Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2014 > wrzesień / październik

Ślady, numer 5 / 2014 (wrzesień / październik)

Kultura. Rocznica

Życie Péguy`ego (pełne nieczystości i nieskończoności)

Takie było jego życie. „Zawsze mówił tylko i wyłącznie o tym, co przeżywał”. W setną rocznicę śmierci przedstawiamy portret francuskiego geniusza w świetle jednego słowa: doświadczenie, które akceptuje się takim, jakim ono jest, ponieważ „buntuje sie przeciwko jakiejkolwiek analizie”

Pigi Colognesi


Niepozorne życie i genialna myśl Charlesa Péguy’ego. Niepozorne życie, ponieważ nie ma w nim wydarzeń nadzwyczajnie doniosłych ani też niezwykłych przygód. Przychodzi na świat w ubóstwie w 1873 roku w Orleanie, osierocony przez ojca w wieku kilku miesięcy, jako wzorowy uczeń zostaje wysłany na studia klasyczne. Przyjęty na najbardziej prestiżowy paryski uniwersytet przyłącza się nie do ideologicznego, ale bardzo aktywnego socjalizmu; następnie ściera się z przywódcami partii i w 1900 roku zakłada własne czasopismo, stawiając sobie niezwykle prosty, ale dość rewolucyjny cel „mówienia prawdy”. Przez czternaście lat „Cahiers de la Quinzaine” („Zeszyty”) są jego dziennikiem, uciążliwym zobowiązaniem, jego krzyżem (bilans zysków i strat prawie zawsze jest bliski zeru, dlatego nieustannie grozi mu niebezpieczeństwo zagłodzenia siebie, żony i trójki dzieci) i satysfakcją (pisze tam dobrowolnie wielu najlepszych autorów tego czasu, a on sam publikuje większość swojej bogatej twórczości). Czternaście lat nawracających chorób, coraz większej samotności, ale przede wszystkim odnajdywania porzuconej w młodości katolickiej wiary. Aż do feralnego 31 lipca 1914 roku, dnia powszechnej mobilizacji do wojny przeciwko Niemcom. Péguy zawierza swoją rodziną zaufanym przyjaciołom i pojednawszy się ze wszystkimi, z którymi był w jakiś sposób poróżniony, wyjeżdża na front. Umiera – od postrzału w czoło – pierwszego dnia kontrofensywy nad Marną. Dokładnie sto lat temu.

Genialna myśl. Gdzie przymiotnik – jak wyjaśniał on sam – oznacza wznoszenie się zupełnie nowego głosu w chórze wędrującej ludzkości, głosu niedającego się pomylić z żadnym innym, któremu dane było wyrazić, jak żadnemu innemu wcześniej, zasadniczy aspekt tego, co znaczy być człowiekiem.

 

Oszustwo. Wiele jest melodii, na które można by wskazać, by udokumentować genialność tego głosu; tutaj zaznaczamy tę, która konsoliduje się w słowie „doświadczenie”. Péguy nie używa go często, z pewnością jednak jest to słowo, którym można posłużyć się poprawnie, by opisać kluczowe aspekty jego dzieła. Oraz jego życia, założywszy, że między jednym a drugim istnieje nierozerwalna więź. I już tutaj można mówić o doświadczeniu w sensie, w jakim Péguy mówił zawsze oraz tylko i wyłącznie o czymś, czym osobiście żył.

Péguy żyje w kontekście kulturalnym zdominowanym przez pozytywistyczny progresywizm oraz optymistycznie przesadzone mniemanie o nauce; to jest to, co nazywa „nowoczesnym światem”. Jest to świat – pisze w tekście z 1908 roku – który „zawsze ma na ustach słowo doświadczenie”. Dochodzi jednak do oszustwa: doświadczenie, o którym mówi, jest „umyte, wyczyszczone, ubrane, przyodziane”, to znaczy zapobiegawczo zredukowane w sposób, który może na nowo wpisać się w schematy intelektualnej interpretacji. Prawdziwe doświadczenie tymczasem „całe jest jeszcze pełne żużlu, błota i nieczystości”, to znaczy jest tym, czym jest, i dlatego w stosunku do naszych oczekiwań oraz wszystkich naszych możliwości przeprowadzania analiz jest „zbuntowane”. Nie tylko: „całe jest pełne nieskończoności”; autentyczne doświadczenie przynosi ze sobą otwarcie się na przewyższający je wymiar.

