Ślady
>
Archiwum
>
2002
>
listopad / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 2 / 2002 (listopad / grudzieĹ) Listy RealizowaÄ pragnienia i inne RealizowaÄ pragnienia Drogi KsiÄĹźe Giussani, nazywam siÄ Natasza, jestem z Moskwy. W tym roku duĹźo pracowaĹam (jestem logopedÄ w przedszkolu, a wieczorami udzielam prywatnych lekcji). LubiÄ mojÄ pracÄ, lubiÄ dzieci, ale w tym roku czÄsto zadawaĹam sobie pytanie: âPanie, czy w moim Ĺźyciu jest coĹ innego oprĂłcz pracy? OczywiĹcie, wykonujÄ jÄ dla Twojej chwaĹy, ale wielokrotnie nie mam czasu, aby byÄ razem z moimi przyjaciĂłĹmi, iĹÄ z nimi do kina, do teatru, na spacer. I co mam zrobiÄ ze wszystkimi moimi pragnieniami? Dlaczego czĹowiek zawsze pragnie Ĺźycia peĹniejszego niĹź to, jakie wĹaĹnie teraz prowadzi?â. W pewnym momencie zrozumiaĹam, Ĺźe dalej tak byÄ nie moĹźe. JednoczeĹnie zaĹ miaĹam ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe jedynÄ rzeczÄ , jakÄ powinnam robiÄ, Ĺźeby zrealizowaÄ swoje pragnienia, byĹo pozostaÄ wiernÄ Panu, kochaÄ Go. ChcÄ opowiedzieÄ jaki dar otrzymaĹam od Niego jako odpowiedĹş na moje pytania. Tego lata zostaĹam zaproszona przez moich przyjacióŠna Meeting i na miÄdzynarodowe wakacje do La Thuile. ByĹam zaskoczona, gdy podczas mszy na otwarcie Meetingu zobaczyĹam 3.000 osĂłb, ktĂłre byĹy jednoĹciÄ . Potem pracujÄ c na Meetingu poznaĹam bardzo wielu radosnych ludzi, okazujÄ cych sobie szacunek i miĹoĹÄ. PoczÄ tkowo czuĹam zazdroĹÄ, poniewaĹź byĹo ich tam tak wielu i byĹo im Ĺatwiej byÄ razem. W Moskwie jest nas od 40 do 45 osĂłb, a ja przez wiÄkszÄ czÄĹÄ mojego czasu jestem sama. Ale potem zrozumiaĹam, Ĺźe nie jest waĹźne ilu nas jest: 3000 czy tylko 2, jeĹli tylko mamy ĹwiadomoĹÄ tego, dlaczego jesteĹmy razem. BÄdÄ c w Italii, dziÄki stowarzyszeniu Famiglie per Accoglienza mieszkaĹam u rodziny Biondi a potem u mojej przyjaciĂłĹki w Mediolanie. TakĹźe to byĹo dla mnie jak objawienie. U nas w Rosji mĹodzi ludzie czÄsto ĹźeniÄ siÄ bardzo wczeĹnie i wkrĂłtce potem rozwodzÄ lub ĹźyjÄ na kontrakcie cywilnym, w kaĹźdej chwili gotowi do zerwania ze sobÄ . Moja siostra mieszka obecnie ze swoim trzecim mÄĹźem. Ale nigdy nie byĹam tak poruszona relacjami miÄdzy mÄĹźem i ĹźonÄ oraz rodzicami i dzieÄmi, jak wtedy, gdy przebywaĹam w rodzinach moich przyjaciĂłĹ. To oczywiste, Ĺźe w tych relacjach jest obecny KtoĹ, kto uczy ciÄ patrzeÄ na bliĹşniego, szanowaÄ osobowoĹÄ dziecka i dlatego teĹź kochaÄ miĹoĹciÄ , ktĂłra domaga siÄ wiecznoĹci. WidziaĹam to w relacjach moich mĹodych przyjaciĂłĹ. Podczas tych wakacji Pan daĹ mi wyraĹşniejszÄ ĹwiadomoĹÄ tego, czego pragnie moje serce i odpowiedziaĹ na wszystkie moje pragnienia, ktĂłre odczuwaĹam w ciÄ gu tego roku. KsiÄ dz mi zapewne nie uwierzy, ale tutaj spotkaĹam wszystkich, ktĂłrych bardzo kocham i ktĂłrych nie widziaĹam przez dĹugi czas: przyjacióŠz Portugalii, WĹoch, BiaĹorusi, Kazachstanu oraz z innych rosyjskich miast, ktĂłre leĹźÄ daleko od Moskwy. ByliĹmy razem i robiliĹmy piÄkne rzeczy. To zdumiewajÄ ce jak to wszystko mogĹo siÄ wydarzyÄ w jednym miejscu i w jednym momencie. PatrzÄ c na przyjaciĂłĹ, z ktĂłrymi przebywaĹam, myĹlaĹam: âJakie to szczÄĹcie, Ĺźe wszyscy naleĹźymy do tej historii. I jak wielki jest BĂłg, ktĂłry stworzyĹ tÄ historiÄ i przyjaĹşĹ, ktĂłra usuwa wszystkie graniceâ. Teraz, kiedy jestem zmÄczona i nie odczuwam Jego obecnoĹci, nie mogÄ juĹź wÄ tpiÄ. I muszÄ prosiÄ Pana, aby uczyĹ mnie ĹźyÄ tÄ przyjaĹşniÄ , zawsze i w kaĹźdym miejscu ĹźyÄ tym ogromnym pragnieniem miĹoĹci. MogÄ prosiÄ go o wszystko, o co chcÄ. Wiem, Ĺźe mi dopowie, darujÄ c stokroÄ wiÄcej niĹź siÄ spodziewam i w sposĂłb najbardziej nieoczekiwany. Bardzo KsiÄdzu dziÄkujÄ. Natasza, Moskwa
Na koncercie Spotkanie z Mango (wĹoski piosenkarz â wyj. tĹum.) Pada juĹź od wielu dni, czy zatem koncert siÄ odbÄdzie? PrzychodzÄ na plac o 18.00, podczas gdy sĹuĹźby porzÄ dkowe wyprowadzajÄ wszystkich, poniewaĹź rozpoczynajÄ siÄ prĂłby. KĹadÄ siÄ na ziemi za wielkim kwietnikiem. Nie dajÄ siÄ wyprowadziÄ na zewnÄ trz i zachowujÄ c siÄ pewnie, jak osoba z personelu, zbliĹźam siÄ do garderĂłb. On rozmawia ze swoimi chĂłrzystkami, podchodzÄ, pozdrawiam go i wrÄczam mu prezent. PodajÄ mu KsiÄgÄ PsalmĂłw z komentarzem ks. Giussaniego, mĂłwiÄ c przy tym, Ĺźe ks. Giussani, tak jak on, lubi pisaÄ i wysĹawiaÄ piÄkno. UĹmiecha siÄ zdumiony, odprawia chĂłrzystki i zabiera mnie do swojej garderoby, mĂłwiÄ c: ChodĹş ze mnÄ , bo to mnie interesuje. Rozpoczyna siÄ spotkanie, ktĂłre bÄdzie trwaĹo okoĹo 40 minut, przeplatane Ĺpiewem niektĂłrych jego piosenek. Oto niektĂłre zdania z dialogu: âNie umrzemy nigdy, podoba mi siÄ ta idea, potrzebujÄ tego, aby mĂłc ĹźyÄ. Nie wiem, co miaĹbym zrobiÄ z Bogiem, ktĂłry nie byĹby ze mnÄ w tym momencie i gdyby anioĹowie nie potrafili lataÄ. Moja mama, ktĂłra zmarĹa kilka miesiÄcy temu, jest tutaj ze mnÄ i teraz czujÄ jej uĹcisk. MyĹlÄ, Ĺźe moja cĂłreczka wybaczy mi to, Ĺźe czasami pĹaczÄ i siÄ z niÄ nie bawiÄ. PiÄkno jest zawieszone na moich zachodach i ulatuje jakbym nie potrafiĹ go zatrzymaÄâ. I pokazujÄ c mi franciszkaĹski krzyĹź, ktĂłry zawsze ma na szyi mĂłwi mi: âWywodzÄ siÄ z tradycji chrzeĹcijaĹskiej i ĹźyjÄ wewnÄ trz tej tradycji. BĂłg podarowaĹ mi ten gĹos i troszczÄ siÄ o niego na wszelkie moĹźliwe sposoby, dar pozostaje darem, jeĹli siÄ o niego troszczymy. Ĺpiewam o piÄknie, poniewaĹź wierzÄ, Ĺźe ono nie moĹźe siÄ nigdy skoĹczyÄâ. Obiecuje mi, Ĺźe jeszcze tego wieczoru przeczyta ksiÄ ĹźkÄ, w czasie podróşy do Werony na festiwal. Po raz ostatni czyta mi wiersz dedykowany Ĺźonie i napisany poprzedniej nocy, mĂłwi o piÄknie i miĹoĹci, a jego sĹowa mnie koĹyszÄ . âNie umrzemy nigdyâ mĂłwiÄ mu, a on mnie obejmuje. SpotkaĹem czĹowieka prostego, umiejÄ cego sĹuchaÄ, kochajÄ cego piÄkno, poezjÄ, muzykÄ i jak kaĹźdy dobry neapolitaĹczyk, takĹźe jedzenie i picie. Daniele, Uniwersytet katolicki w Mediolanie
PasjonujÄ ce wyzwanie NajdroĹźszy KsiÄĹźe Giussani, minÄĹy juĹź dwa lata od kiedy przeniosĹem siÄ z Mediolanu do Frankfurtu w Niemczech i dlatego od dawna chciaĹem siÄ uczyniÄ CiÄ uczestnikiem mojego doĹwiadczenia. W tym mieĹcie jest nas z Ruchu piÄtnaĹcie osĂłb i jest to dla mnie ogromnÄ ĹaskÄ . W tych miesiÄ cach czasami musiaĹem zacisnÄ Ä zÄby, Ĺźeby pozdrawiaÄ kolegĂłw, z ktĂłrymi czÄsto wybuchaĹy spory, ale jakieĹź zdumienie i wzruszenie ogarnia mnie wobec owej eksplozji Bytu, jakÄ jest Ĺźycie, uczynione wielkim przez ObecnoĹÄ, ktĂłra wszystko przenika i wszystko ogarnia. Jak mĂłgĹbym, wobec tego spektaklu Ĺźycia, nie ofiarowaÄ wszystkiego przyjaciĂłĹce szukajÄ cej pracy, gdy rozumiem, Ĺźe wszystko jest dla mnie, Ĺźe w moim staraniu odpowiedzenia na jej potrzebÄ stajÄ siÄ bardziej czĹowiekiem. Spotykamy bardzo wielu ludzi w tym mieĹcie, gdzie ostatecznie jest tak wielu ludzi samotnych i zalÄknionych, ĹźyjÄ cych iluzjÄ , Ĺźe zrealizujÄ siÄ w Ĺźyciu dziÄki karierze. To jest ciÄ gĹe, pasjonujÄ ce wyzwanie! Tego roku zaprosiliĹmy Javiera, konsula hiszpaĹskiego we Frankfurcie, na Meeting do Rimini. ByĹ tak bardzo zdumiony tym co zobaczyĹ, Ĺźe ogarnÄ Ĺ go zachwyt, a w nas natychmiast zrodziĹo siÄ pragnienie podjÄcia jakiegoĹ wspĂłlnego gestu, aby zaĹwiadczyÄ o tym piÄknie we Frankfurcie. Wie KsiÄ dz, ostatni Meeting ukazaĹ mi oczywistoĹÄ mojej przynaleĹźnoĹci. ByĹo jasne, Ĺźe ja jestem tym ludem i niosÄ go tam, gdzie ĹźyjÄ, poniewaĹź naleĹźÄ do Tego, ktĂłry ten lud zebraĹ, a z tÄ ĹwiadomoĹciÄ moĹźna iĹÄ na caĹy Ĺwiat i nie odczuwa siÄ juĹź lÄku: âJeĹźeli BĂłg z nami, któş przeciwko nam?