Ślady
>
Archiwum
>
2014
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2014 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) Strona Pierwsza Nie ma mnie, kiedy nie ma ciebie Zapis z wystÄ pieĹ Davide Prosperiego i ksiÄdza Juliána CarrĂłna podczas Dnia Inauguracji Roku Pracy dla dorosĹych i studentĂłw CL Mediolanum Forum, Assago (Mediolan), 27 wrzeĹnia 2014 r. âIllogica allegriaâ (âNielogiczna radoĹÄâ) âAmare ancoraâ (âWciÄ Ĺź kochaÄâ) âLa stradaâ (âDrogaâ)
DAVIDE PROSPERI Witamy wszystkich obecnych zarĂłwno tutaj w Assago, jak i tych, ktĂłrzy ĹÄ czÄ siÄ z nami w róşnych miastach we WĹoszech i za granicÄ . W tych dniach zastanawiaĹem siÄ nad wartoĹciÄ takiego gestu jak ten, ktĂłry sam w sobie moĹźe jawiÄ siÄ jako powtarzalny, rzeczywiĹcie podejmujemy go kaĹźdego roku! Ale jak mĂłwiliĹmy dwa lata temu, dla kogoĹ bÄdÄ cego w drodze pierwszym celem rozpoczynania na nowo jest to, by nie zagubiÄ smaku drogi. Istnieje tylko jedna racja, dziÄki ktĂłrej rozpoczynanie pomaga nie zagubiÄ smaku drogi, a jest tak dlatego, Ĺźe poczÄ tek zawiera zawsze kryterium wszystkiego. PoczÄ tek jest darem, jakimĹ umiĹowaniem, podobnie jak poczÄ tek Ĺźycia bÄdÄ cy niezasĹuĹźonym darem, jest najwiÄkszym znakiem relacji z Tym, ktĂłry zechciaĹ, abyĹmy byli. StÄ d teĹź kaĹźdy poczÄ tek jest zawsze uprzywilejowanÄ okazjÄ , by ĹźyÄ pamiÄciÄ o tym, Ĺźe jesteĹmy chciani, Ĺźe jesteĹmy na Ĺwiecie nieprzypadkowo, Ĺźe jest ktoĹ, KtoĹ Jeden, kto chce nas teraz, wciÄ Ĺź chce nas wĹaĹnie teraz, i to jest pierwszy czynnik pewnoĹci w Ĺźyciu czĹowieka. Dzisiaj, moĹźe bardziej niĹź kiedykolwiek wczeĹniej w historii, pewnoĹÄ, ktĂłrej potrzebuje czĹowiek, nie jest tylko jakimĹ intelektualnym, dogmatycznym rozumieniem rzeczy, ale jak jÄ nazywaĹ ksiÄ dz Giussani, afektywnym poznaniem rzeczywistoĹci, czyli poznaniem opartym caĹkowicie na Ĺźywej relacji z Tym, w ktĂłrym rzeczywistoĹÄ ostatecznie ma swe istnienie. Momentem, ktĂłry tego lata najbardziej pomĂłgĹ mi to zrozumieÄ, staĹa siÄ pewna wypowiedĹş podczas MiÄdzynarodowego Spotkania Odpowiedzialnych CL w La Thuile. Nasza przyjaciĂłĹka Rose z Kampali przypomniaĹa swojÄ rozmowÄ z ksiÄdzem Giussanim, w ktĂłrej on jej powiedziaĹ: âNawet gdybyĹ byĹa tylko ty w caĹym wszechĹwiecie, BĂłg przybyĹby szukaÄ ciebie, aby twoja nicoĹÄ siÄ nie zagubiĹaâ. I dodaĹa: âDla mnie PiÄkno przez duĹźe ÂŤpÂť, o ktĂłrym siÄ mĂłwi, jest tam, gdzie moja nicoĹÄ, moje Ĺźycie osiÄ gnÄĹo to piÄkno, tÄ wartoĹÄ, ktĂłra nie zaleĹźy od mojej nicoĹci, ale od okazanej mi przez Boga preferencji. I powiedzenie, Ĺźe teraz czujÄ siÄ speĹniona, Ĺźe czujÄ siÄ afektywnie speĹniona, nie jest czymĹ wydumanym, ale jest faktem. A to, Ĺźe dzisiejszego poranka oddycham, jest moĹźliwe wĹaĹnie dlatego, Ĺźe ktoĹ zechciaĹ mnie w ten poranek i nie boi siÄ tego, kim jestem, ale okazuje mi miĹosierdzie, chce, abym byĹaâ. A kto jÄ [Rose] widzi, widzi to, kim ona jest, widzi, co czyni, i nie ma wÄ tpliwoĹci, Ĺźe to jest prawdziwe, jak mi opowiadali po swoim pobycie w Kampali Monica Maggioni i Dario Curatolo (ktĂłrzy razem z Robertem Fontolanem zrobili film na szeĹÄdziesiÄciolecie Ruchu, ktĂłry zostanie doĹÄ czony do paĹşdziernikowego numeru âTracceâ). Ludzkie âjaâ odradza siÄ w spotkaniu, w ktĂłrym dokonuje siÄ Ăłw wybĂłr, owo umiĹowanie bÄdÄ ce elementem pewnoĹci Ĺźycia, poniewaĹź ten wybĂłr jest inicjatywÄ Bytu, ktĂłry mnie chce. Nasza niepewnoĹÄ â ktĂłra moĹźe dotyczyÄ relacji (co wiÄcej, zazwyczaj odnosi siÄ do naszych relacji), ale ktĂłra moĹźe teĹź dotyczyÄ naszej umiejÄtnoĹci w zakresie inicjatywy i zatem moĹźe byÄ niepewnoĹciÄ co do obecnoĹci lub osÄ du â rodzi siÄ z faktu, Ĺźe w sytuacji braku doĹwiadczenia relacji z Bytem, ktĂłry chce mnie teraz, tÄ pustkÄ usiĹuje siÄ zapeĹniÄ czymĹ innym, innymi relacjami bÄ dĹş naszymi inicjatywami, ktĂłre miaĹyby zastÄ piÄ doĹwiadczenie. Faktycznie, podczas ubiegĹorocznego Dnia Inauguracji zostaliĹmy sprowokowani w tym zakresie przez opowiadanie o epizodzie z MagdalenÄ â jak dobrze pamiÄtamy â ktĂłra udaje siÄ do grobu, gdzie ma nadziejÄ znaleĹşÄ martwe ciaĹo Jezusa, aby oddaÄ mu czeĹÄ, a tymczasem sĹyszy, jak zmartwychwstaĹy Pan âwzywa jÄ po imieniuâ. I wĹaĹnie w tym byciu wezwanym po imieniu, jak mĂłwiĹ nam ksiÄ dz CarrĂłn, odradza siÄ ludzkie âjaâ i wypĹywa pragnienie komunikowania Go innym oraz podejmowania inicjatywy wobec Ĺwiata. Pierwszym krokiem do uĹwiadomienia sobie znaczenia tego orÄdzia, ktĂłre do nas dotarĹo, byĹ w minionym roku list, ktĂłry ksiÄ dz CarrĂłn skierowaĹ do caĹego Bractwa CL po prywatnej audiencji u Ojca ĹwiÄtego Franciszka, w ktĂłrym zawarĹ podstawowÄ troskÄ PapieĹźa: naleĹźy skupiÄ siÄ na tym, co istotne, a mianowicie na spotkaniu z Chrystusem (List do Bractwa, 16 paĹşdziernika 2013, âĹladyâ 6/2013, s. 12â13). Wyzwanie tego, co istotne, objawiĹo siÄ natychmiast jako decydujÄ cy czynnik do dalszego budowania obecnoĹci chrzeĹcijaĹskiej w Ĺwiecie. Z tego punktu widzenia, publikacja ksiÄ Ĺźki A. Savorany Vita di don Giussani [Ĺťycie ksiÄdza Giussaniego] i dotychczasowe prezentacje, ktĂłre miaĹy miejsce w caĹych WĹoszech, okazaĹy siÄ niesamowitym narzÄdziem do nowych spotkaĹ, przekraczajÄ cym nasze wysiĹki, poniewaĹź owa zdolnoĹÄ spotkania stoi u poczÄ tku charyzmatu. WĹaĹnie dlatego jesteĹmy zwyczajnie proszeni o to, byĹmy pozostawali wierni temu ĹşrĂłdĹu, jeĹli nie chcemy go zagubiÄ. ZachÄta PapieĹźa do tego, co istotne, towarzyszyĹa nam nastÄpnie w drodze przebytej do wydania osÄ du na temat wyborĂłw europejskich, czego kulminacjÄ byĹo wystÄ pienie ksiÄdza CarrĂłna w siedzibie TargĂłw MediolaĹskich (staĹo siÄ ono później w âĹladachâ tekstem âStrony pierwszejâ, Europa 2014. Czy moĹźliwy jest nowy poczÄ tek?). ZostaĹo tam, za ksiÄdzem Giussanim, powiedziane, Ĺźe ârozwiÄ zywanie problemĂłw, ktĂłre codziennie stawia przed nami Ĺźycie, ÂŤnie nastÄpuje bezpoĹrednio poprzez mierzenie siÄ z problemami, ale poprzez zgĹÄbienie natury osoby, ktĂłra siÄ z nimi mierzyÂťâ. I ksiÄ dz CarrrĂłn komentowaĹ: âTo jest wielkie wyzwanie, przed ktĂłrym stoi Europa. Alarm w sprawie wychowania pokazuje, jak bardzo ograniczony zostaĹ czĹowiek, jak bardzo zepchniÄty na margines, pokazuje brak ĹwiadomoĹci tego, kim tak naprawdÄ jest czĹowiek, jaka jest natura jego pragnienia, strukturalnej dysproporcji miÄdzy tym, czego oczekuje, a tym, co moĹźe osiÄ gnÄ Ä wĹasnymi siĹamiâ (âĹladyâ 3/2014, s. VI). OsÄ d ten staĹ siÄ punktem wyjĹcia do pracy w wielu naszych wspĂłlnotach podczas minionego lata. Z pewnoĹciÄ najwiÄkszym potwierdzeniem tego, na co od tygodni patrzyliĹmy i patrzymy, jest Ĺwiadectwo naszych braci chrzeĹcijan, ktĂłrzy znoszÄ przeĹladowania, cierpiÄ i codzienne ryzykujÄ Ĺźyciem, by potwierdziÄ swojÄ wiarÄ. W ich Ĺwiadectwie widzimy, czym jest to coĹ istotnego, co umoĹźliwia Ĺźycie w takich warunkach. CzytaliĹmy w âĹladachâ w wywiadzie z arcybiskupem Mosulu, Ĺźe âmoĹźna przeĹźywaÄ kaĹźdÄ chwilÄ w peĹni nadziei i radoĹciâ. A zapytany: âW jaki sposĂłb Jego Eminencja zrozumiaĹ, Ĺźe jest to moĹźliwe?â, odpowiedziaĹ: âJako pierwszy zaczÄ Ĺem ĹźyÄ w ten sposĂłb. I zaczÄ Ĺem to komunikowaÄ w moich homiliach i na spotkaniach. Wraz z upĹywem czasu zauwaĹźyĹem, Ĺźe ludzie siÄ zmieniajÄ â. âPo czym Jego Eminencja poznaĹ, Ĺźe chrzeĹcijanie zmienili postawÄ? â Po sposobie Ĺźycia. To oni zaczÄli mi mĂłwiÄ, Ĺźe potrzebujÄ bardziej przylgnÄ Ä do wiary. To oni powiedzieli mi, Ĺźe powrĂłcili do Ĺźycia poĹrĂłd wielu trudnoĹci. Oni mĂłwili mi to sĹowami, a ja po ich oczach widziaĹem, Ĺźe to prawdaâ (A.S. Nona, Po ich oczach poznajÄ, Ĺźe ĹźyjÄ , wywiad L. Fiore, âĹladyâ nr 4/2014, s. 14â16). To tutaj moĹźemy w koĹcu zrozumieÄ, czym jest Ĺwiadectwo (ktĂłrego pierwotne znaczenie nieprzypadkowo wywodzi ze sĹowa âmÄczeĹstwoâ): osÄ dem miĹoĹci i przywiÄ zania, dla ktĂłrego oddaje siÄ Ĺźycie, przede wszystkim dlatego, Ĺźe Ĺźycie przemienia siÄ mocÄ nowego spojrzenia na siebie, na swĂłj wĹasny los i na losy Ĺwiata; oddaje siÄ Ĺźycie dziÄki spojrzeniu, jakie wiara wnosi w naszÄ egzystencjÄ. To Ĺwiadectwo osÄ dza nas, poniewaĹź wyraĹşnie pokazuje, Ĺźe to dziÄki osÄ dowi doĹwiadczenia, ktĂłrym siÄ Ĺźyje, moĹźna ryzykowaÄ Ĺźycie bez potrzeby bycia bohaterami, gdziekolwiek siÄ jest, z tego prostego faktu, Ĺźe bez obrony tego doĹwiadczenia, byĹoby czymĹ mniej niĹź Ĺźyciem! I to, co jest przebudzeniem dla caĹego ludu chrzeĹcijaĹskiego, staje siÄ rĂłwnieĹź jednym z zadaĹ naszej przyjaĹşni: chodzi o to, by nasze âjaâ siÄ przebudziĹo, a nie, by doznaĹo tylko pocieszenia, przynajmniej nie w takim znaczeniu, w jakim zazwyczaj to sĹowo rozumiemy, a mianowicie: âNie przejmuj siÄ, zobaczysz, Ĺźe jutro bÄdzie lepiejâ. Nie o to chodzi. Jedynym pocieszeniem, jakiego szukamy, jest to, by stawaÄ wobec znaczenia Ĺźycia. Nic, co byĹoby od tego mniejsze, nie jest w stanie naprawdÄ nas pocieszyÄ, poniewaĹź bez tego, to znaczy bez znaczenia, Ĺźycie jest samotnoĹciÄ . Natomiast â myĹlaĹem sobie tego lata â kiedy w nasze Ĺźycie wkracza miĹoĹÄ Ĺźycia, kiedy ktoĹ przeĹźywa spotkanie zdolne przebudziÄ ludzkie âjaâ, jeĹli ktoĹ jest prawdziwy wobec tego, co mu siÄ wydarzyĹo, jest gotĂłw oddaÄ za to wĹasne Ĺźycie. Nie bÄdzie siÄ wahaĹ oddaÄ swojego Ĺźycia i zacznie to czyniÄ, angaĹźujÄ c caĹego siebie, wszystkie swoje energie dla realizacji tego celu. I zaczyna pojmowaÄ Ĺźycie jako poĹwiÄcenie, czyli jako oddanie jakiemuĹ wiÄkszemu celowi, ktĂłry nie jest naszym wymyĹlonym celem, ale jest kochaniem KogoĹ, kto pokochaĹ ciÄ do tego stopnia, Ĺźe wyzwoliĹ ciÄ z twojej nicoĹci, jak mĂłwiliĹmy wczeĹniej. ZaczÄ Ĺem rozumieÄ, Ĺźe to wszystko jest tylko jakimĹ wstÄpem, poniewaĹź pomaga pojmowaÄ to, do czego zostaliĹmy stworzeni; jest wstÄpem do odkrycia, Ĺźe jest coĹ wiÄcej, Ĺźe moĹźe byÄ coĹ wiÄcej. Ĺťycie przecieĹź moĹźe byÄ czymĹ znacznie gĹÄbszym, czĹowiek moĹźe kochaÄ miĹoĹÄ swojego Ĺźycia o wiele bardziej niĹź w jakimĹ heroicznym porywie. Dla nas bowiem poĹwiÄcenie nadal ma w sobie jakiĹ aspekt dwuznacznoĹci, a mianowicie: jesteĹmy gotowi oddaÄ Ĺźycie zgodnie ze sposobem, formÄ , moĹźe nawet wielkÄ , ktĂłra jest potrzebna, ale jako sĹuĹźba przez nas zaoferowana. Istnieje jednak ofiara jeszcze wiÄksza, ktĂłra jest oddaniem Ĺźycia, akceptujÄ ca to, w jaki sposĂłb i kiedy On zdecyduje. ByÄ moĹźe ty nie jesteĹ na to gotowy, nie czujesz siÄ gotowy na to, o co jesteĹ proszony, w formie róşnej od tej, z jakÄ juĹź oddajesz swoje Ĺźycie, ale wĹaĹnie o to jesteĹ teraz proszony. A zatem rozumiesz, Ĺźe chwila, jak to juĹź wielokrotnie sobie mĂłwiliĹmy â ale ty zaczynasz to odkrywaÄ w warstwach twojego doĹwiadczenia â osiÄ ga nieskoĹczonÄ wartoĹÄ, kiedy ofiarowanie Ĺźycia dokonuje siÄ w formie i w czasie, w ktĂłrym miĹoĹÄ twojego Ĺźycia ciÄ o to prosi. To jest wĹaĹnie owa gotowoĹÄ, ktĂłrej siÄ uczymy i ktĂłra wzrasta jedynie dziÄki twoim âtakâ, nawet tym najmniejszym, ktĂłre zaczynasz wypowiadaÄ z miĹoĹci. Otóş tego lata na róşne sposoby i przy róşnych okazjach takĹźe miÄdzy nami ukazaĹo siÄ to, w jaki sposĂłb droga, ktĂłrÄ kroczymy, staje siÄ czynnikiem pozwalajÄ cym âzgĹÄbiÄ naturÄ osobyâ, jak mĂłwiliĹmy wczeĹniej. CzÄsto jednak dostrzegamy róşnicÄ pomiÄdzy jakimĹ heroicznym porywem, odczuwanym jako coĹ Ĺźywego, a normalnoĹciÄ , ktĂłrÄ z kolei odbieramy jako rodzaj âniĹźszejâ rzeczywistoĹci, albo miÄdzy osÄ dem o rzeczywistoĹci pochodzÄ cym z wiary a koniecznoĹciÄ patrzenia na kogoĹ, kogo mamy przed sobÄ , by spotkaÄ siÄ z nim naprawdÄ, a nie tylko dialektycznie, jak nas o to prosi PapieĹź. Zatem pytamy ciebie: co scala ludzkie âjaâ, dziÄki czemu moĹźemy ĹźyÄ tym wszystkim, co jest nam dane, wszystkimi wyzwaniami, wobec ktĂłrych stajemy, z peĹniÄ i smakiem Ĺźycia?
KSIÄDZ JULIĂN CARRĂN CO SCALA LUDZKIE âJAâ? âNie ma mnie, kiedy nie ma ciebieâ, mĂłwiÄ sĹowa pewnej piosenki Francesco Gucciniego, ktĂłra staĹa siÄ tytuĹem tego naszego spotkania (âChciaĹbymâ, sĹowa i muzyka F. Guccini). O kim moĹźemy tak powiedzieÄ? O kim teraz moĹźemy tak powiedzieÄ?To zdanie uderzyĹo mnie z dwĂłch powodĂłw. Po pierwsze, uĹwiadamiam sobie, czym jest to coĹ istotnego dla mnie, poniewaĹź nie ma mnie, kiedy tego brakuje, a poznajÄ to po tym, Ĺźe âpozostajÄ tylko z moimi myĹlamiâ, jak mĂłwiÄ dalsze sĹowa piosenki Gucciniego. DrugÄ racjÄ jest to, Ĺźe owa istotna rzecz musi byÄ obecna teraz. JeĹli nie ma jej teraz, to nie ma takĹźe mnie. Wydaje mi siÄ, Ĺźe to jest jedyne kryterium, by rozpoznaÄ to, co istotne, do czego ponownie wezwaĹ nas PapieĹź w swoim przesĹaniu na Meeting w Rimini: obecnoĹÄ, ktĂłra mnie czyni; rozpoznajÄ jÄ , poniewaĹź kiedy jej nie ma, nie ma takĹźe mnie, po prostu mnie nie ma. I tu od razu widaÄ, Ĺźe w grÄ wchodzi nie kwestia spĂłjnoĹci, ale przynaleĹźnoĹci do obecnoĹci, bez ktĂłrej mnie nie ma. Co jednak sprawia, Ĺźe jesteĹmy? Co sprawia, Ĺźe jesteĹmy teraz, w tym kontekĹcie historycznym, w ktĂłrym przychodzi nam ĹźyÄ? I nie ma takiej rzeczy, ktĂłra mogĹaby uniemoĹźliwiÄ doĹwiadczenie w naszym Ĺźyciu tego, o czym opowiada Giorgio Gaber w piosence, ktĂłrÄ sĹyszeliĹmy na poczÄ tku (âNielogiczna radoĹÄâ, sĹowa A. Luporini, muzyka G. Gaber). MogÄ byÄ âsamotnyâ, gdziekolwiek, âna autostradzieâ, o kaĹźdej porze, âw pierwszych promieniach porankaâ, majÄ c wrÄcz ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe âwszystko zmierza ku zniszczeniuâ, ale Ĺźe âwystarczyÄ mi moĹźe cokolwiek / moĹźe jakiĹ malutki przebĹysk / przeĹźytego juĹź klimatu / [...]. / I jest mi dobrzeâ. Wystarczy jednak, by rzeczywistoĹÄ, jakiĹ fragment rzeczywistoĹci, cokolwiek, weszĹo w horyzont naszego âjaâ poprzez jakÄ Ĺ okolicznoĹÄ, aby to mnie przebudziĹo i umoĹźliwiĹo doĹwiadczenie jakiegoĹ dobra; dobra tak zaskakujÄ cego, Ĺźe wydaje siÄ ono niemal snem, Ĺźe niemal przyprawia nas o âzawstydzenieâ. OczywistoĹÄ jednak narzuca siÄ: nie mogÄ zaprzeczyÄ, Ĺźe âjest mi dobrze / wĹaĹnie teraz, wĹaĹnie tutaj, / ale przecieĹź to nie moja wina, / jeĹli to mi siÄ przytrafiaâ. To tak jakby rzeczywistoĹÄ, chwilÄ wczeĹniej, zanim zaczniemy siÄ przed niÄ broniÄ, zanim zaczniemy wznosiÄ przeciwko niej mury, zdoĹaĹa wniknÄ Ä w ludzkie âjaâ, czyniÄ c je sobÄ âwĹaĹnie teraz, wĹaĹnie tutajâ. I odnajdujÄ w sobie owÄ ânielogicznÄ radoĹÄâ. Faktycznie, wydaje siÄ zupeĹnie nieproporcjonalne to, Ĺźe âcoĹ nieznaczÄ cego / moĹźe jakiĹ malutki przebĹysk / przeĹźytego juĹź klimatuâ moĹźe wnieĹÄ w Ĺźycie owÄ radoĹÄ. âJakaĹ nielogiczna radoĹÄ, / ktĂłrej przyczyny nie znam / i nie wiem, czym ona jestâ, a przecieĹź tak bardzo jest realna, choÄ zarazem tajemnicza. Gdyby jednak nie byĹa tak realna, to nie mogĹoby siÄ wydarzyÄ to, o czym Gaber mĂłwi dalej: âI to tak, jakbym niespodzianie / przyznaĹ sobie prawo / do przeĹźycia chwili obecnej [teraĹşniejszoĹci]â. CoĹ wkracza w Ĺźycie i czyni mnie obecnym w teraĹşniejszoĹci âwĹaĹnie teraz, wĹaĹnie tutajâ. CoĹ nieznaczÄ cego, co porywa mnie tak bardzo, Ĺźe stajÄ siÄ obecny dla samego siebie. I jestem w peĹni scalony, obecny, kiedy ty jesteĹ. Trudno znaleĹşÄ innÄ piosenkÄ, ktĂłra lepiej oddawaĹaby sens dziesiÄ tego rozdziaĹu ZmysĹu religijnego. Ludzkie âjaâ, zdajÄ c sobie sprawÄ z nieuchronnej obecnoĹci rzeczywistoĹci, âobudzone w swym istnieniu â powiada ksiÄ dz Giussani â przez obecnoĹÄ, atrakcyjnoĹÄ i zdumienie [przez rzeczywistoĹÄ] jest wdziÄczne i radosneâ (ZmysĹ religijny, Pallottinum, PoznaĹ 2000, s. 168), i czuje siÄ dobrze. Kto nie pragnÄ Ĺby czegoĹ takiego kaĹźdego poranka, w kaĹźdej chwili Ĺźycia? Takiej chwili peĹni, w ktĂłrej czĹowiek czuje siÄ zaskoczony, jak wielokrotnie sami mogliĹmy tego doĹwiadczyÄ. W tym najprostszym, podstawowym doĹwiadczeniu, bÄdÄ cym w zasiÄgu kaĹźdego, w kaĹźdym momencie, w kaĹźdym miejscu i w kaĹźdej okolicznoĹci, tutaj wĹaĹnie jest caĹa metoda. ObecnoĹÄ, ktĂłra mnie czyni. Ĺťadne moje starania nie sÄ w stanie daÄ mi tego, co wĹaĹnie daje owa chwila. Nie ma innego kryterium, by rozpoznaÄ to, co istotne. A widaÄ to, Ĺźe jest czymĹ istotnym, poniewaĹź czyni mnie w peĹni obecnym, natomiast kiedy tego brakuje, nie ma mnie, po prostu mnie nie ma! Jestem, zaledwie siÄ pojawia i jestem zadowolony, doĹwiadczam owej ânielogicznej radoĹciâ, âwĹaĹnie teraz, wĹaĹnie tutajâ, co czyni mnie zdolnym, by ĹźyÄ chwilÄ obecnÄ . Kiedy jednak ta metoda nie jest decydujÄ ca, âcóş za gorycz, miĹoĹci moja, / widzieÄ rzeczy takimi, / jak ja je widzÄâ [nie w tym rzecz, by zmieniĹa siÄ rzeczywistoĹÄ, zmienia siÄ sposĂłb widzenia rzeczy] [...] // Cóş za rozczarowanie [...] / przeĹźywaÄ Ĺźycie z takim sercem [nieraz skurczonym] / i nie chcieÄ niczego zagubiÄâ, (âWciÄ Ĺź kochaÄâ, sĹowa i muzyka C. Chieffo), widzÄ c rĂłwnoczeĹnie, Ĺźe wszystko przecieka ci przez palce. Ale to Ĺatwo zmieniÄ: âWystarczyĹoby tylko staÄ siÄ ponownie jak dzieci, i pamiÄtaÄ⌠/ pamiÄtaÄ, Ĺźe wszystko jest dane, Ĺźe wszystko jest nowe / i wyzwoloneâ. WystarczyĹoby zrozumieÄ, Ĺźe naszÄ pierwszÄ aktywnoĹciÄ jest swoista biernoĹÄ, jest niÄ akceptacja, przyjÄcie, uznanie tego, Ĺźe wszystko jest dane. I wystarcza jakiĹ przebĹysk, by mĂłc powiedzieÄ, Ĺźe wszystko jest dane, a do tego nie trzeba niczego wyjÄ tkowego. WystarczyĹby maleĹki przebĹysk, poniewaĹź kaĹźda, nawet najmniejsza, rzecz potwierdza, Ĺźe istnieje coĹ innego. âOto nasza metoda â powiada ksiÄ dz Giussani w ostatnim tomie Ekip In cammino (âW drodzeâ) â by wyjaĹniÄ problem czĹowieka jako istoty religijnej â bÄdÄ cy najgĹÄbszym i najpeĹniejszym problemem czĹowieka â konieczne jest nade wszystko to, by relacjÄ miÄdzy czĹowiekiem a majÄ cÄ swĂłj poczÄ tek rzeczywistoĹciÄ , uczyniÄ osobistym doĹwiadczeniem (In cammino. 1992â1998, Bur, Milano 2014, s. 316). Wszyscy w pewnych wyjÄ tkowych momentach przeĹźyliĹmy tego rodzaju doĹwiadczenie, ale pytamy: jak moĹźe siÄ to staÄ czymĹ trwaĹym? W jaki sposĂłb relacjÄ miÄdzy czĹowiekiem a majÄ cÄ swĂłj poczÄ tek rzeczywistoĹciÄ uczyniÄ trwaĹym osobistym doĹwiadczeniem? I to wĹaĹnie tutaj pojawia siÄ problem drogi. Faktycznie, bez podjÄcia drogi nawet po wyjÄ tkowych momentach moĹźna popaĹÄ w pewnÄ rutynÄ i wszystko na nowo moĹźe staÄ siÄ pĹytkie, zaniedbane, zredukowane. NaleĹźymy do Ruchu, by wspĂłlnie przemierzaÄ tÄ drogÄ, by siÄ na tej drodze wzajemnie wspomagaÄ. Za kaĹźdym razem, kiedy siÄ spotykamy, jak mĂłwiĹ wczeĹniej Davide, czynimy to, by nadal tÄ drogÄ podÄ ĹźaÄ, ze wzglÄdu na jej smak, poniewaĹź bez kroczenia drogÄ , to znaczy bez wychowania, ta metoda nie stanie siÄ osobistym doĹwiadczeniem, czyli nie stanie siÄ moja. RzeczywistoĹÄ jest obecna, staje wobec nas wszystkich, ale nie jest moja. W tym miejscu naleĹźy podjÄ Ä pytanie, jakie postawiliĹmy sobie minionego lata: âCzego szukacieâ? Szukanie jest cechÄ kogoĹ, kto jest w drodze. Ale powiedzieliĹmy sobie: nie traktujmy tego pytania jako czegoĹ z gĂłry oczywistego. MoĹźemy bowiem naleĹźeÄ do Ruchu, byÄ tutaj fizycznie i niczego juĹź nie szukaÄ, moĹźemy byÄ tutaj i pozostawaÄ niewzruszonymi, zablokowanymi; a widaÄ to, kiedy zamiast owej ânielogicznej radoĹciâ w Ĺźyciu przewaĹźa narzekanie. To niesamowite, Ĺźe te wszystkie doĹwiadczenia, jakimi Ĺźyjemy, sÄ podobne do doĹwiadczenia jakiejkolwiek osoby, ktĂłra do czegoĹ przynaleĹźy. Wspomniany juĹź Gaber, w innej piosence, âKtoĹ byĹ komunistÄ â, przytacza bardzo dĹugÄ listÄ powodĂłw, dla ktĂłrych ktoĹ staĹ siÄ komunistÄ : jeden potrzebowaĹ âjakiegoĹ bodĹşcaâ, ktoĹ inny odczuwaĹ âpotrzebÄ jakiejĹ innej moralnoĹciâ, âpotrzebÄ zmiany rzeczyâ lub jakiegoĹ âporywuâ itd. Czego ktoĹ szukaĹ w przynaleĹźnoĹci do partii? Czego pragnÄ Ĺ? PragnÄ Ĺ przezwyciÄĹźenia owego dualizmu, ktĂłry i my bardzo czÄsto odkrywamy w sobie. âByĹ jakby dwiema osobami w jednej â powiada dalej Gaber. â Z jednej strony osobisty codzienny trud, z drugiej zaĹ sens przynaleĹźnoĹci do rasy, ktĂłra chciaĹa podrywaÄ do lotu, by naprawdÄ zmieniÄ Ĺźycieâ (âKtoĹ byĹ komunistÄ â, G. Gaber i A. Luporini). Owa przynaleĹźnoĹÄ miaĹa na celu jedno: zmieniÄ Ĺźycie, to âĹźycie, ktĂłre Ĺcina z nĂłgâ (C. Pavese, Dialoghi con Leucò, Einaudi, Torino 1947, s. 166). A potem, z upĹywem czasu, po latach przynaleĹźnoĹci moĹźe pojawiÄ siÄ dramatyczne pytanie: âA teraz?â. A teraz? PrzynaleĹźnoĹÄ do czegokolwiek â chcÄ c nie chcÄ c â potrzebuje przejĹÄ przez weryfikacjÄ codziennego trudu. Czy owa przynaleĹźnoĹÄ [do partii] byĹa w stanie odpowiedzieÄ na wyzwania Ĺźycia, na owo pragnienie zmiany? Zaskakuje uczciwoĹÄ Gabera w zaakceptowaniu wyniku weryfikacji: âA teraz?â. Nawet teraz czuje siÄ jakby rozdarty na dwie czÄĹci: z jednej strony to czĹowiek w coĹ wĹÄ czony, pokornie mierzÄ cy siÄ z ponuroĹciÄ codziennych przeĹźyÄ, z drugiej zaĹ niczym mewa, bez najmniejszej chÄci wzbijania siÄ do lotu, poniewaĹź jej marzenie jakoĹ siÄ skurczyĹo. Dwa nieszczÄĹcia w jednym ciele (âKtoĹ byĹ komunistÄ â, G. Gaber i A. Luporini). Jak widzicie, nie kaĹźda przynaleĹźnoĹÄ rozwiÄ zuje problemy Ĺźycia. Podobnie teĹź nie kaĹźdy sposĂłb przeĹźywania prawdziwej przynaleĹźnoĹci rozwiÄ Ĺźe sprawÄ dualizmu. I tak wciÄ Ĺź na nowo jawi siÄ problem jednoĹci Ĺźycia. Nie zdoĹamy go rozwiÄ zaÄ, potwierdzajÄ c przynaleĹźnoĹÄ na poziomie sĹownym; podobnie jak nie damy sobie rady, podkreĹlajÄ c przynaleĹźnoĹÄ tylko wysiĹkiem woli. MoĹźemy bowiem doĹwiadczaÄ w sobie jeszcze gĹÄbszego rozdziaĹu pomiÄdzy âponuroĹciÄ codziennych przeĹźyÄâ a âmewÄ bez najmniejszej chÄci wzbijania siÄ do lotuâ. My, ktĂłrzy przynaleĹźymy do rzeczywistoĹci Ruchu, borykamy siÄ z tym samym problemem. I tak jak bycie komunistÄ musiaĹo przejĹÄ przez weryfikacjÄ historii, takĹźe my przechodzimy weryfikacjÄ wiary w obliczu wyzwaĹ codziennoĹci i historii. A teraz? âW naszej grupie Bractwa (ale sĹyszaĹem o tym samym problemie takĹźe w innych grupach) â napisaĹ ktoĹ z was â czÄsto czymĹ trudnym okazuje siÄ realizowanie owej braterskiej przyjaĹşni, ktĂłra pozwala wspĂłĹdzieliÄ doĹwiadczenia kaĹźdego w taki sposĂłb, aby moĹźna byĹo potem wydaÄ wspĂłlny osÄ d, a zatem, aby grupa mogĹa byÄ uĹźyteczna dla wszystkich, aby mĂłc na nowo odnajdywaÄ owe ÂŤniebiaĹskie oczyÂť w naszym Ĺźyciu. Zamiast wiÄc szukaÄ pomocy braterskiej w tym wzglÄdzie, ograniczamy siÄ do komentarzy o nieco intelektualnym zabarwieniu. Koniec koĹcĂłw jednak pozostaje tylko nasz brak satysfakcji i zadajemy sobie pytanie o to, co naleĹźy robiÄ, tak jakby rozwiÄ zanie mogĹo byÄ poza namiâ. Jak widzicie, nie kaĹźdy sposĂłb przeĹźywania przynaleĹźnoĹci jest satysfakcjonujÄ cy. ZastÄpowanie doĹwiadczenia komentarzami nie pomaga w odnalezieniu owych âniebiaĹskich oczuâ. PowiedziaĹ to nam duĹźo wczeĹniej ksiÄ dz Giussani: âWiara, ktĂłra nie moĹźe byÄ odszukana i znaleziona w bieĹźÄ cych doĹwiadczeniach, potwierdzona przez nie, uĹźyteczna w wypracowaniu odpowiedzi na bieĹźÄ ce wymagania [...], nie byĹaby wiarÄ bÄdÄ cÄ w stanie oprzeÄ siÄ Ĺwiatu, w ktĂłrym wszystko, wszystko, [...] zdaje siÄ jej przeciwstawiaÄ (Ryzyko wychowawcze, JednoĹÄ, Kielce 2002, s.18). To jest wĹaĹnie ryzyko, ktĂłremu ulegamy, ĹźyjÄ c przynaleĹźnoĹciÄ , ktĂłra nie odpowiada na wymogi Ĺźycia. Robi wraĹźenie uczciwoĹÄ, z jakÄ sam Gaber w kolejnej piosence, zatytuĹowanej âPragnienieâ, przyznaje, Ĺźe âbez sensu jest [ciÄ gĹe] wyliczanie problemĂłw / i wymyĹlanie nowych imion [âkomentarze o nieco intelektualnym zabarwieniuâ, jak pisaĹ nasz przyjaciel] / w naszym regresie, / ktĂłrego siÄ nie powstrzyma tylko sĹĂłw potokiem. // I na cóş miĹoĹÄ / skoro tym, czego nam brak, / jest wĹaĹnie pragnienieâ (âPragnienieâ, G. Gaber i A. Luporini). Dramatyczne! Nie powstrzymamy zatem regresu naszym plotkowaniem czy naszymi dyskusjami bÄ dĹş teĹź lawinÄ naszych komentarzy, poniewaĹź to wszystko wĹaĹnie jest jego przejawem. JeĹli brakuje pragnienia, jeĹli brakuje tego, co jest motorem Ĺźycia â poniewaĹź âpragnienie â jak mĂłwi Gaber â jest prawdziwym bodĹşcem wewnÄtrznym / [...] jedynym motorem / ktĂłry Ĺwiat poruszaâ â to, kto w nas je obudzi? JeĹli nasze bycie razem nie sĹuĹźy odnajdywaniu âniebiaĹskich oczuâ, pozwalajÄ cych nam nadal podrywaÄ siÄ do lotu, to kto moĹźe sprawiÄ, byĹmy byli tak obecni w teraĹşniejszoĹci, by obudziÄ caĹÄ naszÄ nostalgiÄ? Zawsze pozostawaĹem pod wielkim wraĹźeniem myĹli, Ĺźe pierwszym darem otrzymanym od ksiÄdza Giussaniego byĹo to, Ĺźe mogĹem widzieÄ, iĹź on nie baĹ siÄ mĂłwiÄ o tym, czym wszyscy ĹźyliĹmy, a co czÄsto wstydliwie ukrywaliĹmy nawet przed sobÄ . My moĹźemy patrzeÄ temu w twarz, mĂłwiÄ o tym, rzucaÄ wyzwanie wyĹÄ cznie mocÄ tego, co sami otrzymaliĹmy. Dlatego kaĹźdy z nas, po latach przynaleĹźnoĹci do Ruchu, musi zobaczyÄ, w jakiej sytuacji siÄ znajduje: czy jest âmewÄ bez najmniejszej chÄci wzbijania siÄ do lotuâ, czy teĹź nadal odnajduje w sobie pragnienie latania (poniewaĹź pragnienie jest motorem, ktĂłry wszystko porusza), ze ĹwiadomoĹciÄ , Ĺźe nie tylko â mĂłwiÄ c wraz z Eliotem â ânie straciĹ Ĺźycia, ĹźyjÄ câ, ale Ĺźe ĹźyjÄ c, je odzyskuje. Dlatego pytanie o to, czy nadal szukamy, czy teĹź juĹź siÄ zatrzymaliĹmy, nie jest absolutnie banalne.
PAN NAS NIE OPUĹCIĹ NiezaleĹźnie od tego, w jakim punkcie drogi siÄ znajdujemy, niezaleĹźnie od tego, w jakim momencie drogi jest kaĹźdy z nas, czy przechodzi jakiĹ trudny czas bÄ dĹş przeĹźywa chwile radoĹci, raz jeszcze dzisiaj sĹyszymy od PapieĹźa w jego przesĹaniu na Meeting, z caĹkowitÄ nowoĹciÄ tego przesĹania, Ĺźe âPan BĂłg nie pozostawiĹ nas samym sobie [czy to z ponuroĹciÄ naszych codziennych przeĹźyÄ, czy byciem âmewÄ bez najmniejszej chÄci wzbijania siÄ do lotuâ], nie zapomniaĹ o nas. W czasach staroĹźytnych wybraĹ jednego czĹowieka, Abrahama, i wyprawiĹ go w drogÄ do ziemi, ktĂłrÄ mu obiecaĹ. A gdy nadeszĹa peĹnia czasĂłw, wybraĹ mĹodÄ kobietÄ, DziewicÄ MaryjÄ, by staÄ siÄ ciaĹem i zamieszkaÄ poĹrĂłd nas. Nazaret byĹ naprawdÄ maĹo znaczÄ cÄ wioskÄ , ÂŤperyferiÄ Âť w wymiarze zarĂłwno politycznym, jak i religijnym; ale wĹaĹnie na nie spojrzaĹ BĂłg, aby wypeĹniÄ swĂłj plan miĹosierdzia i wiernoĹciâ (Franciszek, PrzesĹanie na Meeting PrzyjaĹşni miÄdzy Narodami, 24â30 sierpnia 2014). Dla nas tym miejscem, przez ktĂłre Tajemnica kontynuuje swĂłj preferencyjny wybĂłr wobec nas â dobrze o tym wiemy â jest nasz charyzmat, miejsce, w ktĂłrym Pan nie przestaje okazywaÄ nam swojego miĹosierdzia. I to jest wĹaĹnie to miejsce, w ktĂłrym On nadal nas wzywa przez kaĹźdy gest, kaĹźde sĹowo, poprzez róşne starania. âDrogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, ÂŤnie ma mnie, kiedy nie ma ciebieÂť â napisaĹ do mnie ktoĹ, gdy tylko poznaĹ tytuĹ tegorocznego Dnia Inauguracji. â Dzisiaj dotarĹo do mnie, Ĺźe tak wĹaĹnie dzieje siÄ ze mnÄ . Kiedy Chrystus jest obecny w zasiÄgu mojego spojrzenia, mojego dnia, wĂłwczas ÂŤĹźyjÄÂť. ĹťyjÄ takĹźe wtedy, gdy caĹymi tygodniami jestem w podróşy, daleko od mojej rodziny i od moich dzieci. ĹťyjÄ, zmieniajÄ c strefÄ czasowÄ , Ĺóşko, w trudzie pracy. ĹťyjÄ dziÄki ÂŤpamiÄciÂť o Chrystusie, ktĂłry staje przede mnÄ na róşne sposoby â te same, ktĂłre ty niedawno przypomniaĹeĹ: sakramenty, Jutrznia, telefon, SzkoĹa WspĂłlnoty, spotkanie, nawet Ĺwiadectwo zĹoĹźone podczas Meetingu i oglÄ dniÄte nastÄpnie na You Tube⌠TakĹźe gesty, ktĂłre do niedawna uwaĹźaĹem za dewocyjne, teraz â dociera to do mnie â sÄ dla mnie darem rzeczywistego towarzystwa i kocham je. PamiÄÄ o Chrystusie jest tym, co rozĹwietla wszystko, zarĂłwno najprostsze, jak i najtrudniejsze chwile. Lecz jeĹli Chrystus nie jest mojÄ pamiÄciÄ , mnie naprawdÄ nie ma. Jego nieobecnoĹÄ jest Ĺmiertelnym ciÄĹźarem, jak to miaĹo miejsce w ostatnim tygodniu: mimo Ĺźe byĹem w domu, nic nie wystarczaĹo, by uchroniÄ mnie przed trudami Ĺźycia. W tych kilku linijkach chcÄ ci powiedzieÄ, jak bardzo oczekujÄ na jutrzejszy dzieĹ. NaprawdÄ nie ma mnie, kiedy nie ma Ciebieâ. Rzecz w tym, jak kaĹźdy z nas odpowiada na ten historyczny sposĂłb, poprzez ktĂłry Tajemnica okazuje miĹosierdzie wzglÄdem naszej nicoĹci. I z pewnoĹciÄ to nie jakaĹ formalna przynaleĹźnoĹÄ bÄdzie w stanie oĹźywiÄ w nas chÄÄ latania, ale tylko realne pĂłjĹcie za. JedynÄ moĹźliwoĹciÄ , aby nadal szukaÄ, aby przebudziÄ pragnienie, jest pĂłjĹcie za. âKorzystam z okazji, aby ci podziÄkowaÄ za Rekolekcje Bractwa w Rimini 2014 roku, poniewaĹź w tamtych dniach sprawiĹeĹ, Ĺźe odrodziĹo siÄ we mnie pragnienia wobec wszystkiego (zaryzykujÄ stwierdzenie, Ĺźe⌠przywrĂłciĹeĹ mi Ĺźycie). Zanim ciebie poznaĹem, przed spotkaniem z tobÄ , redukowaĹem wszystko i wszystkich. ChrzeĹcijaĹstwo sprowadzaĹem do dawania dobrego przykĹadu, ale potem nie dawaĹem rady, a zatem byĹem ciÄ gle niezadowolony i pozbawiony Ĺaski BoĹźej, bĹÄ kaĹem siÄ sam i w samotnoĹci, niczym wĹĂłczÄga niemajÄ cy Ĺźadnego celu. BaĹem siÄ wrÄcz przebywaÄ sam⌠Jednak w tamtych dniach w Rimini obudziĹeĹ w gĹÄbi mnie samego dar Jego obecnoĹci i czujÄ, Ĺźe nic i nikt nie moĹźe mnie zatrzymaÄ⌠CzujÄ Ĺźycie, ktĂłre wybucha w moim sercuÂť, jak ĹpiewaĹ Chieffo. NaprawdÄ bardzo ci dziÄkujÄ! Po rekolekcjach w Rimini, gdy powrĂłciĹem do normalnego codziennego Ĺźycia, zakopaĹem siÄ w pracy nad Rekolekcjami i coĹ zaczyna kieĹkowaÄ: czujÄ siÄ bardziej zadowolony, zagĹÄbiam siÄ coraz bardziej w lekturÄ tekstu, docieram do jego gĹÄbi i jakiĹ promyk nadziei zaczyna rozĹwietlaÄ moje ciemnoĹci. Jestem innÄ osobÄ , za co dziÄkujÄ Bogu, poniewaĹź teraz, w przeciwieĹstwie do minionych lat, kiedy czekaĹem na cud, odnajdujÄ smak w kaĹźdym kroku drogi, ktĂłry muszÄ na niej postawiÄ, w radoĹci i w bĂłluâ. Spotkanie z ObecnoĹciÄ , ktĂłra mnie czyni, mĂłwiÄ c za ksiÄdzem Giussanim, âprzywraca do Ĺźycia osobowoĹÄ, pozwala postrzegaÄ lub postrzegaÄ na nowo, odkrywaÄ poczucie godnoĹci, godnoĹci wĹasnej osobowoĹci. A poniewaĹź osobowoĹÄ ludzka skĹada siÄ z inteligencji i uczuciowoĹci oraz wolnoĹci, w tym spotkaniu inteligencja otwiera siÄ z nowÄ ciekawoĹciÄ , z nowÄ wolÄ prawdy, z pragnieniem nowej szczeroĹci, z pragnieniem poznania rzeczywistoĹci takÄ , jaka ona naprawdÄ jest; i ludzkie ÂŤjaÂť zaczyna drĹźeÄ z miĹoĹci do tego, co istnieje, z miĹoĹci do Ĺźycia, do samego siebie, z takÄ miĹoĹciÄ do innych, jakiej nie miaĹ wczeĹniej. I w ten sposĂłb moĹźna powiedzieÄ: rodzi siÄ osobowoĹÄâ (In cammino. 1992â1998, dz. cyt., s. 184â185). Ale czym jest to pĂłjĹcie za? Czy jest ono formalnÄ przynaleĹźnoĹciÄ , werbalnym powtarzaniem sĹusznych i prawdziwych definicji, czy teĹź â jak mĂłwi ksiÄ dz Giussani â doĹwiadczeniem prawdziwych rzeczy? TakĹźe tutaj Tajemnica okazaĹa nam swoje wielkie miĹosierdzie przez to, Ĺźe daĹa nam wszystko, co konieczne, aby odpowiedzieÄ, na czym polega pĂłjĹcie za, poĹwiadczajÄ c to Ĺźyciem ksiÄdza Giussaniego, aby nikt nie czuĹ siÄ zdezorientowany, lecz dostaĹ do rÄki narzÄdzie do poznania tego, co znaczy pĂłjĹcie za (a zatem, by zdecydowaÄ, czy pĂłjĹÄ za czy teĹź nie); Tajemnica wskazaĹa nam drogÄ, ktĂłra pozwala nam dotrzeÄ do tego, aby rzeczy prawdziwe staĹy siÄ nasze i aby osiÄ gnÄ Ä owÄ jednoĹÄ Ĺźycia, ktĂłrej wszyscy pragniemy. Alternatywa bowiem jest jasna: albo przynaleĹźnoĹÄ formalna, stowarzyszeniowa, organizacyjna, ktĂłra jednak nie powstrzyma regresu naszego Ĺźycia, albo [przynaleĹźnoĹÄ] jako pĂłjĹcie za, tak jak ono zostaĹo opisane przez ksiÄdza Giussaniego â ileĹź razy bÄdziemy musieli to sobie jeszcze powtĂłrzyÄ, aby przejĹÄ od zamiaru do doĹwiadczenia! âPĂłjĹcie za kimĹ jest pragnieniem przeĹźycia [wĹaĹnie przeĹźycia!] na nowo doĹwiadczenia osoby, ktĂłra ciÄ sprowokowaĹa [przeĹźyÄ na nowo doĹwiadczenie!] i prowokuje ciÄ swojÄ obecnoĹciÄ w Ĺźyciu wspĂłlnoty, jest dÄ Ĺźeniem, by staÄ siÄ nie jak tamta osoba w jej konkretnoĹci peĹnej ograniczeĹ, lecz jak owa osoba w jej wartoĹci, ktĂłrej siÄ powierza i ktĂłra ostatecznie ocala jej oblicze ubogiego czĹowieka; jest pragnieniem udziaĹu w Ĺźyciu tej osoby, w ktĂłre wprowadziĹo ciÄ CoĹ Innego, i wĹaĹnie owemu Innemu siÄ poĹwiÄcasz, do Niego dÄ Ĺźysz, do Niego chcesz przylgnÄ Ä poprzez tÄ drogÄâ (Il rischio educativo,SEI, Torino 1995, s. 64). PrzeĹźywanie doĹwiadczenia kogoĹ innego nie jest formalnym powtarzaniem bÄ dĹş udziaĹem w jakimĹ stowarzyszeniu. MiÄdzy tymi sprawami jest ogromna przepaĹÄ! W pierwszym przypadku czĹowiek nie powstrzyma procesu cofania siÄ, nie obudzi pragnienia, nie przypnie sobie skrzydeĹ, by lataÄ, w drugim przypadku osoba jest coraz bardziej zafascynowana, staje siÄ coraz bardziej sobÄ . âCzytajÄ c ponownie Spotkanie pytaĹ z Rekolekcji Bractwa â pisze ktoĹ z was â przeĹźywam na nowo prowokacyjne i zarazem wyzwalajÄ ce uderzenie z twojej pierwszej odpowiedzi. Ja, ktĂłry naleĹźÄ do tak zwanych weteranĂłw Ruchu (mam 60 lat), czujÄ, Ĺźe to jest decydujÄ cy punkt, by zaczÄ Ä od nowa, jak to miaĹo miejsce od samego poczÄ tku objÄcia przez ciebie prowadzenia Ruchu, owa odpowiednioĹÄ bÄdÄ ca wyzwaniem, ktĂłra prowadzi mnie bezpoĹrednio do czasĂłw, kiedy jako czternastolatek odkryĹem Ruch, ktĂłry staĹ siÄ drogÄ zbawienia dla mojego Ĺźycia. W obliczu tych, ktĂłrzy narzekajÄ , czujÄ siÄ jak Ĺlepy od urodzenia stajÄ cy wobec zarzutĂłw faryzeuszĂłw: ÂŤMĂłwicie, Ĺźe to nie jest w porzÄ dku, tymczasem ja, idÄ c za, odnajdujÄ sens spotkania z Ruchem, jego ĹwieĹźoĹÄ, jego mĹodoĹÄ z nutkÄ ironii i z nieco wiÄkszÄ dojrzaĹoĹciÄ . Wydaje mi siÄ, Ĺźe to jest droga wolnoĹci i odzyskiwania ĹwiadomoĹci caĹkowicie nowej wiary: czy zatem miaĹbym przekreĹliÄ to wszystko, aby zrobiÄ miejsce obiekcjom? Tymczasem ja, idÄ c za Ruchem, widzÄ i oddycham, i tego nie moĹźecie mi odebraÄ, to jest faktÂťâ. KtoĹ na pytanie: âA teraz?â, majÄ c 60 lat, po ponad czterdziestu latach przynaleĹźnoĹci do Ruchu, moĹźe odpowiedzieÄ ze ĹwieĹźoĹciÄ , z oddechem, wolnoĹciÄ i ĹwiadomoĹciÄ caĹkowicie nowej wiary, ktĂłrej Ĺźadna obiekcja nie jest w stanie mu odebraÄ. Co pozwoliĹo, by ta nowoĹÄ w jego Ĺźyciu staĹa siÄ czymĹ trwaĹym? PĂłjĹcie za. Dlatego to wĹaĹnie na tym poziomie rozgrywa siÄ nieustannie nasze Ĺźycie: w pĂłjĹciu za charyzmatem albo teĹź nie, a metodÄ tego w syntetyczny sposĂłb opisuje pewne zdanie ksiÄdza Giussaniego, ktĂłre sobie czÄsto powtarzam: âTakĹźe definicja powinna wyraĹźaÄ zdobytÄ juĹź wiedzÄ, w przeciwnym wypadku byĹaby ona narzuceniem jakiegoĹ schematuâ (ChrzeĹcijaĹstwo jako wyzwanie. U ĹşrĂłdeĹ chrzeĹcijaĹskiego roszczenia, Pallottinum, PoznaĹ 2002, s. 94). Albo definicja jest osiÄ gniÄciem dokonanym we wĹasnym doĹwiadczeniu, albo jest narzuceniem jakiegoĹ schematu. StÄ d teĹź wybĂłr dokonuje siÄ pomiÄdzy tym, kto chce iĹÄ za kimĹ narzucajÄ cym jakiĹ schemat, a tym, kto chce iĹÄ za kimĹ, kto mu pomoĹźe osobiĹcie osiÄ gnÄ Ä treĹÄ definicji. Wspieranie osoby, by angaĹźowaĹa siÄ w takie zdobywanie, byĹo metodÄ stosowanÄ przez Jezusa. Nie ma innej moĹźliwoĹci. Ale jeĹli my nie rozumiemy, Ĺźe to jest bardzo waĹźne dla nas, to później nie bÄdziemy mieli ĹwiadomoĹci, Ĺźe tak samo postÄpujemy wobec innych: narzucamy im schematy. A poniewaĹź nierzadko sami zadowalamy siÄ powtarzaniem sobie definicji, dyskursu, dochodzimy do przekonania, Ĺźe takĹźe innym wystarczy narzuciÄ definicje albo, co gorsza, Ĺźe trzeba bombardowaÄ ich naszymi definicjami. Lecz jak dobrze wiemy z doĹwiadczenia, to wcale nie scala naszego Ĺźycia, nie sprawia, Ĺźe Ĺźycie staje siÄ moim dziÄki definicjom, ktĂłre znam; by osiÄ gnÄ Ä jednoĹÄ Ĺźycia, potrzebne jest doĹwiadczenie. StÄ d teĹź nie wiem, ile razy â odkÄ d tutaj jestem â powtarzaĹem to zdanie: âRzeczywistoĹÄ staje siÄ oczywista w doĹwiadczeniuâ, a takĹźe: âDoĹwiadczenie jest tym fenomenem, w ktĂłrym rzeczywistoĹÄ staje siÄ przeĹşroczysta i pozwala siÄ poznaÄâ (In cammino. 1992â1998, dz. cyt., s. 311, 250), ktĂłre jest fundamentalnym zdaniem ksiÄdza Giussaniego. Co zatem oznacza przeĹźywaÄ doĹwiadczenie kogoĹ innego? Co znaczy przeĹźywaÄ doĹwiadczenie ksiÄdza Giussaniego? O czym nam zaĹwiadczyĹ i co zaproponowaĹ jako realnÄ hipotezÄ wchodzenia w rzeczywistoĹÄ, aby byÄ ludĹşmi, aby nie zgubiÄ chÄci latania, aby byÄ ludĹşmi, ktĂłrzy nie przestajÄ szukaÄ, ludĹşmi, w ktĂłrych nie sĹabnie pragnienie? PosĹuchajmy znowu PapieĹźa, ktĂłry w przesĹaniu na Meeting zachÄca nas, âbyĹmy nigdy nie tracili kontaktu z rzeczywistoĹciÄ , a wrÄcz przeciwnie, byĹmy jÄ kochali. To rĂłwnieĹź jest czÄĹciÄ Ĺwiadectwa chrzeĹcijaĹskiego: wobec dominujÄ cej kultury, ktĂłra na pierwszym miejscu stawia pozory, to, co powierzchowne i chwilowe, jesteĹmy wezwani do wybierania i kochania rzeczywistoĹci. KsiÄ dz Giussani zostawiĹ nam to jako dziedzictwo i Ĺźyciowy program, kiedy stwierdziĹ: ÂŤJedynym warunkiem, aby zawsze i prawdziwie byÄ istotami religijnymi [czyli ludĹşmi], jest nieustanne intensywne przeĹźywanie rzeczywistoĹci. FormuĹÄ drogi ku znaczeniu rzeczywistoĹci jest przeĹźywanie jej bez wykluczania z niej czegokolwiek, to znaczy bez odrzucania lub zapominania czegokolwiek. Nie byĹoby bowiem czymĹ ludzkim, to znaczy rozumnym, branie pod uwagÄ doĹwiadczenia, ograniczajÄ c siÄ do jego powierzchni, do szczytu jego fali, nie zstÄpujÄ c w gĹÄ b jego porywuÂťâ (Franciszek, PrzesĹanie na Meeting PrzyjaĹşni miÄdzy Narodami, 24â30 sierpnia 2014). Tym przywoĹaniem PapieĹź na nowo daruje nam âterazâ ten program Ĺźycia, jaki ksiÄ dz Giussani zawsze nam proponowaĹ! A tym programem nie jest powtarzanie poprawnych definicji, ale jest nim wskazanie drogi, ktĂłrÄ wszyscy moĹźemy przemierzaÄ. Aby byÄ ludĹşmi, trzeba âciÄ gle intensywnie przeĹźywaÄ rzeczywistoĹÄâ (ZmysĹ religijny, dz. cyt., s. 173). Decyzja naleĹźy do kaĹźdego z nas.
WARTOĹÄ OKOLICZNOĹCI Lecz z czego skĹada siÄ rzeczywistoĹÄ? Z okolicznoĹci â jak mĂłwiĹ wczeĹniej Davide â z okolicznoĹci, poprzez ktĂłre Tajemnica nas wzywa, budzi nas, wychodzi nam naprzeciw, abyĹmy nie osĹabli, nie ulegli nicoĹci. WĹaĹnie dlatego ksiÄ dz Giussani zaprosiĹ nas do patrzenia na okolicznoĹci w sposĂłb niepozwalajÄ cy pozostawaÄ na powierzchni. OkolicznoĹci bowiem sÄ sposobem, w jaki Tajemnica nas wzywa, wyrywa nas z nicoĹci, okazuje nam swojÄ preferencjÄ. Dlatego mĂłwi do nas, ponownie, w ZmyĹle religijnym: âCzĹowiek, racjonalne Ĺźycie czĹowieka,powinno byÄ zawieszone w chwili, w kaĹźdej chwili zwiÄ zane z tym znakiem tak pozornie ulotnym, przypadkowym, jakim sÄ okolicznoĹci, przez ktĂłre Ăłw nieznany ÂŤpanÂť mnie wiedzie, przywoĹuje do swojego planuâ. To nie jest proĹba o definicjÄ, ale odpowiedĹş na pewnÄ prowokacjÄ. Te zaĹ okolicznoĹci â ksiÄ dz Giussani podnosi poprzeczkÄ! â mogÄ byÄ â[niekiedy] znakiem zamazanym [trud Ĺźycia, bieda codziennego Ĺźycia, dramatyczne sytuacje, rzeczy pozornie nieludzkie], ciemnym, tak nieprzejrzystym, tak pozornie przypadkowym, jak nastÄpowanie po sobie okolicznoĹci: poczucie jakby siÄ byĹo na Ĺasce i nieĹasce nurtu rzeki, ktĂłry porywa nas to tu, to tamâ. To jest jednak sposĂłb, w jaki Tajemnica wzywa mnie, abym nie ulegĹ nicoĹci. âA powiedzenie ÂŤtakÂť w kaĹźdej chwili, nie widzÄ c niczego, poddajÄ c siÄ po prostu naporowi okolicznoĹci: to jest pozycja przyprawiajÄ ca o zawrĂłt gĹowyâ (ZmysĹ religijny, dz. cyt., s. 211). Z tego powodu wielokrotnie ogarnia nas lÄk i cofamy siÄ przed wyzwaniem. A tymczasem jakie on daje nam Ĺwiadectwo! âMam nadziejÄ, Ĺźe moje Ĺźycie â mĂłwiĹ nam ksiÄ dz Giussani â potoczyĹo siÄ zgodnie z tym, czego BĂłg siÄ po nim spodziewaĹ. MoĹźna powiedzieÄ, Ĺźe rozegraĹo siÄ ono w znaku pilnej potrzeby, poniewaĹź kaĹźda okolicznoĹÄ, co wiÄcej, kaĹźdy moment w moim sumieniu byĹ poszukiwaniem chwaĹy Chrystusaâ (Don Giussani: âIo sono zero, Dio è tuttoâ, wywiad przeprowadzony przez D. Boffo, âAvvenireâ, 13 paĹşdziernika 2002, s. 3). Dla niego bowiem âĹźycie jest zbieĹźne z tym, co ciÄ dotyka, co ciebie wzywa, prowokuje, i dlatego nie ma Ĺźycia bez zadaniaâ. W jaki sposĂłb dotyka ciÄ Ĺźycie? âDotyka ciÄ jako rzeczywistoĹÄ [rzeczywistoĹÄ, ktĂłra kwestionuje twojÄ wolnoĹÄ] i pobudza ciÄ nieustannie do wspĂłĹpracy, do zaangaĹźowania, czyli do pewnego zadaniaâ. Przyjaciele, to jest wĹaĹnie to, za czym musimy iĹÄ. I to jest wĹaĹnie to, przez co Tajemnica nas wzywa. Kto jednak moĹźe domagaÄ siÄ od nas tego rodzaju pĂłjĹcia za? Tylko BĂłg. Tylko Ten, ktĂłry nas powoĹuje. StÄ d teĹź zasadniczÄ kwestiÄ jest zrozumienie, w jaki sposĂłb BĂłg nas wzywa, poniewaĹź w przeciwnym razie mĂłwimy o Bogu w sposĂłb abstrakcyjny, wyrzucamy Go z rzeczywistoĹci, spychamy tam, gdzie nam siÄ wydaje, Ĺźe powinien byÄ, i w ten sposĂłb patrzymy na rzeczywistoĹÄ, jak mĂłwi PapieĹź, pozostajÄ c na powierzchni, nie rozpoznajemy, Ĺźe jesteĹmy wezwani, by odpowiadaÄ Jemu poprzez okolicznoĹci. Ale ksiÄ dz Giussani wychowaĹ nas do rozpoznawania ich i do patrzenia na nie takimi, jakimi one sÄ : sposĂłb, w jaki BĂłg ciÄ powoĹuje, moĹźe byÄ czymĹ absolutnie banalnym (pierwszy brzask) albo niejasnÄ okolicznoĹciÄ , niekiedy maĹo przejrzystÄ , ale to jest tak, jakby Tajemnica chciaĹa nam powiedzieÄ: âZobacz, Ĺźe ten sposĂłb, ktĂłrego nie rozumiesz, ktĂłry wydaje ci siÄ niejasny, jest tym znakiem, przez ktĂłry Ja wszystko czyniÄ, budujÄ twoje Ĺźycie, pozwalam ci dojrzewaÄ, sprawiam, Ĺźe stajesz siÄ sobÄ , Ĺźe jesteĹ scalony, budzÄ twoje pragnienie, sprawiam, Ĺźe jesteĹ obecny w teraĹşniejszoĹciâ. To niesamowite, kiedy ktoĹ podejmuje ten zamysĹ! âNajdroĹźszy ksiÄĹźe CarrĂłnie, piszÄ, aby podziÄkowaÄ ci za to, co zaproponowaĹeĹ podczas Rekolekcji, i za przynaglenie do pracy nad ÂŤprzeĹźywaniem okolicznoĹciÂť, jakie nam zasugerowaĹeĹ minionego lata. Mam 27 lat, dwa lata temu wyszĹam za mÄ Ĺź i jestem mamÄ 9-miesiÄcznej cĂłreczki (urodzonej z zespoĹem Downa). Jestem lekarzem poszukujÄ cym pracy. Sytuacja nie do koĹca zwyczajna. PiszÄ do ciebie, aby podziÄkowaÄ ci, poniewaĹź w tych miesiÄ cach zdaĹam sobie sprawÄ z tego, jak bardzo potrzebujÄ pĂłjĹcia za. Nie wystarcza mi jakiĹ wyjÄ tkowy fakt (w moim przypadku codziennoĹÄ â dziÄki naznaczonej tajemnicÄ obecnoĹci mojej cĂłrki â jest w pewien sposĂłb wyjÄ tkowa), ani nawet caĹe dobre katolickie nastawienie, jakie moĹźna mieÄ w stosunku do Ĺźycia. Jestem chrzeĹcijankÄ , prawie od zawsze naleĹźÄ do Ruchu, a jednak to wszystko nie wystarcza, by naprawdÄ ĹźyÄ, poniewaĹź, by ĹźyÄ tym, co jest, potrzebny jest dzisiaj jakiĹ sens. W minionych miesiÄ cach pĂłjĹcie za Ruchem, nie tylko formalnie, ale pozwalajÄ c siÄ wychowywaÄ, czasami nawet dotkliwie, wniosĹo w moje dni ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe to, co jest mi dzisiaj dane, jest dla mnie teraz najbardziej uĹźytecznym towarzystwem, mojÄ drogÄ do poznania tego, co naprawdÄ wypeĹnia serce: do poznania Jezusa. On narzuciĹ siÄ jako wierne towarzystwo, jako konieczna miĹosna obecnoĹÄ; to znaczy nie Ĺźebym potrzebowaĹa kogoĹ, kto by mi mĂłwiĹ, Ĺźe moja cĂłrka ma wartoĹÄ nieskoĹczonÄ , Ĺźe jej Ĺźycie jest wielkie (jest to oczywiste w codziennej relacji z niÄ , powinieneĹ jÄ zobaczyÄ!); róşnica jednak polega na smaku, ktĂłry pochodzi ze ĹwiadomoĹci, Ĺźe Pan powoĹuje mnie tutaj, a nie tam, gdzie ja sobie myĹlÄ. I to jest tak, jakby dzisiejszy dzieĹ â a zatem wszystkie maĹe rzeczy: dom, mĂłj mÄ Ĺź, moja cĂłrka â zostaĹy mi ÂŤprzywrĂłcone!Âť. I to jest wĹaĹnie to, co wypeĹnia serce wdziÄcznoĹciÄ . NaprawdÄ nigdy nie byĹabym w stanie uwierzyÄ, Ĺźe Ĺźycie rzeczywistoĹciÄ moĹźe aĹź tak rozpaliÄ moje pragnienie szczÄĹcia, zamiast gasiÄ je czy sprowadzaÄ na ziemiÄ. Raz jeszcze z serca ci dziÄkujÄ za to, Ĺźe jesteĹ przewodnikiem na tej ludzkiej, jakĹźe bardzo ludzkiej drodzeâ. Tym, co jej dzisiaj zostaĹo podarowane, jest owo towarzystwo jako najbardziej uĹźyteczne dla niej teraz. Ona nie potrzebowaĹa, by ktoĹ jej mĂłwiĹ, Ĺźe jej cĂłrka ma wartoĹÄ nieskoĹczonÄ (dajÄ c jej wĹaĹnie definicjÄ), ale dla tej mĹodej matki âróşnica polega na smaku, ktĂłry pochodzi ze ĹwiadomoĹci, Ĺźe Pan powoĹuje mnie tutaj, a nie tam, gdzie ja sobie myĹlÄâ. I w ten sposĂłb wszystko zostaje jej przywrĂłcone: rzeczy, dom, mÄ Ĺź, cĂłrka. My jednak czÄsto nie podejmujemy tej metody; ktoĹ nie chce jej uznaÄ, a zatem siÄ wycofuje. Co jest pokusÄ wobec aktualnych wyzwaĹ okolicznoĹci, ktĂłre tak czÄsto nami wstrzÄ sajÄ ? Uleganie obawie, myĹlenie, Ĺźe osiÄ gniemy jednoĹÄ, jak nam mĂłwiĹ minionego lata profesor Eugenio Mazzarella, bÄdÄ c âwolnymi od ryzykaâ. Nie wierzymy w to, Ĺźe okolicznoĹÄ jest nam dana przez TajemnicÄ, przez Pana czasu i historii, abyĹmy doszli do prawdy, poniewaĹź nie ma innego sposobu dotarcia do prawdy, ktĂłrÄ juĹź znamy, jeĹli nie dziÄki wolnoĹci, przez zaangaĹźowanie mojej osoby w PrawdÄ, ktĂłra wzywa mnie poprzez okolicznoĹci. Jak przypomina nam kardynaĹ Angelo Scola w wywiadzie zamieszczonym w âĹladachâ, czasami przewaĹźa âstatyczna wizja czĹowieka: wciÄ Ĺź uwaĹźa siÄ, co jest przejawem etycznego intelektualizmu, Ĺźe jedynym problemem jest wyuczenie siÄ sĹusznej doktryny, po to by potem zastosowaÄ jÄ w Ĺźyciu: ÂŤAutentyczna doktryna, raz ogĹoszona, zwyciÄĹźyÂť. Takie stanowisko nie uwzglÄdnia jednak jednej kwestii: juĹź choÄby przez sam fakt, Ĺźe czĹowiek jest ÂŤrzuconyÂť w Ĺźycie, zaczyna doĹwiadczaÄ, a z tego rodzÄ siÄ pytania, zapytania. Doktryna, ktĂłra dla chrzeĹcijanina w oczywisty sposĂłb opiera siÄ na pierwotnym doĹwiadczeniu naĹladowania Chrystusa, zaproponowanym autorytatywnie przez KoĹciĂłĹ, musi byÄ odkryta na nowo jako organiczna odpowiedĹş na rodzÄ ce siÄ z doĹwiadczenia pytania ÂŤdlaczego?Âť. W przeciwnym razie nie wystarcza (Konsekwencje piÄknej miĹoĹci, wywiad przeprowadzony przez D. Perillo, âĹladyâ 5/2014, s. 31). StÄ d teĹź ksiÄ dz Giussani przywoĹuje nas, podkreĹlajÄ c z naciskiem, Ĺźe po spotkaniu ârzeczywistoĹÄ nie moĹźe byÄ odkĹadana do lamusa tylko dlatego, Ĺźe my juĹź to wiemy i mamy juĹź wszystko [zwyczajnie z tego powodu, Ĺźe Go spotkaliĹmy]. Tak, my mamy wszystko, ale czym jest to wszystko, rozumiemy [wyĹÄ cznie] [...] w zderzeniu z okolicznoĹciami, osobami, wydarzeniamiâ, jak nam o tym zaĹwiadczyĹa owa mama. Otóş, albo my to zrozumiemy, albo wszystkie wyzwania historyczne, ktĂłrym musimy stawiaÄ czoĹa, nie bÄdÄ miaĹy nic wspĂłlnego z naszÄ drogÄ , co wiÄcej, stanÄ siÄ przeszkodÄ . KsiÄ dz Giussani natomiast uwaĹźa je za cenne dla naszej drogi. My mamy wszystko, ale nie bÄdziemy w stanie pojÄ Ä, czym jest to wszystko, powtarzajÄ c tylko definicje, przynaleĹźÄ c tylko formalnie; zrozumiemy to w spotkaniu z okolicznoĹciami. JeĹli nie rozumiemy, Ĺźe caĹy Ăłw kompleks okolicznoĹci jest nam dany dla naszego dojrzewania, dla odzyskiwania naszej jednoĹci, wĂłwczas bÄdziemy uciekaÄ przed tÄ weryfikacjÄ . PodkreĹla dalej ksiÄ dz Giussani: âNie naleĹźy niczego odkĹadaÄ do lamusa, [âŚ] niczego cenzurowaÄ, przemilczaÄ ani niczemu przeczyÄ. [PoniewaĹź] czym jest to wszystko, co mamy, czym jest prawda, ktĂłrÄ mamy, [âŚ] co oznacza to ÂŤwszystkoÂť, zaczynamy rozumieÄ [âŚ], stawiajÄ c czoĹa sprawom, a wiÄc przez fakt spotkaĹ i wydarzeĹ, przez spotkanie [âŚ] i w wydarzeniachâ (Lâio rinasce in un incontro. 1986â1987, Bur, Milano 2010, s. 55).
W JEGO TOWARZYSTWIE, PEWNI W KAĹťDYM MIEJSCU Tylko w ten sposĂłb moĹźemy osiÄ gnÄ Ä owÄ pewnoĹÄ pozwalajÄ cÄ nam wchodziÄ we wszystko, iĹÄ na wszystkie peryferie, a zamiast daÄ siÄ zdefiniowaÄ przez lÄk, pozwoliÄ siÄ zdeterminowaÄ przez pewnoĹÄ, ktĂłrÄ On w nas rodzi, poniewaĹź, jak mĂłwi nam dalej PapieĹź w swym przesĹaniu na Meeting (zapoznajmy siÄ z caĹoĹciÄ tego tekstu!), âchrzeĹcijanin [ktoĹ, kto Ĺźyje tak, jak prĂłbowaliĹmy to opisaÄ] nie boi oddaliÄ siÄ od centrum, pĂłjĹÄ na peryferie, poniewaĹź jego centrum jest Jezus Chrystus. On wyzwala nas od lÄku [nie dlatego, Ĺźe w sposĂłb formalny wypowiadamy imiÄ âChrystusâ, wszyscy bowiem doskonale wiemy, Ĺźe tylko to nie wystarcza, podobnie jak nie wystarcza formalna przynaleĹźnoĹÄ, aby przezwyciÄĹźaÄ biedÄ, aby pokonywaÄ lÄk, ale potrzebne jest doĹwiadczenie Chrystusa]; w Jego towarzystwie moĹźemy wchodziÄ z pewnoĹciÄ do kaĹźdego miejsca, przechodziÄ nawet przez ciemne chwile Ĺźycia, wiedzÄ c, Ĺźe dokÄ dkolwiek byĹmy nie poszli, Pan nas zawsze wyprzedza ze swojÄ ĹaskÄ , a naszÄ radoĹciÄ jest dzielenie siÄ z innymi dobrÄ nowinÄ , Ĺźe On jest z nami. Uczniowie Jezusa po wypeĹnieniu misji wracali peĹni entuzjazmu z powodu osiÄ gniÄtych sukcesĂłw. Ale Jezus im powiedziaĹ: ÂŤJednak nie z tego siÄ cieszcie, Ĺźe duchy siÄ wam poddajÄ , lecz cieszcie siÄ, Ĺźe wasze imiona zapisane sÄ w niebieÂť (Ĺk 10, 20). To nie my zbawiamy Ĺwiat, tym, ktĂłry go zbawia, jest tylko BĂłgâ (Franciszek, PrzesĹanie na Meeting PrzyjaĹşni miÄdzy Narodami, 24â30 sierpnia 2014). Tylko czĹowiek, ktĂłry jest pewny tego, co istotne, moĹźe byÄ gotowy na poszukiwanie form i sposobĂłw, by komunikowaÄ spotkanÄ prawdÄ, w przeciwnym razie brak porozumienia z innymi bÄdzie absolutny. âĹwiat podlegajÄ cy tak gwaĹtownej transformacji â kontynuuje PapieĹź â wymaga od chrzeĹcijan, aby byli gotowi szukaÄ form i sposobĂłw, by zrozumiaĹym jÄzykiem komunikowaÄ odwiecznÄ nowoĹÄ chrzeĹcijaĹstwa [przykĹadem takiej rewolucji co do sposobĂłw i form jest ksiÄ dz Giussani]. TakĹźe w tym wzglÄdzie trzeba byÄ realistami. ÂŤCzÄsto lepiej jest zwolniÄ kroku, oddaliÄ niepokĂłj, aby spojrzeÄ w oczy i sĹuchaÄ, albo odĹoĹźyÄ pilne sprawy, aby towarzyszyÄ czĹowiekowi, ktĂłry pozostaĹ na skraju drogiÂť (Evangelii gaudium, nr 46)â (tamĹźe). âIleĹź osĂłb â mĂłwi dalej PapieĹź â na wielu peryferiach egzystencjalnych naszych czasĂłw jest ÂŤumÄczonych i udrÄczonychÂť i czeka na KoĹciĂłĹ, czeka na nas! W jaki sposĂłb moĹźemy do nich dotrzeÄ? Jak wspĂłĹdzieliÄ z nimi doĹwiadczenie wiary, miĹoĹci BoĹźej, spotkania z Jezusem? Oto wĹaĹnie jest odpowiedzialnoĹÄ naszych wspĂłlnot [âŚ]. W obliczu wielu prĂłĹb mÄĹźczyzn i kobiet ryzykujemy, Ĺźe przestraszymy siÄ i skupimy siÄ na samych sobie w postawie lÄku i obrony. I to stÄ d bierze siÄ pokusa samowystarczalnoĹci i klerykalizmu, owo zamykanie wiary w reguĹach i instrukcjach, jak to czynili uczeni w PiĹmie, faryzeusze i doktorzy prawa za czasĂłw Jezusa. BÄdziemy mieli wszystko jasne, wszystko uporzÄ dkowane, ale lud wierzÄ cy i ci, ktĂłrzy poszukujÄ , bÄdÄ nadal odczuwaÄ gĹĂłd i pragnienie Bogaâ (Franciszek, Ai partecipanti allâIncontro promosso dal Pontificio Consiglio per la promozione della nuova evangelizzazione, 19 wrzeĹnia 2014). Aby odpowiedzieÄ na te wyzwania, PapieĹź odsyĹa nas do sposobu, w jaki sam Jezus je podejmowaĹ: bez przestrachu bÄ dĹş zamykania siÄ w lÄku Jezus wychodzi na spotkanie z tymi, ktĂłrzy sÄ âumÄczeni i udrÄczeniâ. Znamiennym przykĹadem tego typu ludzi sÄ celnicy i grzesznicy, znienawidzeni przez wszystkich z powodu ich jawnej niekonsekwencji moralnej. Relacja Jezusa z nimi sprawia, Ĺźe faryzeusze i uczeni w PiĹmie szemrajÄ przeciwko Niemu: âTen przyjmuje grzesznikĂłw i jada z nimiâ (Ĺk 15, 2). Ale ich obiekcje nie zatrzymujÄ Jezusa. Co wiÄcej, On tym bardziej broni swoich powiÄ zaĹ z celnikami, mĂłwiÄ c o tym w przypowieĹciach, jak na przykĹad w tej o synu marnotrawnym (zob. Ĺk 15, 11â32), ktĂłra wyraĹşnie pokazuje, do jakiego stopnia byĹ On Ĺwiadomy ryzyka, na jakie siÄ wystawiaĹ ze swoim sposobem postÄpowania. Syn marnotrawny pozostanie na zawsze obrazem tego, ktĂłry majÄ c wszystko (ojca, dom, dobra itd.), nie jest w stanie oprzeÄ siÄ fascynacji autonomii; wszystko jawi mu siÄ jako przeszkoda w jego lÄku o bezgranicznÄ wolnoĹÄ, jak to widzimy w sobie i w wielu nam wspĂłĹczesnych. Wszyscy moĹźemy wyobraziÄ sobie owo drĹźenie ojca w obliczu wolnoĹci syna. NiezaleĹźnie od wszystkiego ojciec podejmuje ryzyko wolnoĹci syna. JakaĹź miĹoĹÄ do wolnoĹci syna, aby on mĂłgĹ na nowo odzyskaÄ poprzez swoje doĹwiadczenie to, co juĹź wiedziaĹ! I wydarza siÄ coĹ nieoczekiwanego. WĹaĹnie wtedy, gdy syn jest najbardziej pogubiony, kiedy aby przeĹźyÄ, zniĹźa siÄ do jedzenia strÄ kĂłw, ktĂłrymi ĹźywiĹy siÄ Ĺwinie, jeszcze nie wszystko jest stracone. Dlaczego? Dlatego, Ĺźe wĹaĹnie w chwili, w ktĂłrej najmniej moĹźna by siÄ tego spodziewaÄ, syn âodnajduje siÄâ [dosĹownie: âwraca do siebieâ]. Syn odnajduje siÄ wewnÄ trz czegoĹ, co siÄ nie zgubiĹo. WĹaĹnie w chwili pozornie najwiÄkszej ciemnoĹci i zamieszania do gĹosu dochodzi jego serce z jego konstytutywnymi oczywistoĹciami i wymogami. Wszystkie jego bĹÄdy nie sÄ w stanie wymazaÄ z pamiÄci jego domu, jego ojca i poziomu Ĺźycia najemnikĂłw ojca. To pozwala mu dokonaÄ osÄ du, przeprowadziÄ bĹyskawiczne porĂłwnanie miÄdzy poprzedniÄ a obecnÄ sytuacjÄ : âIluĹź to najemnikĂłw mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z gĹodu ginÄ!â. W ten sposĂłb, z gĹÄbi wĹasnego doĹwiadczenia, odzyskuje to, co sÄ dziĹ, Ĺźe juĹź wie. UĹwiadamia sobie wielkoĹÄ swojej potrzeby i dobro, iĹź ma ojca. Wreszcie rozumie, gdzie tkwi wolnoĹÄ, odkrywa, Ĺźe wolnoĹÄ jest wiÄziÄ , domem, ojcem; rozpoznaje dobro, jakim jest fakt, Ĺźe ma ojca, ktĂłry na nowo otwiera przed nim ramiona i ponownie przyjmuje go za syna. Ojciec ze swej strony jest szczÄĹliwy, widzÄ c, jak jego cierpliwoĹÄ w stosunku do wolnoĹci syna pozwoliĹa mu odzyskaÄ go jako syna, jest wdziÄczny i radosny, Ĺźe ma syna, ktĂłry cieszy siÄ z tego, Ĺźe jest synem. RĂłwnoczeĹnie na zawsze dla nas pozostanie faktem to, Ĺźe formalne przebywanie w domu, jak w przypadku drugiego syna, niekoniecznie oznacza zrozumienie, co znaczy byÄ synem i mieÄ ojca; istotnie, moĹźna przebywaÄ w domu i narzekaÄ. WĹaĹnie po to, aby obroniÄ swĂłj sposĂłb postÄpowania wobec tych, ktĂłrzy ĹźyjÄ na peryferiach czĹowieczeĹstwa â poniewaĹź to usilne, niecierpliwe i niespokojne pragnienie wolnoĹci zawiodĹo ich tak daleko â Jezus swoim krytykom pokazuje tÄ relacjÄ ojca do syna marnotrawnego. TraktujÄ c w taki sposĂłb grzesznikĂłw, ktĂłrzy woleli porzuciÄ dom Ojca, ktĂłry wydawaĹ siÄ im zbyt ciasny, Jezus chce jakby powiedzieÄ faryzeuszom: âPostÄpujÄ w ten sposĂłb, podejmujÄ takie ryzyko i czekam na nich, poniewaĹź mĂłj Ojciec tak wĹaĹnie czyniâ. I wĹaĹnie ta pewnoĹÄ relacji Jezusa z Ojcem â âJa nie jestem samâ â istotna dla Jego Ĺźycia i do podejmowania aĹź do koĹca ryzyka w stosunku do tych, ktĂłrzy siÄ oddalili, jest tym, co w oparciu o ich doĹwiadczenie, pomagaĹo im odkrywaÄ, kim sÄ i do Kogo przynaleĹźÄ . W tym szczegĂłlnie trudnym momencie, ktĂłry â jak to powiedzieliĹmy, mĂłwiÄ c o Europie â charakteryzuje siÄ upadkiem oczywistoĹci, poprzez straszne udrÄki oraz liczne cierpienia (pomyĹlmy jeszcze o wydarzeniu z synem marnotrawnym), wobec wielu nam wspĂłĹczesnych, ktĂłrzy upierajÄ siÄ, by przemierzaÄ najdziwniejsze drogi â co takĹźe moĹźe siÄ przytrafiÄ nam, by szukaÄ satysfakcji, podÄ ĹźajÄ c za naszymi wyobraĹźeniami â moĹźemy zrozumieÄ, w jaki sposĂłb Tajemnica podejmuje ryzyko wolnoĹci, aby pomĂłc odkryÄ im i kaĹźdemu z nas, kim naprawdÄ jesteĹmy i do czego jesteĹmy powoĹani. A czemu powierza siÄ Tajemnica? Powierza siÄ naszemu sercu i Jej obecnoĹci, ktĂłra staĹa siÄ ciaĹem, aby byÄ blisko nas i aby mĂłc obudziÄ w nas pragnienie powrotu do domu, poniewaĹź wĹaĹnie poprzez róşne udrÄki moĹźemy odkryÄ to, czym jest wolnoĹÄ. My nie zostaliĹmy wybrani po to, by usuwaÄ siÄ z rzeczywistoĹci, ale Ĺźeby coraz bardziej byÄ wewnÄ trz róşnych sytuacji. ZostaliĹmy wybrani, aby towarzyszyÄ kaĹźdemu, kto âpozostaĹ na skraju drogiâ, jak mĂłwi PapieĹź. A ojciec Antonio Spadaro, zabierajÄ c gĹos podczas Meetingu, posĹuĹźyĹ siÄ obrazem pochodni: âPochodnia [âŚ] jest tam, gdzie sÄ ludzie, oĹwieca tÄ czÄ stkÄ ludzkoĹci, wĹrĂłd ktĂłrej siÄ znajduje. JeĹli ludzkoĹÄ zmierza ku przepaĹci, pochodnia idzie ku przepaĹci [ale nie po to, by jÄ ku niej popchnÄ Ä], to znaczy towarzyszy ludziom w ich procesach. OczywiĹcie, w ten sposĂłb byÄ moĹźe zdoĹa ich uchroniÄ przed przepaĹciÄ , wskazujÄ c na jej istnienie. JeĹli ty nie jesteĹ w drodze z ludĹşmi, jeĹli stoisz w miejscu i mĂłwisz: ÂŤĹwiatĹo jest tutaj, my jesteĹmy zbawieniem, chodĹşcie, a kto nie chce iĹÄ, niech idzie na zatracanieÂť, otóş ten obraz KoĹcioĹa nie jest ÂŤszpitalem polowymÂť, o ktĂłrym mĂłwi Franciszek. Trzeba towarzyszyÄ procesom kulturowym i spoĹecznym, jakkolwiek mogÄ one byÄ niejednoznaczne, trudne i zĹoĹźoneâ (A. Spadaro, Le periferie dellâumano, pod red. E. Belloniego i A. Savorany, w druku). StÄ d teĹź uznanie tego, Ĺźe zostaliĹmy wybrani, podkreĹlanie tego, co istotne, nie jest po to, by na tym wszystko zakoĹczyÄ, ale aby wĹaĹnie od tego punktu wszystko siÄ zaczÄĹo. W przesĹaniu na Meeting papieĹź Franciszek zaprasza takĹźe âdo powrotu do tego, co istotne, czyli do Ewangelii Jezusa Chrystusaâ, poniewaĹź âchrzeĹcijanie majÄ obowiÄ zek gĹoszenia jej, nie wykluczajÄ c nikogo, nie jak ktoĹ, kto narzuca nowy obowiÄ zek, ale jak ktoĹ, kto dzieli siÄ radoĹciÄ , ukazuje piÄknÄ perspektywÄ, wydaje upragnionÄ ucztÄ. KoĹcióŠnie roĹnie przez prozelityzm, ale ÂŤprzez przyciÄ ganieÂť (Evangelii gaudium, nr 14), czyli ÂŤprzez osobiste Ĺwiadectwo, opowiadanie, gest albo w formie, jakÄ Duch ĹwiÄty moĹźe podsunÄ Ä w konkretnych okolicznoĹciachÂť (tamĹźe, nr 128)â (Franciszek, PrzesĹanie na Meeting PrzyjaĹşni miÄdzy Narodami, 24â30 sierpnia 2014). To jest nasze zadanie. Po to zostaliĹmy wybrani, jak przypomina nam jeszcze ksiÄ dz Giussani: âByĹa nicoĹÄ, nicoĹÄ wszystkiego, a dokĹadniej nicoĹÄ ciebie i mnie. SĹowo ÂŤpowoĹanieÂť wyznacza granicÄ, prĂłg miÄdzy nicoĹciÄ a bytem. Byt wyrasta z nicoĹci jako wybranie, powoĹanie [my zostaliĹmy wyrwani z nicoĹci dlatego, Ĺźe zostaliĹmy wybrani]. Nie ma Ĺźadnego innego warunku, ktĂłry moĹźna by zaproponowaÄ, nie istnieje Ĺźadna inna wyobraĹźalna przesĹanka. To wybranie i to powoĹanie sÄ czystÄ , dziaĹajÄ cÄ wolnoĹciÄ Tajemnicy Boga, absolutnÄ wyraĹźajÄ cÄ siÄ wolnoĹciÄ Tajemnicyâ (ZostawiÄ Ĺlady w historii Ĺwiata, Opole 2011, s. 64). Kontynuuje ksiÄ dz Giussani: âTajemnica Boga, ktĂłra wyraĹźa siÄ jako wolnoĹÄ w wybraniu lub w powoĹaniu, drĹźy â moĹźe i musi drĹźeÄ â przepeĹniona lÄkiem i obawÄ , z najwiÄkszÄ pokorÄ , wewnÄ trz ludzkiej preferencji, poniewaĹź ludzka preferencja jest cieniem BoĹźej wolnoĹciâ (tamĹźe, s. 64). BĂłg powoĹuje nas, abyĹmy komunikowali Go wszystkim. BĂłg zechciaĹ tej preferencji dla nas, aby przez nas Jego miĹoĹÄ mogĹa dotrzeÄ do wszystkich. Jak powiada ĹwiÄty PaweĹ: BĂłg mnie wybraĹ, aby przez mojÄ osobÄ mĂłgĹ wszystkim pokazaÄ to, co chce im daÄ. Dlatego w tej ludzkiej preferencji Boga drĹźy caĹa Jego pasja do kaĹźdego czĹowieka. I dlatego nasza pierwsza preferencja dotyczy tego, ktĂłry mnie wybraĹ. Oto dlaczego wielokrotnie powtarzamy sĹowo âwdziÄcznoĹÄâ. Rozpoznanie wielkiej preferencji Chrystusa wzglÄdem nas jest rozpoznaniem z wdziÄcznoĹciÄ tego miejsca, ktĂłre jest mi nieustannie darowane. Lecz aby mĂłc dogĹÄbnie pojÄ Ä zadanie, ktĂłre jest zawarte w tej preferencji, trzeba nade wszystko uznaÄ, Ĺźe nasza pierwsza odpowiedĹş naleĹźy siÄ Temu, ktĂłry nam okazuje swojÄ preferencjÄ, jest zdaniem sobie sprawy, Ĺźe zostaliĹmy przez Niego wybrani. Tylko wĂłwczas zrozumiem, Ĺźe âwybĂłr BoĹźej wolnoĹci, ktĂłra wybiera KogoĹ Jednego, ukrytego niczym maĹy, niewidzialny kwiat w Ĺonie Maryi, dotyczy caĹego Ĺwiata [dlatego nie ma KoĹcioĹa, jeĹli nie jest on âwychodzÄ cyâ, jak mĂłwi PapieĹź. ObecnoĹÄ, ktĂłrÄ niesiemy, jest dla caĹego Ĺwiata: dla caĹego Ĺwiata, a nie dla Ĺrodowiska, o ktĂłrym my zdecydujemy, wybierajÄ c tego, kto mniej lub bardziej jest odpowiedni]. Dlatego tylko z miĹoĹci do Ĺwiata, ze wzglÄdu na dobro, ktĂłre trzeba zanieĹÄ Ĺwiatu, z zamiĹowania do Ĺwiata istnieje w czĹowieku pokorny, peĹen lÄku i obawy odblask preferencji. ZadziwiajÄ cy jest ten najwiÄkszy paradoks preferencji, ktĂłra wybiera i powoĹuje, by objÄ Ä Ĺwiat, by pociÄ gnÄ Ä Ĺwiat za sobÄ . W realizowaniu siÄ preferencji wybranie i powoĹanie utoĹźsamiajÄ siÄ z miĹoĹciÄ , ktĂłra zwraca siÄ ku kaĹźdej ĹźyjÄ cej rzeczywistoĹci, ku kaĹźdemu ĹźyjÄ cemu czĹowiekowi, ku kaĹźdemu ciaĹuâ (tamĹźe, s. 64). Preferencja Tajemnicy pozwala nam patrzeÄ na wszystko, nawet na najbardziej dramatycznÄ sytuacjÄ, âspojrzeniem odkupionymâ, jak podczas Meetingu powiedziaĹ ojciec Pizzaballa (zob. Le periferie dellâumano, dz. cyt.). Kto jednak moĹźe to powiedzieÄ? Kto moĹźe okazaÄ tego typu preferencjÄ? Kto potrafi tak kochaÄ? Kto potrafi w ten sposĂłb kochaÄ kaĹźde ciaĹo? Ja mogÄ okazywaÄ preferencjÄ tylko wtedy, gdy uĹwiadamiam sobie, Ĺźe byĹem i wciÄ Ĺź jestem niÄ ogarniÄty; jeĹli ĹźyjÄ tÄ preferencjÄ , jeĹli ona do tego stopnia mnie przepeĹnia, Ĺźe staje siÄ zaraĹşliwa, to czyni mnie zdolnym do okazywania jej wszystkim, do pociÄ gania innych. Tylko w ten sposĂłb moĹźemy ryzykowaÄ, poniewaĹź kto nie ryzykuje, nie bÄdzie w stanie na nowo osiÄ gnÄ Ä tego wszystkiego dzisiaj i osiÄ gnÄ Ä tej jednoĹci Ĺźycia, ktĂłrej wszyscy pragniemy. |