Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2000 > Biuletyn nr 3

Ślady, numer 3 / 2000 (Biuletyn nr 3)

Wydarzenia

Być razem, by wnosić zapach wiosny

Notatki ze spotkania studentów z ks. Pino, Lublin, 15 listopada 2000


Arek (Lublin)

Zacznę od pytania, które ciągle jeszcze jest dla nas jednym z najważniejszych i przewija się w wielu rozmowach. Chcielibyśmy zrozumieć co znaczy żyć doświadczeniem Ruchu w środowisku uniwersyteckim?

 

Ks. Pino

Niestety nie mówię po polsku, ale to ma też głębsze znaczenie - aby powiedzieć coś o sobie potrzebujemy innych. W szczególny sposób, jeśli chodzi o doświadczenie.

By odpowiedzieć na to pytanie posłużę się pewną historią. Nasza przyjaciółka pojechała do Wilna, by tam uczyć się języka litewskiego. Podczas jednego z wykładów poznała Litwinkę i gdy ta była chora jedynie  Włoszka odwiedzała ją w szpitalu. Litwinka zapytała, dlaczego to robi. „Jest tak dzięki wdzięczności, którą czuje się z powodu spotkania charyzmatu ks. Giussaniego” - „To ja w takim razie chcę poznać ruch pozwalający być taką” - powiedziała Litwinka. Pojechała do Włoch, gdzie uczyła się języka włoskiego: pewnego dnia nauczyciel mówił im, że w języku włoskim jest wiele dialektów i chciałby, aby je poznali. Zadał im więc zadanie domowe - zaprezentować na następnej lekcji jakiś dialekt. Litwinka przyprowadziła dziesięciu przyjaciół, którzy śpiewali piosenki neapolitańskie. Było to bardzo szokujące dla wszystkich. Zrodziły się pytania: „Kim oni są, skąd się znają?”  A ona zaprosiła całą grupę na kolację, potem na szkołę spólnoty. Część z nich jest w ruchu do dziś.

Ruch to nie żaden projekt ani doktryna, ale życie, życie, które się rozprzestrzenia. Nie z powodu planów, ale ponieważ jest pewna osoba - punkt w świecie, gdzieś się coś wydarza. Wy także w tym uczestniczycie. Ruch to życie, to fenomen osób zadziwionych przez spotkanie. Od czasów Andrzeja i Jana, metoda pozostaje ta sama - spotkanie z obecnością, niezwykłą obecnością, obecnością Jezusa.

Ja studiowałem w Turynie prawo i ostatnią rzeczą, o której myślałem, było kapłaństwo. Niespodziewanie spotkałem pewną osobę, trzy lata później spotkałem ks. Giussaniego. Miał wykład o Jezusie. Krzyczał, nie potrzebował mikrofonu mówiąc do tysiąca osób. Miał taką pewność i pasję, jakby mówił o którymś z nas. Dobrze pamiętam to majowe popołudnie…

W spotkaniu, które się wam przydarzyło, jest wszystko. Jest w nim obietnica prawdziwego życia. Ten człowiek obiecuje ci „stokroć” na ziemi, nie tylko raj potem, ale już tu owe „stokroć”. Jeśli by ci ktoś obiecał to pod koniec życia, mógłbyś powiedzieć: nie warto, ale jeśli obiecuje tu i teraz - byłoby głupotą, gdybyś tego nie wykorzystał.

Ruch to nie reguły, których trzeba się wyuczyć by je potem umiejętnie stosować. To spotkanie i odpowiedź: „tak”, które wypowiadamy. Jeśli ktoś mówi „nie”, to sprawia, że mniejsza jest chwała Chrystusa w świecie. Tym, co mnie uderza w ruchu, jest pasja do wolności każdego z nas. Ks. Giussani powiedział przed laty coś, co teraz zaczynamy rozumieć: „Zanieście w świat tę dynamikę serca, która jest we mnie”.

Wymowne było dla mnie zdanie Giancarlo Cesany, które wypowiedział leżąc w szpitalu po śmierci swojej żony Emilii: „Wszystko, co się dzieje, to Pan, który działa, i to, co się dzieje, jest zawsze dobre. Nigdy nie miałem co do tego wątpliwości. To, co Pan czyni, jest dobre”. Jednak żeby to dostrzec trzeba być razem - trzeba, by był obok ktoś, kto ci o tym przypomni.

Giovanni Cesana, dziękując ks. Giussaniemu po pogrzebie swojej mamy, powiedział: „Jest to jedna z chwil, w której odczuwa się wdzięczność za to, że jest Kościół”.

Czym innym jest powtarzać tę pewność (że rzeczywistość jest pozytywna) samemu, a inaczej współdzielić ją z innymi. Ruch na poziomie uniwersytetu to osoba, która wie, że życie zależy od Kogoś Innego. Przyjąć to, zacząć odkrywać, co to znaczy, weryfikować w swoim życiu na studiach, w domu rodzinnym; i przeżywać to razem.

Przyjaciele są największą pomocą, by zrozumieć, że spotkanie nie jest czymś, co było dawno temu, ale że jest nowością. Najważniejszą rzeczą jest odkrycie tej nowości. Najbardziej wzruszające jest dla mnie iść za Chrystusem ucząc się tego od osób młodszych ode mnie.

Ojciec Giovanniego Giancarlo zawsze pyta: „Co się wydarzyło, co nowego?” Myślałem, że to tylko sprawa temperamentu, ale nie: jest to spojrzenie, które rodzi się z wiary. Życie to prośba (błaganie i oczekiwanie), by Pan działał wśród nas. Trzeba być posłusznym temu działaniu.

Szkoła wspólnoty to nie dyskusja, jakieś sympozjum naukowe, ale życie, które się komunikuje. Pasja ks. Giussaniego, która prosi o naszą wolność, współdziałanie.

Po co CLu? Tylko raz w życiu macie 20 lat. I już się to nie zdarzy po raz drugi. A jest to moment, w którym pasja ma swoje apogeum. Chrystus prosi na o nasze życie. Ks. Giussani opowiadał jak się to wydarzyło bogatemu młodzieńcowi w Ewangelii. Pan spojrzawszy na niego, ukochał go. „Idź, sprzedaj wszystko co masz i chodź za mną”. Sprzedać wszystko to nie znaczy zrezygnować ze wszystkiego, ale to znaczy odczuwać obecność, która zmienia życie. Chodzi o postawę serca, nie o jakiś fragment życia. Ale aby tak było, muszą być spełnione dwa warunki:

- pragnąć tego naprawdę,

- być razem - iść za przyjaciółmi.

Chrześcijaństwo to pewna historia, a wy jesteście jej częścią, nie dlatego, że jesteście fajni, ale dlatego, że jesteście. Jesteście - zostaliście ukochani. Chrześcijaństwo jest jak ów mały kwiatuszek w piosence „Alecrim”, którą śpiewaliśmy na początku spotkania. Rodzi się choć nikt go nie zasiał - przez wydarzenie darmowości. Taki kwiatuszek wydaje się być niczym, ale gdy jest ich więcej zmienia się powietrze - wnoszą one zapach wiosny. To jest właśnie ruch na poziomie uniwersytetu.

 

Paweł (Kraków)

Mój problem dotyczy zrozumienia istoty przyjaźni i roli w niej afektywności, rodzi się pragnienie by ta przyjaźń była przeze mnie nie tylko rozumiana, ale i odczuwalna, także na płaszczyźnie emocji, ogarniająca całe moje człowieczeństwo. Jest tak, że czasem przyjaźnie spoza CL wnoszą więcej świeżości, oddechu. Gdy mam wybierać jakieś spotkanie lub szkołę wspólnoty - wybieram CL, bo wiem, że jest to dla mnie coś istotnego, ale jak budować przyjaźń we wspólnocie?

 

Ks. Pino

Punktem wyjścia dla przyjaźni jest zacząć od przyjęcia kogoś, kto ci ją daje. Czynnikiem najważniejszym jest inicjatywa kogoś innego w twoją stronę. To jest coś darmowego. Jakaś osoba cię przyciąga, ale taka preferencja jest prawdziwa, jeżeli otwiera ciebie na świat. Przyjaźń albo spotyka przyjaciół, albo ich tworzy (tj. dobiera z własnej inicjatywy). Mnie nie gorszy to, że relacje z ludźmi spoza ruchu są silniejsze, ale pytam, jaki to ma cel. Bo bez celu nie ma przyjaźni, jest tylko zabawa.

Trzeba przyjąć trud pewnej wielkości. Z Giovannim i Lele łączą mnie w pewnym sensie więzy silniejsze niż z rodzicami (co nie znaczy, że kocham ich mniej), bo przeżywam z nimi to, co naprawdę warto podjąć w życiu.

Życie jest dane po to, byśmy mogli odpowiedzieć Komuś Innemu. Wielkość przyjaźni to wspólne patrzenie na tę samą Osobę, która sprawiła, że jesteśmy razem. Nie bójcie się wielkości, tego, że czujecie się za mali do wykonania zadania. Dzięki przyjaźni jakiejkolwiek życiowe zadanie wykonuje się w cierpliwości, ale i w dramatyczności, bo obok stoi ktoś, kto pyta: „Jaki krok uczyniliśmy dzisiaj?”

Wszystko inne to McDonald’s.

 

Dagmara, Arek i CLu


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją