana i kochana - jako sĹuĹźba na rzecz caĹego ruchu, albo jest zdradÄ . WyobraĹźeniem, ktĂłre determinuje dziaĹanie, winno byÄ przywiÄ zanie do ruchu jako pewnej caĹoĹci, w przeciwnym razie nie jest rzeczÄ wĹaĹciwÄ nawet to, co czynimy we wĹasnym Ĺrodowisku. JeĹli ktoĹ przeĹźywa wĹasnÄ odpowiedzialnoĹÄ w sĹuĹźbie caĹego ruchu, jest wolny i respektuje organiczny porzÄ dek; rĂłwnieĹź to respektowanie jest dobrowolne. JeĹli "usuniemy" rzeczy, ktĂłre nie sprawiajÄ nam przyjemnoĹci, nie bÄdziemy mogli posunÄ Ä siÄ naprzĂłd. Ĺťeby podejmowanie wĹasnej odpowiedzialnoĹci w perspektywie totalnej i zgodnie ze wskazaniami ruchu staĹo siÄ przyzwyczajeniem, potrzeba czujnoĹci, dostosowania siÄ, oderwania siÄ od tego, przy czym mielibyĹmy ochotÄ siÄ zatrzymaÄ. Dlatego potrzeba czasu; nie po to, aby ktĂłregoĹ dnia coĹ automatycznie siÄ staĹo, waĹźne jest, Ĺźeby w czasie coĹ siÄ dziaĹo, Ĺźeby coĹ posuwaĹo siÄ naprzĂłd. PODSTAWOWE KATEGORIE Ĺťeby do wspĂłĹodpowiedzialnoĹci i uwagi wobec ruchu jako caĹoĹci mogĹo dojĹÄ w konkretnych sytuacjach, trzeba, ĹźebyĹmy byli coraz bardziej Ĺwiadomi kryteriĂłw determinujÄ cych nasze doĹwiadczenie, Ĺźeby coraz bardziej intensywnie i wiernie przywiÄ zaĹo siÄ do owych kryteriĂłw nasze serce. Bez tego nasze przywiÄ zanie do siebie zostaĹoby sentymentalnie zdegradowane. Wyliczmy niektĂłre z tych czynnikĂłw.
KONCEPCJA PRAWDY Przede wszystkim pewna okreĹlona koncepcja prawdy. CzĹowiek odkrywa prawdÄ w momencie, w ktĂłrym jÄ spotyka; lecz jeĹli jej nie uzna, jeĹli nie podejmie ze wzglÄdu na niÄ jakiejĹ decyzji, nie zrozumie jej, nawet teoretycznie. Nie moĹźe dojĹÄ do uznania prawdy bez przywiÄ zania (affezione=miĹoĹci, sympatii, przywiÄ zania) do prawdy. JeĹli przywiÄ zanie i inteligencja nie dziaĹajÄ razem, moje "ja" Ĺamie siÄ na poĹy i z jednej strony mamy "teologiÄ" a z drugiej moralizatorstwo.
OKOLICZNOĹCI InnÄ charakterystycznÄ i istotnÄ cechÄ naszego doĹwiadczenia jest to, iĹź spotkanie z Chrystusem - z prawdÄ - dokonuje siÄ wewnÄ trz okolicznoĹci Ĺźycia. Tajemnica wciela siÄ w okolicznoĹci i przemawia poprzez to wcielenie. WĹaĹnie dlatego gromadzimy siÄ razem; gdyby tak nie byĹo, kaĹźdy, kto raz zrozumiaĹby o co chodzi, mĂłgĹby sobie pĂłjĹÄ swojÄ drogÄ . Lecz kto odchodzi, zdradza to, co spotkaĹ, a Chrystus, ktĂłry chodziĹby sobie to tu, to tam i gĹosiĹ Chrystusa, byĹby Chrystusem przez niego samego wymyĹlonym.
ĹWIADOMOĹÄ Jedna z modlitw liturgicznych mĂłwi: "Daj nam, Panie, przeĹźywaÄ Ĺźycie doczesne w ciÄ gĹym poszukiwaniu dĂłbr wiecznych"; jest to definicja naszego doĹwiadczenia. To znaczy: czy jecie, czy pijecie, czy czynicie jakÄ Ĺ innÄ rzecz, czyĹcie jÄ dla Chrystusa (por. 1 Kor 10, 31). Akcent pada na przeobraĹźenie od wewnÄ trz ĹwiadomoĹci tego, kto podejmuje dziaĹanie.
CAĹOĹÄ ĹťYCIA PĂłjĹcie za winno zakĹadaÄ odkrycie, Ĺźe propozycja obejmuje caĹoĹÄ Ĺźycia: od modlitwy do polityki. TreĹciÄ naszego doĹwiadczenia jest wydarzenie, ktĂłre dotyczy Ĺźycia. CzĹowiek pozostaje z tymi samymi wĹosami, z tym samym kolorem oczu, z tymi samymi grzechami, a jednak caĹe jego Ĺźycie jest przyobleczone w inny sposĂłb.
PROĹBA Inicjatywie, ktĂłrÄ podejmujemy, towarzyszyÄ mogÄ jedynie dwie postawy: albo taka, ktĂłra ocenia efekt wedĹug jakiegoĹ swojego wyobraĹźenia, albo postawa proĹby. JeĹli chodzi o proĹbÄ, problemem jest to, Ĺźe nie moĹźe ona stawiaÄ warunkĂłw: jeĹli stawia choÄby najmniejszy warunek, przestaje byÄ proĹbÄ a staje siÄ pretensjÄ .
PAMIÄÄ Centralnym pojÄciem opisujÄ cym nasze doĹwiadczenie jest sĹowo pamiÄÄ. PamiÄÄ jest ĹwiadomoĹciÄ ObecnoĹci. PamiÄÄ jest ObecnoĹciÄ , ktĂłra stwarza nowÄ obecnoĹÄ w Ĺwiecie. PamiÄÄ jest sĹowem, w ktĂłrym najbardziej otwarcie i wyraĹşnie przezwyciÄĹźona jest niewola czasu i przestrzeni.
PASJA DO CZĹOWIEKA Wynikiem tych czynnikĂłw naszego doĹwiadczenia - tak jak zostaĹy tu one sumarycznie naszkicowane - jest pasja do czĹowieka. CzĹowieka konstytuuje wiÄĹş z nieskoĹczonoĹciÄ , uczyniona z "hic et nunc". Decyzja na TajemnicÄ i niemoĹźnoĹÄ oddzielenia Chrystusa od okolicznoĹci sÄ najwyĹźszym wyniesieniem czĹowieka. StÄ d rodzi siÄ nasza miĹoĹÄ, nasz szacunek do Ĺwiata. DosiÄgnÄĹa nas "piÄkna historia", a my jÄ tworzymy; jesteĹmy pasywni i aktywni, obdarowani i darujÄ cy. Tworzenie razem piÄknej historii, ktĂłra nas dosiÄgnÄĹa oznacza tworzenie nowej rzeczywistoĹci i jednoczeĹnie oznacza tworzenie czegoĹ, co juĹź jest.
JAK ĹťYÄ Wielkim problemem dzisiejszego Ĺwiata nie jest juĹź wiÄcej teoretyczne stawianie pytaĹ, lecz pytanie egzystencjalne. Nie: "Kto ma racjÄ?", lecz: "Jak ĹźyÄ?". Dzisiejszy Ĺwiat doprowadzony zostaĹ do poziomu ewangelicznej nÄdzy; w czasach Jezusa problemem byĹo: jak ĹźyÄ, a nie: kto ma racjÄ; to ostatnie, to byĹ problem uczonych w PiĹmie i faryzeuszy. To spostrzeĹźenie zmienia rĂłwnieĹź porzÄ dek naszej troski: musimy przejĹÄ z pozycji krytycyzmu intelektualnego na pasjÄ do tego, co charakteryzuje dzisiaj czĹowieka; wÄ tpienie dotyczÄ ce istnienia, egzystencjalny lÄk, kruchoĹÄ Ĺźycia, brak konsystencji samego siebie, przeraĹźenie niemoĹźnoĹciÄ ; okropnoĹÄ dysproporcji pomiÄdzy sobÄ a ideaĹem. Tu leĹźy sedno sprawy i stÄ d wyrusza siÄ ku nowej kulturze, ku nowej krytycznoĹci.
PRZEMIANA Cudem w Ĺźyciu jest nasienie, a zauwaĹźyÄ ten cud moĹźna dopiero znacznie później, kiedy nasienie przemiany Ĺwiata. Naszym ideaĹem jest to, Ĺźeby zmieniĹa siÄ ludzkoĹÄ. LudzkoĹÄ moĹźna zmieniÄ poczynajÄ c od ziarna wewnÄ trz ziemi, od motywu, ktĂłrym kieruje siÄ czĹowiek uprawiajÄ cy politykÄ, wybierajÄ cy siÄ na misje, udajÄ cy siÄ do pracy. Tego "dlaczego", tzn. rodzaju ĹwiadomoĹci z jakÄ wykonujemy róşne rzeczy, nie widaÄ: "Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego sĹyszysz, lecz nie wiesz, skÄ d przychodzi i dokÄ d podÄ Ĺźa" (J 3, 8), nie na "zewnÄ trz" lecz "wewnÄ trz" naszej egzystencji. Efekt widaÄ z czasem, lecz rodzi siÄ on z czegoĹ, co byĹo juĹź wczeĹniej, tzn. z ObecnoĹci, ObecnoĹci, ktĂłra proponuje siÄ tak jak chce. NiebezpieczeĹstwem jest mĂłwiÄ: "JuĹź to sĹyszaĹem"; kto mĂłwi w ten sposĂłb jest skoĹczony!
"SPRZECIW" Bycie "przeciwko" jest jednym z czynnikĂłw konstytutywnych natury naszego doĹwiadczenia. To zakĹamanie Ĺwiata kaĹźe nam mĂłwiÄ: "Nie, nie jest tak" i rozbĹysnÄ Ä pozytywnemu charakterowi naszego orÄdzia. Co nas dziwi i najbardziej martwi? Pomniejszenie, aĹź do caĹkowitej eliminacji, konkretnoĹci Boga wcielonego i, konsekwentnie, przedstawianie Chrystusa jako ideaĹu moralnego. Afirmacja, Ĺźe BĂłg staĹ siÄ ciaĹem i Ĺźe Chrystus nie jest ideaĹem moralnym jest natomiast czynnikiem konstytutywnym naszego doĹwiadczenia. NaleĹźy zauwaĹźyÄ jakie wynikajÄ stÄ d konsekwencje dla teologii, eklezjologii, edukacji i moralnoĹci. RzeczywiĹcie, ostatecznym skutkiem naszego kryterium nie jest eliminacja moralnoĹci, lecz umoĹźliwienie moralnoĹci, ktĂłra w przeciwnym wypadku byĹaby gniewnÄ pretensjÄ .
KULTURA Najbardziej podstÄpny atak na siĹy naszego ruchu ma miejsce ze strony tych, ktĂłrzy wszystko poprzedzajÄ sĹowem kultura. Jest na opak: kultura wypĹywa z decyzji na istnienie. KulturÄ pierwszÄ - jak nazywa jÄ Jan PaweĹ II - jest moje ja, przynaleĹźÄ ce do wydarzenia. Traci siÄ czas, jeĹli chybia siÄ celu, ktĂłrym jest wydarzenie. PodjÄ Ä na nowo wydarzenie, utrafiÄ na powrĂłt w cel, oznacza odpowiedzieÄ takĹźe na resztÄ. Tu leĹźy sedno sprawy; nie antypatia do kultury, lecz kontratak na temat ĹşrĂłdĹa kultury. Kultura pochodna jest spotkaniem kultury pierwszej z rzeczywistoĹciÄ .
SZKOĹA WSPĂLNOTY PierwszÄ formÄ proponowania Ruchu innym jest SzkoĹa wspĂłlnoty, nie wĹasna przebiegĹoĹÄ kulturalna. Ĺťeby realizowaÄ SzkoĹÄ WspĂłlnoty trzeba:
MISJA Jak bÄdÄ mĂłgĹ doceniÄ wagÄ SzkoĹy WspĂłlnoty dla mnie, skoro nie czujÄ, Ĺźe obiecuje ona peĹniÄ nadziei rĂłwnieĹź czĹowiekowi, ktĂłrego spotykam na ulicy, koledze w szkole lub w pracy? Skoro jest waĹźna dla mnie, dlaczegóş nie miaĹaby byÄ waĹźna dla niego? OdpowiedĹş jest prosta: albo nie jest naprawdÄ waĹźna dla mnie, albo drugi czĹowiek nic mnie nie obchodzi. Kiedy proponujÄ SzkoĹÄ WspĂłlnoty, wytryska na wierzch jednoĹÄ czĹowieczeĹstwa, jaka istnieje pomiÄdzy mnÄ a drugim czĹowiekiem, ludzkie pragnienie, ktĂłre zbliĹźa mnie do drugiego i kotwica nadziei na odpowiedĹş, ktĂłra poĹyskuje dla mnie i dla drugiego. OrÄdzie ruchu skierowane jest do osoby. Osoba, ktĂłra zaakceptuje to orÄdzie staje siÄ "zaraĹşliwa" (nie wiadomo w jaki sposĂłb, i kiedy); ta "epidemia" organizuje siÄ (mniej lub bardziej) w przyjaĹşĹ, we wspĂłlnotÄ. Potem to organizowanie siÄ uobecnia siÄ i objawia jako dzieĹo (od kulturalnego do charytatywnego, aĹź po polityczne). tĹum. ks. Joachim Waloszek |