Istnieje wystarczająco dużo elementów, by wyjaśnić wiele danych biograficznych Péguy’ego. Jako że urodził się w ubóstwie, walczył – przyłączając się do socjalizmu wolnego od jakiejkolwiek ideologii – o budowę „harmonijnego miasta”. Mając niepodważalne dowody na niewinność Dreyfusa, rzucił się do walki w jego obronie bez popadania w iluzje politycznej racji. Pragnąc w konkretny sposób budować sprawiedliwe społeczeństwo, zainwestował ogromny posag żony, by otworzyć księgarnię, która wychowywałaby młodzież do wolności i sprawiedliwości. Na stronicach swoich „Zeszytów” walczył wytrwale przeciwko wszelkiemu redukowaniu myśli do „izmów” teoretycznego schematu. Z pewnością już od 1905 roku, kiedy na horyzoncie pojawiła się groźba wojny, przygotowywał się do niej świadomie. Możemy podsumować ten sposób postępowania zdaniem z 1900 roku: „Od lat młodości prowadziła mnie ta prosta, żywotna idea: musimy zacząć rewolucję świata od rewolucji w samych sobie”.

 

Dlaczego chrześcijaństwo? Taka całkowita wierność doświadczeniu takiemu, jakim się ono przedstawia, bez słodzenia, bez poszukiwania redukujących wybiegów, bez „cwaniactwa”, nie jest wygodna. Nie była ona także wygodna dla Péguy’ego. I to nie tylko dlatego, że poniósł klęskę w zderzeniu z myślą dominującą – za wyjątkiem krótkiego sukcesu, jaki z dwuznacznych powodów odniosło Misterium miłości. Rzecz o Joannie d’Arc, jego dzieła były zasadniczo ignorowane za jego życia – ale przede wszystkim dlatego, że jego samego postawiło przed ostatecznym dylematem: jak kończy ostatecznie człowiek akceptujący doświadczenie? Czy nie dokumentuje ono być może, że wszystko – osoba i społeczeństwo, ideały i miłość – zmierza w kierunku nieuchronnego zestarzenia się? Czy nie pokazuje – zgodnie z jego znaną definicją – że „wszystko zaczyna się od mistyki, a kończy na polityce”?

W latach 1905–1910 Péguy przeżywał długie okresy wyczerpania spowodowanego przepracowaniem, ale także przygnębienie z powodu wielu wydarzeń osobistych, rodzinnych, społecznych. Jego bezlitosna analiza „nowoczesnego świata” doprowadziła go do wniosku, że upadla on wszystkie najlepsze aspekty człowieka. Gdzie w obliczu takiego aspektu doświadczenia można znaleźć przebłysk nadziei, jak głęboko zejść, by odnaleźć źródło świeżej wody? Jak wiadomo, odpowiedź na te pytania znajduje się w odnalezionej przez Péguy’ego katolickiej wiarze, której uczył się w dzieciństwie i od której następnie odszedł, właśnie dlatego, że jawiła mu się bardziej jako zbiór reguł i teorii niż jako doświadczenie.

Dlaczego jednak chrześcijaństwo, albo raczej sama osoba Jezusa, ukazała mu się jako właściwa odpowiedź na jego zaniepokojenie, jako pewna obietnica niezniszczalnej nowości? Na wiosnę 1910 roku Péguy odbył osobiste rekolekcje wielkopostne, medytując nad opowieścią o Męce Chrystusa z Ewangelii według św. Mateusza, a opisał to w Véronique. Wszyscy wiemy, że Jezus w Ogrodzie Oliwnym poprosił trzech uczniów, by czuwali razem z Nim, oni jednak zasnęli. Powróciwszy ze swojej dojmującej modlitwy zanoszonej do Ojca, Jezus mówi do przyjaciół: „Czuwajcie i módlcie się. Ponieważ duch jest ochoczy, ale ciało słabe”. Oto jak Péguy komentuje te słowa: „W żadnym razie nie było to nauczanie z katedry. To był człowiek, który mówił do ludzi. Komunikowanie doświadczenia [podkreśl. moje], osobistego, smutnego, dopiero co przeżytego doświadczenia. Wyznanie (Jego dla nich! dla nas!), smutne wyznanie. Wydawał się im mówić: «Zobaczcie, takie jest nasze ciało i nasza pokusa»”.