â. KsiÄĹźe Giussani, chĹopak, ktĂłry siÄ z tobÄ spotkaĹ tamtego wieczoru, kilka lat temu w Corvetto, zaczyna rozumieÄ to, co mu wĂłwczas powiedziaĹeĹ â... nawet twoje grzechy nie majÄ Ĺźadnego znaczenia, gdyĹź jest tylko On...â. wielka katedra, jakÄ nasze Ĺźycie wnosi krok po kroku, to nieustanna przygoda. A wiÄc razem, do dzieĹa! Massimo, Frankfurt
Bez rezygnacji Drodzy przyjaciele, to o czym piszÄ opowiedziaĹam na spotkaniu, ktĂłrego temat brzmiaĹ: âJaki jest twĂłj osÄ d swojego Ĺźycia w Ĺwietle SzkoĹy WspĂłlnoty przeprowadzonej w tym roku?â. RzeczywistoĹÄ jest pozytywna, poniewaĹź naleĹźy do Chrystusa i narzuca siÄ nam w sposĂłb nieunikniony. JeĹli czĹowiek pozwala siÄ objÄ Ä temu pozytywnemu, a jednoczeĹnie dramatycznemu uĹciskowi, to Ĺźyje po stokroÄ intensywniej. Ja tego doĹwiadczam, nie w wyniku moich wysiĹkĂłw, ale przez ĹaskÄ. Chrystus objawia siÄ w tych dwĂłch maĹych istotach (bliĹşniÄta, ktĂłre urodziĹam 7 czerwca), jakby chciaĹ mi powiedzieÄ: âJa jestem z tobÄ w kaĹźdym momencie twojego dnia. Jestem przy tobie gdy karmisz piersiÄ niemowlÄta, gdy troszczysz siÄ o Enrico i Paolo i gdy troszczysz siÄ o Mnie. Twoje zadanie jest nastÄpujÄ ce: nie musisz niczego wymyĹlaÄâ. Jest to dla mnie tak oczywiste, Ĺźe nie ma juĹź miejsca na mojÄ interpretacjÄ: jest tak i koniec. Powierzenie siÄ tej ObecnoĹci napeĹnia moje serce wdziÄcznoĹciÄ i pozwala bardziej rozkoszowaÄ siÄ Ĺźyciem. Ten przebĹysk ĹwiadomoĹci, ktĂłry teraz przeĹźywam, bierze swĂłj poczÄ tek z dziewiÄciu dĹugich miesiÄcy ciÄ Ĺźy, w czasie ktĂłrych moje zadanie nie byĹo dla mnie takie jasne. Kiedy siÄ dowiedziaĹam, Ĺźe oczekujÄ dziecka ( a nawet dwojga dzieci), majÄ c juĹź trĂłjkÄ, pierwszÄ reakcjÄ byĹa rezygnacja, bierna rezygnacja. MĂłwiĹam sobie, Ĺźe jestem zadowolona, ale w moim sercu byĹ smutek. Potem pojawiĹa siÄ zĹoĹÄ. Ta ciÄ Ĺźa pokrzyĹźowaĹa wszystkie moje plany. MusiaĹam jeszcze raz wszystko zaczynaÄ od poczÄ tku: ciÄ Ĺźa, porĂłd, karmienie piersiÄ , mycie pup dzieci, itd. Dlaczego to wszystko? Pan wstrzÄ snÄ Ĺ moim Ĺźyciem i Ĺźyciem mojej rodziny w sposĂłb odczuwalny i oczywisty. I ja nie chciaĹam siÄ na to zgodziÄ. Do tego stopnia, Ĺźe gdy szĹam na wizyty ginekologiczne i na badania ultrasonograficzne mĂłwiĹam sobie: âMoĹźe teraz mi powiedzÄ , Ĺźe serca dzieci przestaĹy biÄ... i ta myĹl jakby podnosiĹa mnie na duchu. WstydzÄ siÄ wprawdzie o tym mĂłwiÄ, ale nawet taka myĹl siÄ we mnie rodziĹa (później siÄ z tego spowiadaĹam). MusiaĹam zrezygnowaÄ ze wszystkich moich domysĹĂłw, aby zrobiÄ miejsce Chrystusowi, Jego obecnoĹci. Nie musiaĹam juĹź wiÄcej wysilaÄ siÄ na budowanie mostu miÄdzy mnÄ a Chrystusem (jest o tym mowa w tekĹcie SzkoĹy WspĂłlnoty), ale wĹaĹciwie musiaĹam zwyczajnie rozpoznaÄ Chrystusa, ktĂłry przyszedĹ i przychodzi w kaĹźdej chwili i na róşne sposoby. Z czasem, dziÄki pracy na Szkole WspĂłlnoty i przy pomocy niektĂłrych przyjaciĂłĹ, dojrzaĹa we mnie ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe ten fakt zdarzyĹ siÄ wĹaĹnie dla mnie, Ĺźe zostaĹ mi on dany po to, aby mnie przemieniÄ. Taka ĹwiadomoĹÄ jeszcze bardziej siÄ pogĹÄbiaĹa, aĹź do zrozumienia nastÄpujÄ cej rzeczy: otóş ja nie wybieram sobie sama zadania, ale zostaĹo mi ono dane. AĹź do momentu poczÄcia trzeciego dziecka mĂłj mÄ Ĺź i ja âplanowaliĹmyâ narodziny dzieci (albo lepiej, Pan pozwoliĹ nam je zaplanowaÄ). Potem przy czwartej nieprzewidzianej ciÄ Ĺźy zrozumiaĹam, Ĺźe powoĹanie do maĹĹźeĹstwa i do bycia âmamÄ â zostaĹo mi dane. JeĹli z jednej strony wydaje siÄ, Ĺźe to ogranicza, poniewaĹź wymaga wyrzeczenia siÄ wĹasnych projektĂłw, z drugiej strony jednak jest wyzwalajÄ ce: nie wymaga Ĺźadnego wysiĹku planowania, ale prostoty powierzenia siÄ planom KogoĹ Innego. PeĹna wdziÄcznoĹci za to, co Pan pozwala mi przeĹźywaÄ, wierzÄ, Ĺźe najlepszym sposobem, aby Mu podziÄkowaÄ jest podzielenie siÄ tym doĹwiadczeniem z przyjaciĂłĹmi. Maria, Cartoceto
Poprzez Ĺpiew Drogi KsiÄĹźe Giussani kilka lat temu poruszyĹa mnie KsiÄdza wypowiedĹş: âTakĹźe maĹa wspĂłlnota powinna mieÄ swĂłj chĂłrâ. A wiÄc z niemaĹym trudem i dziÄki wielkiej cierpliwoĹci powstaĹ u nas chĂłr polifoniczny âCanticum Novumâ, pragnÄ cy ĹwiadczyÄ za poĹrednictwem Ĺpiewu o piÄknie spotkanej rzeczywistoĹci. Do poczÄ tkowej grupki Bractwa doĹÄ czyli niektĂłrzy studenci poruszeni brzmieniem Ĺpiewu, ktĂłre przez swojÄ ekspresywnoĹÄ, Ĺwiadczy o zdolnoĹci serca do wyĹpiewywania swojej miĹoĹci do Tego, ktĂłry siÄ nam ofiarowaĹ: wszystko jest na chwaĹÄ Chrystusa. W tym naszym doĹwiadczeniu zwiÄ zanym z chĂłrem chcemy pokazaÄ, Ĺźe pewien repertuar nie jest przeznaczony wyĹÄ cznie dla profesjonalistĂłw, ale jest dostÄpny dla wszystkich nim zainteresowanych, ktĂłrzy podejmujÄ go z zapaĹem i przekonaniem, bez lekcewaĹźenia techniki wykonywania. Trzeba jÄ traktowaÄ nie w sposĂłb mechaniczny czy z naukowÄ suchoĹciÄ , ale z Ĺadunkiem czĹowieczeĹstwa i wielkim zamiĹowaniem, z jakim te utwory zostaĹy ofiarowane przez ich autorĂłw wiernym i KoĹcioĹowi, aby wyĹpiewaÄ wspĂłlnÄ wiarÄ. PrzezwyciÄĹźywszy poczÄ tkowÄ podejrzliwoĹÄ, dziĹ pewni narzeczeni wybrali nasz chĂłr dla celebracji ich zwiÄ zku maĹĹźeĹskiego. Ofiary, ktĂłre zostaĹy nam bezinteresownie przekazane, pragniemy przesĹaÄ KsiÄdzu w dowĂłd wdziÄcznoĹci i synowskiej miĹoĹci, do jakiej przez swojÄ ojcowskÄ postawÄ KsiÄ dz nas wychowaĹ. Donata i chĂłr z Avigliano
Edycje zagraniczne WydawaĹo mi siÄ, Ĺźe praca na Meetingu, w dziale poĹwiÄconym zagranicznym ksiÄ Ĺźkom, jest bezuĹźyteczna: myĹlaĹam, Ĺźe tylko nieliczni mogliby siÄ zainteresowaÄ tak specyficznym i z pewnych wzglÄdĂłw niezrozumiaĹym sektorem (szczegĂłlnie jeĹli chodzi o teksty pisane cyrylicÄ !). tymczasem bardzo szybko zmieniĹam opiniÄ: ktokolwiek wchodziĹ do ksiÄgarni, zatrzymywaĹ siÄ z zainteresowaniem, czÄsto przeglÄ dajÄ c ksiÄ Ĺźki w róşnych jÄzykach. Wszyscy byli zachwyceni, widzÄ c Tracce (Ĺlady) po hiszpaĹsku, angielsku, francusku, w jÄzyku portugalskim i rosyjskim, gdyĹź pewnie tak jak ja, nie myĹleli nigdy o tym, Ĺźe rozprzestrzenienie siÄ Ruchu w Ĺwiecie dokonuje siÄ wĹaĹnie dziÄki tym uĹźywanym przez nas tekstom. ByĹy teĹź osoby, ktĂłre pytaĹy o znaczenie tytuĹĂłw ksiÄ Ĺźek w róşnych jÄzykach i byĹy zdumione widzÄ c na przykĹad ZmysĹ religijny w jÄzyku niemieckim czy tĹumaczenie Rekolekcji Bractwa na jÄzyk rosyjski; inni kupowali ksiÄ Ĺźki w wersjach obcojÄzycznych, aby daÄ je w prezencie przyjacioĹom z zagranicy; jeszcze inni kupowali Ĺlady w róşnych jÄzykach z czystej ciekawoĹci. Ale najpiÄkniejszy moment nastÄ piĹ, gdy przyszli Hiszpanie i Anglicy i zatrzymali siÄ przez godzinÄ (dosĹownie!), aby rozmawiaÄ o tym, jak uradowaĹa ich moĹźliwoĹÄ zobaczenia takĹźe we WĹoszech tekstĂłw przetĹumaczonych na ich jÄzyki narodowe. Pewien PeruwiaĹczyk powiedziaĹ mi, Ĺźe gdy ujrzaĹ ZmysĹ religijny w jÄzyku hiszpaĹskim, wystawiony obok innych wersji jÄzykowych, byĹo to dla niego âwyraĹşnym znakiem jednoĹci, ktĂłra wykracza poza granice konkretnych narodĂłwâ. Wystawienie i moĹźnoĹÄ sprzedawania tych publikacji okazaĹy siÄ niezwykle waĹźne: to byĹo wielkie Ĺwiadectwo zarĂłwno dla WĹochĂłw, jak i dla wszystkich obcokrajowcĂłw. Chiara
Jak Jan i Andrzej Drogi KsiÄĹźe Giussani, jestem studentkÄ z Litwy i piszÄ do ksiÄdza, aby wyraziÄ swojÄ wdziÄcznoĹÄ i jednoczeĹnie, aby mĂłgĹ ksiÄ dz uczestniczyÄ w mojej radoĹci, gdyĹź podczas tego lata moje Ĺźycie zupeĹnie siÄ zmieniĹo. Nie, wĹaĹciwie to nie Ĺźycie siÄ zmieniĹo, ale ja sama. Teraz patrzÄ na wszystko inaczej, myĹlÄ w inny sposĂłb, czujÄ inaczej. UrodziĹam siÄ i wychowaĹam w rodzinie, w ktĂłrej nigdy nie mĂłwiĹo siÄ o Bogu. Nie chcÄ przez to powiedzieÄ, Ĺźe moja rodzina byĹa zĹa, bo bardzo jÄ kocham. WzrastaĹam jednak w przekonaniu, Ĺźe Boga nie ma. W dzieciĹstwie nie stanowiĹ o to dla mnie problemu, ale później, kiedy zaczÄĹam myĹleÄ o swojej przyszĹoĹci, poszukiwaÄ sensu swojego Ĺźycia, chcÄ c nie chcÄ c, pojawiĹo siÄ u mnie pytanie o Boga. ChciaĹam w Niego wierzyÄ, ale nie mogĹam, nie wiedziaĹam jak to zrobiÄ. Ale w ubiegĹym roku, dziÄki mojej najlepszej przyjaciĂłĹce Razie, poznaĹam Ruch. Na poczÄ tku poznaĹam trzy wĹoskie studentki, ktĂłre studiowaĹy na Litwie i mieszkaĹy z RazÄ . MijaĹ czas, a ja poznawaĹam coraz wiÄcej osĂłb z Ruchu, przebywaĹam z nimi, sĹuchaĹam ich, patrzyĹam jak siÄ modlÄ , jak sÄ razem, jak ĹpiewajÄ . FascynowaĹa mnie ich prosta i zwyczajna wiÄĹş z Bogiem. ChciaĹam byÄ z nimi, chciaĹam byÄ taka jak oni. PrzebywaĹam wĹrĂłd nich, ale byĹam inna, gdyĹź ciÄ ĹźyĹ mi na sercu pewien sekret, ktĂłrego nigdy nie oĹmieliĹam siÄ nikomu wyjawiaÄ: nie byĹam ochrzczona! CzuĹam siÄ inna niĹź wszyscy, myĹlaĹam, Ĺźe nie powinnam nawet przebywaÄ w koĹciele. Wszystko jednak zmieniĹo siÄ w ciÄ gu jednego dnia. ByliĹmy na wakacjach Ruchu. CzuĹam siÄ bardzo dobrze wĹrĂłd ludzi, na ktĂłrych patrzyĹam. MyĹlaĹam, Ĺźe moĹźe powinnam siÄ odwaĹźyÄ z nimi porozmawiaÄ, ale nie potrafiĹam siÄ przeĹamaÄ. Pewnego popoĹudnia czytaliĹmy razem tekst o Janie i Andrzeju, ktĂłrzy spotykajÄ Jezusa. Wiele myĹli chodziĹo mi po gĹowie, ale milczaĹam, baĹam siÄ nimi dzieliÄ z innymi, bo musiaĹabym wyznaÄ, Ĺźe nie jestem ochrzczona. Po spotkaniu siedziaĹam na Ĺawce, na dziedziĹcu i wtedy podszedĹ do mnie Davide, student z WĹoch. ZapytaĹ mnie, co myĹlÄ o tym spotkaniu. PoniewaĹź oboje mieliĹmy kĹopoty z wyraĹźaniem naszych odczuÄ i myĹli po angielsku, zawoĹaliĹmy RazÄ i poprosiliĹmy jÄ o tĹumaczenie naszej rozmowy. WyznaĹam, Ĺźe nie miaĹam odwagi, by odezwaÄ siÄ przy wszystkich, Ĺźe trzymaĹam wszystkie myĹli dla siebie i kiedy Dawid powiedziaĹ, iĹź nie tylko ja miaĹam z tym problem, i Ĺźe on teĹź czuĹ to samo, wszystko staĹo siÄ dla mnie Ĺatwiejsze. MiaĹam moĹźliwoĹÄ opowiedzenia tego, o czym myĹlaĹam dwĂłjce przyjacióŠi nie wydawaĹo mi siÄ to takie straszne. PowiedziaĹam, Ĺźe dla mnie najwaĹźniejsze na spotkaniu byĹo to, iĹź mĂłwiliĹmy o tym jak Jan i Andrzej spotkali Jezusa. Spotkali oni Jezusa i zstÄ piĹa w nich przemiana tylko dlatego, Ĺźe obaj mieli wielkie pragnienia. Wtedy Dawid zwyczajnie mnie zapytaĹ: âA jak to siÄ dzieje u ciebie?â. ByĹo to bardzo proste pytanie, ale trochÄ mnie ono przestraszyĹo. PowiedziaĹam wiÄc, Ĺźe trudno mi byĹo rozpoznaÄ to spotkanie, ale bardzo siÄ w to zaangaĹźowaĹam i bardzo pragnÄĹam, Ĺźeby ono siÄ wydarzyĹo. WidziaĹam ich spojrzenia, ktĂłre byĹy dla mnie wsparciem i zaczÄĹam im opowiadaÄ o tym, co ciÄ ĹźyĹo mi na sercu, wyznaĹam im, Ĺźe nie jestem ochrzczona i Ĺźe czuĹam siÄ przez to Ĺşle. nie wyrazili oni zdziwienia, ani zakĹopotania, zapewniali mnie, iĹź jestem taka sama jak wszyscy inni i Ĺźe dom Boga jest otwarty dla kaĹźdego. I tak oto, spontanicznie, poprosiĹam ich, Ĺźeby zostali nimi chrzestnymi. Zgodzili siÄ. PostanowiliĹmy trzymaÄ to w tajemnicy, aĹź do ostatniego dnia wakacji. Kiedy to ogĹosiliĹmy, wszyscy byli bardzo uszczÄĹliwieni, widziaĹam w wielu oczach Ĺzy, odczuwaĹam z ich strony wielkie wsparcie i ciepĹo. To byĹo duĹźo wiÄcej, niĹź mogĹam oczekiwaÄ. Potem wszyscy razem poszliĹmy na MszÄ. Tego dnia, w koĹciele, po raz pierwszy poczuĹam siÄ spokojna i kochana. Wilno
Ĺťywe ĹşrĂłdĹo nadziei ZastanawiaĹam siÄ nad tym, jak maĹo doceniam âpiÄkne nadziejeâ, i dochodzÄ do wniosku, Ĺźe nadzieja moĹźe siÄ opieraÄ tylko na wierze, ktĂłra oznacza skok jakoĹciowy ĹwiadomoĹci. Nieprzypadkowo mĂłwi siÄ, Ĺźe siĹa ludu tkwi w jego wierze; rzeczywiĹcie, kaĹźdy poczÄ tek, kaĹźde dziaĹanie niesie w sobie dziaĹanie, nie tylko na to, Ĺźe dojdzie siÄ do celu. Faktycznie, Maryja, wypowiadajÄ c swoje âtakâ i oddajÄ c siebie Duchowi, ktĂłry dziaĹa w rzeczach, jest obrazem nadziei. Nadzieja i wiara umoĹźliwiajÄ ZesĹanie Ducha ĹwiÄtego. Udajesz siÄ do jakiegoĹ sanktuarium maryjnego: kontemplujesz jej boskie macierzyĹstwo, przez ktĂłre staje siÄ ona MatkÄ wszystkich ludzi, a twoje Ĺźycie dziÄki temu siÄ odradza. Lecz kaĹźdego ranka, przez twĂłj jeden gest, podpowiada ks. Giussani, idÄ c Ĺladem modlitwy Dantego, wobec lÄkĂłw i ciÄĹźarĂłw jakie niesie dzieĹ, moĹźesz poĹÄ czyÄ siÄ z tym ĹşrĂłdĹem, z owym oĹźywiajÄ cym napojem nadziei. Z drugiej strony, kto nas rzeczywiĹcie wspomaga, jeĹli nie ta osoba, ktĂłra przez to, Ĺźe istnieje, oĹźywia w nas nadziejÄ? Milene, Mediolan |