Ślady
>
Archiwum
>
1994
>
Biuletyn (21-22) czerwiec
|
||
Ślady, numer specjalny / 1994 (Biuletyn (21-22) czerwiec) Listy Non finisce mai... Są w naszym życiu takie chwile, takie spotkania, które, choć na początku wydają się błahe i niepozorne, okazują się czymś niesamowitym i wspaniałym, czymś wielkim w swej prostocie. Spotkania takie przywołują doprawdy o tym, co wydarzyło się w naszym życiu. Takim właśnie momentem dla mnie i dla innych osób z lubelskiej wspólnoty był tydzień czasu spędzony z Luizą. Luiza mieszka w Mediolanie, niektórzy z nas mieli okazję ją poznać na pielgrzymce częstochowskiej w 1992 r. Napisała kiedyś do mnie, że chciałaby przyjechać do Lublina, aby przeżyć tydzień czasu razem z nami, aby zobaczyć, jak my żyjemy doświadczeniem, które jest jej tak bliskie. W ciągu tych paru dni spędzonych z Luizą (13-19.IV.94) dane nam było uczestniczyć w wielu momentach wspólnej zabawy, w paru wycieczkach, ciekawych spotkaniach, a nawet w chwilach wspólnej nauki (Luiza jest studentką matematyki – przygotowywała się do egzaminu). Nie był to jednak zwyczajny tydzień, stało się coś niezwykłego. Czas ten okazał się dla nas wielkim bogactwem, niespodziewanym podarunkiem, a przede wszystkim swoistym wydarzeniem. Wydarzeniem spotkania z żywym, naprawdę żywym doświadczeniem naszego Ruchu. Luiza wiele nas nauczyła, swą postawą dała piękne świadectwo szokując nas często swą bezpośredniością i prostotą, często olśniewając odwagą i wiernością, często też pokrzepiając radością i nadzieją. Przede wszystkim zobaczyliśmy jednak w niej coś, co poruszyło nas do głębi: jej radykalność w przezywaniu chrześcijaństwa, pójście za propozycją ruchu w całości, tzn. w każdym aspekcie życia. Wielu z nas dzięki obecności Luizy miało okazję doświadczyć czegoś niezwykle pięknego: spotkania z sercem (osobą) całkowicie pochwyconym przez Tajemniczą Obecność Chrystusa. Choć nie rozmawiałam jej języka i znałam ją od paru godzin, była mi tak bardzo bliska, że dzięki niej doświadczyłam tego wspólnego miejsca, jakim jest Chrystus – o czym mówi tegoroczny plakat. Ania
Luiza mówiła nam o radości pójścia za, o pięknie posłuszeństwa i owocności odniesienia 9do osób wskazanych, jak i do przyjaciół, z którymi dzieli swoje życie), a my to wszystko widzieliśmy w niej, w ciągu tych paru zaledwie chwil. W gruncie rzeczy była to tylko niewielka cząstka (jakby ziarno), ale cząstka, która obudziła w wielu z nas coś pięknego. Był to czas przypomnienia sobie o czymś wielkim, co wydarzyło się w życiu każdego z nas, a także czas uświadomienia sobie niezwykłości i wspaniałości tego wydarzenia. Bardziej niż kiedykolwiek dotarła do nas obietnica szczęścia: wierzę, że takie życie jest szczęśliwe, nie chcę odejść jak ów bogaty młodzieniec, który chciał żyć po swojemu i wszystko stracił. Marcin Długo po wyjeździe Luizy nie mogliśmy przestać myśleć i mówić o tych dniach, obudził się w nas jakieś przeczucie prawdziwego, pełnego życia: Wzbudził się we mnie entuzjazm, tak jak na początku, gdy spotkałam Ruch. Świadectwo Luizy zrodziło we mnie od nowa pragnienie bycia z wami Halina
Ja sam natomiast nie tylko mogłem z większą mocą postawić sobie pytanie: co to znaczy pójść za Chrystusem, ale poprzez Luizę jeszcze raz, bardzo konkretnie, usłyszałem ów Tajemniczy Głos: „Pójdź za Mną”. Poczułem wielkie pragnienie pójścia za Nim, a Luiza uświadomiła mi, że znaczy to tyle, co umacniać przyjaźń i jedność, która została mi podarowana… W spotkaniach i listach ja i Luzia często powtarzaliśmy sobie słowa jednej z włoskich piosenek: NON FINISCE MAI… (Nigdy się nie skończy…) Nigdy się nie skończy ta piękna historia, która zaczęła się kiedyś w naszym życiu, nie skończy się nasza przyjaźń, ponieważ to On nam ją podarował, na zawsze… W tych dniach szczególnie doświadczyłem znaczenia tych słów. Ostatnio Luiza napisała do mnie między innymi: „Bardzo mi was brakuje. Strasznie pragnę wrócić tam do was. Tak wiele darowaliście mi… Wróciłam z Polski z wielką radością. Ruch jest faktem międzynarodowym, to znaczy Chrystus sprawia, że zawsze jesteśmy jedno, nawet będąc tak daleko od siebie”.
|