 

Właściwy moment. Chcę powiedzieć, że Péguy powrócił do chrześcijaństwa, ponieważ odkrył, że Bóg postanowił współdzielić ludzkie doświadczenie we wszystkim (w posłuszeństwie rodzicom, pracy manualnej, cierpieniu, przyjaźniach, zdradzie, lęku w obliczu śmierci) i że dlatego każdy aspekt naszego doświadczenia zostaje dotknięty – „ocalony”, jak mówi się zgodnie z terminologią katechizmu, którą zbyt często uznajemy za przestarzałą – nieprzewidywalną łaską Boga, który „utrudził się” dla nas. Od tego czasu w każdej chwili naszego doświadczenia rozbrzmiewa wieczność, która weszła w czas, w każdym szczególe naszego „cielesnego” życia wibruje nieskończoność Boga, który stał się ciałem, nadzieja toczy nieustannie zwycięski bój ze starzeniem się i pancerzem załatwionych spraw, które czynią dusze „przyzwyczajonymi”.

Mam nadzieję, że w takiej sytuacji zrozumiały staje się najbardziej poruszający fragment wielu stronic, na których Péguy opisuje epizody z Ewangelii – jego nadzwyczajna zdolność utożsamiania się. Madonna wychodząca na Kalwarię naprawdę jest matką udręczoną cierpieniem nałożonym na Syna; Weronika, która ociera Mu twarz, naprawdę jest zwyczajną żydowską dziewczyną, obdarzoną łaską znalezienia się tam „we właściwym momencie”; ojciec czekający na syna marnotrawnego nie jest abstrakcyjnym symbolem miłosierdzia, ale naprawdę doświadcza ojcowskiego niepokoju o smutny los syna.

A poza tym – jak pisze Péguy w zadziwiającym fragmencie Le Mystère des Saints Innocents [Misterium Świętych Niewiniątek] – sam Bóg jest jak tata uczący swojego syna pływania, targany dylematem: jeśli będzie wciąż podtrzymywał syna za brzuch, ten nigdy nie nauczy się pływać; a jeśli nie podtrzyma go we właściwym momencie, synowi grozi zatonięcie. Rzadko relacja między łaską a wolnością była wyjaśniona tak zrozumiale i przy pomocy terminów tak bliskich ludzkiemu doświadczeniu. Albo mówiąc słowami von Balthasara: „Nikt nigdy nie mówił tak bardzo po chrześcijańsku”.

 

POWRÓT DO WIARY

Charles Péguy przychodzi na świat 7 stycznia 1873 roku w Orleanie. Uczęszcza w swoim mieście do obowiązkowej szkoły, a następnie do liceum. W 1894 roku zostaje przyjęty do École Normale; przeprowadza się do Paryża. Uczestniczy w walkach staczanych w obronie Dreyfusa, przyłącza się do zwolenników socjalizmu, a następnie żeni w 1897 roku. W styczniu 1900 roku ukazuje się pierwszy numer „Cahiers de la Quinzaine”. Péguy publikuje tam wszystkie swoje dzieła. Pierwszy dokument odnalezienia przez niego wiary pochodzi z marca 1907 roku. Publicznie pisarz manifestuje swój katolicyzm w Misterium miłości. Rzecz o Joannie d’Arc (1910), a następnie w dwóch kolejnych dziełach.

Potem przychodzą lata powstania najważniejszych dzieł: Notre jeunesse (1910), L’Argent (1913), La Tapisserie de Notre-Dame (opis pielgrzymki do Chartres, 1913), Ève (1913). Umiera podczas bitwy 5 września 1914 roku. Po śmierci zostaną opublikowane Véronique, Clio oraz Note conjointe sur M. Descartes et la philosophie cartésienne, które autor napisał przed wyruszeniem na front. 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją