Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2014 > wrzesień / październik

Ślady, numer 5 / 2014 (wrzesień / październik)

Kościół. Paweł VI

Nowa droga

19 października, na zakończenie synodu poświęconego rodzinie, został beatyfikowany papież Paweł VI. Biskup ENNIO APECITI, odpowiedzialny za procesy kanonizacyjne w diecezji mediolańskiej, prezentuje nam postać pod wieloma względami nierozumianą. Sobór, wystąpienie przed ONZ, encykliki, przypadek Alda Mora… Jak stawił czoła jednemu z najdramatyczniejszych momentów w historii Kościoła? „Był zakochany w Chrystusie”.

Stefano Filippi


Paweł VI, papież jednej z najtrudniejszych epok dla Kościoła, został beatyfikowany 19 października, ostatniego dnia nadzwyczajnego synodu o rodzinie. „Nie było lepszej daty, Montini jest papieżem synodu” – mówi biskup Ennio Apeciti, wykładowca historii Kościoła na Wydziale Teologicznym Północnych Włoch, odpowiedzialny za procesy kanonizacyjne w diecezji mediolańskiej. „Ktoś zaproponował 8 grudnia, rocznicę zakończenia obrad Soboru Watykańskiego II, inni przyszły rok. To papież Franciszek chciał, by beatyfikacja zbiegała się z końcem synodu o rodzinie”.

Giovanni Battista Montini był dyplomatą, człowiekiem Kurii, arcybiskupem Mediolanu, Głową Kościoła podczas drugiej części Soboru Watykańskiego II, a następnie w dramatycznych latach zimnej wojny, roku ’68, w latach terroryzmu, rozwodów, aborcji. Ten „dym Szatana przedostał się do Kościoła przez jakąś szczelinę”. W czasie radykalnych przemian oraz niewolnej od przemocy kontestacji dwóch tysięcy lat chrześcijańskiej tradycji, Paweł VI głosił wiarę za cenę bycia nierozumianym. „Był przede wszystkim człowiekiem zakochanym w Chrystusie” – mówi biskup Apeciti, który śledził proces beatyfikacyjny jako delegat arcybiskupa.

 

Pierwszą decyzją Pawła VI była decyzja o kontynuowaniu obrad Soboru Watykańskiego II.

Nie był do tego zobowiązany. Śmierć papieża zawiesza sobór, Sobór Trydencki trwał nieprzerwanie przez 10 lat. Kuria odradzała mu natychmiastowe wznowienie obrad, co można wywnioskować z pertraktacji prowadzonych przez biskupa Tondiniego z kardynałami przed konklawe. Podczas pierwszej sesji nie przyjęto żadnego dokumentu. Istniało konkretne niebezpieczeństwo, że wszystko zostanie zarzucone.

 

Co zrobił Paweł VI?

22 czerwca podczas swojego pierwszego wystąpienia po wyborze na papieża ogłasza, że główna część pontyfikatu będzie poświęcona kontynuowaniu prac soborowych bez przerywania obrad. Trzeba było świętego takiego jak papież Jan i drugiego świętego, by zakończyć Sobór pomimo „złowieszczych profetów”. Jemu przypadło zadanie wznowienia obrad soborowych, prowadzenia, godzenia tych, dla których odnowa była przeprowadzana zbyt wolno (z tego powodu powstała skaza na przyjaźni z kardynałem Suensem), z tradycjonalistami.

 

Jakie zadanie wyznaczył sobie Paweł VI? Znalezienie kompromisu?

Nie – poszukiwanie jedności Kościoła. Interweniował zdecydowanie, jeśli trzeba było znaleźć wyjście z patowej sytuacji, tak jak wtedy gdy wprowadził słynną Notę wstępną na temat kolegialności albo gdy wziął w swoje ręce dyskusję na temat celibatu osób duchownych. Chciał, by encyklika Gaudium et spes była ostatnim dokumentem Soboru, kazał więc ją przepisać na trzy dni przed zamknięciem obrad.

 

Chciał, by ferment tamtych lat dotarł wszędzie – był pierwszym papieżem podróżującym samolotem.

Jego pielgrzymki są bardzo ważnym znakiem. Podczas Soboru ogłosił powrót do Palestyny pierwszego papieża pielgrzyma. Potem udał się do Indii, spotkał się z Matką Teresą w kalkuckich slumsach, a przed wyjazdem sprzedał tiarę. Trzecią podróż odbył do ONZ, instytucji wielkich potęg, gdzie wypowiedział słynne „nigdy więcej wojny”. Ziemia Jezusa, ziemia umierającego z głodu, ziemia potężnych.

 

Po zakończeniu Soboru Paweł VI musiał wcielić w życie jego postanowienia. Jakie było to wyzwanie?

Ogromne. Świat zmieniał się powoli, w napięciu: Wietnam, upadek Chruszczowa, inwazja na Czechosłowację, pierwszy ferment kontestacji. Już podczas audiencji generalnych w roku ’67 zapraszał młodych do refleksji. Dostrzegał nowość oraz zagrożenia rodzącego się świata, na który czyhało niebezpieczeństwo zagubienia się.

 

Jaka była jego odpowiedź?

Napisał trzy encykliki w przeciągu dwóch lat. Populorum progressio, encyklika o popieraniu rozwoju ludów,jest programowym manifestem posoborowym: Kościół nie może pozostać obojętny na krzyk bólu ludzkości, musi skierować się na drogi uciśnionych. W Sacerdotalis caelibatus, encyklice o celibacie kapłańskim, na nowo przedstawił celibat księżom przeżywającym kryzys, ale nie przy pomocy terminologii dyscyplinarnej, ale jako pasjonującą miłość do Chrystusa.

 

Trzecia encyklika, Humanae vitae – o zasadach moralnych w dziedzinie przekazywania życia ludzkiego – była najbardziej kontestowana.

Wcześniej jednak miał miejsce bardzo ważny fakt: Rok Wiary zakończony Wyznaniem wiary ludu Bożego. Podniosły się już głosy krytyki i kontestacji, na przykład dotyczące liturgii, na co Paweł VI na nowo zaproponował w pozytywny sposób prawdę wiary. Na YouTube można zobaczyć nagranie z ceremonii z 30 czerwca 1968 roku i zagubione oblicza kardynałów w momencie, gdy Paweł VI rozpoczyna lekturę tekstu. Zamiast potępić błędy i zamęt, na nowo proponuje prawdę. Zostanie wyśmiany, spotka się z niezrozumieniem, będzie uchodził za słabego i hamletycznego, Credo jest jednak symbolem papieża obierającego nową drogę, nie anatemę, ale propozycję. Zrobił to, mając świadomość, że znaczna część Kurii skrytykuje go.

 

A opozycja stawała się coraz bardziej nieustępliwa.

Humanae vitae dopełnia trylogię o miłości: miłości do biednych, miłości kapłanów do Chrystusa, miłości małżonków. Encyklika zostaje zasypana kłamliwymi oskarżeniami, był to jeden z pierwszych momentów, w których było widać, jak środki przekazu mogą manipulować albo przeinaczać prawdę, trochę tak, jak przydarzyło się to Benedyktowi XVI po wystąpieniu w Ratyzbonie. Paweł VI mówi o humanae vitae munus, o darze przekazywania życia. Nie o obowiązku posiadania dzieci, ale o charyzmacie pochodzącym od Boga, wyjątkowym zadaniu małżonków, który upodabnia ich do Niego. Są tam przepiękne stronice poświęcone miłości małżeńskiej. Dopiero na końcu jest mowa o płodności małżeńskiej.

 

Była to ostatnia encyklika Pawła VI. Dlaczego?

Kampania prasowa oraz zamierzona dezinformacja zabolały go głęboko i być może nawet my nie rozumieliśmy go ze względu na jego wielką inteligencję. Jako że jego nauczanie stwarzało wiele problemów, w następnych latach posługiwał się formą adhortacji apostolskiej. I oto powstały Gaudete in Domino, pierwszy papieski dokument o radości, oraz Evangelii nuntiandi, o ewangelizacji w świecie współczesnym.

 

Którą papież Franciszek cytuje 29 razy w Evangelii gaudium.

Nietrudno zrozumieć, dlaczego Franciszek jest zakochany w Pawle. Obecny Ojciec Święty, kierując się autentyczną mądrością, przejął prawdziwego ducha planu dotyczącego Kościoła, relacji ze światem, ludzkości, o który prosił Paweł VI. Jako arcybiskup Jorge Maria Bergoglio spędził życie w villas miseria w Buenos Aires, ponieważ potraktował poważnie Populorum progressio. Wiara pozytywna, entuzjastyczna, odważna, która nie lubi zwracać uwagi na błędy. Paweł VI zakończył Rok Święty 1975 modlitwą, która jest krzykiem: „Pośród bólu nieuniknionych napięć oraz trudności dzisiejszego świata zwycięży cywilizacja miłości”. Ta nadzieja podtrzymuje go na duchu w straszliwym czasie laicyzacji Włoch.

 

Prawo do rozwodu z 1970 roku oraz referendum z 1974.

Włochy były zagubione. W referendum nawet ważni katoliccy przedstawiciele bronili przepisów prawnych pośród całkowitego zamętu idei. Jakiż przykry musiał być dla papieża widok przeciwstawiających się mu nauczycieli myśli katolickiej. Co takiego jednak w tych latach wykrzykuje Paweł VI? „Zwycięży cywilizacja miłości”. Pośród zawirowań, zamętu, wojen patrzy on na Chrystusa. Jeśli zapomnimy o centralnym miejscu Chrystusa, Jego rzeczywistości i konkretności, nie zrozumiemy Pawła VI.

 

Podczas pobytu w Mediolanie arcybiskup Montini dał się poznać jako wielki wychowawca. Czy Jego Eminencja zgadza się z tym?

Tuż po przyjeździe zrozumiał, że Mediolan liczebnie był ogromną społecznością; zaangażowani, przekonani chrześcijanie stanowili jednak w niej mniejszość. Swoją pierwszą Mszę św. jako arcybiskup odprawił w Centrum im. księdza Gnocchiego pośród kalekich dzieci. Po przyjeździe do Mediolanu w pierwszej kolejności odwiedził poliklinikę, a następnie Sesto San Giovanni, włoski Stalingrad: w ciągu ośmiu lat 25 razy uda się, by głosić słowo w fabrykach. Trzecim wielkim gestem wychowawczym kardynała Montiniego na stolicy arcybiskupiej były misje Mediolanu w 1957 roku, które na miesiąc zaangażowały całe miasto. Chciał, by głoszono nie „nowinki” lub najmodniejsze prawdy, ale Boga jako Ojca. Wezwał kardynałów Siriego i Lercao, ojca Turolda oraz księdza Mazzolariego, zaangażował modelki i strażników nocnych. Patrząc na środowisko szkolne, przekonał się o dystansie dzielącym szkołę od życia Kościoła.

 

Co Jego Eminencja ma na myśli?

Na 15 tysięcy zaproszonych studentów w misjach udział wzięło 2500. Jedna trzecia nauczycieli. Cztery tysiące gimnazjalistów na 20 tysięcy oraz 8 tysięcy uczniów szkół średnich na 15 tysięcy.

 

Najwięcej było więc tych ostatnich.

W istocie, arcybiskup Montini każe dodać do statystyki specjalną notatkę: „Za to pragnę podziękować przede wszystkim Gioventù Studentesca”. Żyliśmy fałszywymi statystykami.

 

Jest to przejaw obecności księdza Giussaniego w tym czasie.

Właśnie tak. Zawsze zdumiewało mnie to, że kardynał Montini kazał włączyć to specjalne podziękowanie dla człowieka, który uświadomił sobie sytuację i zaangażował się w nią ze wszystkich sił. Misje zostały zorganizowane właśnie po to, by wznowić formację młodych. Ksiądz Giussani wystosował także list pasterski o zmyśle religijnym. Żyli w zgodzie, nawet jeśli arcybiskup Montini miał mu potem powiedzieć: „Nie rozumiem metod księdza, widzę jednak owoce”. Są to słowa człowieka potrafiącego darzyć szacunkiem.

 

W 1972 roku Paweł VI mówił o „dymie Szatana”, który dostawał się do świątyni Boga.

Jakaż odwaga i jakież wykpienie.

 

Dlaczego Paweł VI jest tak niedoceniony?

Żył w latach zdominowanych przez straszliwe ideologie, nie życzę tego nikomu. Kiedy opublikował Populorum progressio, szef Banku Światowego powiedział, że papież komunista nie ma prawa otrzymywać pomocy, i obciął fundusze na misje.

 

Papież komunista – to samo oskarżenie kierowane jest dzisiaj pod adresem Franciszka.

Pawła VI nienawidzono. Ani Amerykanie, ani Sowieci nie mogli kochać papieża ubogich i pokoju. We Włoszech liberalny radykalizm, który sprawował kontrolę nad licznymi ważnymi tytułami prasowymi – i sądzę, że wciąż ją sprawuje – sprzeciwiał się temu zbyt przejrzystemu człowiekowi. Potem „dym Szatana”, zamęt w Kościele. W tych latach sutannę zrzuciło 10 tysięcy księży.

 

Czy Paweł VI nie obawiał się za bardzo zranić wrażliwości drugich?

Jednym z zarzutów postawionych podczas procesu beatyfikacyjnego było to, że był zbyt słaby i za mało rozważny. On jednak odznaczał się krystaliczną przejrzystością. Mistyk darzący ogromnym szacunkiem osoby, niewzruszony jednak, gdy występowały one przeciwko komunii. Odsuwał na bok ludzi twardych, zimnych, tak trwale przywiązanych do swoich idei, że nie potrafili zaakceptować dialogu. Całuje stopy prawosławnego metropolity Melitona, klęka przed Czerwoną Brygadą i tradycjonalistycznym biskupem Lefebvrem, ale kiedy ten naciska, interweniuje, ponieważ „niszczy on komunię Kościoła”. Paweł VI prowadził rozmowy do końca, nie ustępując ani na milimetr. Ktoś taki przeszkadza. Ale także my jako Kościół pozwoliliśmy upoić się śpiewem ówczesnych syren. 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją